#1 2014-05-07 00:32:40

 Matus95

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 217
Punktów :   

Rozdział 2- W imię wyższych racji

Osa zaczął się przebudzać, dopiero się zorientował, że jego brat zginął, a to wszystko to była ponura rzeczywistość. W pobliżu fundacji do niego dotarło, co się właściwie stało wcześniej. Co czuł wcześniej złość, teraz czuł niedowierzanie i zaczął wątpić w wyprawę Mathiasa. Gdy mógł normalnie chodzić, o własnych nogach szedł dalej z grupą, kroczył jednak na końcu, by nie pokazywać swoich słabości, których dopuścił się przed fabryką. Wiedział, że zawiódł przyjaciela. Wiedział, że chciał z chęci zemsty zabić go, by pomścić brata, którego życia w żaden sposób już nie wróci.
(Tomek)- To tutaj?
(Mathias)- Dokładnie, tak samo. Nic się nie zmieniło przez ten czas.
(Tomek)- Co z tym Osą? Można mu ufać? Widziałeś, co chciał zrobić.
(Mathias)- Jakbym go nie znał, bym pewnie się też pytał sam siebie Dlaczego. Jednak, to mój kolega i czy ktoś tego chce lub nie, ufam mu. Wybuchł, bo dowiedział się, że zamordowałem Oskara z zimną krwią.
(Tomek)- Dobrze wiesz, że tak nie było. Nie miałeś wpływu na tego dzieciaka.
(Mathias)- Ależ miałem, choć zostawienie go tam żywego, byłoby dla niego koszmarem. Raz widziałem już kogoś, kto żywcem dał się pożreć. Nie chciałem myśleć o tym już więcej.
(Tomek)- Ale końcem końców i tak spotkałoby go to samo. Jedynie zaoszczędziłeś mu bólu.
(Ula)- Ja pewnie bym nie dała rady. Moja biedna Emilka, jej bym nie mogła tak pomóc...
(Mathias)- Emilia to twoja siostra? Czy ona...
(Ula)- Nie wiem. Gdy to się stało, nie było jej w domu. Mieszkała razem ze mną, to zawsze miałam na nią oko. Musiała uciec. Niech Bóg ją trzyma w opiece. Nigdzie jej nie widziałam. Pod żadną postacią, może to dobry znak.
(Tomek)- Może dokończymy w środku? Mamy towarzystwo! - wskazuje na trupy
(Mathias)- Osa, ty masz sprzęt. Otwórz to... Osa!
Osa miał dziwne głosy w głowie, głosy tych, których znał. Głosy swojej rodziny. To co mówił do niego Mathias, nie było słyszane. Był jakby w transie. Szwendacze były coraz bliżej, a on nie interesował się tym. Gdy po raz kolejny Mathias nie widział reakcji Osy, wyrwał mu jego ostrze z pochwy i sam próbował otworzyć zamek. Sam Osa ciągle stał w jednym miejscu, nie przejmował się zagrożeniem.
(Mathias)- Iza, Ula... Chrońcie moje tyły. Tomek do cholery, zrób coś z Osą.
(Ula)- Robi się!
(Iza)- Osłaniam lewą stronę!
(Tomek)- Osa! Osa idziemy... - chwycił go za ramię - Zaraz nas zeżrą!
(Mathias)- Coś tu jest nie tak... Zamek jest na nowo naprawiony... Jeszcze chwile...
(Iza)- Jeśli podejdą za blisko, użyjemy ognia.
(Ula)- Nie... To przyciągnie ich więcej.
(Tomek)- Nie zostawiasz mi innego wyjścia -przyciągnął Ose do siebie - Jeśli po dobroci nie pójdziesz, zrobimy to tak jak wtedy!
(Iza)- Zaraz się do nas dostaną...
(Mathias)- Ostatnia zapadka, chwila moment... - wyłamał zamek - Dobra, wbijać!
(Tomek)- Poczekajcie na nas... O kurwa... -spojrzał w tył na trupy- Osa, ruszałbyś szybciej tymi nogami... Bez Ulki nie jest tak dobrze...
(Iza)- Szybciej! Uważaj! - szwendacz chwycił Ose za nogę
(Tomek)- Puszczaj go gnoju!
(Iza)- Jeśli się nie pospieszysz, zginiecie oboje!
(Tomek)- Nie zostawię go. Nieważne jaki z niego nawet jest dupek... - kopnął butem w głowę trupa - Idealnie... Idziemy ziomek!
(Iza)- W samą porę - zamknęła drzwi
(Mathias)- Osa, nie zachowuj się jak dziecko z miękkimi nogami. Oskar miał większe jaja niż ty. Poświecił się, byśmy my wydostali się stamtąd. Czy chcesz by źle o tobie myślał?
Osa bez słowa usiadł na krześle. Nie zauważył nawet masy zapasów i plecaków. Mathias dostrzegł to. Myślał, że ktoś tak jak oni znalazł tu schronienie i zamknął się od środka. Termos z herbata nadal był ciepły, więc ktokolwiek tu był, niedawno opuścił to miejsce i zapewnie niebawem wróci.
(Ula)- Spójrzcie na to. Ktoś tu był.
(Mathias)- Są tu zapasy na pre miesięcy. Jeśli ktoś to zostawił, zaraz pewnie wróci.
(Tomek)- Albo wyszedł i nie wróci. Widziałeś, co się dzieje na zewnątrz.
(Mathias)- Nie można wykluczać wszystkiego. Poza tym, te plecaki nie wyglądają na zwykłe. Mają rozszerzone kieszenie, zazwyczaj takie sprzęty miała armia.
(Iza)- Sądzisz, że to mogą być wojskowi?
(Mathias)- Nawet jeśli... Tacy się nie poddają. Na pewno nie tym trupom. Są bardziej sprawni od nas. Raczej ugryźć się by nie dali.
(Ula)- Tomek, co ty robisz - przyłapuje go na przeszukiwaniu plecaka
(Tomek)- Sprawdzam, co tam mają.
(Mathias)- Lepiej nie ruszać ich rzeczy. Nie chcemy robić sobie wrogów.
(Iza)- Może powinniśmy się rozgrzać?  Żeby w Kwietniu było tak chłodno...
(Ula)- Nie zabraliśmy wszystkiego z fabryki, ale mamy parę torebek z herbatą. Tyle zdołaliśmy zabrać z twojego domu. Tomek, skoro jesteś taki chętny, wyjmij ze swojej torby butle z wodą. Piec działa, więc uda nam się zagotować.
(Tomek)- Tak... już się robi.
(Mathias)- Dom...
(Ula)- Uwierz, trzeba brać wszystko, co się da. Rozumiem, że uciekałeś w pośpiechu. Przykro mi z powodu twojej matki. Gdy otworzyliśmy pokój, od razu się rzuciła na nas. Tomek zakończył to... Spojrzała mu w oczy i błysk pistoletu był ostatnia rzeczą, jaką zobaczyła.
(Mathias)- Przynajmniej nie cierpiała.
(Iza)- Usiądźmy, nie rozmawiajmy na stojąco. Tomek, gdzie ta herbata?
(Tomek)- Nie stworze wam jej na zawołanie... Zaczekajcie parę minut - krzyczał z kuchni
(Ula)- Z grubsza historie Mathiasa już znam, a co z wami? Jak się trzymaliście? No wiecie, jak to się zaczęło?
(Iza)- Nie chcę mówić o rodzinie. Nie było ich w domu. Byłam sama. Wiedziałam, gdzie tata trzymał broń, więc zrobiłam z niej użytek. Trochę czasu później, spotkałam na swojej drodze fabryke. Nie wiecie nawet, jaka byłam wyczerpana... Nie musiałam czekać długo, aż kolejni ocaleli się pojawiali. W końcu stworzyłam obóz w fabryce. Niedługo później pojawiliście się wy.
(Ula)- Tomek nie musi mówić nawet, jego historia jest podobna do mojej, bo przez większość czasu podróżowaliśmy razem. Byłeś z Osą dłużej niż my, co się z nim działo?
(Mathias)- Stracił całą rodzinę, teraz stracił brata. Teraz nie ma nikogo bliskiego. Dlatego może nie chce tego ogłaszać publicznie.
(Iza)- Chciał Cię zabić.
(Mathias)- Dlatego, że mi nie wierzył... Pamiętacie kiedy uderzyłem Tomka? Też wtedy nie miałem nad sobą kontroli. Czasem tak jest, że emocje nas przewyższają.
(Iza)- Każdy ma swoją słabość - położyła głowę na ramieniu Mathiasa
(Tomek)- Polewka gotowa. To dla panny Uli. To dla pani komendant Izabeli. Trzymaj Mathias... A to porcja dla Osy.
Gdy wszyscy odebrali herbatę od Tomka, Osa, który był odwrócony do wszystkich tyłem, wstał. Podszedł do stołu, usiadł przy nim i chwycił kubek. Spojrzał na swoich przyjaciół. Wyjął z swojego plecaka chipsy, które zostały mu z ostatniego wypadu do sklepu. Podzielił paczki po równo. Już nie było żadnej do podziału.
Głowa Izy nadal leżała na lewym ramieniu Mathiasa, a Osa położył dłoń na prawym jego ramieniu. Dopił do połowy herbatę i spojrzał ponownie na Mathiasa.
(Osa)- Stary, przykro mi... To nie tak miało być. Po prostu ja nie uwierzyłem w twoje słowa. Myślałem, że załatwiłeś Oskara, bo ci przeszkadzał. Uświadomiłem sobie, że nie byłeś niczemu winien. Robiłeś swoje. Robiłeś to, czego od ciebie on oczekiwał. Wiem, że to spóźnione i nie na miejscu, ale dzięki, że pomogłeś mu odejść...
(Mathias)- Ja choć miałem okazję, nie próbowałem zabić ciebie. Bądźmy kwita.
(Iza)- Mathias ma rację.
(Osa)- Choć ciebie także nie lubiłem od początku, to chciałem byś mi też wybaczyła. Byłem dupkiem, myślącym tylko o sobie, nie myślącym o innych.
(Iza)- Broniłeś swojej grupy, to zrozumiałe, że mi nie ufałeś. Ja też wyczuwałam w tobie sporo niechęci do mnie. Śmierć waszego przyjaciela Łukasza utwierdziła mnie w tym.
Ale teraz jesteśmy społecznością. Musimy się szanować.
(Ula)- Popieram. Nie powinieneś był zachowywać się jak słup soli wcześniej. Wiele ryzykowaliśmy. Tomek wiele zaryzykował.
(Tomek)- Samemu ciężko było ciebie unieść. Pomogłem Ci, choć wiele osób by się spierało, że nie powinienem. Straciłeś brata, ok. Tylko niech to nie wpływa na bezpieczeństwo grupy.
(Osa)- Macie racje wszyscy. Miałem się za kogoś ważnego w tej grupie, a wyszedłem na najgorszego.
(Mathias)- Oskar by nie chciał, byś się zamartwiał o przeszłość. Myślmy o tym, co jest teraz.
Coś zakłóciło rozmowę grupy, boczne drzwi się otworzyły. Do fundacji weszły dwie osoby. Osoby te były w mundurach wojskowych, lecz nie wyglądali na typowych żołnierzy. Jak zobaczyli grupę Mathiasa, wyjęli broń i skierowali na jedną na Izę, drugą na Osę.
