#1 2014-08-12 02:24:32

 Matus95

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 217
Punktów :   

Rozdział 6 - Zbrodnia i kara

4 Miesiące później 03.09.2014 Okolice Grudziądza
Grupa opóźniła wypad o dodatkowy miesiąc, gdyż sytuacja na zewnątrz nie polepszała się. Poczekali na pierwszy śnieg i postanowili opuścić gościnne miasto Bydgoszcz. Mariusz oczyścił ranę i poprawiło się mu znacznie, przeciwnie Mathias, który mimo iż każdy dzień przez ostatnie miesiące spędzał u boku Izy, to myślał o Natalii, swojej ukochanej, która pozostała bez nadziei. Mimo, że grupa się powiększyła, to jej fundamenty zaczęły się kruszyć, odkąd Osa zwracał uwagę jedynie na Ulę, a nie na grupę. Na szczęście kurtki, które znaleźli pomagały im w tą mroźną porę. Choć pora nie jest zimowa, śnieg padał. Wszystko się zmienia, a zmiany w pogodzie są jak ludzie. Zmieniają się, a czasem ciężko się do nich przyzwyczaić oraz zaakceptować.
(Osa) - Gdybyśmy nie ociągali się i ruszyli dupska miesiąc temu, bylibyśmy już w Gdańsku. Powiedz ekspercie, co teraz?
(Mariusz) - Taki był plan. Przeczekać lato, by ruszyć w chłodniejszą porę.
(Osa) - Deszcz spoko, ale jestem uczulony na śnieg. Szybko się przeziębiam...
(Mariusz) - To będziesz musiał przekonać swoje Ja, by się nie dało.
(Osa) - pod nosem - Jasne... - do siebie - Jutro będę miał efekty dzisiejszych wypraw.
(Mathias) - Chociaż te kurtki nam coś dają. Nie jest tak zimno.
(Iza) - Nie jest to ognisko domowe, ale można się ogrzać.
(Paulina) - Mariusz, nie mówiłeś o tym... Wiesz...
(Mariusz) - Nic mnie nie boli... Nie powiem bym tęsknił za przeszłością, ale przynajmniej żyję. Marnie, bo pełnej sprawności nie mam, ale mam się czym bronić. Tomek, szczególne graty dla ciebie.
(Tomek) - Ty naprowadziłeś nas na dom, dzięki tobie przetrwaliśmy te miesiące.
(Wiktoria) - Mi śnieg nie przeszkadza. Byłam przyzwyczajona. Mathias wie. W Moskwie bywały srogie zimy i trzeba było wytrzymać, wiecie gdzie wszyscy się chowali, gdy zawiało prawie cały Arbat?
(Osa) - Do schronu?
(Wiktoria) - zaśmiała się - Nie... Rodzicie zapraszali każdego do nas, częstowaliśmy ciepłym kakao i wiecie, można było tak pobyć z ludźmi...
(Osa) - Rosja jest dziwna...
(Mariusz) - Mimo tego, radzili sobie w zimę. Teraz my zróbmy to samo. Dotrzyjmy do tego obozu i liczmy, że znajdziemy tam schronienie.
(Osa) - Potem co? Znajdziemy lekarstwo na to gówno i wybijemy pół populacji?
(Mariusz) - My jesteśmy od przeżycia. Naukowcy są od wymyślania antidotum.
(Wiktoria) - Mathias, ufasz tej dwójce? - spojrzała na Maksa i Marzenę
(Mathias) - Nie są groźni. Monika była ich mózgiem, chcieli jej bronić, dlatego do nas mierzyli. Gadałem z Maksem o tym, przeprosił... Po prostu się bał o nią... Teraz pójdą z nami, ale chcą się rozdzielić po dotarciu do Gdańska.
(Wiktoria) - Może mają tam rodzinę lub kogoś, kto dotarł tam. Jak myślisz, czy ktoś z twojej rodziny tam będzie, bo nikt z mojej rodziny nie przyjechał do Polski...
(Mathias) - Dziadkowie... Ich nie było w domu... Siostra cioteczna z wujostwem... Nie słyszałem o nich, na dużo przed apokalipsą...
(Wiktoria) - Nie chcę ci zrobić przykrości, ale dla dziadków nie widzę nadziei... Przepraszam...
(Mathias) - Co ważne, królik i pies... Nie było ich...
(Wiktoria) - Może ktoś je zabrał. Mathias, zwierzęta to nasz najmniejszy problem. Możliwe, że je kochałeś, rozumiem, tylko teraz nasze życie jest na szali.
(Osa) - Mi sami jesteśmy jak zwierzęta. Koczujemy z miejsca na miejsce, chcąc znaleźć schronienie i jedzenie.
(Ula) - Ostatnio taki bezpośredni byłeś wczoraj w nocy....
(Osa) - Nie teraz...
(Monika) - Wiem o czym była mowa. Podsłuchałam trochę. Rozmawialiście o dzieciach.
(Osa) - Kurwa...
(Monika) - Ula chciała dziewczynkę, ty chciałeś chłopczyka. Wcześniej mówiłeś, że dziecko w tym świecie to rzecz nieistotna, a sam rozmawiałeś z Ulą o tym, na poważnie.
(Osa) - Wiem co było... Po prostu ciężko o tym nie myśleć... Oskar by wiedział jak się zająć takim niemowlakiem... Oskar...
(Ula) - dotknęła jego ramię - Nie zatrzymuj się.
(Karolina) - Chcemy iść tak aż do morza? Już odmroziłam sobie palce. Idziemy już tak kilka godzin, nic w oddali nie widać... Po prostu jest mi zimno.
(Mariusz) - Zbliżamy się do granicy województwa, wiem co to oznacza... Grudziądz...
(Wiktoria) - Grudziądz?
(Mariusz) - Kiedyś był tam dziedziniec, który otaczał pałac królewski. Nie gwarantuję bezpieczeństwa, ale tam można zrobić postój. Łatwo dostrzeżemy bramę, stara podniszczona cegła, miejmy nadzieję, że będzie otwarta.
(Mathias) - Powinniśmy unikać takich miejsc...
(Osa) - Powinniśmy odpoczywać, podczas takiego wysiłku także.
(Mariusz) - Nie zostaniemy na długo, a dzięki temu zregenerujemy siły.
(Iza) - Mathias - spojrzała - Dobrze się czujesz? Jesteś jakiś blady...
(Mathias) - To przez pogodę... Zimna we Wrześniu... Dla mnie to nowość....
(Iza) - Może napijesz się chociaż, mam jeszcze trochę kawy w termosie, mogę ci dać...
(Mathias) - Nie, zachowaj to dla siebie.
(Wiktoria) - Serio, wyglądasz dziwnie. Nie rób jej przykrości i zrób, co prosi.
(Mathias) - Iza, zmieniłem zdanie.
(Iza) - wyjęła termos - Pij ile chcesz - podała
(Mathias) - Dzięki - zaczął pić - odetchnął - Od razu lepiej - oddał termos
(Iza) - Proszę. Teraz ja muszę zadbać o ciebie. Jako kobieta.
(Monika) - Miłość kwitnie w powietrzu.
(Mathias) - Nie ma w tym miłości. Jest przyjaźń... Iza, widzę, że się starasz, ale nie tak to działa. Jesteś dla mnie tak ważna, jak każdy z grupy.
(Mariusz) - Mathias, forma wraca? Dobrze wiedzieć.
(Mathias) - Przemyślałem sobie wiele rzeczy. Miałem wiele tygodni na to. To co przeżyłem, to co widziałem... Uczyniło mnie silniejszym. Rozgryzłem o co chodziło z tą wizją...
(Osa) - Oświeć nas.
(Mathias) - Oskar był symbolem hartu ducha, mimo przeciwności chciał iść do przodu, by osiągnąć cel. Mama była symbolem więzi, które czynią ze mnie człowieka i dzięki tym więziom jesteśmy grupą. Łukasz był symbolem rozsądku. Chciał bym robił to, co uważam za słuszne, że mój los jest z wami połączony. Więc... Jestem w tej grupie ważny, to chcieli mi uświadomić...
(Mariusz) - Czyli czegoś się nauczyłeś.
(Iza) - Póki jesteśmy razem, nie zginiemy.
(Osa) - Byliśmy razem od początku... Szkoda, że Oskar nie podziela twojego zdania. A no tak, zapomniałem... Leży w tej jebanej piwnicy i nie ma jak ci odpowiedzieć... - krzyknął
(Tomek) - Nikogo to nie rusza.
(Osa) - To mnie uspokaja...
(Iza) - próbowała dotknąć - Osa, pozwól, że...
(Osa) - odsunął się - Nie pomożesz mi. Nie zapomnę o moim bracie... Los dał, że muszę teraz pilnować Uli, bym jej nie stracił. To moja druga szansa...
(Iza) - Postaram się nie palnąć znów czegoś...
(Mariusz) - Coraz mocniejszy śnieg. Coraz mniej widać. Trzymajmy się wyznaczonej trasy i nie rozdzielajmy się. Nie potrzeba nam kolejnych zaginionych.
(Osa) - Zawiedliśmy z Klaudią, nie spieprzmy teraz.
(Wiktoria) - Laska sama z siebie uciekła. Zrujnowała nasz plan. Od początku nie pasowała do nas. Wpakowała nas w kłopoty i ktoś z nas mógł zginąć, zostać ugryzionym...
(Mathias) - Tylko, że ty wydałaś z siebie dźwięk...
(Wiktoria) - Ugryzła mnie, to bolało... Temat skończony, uciekła i się nie znajdzie.
(Iza) - Może ktoś ją znalazł, może spotkamy ją po drodze.
(Osa) - Oby...
(Mariusz) - Trzymajcie się kapturów, ostro wieje. Uważajcie na boki, te truposze mogą być wszędzie.
(Tomek) - Chłód miał je spowalniać...
(Mariusz) - Spowalnia, ale ich przysmak się nie zmienił. Czy wolny czy normalny trup, chce tego samego.
(Ula) - Obronie się sama. Mój nóż nigdy nie zawiódł. Mathias, nie mówiłam Ci, ale przebicie się do twojego bloku zajęło trochę. Tyle ich było, w cholere...
(Osa) - To pewnie moja sprawka. Strzeliłem... By go ratować... To mogło je sprowadzić. Pamiętam że jak uciekaliśmy, zaczynali się schodzić... To pewnie to...
