#1 2014-10-31 21:14:40

 Matus95

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 217
Punktów :   

Rozdział 10 - Nieświadome zagrożenie

Osa oparł broń o kolumnę. Rozsunął kurtkę i wyjął z kieszeni latarkę. Podał ją Mathiasowi, miało to pomóc orientować się w terenie gdy słońce zajdzie. W tej chwili do środka weszli po kolei Gustaw, Tomek, Marta, Maks i Iza. Osa siedział niewzruszony, a Mathias spostrzegł ostatnią wchodzącą osobę. Od razu wzrok zmienił kierunek patrzenia. Iza zamknęła za sobą drzwi i pobiegła uściskać tego, za którym tęskniła. Nie zauważyła na początku, że jej luby jest ranny i jej uścisk go zabolał. Przybysze usiedli na kanapie, za wyjątkiem Izy, ona usiadła na fotelu obok Mathiasa. W ten czas Ula wraz z Wiktorią, Alanem, Lucy i Klaudią zeszła z górnego piętra po schodach.
(Iza) - do Mathiasa - Przepraszam, bardzo Cię boli?
(Mathias) - Wcześniej było gorzej... - dotknął miejsce
(Osa) - Nie mieliście lekko, tak jak my... Kurwa, przejebane mieliśmy - odetchnął
(Ula) - Co masz na myśli, mówiąc przejebane?
(Osa) - westchnął - Pieprzone stado, przez to, że chciałem ratować swoją dupę, zostawiłem Monikę w tyle... Kurwa... Kurwa... Kurwa - zacisnął pięść
(Mathias) - To nie było przez ciebie. Nie mogłeś nic zrobić, przecież nie ty ją zabiłeś...
(Osa) - Choć mogłem wybić te stado... Kurwa, kogo ja oszukuję... Było ich za dużo.
(Ula) - Cokolwiek tam zaszło, nie byłeś winny.
(Osa) - Możliwe, że masz rację. W tej chwili sam nie wiem... Dobra, zbiegam od głównego pytania... Pamiętacie ruiny i biegnących za nami kutasów? Gdy tylko zapuściliśmy się w las, dostaliśmy się do leśniczówki, nie spodziewali się niczego... Jednego zarąbałem osobiście, a potem wyszły komplikacje...
(Iza) - spojrzała
(Osa) - Odwróciłem się i skurwiel przystawił mi kosę do gardła... No i w końcu ktoś mi pomógł, Iza odstrzeliła mu łeb od tylca, prawilnie...
(Iza) - Wyczułam moment...
(Mathias) - Od tyłu... - spuścił głowę
(Iza) - do Mathiasa - Co jest?
(Wiktoria) - Powiedz mu, widzi co się dzieję...
(Osa) - Możliwe, że nie wiem czegoś. Walcie prosto jak w mur...
(Mathias) - Mariusza nie ma z nami... W sumie nie tylko jego...
(Osa) - Wyjebaliście pana wymądrzalca? Nigdy za nim nie przepadałem. Przyznaję, nie lubiliśmy się, ale czasem menda rację miała. W końcu był człowiekiem.
(Tomek) - Gdzie on jest teraz?
(Ula) - Prawdopodobnie błądzi gdzieś przy Malborku, tam go zostawili Mathias z Wiki...
(Osa) - Chwila, wy dwoje jego zostawiliście? A gdzie reszta była? Chwila, nie mówcie mi, że planowaliście go załatwić?
(Wiktoria) - Uroił sobie, że chcę nastawić grupę przeciwko niemu... Miał szarżę w oczach, chciał nas zabić, prawie... Prawie mnie by zabił... - spojrzała na Mathiasa - ale pewna osoba mi pomogła, zasłoniła swoim ciałem i siła ataku przeniosła się na tarcze...
(Osa) - To dlatego Mathias ma bandaż na ręce? A to wyżej?
(Ula) - Spotkaliśmy kanibali... Mathias wtedy poszedł sam, chciał was znaleźć... Jeden z nich go zaatakował... Mało było możliwe, że taki cios w brzuch by przeżył, ale mu się udało...
(Osa) - Kanibale? Serio... Też ich widzieliśmy... Dlatego znaleźliśmy się tutaj... Wracaliśmy od lasu, szukaliśmy Marzeny, bo znikła... Znaleźliśmy ją... Na ich stole z otwartym żołądkiem, bez nóg... Nie wiedzieliśmy jaką mają broń, nie ryzykowaliśmy, ona była już martwa... Choć wam się udało ich załatwić... Powiem wam, grupa się rozpadła... Wszyscy obecni to pozostali? Kurwa... Na początku było nas sporo.
(Ula) - Karolina... Paulina... Marzena... Monika...
(Osa) - Karola i Paula też? Ja jebie... Zaczynałem Paulę lubić...
(Ula) - Mariusz ją zabił...
(Osa) - rozszerzył źrenice
(Ula) - Oddała broń, kazał jej odejść i po przejściu kilku metrów zastrzelił od tyłu...
(Osa) - Pojebany psychol... A mówią, że ja jestem niebezpieczny dla grupy...
(Wiktoria) - Przyznała, że miała stały kontakt z Safe Zone, z tym Mateuszem. Widzieli o nas, dlatego czekali na nas w ruinach... Byli przygotowani...
(Osa) - Dorwę gnoja, zobaczycie. Mamy tu kogoś, kto potrafi strzelić bezbłędnie w głowę. Ulka świadkiem, że było blisko... - pokazał na Martę - Gdyby nie ta kobita, mnie by tu nie było, a raczej naszej części.
(Marta) - Pomogłam tylko, nic czego wy byście nie zrobili.
(Osa) - To było pierwszą noc po rozdzieleniu... Szukaliśmy czegoś na noc. Patrzymy, opuszczona gorzelnia. Mniejsze zło, musieliśmy się tam dostać. Wychodzimy z ukrycia i stado. Spojrzałem i ktoś stał na dachu, na pewno z lunetą... To przez niego stado nas wykryło... Musieliśmy narobić trochę hałasu, ale inaczej się nie dało. Co wyrżnęliśmy część stada, nowe się pojawiało. Nie mieliśmy wyjścia, biegiem do środka, mając nadzieję, że ten ktoś z dachu nas nie zabije, lub my jego... A tu niespodzianka, snajper był snajperką...
(Marta) - Nie miałam zamiaru do was strzelać, rozumiałem, że biegliście w waszym przekonaniu na śmierć. Dzięki wam przynajmniej nie zostałam sama.
(Mathias) - Skąd taka pewność w strzelaniu. Strzelasz zanim jeszcze pomyślisz do kogo.
(Marta) - Nie uczyłem się od nikogo. Początki w tym świecie marne, ale podziękowania należą się od mojego sąsiada, który podczas ataku dał mi tą broń i kazał uciekać. Uciekłam, sama się uczyłem jak strzelać, a po paru miesiącach, strzelanie w głowę to była rutyną.
(Osa) - No to skoro sobie wszystko wyjaśniliśmy z przeszłości, to macie jakiś plan? Nadal obstawiamy Gdańsk, racja? Nie mamy gdzie indziej pójść.
(Wiktoria) - A Płock?
(Osa) - Odpada. Nie ma sensu wracać do miejsca, która jest niczym, do którego nie ma po co wracać. Na północy jest to czego potrzebujemy.  Zapasy, schronienie.
(Iza) - Ja mam propozycję. Może wszyscy powinniśmy się przespać. Wszyscy jesteśmy zmęczeni i po przejściach.
(Marta) - Iza ma rację, za dużo przeszliśmy jak na ostatnie dni.
(Osa) - W sumie prawda. Nie mam sił moralnych. Cieszę się, że chociaż wy przetrwaliście. A zanim pójdziemy w kimę, macie coś jeszcze do przekazania? Bo potem w nocy lepiej mnie nie budzić, Maks zablokuj drzwi...
(Ula) - My też żyjemy, bo też ktoś nam pomógł. Spotkaliśmy grupę z Rosji. Nie ufałam im z początku, lecz później rozwiali moje przeciw.
(Osa) - A czemu nie ma ich tutaj? W sumie mamy już dwójkę takich, to nie miałbym nic do większej grupy.
(Ula) - Spieprzyło się...
(Osa) - Trupy?
(Wiktoria) - My uciekliśmy pierwsi, nalegali. Zombie atakowały z dołu, drabina się nawet zepsuła... Nie mieli większych szans przeżyć...
(Osa) - Może jednak? W sprawie kolegów ze wschodu nie można być zawsze pewnym. Choć się z nimi nie dogadam, to w końcu mamy kogoś, kto się dogada - zaczął ziewać
(Ula) - Poszukajmy dla innych miejsca do spania, chodźcie...
(Iza) - Ja mogę tu spać? Obiecałam sobie, że już nie popełnię podobnych błędów.
(Osa) - do Mathiasa - Zaufaj jej.
(Mathias) -Wiem...
(Osa) - Zostawię was. Ciągle o tobie gadała, stary. Zależy jej na tobie i wbij sobie do łba to ci teraz powiem, oddałaby za ciebie życie, więc przyuważ kogo masz przy sobie i tego nie zmarnuj - poszedł
(Mathias) - do siebie - Skądś to znam...
(Marta) - położyła rękę na ramieniu Mathiasa - Dałeś radę, przetrwałeś. Nie znam cię dostatecznie długo, ale wiele słyszałam, jak wiele zniosłeś... Ile trzymałeś na barkach...
(Mathias) - Każdy z nas wiele musiał znosić...
(Marta) - Świat może się zmienić, ale grupę nigdy. To mi powiedział człowiek, któremu wiele zawdzięczał, potem już po ucieczce go nie wiedziałam. Dobrze radzę, zrób jak Osa powiedział. Wyśpij się. Jutro ruszamy dalej, trzymaj się - poszła
(Klaudia) - Mathias, jak byś potrzebował czego, będziemy wyżej - poszła
(Wiktoria) - wyjęła z kieszeni ostrze - rzuciła - To chyba twoje...