(Monika)- Kto wy za jedni?! Co robicie w naszej bazie? - celowała do Izy
(Sandra)- Radzę wam odpowiedzieć na jej pytania - celowała do Osy
(Ula)- Chcemy przeżyć, tak jak wy.
(Monika)- Zawrzyj gębę paniusiu.
(Mathias)- To wy jesteście na obcym terenie.
(Sandra)- Zlikwidować brzydala? - zmieniła cel na Mathiasa
(Monika)- Oświeć nas, bo chyba ty tu jesteś ten mądry.
(Mathias)- Ten budynek należy do mojego ojca. To moja własność.
(Monika)- Od kiedy te kurwy się pojawiły i żrą każdego. to już nie ma prawa własności. To równie twój nowy dom, co nasz. Braliście coś z naszych rzeczy?
(Ula)- Nic nie zginęło...
(Sandra)- Ładnie kurwa... Herbatkę sobie piją, a na zewnątrz ludzie walczą o życie. Skąd wy przyszliście? Jesteście po części ubabrani krwią, czy wy jesteście zdrowi?
(Osa)- Nikt nas nie ugryzł.
(Sandra)- Nie wyglądają na groźnych - odwróciła się w kierunku Moniki
(Monika)- Uważaj - do Sandry, kiedy Osa wyjął pistolet i wycelował w Sandrę
(Sandra)- Dobry masz refleks, dobra macie mnie. Nie chcemy ściągać na siebie uwagi. Czy możemy się pogodzić i usiąść razem przy stole? Nieważne kto jest tu gościem, mamy wspólny cel.
(Mathias)- Cel?
(Sandra)- Każdy idzie na północ, każdy kto potrafi myśleć. Wy też, prawda?
(Mathias)- W stronę Włocławka chcemy iść na początek. Muszę znaleźć pewną osobę.
(Monika)- Więc zmierzamy w podobnym kierunku, lecz my parę kilometrów przed Włocławkiem, mamy zamiar przez zachodnia część województwa, dotrzeć do Gdańska.
(Osa)- Chcecie z nami iść?!
(Sandra)- Przynajmniej do rozwidlenia dróg. Potem każdy pójdzie w swoją stronę. Choć możecie też iść z nami.
(Mathias)- Mamy swój cel, jest na pierwszym miejscu. Jeśli dopełnimy swego, pójdziemy waszym śladem. A co znajduje się w Gdańsku?
(Monika)- Największy ośrodek dla uchodźców. Miejsce daleko od centrum, blisko wody.
(Sandra)- Odkąd uciekłyśmy, jesteśmy razem. Tyle już gadamy, a nie przywitaliśmy się.
Sandra Hofman, młodsza pani sierżant w ochotniczej armii osiedlowej.
(Monika)- podpułkownik Monika Borkowska - wyciągnęła dłoń
(Sandra)- Rozumiemy, że trochę was wystraszyłyśmy. Zrobicie co zechcecie. Kto tutaj z was dowodzi?
(Mathias)- Ja...
(Monika)- Nie wyglądasz na doświadczonego życiem. A uwierz, wojskowy pozna dobrego dowódcę.
(Iza)- Ja uważam, że Mathias dobrze sobie radzi.
(Monika)- Taki słodkie, że aż żałosne. Nie zamierzamy się kłócić. To kiedy zamierzacie się stad ruszyć?
(Osa)- Dopiero co przyszliśmy. Nie wiecie nawet, przez co przeszliśmy.
(Sandra)- Potrafimy sobie wyobrazić. Martwi mnie jedynie, te zaczerwienienie na twojej twarzy. To na pewno nie ugryzienie?
(Ula)- To moja sprawka. Pokłóciliśmy się wcześniej i poniosły mnie nerwy...
(Sandra)- Laska Cię pobiła biedaku? To dlatego jesteś taki słabiak.
(Mathias)- Dość. Jeśli chcecie nas obrażać, możecie spakować swoje rzeczy i się wynosić od razu. Radziliśmy sobie bez was, poradzimy sobie teraz tak samo.
(Monika)- Ktoś tu jest nerwowy. Nie radziłabym czekać w nieskończoność tutaj. Prześpijmy się tutaj parę godzin i wczesnym rankiem wyruszmy. Odkryłam, że te trupy za wczesnego dnia poruszają się w większych odległościach. Przemieszczają się zgodnie z porą dnia. W nocy i w południe się zbierają, a rozchodzą wczesnym rankiem.
(Mathias)- Sporo wiesz o nich.
(Monika)- Bo sporo widziałam. Możemy się poczęstować waszym prowiantem? W ramach przyjaźni?
(Osa)- Nie zostało dużo, ale dopij moją porcję - podał swój kubek
(Sandra)- Ja mam swoją wodę przy sobie, mogę trochę jedzenia?
(Osa)- Jakoś straciłem ochotę na jedzenie, proszę - podał paczkę chipsów
Po wspólnym posiłku, grupa znalazła dogodne miejsce do spania. Rozłożyli się w różnych miejscach. Monika z Sandrą w świetlicy. Osa z Ulą i Tomkiem w głównej sali. Mathias sam ułożył się w kuchni, przy ciepłym piecu i wygodnym dywanie. Po chwili do kuchni weszła Iza, lekko rozsuwając swoją bluzkę do połowy.
(Iza)- Hej...
(Mathias)- Hej...
(Iza)- Mogę tu przenocować? Nie chciałam z innymi, bo nie czuję się z nimi komfortowo.
(Mathias)- Osa na pewno nie pierdzi przez sen.
(Iza)- Wiesz, że nie chodzi o to. Po prostu nie czułabym się tam bezpieczna.
(Mathias)- No dobra, rozłóż się gdzieś tu.
(Iza)- Nie obrazisz się, jak położę się obok ciebie? Dziś mocno wieje.
(Mathias)- Skoro ci to pomoże. Dzięki za pomoc przy osłanianiu mnie. Nie bez powodu wybrałem ciebie.
(Iza)- Doceniłeś mnie po raz kolejny. To ja powinnam dziękować - przytuliła się do niego
(Mathias)- Doceniam wszystko, co dla mnie robisz - spojrzał na nią
(Iza)- Nie żałuję tego, co się stało, wtedy w fabryce. Chciałam tego.
(Mathias)- Nie mam czego żałować. Dzięki temu trochę zapomniałem o świecie wokół nas.
Wiesz, nigdy bym czegoś takiego nie powiedział obcej dziewczynie, ale coś w tobie jest, że co Cię widzę... co zauważam twoją pomoc, czuję się chciany. Dawno tego nie czułem.
(Iza)- Nie przejmuj się. Lepiej się wyśpij. Obudzę Cię, jeśli byś przespał ranek.
(Mathias)- Słuszna uwaga... Sen... Tego mi potrzeba - zamknął oczy
Było około piątej rano, kiedy wszyscy wstali. Praktycznie wszyscy, oprócz Mathiasa i Izy, którzy jeszcze nie wyszli z pomieszczenia. Wbrew słowa Izy, Mathias obudził się szybciej od niej. Ujrzał, że dziewczyna była w niego wtulona i jej lewa noga przeplatała się z nogami Mathiasa. Postanowił obudzić dziewczynę, póki czas. Lekko chwycił ją za szyję i lekko potrząsnął. Otworzyła oczy, a gdy ujrzała bliską mu osobę, z jej oka poleciała łza.
(Iza)- Mathias... -rozmarzyła się - Nie... Zaspałam!
(Mathias)- Pięknie wyglądałaś jak spałaś.
(Iza)- Na co czekasz, wstawaj.
(Mathias)- Leżysz na mnie...
(Iza)- Przepraszam - wstała - Sądzisz, że reszta czeka już na nas?
(Mathias)- Mieliśmy wstać wcześnie rano. Zawaliliśmy.
Wyszli z miejsca spoczynku do głównej sali, gdzie już spakowana grupa czekała na parę spóźnialskich. Osa, jak zobaczył, w jakim stanie jest Iza, pomyślał, że znów wykorzystała Mathiasa. Choć myśli chciał zachować dla siebie, by znów czegoś złego nie powiedzieć. Iza podała plecak Mathiasowi i byli już gotowi niemal do drogi.
(Ula)- Mathias, możesz na chwilę? Dzięki - odeszli na bok - Czy ufasz tym dziewczynom? Może chcą się wkupić w nasze łaski, ale te zachowanie z początku. Były gotowe nas wybić.
(Mathias)- Osa chciał też mnie zabić, a jakoś mu ufamy.
(Ula)- Skory tu mu ufasz, my ufamy też. Tyczy się teraz sprawa z tymi dwiema. Powiedz co o tym sądzisz.
(Mathias)- Widać, że znają się na rzeczy. Możemy ich potrzebować.
(Ula)- A co później? Pójdziemy za nimi? Ten obóz na północy brzmi ciekawie. Jeśli mówią prawdę.
(Mathias)- Możemy mieć do nich dystans - zerknął na dziewczyny - Lecz nie możemy dopuścić, by za bardzo się rządziły. Zróbmy to demokratycznie. Spytajmy grupy, co sądzi. Hej wszyscy - odwrócił się - Urządźmy głosowanie. Nie wszyscy  z nas są pewni swoich decyzji. Tycz się to Moniki i Sandry, powinniśmy zagłosować dla formalności.
(Ula)- Mi się to nie podoba, ale trzymam twoją stronę.
(Osa)- Może się zrewanżuje na nowo, jestem za toba.
(Tomek)- Nie jestem tym zachwycony, ale i tak pewnie zostanę przegłosowany.
(Iza)- Powinniśmy im zaufać, przynajmniej na razie.
(Mathias)- Znamy już opinie, Ula zadowolona? - spytał jej
(Ula)- Nie spodziewałam się niczego więcej.
(Monika)- Skoro już po tym głosowaniu, może ruszmy dupska. Zimni nie śpią.
(Sandra)- Ja na czas wyprawy będę dowodzić. Wiem, gdzie dokładnie iść. Wyjdziemy z tego miasta, najlepiej przez most. Ryzykowane, lecz najlepsze wyjście i najszybsze. Potem po drugiej stronie pójdziemy cały czas prostu, a za zakrętem... - przerwano jej
(Mathias)- Nie, nikt nie będzie się do was dostosowywał. Macie stopnie, tak... To wam jednak nie pozwala mówić do nowo spotkanych ludzi, co mają robić. To nie jest poligon. To ponura rzeczywistość bezprawia. Wasze uwagi zostaną wysłuchane, ale wywyższanie się i przejmowanie dowództwa nic nam dobrego nie przyniesie, jasne?
(Monika)- Skoro tak chcesz...
(Osa)- Laski coś kombinują - szepnął do Mathiasa
(Mathias)- Grajmy aktualnie po ich myśli - szepnął do Osy
(Osa)- Zanim pójdziemy w stronę obozu, razem czy rozdzieleni, to musimy znaleźć jedną osobę. Mathias wie w czym rzecz.
(Sandra)- Hah, dziewczyna zerwała ci się ze smyczy? Chcesz chusteczkę... - Osa zareagował
(Osa)- Polecam postępować bardzo rozważnie - przystawił pistolet do głowy Sandry
(Sandra)- Człowieku, odpuść na chwilę. To przecież były żarty... Słyszałam tylko jak przez noc bredził o jakiejś dziewczynie. Sama dodałam resztę...