(Tomek) - Mniejsza o przeszłość. My żyjemy... To ważne. Poświęcenie Łukasza i Oskara nie pójdzie na marne. Zawsze będą w naszych sercach.
(Osa) - Dzięki... Wiem jedno, Oskar nie musiał zginąć... Gdyby nie stał przy tych drzwiach...
(Mariusz) - Nie cofniesz tego.
(Osa) - Ciągle mam w głowie, że mogłem coś zrobić... 
(Mariusz) - Poradzisz sobie. Musisz. Jak się załamiesz, nie pomożemy Ci. Ledwie Mathias się wydostał ostatnio. Kolejnej załamki my nie przetrzymamy. Jeśli będziesz stanowić zagrożenie dla nas... Opuścisz nas...
(Osa) - Zdaję sobie sprawę...
(Wiktoria) - wypatrzyła coś w oddali - Czy to ten pałac?
(Mariusz) - przypatrzył się - Śnieg zbyt mocny. Podejdźmy bliżej... Za mną... Tylko utrzymujcie formację, możliwe, że nie będziemy tam sami...
(Osa) - do siebie - Osa, ogarnij paździerz... Wszystko będzie ok... Będzie kurwa ok...
(Ula) - przytuliła - Jest ok... Nie musisz tego powtarzać... Miej oczy otwarte...
(Mariusz) - To tutaj... Brama Królewska... Do połowy zamknięta, od środka zapewne... Zmieścimy się. Posłuchajcie, zrobimy tak jak w Safe Zone. Po kolei, ale tym razem ja pójdę pierwszy. Wchodzę...
Grupa dotarła na dziedziniec Grudziądza. Starego miasta, które wydawało się opuszczone. Ludzie prawdopodobnie uciekali stąd na północ, a ci co zostali, mogą być bandytami. Na dziedzińcu śnieg delikatnie się zmniejszył. Można było zdjąć kaptury i się rozejrzeć. Wyjątkowo się nikt nie rozdzielał, by nie wpaść w pułapkę. Zajrzeli do kościoła, drzwi były otwarte, a w samym budynku ciemno, odpuścili teren. Dalej widzieli aptekę i gościniec. Apteka zamknięta na kłódkę, a gościniec miał jedno okno jaśniejsze od innych, jakby ktoś palił świecie w budynku. Skierowali się do motelu, zostawiając Osę i Ulę na czatach.  Początkowo nie było nic słychać, ale po chwili Mariusz usłyszał odgłosy rozmów. Więc ktoś nie był w środku sam, grupa Mathiasa powoli stąpała po schodach na piętro. Na miejscu było pusto, tylko stała na stoliku świeca i świeże okruchy na fotelu. Coś trzasnęło w pokoju obok, Mariusz i Mathias poszli to sprawdzić. Delikatnie otworzyli drzwi, Mathias wyjął nóż. Wychodziło na to, że otwarte okno robiło owy hałas, ale trzeba było sprawdzić wszystko. Ktokolwiek był w gościńcu, mógł przebywać w ukryciu gdzieś na jego terenach. Mariusz stał tyłem i obserwował drzwi. Nagle Mathias został uderzony, upadł na ziemię. Nad nim pojawił się obcy chłopak i mierzył w Mariusza. Chwilę potem wyszedł drugi, podniósł Mathiasa, przyciągnął do siebie i trzymał za jego dłonie, by się nie uwolnił, nóż niestety podczas upadku wsunął się pod fotel. Sytuacja była patowo, a Mathias i Mariusz nie wiedzieli ile jeszcze osób liczy banda atakujących. Mariusz był zmuszony, by usiadł na fotelu, Mathias nadal w uścisku. Spod fotela wystawał nóż, okupanci tego nie dostrzegli, Mariusz musiał działać ostrożnie, by nie doszło do tragedii.
(Przemek) - Porozmawiajmy. Nikt nie musi ginąć.
(Mariusz) - Przypominam, że wy zaczęliście.
(Przemek) - Daniel, trzymasz tamtego?
(Daniel) - Pewnie. Nawet posłusznie jak piesek stoi na baczność.
(Mathias) - Nic od nas nie dostaniecie...
(Przemek) - Ej, spójrz na niego. Ta barwa głosu... Ta morda...
(Daniel) - Faktycznie. Żem tego wcześniej nie dostrzegł...
(Przemek) - Rusek... - podszedł do Mathiasa - Wiesz co? Gardzę takimi jak wy... Pałętacie się po Polsce jak po swoim kraju - opluł go - Parszywe kundle...
(Mariusz) - Zostawcie go. Negocjacje nic wam nie pomogą. Nie jesteśmy tu sami. Mamy sporą grupę, w każdej chwili mogą tu wejść...
(Przemek) - Nie podobasz mi się. Trzymasz z tym kimś? Moja rada, zostaw Ruska i dołącz do nas. Żadnego Ruska, Murzyna czy Żółtka w szeregach. Tylko My Polacy, wchodzisz w to?
(Mariusz) - Nie jestem rasistą...
(Daniel) - spojrzał jednym okiem przez okno - Nie kłamał... Chodź tu...
(Przemek) - Pierdolisz... - spojrzał - Chryste... Mają broń...
(Mariusz) - Nie uciekniecie stąd...
(Przemek) - Zamilcz... - odwrócił się - Wiem... - kopnął z kolana Mathiasa w krocze
(Daniel) - Czy ty myślisz o tym, co ja?
(Mariusz) - spojrzał na nóż na podłodze
(Przemek) - kopał leżącego - Polska dla Polaków...
(Daniel) - kopał leżącego - Kurwy liżące dupę Putina...
(Mariusz) - powoli schylił się po nóż
(Przemek) - podniósł Mathiasa - Boli? Powinno... - uderzył pięścią w brzuch
(Mariusz) - podniósł nóż - schował do kieszeni
(Daniel) - śmiał się - Przemo, starczy mu. Martwy nam nie pomoże...
(Przemek) - Racja. Jego kolega nam pomoże... Ty podejdź do okna i każ swoim zostawić broń na ziemi, a jeden z nas przyjdzie i grzecznie pozbiera każdą sztukę.
(Mariusz) - Chcecie nas okraść?
(Przemek) - Nie rób z siebie świętego, tak ten świat działa. Bierzesz innym, byś sam przeżył. Wy trafiliście na nas, więc róbcie co mówimy...
(Mariusz) - podszedł do okna
(Osa) - I jak? Znaleźliście coś?
(Mariusz) - Połóżcie broń na ziemię...
(Osa) - Człowieku, co jest?
(Przemek) - Słyszeliście kolegę... Odłóżcie pukawki na ziemię, a ja zaraz do was tam przyjdę... Tylko żadnych ruchów...- opuścił pokój
(Mariusz) - Co z nim? - spojrzał na Mathiasa
(Daniel) - Odpłynął... Zaraz mu przejdzie.
(Mariusz) - Może mu się coś stało... Sprawdź czy oddycha...
(Daniel) - Dobra... Tylko nie rozkazuj mi... - kucnął przy Mathiasie - przyłożył ucho do klatki piersiowej - Chyba oddycha... Mówiłem ci, że wszystko... - odwrócił się - Gra...
(Mariusz) - wbił nóż w brzuch
(Daniel) - Za co... - przyłożył rękę do rany - Co ty zrobiłeś?!
(Mariusz) - To było za Mathiasa...
(Daniel) - Obrońca Rusków się znalazł... - kaszle
(Mariusz) - Wszyscy z grupy szanują Mathiasa, nie jest ważne kim jest. Nawet moja dziewczyna go lubi, znając kim jest....
(Daniel) - Pewnie jest zwykłą kurwą jak on...
(Mariusz) - zacisnął rękę na nożu
(Daniel) - On liże Putinowi, Ona tak samo... Może jeszcze Bin Ladenowi obciągała...
(Mariusz) - Nikt... Nie ma... Prawa... Obrażać... Moich... Przyjaciół... - pchnął Daniela
(Daniel) - Odpuść... Hej, co chcesz z tym zrobić... - kaszle - Gościu!
(Mariusz) - wbił nóż w szyję
(Daniel) - Zdrajca narodu... - dławi się
(Mariusz) - Nie obwiniaj mnie za mój kraj. Obwiniaj się, że kraj, którego bronisz w swojej głowie, w realu go obrażasz...
(Daniel) - dławi się
(Mariusz) - Świat działa inaczej niż wam się zdaje... Każdy ma w sobie tyle samo dobra co zła... Nie jestem święty, ale nie jestem też tym, który morduje i bije osoby, tylko dlatego, że nie są z naszych granic...
(Daniel) - opadł na ziemię
(Przemek) - wchodzi - O Jezu Chryste, Ja Kurwa Pierdole... - spojrzał na Daniela
(Mariusz) - Koniec jest bliski...
(Przemek) - Wiesz co ty zrobiłeś?!
(Mariusz) - Wyrwałem chwasta.
(Przemek) - próbował sięgnąć za pistolet
(Mariusz) - Ani mi się waż - podwinął rękaw z protezą
(Przemek) - Nie masz ręki... Czemu ty kurwa nie masz ręki...
(Osa) - Nie interesuj się - uderzył Przemka w głowę
(Mariusz) - pchnął Przemka na fotel
(Osa) - Dobra robota...
(Mariusz) - Twoja też. Skąd wiedziałeś?
(Osa) - Że go zajmujesz rozmową? Skądże... Zajebał moją broń, a tego nie chciałem mu darować... Uznaj to za pomoc... - spojrzał na Mathiasa - Kurwa, on mu to zrobił? - spojrzał na Daniela - Kurwa, to wszystko Ty?
(Mariusz) - Zrobiłem co musiałem...
(Przemek) - Genialny plan...Jesteśmy w jednym pomieszczeniu z gościem, który zaraz nas zeżre...
(Osa) - Morda śmieciu. Ktoś ci kazał bić Mathiasa? Masz coś do Rusków? Miej coś do mnie... Dawaj, lubię ich, i co?!
(Przemek) - Dostał to na co zasłużył...
(Iza) - wchodzi - Boże... - spojrzała na Mathiasa - Co mu jest?! - podbiegła
(Osa) - Ula!
(Ula) - wchodzi - Oh my god... - podeszła do Mathiasa - sprawdzała puls
(Iza) - I jak?
(Osa) - Żyje?