(Mathias) - złapał - Dzięki... - położył na stole
(Wiktoria) - Iza teraz przejmuje nad tobą opiekę - uśmiechnęła się - poszła
(Iza) - Opiekę? O czym ona mówiła?
(Mathias) - Ula mnie opatrzyła, Wiki czuwała w nocy by mi się nic nie zadziało...
(Tomek) - Gustaw, Maks... Chodźcie. Niech mają dla siebie te piętro, rozłożymy się na górze.
(Alan) - My z Lucy też pójdziemy, raczej na strych - poszli
(Tomek) - Mathias? Poradzisz sobie sam?
(Mathias) - Mam tu kogoś zaufanego... Tylko obserwuj Osę przed snem, tak dla formalności.
(Tomek) - A myślisz co robiłem przez ostatnie dni? - zaśmiał się - zrobił żółwika
(Mathias) -  ziewnął - Nie mam pytań - usiadł na dywanie
(Tomek) - Zanim pójdę powiem ci, że wielkie szacun za to, że jesteś. Osa myślał, że już po akcji w ruinach was żywych nie spotkamy, a jednak se poradziliście. Co prawda ostatnio widzieliśmy Cię w lepszym stanie, ale wyjdziesz z tego. Ta grupa bez ciebie nie byłaby taka sama. Choć mało co ingerujesz w nas, to jednak masz spory na nas wpływ. Walczysz o swoje. Jeszcze raz szacun - poszedł
Kiedy wszyscy poszli rozłożyć się na piętrze, Iza dołączyła do Mathiasa na dywanie. Oparła się obok niego i chwyciła za rękę. Spojrzała na niego i znienacka pocałowała, ten nie protestował. Oboje czuli, że rozłąka sprawiła, że dowiedzieli się jak bardzo brakowało im wzajemnej obecności i uczucia, które ich połączyło, a raczej wydarzenia, które ich połączyły. Iza czuła ogień, tak jakby nie widziała Mathiasa z rok i dopiero co go zobaczyła, Mathias uległ, ale tym razem zachowywał zdrowy rozsądek i nie dał się ponieść emocjom. Oparł się o ścianę i przez chwilę milczał, Iza położyła swoją głowę na jego ramieniu. Można było usłyszeć rozmowy na górze, ale dwójka się tym nie interesowała. Mathias próbował założyć chustę, lecz Iza odwiodła go od tego pomysłu, wyrwała mu ją z ręki i schowała do swojej kieszeni. Mathias siedząc na przeciw lustra wyobraził sobie, że jest podobny do ojca. Miał prawie identyczny zarost w danej chwili co jego ojciec, nigdy nie goląc się do końca. Zobaczył w sobie człowieka, jak znalazł Izę poczuł, że żyje. Przypomniał sobie słowa, które powiedziała mu Ula, by zrobić to, co trzeba, co ważne dla Izy. Jego oczy powoli odmawiały mu posłuszeństwa, lekko głowa osuwała mu się spod ściany. Iza delikatnie ułożyła lubego w pozycji pół leżącej. Zobaczyła niedaleko jego czapkę, założyła mu na głowę. Uśmiechnęła się, bo takiego Mathiasa zapamiętała z fabryki. Siedziała przy nim, ten dalej nie spał. Spojrzał na nią ponownie, pierwszy raz od dłuższego czasu się uśmiechnął, choć osłabienie po ranie i zmęczenie dawało mu się we znaki. Dotknął prawą dłonią twarzy Izy, przez chwilę zapomniał o świecie, przez krótką chwilę. Choć to trwało chwilę, przyniosło mu na ten czas ukojenie. Odetchnął z ulgą. Wiatr powiewał w kierunku siedzącej dwójki, dla Mathiasa było wiadome, że musi powiedzieć to, co siedzi w nim głęboko. To był ten moment.
(Mathias) - Cieszę się, że tu jesteś... Że nie znaleźliśmy Cię na drodze...
(Iza) - Właśnie zauważyłam przez te kilkanaście głębokich sekund - uśmiechnęła się
(Mathias) - Chciałem ci coś powiedzieć, może to wiesz... Chciałem tylko...
(Iza) - Może wiem, może nie wiem. No dalej. Wykrztuś to...
(Mathias) - Te miesiące mi coś pokazały, Ty mi pokazałaś co znaczy tęsknić... Próbowałem się zatrzymać, próbowałaś mi pomóc. Zbłądziłem w tłumie, ty wyciągnęłaś do mnie dłoń...
(Iza) - Chyba wiem do czego zmierzasz... - dotknęła jego ręki
(Mathias) - Może uznasz to za głupie, teraz to i tak nie ma znaczenia...
(Iza) - ...
(Mathias) - Jak zaciągnęłaś mnie do łóżka - uśmiechnął się - Wtedy to poczułem... To nie była zwykła przygoda, to było coś więcej, wiedziałaś o tym od początku?
(Iza) - Jak ci to powiedzieć, mówię ci to praktycznie od chwili spotkania, tylko starałeś się o tym zapomnieć. Nie chodzi o seks, to nie dlatego wiedziałam, że to Ty...  Dziwne uczucie, które we mnie siedzi, to coś to sprawiło... Nie jest ważne jaki jesteś, tylko jaki nie jesteś.
(Mathias) - Ja...
(Iza) - No powiedz to wreszcie - złośliwie
(Mathias) - Kocham Cię...
(Iza) - przyciągnęła jego twarz do swojej - zaczęła całować z językiem
(Mathias) - Iza... - ciężej oddychał
(Iza) - Wiem, nie jesteś w pełni sił. Nie zamierzam już  Cię przemęczać dziś. Spróbuj zasnąć.
(Mathias) - przechylił głowę na brzuch Izy
(Iza) - Musisz odpoczywać. Będę przy tobie, do śmierci i poza nią... - dotknęła jego głowy
(Mathias) - Zawsze wiedziałaś co dobre...
(Iza) - Nie zawsze, ale dzięki, że mnie tak komplementujesz - przytuliła się do niego
(Mathias) - zamknął oczy - Bo życie ma się tylko jedno... - zasnął
(Iza) - położyła się - wtuliła się w  Mathiasa - Wszystko będzie dobrze - zamknęła oczy
Oboje zasnęli w objęciach sami na dole, gdy reszta posilała się na górze. Wiatr lekko się uspokoił, a deszcz stawał się silniejszy, mgła cudem opadała i z godziny na godzinę było więcej widać wokół. Gościniec był punktem kulminacyjnym grupy. Mogli się znów połączyć i stanowić jedną drużynę. Jednak strat naprawić się nie da, gdyż niestety nie każdemu było dane dotrwać do spotkania. Wszyscy, którzy nie dotrwali do kolejnego dnia, teraz są w lepszym świecie i obserwują co żywią robią, by tylko przeżyć, czasem posuwając się do najgorszych zbrodni. Mathias nie raz o tym rozmyślał, nie czując się liderem, mimo przekonań reszty. Razem z Izą spali tak do wczesnego ranka, kiedy słońce zaczęło wstawać. Sami nie mogli się obudzić, Osa zszedł na dół i potrząsnął pierw Izą, zważając na ranę Mathiasa. Chłopak chwilę później się ocknął.
(Osa) - Nie chciałem tak od razu, ale nie mamy czasu na dłuższy odpoczynek. Jesteśmy całkiem blisko Gdańska, niemal to coś czuję...
(Iza) - Jest bezpiecznie na dworze?
(Osa) - Powinno. Żadnego stada. Żadnych ludzi. 
(Mathias) - Gdzie moja broń?
(Osa) - pokazał stół - Położyłem ją jak spałeś. Nie jest rozsądne trzymać broń niezabezpieczoną obok siebie. Wstawaj, już chyba ci lepiej.
(Mathias) - wstał - Sen pomógł lekko złagodzić ból. Ubiorę się i możemy iść.
(Osa) - Nie jesteś głodny? Nie przyszedłeś na kolacje.
(Mathias) - Zjem coś na miejscu. Skoro to nie tak daleko. Dam radę...
(Iza) - Skoro tak twierdzisz - podała skórę - Załóż to. Ula miałaby wyrzuty, że jesteś ranny i nie masz okrycia. Pozwól nam, byśmy pomogli tobie.
(Mathias) - Ręka rękę myje, hm? Zaczynam pojmować.
(Iza) - uśmiechnęła się - Pasuję ci. Jeszcze tylko - wyjęła chustę - Tego brakuje...
(Mathias) - założył chustę na twarz - Zaczynam znów czuć, że żyję... - spojrzał na Izę
(Osa) - Masz teraz bardziej dobrany arsenał niż wcześniej. Coś podręcznego ci doszło. Ktoś tam na górze musi Cię lubić... - pociągnął nosem
(Mathias) - do siebie - Pewnie tak...
(Ula) - Wszyscy są gotowi, tylko czekamy na Mathiasa. Jak się czujesz? - do niego
(Mathias) - Jak w nowej skórze.
(Ula) - Humor ci wraca, czyli wracasz do nas. To oznacza, że możemy iść?
(Mathias) - Już nie mamy tu czego szukać.
(Iza) - Pójdziemy z Ulą sprawdzić teren, poczekajcie chwilę - wyszły
(Mathias) - do Osy - Rozpadamy się, prawda? Było nas więcej.
(Osa) - Nie mieliśmy wpływu na śmierć innych... Choć była jedna śmierć, której mogliśmy uniknąć, wtedy w Bydgoszczy.
(Mathias) - Chciała umrzeć. Jak nie ty, zabiłaby się sama. Mogłem uratować Paulę, stanąć na linii strzału, wtedy padłoby na mnie. Nie zrobiłem nic, pewnie miałem powód.