(Monika)- Zostawcie ją. Dołączamy do was, a teraz tak nas traktujecie?
(Mathias)- Szydzenie jest oznaką znieważenia. Powinniście się opanować.
(Ula)- Ten dzieciak ma u mnie plus. Te uderzenie w głowę chyba mu pomogło.
(Mathias)- Osa, puść ją. Jest ok.
(Osa)- Zachowujecie dystans podczas wyprawy. Chce was wiedzieć przed nami. Nie chcemy żadnych samozwańczych wybryków za naszymi plecami - opuścił broń
(Sandra)- Niech wam będzie. Was jest więcej, same sobie rady nie damy.
Grupa wyszła z budynku, zamykając za sobą drzwi. Skierowali się wedle przypuszczeń nowych dziewczyn w stronę mostu, gdzie mieli przekroczyć granicę Płocka. Iza cały czas trzymała Mathiasa za ręke, a ten choć próbował się oderwać, ciągle był w tej samej sytuacji. Osa zauważył u nowych, że noszą ze sobą ciężki sprzęt, mogły ukraść to z jakiegoś sklepu z militariami, lecz nie z miejscowego, bo w Płock nie posiadał żadnej sztuki owych ciężko dostępnych karabinów. Obie przyjaciółki kurczowo trzymały się siebie, a parę metrów dalej podróżowała grupa Mathiasa.
(Osa)- Podejrzanie przyspieszyły kroku.
(Ula)- Chcą nas zgubić?
(Mathias)- Coś tu nie pasuje. Zbyt daleko są od nas.
(Ula)- Próbują oddalić się pewnie by uciec. Co jeśli to jest pułapka i one mają swoją grupę gdzieś niedaleko. Nie mam pewności, ale radziłabym je zatrzymać.
(Mathias)- Hej dziewczyny! - do nich
(Iza)- Uciekają...
(Osa)- Nie uciekną daleko, dogonicie mnie. Ja się tym zajmę! - pobiegł
(Iza)- Chce odkupić winy. Podobnie jak ja chciałam...
(Mathias)- Chociaż ty nie musiałaś na udowodnienie słów nikogo gonić.
(Iza)- zaśmiała się - Przynajmniej to... - zacisnęła jego dłoń mocniej
(Ula)- A ja już zaczęłam wątpić w tego Osę. A pomyśleć, że prawie był karmą dla trupów wczoraj. Myślisz, że uda mu się je dogonić?
(Mathias)- Sądzę, że jedną dogoni na pewno. Mamy dwie uciekinierki, a on jest jeden.
(Tomek)- Może to tylko domysły, ale on zachowuje się trochę jak jego brat.
(Mathias)- Obrał jego zachowanie, by w ten sposób oddać mu szacunek. Ma do tego prawo.
(Iza)- Już widać most, czyli jesteśmy blisko końca.
(Tomek)- Cholernie spory. Oby był stabilny. Zgaduję, że z godzinę nam zajmie przejście.
(Mathias)- Autem byłoby szybciej, ale raczej nie wrócimy naszymi śladami do fabryki. Teraz to zbyt ryzykowane. Miejmy nadzieję, że komuś udało się stamtąd wydostać.
(Iza)- Nie martw się o nich. Cieszę się, że mnie zabrałeś - uśmiechnęła się
(Tomek)- Ja się cieszę, że was spotkałem. Inaczej prawdopodobnie zostałbym żywą karmą.
(Mathias)- Nie pora na to... Patrzcie, czy to Osa? - pokazuje na postać z oddali
(Ula)- Czy mnie wzrok nie myli? Czy on pojmał je obie razem? Pospieszmy się!
Podbiegli bliżej do Osy, który na twarzy miał ślady paznokci jednej z dziewczyn, rana na policzku minimalnie krwawiła. Na wysokości jego kolan, klęczały Sandra i Monika. Jedna związana od tyłu sznurem, druga trzymana od tyłu przez Osę. Na plecach miał bronie dziewczyn. Kazał Mathiasowi odebrać broń od niego, by dziewczyny nie posunęły się do czegoś gorszego.
(Tomek)- Pecheng... Przecież ta broń głównie jest dostępna w większych miastach, a najbardziej popUlarna w stanach. Nie łatwo takie coś zdobyć.
(Osa)- Wali mnie to. Bardziej mnie interesuje, czemu one uciekały. Ukrywacie coś? No gadajcie do chuja!
(Sandra)- Myśleliśmy, że chcieliście nas oszukać. Przy najbliżej okazji mogliście nas zaciągnąć w ciche miejsce i wykorzystać... Już tak raz miałyśmy. Ja zdążyłam się wydostać, a Monika... Padła ich ofiarą. Ludzi, którym zaufałyśmy.
(Mathias)- Osa, odwiąż je. Nie są już groźne. Jednak broni nie możemy im oddać. Wedle planu oddamy ją, gdy nasze drogi będą się rozchodzić
(Osa)- Nie po to biegłem na złamanie karku, by teraz ot tak je uwolnić. Zobaczcie co one mi zrobiły z twarzą - pokazał na ranę - Powinienem był zrobić jednej z nich to samo, tylko jakimś ostrym nożem.
(Tomek)- Weź się uspokój.
(Mathias)- Osa, uważaj - skierował spojrzenie na Sandrę
(Osa)- O kurwa... - Sandra wyjęła pistolet Osie - Oddaj to! - próbował wyrwać
(Monika)- Sandruś, nie walcz... Oddaj mu tego gnata! - krzyczy na koleżankę
(Sandra)- Chce nas wystawić! - ciągnęła pistolet - Byśmy my były mięsem dla zimnych!
(Mathias)- Nikt tak nie myśli. Puść ten pistolet.
(Osa)- Puść to, nie zdążyłem zablokować spustu. Przestań zanim... - poszedł strzał
(Monika)- Nie! Sandra!
(Osa)- O kurwa... O Jezu Chryste Ja Pierdolę... - spojrzał na Sandrę
(Mathias)- Cholera... Prawdopodobnie dostała w brzuch...
(Monika)- Zróbcie coś! Ona wymaga opatrunku!
(Ula)- Na moje oko, choć nie jestem lekarzem, nie ma nic do zrobienia. Strzał padł ze zbyt bliskiej odległości. Kula mogła uszkodzić ważne narządy. Choć serce mogło ocaleć, to jeśli trafiło w wątrobę lub jelito, ona jest stracona.
(Mathias)- Nikt z obecnych nie uczył się na medycynie...
(Monika)- Co robicie?! Czemu już nie chcecie jej pomóc?!
(Osa)- Przepraszam ok... Nie chciałem... Sama pociągnęła za spust... Teraz zostało tylko jedno...
(Monika)- Nie! Nie pierdol! Da się coś zrobić!
(Mathias)- Nie ma wśród nas lekarza. Nawet jeśli był, to potrzeba odpowiednich narzędzi do podjęcia próby wyciągnięcia kuli i zatamowania krwawienia...
(Osa)- Trzeba zrobić to, co z Oskarem... Zakończyć to, nim się zacznie na nowo.
(Monika)- To moja przyjaciółka... - płacze - Ja chcę to zrobić...
(Mathias)- Nie możemy ryzykować, nawet dla ciebie. Osa... Dokończ to, co zacząłeś.
(Osa)- Przykro mi, ale tak trzeba... - wycelował w ciało Sandry
(Ula)- Prędko nim się przemieni.
(Osa)- Przykro mi, że musiało do tego dojść... - wystrzelił
(Monika)- Sandra... Czemu jej nie powstrzymałeś?!
(Osa)- Jakbym puścił, wystrzelałaby nas każdego po kolei. Widziałaś ją... Kompletnie jej odbiło. Teraz wiemy, co musiałyście przejść, ale ona sama zgotowała sobie taki los. Nie wiedziała kiedy odpuścić...
(Mathias) - Chodźmy dalej. Jeśli nie chcemy podzielić jej losu, wypadałoby się pospieszyć.
(Ula)- Jesteśmy zbyt blisko, by teraz robić dłuższe postoje.
(Monika)- Ja... Chciałabym zostać na chwile z nią sama...
(Osa)- Nie możemy tyle czekać. Mathias, idziemy z nią lub bez niej.
(Mathias)- Jeśli chce się pożegnać, nie mogę jej tego odmówić.
(Osa)- Ona ma rozwaloną głowę...
(Mathias)- To jej przyjaciółka...
(Osa)- Ja nie miałem okazji  pożegnać się z Oskarem. Ona także nie ma czasu na sentymenty. Wstawaj laska - pociągnął Monikę za ramię - Nie można się teraz ociągać, będę Cię obserwować. Idziemy razem przodem.
(Ula)- Nie chce mówić nic, ale on zmienia nastroje jak kobieta w ciąży. Raz jest pogrążony w dole moralnym, Raz chce się mścić, Raz jest współczujący, a Teraz jest nieodpowiedzialny.
(Mathias)- Za dużo wydarzeń na raz. Za jakiś czas ochłonie.
(Iza)- Ona nie musiała ginąć, prawda? Można było temu zapobiec...
(Mathias)- Z tej sytuacji mogło być wyjście trzecie. Mogliśmy mieć broń w pogotowiu, gdyby Sandra coś kombinowała. Oboje nie odpuszczali... - wziął wdech - Czemu on trzymał odbezpieczoną broń... Przecież mogło mu wystrzelić przy najlżejszym upadku.
(Iza)- Myślisz, że planował się zabić?
(Mathias)- Człowiek samobójca nie biegnie po dwie uciekinierki, by potem przy okazji się zabić przy szarpaninie. Choć mogło się to zdarzyć. Widzieliście co mu się stało z twarzą.
Miał cholerne szczęście, czego nie można powiedzieć o Sandrze.
(Iza)- Nie mogę się doczekać chwili, kiedy opuścimy to miejsce...
W okolicach mostu, wszyscy doszli do siebie. Głównie Osa spuścił z tonu i rozwiązał Monikę. Rozwiązał dziewczynę, lecz broni nie oddał, gdyż ciągle był czujny. Budowla nie wyglądała na stabilną. W oddali było sporo zostawionych aut, które tworzyły kompletny chaos na moście. Widzialność z poziomu mostu na drugi brzeg była ograniczona. Tomek wyjął lornetkę i próbował wypatrzeć coś po drugiej stronie. Początkowo nie widział nic, co mogłoby im pomóc, lecz po chwili się to zmieniło.
(Osa)- Co widzisz?
(Tomek)- Ciemna dupa murzyna... Nie, czekaj... Coś błyska po drugiej stronie. Pojedyncze światło, chyba z budynku. Możliwe, że to sygnał SOS lub nastała jakaś awaria.
(Mathias)- Widzisz jakiś ludzi w pobliżu tego budynku?
(Tomek)- Nie, żywej duszy... Choć dałbym głowę, że przed momentem jakiś cień mignął.
(Osa)- Trzeba przejść ten chodzący beton. Pomyślmy logicznie. Jak pójdą wszyscy, to się utopimy. Trzeba wybrać jedną lub dwie osoby, które pójdą sprawdzić czy jest bezpiecznie.