(Ula) - Żyje... Tylko nieźle jest poobijany... Według mnie nic nie złamał wewnątrz, ale to sprawdzimy, jak się przebudzi.
(Mariusz) - Jeszcze raz dzięki, choć gdybym wcześniej...
(Iza) - To nie twoja wina. Masz moją wdzięczność... Teraz to jedyna osoba, na której mi tak bardzo zależy...Kocham Go...
(Przemek) - Wybacz, że pobiłem ci chłoptasia... Niebo już płacze - zaśmiał się
(Mariusz) - Gdzie wasza grupa ma bazę, jak się nazywacie?
(Przemek) - Myślisz, że ci powiem...
(Mariusz) - spojrzał na Daniela - Jeśli nie powiesz, zostawię Cię tutaj z twoim kolegą.
(Przemek) - A jak powiem? Pozwolisz mi odejść? Ja tylko chciałem rzeczy...
(Osa) - Gadaj...
(Przemek) - To na serio nie moja grupa... Dołączyłem do ludzi, którzy chcą nieść pomoc tym, którzy jej potrzebują... Safe Zone, chyba tak się nazywali... Dostałem wytyczne, bym z Danielem sprawdził okolicę...
(Mariusz) - Więc to prawda... Przeżyli...
(Przemek) - Nie nazwałbym tego obóz, ale przesiadują w ruinach, tuż przy samej granicy z Pomorskiem. Pilnują każdych, którzy przechodzą... Przyjęli nawet ostatnio laskę, wyglądała na psychiczną, ale nie mi oceniać. Tylko przechodziłem jak ją zaczepili.
(Iza) - Jak wyglądała?
(Ula) - Wiem o co ci chodzi, Iza... Nie wiemy nawet jak Natalia wygląda... To ślepy zaułek...
(Przemek) - Jak laska... Miała dupę i cycki...
(Osa) - wymierzył ze strzelby
(Przemek) - Żart. Ciemne włosy, ubabrana krwią... No i poza tym nic charakterystycznego...
(Mariusz) - Klaudia...
(Osa) - Iza, pomóż Ulce z Mathiasem. Opuszczamy to miejsce...
(Mariusz) - Opuszczamy.
(Osa) - Co zrobić z nim?
(Przemek) - spojrzał się na nich
(Mariusz) - Zostaje.
(Przemek) - Co?! Przecież obiecałeś... Puść mnie, a obiecuje, że nie spotkacie mnie znowu...
(Osa) - wychodzi
(Mariusz) - Powiedziałem... Zmieniłem zdanie... Wiemy wszystko, teraz możemy skonfrontować się z Mateuszem, raz na zawsze...
(Przemek) - Znacie ich szefa? Zabierzcie mnie? Pomogę wam ,zaprowadzę...
(Mariusz) - Zrobimy to bez ciebie... - wyszedł - zatrzasnął drzwi - zepsuł zamek
(Przemek) - zza drzwi - Hej! Nie zostawiaj mnie tu! Nie... Daniel... Kurwa, nie zbliżaj się... Hej chłopie, otwieraj! - próbował otworzyć drzwi - Nie chcę tu umrzeć... - Fuuuuuuuuck... - krzyki ustały
(Mariusz) - Nie było innego wyjścia - do siebie - Zna teren. Dotarłby do Safe Zone pierwszy... Nie mogłem ryzykować... Po prostu nie... - wyszedł z budynku
(Osa) - Dobra. Jesteśmy w komplecie. Mam jedną sprawę, spójrz na te drzewo - wskazał
(Tomek) - Obserwuje nas...
(Mariusz) - Hej ty! Nie jesteśmy bandytami! Chcemy ci pomóc!
(Osa) - Apokalipsa Zombie... Nie jesteśmy bandytami, akurat podziała...
(Gustaw) - podszedł - Serio?
(Osa) - Jak będziesz współpracować. Powiedz pierw kim jesteś i skąd przylazłeś.
(Gustaw) - Domżalski... Gustaw... Ujazd... Łódzkie...
(Osa) - Bardziej mi chodziło skąd przyszedłeś, bo w tą stronę się idzie na północ...
(Gustaw) - Jestem już w grupie... Zaraz... Ja was znam... Większość z was... Dzięki tobie poznałem coście za jedni... - spojrzał na Mariusza
(Mariusz) - Niech zgadnę, jesteś z Safe Zone...
(Gustaw) - Serio mnie nie pamiętasz? Minąłeś mnie wtedy, jak był atak... Po prostu zostawiłeś nas... Teraz wiem, że nie uciekałeś sam...  Wy byliście gośćmi w naszym azylu i wszystko zepsuliście...
(Osa) - Wasz przywódca wszystko zjebał. Odciął mu rękę? Za co? Bo dawał pokaz swoich uczyć do swojej ukochanej? Jak miłość nazywasz złem, to możesz załatwić mnie też... Też mam dla kogo żyć i nie chce jej stracić...
(Ula) - uśmiechnęła się
(Gustaw) - Jestem tu, bo Daniel i Przemek nie wracali od dłuższego czasu. Byliście tam, widziałem. Co z nimi? Kiedy wrócą?
(Mariusz) - Nie wrócą...
(Osa) - Mariusz chce powiedzieć, że twój kolega Daniel jest zajęty. Właśnie jest w trakcie konsumowania.
(Gustaw) - Czego? Chcesz powiedzieć... Jesteście potworami...
(Mathias) - ocknął się
(Gustaw) - Nawet jego ze sobą wleczecie? Wiemy co robiliście wcześniej... Dostaliśmy cynk miesiąc temu, że chcecie przejść na północ. Dlatego ta blokada... Pomyślcie o tym...
(Osa) - Co oznacza, że Wiecie? To by znaczyło...
(Gustaw) - Prosty strzał, macie wśród was szpicla. Ktoś z was nie jest szczery i ta osoba współpracuje z Safe Zone. Mam propozycję, by uniknąć sporu. Zabierzecie mnie ze sobą, a pokaże wam jak ich obejść. W sumie, znudziło mi się być na czyjeś posyłki. W przeciwnym razie, mam wytyczne, by w razie czego, przyprowadzić was do ruin...
(Osa) - Doprawdy? Nie mam ochoty znowu być więźniem... Chyba Cię Pojebało...
(Gustaw) - Spokojnie. Wiem, że nasz agent boi się przyznać, ale w razie czego wydam go...
(Mariusz) - Miejmy to za sobą... Po prostu to powiedz...
(Gustaw) - Słuchajcie mnie, chcę się stąd wyrwać.
(Mariusz) - Pójdziemy jednak do Safe Zone...
(Ula) - Oszalałeś? Po to uciekliśmy wtedy... ? Po to by znów do nich wracać?
(Mariusz) - Mogą mieć Klaudię... Jeśli jest szansa, że żyje, ja ją znajdę.
(Monika) - My wszyscy mamy tam iść?
(Osa) - To pojebaństwo iść tam całą grupą. Nie mówię tego często, ale trzeba się podzielić. Połowa pójdzie do tych skurwieli, reszta będzie obserwować zdarzenie z ukrycia. To powinno pomóc. Jestem za tymi, co chcą iść... Mam pewne porachunki z panem Mateuszem...
(Mariusz) - Nie zgrywaj bohatera... Dzieciakiem jesteś... Ja znam tego drania dłużej niż ty. Jestem mu coś winny... Ja pójdę zamiast ciebie, ja to zakończę i odpłacę pięknym za nadobne.
(Gustaw) -Macie sensowny plan. Ze względu na mnie, nie chcę się mieszać. Zostanę.
(Osa) - Dobry wybór. Będę Cię pilnował.
(Mariusz) - Kto pójdzie ze mną?
(Maks) - Zadecyduję za mnie i Marzenę, to wasze sprawy z tamtą grupą. Zostaniemy.
(Monika) - Popieram ich...
(Ula) - Pójdę...
(Osa) - Chyba nie chcesz...
(Ula) - Trzymaj kciuki, słodziutki. Poradzę sobie.
(Iza) - Zostanę.
(Mathias) - próbował wstać
(Iza) - Nie... Nic na siłę... - przełożyła jego dłoń na swoje ramię
(Mathias) - Nie zostawię tej sprawy... - kaszle
(Ula) - Spójrz na siebie. Nieźle dostałeś, odczuwasz ból... To zły pomysł. Zostań z Izą...
(Mathias) - Dam sobie radę.... Większy ból znosiłem na parę lat przed tym czymś... Serio...
(Mariusz) - Doceniam twoje zaangażowanie.... Iza, przejmę go - przełożył jego dłoń na swoje ramię
(Wiktoria) - Pójdę.
(Karolina) - Tam gdzie ty Wiki, tam jestem ja.
(Tomek) - Zostanę.
(Paulina) - Pozwoliłam ci odejść raz. Tym razem tak nie będzie.
(Mariusz) - Gustaw, skoro znasz teren, spróbuj ominąć blokadę Safe Zone i doprowadzić ich do miejsca, skąd będzie widok na ruiny. Resztą zajmiemy się my.
(Gustaw) - Nie ma problemu. Obejście jednak zajmie kawałek czasu, nawet więcej niż twoja trasa, Mariusz...
(Mariusz) - Więc powinniście iść teraz, wcześniej dotrzecie.
(Osa) - Jakieś ostatnie słowo, jakby poszło nie tak?
(Mariusz) - Żadnych pożegnań. Uda się...
(Osa) - Chciałbym, aby tak było... - odszedł
(Iza) - Mogę z Mathiasem pogadać?
(Mariusz) - Jak go puszczę, spadnie...
(Mathias) - ruszył się sam - Mogę chodzić. Pozwolisz nam pogadać?
(Mariusz) - Pewnie. Tylko nie zwlekajcie zbyt długo, słońce niedługo będzie zachodzić. Jak skończycie, czekam z resztą przy drzewie - odszedł
(Iza) - Nie lubię się tak żegnać...
(Mathias) - Słyszałaś, uda się. Nie po to idę, by pokazać wyższość. Idę, by wspomóc Mariusza. By nie zrobił czegoś głupiego.
(Iza) - Właśnie zrobił, gdy byłeś nieprzytomny...
(Mathias) - Czuję teraz tylko lekki ból żeber, ale to przejdzie... Bez obaw. Tamci dwaj... On ich zabił?
(Iza) - Nie widziałam... Nie chciałam na to patrzeć...