(Osa) - Wmurowało Cię, tak jak w Safe Zone... Skurwiele... Ja też parę miałem takich scen. Wiesz dobrze, że gdybyś osłonił ją, my byśmy tu nie gadali.
(Mathias) - Oboje mamy coś na sumieniu, choć śmierci nie byliśmy winni. Po prostu nie mieliśmy odwagi zrobić wtedy czegoś więcej... O matce nie wspominam, ale z pamięci nie wymarzę... Nie wychowano mnie na tchórze, nie skończę w ten sposób.
(Osa) - Twój stary to był kawał twardziela. Nie znałem go, ale tak przeczuwam. Wybacz śmiałość, jaki był?
(Mathias) - Tak jaki powinien być ojcem. Nie pozwalał na wszystko, był surowy kiedy trzeba, a w czasie późniejszym był prawie jak starszy brat, gdy mama pracowała. Nie zapomnę tego co mi powiedział dzień przed początkiem. "Nawet gdyby jutra miało nie być, walcz, bo w życiu trzeba walczyć. Nie jest ważne jak postrzegają Cię inni. Ważne jak postrzegasz sam siebie i czy dążysz do swoich marzeń. Cokolwiek inni powiedzą, nie musisz ich słuchać. Zapamiętaj, że jesteśmy twoimi przyjaciółmi, najbliższa rodzina jaką masz, nadejdzie taki dzień, że zrozumiesz jak cenny to dar." Po tym odesłał mnie do spania i powiedział, bym długo nie siedział wieczorem przy kompie. Nie posłuchałem... Jakby olałem jego ostatnie życzenie... Dalej sobie tłumaczyłem, że nikt nie miał prawa wiedzieć... Tego co powiedział nigdy nie zapomnę.
(Osa) - Znalazłeś sens w tym co powiedział? Ten cały dar...
(Mathias) - odetchnął - Myślę, że znalazłem... Jakiś czas temu...
(Wiktoria) - Zebrało się na sentymenty, racja?
(Mathias) - Czymś człowiek żyć musi.
(Wiktoria) - Nadal nie mogę uwierzyć, że Moniki tutaj nie ma. Ona powinna tu być... Tak samo jak Marzena i Karolina...
(Osa) - Jeśli Cię to pocieszy, wkrótce każdy z nas się z nimi spotka. Miną miesiące, może lata, a każdy ich ujrzy. Choć tak w tajemnicy powiem, nie mówcie Ulce, ale wolałbym umrzeć, wiedząc, że to gówno się skończyło.
(Wiktoria) - Skończy się. W Gdańsku na pewno mają jakiś naukowców. Ktoś musi tam być, co wie jak to naprawić. Nie możemy ciągle być w drodze. Kiedyś to mu się skończyć.
(Osa) -Jeśli się nie skończy, przyszłe pokolenie nie będą miały lekkiego życia.
(Mathias) - Nasze też lekko nie ma. Jesteśmy znów jednością, to się tylko liczy.
(Osa) - Zaczęliśmy to razem i skończymy. Jak tylko upierdolę łeb Safe Zone, a potem zapierdolę Mariuszowi kopa w dupę... Potem możemy żyć z czystym sumieniem. Dwóch debili mniej. Mathias, ufasz nam?
(Mathias) - Nie ma już was. Teraz znów jest grupa.
(Osa) - Zgadzam się. Dziewczyny wracają, chodźmy.
(Wiktoria) - zawołała na górę - Idziemy!
(Osa) - do Mathiasa - Dzięki, że mnie wtedy nie zajebałeś.
(Mathias) - Powiedziałbym to samo..
(Osa) - zaśmiał się - Jakbyś się źle czuł to mów. W twoim stanie, lepiej dmuchać na zimne.
(Mathias) - Stanie? Nie jestem jakąś kobietą w ciąży. Nie traktuje mnie ulgowo, bo miałem małą rysę na brzuchu.
(Osa) - Rysa czy dziura, Ula mówiła mi co innego. Mamy na ciebie oko, na wszelki wypadek.
(Mathias) - Tak jakbyś ty nigdy nie był ranny. Moment nadszedł. Niezniszczalny został zraniony. Mam skórę. Mam broń. Mam plecak. Mam was...
(Osa) - Masz Izę...
(Mathias) - Weź nie zaczynaj znowu.
(Osa) - Znowu? Na wczoraj dałem spokój. Dziś to dziś. Zmieniłem całkowicie pogląd o niej. Sporo się o niej dowiedziałem i nie jest taką podstępną zboczoną suczą, za jaką ją miałem wcześniej. Postęp. Szczerze to odżywasz nie przez ubranie, nie dzięki nam. Przez Izę, głównie dzięki niej.
(Mathias) - ...
(Osa) - To ona, tak? Ona jest tym darem, który robi ci za rodzinę. Wiem, my nie jesteśmy z definicji rodziną. Ona jest obok ciebie najbliżej, to miałeś na myśli jak wspominałeś, prawda?
(Mathias) - Myślisz, że ci powiem?
(Osa) - Już powiedziałeś geniuszu - klepnął w ramię
(Ula) - Niczego w odległości kilometra nie widać. Można iść. Mathias, trzymasz się?
(Osa) - Trzyma się . Stoi przecież.
(Ula) - Nie pytałam ciebie...
(Mathias) - Bez taryfy ulgowej - zaczął iść - Jestem sprawny. Tylko lekko poturbowany.
(Iza) - Zwolnimy tempo. I tak nie jest daleko.
(Wiktoria) - Zgadzam się. Przeprowadziłeś nas przez to, należy ci się.
(Ula) - Co z resztą?
(Klaudia) - Dziewczyny mają racje.
(Tomek) - Ulka, głosowanie nie ma sensu. I tak każdy wie, że zrobimy po twojemu.
(Ula) - uśmiechnęła się - Masz rację. Mathias, czy chcesz czy nie, pójdziemy swoim tempem. Pomogłeś nam, my pomagamy tobie. Nie podejmowałeś zawsze dobrych decyzji, ale postępowałeś zawsze słusznie, tak jak myślałeś. Do tej pory masz poszanowanie wśród nas. Ci, którzy ci ubliżali, teraz wąchają piach, a ty żyjesz...
(Mathias) - Nie musicie dla mnie zwalniać...
(Iza) - Ale chcemy... -
(Osa) - Mathias, nie wiem jak ty, ale nie sprzeciwiałbym się Uli. Nie masz wyjścia.
(Ula) - Tu się rozumiemy - ruszyła - Chodźmy, jeśli Osa gada prawdę, to jeszcze dziś tam dotrzemy. Jeśli nie...
(Osa) - ... To dostanę w pysk?
(Ula) - uśmiechnęła się - Dobrze rozumiesz.
Szli tak wszyscy wzdłuż głównej drogi krajowej prowadzącej na Gdańsk. Osa z Ulą szli przodem. Za nimi Mathias, Iza i Wiktoria. Reszta na tyłach. Grupa scalona szła wolniejszym krokiem, by nie wymuszać na nikim większego zmęczenia. Wiedzieli, że przed samym Gdańskiem, będą mieli małą wioskę zwaną Pruszczem Gdańskim, musieli przez to przejść, bo nie było innej drogi na około. Wszyscy mieli siłę iść, tylko nie Mathias z Izą, którzy zasnęli przedwcześnie i nie zjedli nic przed snem, a rankiem czasu na to nie było. W pobliżu wioski, ostatniej bramy, która dzieli ich od Gdańska, zorientowali się, że jest podejrzanie zero trupów na ulicach. Auta były podniszczone i praktycznie każdy miał zdjęte opony i ukradziony silnik. Byli w większej grupie, nie bali się tak jak wcześniej, mogli zaryzykować, musieli. Po przejściu kilku kroków usłyszeli krzyk. Trwał chwilę, ale to nie był krzyk zombie, to był głos człowieka żyjącego. Źródło dźwięku znajdowało się blisko nich, gdyż wiatr wiał w innym kierunku, więc przekaz był wyraźny. Wioska liczyła kilka budynków, nie można było sprawdzać ich razem, musieli się podzielić by zbadać w mniejszej ekipie większy teren.
(Osa) - Jeśli to człowiek i żyje, nie możemy tego zignorować. Nie ratujemy tych, których nie da się uratować, ale nie popełnię tego samego błędu co kiedyś. Pójdę do tego budynku po środku. Jest największy, więc ja go sprawdzę.
(Ula) - Chcesz iść tam sam? Weź kogoś, ja mogę...
(Mathias) - Ja z nim pójdę.
(Ula) - Nie jestem taka pewna.
(Mathias) - Jak pójdzie z nami Tomek, poczujesz się lepiej?
(Ula) - Nie, ale wyboru większego nie mamy.
(Iza) - Ja, Ula i Wiktoria sprawdzimy ten po lewo?
(Ula) - Dokładnie. Póki co to dobry plan. Nie rozdzielajmy się bardziej. Reszta niech będzie w pogotowiu i spróbujcie obserwować okolice. Jak coś się będzie dziać, róbcie swoje.
(Klaudia) - Będzie jak mówisz.
Grupa postanowiła w mniejszej ekipie sprawdzić okoliczne budynki, w poszukiwaniu źródła hałasu. Mathias, Osa i Tomek poszli w prawo. Iza, Ula i Wiktoria poszły w lewo. Klaudia, Gustaw, Lucy, Alan, Maks i Marta zostali na małym pagórku, gdzie snajperka położyła się i obserwowała okolicę. Chłopaki weszli do budynku, Osa miał już strzelbę w dłoni. Tomek wyjął nóż. Mathias trzymał na plecak broń, w gotowości miał w rękawie ostrze. Osa zobaczył, że środek jest mocno zaniedbany i wyglądał jak po niedawnej rzezi. Na ścianach krew, dziwne napisy na drzwiach. Osa pierwszy wszedł w pierwszy korytarz. Nie wracał, to Mathias poszedł zajrzeć, poczuł uderzenie w głowę, a jak upadł, usłyszał jak ktoś jeszcze pada za nim. Film się urwał. Obudził się parę godzin później. Z opaską w ustach i związanymi rękami. Nie miał przy sobie, nawet ostrze zostało mu odebrane. Klęczał nad metalową wanną, a obok siebie miał Osę i Tomka, równie uwiązanych jak on. Ku zdziwieniu, kątem oka zobaczył kto klęczy dalej.  Kuba z Safe Zone oraz jeden z Rosjan, Mihaił. Za nimi stało dwóch chłopaków w foliach ochronnych, jeden z bejsbolem, drugi z maczetą. Wszedł w danej chwili do pokoju kolejny człowiek z książką, wydawał się być dumny z siebie.