(Ula)- Proponuję Izabelę.
(Mathias)- Jeśli ktoś ma ryzykować, to ja.
(Iza)- Ula ma rację, ja powinnam iść.
(Mathias)- Idziemy więc razem. To twój szczęśliwy dzień. Jeśli nie damy znaku życia w ciągu paru minut, możecie szukać innej drogi na brzeg.
(Osa)- Mogę was osłaniać...
(Mathias)- Lepiej czuwaj tutaj...
Razem z Izą, Mathias wybrał się na most, by sprawdzić czy jest bezpieczny do przejścia. Początkowo był wytrzymały i sprawny, być może pojawili się tam w złej godzinie w złym czasie. Jedna część asfaltu załamywała się pod naciskiem. Iza miała pecha, że szła jako druga. Właśnie pod jej stopami zarwało się podłoże. Mathias zareagował natychmiastowo.
(Iza)- Jesteś tam?!
(Mathias)- Jestem, bądź ciszej, bo inaczej... nie, za późno...
(Iza)- Co tam się dzieje?!
(Mathias)- Trzymaj się tam, muszę się nimi zająć.
Dwa trupy nie było problemem, lecz problem była równowaga Izy. Mimo sprawności, upadek na dół uniemożliwił jej wykonanie jakiejkolwiek czynności, by się wspiąć do góry. Tymczasem z mniejszych urwanych stropów, wychodziły kolejne zombie, trzeba było działać szybko.
(Mathias)- Chwyć mnie za rękę - wyciągnął dłoń
(Iza)- Nie dosięgnę... Jesteś za daleko, ał... Chyba coś nie tak z moim ramieniem...
(Mathias)- Musze znaleźć coś dłuższego... No cholera, nie mam czasu... Może to... Nie mam nic innego... Iza, chwyć to i spróbuj się utrzymać - wyciągnął w jej kierunku karabin snajperski - Złap się za kolbę i w żadnym razie nie puszczaj... Oby tylko lufa przez to nie odpadła - do siebie
(Iza)- Spróbuje...
(Mathias)- W myślach wydawało mi się to prostsze... Muszę się przyłożyć...
(Iza)- Wciągaj po trochu, rób przerwę i próbuj dalej.
(Mathias)- Łatwo ci mówić... - dyszy - Raz... Dwa... Przerwa - dyszy
(Iza)- Prawie ci się udało. Nie przerywaj.
(Mathias)- Zaraz się lufa urwie... Raz... Dwa... Trzy... - wciągnął Izę
(Iza)- Dzięki...
(Mathias)- Przysługa za przysługę... - dyszy - Co teraz? Ty masz bolące ramię, a ja nadwyrężoną lufę...
(Iza)- Teraz ja się odwdzięczę. Zatkaj uszy - wyciągnęła swój karabin snajperski
(Mathias)- Skoro miałaś swoją broń, po co prosiłaś o pomoc?
(Iza)- Byłam zawieszona na obu rękach na stalowej rurze. Ciekawe jak miałam sięgnąć po broń i ci jeszcze podać... Teraz podziwiaj, jak to robi prawdziwa kobieta.
Iza wpadła w furię i niczym automat, strzelała w trupy wokół. Dźwięki nie było obojętne Mathiasowi i choć miał uszkodzoną lufę, próbował pomóc po swojemu. On zajął się przodem mostu, ona tyłem. W pewnym momencie lufa z karabinu Mathiasa odpadła, a gdy ten się schylił, za plecami pojawił się sztywny i próbował zaatakować.
(Mathias)- Gdzie jest to gówno... - usłyszał strzał - Co do... - odwrócił się patrząc na trupa
(Iza)- No co?
(Mathias)- Dzięki... Chyba dług uważam za spłacony.
(Iza)- Na razie to wszyscy. Chodźmy teraz dalej, coś czuję, że to nie koniec.
(Mathias)- W tym miałaś racje, tylko nie daj po sobie poznać. Widzisz kogoś tam... Przygląda się nam - wskazał na cień postaci na końcu mostu
(Iza)- Czy to ta osoba, którą widział Tomek przez lornetkę?
(Mathias)- Zbliża się, co robimy?
(Iza)- Grzecznie się przedstawiamy czy nic nie mówimy?
(Mathias)- Poczekamy, aż ten ktoś powie pierw.
(Iza)- Jak zobaczy broń, pomyśli, że jesteśmy bandytami.
(Mathias)- Bandyta ze złamaną lufą snajperską, genialny pomysł by kogoś z tego zabić.
(Iza)- Umiesz znaleźć dobry powód do żartów w takiej chwili, chwyć mnie za rękę...
(Mathias)- Aha... - chwycił za jej dłoń - Cokolwiek się stanie, jestem dumny, że Cię spotkałem... Zatrzymał się, to źle wróży...
Postać zatrzymała się na kilkanaście metrów przed Mathiasem. Można było spostrzec, że nosi przetartą czarną bluzę, spodnie dresowe, a w ręku miał strzelbę myśliwską. Chwilę nie było odzewu. Obcy nawiązał pierwszy konwersację.
(Mikołaj)- Wy tam, jesteście dupkami?
(Mathias)- Nie?
(Mikołaj)- Nie wyglądacie na takich... - podszedł bliżej - Też chcecie przejść przez most, jak reszta?
(Mathias)- Jaka reszta?
(Mikołaj)- Ci ludzie, co chcą przejść przez most na drugi brzeg. Trochę ich ostatnio było.
(Mathias)- Dasz nam przejść?
(Mikołaj)- Niezły zapaszek, nie chce wiedzieć przez co musieliście przejść. A ta rana na ramieniu paniusiu? Nie jesteście zarażeni?
(Iza)- To tylko rana po upadku, pode mną zapadł się materiał budowlany...
(Mikołaj)- Wierze na słowo. Mogę was zabrać do domu. Mam tam sporo jedzenia. Sądzę, że amunicji też wystarczy dla was.
(Mathias)- Nas jest więcej.
(Mikołaj)- Nikogo oprócz was nie widzę tutaj? Gdzie jest reszta waszej grupy?
(Iza)- Czekają na nasz znak, nie wiedzieli czy most jest stabilny.
(Mikołaj)- Jest wytrzymały. Jak parę godzin temu z tuzin osób przechodziło po nim, nic się nie zepsuło. Uwierzcie mi, wszystko jest ok.
(Mathias)- Czyli chcesz nam pomóc? Dzięki...
(Mikołaj)- Nie ma problemu. Ciężko znaleźć tu przyjazne twarze. Zajrzycie do mnie i...
(Iza)- O co chodzi?
(Mikołaj)- Co do chuja ziom?! - wskazał kogoś biegnącego do nich
(Mathias)- Osa... Nie, on jest z nami!
(Mikołaj)- Niech odłoży broń!
(Mathias)- Osa! Nie strzelaj! - broń wystrzeliła
(Mikołaj)- krztusi się - Co do - zachwiał się przy krawędzi
(Mathias)- On zaraz spadnie. Kurwa... Trzymaj się! - chwycił go za rękę - Podciągnij się!
(Iza)- Może pomo...
(Mathias)- Odejdź stąd... Chwyć się mnie drugą ręką, inaczej nie dam rady ci pomóc... Ześlizguje się... - ręką Mathiasa powoli ześlizgiwała się z zakrwawionej dłoni Mikołaja
(Iza)- Jak to wygląda... Jest cały we krwi...
(Mathias)- Nie... Nie puszczaj, słyszysz! Nie puszczaj... - Mikołaj puścił
(Iza)- Nie mogłeś mu pomóc... - pomogła Mathiasowi wstać
(Osa)- Gdzie on jest? Trafiłem go?
(Mathias)- Co w ciebie wstapiło?! Mówiłem byś nie strzelał!
(Osa)- Celował we mnie...
(Mathias)- Bo ty celowałeś w niego... Nie znał Cię, myślał o własnej obronie!
(Osa)- Mniejsza z tym. chodźmy dalej...
(Iza)- Chłopaki, proszę was... Nie teraz. Aktualnie zejdźmy z tego mostu.
Cała trójka miała blisko do drugiego brzegu, parę minut później dotarła reszta grupy. Zgodnie z tym, co mówił obcy. Dom, który widzieli od swojej strony był tym, czego szukali. Nie mieli klucza do budynku, prawdopodobnie miał ją topielec. Tomek i Monika usiedli na pobliskim pniaku, a reszta zastanawiała się, jak dostać się do środka i co się stało na moście.
(Ula)- Ktoś mi powie, co się stało na tym moście?
(Tomek)- Słyszeliśmy strzał, ktoś do was strzelał?
(Iza)- Niezupełnie tak było...
(Mathias)- Spotkaliśmy kolesia, który chciał nam pomóc. Wtedy pojawił się Osa i wpakował mu kulkę w łeb.
(Osa)- Chciał mnie zabić, robiłem to dla waszego dobra.
(Mathias)- Nic nie chciał zrobić...
(Ula)- Nie wiem, co tam się stało, ale nie mamy jak się dostać do środka tego domu. Tomek, możemy pogadać na osobności?
(Tomek)- Pewnie...
(Mathias)- No to sobie narobiłeś opini - do Osy
(Osa)- Masz teraz uczucie wygranej? Dowiodłeś, że nie jestem idealny dla grupy. Teraz Ulka i Tomek pewnie mnie obgadują. "O rany, Osa jest zagrożeniem dla naszej grupy". Dobrze wiesz jak jest. Nie chce być taki, po prostu dla mnie to za dużo. Ucieczka z domu, Oskar...
(Mathias)- Pilnuj lepiej Moniki. Nie chcemy by sytuacja się nie powtórzyła. Przynajmniej z tym nie nawal.
(Osa)- Spróbuje nikogo już nie skrzywdzić, oczywiście nikogo z naszych... Dobra, zostaw mnie. Potrzebuje trochę czasu...
Przy drzwiach majstrowała Iza, zamek był nie do otwarcia, a zbicie okna byłoby ryzykowne. Drabina na dach była złamana, a innej opcji na wejście nie było.  Jedynym wyjściem, by otworzyć drzwi po cichu, było przestrzelenie zamka, tak jak to miało miejsce w fabryce.
(Mathias)- Pracujesz?
(Iza)- Śmieszne... Taki sam problem, jaki był wtedy. Potrzeba czegoś, co znowu to otworzy.
(Mathias)- Przychodzi mi tylko broń, ale tu byłoby zbyt wielkie echo.
(Iza)- Mam twoją urwaną lufę, jakby włożyć do niej coś łatwo zniszczalnego i wystrzelić. Tylko to twoja broń i nie chce nalegać.
(Mathias)- Czyli użyć to w charakterze tłumika... Dobry plan, spróbujmy.
(Iza)- Weź to i włóż coś w środek - podała lufę Mathiasowi
(Mathias)- Może kawałek drewna... Dobra, oby się udało - włożył drewno do środka
(Iza)- Lepiej się odsunę, do dzieła.
(Mathias)- No proszę, zadziałaj... - nałożył lufę na karabin - Chwila prawdy...
Drewno siedzące w środku robiło za tłumik, i dzięki temu dzięki małemu oporowi powietrza, kula przeleciała prze surowiec i uszkodziła mechanizm drzwi. Hałas był, lecz nie tak głośny, jakby miał być bez tłumika.