(Mathias) - Cóż, można powiedzieć, że mnie uratował, znowu... Masz coś do powiedzenia tak? Może coś innego niż "Uważaj na siebie", "Kocham Cię" i tak dalej...
(Iza) - Mówisz to tak, jakby moje uczucia były ci obojętne...
(Mathias) - Starasz się za bardzo, po prostu nie jestem przyzwyczajony. Natalia zwykle chciała bym ja starał się bardziej... Do tego te nasze pierwsze niefortunne spotkanie. To co się stało w twoim pokoju...
(Iza) - Nie żałuję, że Cię spotkałam. Tak jak ostatniej nocy w domu w Bydgoszczy...
(Mathias) - Pamiętam. Osa znalazł stare butelki z piwem, każdy się napił, to ja też... No i się budzę potem obok ciebie, jak to zwykle każdej nocy wtedy. Jakby tak miało być... Cokolwiek ostatnio robie, budzę się obok ciebie... Być może Natalia mi wybaczy - pocałował ją w usta
(Iza) - odwzajemniła - Już dawno ci wybaczyła... - uśmiechnęła się
(Mathias) - Obiecuję, że wrócę. Szczęście dopisze, to spotkamy się po wyjściu z Safe Zone.
(Iza) - Wiem, co myślisz o tym, ale Uważaj na siebie. Kocham Cię - złapała za rękę
(Mathias) - Dzięki. Słodka jesteś, kiedy to mówisz.
(Iza) - "Wiem, co myślisz o tym" ?
(Mathias) - Te dwa magiczne słowa.
(Iza) - "Kocham Cię".
(Mathias) - Jak wspominałem, w poprzednim związku, częściej ja musiałem te słowa mówić. Teraz o ile pamiętam, ty te słowa głosisz. Trochę to nabiera sensu.
(Iza) - Uważasz mnie za jej reinkarnacje?
(Mathias) - Nie myślałem tak, tylko...
(Iza) - Spokojnie. To był żart.
(Mathias) - ...
(Iza) - No dobrze. I tak Cię przecież nie przekonam. Będę na ciebie czekała - pocałowała w policzek
(Mathias) - dotknął swojej twarzy - Ja na ciebie też - odszedł
(Iza) - do siebie - Jesteś taki, jaki powinieneś być... Nie ważne co się stanie, podniesiesz się zawsze. To sprawia, nie wiem... Czuję się przy tobie kobietą... Choć mnie często zlewałeś... Wiem, że w tym świecie ciężko o miłość... Jednak tylko przyjaźń i miłość sprawia, że jesteśmy ludźmi, a nie potworami... Myślę, że to dobrze wiesz... Mathias... - spoglądał jak odchodzi
(Osa) - Iza! - zawołał - Musimy isć!
(Iza) - ogarnęła się - No tak, już idę. Tylko się zamyśliłam... - odeszła
(Mathias) - Ktoś mi powie, na co ja się zgodziłem?
(Ula) - Ten, który Cię pobił... Wspominał, że widział jakąś dziewczynę, która pojawiła się w okolicach ruin obozu Safe Zone. Nie jestem pewna, ale rysopis pasował do Klaudii...
(Mariusz) - Możliwe, że miała szczęście, jeśli to ona. Tyle przetrwać... Jednak, musimy ją odbić. Przy okazji... Życie z Safe Zone, to nie życie... Wiecie to najlepiej.
(Wiktoria) - Na pewno możesz iść? Porządnie obili Cię.
(Mathias) - Póki oddycham, nic mi nie jest. Domyślam się, że zabiliście tamtych dwóch.
(Ula) - Nie dokładnie tak było... - spojrzała na Mariusza
(Mariusz) - Zabiłem dużego... Choć tego nie planowałem. Pierw jedynie go zraniłem, by się ogarnął, a potem... Zaczął jechać po Paulinie, po tobie... Wkurzyłem się... Wbiłem mu nóż w szyję... Nie miał szans przeżyć... Cholera...
(Mathias) - A ten drugi?
(Ula) - spuściła głowę
(Mariusz) - Zamknąłem go w środku. Razem z tamtym...
(Wiktoria) - Chcieli nas okraść, nie uważam, że to było złe. Mieli okazję się poddać, wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej.
(Mariusz) - Jeden z nich, chciał, bym go puścił... W zamian za informacje... Powiedział co chcieliśmy... Zachowałem się jak dupek, ale nie chciałem ryzykować... Oni byli z Safe Zone...
(Ula) - Ten, jak mu było, Gustaw. Też jest z Safe Zone, a mu pomagamy. Powiedz mi, bo czegoś nie rozumiem. Co różniło tamtego od niego? Jedna grupa, tylko charaktery inne. Wiesz chociaż jakie były jego ostatnie słowa?
(Mariusz) - Powiedział, że nie chce umierać...
(Ula) - Chłopak był przestraszony, to wiadome. Nie sądzę, że by doniósł swoim o nas. Wiem, że w tym świecie nie ma prawa, ale ten biedak mógł żyć... Nie jesteś Bogiem do diabła, by decydować kogo lubisz, a kogo nie? Jakbyś mnie nie lubił? Skończyłabym jak on?
(Mariusz) - Ula...
(Mathias) - Dajcie spokój.
(Ula) - Nie, chce to usłyszeć...
(Mariusz) - Chroniłem nas. Mógł mówić ze strachu, by go puścić, a potem zmieni zdanie i zanim byśmy doszli na miejsce, czekaliby na nas. Przepraszam, mogłem zrobić coś innego.
(Wiktoria) - Ula, powiedziałaś dość.
(Paulina) - Wszystko dobrze?
(Mariusz) -Tak.
(Mathias) - Co zrobisz, jak spotkasz znowu swoich znajomych?
(Mariusz) - To już nie są moi znajomi. Widziałeś do czego są zdolni. Działają pod jarzmem jednego człowieka. Póki on będzie żyć, nikt w Safe Zone nie zazna spokoju.
(Mathias) - Zabijesz go. Zrozumiałe.
(Mariusz) - Już nigdy poczuję palców w tej dłoni. Nie będę mógł nawet nikogo przytulić, bo przez wzgląd na protezę, muszę robić to tylko drugą ręką. Odebrał mi moje marzenia, ja odbiorę zatem jego.
(Paulina) - Staniesz się taki jak on.
(Mariusz) - Nie chodzi o niego, chodzi o ludzi, którym rozkazuje. Skończmy to.
(Paulina) - Proszę. Nie rób tego. Nie stwarzajmy kolejnych problemów.
(Mariusz) - Przez niego, nigdy nie będę mógł zrobić z tobą wszystkiego. Chcesz mu odpuścić? Wtedy jak Osa twierdził, że go zastrzelił, odpuściłem. Jednak, skoro żyje, ja nie dam mu szansy na kontynuowanie tej jego głupiej kampanii.
(Mathias) - Powinniśmy starać się z nimi porozumieć. Pierw rzecz najważniejsza, Klaudia. Potem powinniśmy ruszać dalej.
(Mariusz) - Mathias, też jesteś przeciwko mnie? Widzisz co ci zrobili.
(Mathias) - Ludzie, którzy byli zastraszani przez gnoja. Nie byli winni niczego, on wpoił im tą nienawiść do nas.
(Mariusz) - Jeden i drugi kpili z ciebie. Byli rasistami, tego Mateusz im nie wpoił. Wtedy myśleli logicznie.
(Ula) - Mniejsza o to, kto robił coś z własnej woli, a kto nie. Nie toczy się teraz bitwa, pomiędzy tym, czy masz rację lub nie. Jest coś cenniejszego niż twoje dumania. Klaudia, ta dziewczyna, która potrzebuje naszego wsparcia. Jeśli zabijesz go, ja nie chcę mieć nic wspólnego z wami wszystkimi. Odejdę i sama poszukam schronienia.
(Mathias) - Ula...
(Mariusz) - Wszyscy wiemy, że to potwór. Wiecie co mi zrobił. Co mógł zrobić nam później. Wiedzieliście do czego jest zdolny, co robi z uciekinierami. Chcecie mu odpuścić, bo nie chcecie wojny? To już się zaczęło, w momencie, kiedy uciekliśmy. Nie zmienicie przeszłości.
(Ula) - Znasz moją opinie. Zabijasz, odchodzę definitywnie, a Osa razem ze mną.
(Mariusz) - On chyba nie podziela twojego zdania. Pamiętasz? Strzelał do niego.
(Ula) - Jednak chybił. Zabicie człowieka nie zmieni niczego. Poczujesz sprawiedliwość? Że gość, przez którego nie masz dłoni nie żyje? Że po tym wszystko się naprawi, a ty odzyskasz w magiczny sposób straconą rękę? Nie tak to wszystko funkcjonuje. Świat działa w inny sposób. Może poczujesz się lepiej, ale... Nic się poza tym nie zmieni...
(Paulina) - Ula, odpuść. On dużo przeszedł.
(Ula) - Wszyscy przeszliśmy dużo. Ciągle uciekamy. Widzieliśmy wiele, wiele osób straciliśmy. Wiele możemy stracić, jeśli nie powstrzymamy tej szarży.
(Mariusz) - Po to chciałem się rozdzielić. Jak coś się spieprzy, powinni nam pomóc.
(Wiktoria) - Oddałabym wiele, by to się skończyło. Byśmy obudzili się jutro, by się okazało, że to sen.
(Paulina) - Oddałabym znacznie więcej, jeśli oznaczałoby to koniec Apokalipsy.
(Mariusz) - Nawet tak nie mów.
(Paulina) - Nie chcesz by to się skończyło? Byśmy wrócili do domu, jako rodzina?
(Mariusz) - Nasza grupa to teraz nasza rodzina. Jeśli każdy pójdzie w swoją stronę, nikt nie dożyje lepszych czasów. Gadaliście parę miesięcy temu, że każdy powinien iść z Mathiasem. Czemu z nim?
(Ula) - Jego osiedle ma dobrą lokalizację. Można się tam osiedlić i zacząć od nowa. Byłam na miejscu, wiem jak to wyglądało.
(Mariusz) - Odgrodzimy się od cywilizacji i będziemy żyć w klatce. Tego chcecie. Nic się nie spieprzy, dotrzemy do Gdańska i miasto będzie naszym domem. Przetrzymamy tam całą Apokalipsę.