(Daniel) - Obudziłeś się - do Mathiasa - Czyli możemy zaczynać.
(Wiktor) - Może powinniśmy im chociaż oczy zawiązać?
(Daniel) - Nie ma potrzeby... Domyślacie się, co się z wami stanie. To nic osobistego. Trzeba być Łowcą lub Ofiarą, a ludzie muszą coś jeść...
(Osa) - Zabijesz nas... Nawet Cię nie znamy!
(Daniel) - Mięso każde smakuje tak samo. Wkrótce się przekonamy. Co prawda ktoś zabił naszych znajomych, nie widzieliśmy kto, ale nagle pojawiacie się Wy. Mieliśmy im dostarczyć świeże pożywienie, ale za to musieliśmy się wrócić. Zmarnowaliśmy sporo benzyny. Obyście byli bez skazy.... Aktualnie nie mam czasu by się z wami zabawiać. Chłopaki, jak skończycie z tymi, bierzcie do Emilii każdego po kolei na stół. Nie przeszkadzajcie mi, będę zajęty... - wyszedł
(Wiktor) - Dawid, od której strony zacząć?
(Dawid) - Jak ci wygodnie. Zawsze lubiłem prawą.
(Wiktor) - podszedł do Mihaiła - uderzył bejsbolem
(Dawid)  - poderżnął gardło Mihaiłowi 
(Osa) - do siebie - Kurwa... Nie mogę tak skończyć...
(Dawid) - Cicho tam! Poczekaj na swoją kolej!
(Mathias) - szeptem - Czemu nasi nic nie zrobią...
(Osa) - szeptem - Nie wiedzą, że jesteśmy w tym miejscu...
(Kuba) - Powiem wam wszystko, tylko mi nic nie róbcie!
(Wiktor) - Nie naprawisz świata - uderzył bejsbolem
(Dawid) - poderżnął gardło Kubie
(Mathias) - spojrzał jak wanna zalewa się krwią
(Osa) - Nie chcę tak skończyć....
(Mathias) - próbował się uwolnić
(Wiktor) - Hej ty! Żadnych numerów, zaraz dojdziemy do ciebie!
(Osa) - spojrzał na Tomka
(Wiktor) - podszedł do Tomka - szykował bejsbola
(Mathias) - Stop! To nie musi tak być! Puść nas, nie mamy nic wspólnego z wami! Puśćcie nas, a razem znajdziemy tych, którzy załatwili waszych! Mamy w ukryciu sporo broni!
(Dawid) - do Wiktora - Stój! Logicznie gadasz. A co Danielowi powiemy? Że jedzenie dostało nogi i uciekło? Mięso się zjada, a nie się z nim dyskutuje...
(Mathias) - To prawda! Nie jesteśmy jak wy, ale możemy wam pomóc! Czy jeśli dorwalibyśmy tamtych, zwrócilibyście nam wolność?
(Wiktor) - Dostaliśmy polecenie. Dziś na kolacje ma być pięć pieczeni.
(Mathias) - Możemy o tym pogadać!
(Wiktor) - Może i możecie nam pomóc. Zgoda, ale na naszych warunkach....
(Mathias) - ...
(Wiktor) - uderzył bejsbolem Tomka
(Mathias) - Dogadaliśmy się przecież! Co wy robicie?!
(Osa) - Mathias, nie pogarszaj sytuacji, bo zarżną jeszcze nas...
(Mathias) - Czy to oznacza...
(Dawid) - poderżnął gardło Tomkowi - Uznajcie to za dług spłacony...
(Wiktor) - Wiecie co, zmieniłem zdanie... Dokończmy robotę i mamy na dziś wolne... Tylko wy zostaliście... - podszedł do Osy
(Dawid) - Szybko i bezboleśnie...
(Wiktor) - Jak zawsze... Umowa została zerwana... - zamachnął się - Żegna... - dostał heada
(Dawid) - Co to jest?!
(Osa) - Dotarli... - odetchnął
(Emilia) - Dawid, ktoś nas atakuje! Daniel pobiegł do auta, pospiesz się! Pospiesz się zanim...
(Ula) - Zanim pojawię się ja... - chwyciła za ramię - uderzyła w twarz
(Dawid) - próbował uciec
(Mathias) - wstał - rzucił się na uciekającego
(Ula) - złapała Dawida - Dzięki Mathias - uderzyła butem z całej siły w twarz
(Osa) - W samą porę.... Czy tamta...
(Ula) - Musiałam się tak obronić, skręciłam jej kark... - spojrzała na wannę - Boże, co tu się stało... Tomek... - zasmuciła się - Ten chłopak z Safe Zone... Też Mihaił...
(Osa) - Znasz tego ostatniego?
(Mathias) - Znaliśmy... Pomógł nam, oni nam pomogli...
(Ula) - uwolniła Mathiasa - Tomek nie zasługiwał na taką śmierć. Nie ma prawa powrócić...
(Mathias) - To znajomi naszych kanibali, a raczej ich odnoga... - uwolnił Osę - Ten co nimi dowodził jest w jakimś aucie, chce uciec!
(Osa) - To ty strzelałaś?
(Ula) - Nie, poprosiłam Martę. Ma dziewczyna oko. Cokolwiek się wydarzy... - usłyszała strzał
(Osa) - Dorwali go?
(Ula) - Przekonajmy się. Tylko weźcie swoje rzeczy, będę was ubezpieczała.
Mathias i Osa zabrali swoje rzeczy. Założyli plecaki na plecy, broń także. Razem z Ulą wyszli na zewnątrz, gdzie już czekała grupa. Nie było widać auta, które stało przy budynku, to by oznaczało, że Daniel uciekł, lecz przynajmniej Osa z Mathiasem przeżyli. Nie udało się uratować Tomka, choć on sam myślał, że cudem ocaleje. Nie trupy stały się zagrożeniem w danym momencie, tylko łowcy ludzi, kanibale, najbardziej niebezpieczny odłam ludzi, który łapie ludzi, a potem zabije ich pozyskując mięso, nie martwiąc się o zwykłe pożywienie. Myśleli, że poprzednia grupa była ostania, mylili się. Jej dowódca uciekł, w stronę Gdańska. Gdy Iza zobaczyła Mathiasa, od razu podbiegła go przytulić, była wdzięczna, że wrócił. Wszyscy zauważyli, że kogoś wśród chłopaków brakuje, byli świadomi co mogło się stać.
(Wiktoria) - Nic wam nie jest, a gdzie jest... Tomek?
(Ula) - Wiki, chcesz to wiedzieć?
(Wiktoria) - Nie żyje? Co się tam stało? Marta zobaczyła kogoś i strzeliła. Potem ktoś uciekał, strzeliła w jedną oponę. Nic więcej nie udało się zrobić.
(Osa) - To jeszcze nie koniec. Czuję to. Świat się tak popierdolił, że ten jebany kultyzm się ciągle rozwija.... Niepotrzebnie tam wchodziliśmy, oni czekali na nas. Nie wiedzieli, że to my, ale skorzystali na tym... Pierw zarżnęli Ruska, potem jednego z Safe Zone. W końcu Tomek był kolejny... Myślałem, że wykiwamy ich, Mathias próbował z nimi gadać... Nawet takie skurwiele nie dadzą się nabrać... Poderżnęli mu gardło na naszych oczach...
(Mathias) - Skąd wiedzieliście w jakim pokoju jesteśmy?
(Ula) - Jak ci tu wyjaśnić... Spójrz za siebie. Tych powinieneś kojarzyć...
(Mathias) - Powinni być martwi... - spojrzał na idących Rosjan
(Ula) - Jeden z nich, Viktor namierzył waszą pozycje, dalej Marta zrobiła swoje. Pierw wzięliśmy ich za część tego budynku, ale potem ich rozpoznałam. Trochę się zmienili. Większość z nich trochę się zapuściła... Pomogli nam. Choć ich nie rozumiem, uważam, że powinni iść z nami, tak jak zakładaliśmy za pierwszym razem przy kościele.
(Dima) - Mathias, my snovo vstrechilis... - podał rękę
(Mathias) - Kak zhe... - podał rękę
(Alona) - Vot gruppa, ponyatno. Skolko dney...
(Wiktoria) - Mnogo...
(Dima) - Zazhalneyu, potomu shto vy poteryali druga...
(Mathias) - Shto nam teper sdelat?
(Dima) - Znaesh, praydom c vami. Ne znaem shto budet luchshe dlya nas.
(Mathias) - Bez drugova vybora. Dostatochno...
(Osa) - Grupa jest większa niż kiedykolwiek. Wiedzą, że stracili człowieka?
(Wiktoria) - Uznali vy zhe Miha umer?
(Dima) - Da... Alekseja tozhe... Vot eto nashla sudzba potom dlya Nikiti... My ostalis. Nikto bolshe... My davno vas uznali. Vy nas by uznali?
(Mathias) - Otlichniy hod. Najdem vmeste Gdansk.
(Dima) - Kakoe to patrony? Mnogo my vystrelalis.
(Mathias) - Ula, daj im trochę amunicji...
(Ula) - podeszła z plecakiem
(Iza) - Widziałeś jak umierają?