(Iza)- Udało ci się! - rzuciła się na Mathiasa - przepraszam... - odsunęła się
(Mathias)- Dzięki, że miałaś tą lufę. Ja kompletnie o niej zapomniałem. Myślałem pierw by ratować tamtego kolesia... Zadziwiasz mnie coraz bardziej.
(Ula)- Otworzyliście to...
(Tomek)- Mathias, chodź ze mną. Sprawdzimy co jest w środku.
(Mathias)- Nieźle wygląda to...
(Tomek)- Zapasów starczyłoby do zimy. Gość się urządził... Spójrz na te skrzynie, zobaczymy zaraz, co ma w środku.
(Mathias)- Jest szafka, ale na blokadę naciskową. Tu się chyba przyciska dłoń i to pozna po dotyku, kogo to dłoń. Nie otworzymy tego...
(Tomek)- Za to, w innych mamy to, czego nam potrzeba. Konserwy, Chleb, Woda, Leki, Amunicja. Dobrze trafiliśmy. Nawet torba podróżna jest obok, idealnie. Spakujemy wszystko i możemy się stąd wynosić.
(Mathias)- Może zostawmy parę sztuk. Może ktoś będzie tego potrzebował.
(Tomek)- W sumie, i tak mamy za dużo. Parę sztuk mniej nie zawadzi.
(Mathias)- Ja wezmę torbę, tu obadaj czy nie ma tu więcej rzeczy - wyszedł
(Ula)- Znaleźliście coś?
(Mathias)- Trochę tego było. Jak dobrze to rozłożymy, to do wakacji by nam wystarczyło.
(Iza)- Wreszcie zjemy normalny posiłek. Ostatnimi dniami jechałam na resztkach.
(Tomek)- wychodzi - Nic więcej tam nie było. Same rzeczy osobiste.
(Mathias)- Skoro mamy już zapasy i jesteśmy bezpieczni, to może zróbmy postój?
(Ula)- Potwierdzam, jesteśmy na nogach od jakiegoś czasu.
(Iza)- Usiądźmy, musimy odnowić siły.
Niestety odpoczynek nie trwał długo. Wadliwy domowy tłumik jednak był słyszany, choć tylko na bliższy dystans. Od strony mostu zbliżały się trupy. Grupa nie nasiedziała się długo. Musieli czym prędzej wstać. Założyli plecaki, wzięli bronie i uciekli w jedynym kierunku, na wzgórze. Nie wiedzieli co ich czeka, lecz ucieczka przed zombie była ich najważniejszym celem. Wbiegli na pole, wyglądało na opuszczone. Leżały przy ogrodzeniach martwe świnie i krowy. Niektóre zwierzęta miały przegryzioną skórę, aż do mięsa. Plamy krwi były wokół padliny, a zapach zgniłych ciał, przyprawiał o mdłości. Zorientowali się, że trafili na farmę. Była idealna pora, by się rozejrzeć, gdyż pora przedpołudniowa sprawiała, że trupy nie gromadziły się w jednym miejscu. Mathias z Izą poszli zbadać szopę. Tomek sam poszedł sprawdzić okoliczne mieszkania socjalne robotników. Ula z Osą i Moniką wzięli się za rozeznanie mieszkania. Szopa była pusta, z wyjątkiem stogów siana. Iza zaciągnęła Mathiasa na siano i zaproponowała przyjacielowi stosunek, bo uważała iż jest nieco zbyt spięty. Chłopak nie godził się na to, odrzucał zaloty dziewczyny. Wiedział, że robi to, by on zapomniał na chwilę o świecie, ale on nie chciał zapomnieć w tej chwili. Nie są aktualnie bezpieczni, to nie daj mu normalnie myśleć. Nie czuł tego samego, co w fabryce, kiedy był w wielkim budynku, a pilnowała go społeczność ludzi. Tutaj jego grupa jest zdana sama na siebie. Nie wiedzieli, gdzie się zatrzymają, a farma nie wydawała się idealna. Po krótkim sporze z Izą, wyszli z szopy, a on obiecał dziewczynie, że wrócą jeszcze do tej rozmowy. Powrócili do przeszukiwania terenu, postanowili poszukać Tomka. Długo nie wracał ze swoich poszukiwań, mimo iż budynki socjalne są małe i stosunkowo szybkie do sprawdzenia.
(Tomek)- U mnie wszystko ok. Żadnych przydatnych rzeczy, ale za to sporo śmieci.
(Mathias)- Dołączmy lepiej do pozostałych. Mam złe przeczucia... - odgłos strzału
(Tomek)- Wykrakałeś kurwa... Biegiem!
(Iza)- Weź mój rewolwer - podała Mathiasowi
(Mathias)- Tomek, idziesz ze mną. Pójdziemy przodem. Iza, będziesz nas osłaniać. Razem sprawdzimy co się stało.
(Tomek)- Chodźmy...
Weszli do budynku farmerskiego. Na pozór wszystko wyglądało normalnie. Jednak po wejściu na piętro, okazało się, że pół górnego piętra było w ruinie. Było widać leżącą na podłodze dłoń, wystawała z jednego z pokoi. Nie było widać krwi, ale musieli mieć wszystko na uwadze. Wiedzieli, że to musiała być sprawka Moniki, bo nikt inny by nie strzelał umyślnie, gdyż każdy wiedział, co zwabia trupy.
(Iza)- Zostanę tutaj, gdyby ktoś chciał uciec.
(Tomek)- Ten ktoś mógł uciec wcześniej, ale lepiej dmuchać na zimne. Są dwa pokoje, więc się rozdzielimy. Ja sprawdzę co jest po lewej, ty sprawdzisz po prawej. Uważaj na tą rękę. Oby to nie było to co myślę...
(Mathias)- Nie zamierzam zawieźć. Co my tu mamy - zajrzał do pokoju - Ula... Jasna cholera... Ula, żyjesz? - potrząsnął
(Ula)- odgłos odkrztuszania - Rany boskie... - kaszle
(Mathias)- Napędziłaś mi strachu. Ktoś Cię nieźle załatwił. Jak głowa?
(Ula)- Ktoś, czyli Monika... Podstępna suka. A głowa... Mniejsza z tym. Zostanie ślad na jakiś czas, ale przeżyje. Powiedziała, że usłyszała dźwięki w tym pokoju, więc poszłam sprawdzić. Nim się obejrzałam, dostałam czymś twardym w głowę. Mniemam, że to ta deska...
(Mathias)- Gdzie jest Osa?
(Ula)- Nie wiem co się stało, po tym jak oberwałam. Jesteś w temacie, podpowiesz?
(Mathias)- Padł strzał, dlatego tu przyszedłem. Sądziłem, że to coś z wami się dzieje. Gdzie był Osa, zanim się rozdzieliliście?
(Ula)- Został w głównym holu, dalej nic nie pamiętam. Strzał... Nie mów, że ktoś zginął?
(Mathias)- Nic nie znaleźliśmy. Tomek jest ze mną, sprawdza drugi pokój.
(Ula)- Podaj mi rękę, trochę mi się kręci w głowie. Nie bój się, to minie.
(Mathias)- pomógł wstać - Nie martwię się o twoją głowę, bardziej o Osę.
(Tomek)- Mathias... Nic nie znalazłem... Ulka? Chociaż jedna dobra wiado... - przerwał
(Iza)- Słyszałam coś w stodole. Powinniśmy to sprawdzić!
(Mathias)- Kiedy ty tak szybko tu... Nieważne, Ula niech trzyma się tyłów.
(Ula)- Poradzę sobie...
Wszyscy zbiegli się przed stodołę. Ustawili się wedle bezpieczeństwa. Ula i Tomek po bokach, Mathias i Iza czołowo przed drzwiami. Na znak Mathiasa, Tomek miał otworzyć drzwi, a w tym momencie każdy przygotowywał broń. Po sygnale Mathiasa, drzwi zostały otwarte. Wewnątrz nie było żywego ducha, lecz ze składziku na narzędzia było coś słychać. Gdy Ula z Tomkiem czuwali na zewnątrz, Mathias z Izą zobaczyli, co się kryje w pomieszczeniu.
(Mathias)- Raz się żyje...
(Osa)- Mathias? Boże... Nigdy bardziej się nie ucieszyłem na twój głos. Czy możesz z łaski swojej, rozjebać ten jebany zamek?! - krzyk zza drzwi
(Mathias)- Kretynie, bądź ciszej. Strzał pewnie zwabi tu wkrótce całe stado. Nie potrzeba nam jeszcze dodatkowych powodów, by zostać pożartym.
(Osa)- Po prostu otwórz to... Ja nie mam czym.
(Iza)- Wystarczy tylko zdjąć to, hm... No i gotowe - usunęła blokującą deskę
(Osa)- Nareszcie... Gdzie moja broń?
(Mathias)- Nic nie znaleźliśmy w domu. Powiesz co się stało na piętrze? Gdzie Monika?
(Osa)- Domyślałem się, że będą z nią problemy. Laska miała chyba do mnie żal, że zabiłem jej najlepszą koleżankę. Wszyscy wiemy, że to nie było morderstwo, to było ukojenie. Po co miała czuć więcej bólu, pomogłem jej odejść... Miała to wszystko zaplanowane. Zaciągnęła Ulę do jednego pokoju, a mi kazała zostać, bo musi do toalety... A przecież nie ma toalety na piętrze... Czekałem aż wróci i wyczułem, że ktoś po cichu chce mnie zajść od tyłu. Gdy się zorientowałem, zobaczyłem ją. Celowała we mnie z mojej własnej broni. Chciała mnie zabić, to pewne... Ale nie dała rady, chybiła strzałem. Nie sprawdziła nawet magazynka, to był ostatni pocisk. Wyskoczyła tylnym oknem, a ja za nią... Potem się domyślacie, co było...
(Mathias)- Czyli goniłeś ją do tego miejsca, a potem ona w magiczny sposób Cię zamknęła. Genialnie... Czyli jesteśmy w punkcie wyjścia. Głupia... Bez amunicji z pustym karabinem, nie przetrwa nawet nocy.
(Iza)- Może stwierdziła, że sama sobie lepiej poradzi. Szkoda, że tylko musiała udowodnić to w ten sposób. Sprawdźmy czy nie zabrała czegoś więcej.
(Tomek)- Mam dobre i złe wieści - wszedł do środka - Od czego zacząć?
(Mathias)- Złe...
(Tomek)- Nie mogłem się doszukać nigdzie naszych zapasów.
(Mathias)- A jaka może być dobra w tej sytuacji?
(Tomek)- Cóż, nadal została nam broń i amunicja.
(Iza)- Z tym nie damy rady długo wyżyć...
(Mathias)- Ciągle w ruchu... Musimy się znów przemieścić...
(Tomek)- Podróż odpada, z głową Ulki nie jest za dobrze. Musi odpocząć.
(Mathias)- Jak mamy znaleźć jedzenie, skoro zostaniemy tutaj?
(Iza)- Może jednak coś się da zrobić. Godzinę drogi stąd powinna być stacja benzynowa. Ktoś mógłby się tam przejść i przynieść jedzenie. Nie każda stacja jest oblegana, może będziemy mieli szczęście.