(Ula) - Na krótką metę ten plan. Gdańsk to przystań, nie dom. Ochroni nas przed trupami, ale jak się to skończy, wolałabym iść w pewne miejsce, gdzie wszyscy byśmy stworzyli społeczność. Normalną, nie jak Safe Zone. Jest kilka budynków mieszkalnych w Płocku, na tym osiedlu. Wiele osób może się tam osiedlić, jak starczy miejsca...
(Mariusz) - A jak się skończy to reszta potrzebujących won?
(Ula) - Wszystkim nie da się pomóc. Ale tym co możemy, powinniśmy.
(Mariusz) - Sądzisz, że po apokalipsie wszyscy przyjdą do Płocka, by zacząć od nowa. Im dalej na północ, tym lepiej. Z południa wyszła ta zaraza.
(Wiktoria) - Może to głupio zabrzmi, ale moglibyśmy iść do Moskwy. Tak wiem, to długa trasa, czterokrotnie dłuższa niż do Gdańska, ale tam jest dużo miejsca by się zaszyć, są metra. Nie wspomina o Syberii, bo ta podróż by nas zabiła, większość z nas. Mathias i Ja byśmy to przetrzymali, z powodu naszej wrodzonej rosyjskiej odporności na zimno. Innymi słowy, lepiej znosimy mroźne warunki, niż niejeden zwykły Amerykanin lub Polak.
(Karolina) - Powaliło Cię? Moskwa? Syberia? Ledwo znoszę tą wyprawę. Jeszcze bardziej na wschód? W większy chłód?
(Ula) - Wiktoria ma trochę racji. Mieszkała tam, wie jakie panują warunki. Rosja to dobry trop, ale warunki byłyby wątpliwe.
(Mathias) - Obiecywałem sobie, każdego dnia, że nie wrócę. Nie potrafię zapomnieć. Jednak mama by nie chciała, bym leżał gdzieś martwy na drodze. Powrót by złamał moje słowo, ale życie cenniejsze od honoru. Jeśli będzie opcja, po tym wszystkim, wrócę. A wy, zrobicie jak wam wygodnie.
(Ula) - Iza na pewno nie zrezygnuję, podtrzymuje to, co mówiłam na ten temat ostatnio.
(Mathias) - Izie zaczyna się przewracać w głowie... Myślę, że też do niej coś czuję, ale nie potrafię nie myśleć o Natalii.
(Mariusz) - Ona nie żyje. Wszyscy wiemy o tym. Moja rada. Twoja była, nie chciałaby pewnie, byś chodził sam po świecie. Połącz swoje życie z Izą, a wyświadczysz jej przysługę bez możliwości spłaty. Dziewczyna leci na ciebie, nie wiem czy jesteś ślepy czy głuchy. We Włocławku, prawie by skoczyła na dół i pomogła ci się wydostać, by się poświęciła.
(Mathias) - Nie jest łatwo mi pogodzić Natalię i Izę. Jedną kochałem, drugą myślę... Chyba też. Jak tu być w związku, kiedy wokół śmierć.
(Paulina) - Ja z Mariuszem jakoś to przechodziliśmy. Dało się, po przeciwnościach.
(Mathias) - Życie bywa zabawne, że z wami musze o moich rozterkach gadać.
(Ula) - Czy miłość to coś złego? Weź przykład ze mnie, wkurzał mnie Osa, ale po czasie zrozumiałam, że wewnątrz tego głupka chowa się ten jedyny.
(Wiktoria) - Dlatego ja nie miałam chłopaka. Za dużo z tym problemów.
(Ula) - To chyba te ruiny... - spojrzała na skały
(Mariusz) - Dawno nie byłem w tych okolicach. Nie pamiętam tego miejsca. Szlak, że Tomka nie ma. Miał lornetkę. Ktoś z was coś widzi?
(Mathias) - Widzę tylko dwóch. Nie rozpoznaję twarzy, za daleko.
(Mariusz) - Celny strzał, nie mają broni. Jak zakradniemy się, nie powinni nas zauważyć.
(Wiktoria) - Chodzi o życie Klaudii... Nie zachowujmy się jak złodzieje. Bądźmy cywilizowani.
(Mariusz) - Cywilizowani? Czy takie zachowanie nam kiedyś pomogło? Ja nie mam ręki, ty nieomal nas zabiłaś, a Mathias prawie został mięsem dla trupów. Gdzie ty widzisz te dobre strony?
(Wiktoria) - Tak, spieprzyłam. Tak, naraziłam grupę na śmierć. Tak, przeze mnie Klaudia zniknęła... To chciałeś usłyszeć? Mogę odejść? Wystarczy, że powiesz.
(Mariusz) - Nie powiedziałem tego. Po prostu dobra kultura nie przyniosła nam do tej pory nic dobrego. Wielu strat moglibyśmy zapobiec, ale to przeszłość. Mathiasowi nie wróci rodziny, mi nie wróci ręki, Osie nie wróci Oskara...
(Ula) - Nie tak dramatycznie. Zróbmy to dyplomatycznie. Nie bądźmy ja oni. Pójdziemy i dowiemy się, czego chcą. W razie komplikacji, Osa nam pomoże. Wierzę w to.
(Mathias) - Jeśli znów nas złapią?
(Ula) - Liczmy, że naszym się uda, mimo tego. Pierw rozmowa, nie zaczynajmy tego ołowiem. Nikt przecież nie musi ginąć.
(Mathias) - scena w mieszkaniu Norika - głos Norika - Moglibyśmy zawrzeć układ. Nikt nie musi ginąć....
(Mariusz) - Nie zamierzam zawierać z nimi układu. Chcemy tylko Klaudii. Jesteśmy jej to winni. Choć była z Safe Zone, to też jest związana z nami. Z własnego wyboru uciekła z nami. Zrobimy to, spróbujemy bez zabijania. Zaufam ci.
(Ula) - Nie pożałujesz. Nie każdy problem rozwiążesz strzałem.
(Mathias) - Nikt nie musi ginąć. Nie czekajmy na zaproszenie, złóżmy im wizytę.
(Mariusz) - Czekałem, aż to powiesz. Broń miejcie w pogotowiu. Żadnych gwałtownych ruchów, chcemy Klaudię żywą. W razie czego, wypatrujcie Osy i pozostałych. Chodźmy więc. Złóżmy naszym starym znajomym czysto przyjacielską wizytę.
Normalnym krokiem podeszli bliżej ruin. Na miejscu stało dwóch widzianych ludzi wcześniej. Doszły jeszcze dwie kolejne osoby, uzbrojone. Wszyscy rozpoznali wśród czwórki, Sebastiana i Kubę, którzy wcześniej pozwolili uciec grupie. Mariusz wyszedł pierwszy, za nim Mathias, reszta pozostała w ukryciu.
(Sebastian) - Spodziewałem się...
(Mariusz) - Więc to wy przeżyliście. Podobno trafiła tu Klaudia, prawda?
(Kuba) - Może tak, może nie. Nie powinno Cię tu być.
(Marcin) - Ktoś z nich zabił Milenę. Mam też porachunki, zanim przejdziemy do wymiany.
(Mathias) - Jaka wymiana?
(Marcin) - Życie Klaudii za życie kogoś z was.
(Sebastian) - Ziom, odpuść. To ci jej nie zwróci.
(Mathias) - Milena nie zginęła przez nikogo z nas. To wasz przywódca zostawił ją na śmierć. Byłeś tam, ty też. Widzieliście hak było.
(Kuba) - Cicho...
(Marcin) - Co mnie obchodzi to. Ktoś strzelił pierwszy. Kto?
(Mateusz) - wyszedł z ukrycia - Cieszę się, że was tu widzę. Mariusz, jak ręka? Boli? Ból identyczny, jak popełnione przestępstwo.
(Mariusz) - Gnoju! - próbował zaatakować
(Paulina) - przytrzymała go - Nie... Nie stawaj się taki jak on.
(Mateusz) - Ironia losu, że tu jesteś.
(Paulina) - Nie wiem, o czym mówisz.
(Mariusz) - Była tu Klaudia. Musicie nam ją oddać.
(Adam) - Była częścią Safe Zone i pozostanie. Skoro od was uciekła, wróciła do tych, którzy byli dla niej lepsi.
(Ula) - Uciekła ze strachu. Nie wiecie przez co przechodziliśmy.
(Mateusz) - Oferta nadal aktualna. Życie Klaudii za Życie jednego z was. Jeśli gdzieś jest ta osoba, niech się pokaże i zakończmy to jak normalni ludzie.
(Mathias) - Normalni ludzie? Odciąłeś człowiekowi rękę na żywca...
(Mateusz) - Adam, przyprowadź ją. Może wrócimy do tego, co było. Połączymy się w jeden wielki obóz i zbudujemy Safe Zone od nowa.
(Mariusz) - Nie ma takiej opcji.
(Adam) - Gotowe.
(Paulina) - Klaudia! - przytuliła
(Marcin) - odepchnął Paulinę - Dość czułości. Gdzie jest ten skurwiel, co zajebał moją laskę?!
(Mathias) - Nie żyje...
(Marcin) - Gad... Umiał zastrzelić kogoś, a potem nie umiał dożyć spotkania ze swoim katem. Gdzie to się stało?
(Mathias) - Niedługo po ucieczce. Dopadli go sztywni, dzień później.
(Mateusz) - Czyżby? Wiem, że kłamiesz. Jaka jest prawda? Jeśli ktoś jest w ukryciu, niech się ujawni! - krzyknął
(Adam) - Wiki, Karolina. No proszę, wy też tutaj.
(Mateusz) - To nie są wszyscy. Gdzie ten wygadany, jak mu było, Osa? Ta lalusia w moro, Iza? Ten cwaniak, Tomek?
(Mariusz) - Powiedział ci, Osy z nami nie ma.
(Adam) - To może ktoś z was zapłaci za niego cenę wypuszczenia Klaudii.
(Mathias) - Możecie zastrzelić mnie...
(Mariusz) - Jeśli ktoś ma zginąć, to ja. Najmniej mam już do stracenia.
(Paulina) - Mariusz, kochanie....
(Mariusz) - odwrócił się - Wszystko będzie dobrze. Zamknij oczy, nie powinnaś na to patrzeć.
(Paulina) - Chcę patrzeć. Kocham Cię...