(Mathias) - założył chustę na twarz - Widziałem wszystko. Pierw ogłuszali jak zwierzęta, potem jak byli nieprzytomni, zabijali ich.
(Iza) - A ci co chcieli wam to zrobić, zabiliście ich?
(Osa) - Ula zatroszczyła się, by nie skrzywdzili już nikogo...
(Iza) - Mogliśmy iść tam w większej ilości, wtedy może nikt z nas by nie zginął...
(Osa) - To miałoby sens. Ich dużo nie było, ale nikt nie wiedział jak to wygląda w środku...
(Mathias) - Przynajmniej Tomek nie poczuje więcej bólu niż mógł poczuć za życia. Gdyby zabijali od lewej, nikt z nas by żywy nie wyszedł stamtąd...
(Ula) - Naboje już rozdane. Możemy iść dalej, nic wam nie jest? Może chwila odpoczynku?
(Osa) - Nie uszkodzili nas. Lekko głowa napierdala, ale poza tym nic nam nie jest.
(Marta) - Skoro przyjmujecie tych Rosjan, musicie im bardzo ufać.
(Osa) - Nie znam ich, ale skoro Ula mówi, że są spoko, zaufam im. Skoro wam pomogli w przeszłości to mogą być i moimi przyjaciółmi.
(Mathias) - Niemal się poświęcili. Mniemam, że tamtej dwójki nie ma, bo poświęcili się w tej piwnicy. Więc musieli znaleźć wyjście z kanałów pod miastem.
(Ula) - Możesz się ich o to spytać po drodze, teraz nie mamy czasu na dłuższe postoje, skoro czujecie się lepiej.
(Mathias) - Chodźmy, nie każmy Obozowi na nas czekać.
(Osa) - założył kaptur - Czuję, że zima znów zaatakuje. Żałuj, że nie masz w skórze kaptura...
(Mathias) - Skóra daje tyle ciepła ile potrzebuje. Mam do tego chustę i czapkę...
(Iza) - Uszy nadal zimne, prawda?
(Mathias) - Muszę czymś oddychać. Jeśli to zabrzmi śmiesznie, to uszami też mogę oddychać.
(Iza) - zaśmiała się - Nie mam nic przeciwko twoim wymysłom. Skoro ty w to wierzysz, ja też wierzę.
(Ula) - Porozmawiamy w trasie, idziemy...
(Mathias) - w myślach - Któż mógł przypuszczać, że i my trafimy koniec końców w sam środek istnego tornada zombie, które zmiecie z powierzchni planety wszystko, co miało jakikolwiek sens. Może byliśmy zbyt narwani, by silić się na jakiekolwiek bohaterstwo. Może jedyną opcją dla nas było zamknięcie się w czterech ścianach i bierne czekanie na nieuniknione. Może światu zabrakło scenarzystów, którzy uformowaliby chaos pierwszych tygodni zagłady w jakikolwiek fabularnie nośny motyw. I wcale nie było jak na filmach.
Było tak, jak wtedy, gdy zauważasz, że osoba, którą szczerze kochasz, zapada na śmiertelną chorobę i jest coraz gorzej, i wiesz doskonale, że to się dobrze nie skończy.
Było tak, jak wtedy, gdy potwornie chce ci się rzygać, ale jesteś zbyt słaby, by to zrobić. Momenty, w których nie damy rady, momenty, które przerastają nas wszystkich.  Czasem jednak są rzeczy, z których nie można po prostu ot tak zrezygnować.
Kilka tygodni wcześniej 29.07.2014 Gdzieś na szlaku.
(Osa) - Mieliśmy przesiedzieć na dupie przynajmniej do końca lata, a jak widać wyszliśmy wcześniej. Sądziłem, że obecne zapasy ze spiżarni starczą.
(Tomek) - Na metę starczą, ale na później nam nie starczy. Leki na wykończeniu.
(Ula) - Nie damy nikomu umrzeć. Poza tym Mathias ich potrzebuje.
(Mathias) - Nie potrzebuje... - chwycił się za brzuch
(Ula) - Widzimy jak jest. Wczoraj też widziałam jak co chwile szedłeś do wc... Może to było chamskie, ale sprawdziłam twój plecak. Miałeś puste butelki. Czemu wcześniej nie powiedziałeś. Mogliśmy dużo wcześniej iść szukać.
(Mathias) - Muszę w końcu to odstawić. Muszę liczyć, że kiedyś to przejdzie.
(Osa) - Skoro potrzebujemy zapasów, to czemu nie pójdziemy wszyscy?
(Ula) - Mogliśmy tak zrobić, ale słyszałeś Mariusza. Pójdziemy wszyscy, a jak coś się stanie? Zginiemy po kolei? Nasza czwórki musi starczyć.
(Tomek) - Ile macie amunicji?
(Osa) - W chuj mało, ale powinno starczyć. W tym magazynku mam tylko 15 pocisków, plus 3 pełne po 20.
(Ula) - Tylko 2 magazynki pełne po 35 pocisków.
(Tomek) - Czego oczekiwałaś po pistolecie znalezionym przy trupie. Ja mam też 2 magazynki, ale za to po 50 pocisków, pełne. Mathias, a ty?
(Mathias) - W tym zostało 5 kul. Pozostały dwa pełne po 20.
(Osa) - Nie mogliśmy w mieście poszukać apteki czy coś takiego? Zapuszczamy się bagno, wiecie o tym?
(Ula) - Kręcić się między ulicami i liczyć, że z okna nie wyskoczy szwendacz. Wiesz, że twoje zdanie nie ma sensu. Wiesz, co mówił Mariusz...
(Osa) - Tak, wiem o czym mówił pan Mariusz. Pomaga nam, ale pomóżmy sobie. Jak wrócimy, zróbmy głosowanie. Nie chcę go z nami. Widzieliście co mi prawie zrobił...
(Tomek) - Sam go sprowokowałeś idioto. Poza tym, istnieje taki ktoś jak przywódca, Mathias, powiedz coś. Chcesz trzymać stronę grupy czy Osy?
(Mathias) - Nie trzymam żadnej strony. Idziemy wszyscy w jednym kierunku. Nigdy potem się nie rozdzielimy, aż do Gdańska. Potem, możecie wszyscy iść w cholerę, a ci co będą chcieli, zostaną z nami.
(Ula) - Mathias, jest ok. Ja jestem przywiązana do grupy. Do ciebie, do tego matoła, co ciągle prowokuje, ale to takie przyziemne.
(Osa) - Kogo nazywasz prowokatorem?
(Ula) - Sam sobie odpowiedziałeś.
(Tomek) - spojrzał w lornetkę - Zadowoli was to. Chyba mamy to, czego oczekiwaliśmy.
(Ula) - Apteka?
(Tomek) - Nie, jakaś wioska. Zboczyliśmy trochę ze szlaku, ale warto było. W okolicy nie widzę trupów, ani kogokolwiek...
(Osa) - Co konkretnego widać? Nie wpakujemy się w gówno, bez dowiedzenia się co w nim jest...
(Tomek) - Kilkanaście budynków, to przypomina bardziej małe osiedle.
(Ula) - Cokolwiek tam jest, to nasz ostatni trop. Idziemy wszyscy, bez rozdzielania się, a przeżyjemy. Za mną.
(Osa) - Od kiedy ona dowodzi?
(Mathias) - Od kiedy ja stałem się zawodny.
Podeszli bliżej małego miasteczka, które można było porównać do typowych amerykańskich wiosek. Kilka budynków było zniszczonych, z niektórych wciąż wydobywał się smród martwych ciał. Kiedy już znaleźli przychodnie, a przynajmniej cos ją przypominało, usłyszeli płacz, pobiegli w odpowiednią stronę, ale trafili na murek, który dzielił drugą część wioski. Pojedynczo nie można było przejść przez niego, ktoś musiał zostać. Ula posłużyła jako schody, dzięki temu Osa przedostał się na drugą stronę. Potem wykorzystał to Mathias. Tomek musiał zostać, Ula wspięła się na nim, przeskakując dalej. Kiedy trójka odeszła kawałek, ujrzeli, że Tomek po kilku próbach wdrapał się sam na mur i przeskoczył go, z lekką zadyszką, przy tym źle skoczył i podczas upadku nadciągnął ścięgno w lewej nodze. Źródło hałasu było coraz głośniejsze, dobiegało z pobliskiego budynku, wyglądającego na komendę policyjną.
(Osa) - Mamy jakiś sensowny plan, by tam wchodzić? Jak w środku nikogo nie ma, a to na przykład... Elektroniczna niania?
(Ula) - Nie zostawiamy ludzi. Jeśli ktoś może nam pomóc, tym bardziej my, powinnyśmy...
(Tomek) - Będę szedł ostatni, by na nikogo nie wpaść.
(Osa) - Dobra, ja pójdę pierwszy - zabił szybę w drzwiach - Wy przygotujcie się, nie będzie czasu na zastanowienie się - wszedł do środka
(Mathias) - To nie brzmiało jak głos z radia...
(Ula) - Tak, też się domyślam o czym myślisz...
(Osa) - Jesteśmy blisko, wolny chód....
(Ula) - spojrzała na osobę siedzącą w kącie - Tam!
(Tomek) - To... Dzieciak...
(Ula) - Też człowiek- ukucnęła - Hej, spokojnie. Są tu przyjaciele, nie chcemy ci nic zrobić.
(Maciek) - Serio? - wycierał twarz
(Ula) - Nie przyszliśmy nikogo skrzywdzić. Chcemy ci pomóc. Jestem Ula, a ty?
(Maciek) - odwrócił głowę
(Osa) - Hej! Odpowiedź na jej pytanie...
(Ula) - Osa, nie pomagasz... Hej, nie bój się. On nie zawsze taki jest.
(Maciek) - Nazywam się... Maciek...