(Tomek)- Poszedłbym, ale moim zadaniem jest pomóc Ulce dojść do siebie.
(Osa)-  Nie chcę decydować w takiej sprawie...
(Iza)- No dobra, skoro wszyscy tchórzycie. Ja pójdę, choćby sama nawet.
(Mathias)- Może mógłbym z tobą... - przerwano mu
(Iza)- Nie, dość już mi pomogłeś. Serio sobie poradzę. Już nie raz wychodziłam po zakupy sama. Choć w takiej sytuacji to mój pierwszy raz... Po prostu oczekujcie mnie za godzinę. Wrócę z zapasami lub bez, ale wrócę... Więc nie obawiaj się. Nie zamierzam głupio ginąć. To ci mogę przyrzec - położyła prawą rękę na jego lewym ramieniu - Dam radę - uśmiechnęła się
(Osa)- Więc wracajmy do tego rozpadającego się truchła. Te ścierwa żywcem nas nie wezmą.
(Tomek)- Nie wątpię, że w tym się wszyscy zgadzamy.
(Mathias)- Jesteś pewna? - do Izy
(Iza)- Tak, bardziej być nie mogę. Zobaczymy się niebawem... Pilnuj Osy, by znów czegoś nie wywinął - odeszła w stronę drogi
(Osa)- Może nie wypada tak mówić o dziewczynie, ale ta akurat ma jaja...
(Mathias)- Ona zwariowała... Granie odważnej nikomu nie pomoże.
(Osa)- Spójrz na to inaczej. Jak coś się jej stanie... Nie będziesz musiał tłumaczyć się Natalii ze swojej jednorazowej przygody... - zaśmiał się - No co? Sorry... Nie chciałem...
(Mathias)- Uwierz mi, że to nie jest dla mnie łatwe. Im jestem bliżej północy, tym mam wrażenie, że ona żyje gdzieś tam i czeka...
(Osa)- Znajdziesz ją. Kolega ci to mówi...
(Mathias)- Dzięki. Wracajmy do środka. Powinniśmy odpocząć chwilę. Za dużo emocji jak na jeden dzień.
(Ula)- Skoro już skończyliście gadać, chodźcie do środka. Chyba zbiera się na deszcz. Nie chcę tu zmoknąć, a nie chcę też was tu zostawiać.
(Mathias)- Osa, słyszałeś. Chodźmy.
Osa, Mathias, Tomek i Ula zgodnie z umową wrócili do środka.  Ula znalazła całe łóżko i zdrzemnęła się. Pozostała trójka siadła na kanapie w głównym salonie, bronie położyli na stole, których stał przed nimi. Czuli głód, nie mieli co jeść.
Wszystkie zapasy, które każdy zebrał przepadły. Zostali skazani na łaskę Izy, która sama wyruszyła na stacje benzynową, a ona była godzinę drogi od farmy. Mathias wyjął z kieszeni kurtki swoją czapkę z daszkiem i nałożył, gdyż wiatr stawał się mocniejszy.
(Tomek)- Nie powinniśmy czuwać przy Ulce?
(Mathias)- Cały budynek jest czysty, a wejście do niego tylko jedno. Jeśli coś się stanie, my pierwsi będziemy o tym wiedzieć.
(Osa)- Chłopaki, czy wam też się chce spać?
(Mathias)- Chcecie, to śpijcie. Ja mogę czuwać.
(Tomek)- Jesteś pewny?
(Mathias)- Przez sen chociaż nie będziecie głodni.
(Osa)- Masz rację. Muszę się wyspać, bo jak znajdę tą sukę Monikę, to muszę mieć obie sprawne ręce.
(Mathias)- Twarz nadal porysowana?
(Osa)- Pieprz się.
(Tomek)- Jak coś się będzie dziać, jebnij mnie porządnie. Czasem mniemam twarde sny.
(Mathias)- Śpijcie póki możecie...
(Osa)- Jak będziesz nam pieprzył nad uchem, to nie zaśniemy - przyłożył głowę do nagłówka
(Tomek)- Osa, jak będziesz się darł, to i ja nie zasnę... - przymknął oczy

Offline

 

#2 2014-05-07 01:24:45

Matus951

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-20
Posty: 150
Punktów :   

Re: Rozdział 2- W imię wyższych racji

Minęło parę minut, od chwili gdy Tomek i Osa zasnęli, Osa z małymi trudami. Mathias wstał z kanapy i przesiadł się na fotel, który stał pod oknem. Gdy wszyscy spali, on sam czuwał i czekał na powrót Izy. Zaczęło się chmurzyć na niebie, sekundę później spadł deszcz.
(Mathias)- Mamo... czy to jakiś znak od Ciebie? Tracimy tak wiele osób. Pierw Ojciec, potem Ty... Nadal nie wiem, co się stało z Dziadkami, nie wiem co moją siostrą... Gdy teraz Cię potrzebuje, nie ma Cię tutaj... - spojrzał na niebo - Kurwa... wszystko się pieprzy. Bez jedzenia nie przetrwamy długo... Miejmy nadzieję, że Iza wróci cała i zdrowa... To dobra dziewczyna. Szkoda, że nie mogłaś jej poznać... - odwrócił wzrok - Tak wiem, że jest Natalia... Ale jestem tylko człowiekiem, a Iza mi pomaga, choć... Czasem się mi wydaję, że jest coś więcej... Ona ruszyła za mną z własnej woli, wierzysz mi prawda? - błysnął piorun - Mamo, czy to Ty? To była twoja odpowiedź? Przykro mi, że nie zrobiłem tego, co powinienem był zrobić. Wyręczyłem się obcymi, bo sam nie dałem rady... - wyjrzał za okno - Nie widzę żadnego zdechlaka wokół, ale jakby wyczuwam ich głosy... Są gdzieś niedaleko. Czekają na dogodny moment, by zaatakować... Może to zabrzmi śmiesznie, ale Ja nie chcę umierać... - kropla deszczu spadła mu na nos - Mamo... Cholera, co ja robię - zamknął okno
Mathias po zamknięciu okna znów spojrzał na niebo przez okno, deszcz przestał momentalnie padać, lecz chmury dalej były ciemne. Uważał, że może z tęsknoty za rodziną, zaczęło mu się wydawać, że Matka słyszy, co do niej mówi jej syn. Usiadł na krześle i przysłonił oczy czapką i lekko się przychylił.
(Osa)- Dziwne rzeczy pieprzyłeś pod nosem... - odezwał się nagle
(Mathias)- spojrzał się - Osa, do chuja!
(Osa)- Brzmiałeś jak jakiś cholerny psycholog po uniwersytecie.
(Mathias)- A co? Byłeś na jakimś?
(Osa)- Nie, stary... Mówię, to czego nasłuchałem się w tv, a nasłuchałem się sporo. Nie wiem, co się z tobą działo, serio...
(Mathias)- Czy ty nie miałeś przypadkiem spać?
(Osa)- Mi nie trzeba dużo snu, szczególnie jak ostatnio spałem całkiem dobrze, a nie przerywałem Ci, bo może dowiedziałbym się czegoś ciekawego.
(Mathias)- I się dowiedziałeś?
(Osa)- Nie... Spójrz na tego tutaj - wskazał na Tomka - Śpi sobie w najlepsze, a za oknem inni ludzie szukają schronienia i walczą o życie.
(Mathias)- Mniejsza o innych. Inni nam jeść nie dadzą... Iza najwyżej.
(Osa)- Skoro o dziewczynach mowa - podniósł butelkę wina - To czy ta Ula ma chłopaka?
(Mathias)- Skąd to masz?
(Osa)- Wyluzuj ok - otworzył butelkę - Nie jest ważne, jak się zaczyna. Ważne, jak się kończy - wziął łyk - Aaah, od razu lepiej. Pod kanapą była skrytka z wińskiem. To chyba dar od Boga, że w tej czarnej godzinie zdradził nam, gdzie schował swoje dobra.
(Mathias)- To może być przeterminowane...
(Osa)- Człowiek się starzeje po 40, dobre wino Nigdy... To odpowiedz, ma ona kogoś?
(Mathias)- Nie mam pojęcia, a co ty chcesz zrobić?
(Osa)- Może zajrzę do niej i wykorzystam moment... Może nie poczuje nawet, a jeśli tak, może się to jej spodoba... - beknął
(Mathias)- Ona jest starsza od Ciebie o parę lat. Radziłbym Ci zostawić tą butelkę...
(Osa)- Mogę się z tobą podzielić - wyciągnął rękę z winem ku Mathiasowi
(Mathias)- Nie, dzięki... Zostaw lepiej cudze dziewczyny w spokoju.
(Osa)- A co, pierwszy ją pukałeś? No weź stary. Nigdy tego nie miałem okazji zrobić.
(Mathias)- Może jednak się napiję, podaj to ścierwo - wyciągnął rękę
(Osa)- I właśnie to mi się podoba... Pij do dna, za dupeczkę Ulki - podał wino
(Mathias)- Właśnie zamierzam zrobić coś ważnego...
(Osa)- Chodź bliżej, co będziesz pić w samotności...
(Mathias)- Dzięki - podszedł do Osy
(Osa)- Co tak stoisz? Pij... No pij, nie żałuj sobie... Potem pójdziemy oboje do Ulecz... - dostał butelką po głowie
(Tomek)- Co kurwa? Atakują?! - obudził się
(Mathias)- To nic, Osa się obudził, ale znów śpi.
(Tomek)- Czy też słyszysz to, co ja? - pokazał okno
(Mathias)- Trupy, ale co je tu ściągnęło...
Trupy podeszły praktycznie pod sam dom. Waliły w drewniane ściany, chciały wbić się do środka. Nagle usłyszano z oddali strzał, myślano w jednej chwili, że to Iza wróciła. Zasłonili zasłony i odeszli od okien. Mathias i Tomek zabrali swoją broń.  Tomek pobiegł zbudzić Ulę. Mathias, który został na dole sam, postanowił wyjść bezpiecznie z domu, gdy tylko trupy spod domu zostaną wyeliminowane. Po paru minutach oczekiwania, było słychać kolejne strzały, tym razem bliżej domu. Nastała cisza, a Mathias nie mając wyboru, wyszedł na zewnątrz. Zobacz osobę, której się spodziewał, ale jej przybycie nie wiązało się z niczym dobrym.
(Mathias)- Iza...
(Iza)- Mathias... Schowaj się...
(Mathias)- O co chodzi?
(Mateusz)- Proszę, proszę... - odgłos klaskania - Nie ruszaj się ty tam! - wyciągnął strzelbę
(Iza)- Mówiłam Ci byś się schował...
(Mateusz)- Widzę, że macie też swoich ludzi - spojrzał w otwarte górne okno - Ale to raczej wam nie pomoże wygrać tego. Seba, Kuba, Milena! Jak widzisz, nie przyszedłem sam. Może powinniśmy pogadać w środku. Inaczej nas coś tu zeżre, więc?
(Seba)- Róbcie co mówi...
(Mateusz)- Więc?
(Mathias)- Kim ty jesteś człowieku?