(Mateusz) - Dobra decyzja. Choć życie ma poczucie humoru, że skończę z tobą ja, twój największy wróg.
(Mariusz) - Paulina, zamknij oczy!
(Paulina) - Nie!
(Mateusz) - przyłożył pistolet do głowy Mariusza - Szkoda, że nie postąpiłeś inaczej. Poświęcasz się za dupka, który zapewne was opuścił. Zwiał przy najbliższej okazji.
(Mathias) - Skurwiel...
(Adam) - Ty, bacz na słowa. Słowo na Boga, że Cię rozwalę!
(Klaudia) - ...
(Mateusz) - Jakie słowo by opisywało to chwilę? Sprawiedliwość? Sąd boży? Harmonia, tak to jest dobre słowo. Ostatnie słowo skazańcu, zanim staniesz się częścią ziemi?
(Mariusz) - Niczego w życiu nie żałuje...
(Mateusz) - Na serio, niczego? A gdzie Przemek i Daniel? Nie żyją, mam rację? Zabiliście ich. Zgrywasz bohatera, bo myślisz, że się wywiniesz, ale tu się kończy twoja przygoda...
(Mathias) - zauważył blask lunety z oddali - Bingo... - uświadomił Ulę
(Ula) - Zdążyli...
(Mathias) - szeptem - Czemu nie strzela...
(Adam) - Co tam szepczecie?
(Mateusz) - Zostaw Mathiasa, nie on jest winny. Winny stoi tutaj. A jego życie jest w moich rękach. Czas to skończyć - odbezpieczył broń - Żegnaj. Wiedz, że zawsze byłeś mi bra... -  odgłos strzału - Jebany... - padł na ziemię
(Adam) - Kuba, pomóż mu! Seba, ze wzgórza! Zobaczył nas, za osłonę! - ukrył się
(Mathias) - pociągnął Mariusza w stronę krzaków - Osa, gdyby sekunda w tył... - dyszy
(Sebastian) - Co jest. Gdzie tamci?!
(Marcin) - Klaudii też nie ma, kurwa. Co robimy?
(Adam) - spojrzał w stronę lasu - Uciekają. Nie możemy ich zgubić, za mną!
(Marcin) - A co z Kubą?
(Adam) - Poradzi sobie. Seba, Marcin. Biegiem! - opuścili ruiny
(Mathias) - odetchnął - Cholera... Jasny gwint...
(Klaudia) - przytuliła się do Mathiasa - Żyjemy. Bóg nas ocalił....
(Mathias) - wstał - Bóg z dobrą strzelbą.
(Klaudia) - Co?
(Mariusz) - Już myślałem, że obudzę się po drugiej stronie. Sukinkot Osa, widziałeś gdzie pobiegli?
(Mathias) - Za nimi. W stronę lasu. Może powinniśmy...
(Ula) - Poradzą sobie. Nie zapędzajmy się w las. Możliwe, że ich zgubili, a jak my się na nich natchniemy, dokończą przedstawienie z nami. Uratował nas. Chodźmy dalej. Nie zostało do Gdańska daleko.
(Mariusz) - Dołączą do nas. Wiedzą w jakim kierunku idziemy. Nic im nie będzie.
(Klaudia) - Jest was więcej?
(Wiktoria) - Sporo się zmieniło od czasu, kiedy zniknęłaś nam z oczu.
(Klaudia) - Wiem, że to spóźnione, ale przepraszam za rękę....
(Mathias) - Gdzie podziewałaś się przez te miesiące? Sądziliśmy, że nie żyjesz.
(Klaudia) - Sama bym nie dała rady. Przez pierwsze dni błądziłam i korzystałam z zapasów, które miałam. Starczyły tylko na tydzień, później plecak był pusty.
(Mariusz) - Uciekłaś w stronę lasu, później nie widzieliśmy Cię. Gdzie się podziewałaś?
(Klaudia) - Trafiłam ślepo chyba do Włocławka, ale już tam te stwory były. Schowałam się w pierwszym otwartym domu. Tam spotkałam ją, chyba też uciekała przed czymś. Nie poznałam jej imienia, bo nie potrzebne nam to było do komunikacji. Miała wypchany plecak, była na wszystko przygotowana. Pomogła mi. Rozstałyśmy się przy Bydgoszczy, ona poszła w swoją stronę, ja poszłam w swoją. Szczerze, chciałam was znaleźć. Zapamiętałam w jakim kierunku mieliście iść. Sądziłam, że was spotkam po drodze, spotkałam ich... Boże, dzięki, że znów jesteśmy razem...
(Mathias) - Wracając do dziewczyny, jak wyglądała?
(Klaudia) - Różowa koszulka, zielona bluza i czapka z daszkiem... Trochę podobna do twojej, tylko niebieska.
(Ula) - Mathias... Nie nastawiaj się.
(Mathias) - Kurwa... Może to ona...
(Klaudia) - Tydzień temu się minęłyśmy, nie wiem gdzie jest teraz.
(Mariusz)  - Cóż, każdy zmierza do Gdańska. Nie gwarantuję, że to ona, Mathias. Nie nastawiaj się, że to ona.
(Mathias) - Myślę co będzie, jak Iza się dowie, że... Natalia może żyje.
(Ula) - Dotrzyjmy pierw do tego cholernego Gdańska. Zima robi się coraz mocniejsza, a ten śnieg gra mi na nerwach.
(Mathias) - Macie jeszcze komórki?
(Mariusz) - Przez 4 miesiące nie ładowaliśmy. Myślisz, że najlepsza komórka trzyma tyle? Teraz nadają się na złom lub podpałkę.
(Paulina) - wyjęła komórkę - Ja pozbędę się tego teraz...
(Mariusz) - chwycił za rękę - Nie. Nie pozbywajmy się przeszłości. Liczmy poza tym, że Osie się udało. Ma skurwiel charakter, przydała się luneta, którą znalazłem na strychu.
(Ula) - Sekunda później i byśmy z tobą nie gadali. Serio chciałeś się poświęcić?
(Mariusz) - Przez chronienie ludzi, człowiek robi różne rzeczy. Jemu chodziło o mnie.
(Paulina) - Chodziło mu o Osę, a ty wstawiłeś się zamiast niego.
(Mariusz) - Bywa tępakiem, wybacz Ula...
(Ula) - Nie ma sprawy.
(Mariusz) - ...Ale jest człowiekiem i popełnia błędy. Wiem, że nie zawsze się zgadzaliśmy, ale pomógł mi we Włocławku, choć mógł zostawić.
(Mathias) - Myślę, że to dzięki Uli.
(Ula) - Więc powinnam ci dwukrotnie podziękować - pocałowała w policzek
(Mathias) - Iza się obrazi... No i... Fuck...
(Wiktoria) - Pewnie będziesz tęsknił. Ona ma coś do ciebie, ty do niej... A teraz dopiero w Gdańsku się wszyscy spotkamy.
(Mathias) - Nie mówcie tego jej, ale chyba też ją kocham...
(Paulina) - Boisz się jej to powiedzieć szczerze?
(Mathias) - Próbowałem, ale średnio wychodziło. Do tego te 4 miesiące w jednym domu. Sądzę, że na nowo się zakochałem... Jeśli Natalia żyje, jak ja jej to powiem.
(Mariusz) - Są szansę, że ją spotkamy, o ile nie dała się zimie. W tym ubraniu czuję chłód, a jeszcze bez tej kurtki, poczułbym jeszcze bardziej.
(Mathias) - Ten śnieg zupełnie nas ogranicza. Małą widoczność...
(Wiktoria) - Ściemnia się. Może powinniśmy zawrócić? Grudziądz jest blisko.
(Mariusz) - Żadnych cofek. Idziemy do przodu. Znam dobre miejsce na postój, ale to już w Pomorskiem. Coraz bliżej celu, zobaczycie jeszcze wieżę kościoła Mariackiego.
(Mathias) - Byłem w Gdańsku, dwa lata temu. Myślisz, że kościół to dobre miejsce?
(Mariusz) - Skoro obóz obejmuje cały Gdańsk. Mnie wszystko jedno gdzie będę spał, byle było bezpiecznie. Po tych miesiącach nieustającego bólu, należy się nam wszystkim dłuższy odpoczynek. Szansa, że znajdziemy kogoś z rodziny. Mathias, dziadkowie i wujostwo, tak? Chętnie ich poznam, jeśli tam będą.
(Ula) - Zakręciło mi się w oku. Oby Emilka tam była. Tęsknie za nią...
(Mathias) - Cokolwiek nas spotka, cieszę się, że jestem tu z wami. Gdyby nie Osa, nadal siedziałbym w Płocku, lub co gorsza miałbym kulę w głowie.
(Mariusz) - Miałeś szczęście, jak my wszyscy. Mogłeś zginąć, a żyjesz. Ja mogłem stracić całą rękę, a straciłem kawałek. Osa mógł zostać zabity przeze mnie, a oszczędziłem mu tego. Widzisz, wszędzie szczęście. Tylko trzeba to dostrzec.
(Karolina) - Słabo mi... - zwolniła tempo
(Mariusz) - Jeszcze około 2km i miniemy kujawskie. Dasz radę.
(Karolina) - Pomóżcie... - upadła na ziemię
(Wiktoria) - Cholera. Cukier, macie cukier?
(Paulina) - Ma cukrzyce?
(Wiktoria) - Tak, ale dotąd nie objawiała się tak. Potrzeba choć odrobiny czegoś...
(Mariusz) - Co może być słodkiego... - spojrzał na swoje spodnie
(Wiktoria) - Nie myśl nawet o tym.
(Mariusz) - Że co? Nie... Nie o tym myślałem...
(Ula) - Mam tylko wodę, ale z gazem...
(Wiktoria) - Kurwa... Muszę to zrobić po swojemu, dajcie mi nóż!
(Mariusz) - Samobójstwo ni pomoże...
(Wiktoria) - Próbuję ją ratować... Daj mi ten cholerny nóż...
(Ula) - wyjęła nóż - Mam nadzieję, że wiesz co robisz - podała
(Wiktoria) - Oczywiście - lekko pocięła lewą rękę - Kurwa... Jeszcze kawałek...
(Paulina) - Ochydne...
(Wiktoria) - Jakoś jak byłaś wysmarowana flakami, to nie krytykowałaś. Daj mi się skupić - pociągnęła delikatnie głębiej nóż - Kurwa... - oddała nóż Uli
(Ula) - Dzięki, że tak to zaplamiłaś... Co ty chcesz zrobić?