(Ula) - Ten w chuście to Mathias, jego też się nie bój, jest dobrym gościem. Tamten to Tomek, nasz mechanik. A ten zły pan to Mateusz, ale woli jak mówi się do niego Osa.
(Osa) - Skąd się tu wziąłeś? Jesteś tu sam?
(Maciek) - Mieszkam tutaj. Mama powiedziała, że wróci... Nie wróciła... Jestem tu od kilku miesięcy, jadłem co znalazłem...
(Osa) - Zostało coś jeszcze? Kolega potrzebuje lekarstw!
(Ula) - Nie krzycz na niego. Maciek, tak? Masz jakieś jedzenie jeszcze?
(Maciek) - Zostawiłem na górze, przyniosę mój plecak - poszedł
(Osa) - Tylko nie próbujcie mi powiedzieć, że go zabieramy. Nie starczy nam zapasów...
(Tomek) - Zostawić go też nie możemy.
(Osa) - Matka ma do niego wrócić, możemy zabrać co potrzeba i wracać.
(Ula) - To jeszcze dzieciak, nie rozumie wszystkiego. Mamy mu powiedzieć, że ona nie wróci? A jak wróci to jako kto inny? Nie wiemy jak by zareagował...
(Mathias) - W końcu sam się dowie, nic nam to nie da...
(Ula) - Jest tu w zamknięciu od kilku miesięcy, nie wiem jak, ale cudem przeżył cudem.
(Osa) - Powiedzmy mu jak sprawy stoją, bierzemy zapasy i niech radzi sobie sam.
(Tomek) - To nie ludzkie...
(Ula)  - do Osy - przypomina ci Oskara? Mam rację?
(Osa) - Nie chcę do tego wracać.
(Ula) - Pomyśl, że na jego miejscu mógł być twój brat, zabrałbyś zapasy i byś go zostawił?
(Osa) - To była moja rodzina.
(Ula) - Wszyscy jesteśmy rodziną.
(Osa) - Każdego bezdomnego nie uratujemy...
(Maciek) - wrócił - Tutaj trzymam zapasy - podał plecak
(Ula) - otworzyła plecak - Pół bochenka chleba, dwie butelki wody, czerwony flamaster, rolka papieru toaletowego, leki alergiczne butelka 100ml, glock z jednym magazynkiem...
(Osa) - Tylko tyle?
(Maciek) - Nie mam więcej przysięgam...
(Ula) - Nie możemy ci tego zabrać... Bardziej tego potrzebujesz. Idziemy do przychodni niedaleko, może coś znajdziemy to się podzielimy z tobą. W tym świecie nie wiesz co złapiesz...
(Maciek) - Jakim świecie? Jest normalny... Tak mi mama powiedziała. Że wszystko jest w normie, że wróci. Będę tu czekał...
(Tomek) - Nie jestem tego przekonany...
(Mathias) - Sprawdźmy tą przychodnię. Jak ma jakiś zapas leków, powinniśmy podzielić się z nim. Sam po nie by nie poszedł. Zróbmy chociaż tyle.
(Ula) - Zostawimy go tu samego?
(Osa) - Ma glocka, gdyby coś, wie jak go użyć.
(Maciek) - Chodzi ci o pistolet? Mama mi go zostawiła, bym trzymał na czarną godzinę, że mam użyć gdy nadejdzie pora.
(Ula) - Twoja mama była mądrą kobietą.
(Maciek) - Była?
(Ula) - zamyśliła się - Świat nie jest taki jakim go widzisz. Jest gorszy. Mam dała ci broń do obrony.  Nie tylko ludzie są niebezpieczni. Są gorsze potwory...
(Maciek) - Czemu mnie straszycie? Mama zaraz wróci i mi pomoże.
(Osa) - Dziecko, ona nie wróci. Ani ona, ani nikt z tej okolicy. Szaleje epidemia, nie jest już jak kiedyś. Sztywni chodzą po świecie i pożerają ludzi.
(Maciek) - Czemu mi to mówicie... To ma być sen?!
(Ula) - Chciałabym, aby to był sen... To rzeczywistość. Posłuchaj, idź na górę i zamknij się, dobrze? Weź ze sobą tam plecak. Nie otwieraj drzwi aż do naszego powrotu. Przy odrobinie szczęścia, coś ci przyniesiemy - odeszła
(Tomek) - Trzymaj się mały, zaufaj Ulce, wrócimy tutaj za niedługo...
Czwórka wyszła głównym wejściem, droga wyjściowa była prostsza, gdyż pod murkiem była sterta skrzynek. Przychodnia była o krok od komendy, dzieliły oba budynki dachy. Osa spojrzał przez szybę, nie widział nikogo, kolbą zbił ją. W środku były ślady krwi, porozrzucane dokumenty i zabarykadowane drzwi do gabinetu zabiegowego. Kopnął z buta, drzwi nie chciały ustąpić. Ula rozbiegła się i siła uderzeniowa skupiła się na jej ramieniu, drzwi za nią wyrwały się z zawiasów. Wewnątrz gabinetu przywiązany do fotela był szwendacz, dyrektor i główny lekarz przychodni. Ekipa postanowiła go nie dobijać, pokój był już wcześniej ograbiony. Drzwi nie miały jak stać, grupa śmiecia została wsunięta na ich miejscem. Nie myśląc długo skierowali się do magazynu, gdzie mogły być przechowywane leki. Drzwi nie było, zostały wyważone. Magazyn liczył kilkanaście półek z wysuwanymi filarami, gdzie leżały pudełka z medykamentami. Większość lekarstw zostało zabranych, niektóre potłuczone w amoku.
(Osa) - Jakich szukamy rzeczy?
(Mathias) - Przydatnych. Ja poszukam coś dla siebie.
(Ula) - Aerius, ten dzieciak miał takie butelki. Wezmę jedną dla niego - schowała 1 butelkę
(Tomek) - Co to Enap?
(Ula) - Chyba coś na serce.
(Tomek) - Bierzemy tyle ile się da - schował 10 opakowań
(Mathias) - podniósł opakowanie - Przynajmniej to... Setaloft, tylko jedno opakowania... Musi wystarczyć - schował do plecaka
(Osa) - schował opakowania do plecaka
(Ula) - Co zabrałeś?
(Osa) - Tylko drobne wspomagacze...
(Ula) - Pokaż... - wyciągnęła opakowania - Środki na poprawę potencji i większa jakość wytrysku?! Co to jest?! - uderzyła Osę w twarz
(Osa) - Skoro bierzemy wszystko, to co ma się marnować...
(Ula) - Nie jesteśmy plecakiem bez dna... Bierzemy co potrzebne...
(Tomek) - Zabrałem kilkanaście opakowań leków na krwioobieg, układ oddechowy i coś na płuca. Ula, nie zapomniałem tez o czymś na zmniejszenie bólu.
(Mathias) - Nic innego tutaj nie ma...
(Ula) - Możemy jeszcze sprawdzić inne gabinety, może personel coś podkradał dla siebie...
(Osa) - Mówiłem, że mi przykro... Nie chciałem by... - odgłos strzału
(Tomek) - Skąd to?
(Ula) - Brzmi jakby zza ściany... Komenda... Musimy wracać do dzieciaka, zanim... - wybiegli z magazynu
(Osa) - Kurwa... - trupy zbliżały się do przychodni
(Mathias) - Strzał ich tu zwabił, da radę przed nimi zwiać?
(Ula) - Główne przejście odpada, biegiem na schody!
Pobiegli na piętro, gdzie budynki komendy i przychodni spotykają się. Jednak by dostać się drugiego budynku, trzeba było przeskoczyć przez okno na dolny dach komendy. Osa zdecydował się iść pierwszy, przebiegł szybko na drugą stronę. Był najbardziej zwinny ze wszystkich. Reszta musiała skoczyć i chwycić go za rękę, zanim spadnie się w dół wprost na zombie. Tomek skoczył pierwszy, został złapany. Mathias skoczył drugi, Osa miał problem z jego wciągnięciem, musiał przytrzymać się komina i wciągnąć z całej siły przyjaciela. Ula nie potrzebowała pomocy, sama złapała się krawędzi i bez wsparcia, sama dostała się na drugą stronę. Zbili najbliższe okno i trafili przed drzwi, gdzie siedział Maciek. Drzwi były otwarte, a trupy wdzierały się do komendy. Tomek i Osa stanęli na czatach, Ula z Mathiasem weszli do pokoju, zastali siedzącego na łóżku Maćka, a na podłodze leżał szwendacz z jego pistoletem. Sam chłopak siedział na zakrwawionym łożu, bez kontaktu.
(Ula) - Hej! Nic ci nie jest?!
(Maciek) - Boję się... Zabiłem człowieka...
(Ula) - Wszystko będzie dobrze. Pójdziesz z nami, teraz!
(Maciek) - Zabiłem go, bo się na mnie rzucił... Ugryzł, ale żyję... Nie mogę odejść, czekam na mamę...
(Osa) - Kurwa, zaraz ściany zmienią kolor na czerwony! Ula do kurwy nędzy, szybciej!
(Tomek) - Niemal ich słyszę... - wyjął pistolet
(Mathias) - Ugryziony...
(Ula) - Nie możemy go zostawić...
(Osa) - Zbliżają się - zaczął strzelać
(Maciek) - Mama przyjdzie, zobaczycie - trup chwycił go za nogę
(Ula) - Myślałam, że go zabił... - strzeliła w głowę
(Mathias) - Ściana zaraz padnie...
(Ula) - Hej, chodź z nami... Nie możesz tu zostać! Zginiesz tu!
(Mathias) - Ula, proszę...
(Ula) - spojrzała na Mathiasa - Serio?
(Maciek) - uśmiechnął się
Trupy zza ściany pod wpływem nacisku, rozwaliły słaby materiał i przedostały się do pokoju. Od razu rzuciły się na Maćka, wgryzając się w jego ciało. Jeden z trupów wgryzł się tak głęboko, że wyrwał mu z żołądka jelita.