(Mateusz)- Czy w tym świecie jest ważne moje nazwisko? Mateusz Krzyżowski. Uprzedzę dalsze twoje pytanie. To są moi ludzie, Sebastian Schwann, Kuba Zalas i Milena Rejner. Czy taka odpowiedź ci wystarczy? Każ swoim opuścić broń, póki nie jest za późno.
(Mathias)- Ula, Tomek... Przestańcie...
(Mateusz)- Dobry wybór, teraz wejdziemy do środka. Pierw wejdziesz Ty, tylko bez numerów. Potem wejdziemy My, nie próbujcie nas oszukać.
(Milena)- Oni chcą przeżyć tak jak my... Nie chcę tego robić, ale Mateusz tu rządzi. Przykro mi... Dość już tych sentymentów, ruszaj się - do Izy
(Iza)- Nie róbcie im krzywdy, to moi przyjaciele...
(Mateusz)- To zależy wyłącznie od was.
Napastnicy związali całą grupę, w międzyczasie Osa zdążył się obudzić. POsadzili wszystkich na kanapie, sami stali przed nimi ze strzelbami. Ich przywódca usiadł na fotelu, na przeciw Mathiasowi i zaczął zadawać pytania.
(Mateusz)- Skąd się tu wzięliście? Życie wam niemiłe? Nie lepiej było zostać w domu? Wiele osób ginie z byle jakiego powodu. Samo wyjście w obce miejsce bywa czasem zabójcze. My straciliśmy ostatnio sporo ludzi, którzy uciekli od nas, a potem znaleźliśmy ich na wpół żywych, błagających o śmierć, a my wtedy chętnie zgadzaliśmy się ich uwolnić od cierpień.
(Mathias)- Co chcesz przez to powiedzieć?
(Mateusz)- Pójdziecie z nami, do naszej kryjówki. Odkupicie swoje winy przy ciężkiej pracy, a potem będziecie wolni. Oczywiście, jeśli się nam nie znudzicie.
(Osa)- Nie będę za nikogo odwalał roboty.
(Seba)- Cicho... - wycelował w Osę
(Iza)- Nie możecie nas zostawić? Poradzimy sobie.
(Mateusz)- Właśnie widziałem. Wasza koleżanka prawie została pożarta przez trupa, a my łaskawie jej pomogliśmy. Teraz pora byście spłacili dług.
(Tomek)- Ale to jej wina, bierzcie ją sobie, jest wasza!
(Mathias)- On nie wie co gada - pchnął Tomka - Nie chcemy być więźniami. Rozwiążcie nas!
(Mateusz)- To zabezpieczenie. Widzieliśmy co za pukawki macie ze sobą. Tylko mnie zdziwił brak prowiantu, jesteście kompletnymi idiotami. Jeśli jakiś trup was nie zeżre, to sami się wykończycie przez brak jedzenia. Żal tracić takich ludzi. Może tak pójdziemy na kompromis? Wszyscy razem wrócimy do obozu i zapomnimy po drodze o obecnej sytuacji.
(Iza)- Nie mamy winnego wyjścia...
(Osa)- Jest inne... - uwolnił prawą rękę z tyłu
(Mathias)- Gdzie jest wasz obóz?
(Mateusz)- Dowiecie się w swoim czasie. Nie wyglądacie na miejscowych, więc pewnie nie znacie terenu. Miejsca mamy dużo, jedzenia i picia także. Poczujecie się jak w domu.
(Mathias)- Swój dom straciłem, nic nie będzie naszym domem...
(Osa)- Myślicie, że jesteście cwani, bo stoicie obok nas z bronią? -sięgnął do kieszeni po pistolet - Oświecę was, Nie! - strzelił w Milenę
(Seba)- Ty skurw... - przerwał mu Mateusz
(Mateusz)- Stój... Mamy tu walecznego, doskonale...
(Iza)- Gdzieś tu są lekarstwa, musicie jej pomóc!
(Mateusz)- Już po niej. Dobrze nam służyła. Teraz powinien wasz człowiek ponieść karę za to, co uczynił. Seba...
(Seba)- Jak będziemy wybijać ich po kolei, to nie starczy nam ludzi do obozu. Mam ochotę gnoja ubić, ale to nam Mileny nie wróci.
(Mateusz)- Racja. Zbierać się wszyscy. Ja pójdę przodem, Kuba i Seba będą was obserwować od tyłu. Wstawać!
(Osa)- Nie zamierzasz jej uchronić przed przemianą? - spojrzał na dyszącą Milenę
(Mateusz)- Nie zamierzam marnować naboi i sprowadzać tu więcej sztywnych.
(Iza)- Ona jest człowiekiem. Zasługuje na godne odejście.
(Mateusz)- Ślicznotko - chwycił za szyję - Podobasz mi się, ale zdania nie zmienię. Ruszaj za resztą.
Nie trzeba było długo czekać na wyprawę do obozu Grupy Mateusza. Kompletnie bez uzbrojenia szli jak jeńcy Ula, Mathias, Tomek, Osa i Iza przez las. Całe oprzyrządowanie nieśli za nich Kuba i Seba. Nie wiedzieli dokąd zmierzają, ani co się z nimi stanie. Nie mieli innego wyjścia. Przeciwnik był uzbrojony, a podczas strzelaniny mógł ktoś zginąć z przyjaciół Mathiasa, a sam dźwięk strzelania mógł przyciągnąć stado trupów w ich stronę. Zostali wpuszczeni w pułapkę, tak przynajmniej przeczuwał Osa. Mieli odkupić winę Izy, pracując dla nowych ludzi. Osa był coraz bardziej zdenerwowany, gdyż Mateusz zabrał jego pistolet, prezent od jego ojca. Zatrzymali się po drodze na małej polanie, gdzie rozbili namiot. Wyjątkowo pozwolili grupie spać razem, bo nie chcieli by ludziom opadły morale, ponieważ człowiek bez wsparcia przyjaciół jest nikim, a wtedy traci siły do prace.
(Osa)- Dupki, teraz my jesteśmy ich pieskami na smyczy?
(Tomek)- Chociaż nas odwiązali.
(Osa)- Nie poddam się, na pewno bez walki nie.
(Mathias)- Oni mają nas w garście. Chociaż niektórzy z nich są dobrzy. Jeden z nich się nad tobą zlitował. Mógł cię zabić, ale tego nie zrobił.
(Osa)- Za to my mamy pracować. Przecież to nie nasz dług.
(Iza)- Przepraszam... Nie byłam uważna.
(Mathias)- Dzięki tej nieuwadze żyjesz nadal. Coś w tym jest.
(Ula)- Może chociaż u nich będzie bezpiecznie. Skoro są tego przekonani. Nikt nie mówił, że podczas końca świata, będziemy żyli według naszych zasad. Czasem w końcu ktoś musi narzucić swoje.
(Mathias)- Jesteśmy z nimi udupieni. Przynajmniej na jakiś czas.
(Osa)- Znajdę sposób by nas wyrwać od nich.
(Tomek)- Ty weź lepiej już nas nie ratuj...
(Osa)- Przysięgam, że coś wymyśle.
(Ula)- Nie mamy nic... Liczmy jedynie na to, że któregoś dnia nie będziemy im potrzebni. Jestem głodna jak cholera. Zrobię wszystko, by tylko te uczucie się nie odnowiło.
(Osa)- Oddałabyś nawet dupę temu brzydkiemu za kawałek chleba?
(Ula)- Ty też nie należysz do pięknych. Po prostu nie chce konfliktu.
(Iza)- Powinniśmy siebie szanować. Jesteśmy kobietami, to nam nie przystoi.
(Ula)- Wali mnie to, co przystoi, a co nie. Chcę tylko zapełnić brzuch, zanim ktoś zapełni w nim swoją trupią łapę.
(Mathias)- Im bardziej myślę o jedzeniu, tym robię się słabszy...
(Tomek)- Ja tak samo... - chwycił się za brzuch
(Ula)- Może pójdźmy wreszcie spać. Wreszcie zasnę w spokoju.
(Osa)- Kurwa, jest nas pięcioro w jednym namiocie, jak wy chcecie usnąć?
(Mathias)- Zróbmy tak, niech trójka z nas się prześpi trochę, dwójka zostanie na czatach. Potem się zamienimy losowo. Może podsłuchamy ich rozmowy.
(Osa)- Myślisz, że są źli za tą akcje na farmie?
(Mathias)- Na ich oczach strzeliłeś do ich laski. Co jeśli, ją z którymś z nich coś łączyło... Nie wiem. To nie mój problem. Po prostu ostatnio nad sobą nie panujesz.
(Tomek)- Osa, przyjmij krytykę na klatę. Ostatnio za często coś pociągasz za spust, ogarnij się.
(Osa)- Jaka szkoda, że zabrali mi broń...
(Ula)- Kurde, ciszej możecie się kłócić? Ciągle mnie głowa boli... - odkręciła się na bok
(Mathias)- Ula, Ja i Iza idziemy oddać się snom, a Ty Tomek, pilnuj Osy i uważaj na tamtych.
(Osa)- Hej...
(Tomek)- Jasne.
(Iza)- Uważajcie na siebie, obudźcie nas za jakieś trzydzieści minut.
(Tomek)- Zapamiętam. Na szczęście mam zegarek, oby baterii mi starczyło.
Mathias, Iza i Ula zasnęli. Wedle zasad mieli spać pół godziny, a to czego dowiedzieli się później od Osy i Tomka przechodziło ich myśli. Tomek lekko szturchnął Mathiasa, ten wstał.
Pozostała dwójka ciągle spała, miały dziewczyny twardy sen.
(Mathias)-  Już zmiana?
(Tomek)- Dowiedzieliśmy się wystarczająco. Przyłapali mnie prawie. Nie chcemy by już nikt ryzykował.
(Osa)- W tej ich bazie jest więcej osób. Oni chyba tworzą jakieś swoje miasto.
(Mathias)- Nie może być...
(Osa)- Zdążyliśmy zwinąć im to... - pokazał mapę
(Mathias)- My jesteśmy tutaj, tu jest farma... Ich obóz jest w jakiejś kotlinie.
(Tomek)- Wiesz co to oznacza... Jeśli coś by się miało stać...
(Osa)- Wszystkie drogi wokół będą zablokowane przez trupy. To samobójstwo iść z nimi, a ja nie zamierzam skończyć jako pożywka.
(Mathias)- Mówiłeś, że jest ich więcej. Może dobrze tego pilnują. Poczekajmy na rozwój wydarzeń.
(Osa)- Chyba wstają, słyszysz? To w ich namiocie.
Nie mylili się co do odgłosów. Napastnicy się do czegoś szykowali, a po chwili jeden z nich zajrzał do namiotu grupy. Był to Kuba Zalas, prawa ręka Mateusza Krzyżowskiego.
(Kuba)- Wstawać, postój skończony.
(Osa)- Prowadzicie nas na pole minowe.
(Kuba)- Nie krytykuj nas, nie znasz miejsca, do którego zmierzamy. Obudźcie te śpiące królewny, w tej chwili.
(Mathias)- Iza, Ula... - poruszył ich rękami
(Iza)- Już ranek?
(Mathias)- Trzeba ruszać...
(Ula)- Jest jeszcze noc.
(Kuba)- Jak będziemy mieć szczęście, dotrzemy do obozu przed świtem.
(Mateusz)- Co się dzieje, jakieś problemy?