(Wiktoria) - Przyłożyła ranę do ust Karoliny - Ssij Karola, nie poddawaj się. Nie w tej chwili!
(Ula) - No tak, krew ma pewne właściwości. Daje życie, czasem to sprawka grupy, czasem ma słodki smak jak oranżada... Racja, nie pomyślałam.
(Wiktoria) - Nie chciałam tego robić, ale... To wyższa konieczność.
(Karolina) - zaczęła lizać ranę
(Wiktoria) - odczuwała ból - To nic. Tylko nie umieraj.
(Mathias) - To pomoże?
(Karolina) - Wiki... - odetchnęła
(Wiktoria) - Odzyskała świadomość. Jest postęp, teraz powinna odpocząć, a nie iść dalej w ten mróz.
(Mariusz) - Nie możemy się cofać...
(Ula) - Zgadzam się. Wiem, że jest kiepsko z nią, ale powrót to tyle drogi, co przeszlibyśmy do przodu.
(Mathias) - Chodźmy.
(Wiktoria) - Odpuśćcie wszyscy! Nigdzie nie idę, odpoczywamy teraz! Tutaj!
(Mariusz) - Nie... Przykro mi, ale wybieraj. Idziesz lub zostajesz.
(Ula) - Serio?
(Mariusz) - To na poważnie. Nie możemy się ociągać. Ruszamy z tobą lub bez ciebie. Znasz kierunek, resztę pozostawiam tobie. Chodźmy.
(Wiktoria) - Przykro mi, ale musze być przy niej. Byłam z nią od początku. Mathias, bądź rozsądny, chociaż ty mnie nie zostawiaj... Spójrz na nią, sama sobie z nią nie poradzę. Przystaniemy na waszą decyzję, ale musisz mi pomóc. Wezmę ją pod lewe ramię, ty prawe.
(Mathias) - Zgoda - pomógł Karolinie
(Wiktoria) - Dzięki...
(Mariusz) - Mathias... Domorosły samarytanin. Nie każdemu da się pomóc.
(Mathias) - Zamknij się. Póki chodzę, nie zrezygnuję z niczego.
(Karolina) - kaszle - Dzięki...
(Wiktoria) - Karola, nic nie mów. Niedługo odpoczniemy. Wszystko będzie dobrze.

Offline

 

#2 2014-08-12 02:54:44

Matus951

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-20
Posty: 150
Punktów :   

Re: Rozdział 6 - Zbrodnia i kara

Zajęło pół godziny, aż część grupy minęła województwo kujawskie i trafiła na pomorskie. Trafili na lepszą porę, śnieg lekko zmniejszył swoją częstotliwość.  Karolinie się nie polepszało, ale mieli szczęście natrafiając na małą wioskę po drodze. Zatrzymali się tam, by wszyscy zebrali siły, licząc na to, że Osa z resztą też się pojawi. Chmury zrobiły się szare, a niebo zupełnie ciemne. Mathias przyparł do drzwi krzesło i domknął wszystkie otwarte okna. Póki co mieli bezpieczny nocleg, lecz nie każdy był rozluźniony, Wiktoria nie była. Cały czas myślała o przyjaciółce. Była wdzięczna Mathiasowi, że jako jedyny, pomógł jej, gdy potrzebowała pomocy. Wiktoria zabrała Karolinę na piętro, reszta została na dole.
(Mariusz) - Mathias, wiesz jak to wygląda. Powiedz mi, mamy jakieś jedzenie? Jest na wyczerpaniu, dla wszystkich nie starczy. Woda nie postawi ją na nogi.
(Mathias) - Źle z nią. Nigdy nie byłem chory na to, ale wiem jak to jest. Mam swoje leki, których nigdy nie musiał użyć. Może jej pomogą?
(Mariusz) - Na chwilę. Potem znów będzie taka sama sytuacja. Nie jest ugryziona, ma wszystko na miejscu, ale... Wiesz jak to wygląda...
(Ula) - Nie mamy niczego, co pomogłoby jej na dłużej. Jeśli weźmiemy ją ze sobą, ona umrze. Lepiej, że gdzieś tam, niż tutaj?
(Klaudia) - Może niech zaryzykuje. Mathias, może jej się uda.
(Ula) - Cukrzycy się nie pozbędzie. Zawsze będzie potrzebować czegoś słodkiego...
(Mathias) - Nie zabije jej, musi być inne wyjście.
(Mariusz) - Nie ma innego, dobrze o tym wiesz. Wiktoria też to wie, a dalej ciągnie jej cierpienia. Musi się ogarnąć.
(Paulina) - Jesteś jakiś inny. Zaczynasz działać jak Osa.
(Mariusz) - Akurat on by zrobił to co ja. Zagrożenia trzeba eliminować. Jeśli Karolina pójdzie z nami, będziemy mieli kłopot, jak coś się stanie po drodze.
(Mathias) - Pójdę z nią pogadać... - poszedł na górę
(Karolina) - Już mi lepiej...
(Wiktoria) - Mathias, on mi pomógł Cię nieść...
(Karolina) - Słyszałam, że jako jedyny się postawiłeś - kaszle - Dzięki. Wiki mi pomogła, wiesz?  Macie coś, cukierek lub batona? Muszę coś zjeść, inaczej tamto wróci.
(Mathias) - Nie mamy niczego takiego... Zapasy z Bydgoszczy się kończą, obecne nie starczają dla nas wszystkich.
(Wiktoria) - Co chcesz przez to powiedzieć?
(Mathias) - Drużyna jest podzielona. Część myśli, że Karolina będzie problemem. Chcą przekonać Cię, byś pozwoliła jej odejść, Wiki.
(Karolina) - Hej, jestem tutaj. Jeszcze nie umieram - kaszle - Wiem co mi jest, ale nie umrę...
(Wiktoria) - płacze - Wszyscy wiemy, że kłamiesz... Nie mamy niczego pomocnego... Przepraszam... Nawet jak zjesz coś normalnego, nic to nie zmieni... Przepraszam...
(Karolina) - Rozumiem, chcecie się mnie pozbyć...
(Wiktoria) - Nie chcę byś odeszła... Co ja mogę...
(Mathias) - Ile zostało czasu zanim znów będzie miała atak?
(Wiktoria) - Pół godziny, może godzina...
(Mathias) - Znasz ją najlepiej. Pożegnaj się z nią i... Później przyjdziemy do was... - odszedł
(Paulina) - Po prostu się nie zgadzam. Nie możemy zabić dziewczyny...
(Mariusz) - Jesteś, no i jak? Powiedziałeś jej?
(Mathias) - Wygląda na to, że wiedziała co nastąpi. Jest przygotowana. Zostawiłem ją z nią... Obiecałem, że wszyscy przyjdziemy, gdy nadejdzie pora.
(Ula) - To najlepsze wyjście. Ona ze swoją chorobą nie przetrwa długo. Trzeba by było się nią ciągle opiekować. Lubiłam ją na serio, ale nie uda jej się...
(Mathias) - Też jem chory...
(Ula) - Jednak ty nie wymagasz opieki i podawania ci słodzików... Przepraszam...
(Mathias) - Czemu mówisz o Karolinie w czasie przeszłym? Jeszcze ona żyje...
(Mariusz) - Mathias, starczy. Mamy wiele kłopotów na głowie, nie dokładaj nowych...
(Ula) - Wybacz, tak mi się powiedziało.  Musimy zdecydować teraz, co zrobić. Nie mam ochoty siedzieć tutaj całą godzinę. Chciałabym zaczerpnąć powietrza.
(Mariusz) - Na zewnątrz nie jest bezpiecznie.
(Ula) - Jeśli nic się nie zrobi, za godzinę tutaj w środku będzie niebezpiecznie.
(Mathias) - Pójdę z tobą.
(Ula) - uśmiechnęła się - Dzięki - wyszła
(Mariusz) - Jak zobaczysz hordę, daj znać.
(Mathias) - Pewnie - wyszedł
(Ula) - Jakoś dziwna atmosfera jest tam w środku.
(Mathias) - Jest mowa o zabiciu jednej z nas. Nie dziwię się.
(Ula) - Możesz mnie nazywać jak chcesz, ale teraz to martwię się o tamtych. Może uciekli, a jak nie? Znowu historia zatoczy koło, znowu trafią do Safe Zone...
(Mathias) - usłyszał echo strzału - Słyszałaś?
(Ula) - To nie było w okolicy, dziwny dźwięk. Możliwe, że kilometr lub dwa stąd. Myślisz, że to Osa?
(Mathias) - W tej chwili niczego nie jestem pewny.
(Ula) - Liczyłam, że pewnego dnia nie zaznam tęsknoty, a jednak. Tęsknie strasznie za tym tłumokiem...
(Mathias) - Też bym chciał, aby Iza tu była.
Po strzale z oddali zapadła cisza, która trwała przez chwilę. Mathias z Ulą trochę się oddalili od domu. Rozmawiali tak z pięć minut, kiedy usłyszeli w okolicy odgłosy trupów. Próbowali się cofnąć, zauważyli z tyłu, że zostali otoczeni. Szwendacze schodziły się ze wszystkich stron. Mathias miał tylko snajperkę, Ule miała tylko nóż. Z tym osprzętem nie mieli szans ze stadem, w takiej ilości. Domyślali się, że stado zostało zwabione przez strzał, tylko z niewiadomej przyczyny, trupy zjawiły się w tym miejscu. Ula chwyciła Mathiasa za rękę, myślała o Osie, oboje myśleli, że to koniec, a Mathias nie chciał strzelać, by nie przyciągnąć więcej zombie.
(Ula) - Czy to koniec?
(Mathias) - Żywcem nas nie wezmą...
(Ula) - Nie chcę być ugryziona...
(Mathias) - Uwierz mi, ja też nie chcę... Kurwa... - uderzył trupa z kolby
(Ula) - dźgnęła trupa w głowę nożem
(Mathias) - Dobry system, ale nie mamy czasu... Patrz, kolejny... Zapędziliśmy się w pułapkę... Cokolwiek między nami było różne, wybacz...
(Ula) - Też byłam czasami oschła...