(Ula) - zwymiotowała - Kurwa...
(Mathias) - Spieprzamy!
(Osa) - Co jest?!
(Ula) - pokręciła głową
(Osa) - Musimy przejść tą samą drogą co ostatnio. Nie mamy tyle naboi, by się przebić!
Ciąg Dalszy, w drodze na Gdańsk.
(Iza) - Już tak pół godziny idziesz bez odzewu. O czym myślałeś?
(Mathias) - O czymś z przeszłości. To nasz charakter mówi jacy jesteśmy. To nie jest prawda, że niektórych się nie da uratować. Niektórych się da, tylko czy ma się odwagę, by to zrobić...
(Iza) - Nie rozumiem?
(Mathias) - Co było to było.
(Ula) - Dokładnie wiem o czym myślałeś.
(Osa) - O czym?
(Ula) - Powiem ci później.
(Mathias) - Możliwe, że to gojenie się rany sprawia, że wracają niektóre wspomnienia z przeszłości. Takich, których się bym nie spodziewał wspomnieć.
(Wiktoria) - Lepiej, że mówimy o nas. To sprawia, że inni mogą nas zrozumieć. Tyle można byłoby powiedzieć... - westchnęła - Ale nie potrafię o Niej wspominać, nie chcę się rozkleić...
(Ula) - Łzy to nic złego. Naturalna reakcja. Nie należy się wstydzić tego, już nie...
(Wiktoria) - Śnieg ma poczucie humoru, właśnie jak jesteśmy blisko, musi nas tak zaskakiwać... Chwila - spojrzała na auto w rowie - Czy to nie jest znajome?
(Marta) - Do tego strzelałam...
(Mathias) - Sprawdźmy to, Dima... budete zhdat na moment. Marta, chroń plecy, Osa, sprawdzimy to.
(Marta) - Nie ma problemu - zdjęła karabin snajperski
(Dima) - Vot tak zhdat? Shto eto?
(Wiktoria) - Shto ta...
(Osa) - Idź z drugiej strony drzwi, widzisz coś?
(Mathias) - Czysto.
(Osa) - otworzył przednie drzwi - Sprawdź tyły
(Mathias) - otworzył tylne drzwi - spojrzał na ciało
(Osa) - W pedałach leżała torba, a w niej... Nie muszę ci mówić co tam było... Masz coś?
(Mathias) - Znalazłem go...
(Osa) - Daleko nie zajechał... Rana postrzałowa, wybrał jedyne wyjście, tylko, że nie był ugryziony...
(Mathias) - Może bał się konsekwencji i wolał zrobić to sam, niż cierpieć przy spotkaniu z nami. Miał nie tylko Marzenę, Mihaiła i Tomka na sumieniu... Sumienie w końcu go dopadło.
(Osa) - sprawdził pistolet - Pusty, wykorzystał ostatnią kulę dla siebie...  - sprawdził kieszenie - Puste... Sprawdzę jeszcze siedzenia, zobacz bagażnik...
(Mathias) - otworzył bagażnik - zobaczył pokrojone ciało
(Osa) - Nie mów, że nic... Kurwa, jeszcze chciał spieprzyć z jakimś ciałem...
(Mathias) - To nie jest dzisiejsze... Zimne jak lód, sądzę, że to trzymał od dłuższego czasu, jest w fazie rozkładu... - zamknął bagażnik
(Osa) - Czyli nic nie zyskaliśmy. Chociaż wiemy, że jednego frajera mniej... Że Tomek został pomszczony...
(Mathias) - pomachał do grupy
(Osa) - Dojdziemy tam, słyszysz? Nawet ten chujowy śnieg na nie powstrzyma.
(Dima) - Shto proishodet?
(Mathias) - Pustyshka. Odno telo na perednom sedene.
(Alona) - Mertvec?
(Mathias) - Net, samoubictvo. Netu patronov.
(Dima) - Ya tak hotel by Mihu tut...
(Mathias) - Bud uveren, my tozhe by etovo hoteli...
(Osa) - Nie mamy co stać na mrozie, czas iść dalej.
Szli dalej przed siebie, śnieg coraz bardziej dawał się we znaki. Zima szykowała się na najpotężniejszą od ostatnich lat. Mathiasowi rana praktycznie się zagoiła, dzięki opatrunkowi i ubraniu, które okład ocieplało. Grupa wędrowała na poboczu głównej drogi na północ. Plecaki stawały się coraz cięższe. Ku oczom wszystkim z daleka było widać dym i wielki cień. Ostali się na małym wzgórzu, by odpocząć. Nie chcieli nocować na zewnątrz, więc chcieli tylko zregenerować trochę siły i coś zjeść. Marta i Viktor stanęli na czatach. Reszta siedziała na ziemi. Nie było tego dużo, ale każdy coś miał do zjedzenia. Iza jak zwykle, siedziała obok Mathiasa, z zamiarem pilnowania go. Dima wyjął z plecaka wódke, nikt z polskiej części grupy nie chwycił za szkło. Każdy miał nadzieje, że miejsce w oddali to Gdańsk, że wreszcie dotarli do celu, dla którego poświęcili wiele czasu i stracili wiele osób.
(Dima) - Ne smogl ya etova... Vot Iza? Yeyo ty iskal kagda my govorim pasledniy raz...?
(Mathias) - Da, eta devushka. Bez skazki dlya ney ob etom, ok?
(Alona) - Kak ty skazal ranshe, bud uveren. Ona nas ne panimaet - zaśmiała sie
(Iza) - O czym gadacie? Coś o mnie chyba?
(Mathias) - To tylko rozmowa, nie znają Cię. Chcieli Cię szukać, jeśli bym do nich dołączył...
(Osa) - Chodzi o akcje w kościele...
(Iza) - Chciałeś mnie znaleźć? - uśmiechnęła się
(Alan) - Pachnie mi tanim love story...
(Viktor) - Dima, vidno daloko dve bashni... Dermo ne dayot priblizhenya bolshe...
(Dima) - Eto progress, mesto nedaloko... Sen mne nie nuzhen. Mozhem pradolzhit dalshe, he?
(Viktor) - Mozhet, tolko ne yesho. Ne veryu etoy nochyu. Takaya pizdataya, bolshaya...
(Dima) - Govoriy kak chelovek, netu tut ebannih poetov...
(Viktor) - Pochustvoval ya shto ta... Takoe ta dermo... Shto ta... Kak mertvece...
(Dima) - Mathias, kak zovete mertvecov na vashu yazyk?
(Mathias) - Zombie, Szwendacze, Trupy...
(Dima) - Zombi? Vse narody govoryat tak samo, konechno. A drugiye priznaki?
(Mathias) - Gonchari, pobrodzitele... Vot tak.
(Wiktoria) - Ja już uzupełniłam swój zapas, dajcie znać, kiedy możemy ruszyć. Mam dość siedzenia tutaj, kiedy tam możemy zapomnieć przez jakiś czas o cierpieniu...
(Ula) - Wiki usiądź...

Offline

 

#2 2014-10-31 22:18:01

Matus951

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-20
Posty: 150
Punktów :   

Re: Rozdział 10 - Nieświadome zagrożenie

(Wiktoria) - Ja nie potrzebuje dużo by się zregenerować, poobserwuje okolicę, zanim pójdziemy.
(Mathias) - Trochę racji ma, powinniśmy wstać i iść dalej - wstał
(Ula) - Dopiero co usiedliśmy.
(Mathias) - Pomogę Wiki ze zwiadem, niech tylko w razie czego ktoś nas osłania.
(Ula) - Viktor i Marta się tym chyba zajmą.
(Marta) - Idźcie, będę waszymi oczami.
(Mathias) - Zaraz wrócę, wtedy będziemy wiedzieć czy iść w grupie.
(Iza) - Już ci lepiej?
(Mathias) - Opatrunek zaabsorbował ranę, sądzę, że się zagoił ślad. Uli dziękuj.
(Ula) - Mówiłam, że to zasługa twojego organizmu, a nie moja. Ja tylko nie dopuściłam do krwotoku, ty zwalczyłeś infekcje.
(Mathias) - Ale jednak...
(Ula) - Nie chcesz bym ci przyjebała za to co pieprzysz?
(Mathias) - ...
(Ula) - Powiedziałeś swoje. Jestem wdzięczna, a teraz idź na ten zwiad, bo zamarznę tutaj.
(Osa) - Znam sposób na rozgrzanie - zrobił dziubek
(Ula) - fochnęła - Nie...
(Dima) - Viktor budet tebe videt, kakoe ta dermo pridet, shto ta... Zanesh eto...
(Mathias) - Slushay, pust yemo prikrit nazad nas, etu dorogu. Marta budet prikryvat mne.
(Viktor) - Vot teper?
(Dima) - Slyshal... Marta peredne sedene, ty dugiye...
(Viktor) - Ya c neyo? Na perednom sedene? Shto eto sa blin blyat ty skazal...
(Dima) - Idiota... Dumaesh kak mudak, govoryu vot tak ob etom... Marta prikryvat budet Matyasa zad, Ty budesh prikryvat mayu zadnitsu... Ponyal eto?
(Viktor) - Mog ty ranshe mne tak skazat - zażenowany - Ponyatno... - wycelował w tył
(Marta) - Mathias, możesz iść - wycelowała w przód
(Wiktoria) - Jak się masz? Słyszałam, że wracasz do formy.
(Mathias) - Nie tak łatwo mnie zabić. Choć gdy tyle razy prosiłem o śmierć, to się nie bałem. A jak prawie umarłem, w głębi siebie bałem się, w cholerę bardzo...
(Wiktoria) - Nikt ci tego nie powie, ale cięłam się, jeszcze przed epidemią. Nikt mnie nie rozumiał, uciekałam do najbliższej opcji. Widziałam, gdzie mama kładzie żyletki. Co kończyłam lekcje, wracam i cięłam się... Jedyną osobą, która wiedziała o tym, była to Karola.