(Kuba)- Skąd, właśnie się dogadaliśmy, prawda?
(Osa)- Pewnie... - szyderczo
(Mateusz)- Zbierać dupska, czym prędzej.
(Tomek)- Możecie chociaż nas nie wiązać, mam już odciski na nadgarstkach...
(Kuba)- Niech wam będzie. Mam nadzieję, że nie planujecie nas wykiwać. Pamiętajcie, kto w tej chwili ma wasze uzbrojenie.
Nowi przyjaciele okazali się wspaniałomyślni i pozwolili grupie iść swobodnie bez uwięzi, lecz bez broni. Seba z Mateuszem szli przodem ze sprzętem, a Kuba
pilnował grupę od tyłu. Słońce zaczęło się powoli ukazywać na horyzoncie, świt był kwestią czasu, a według planów, do Obozu Mateusza był spory kawałek.
(Mateusz) - Powiedzcie mi, skąd przyszliście? Może spotkacie znajome twarze, dla was byłoby to łatwiejsze.
(Mathias)- Płock... - pod nosem
(Kuba)- Czy niedawno nie mieliśmy kogoś z tego rejonu niedawno? Jakby nie patrzeć, wczoraj? Nie pamiętam dokładnie, a ty?
(Mateusz)- Sporo twarzy mnie minęło, ale ktoś taki był. O ile, się nie mylę. Na miejscu się przekonacie. Może to ktoś, kogo znacie.
(Mathias)- Całe miasto było opanowane przez trupy. Nie ma opcji by ktoś przeżył.
(Mateusz)- Są takie osoby jak ty. Osoby reagujące na zagrożenie. W porę połowa miasta mogła się uchronić od zarazy.
(Osa)- Pocieszające...
(Mateusz)- Za jakieś dziesięć minut dotrzemy na miejsce. Oswoicie się z miejscem, a potem zbierzemy się w centrum, by ogłosić wasze przybycie wszystkim.
Ekipa dotarła przed wejście do Obozu, był otoczony kamiennym murem, który wyglądał solidnie. Obóz przypominał stare koszary wojenne, stary opuszczony wojskowy budynek, długi i ogromny teren, idealny do mieszkania. Przed wejściem stał jeden strażnik, który pilnował wejścia.
(Mateusz)- Hej, Alek! Znaleźliśmy świeżynki w lesie.
(Alek)- Jeden bił się z kotem? - wskazał na Osę
(Mateusz)- Jak ich znaleźliśmy, już taki był. Trzeba przy okazji skreślić Mileny z listy.
(Alek)- Zginęła?
(Mateusz)- spojrzał na Osę - Była nieostrożna, była w złym miejscu, w złym czasie.
(Alek)- Marcin nie będzie zachwycony, ty mu powiesz?
(Mateusz)- Będę musiał... Dobra starczy gadaniny, otwieraj. Musimy okazać nowych reszcie.
(Alek)- Jasne... Witajcie w Safe Zone - otworzył drzwi
(Kuba)- Jak się wam podoba okolica? Wolna od trupów i bezpieczna w stu procentach. Mieliśmy jakieś wielkie szczęście, że to znaleźliśmy, tak jak was. Co się nie cieszycie? Woleliście zostać tam i zgnić bez jedzenia? Póki będziemy wobec siebie spoko, inni nic nie będą do was mieć. Mimo bezprawia, u nas panują pewne reguły.
(Mateusz)- Zaczekajcie tutaj, zwołam wszystkich w sali - wszedł do środka
(Seba)- Ciekawi mnie, skąd masz te zadrapanie na twarzy, czy to nie jest ugryzienie? - do Osy
(Osa)- Jeb się, ja trupom się nie dam. Jakaś wariatka mnie zadrapała, tyle.
(Seba)- Mamy specjalistów od ugryzień. Jeśli się nie obrazisz, sprawdzą wszystko u ciebie. Chcemy mieć pewność. Tak między nami, która to? Ta w moro czy w czapce?
(Ula)- Wypraszam sobie...
(Osa)- To nie była żadna z nich. Nie mam powodu, by ci mówisz wszystko...
(Seba)- Jesteście teraz częścią nas, wypadałoby o sobie wiedzieć... Cóż, twoja sprawa.
(Mathias)- Nie jesteśmy na czyjeś usługi. Każdy z nas odpowiada za siebie.
(Kuba)- Masz rację. Jeśli uciekniesz ,zginiesz. Jeśli zabijesz kogoś z nas, zginiesz. Wydaje się to proste, prawda?
(Ula- Możemy mieć formalności za sobą? Padam z głodu... Ktoś nam ukradł zapasy, rozumiecie?
(Kuba)- To wolny świat. Skoro jesteście u nas, będziecie przestrzegać naszych zasad. Dostaniecie pożywienie, ale pierw zrobicie to, co my chcemy. Bądźmy cywilizowani.
(Osa)- Pieprzenie...
(Mateusz)- wychodzi - Dałem już wszystkim znać. Za jakieś parę minut wszyscy zbiorą się w sali głównej. Mniemam, że już dowiedzieliście się, jak działamy.
(Osa)- Ja wolę swoje zasady.
(Mateusz)- To trafiłeś pod zły adres. Radzę ci działać w sposób spokojniejszy. Nie zapominaj co zrobiłeś. Z zimną krwią zastrzeliłeś jedną z nas. Nie chciałbym być w twojej skórze, jak jej chłopak się dowie o tym.
(Osa)- To łaskawie mu nic nie mów.
(Mateusz)- Jestem zmuszony mu powiedzieć. Jest jednym z nas. U nas jedną z wielu zasad, jest bycie szczerym. Jakbyś ty stracił kogoś dla ciebie ważnego, przez swojego przyjaciela... To co? Ukrywałbyś to przed innymi? Chciałbyś sprawiedliwości...
(Osa)- Nie jestem taki jak wy... - odwrócił głowę
(Mateusz)- Jesteś, tylko jeszcze o tym nie wiesz. Jeśli chcecie się rozejrzeć, to macie chwilę. Zaraz rozpocznie się zebranie. Chcę byście na nim byli wszyscy.
(Kuba)- Dopilnuję tego. Cali i zdrowi dotrą na miejsce.
(Mateusz)- Doskonale. Ja pójdę już przygotować innych na wasze przybycie - wchodzi
(Kuba)- Bądźcie mili, inaczej nie zostaniecie tu należycie traktowani. Coś o tym wiem.
Otworzyły się drzwi. Ku oczom grupy Mathiasa, sala główna była swojego rodzaju salą przypominającą tą teatralną. Na scenie stał Mateusz, a przed nim na siedzeniach, zasiadali członkowie jego organizacji. Część była tu z chęci, część musiała pracować i znosić trudy życia robotnika. Wśród obcych wokół, Mathias nie rozpoznawał nikogo znajomego. Parę osób z obecnych, miało na sobie kaptury. Mateusz zaprosił grupę przybyłych na scenę. Kuba z Sebą zostali przy wejściu, a grupa sama miała dojść na podest.
(Mateusz)- Powitajcie nowych. Teraz oni będą częścią naszej społeczności. Powinniśmy zapomnieć o tym, co robili wcześniej. Każdy z nas ma prawo zbłądzić. Od teraz jesteście częścią nas przyjaciele. Safe Zone to wasz nowy dom. Zaakceptujcie naszą miłość, bez żadnych zmartwień lub... Ignorujcie wszystko, a spotka się to z konsekwencjami. Obok mnie stoi przywódca tej małej grupy... Jak ci było, Mathias?
(Mathias)- Tak...
(Mateusz)- Każdy z nas ma po co żyć. Niektórzy mają siłę dzięki miłości, przyjaźni czy też nienawiści. Już mówię, o czym mowa... Oni przywędrowali z Płocka. Jedno z nas także jest z tamtego rejonu, racja? Seba...
(Seba)- Zaraz przyprowadzę - poszedł do innego pokoju
(Mateusz)- Chcemy przedstawić wam jedną osobę. Uznajcie to za nasz dobry gest. Chcemy wam zapewnić bezpieczeństwo, a lepiej się zaaklimatyzować, gdy się ma kogoś znajomego. Przykro mi, ale tylko tyle mogę wam zaoferować. Jeśli tej osoby nie znacie, to już wasz problem.
(Seba)- wyszedł z pokoju  - Wprowadzić?
(Mateusz)- Tak, już czas... Spójrz,  poznajesz tego człowieka?- do zakapturzonej postaci
(Mathias)- Niech się pokaże w końcu...
Nagle światło zgasło na całej sali. Było ciemno, ponieważ okna były celowo zasłaniane, by nie kusić nikogo z zewnątrz. Wysłano Kubę i Sebę, by sprawdzili co się stało ze światłem, a ów tajemnicza osoba stała nieruchomo naprzeciw Mathiasowi.
(Mateusz)- Cholera jasna! Włączcie zasilanie awaryjne.
(Seba)- Już się robi... - szukał po ciemku dźwigni
(Mateusz)- Niech nastanie jasność... - zapaliło się światło - Dokładnie tak.
(Osa)- Nie zamierzam dalej siedzieć wśród tych wariatów - próbował zejść ze sceny - Mathias, idziemy... Mathias!
(Ula)- Osa, przestań robić z siebie większego durnia - uderzyła Osę
(Osa)- Przylała mi, oddać jej?! Mathias... Hej! - próbował dotrzeć do Mathiasa
Postać podeszła sama pod scenę, było widać tylko sam czubek nOsa, a reszta twarzy skrywała się pod kapturem. Nie można było rozpoznać na pierwszy rzut oka, czy to chłopak lub dziewczyna, gdyż osoba nosiła na sobie skórzany płaszcz, który sięgał praktycznie do samej podłogi. Z wygląda przypominała postać typowego Stalkera, żołnierzy zapuszczających się w tereny skażone, w poszukiwaniu cennych znalezisk. Mathias wpatrywał się w zasłoniętą twarz osoby przed nim stojącej, a im dłużej, tym bardziej sztywniał cały. Nadszedł czas, by się ujawnić, w tej chwili z głowy został ściągnięty kaptur, a Mathias zastygł w bezruchu, a po chwili wykrztusił z siebie tylko parę słów.
(Mathias)- To ty... Myślałem, że nie żyjesz...
(Osa)- Kto to, Mathias? Mathias! - potrząsał przyjacielem
(Ula)- Tego się nie spodziewałam...
(Osa)- Mathias, co tak stoisz?! Odpowiedz!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POSTACIE, KTÓRE WYSTĄPIŁY W TYM ROZDZIALE :
- Mathias N
- Mateusz C
- Iza K
- Tomek S
- Ula G
- Monika B
- Sandra H
- Kuba Z
- Mateusz K
- Milena R
- Sebastian S
- Mikołaj M
- Aleksander T
- Marcin B (Wspomniany)

Zapraszam do dołączenia do grupy na facebooku : https://www.facebook.com/groups/560968130716467 <<<
Oficjalny fan page: https://www.facebook.com/apokalipsa.zombie.w.polsce <<<

Offline

 
Copyright © 2016 Just Survive Somehow. All rights reserved.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.przelecz.pun.pl www.wol.pun.pl www.girlsgames.pun.pl www.pozyczki-kredyty-forum.pun.pl www.zoltysmok.pun.pl