Nagle Mathias z Ulą usłyszeli kolejne strzały, było całkiem głośne. To niestety nie był Osa z resztą. To zupełnie inne osoby, parę osób używało karabinów ak47, jeden miał snajperkę, reszta broń białą. Widzieli ową dwójkę wcześniej i zdecydowali się pomóc, wybijając stado. Chęć pomocy miała wadę,  taki hałas może przyciągnąć więcej trupów, a pobyt grupy by się w tym miejscu przedłużył. Strzelanina trwała parę minut, zanim obcy wyrżnęli w pień okoliczne zombie. Po wszystkim podeszli do Mathiasa i Uli. Obcych było dziewięciu. Mathias spojrzał jednemu z nich w oczy, nie zauważył nic szczególnego, ale czuł, że obcy chcą czegoś więcej od nich niż zwykła wdzięczność. Dodatkowo obcych było więcej, więc nowi mieli przewagę liczebną, toteż trzeba było postępować bardzo ostrożnie. Ósemka została na miejscach, jeden podszedł do Mathiasa, zdjął kaptur z głowy i wyciągnął ku niemu dłoń. Mathias niewzruszony nie przyjął dobrze przywitania. Oczekiwał, że któraś ze stron odpowie pierwsza. Nikt nic nie mówił, dopóki chłopak stojący przed Mathiasem, nie zaczął pierwszy. Spróbował ponownie, wyciągnął dłoń i czekał na reakcje Mathiasa.
(Dima) - Privet. Ya Dima, a eta maya druzya.
(Ula) - Ruski...
(Mathias) - Menya zavod Mathias. Kto vy?
(Dima) - zaśmiał się - A shto teper dumaesh. My prostye pacany, kotorye hotyat perezhit. Tak kak vy...
(Mathias) - Znaete polskiy yazyk?
(Dima) - Ni huya.
(Andrej) - Dima, shto proishodit zdes?
(Dima) - Vse v poryadke. Bud spokoen. Mathias, znaesh russkiy. Ty mozhesh byt dlya menya kak brat. Otkuda znaesh etu devushku?
(Mathias) - Skazhi im, shtoby opustili oruzhe.
(Wlad) - Ne imeesh prava, shtoby nam shto to prikazyvat.
(Ula) - Nic nie rozumiem...
(Alona) - Hey, devochka. Kak tvoe nazvanne? 
(Mathias) - Pyta się, jak ci na imię.
(Ula) - Ja... Nazywam się Ula...
(Alona) - Ula? Horosho vstretit tebya. Alona - wyciągnęła rękę
(Ula) - uścisnęła
(Dima) - Otkuda vy prishli? My ishem mesta na lager. Vy sami tut? Kak to vam pomoch?
(Mathias) - Nas bylo mnogo, no shto to proizoshlo i...  Potom my razdelilis. My zastryali doma poblizosti otsyuda.
(Alona) - Tozhe my poteryali neskolko lyudey. Ponimaem vas.
(Dima) - Mozhno byt c vami. Wy w obshem, nie imeete vyhoda. My ne hoteli nichevo vozmozhnovo ot vas. My hotim tolko byt w gruppe. Eta pomogaet. Ne znaete. U Polshi yakoby bolshoy lager pri more. Poetomu imenno my prishli zdes.
(Mathias) - Nuzhnaya pomoch, spasiba. Proydem.
(Ula) - Co ty zrobiłeś? Pozwoliłeś im iść? Co powie Mariusz?
(Mathias) - Nie róbmy sobie nowych problemów. Ktoś z was tak mówił. To zamierzam. Gdyby chcieli nas zabić, zrobiliby to przy pierwszym spotkaniu. Może nie każdy rozumie Rosjan, ale ja jestem żywym dowodem, że da się z nimi dogadać.
(Ula) - Ta Alona, nie podoba mi się.
(Mathias) - Podała ci rękę. Nikt nie chce wojny, skoro podaję rekę.
(Wlad) - Chyo tam govorite? My nadlezhit znat eta?
(Mathias) - Nichevo.
(Dima) - Menya uzhe znaesh. Andreya, Wlyada i Alone tozhe uznali. My boryby nie hoteli. Probovali my pomiritsya, prezhde shto to yesho uhudshitsya.
(Mihaił) - Ya Miha. Dima eto brat. Prostite slishkom shto to bylo ranshe. Vy uverenno perepugalis, no my  voodushevili na mertvyh ranshe. Nuzhnost shtoby ih ubit nada.
(Aleksej) - Aleksey menya zavod. Mathias, poslushay. Dima i Miha nashli menya mesyac nazad. Mertvyce  nashli menya pod stene, ya mog byc uzhe mertvyy.  Oni spasli mne, ot toy ya c nimi. Kto ugodno iz nas perezhil slomlene, kak bylo tozhe c toboy?
(Dima) - Obrashay wnimane na etih tretih pacanov. Seroga nespakoen, byla c nami yevo sestra. Zombi yeyo podbezhali. Pozhrali yeyo kogda on videl. Nada byt spakoynym. Viktor i Nikita, eta yevo druzya. Hoteli ubit menya, kak mne pervyy raz zametili. Viktor huy, tolko umeet strelyat c dragunova. Nikita eto nash medik. Kogda naydem kakie to medikamenty, my yemu daem. Ne wynuzhdennyy, shtob ty mog otwetit vopros Alekseya, tvoy vybor. Nu da. Kto iz nas kogo to ne poteryal, kazhdyy chelovek. Prishli my prosto na Polshu, shtoby izmenit nashu zhizn. Mozhet vas bog nam soslal tut.
(Mathias) - My uzhe tut. Eto dom. Mozhete podozhdat slishkom dveri? Ya i Ula imeem nuzhnost, shtoby pogovorit c nashimi drugami. Podozhdate zdes seychas - wszedł
(Ula) - Niczego nie zrozumiałam, ale przynajmniej ty jakoś się dogadałeś... Nie wiem, co by było, gdybyś nie znał języka...
(Mathias) - Może Bóg im mnie zesłał.
(Mariusz) - Do chuja, co się stało? Słyszałem strzały. Słyszałem stado.
(Ula) - Jak widzisz żyjemy.
(Mariusz) - Co się stało?
(Mathias) - Stado nas okrążyło, byliśmy skończeni, aż do momentu, kiedy ktoś nam pomógł.
(Mariusz) - Kto?
(Ula) - Czekają za drzwiami...
(Mathias) - Co z Karoliną? Czemu macie takie miny?
(Wiktoria) - Pogorszyło się jej. Myślę, że nadszedł czas, powinniśmy do niej pójść.
(Mariusz) - Mathias, zdecyduj.
(Mathias) - Uratowali nam życie. Powinniśmy ich wpuścić. Tylko oni chcą do nas dołączyć.
(Klaudia) - Im więcej, tym lepiej.
(Mariusz) - Para rąk się przyda, dobra... Wpuść ich.
(Mathias) - Eta vremya, seychas prihodit - otworzył drzwi
(Dima) - Bolshoe spasiba. Vy tak soglashaetes?
(Mariusz) - Co on pierdoli?
(Mathias) - Potrzebują pomocy, tak jak my.
(Mariusz) - Nie mam nic do nich, ale ochujałeś? I tak się z nimi nie dogadamy.
(Mathias) - Ja się dogadam.
(Alona) - Shto on skazal?
(Mariusz) - Dość. Mamy umierającą koleżankę na górze. Pozwolicie się z nią pożegnać?
(Mihaił) - Mathias, shto on skazal seychas?
(Mathias) - Imeem cheloveka... Devushka, umeraet seychas. Hotim k ney.
(Dima) - Ona ukusana? Skazhi nam.
(Mathias) Net, trudno skazat shto yey est...
(Seroga) - Tishenne... Dima, poslushay, etoy golos... blyat...
(Wiktoria) - Im nie pozwolę się do niej zbliżyć...
(Mariusz) - Nie mamy czasu... - próbował iść na górę
(Dima) - Stoy... - zablokował drogę
(Mariusz) - Odpuść...
(Dima) - Net, my ostatsya tut.
(Mathias) - Ostatsya? My hotim...
(Dima) - Mathias, konec filma... My skazhem vam, shtoby vse lyudi proydem kak gruppa, net kak vragi. Poslushay menya. Nikto nie poydet, pusc Bog prostit menya, mozhe ya nie znayu, shto ya delayu. Tolko my hotim pomoch, vam vsem...
(Wiktoria) - Nie...
(Klaudia) - Zamieniła się...
(Seroga) - Mozhno uslyshat eta. Mertvec tut. Nada yevo ubit... Prosti... Eta devushka...
(Wiktoria) - Nie zabijajcie jej...
(Mariusz) - Jest już martwa. To już nie jest ona...
(Mathias) - Zróbcie coś... - zombie Karolina spełzała po schodach
(Dima) - Viktor, davay...
(Viktor) - wycelował w głowę zombie - Gotov. Tolko zhdu na prikaz.
(Wiktoria) - Nie rób tego... Mathias, powiedz coś im!
(Mathias) - Sdelay eta...
(Viktor) - strzelił - Prosto v golovu. Hey, prosti menya... - próbował dotknąć Wiktorii
(Wiktoria) - spojrzała na ciało - Karola... Czemu mnie przy tobie nie było... Nie zdążyłam się nawet z tobą pożegnać... NIE! - zaczęła płakać - NIEEEEEEEE! - krzyczała głośno
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POSTACIE, KTÓRE WYSTĄPIŁY W TYM ROZDZIALE :
- Mathias N
- Mateusz C
- Iza K
- Tomek S
- Ula G
- Wiktoria B
- Paulina M
- Mariusz W
- Karolina J
- Marzena S
- Monika S
- Maks G
- Alona F
- Andrej I
- Dima B
- Mihaił B
- Nikita Z
- Seroga G
- Viktor M
- Wlad T
- Aleksej P
- Daniel H
- Gustaw D
- Przemek R
- Adam C
- Klaudia L
- Marcin B
- Sebastian S
- Mateusz K
- Kuba Z

Zapraszam do dołączenia do grupy na facebooku : https://www.facebook.com/groups/560968130716467 <<<
Oficjalny fan page: https://www.facebook.com/apokalipsa.zombie.w.polsce <<<

Offline

 
Copyright © 2016 Just Survive Somehow. All rights reserved.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.pozyczki-kredyty-forum.pun.pl www.girlsgames.pun.pl www.przelecz.pun.pl www.wol.pun.pl www.final-fantasy-fan.pun.pl