(Mathias) - A wtedy na drodze?
(Wiktoria) - Zrobiłam to, bo chciałam jej pomóc. Skoro miałam już doświadczenia z cięciem, nie miałam nic do stracenia. Tamtego dnia, jak spaliście, chciałam się zabić. Strzał by was obudził, a pocięcie się przemieniłoby mnie... Jednak przez to, że ludzie nasi są jacy są, poczułam, że odżywam. Tak samo jak ty. Wróciła ci pamięć cała?
(Mathias) - Nigdy jej nie straciłem, tylko pojawiły się wspomnienia, o których wolałbym zapomnieć. Starczy mi wspominać zło z przeszłości, jakby miało mi to pomóc...
(Wiktoria) - Zwierzanie się pomaga. Iza wie o tym?
(Mathias) - Wie tyle samo co ty. Najgorsze wspomnienie, którego jeszcze nie doświadczyłem to pierwszy dzień jak to się u mnie zaczęło, cała ucieczka i fabryka.
(Wiktoria) - Od fabryki się wszystko zaczęło, prawda?
(Mathias) - spojrzał na dym z oddali -  Tak, wszystko się tam zaczęło.
(Wiktoria) - Sądzisz, że możemy już iść?
(Mathias) - Nie sądzę, że jesteśmy zagrożeni. Będziemy trzymać się razem, to nie zginiemy. Wiem, że to obiecywanie głupim mądrości, ale czymś trzeba żyć.
(Wiktoria) - Nie ma róży bez kolców. W każdej mowie, nieważne jaka byłaby głupia, zawsze jest coś z prawdy. Wydaje się czysto, to ten moment.
(Mathias) - do grupy - Chodźcie! Można iść!  Dima, nu davayte! - do Wiki - Dzięki za słowa.
(Wiktoria) - złapała za ramię - To ja dziękuję za zrozumienie.
(Osa) - Skoro czysto, można iść. Moje nogi odmawiają posłuszeństwa, ale dam radę dojść.
(Klaudia) - Zimno mi, Osa...
(Osa) - Wybacz, nie ten adres. Może któryś z ruskich ma sprzęt i czas.
(Iza) - Ile drogi nam zostało?
(Osa) - Możliwe, że godzina. Zależy od tempa.
(Iza) - Zważywszy na nasze. Pewnie godzina.
(Mathias) - Zanim pójdziemy dalej. Musimy coś ustalić.
(Osa) - Stary, co ustalać? Miasto jest tam. Po co zwlekać?
(Mathias) - Gdy tam dotrzemy, trzymamy się w kupie czy rozchodzimy każdy w swoją stronę?
(Ula)  - Tyle razy mówiłam, powiem znowu. Ja ciebie nie opuszczę, tak samo Osa.
(Iza) - Też zostanę przy tobie...
(Mathias) - A reszta?
(Wiktoria) - Ciężko mi mówić za innych. Może okaże się w praniu?
(Ula) - A co z nimi?
(Mathias) - Dima, shto budet patom kogda budem vmeste tam? Budete sa mnoyu?
(Dima) - Chyort ob etom... Ne znayu... Vy hoteli by byt vmeste, ponimaem eto. My nie byli i nie nada byt druzeyami navsegda. Ya rad kako zhe vas vstrechil.
(Alona) - Poprobuyem yesho. Kto znaet shto budet patom. Praydom tam, pogovorim ob etom i vy podumate ryadom nas shto patom. Krasivyy smysl?
(Mathias) - Esli tak vy hoteli by...
(Osa) - Mathias, dupa mi zamarza kurwa...
(Mathias) - Chodźmy. Już pora.
(Osa) - Dzięki za odpowiedź...
(Ula) - uderzyła osę w krocze
(Osa) - ...
(Ula) - Po prostu się zamknij na chwilę, moja dupa kurwicy dostaje od twojego gadania.
(Osa) - Już przestałaś mnie lubić? - zaśmiał się
(Ula) - Wręcz przeciwnie. Przeistaczasz się w samca alfa, którego boli dupsko.
(Mathias) - Ula... - spojrzał na nią
(Ula) - Przecież on lubi to, Osa prawda?
(Osa) - podkulony - Lubię to.
(Maks) - Jak bym słyszał to samo na fejsbuku.
(Mathias) - Myślicie, że mają tam neta?
(Wiktoria) - Jeśli w całym kraju sieć padła, to możliwe, że Gdańsk ma swoje własne źródło satelitarne lub własny prąd. Największy obóz, wszyscy tam są, co zdołali uciec, może i nawet hakerzy. Myślicie o tym, co ja?
(Osa) - Zlokalizować telefony naszej rodziny? Same one mogą nie działać, z dupy pomysł.
(Mathias) - Jeśli bateria jest, mimo wyładowania, można namierzyć.
(Ula) - Wydaje mi się, że to stereotypy...
(Osa) - Takie same stereotypy jak to, że raz jesteś wyjątkowo napalona, a potem udajesz świętą - uśmiechnął się
(Ula) - To akurat było co innego. Sprawdzenie twoich intencji, wyszło jak się spodziewałam.
(Osa) - Powiedz to, nie wszyscy wiedzą.
(Ula) - Gdy byłam nieprzytomna, próbował się do mnie dobrać, a potem jakiś czas później. Zawsze kończyło się małym kuku ode mnie. Taki mały niedojrzały chłopczyk, co widzi pierwszy raz kobietę i chce sprawdzić co potrafi - uśmiechnęła się
(Mathias) - Lepiej, że ludzie się cieszą. Wszędzie śmierć, choć miejmy jakieś pozytywne odczucia, by nie stać się zimnym. Tacy łatwo stają się jak Safe Zone, tacy łatwo giną.
(Osa) - Teraz jakoś się mniej nimi przejmuje. Ciekawi mnie, skąd ci jebańcy kanibalcy mieli tego Kubę? Myślisz, że uciekł od nich lub mogli w okolicy się ukrywać?
(Mathias) - Z Mateuszem uciekał, wszystko możliwe. Mogło być jak ze mną. Dostał w łeb i tyle pamiętał. Każda grupa się rozpada. gdyby nie te śmierci, byłoby nas więcej.
(Iza) - Nie narzekaj, masz przynajmniej nas. Mnie, Osę, Ulę i innych.
(Mathias) - To mnie nadal trzyma przy życiu - spojrzał na cień wieży z oddali
(Osa) - Mnie trzyma przy życiu chęć przeżycia i odpoczynku. Tego mi potrzeba teraz.
(Ula) - Kiedy wejdziemy tam, poczujemy bezpieczeństwo jakiego nie mieliśmy. Sen bez broni obok, dość tego tiku z obracaniem się za siebie.
(Mathias) - Bezpieczeństwo... Rzadko spotykane słowo w tym świecie... Zbyt rzadko...
Powoli zbliżali się do murów. Cień stawał się wyraźniejszy. Okazało się, że wież jest 4, dla każdej strony godne punkty obserwacyjne. Przed wejściem stała dwójka osób, Mathias początkowo odetchnął, gdy ujrzał, że to nie osoby z jego snu. Nie mogli przejść dalej, Dima i jego ekipa zaczęli się niecierpliwić. Straże wycelowali w nerwowych Rosjan swoje karabiny mtar z tłumikiem. Odruchowo Rosjanie też zaczęli celować w agresorów.
(Arek) - Macie przewagę liczebną, ale po moim trupie się dostaniecie do środka, a nawet jeśli... Rozwalą was od razu jak tylko wejdziecie.
(Osa) - Nie mierzymy w was, możecie przestać w nas mierzyć tym gównem?
(Arek) - Mtar, wpakowuje w sekundę pięć kulek w martwe ciało. Po co tu przyszliście...
(Alan) - Poznajesz nas?
(Arek) - Za dużo ludzi ostatnio nas mija. A powinienem?
(Alan) - Byliśmy tutaj i nas zawróciłeś...
(Patrycja) - Ja pamiętam. Wtedy mieliśmy napływ ludzi, nie było gdzie upchnąć...
(Arek) - Każ ruskom opuścić broń! W tej chwili!
(Mathias) - Dima, opustite oruzhe...
(Dima) - Oni na perednom plane, otlichnyy hod. My tut, a patom nas vystrelyat...
(Mathias) - Ne tak byt nado... Opustite oruzhe, ne hotim problemov...
(Alona) - Nuzhno nam teper verit? Day mne slovo, zhe ty skazal... Tolko pravda!
(Mathias) - Otlichno. Eto pravda. Kvintesenciya dobra, ne uzali my by ih...
(Alona) - Da, mne nravitsya... Dima, sdelay shto oni govoryat...
(Dima) - Rebyata slysheli? Opustite... Hotel by ya, shtoby nas eto ne ubyot... - opuścił broń
(Arek) - Chcecie bym wpuścił wszystkich? Ich też? Mam zaryzykować, że ktoś ich wkurwi i zrobią w mieście drugo holokaust...
(Mathias) - Możesz zepchnąć to na mnie.
(Arek) - Aż tak im ufasz, że chcesz wziąć na za nich odpowiedzialność?
(Osa) - Gościu, nie wkurwiaj mnie. Pomogli nam, kiedy wy staliście tutaj i mieliście żarcie i łóżko do spania... Wchodzimy wszyscy, lub wcale...
(Wiktoria) - Dzięki...
(Arek) - Do was nic nie mam, ale do nich mam zastrzeżenia... Nie chcemy kłopotów w środku...
(Ula) - Możemy wejść? Jesteśmy w trasie od kilku miesięcy. Mamy na wyczerpaniu jedzenie, picie, a lekarstw praktycznie nie ma...
(Arek) - Po to są takie obozy jak te, skoro potrzebujecie pomocy, dostaniecie ją.
(Osa) - Te mury wyglądają na mocne, nie macie problemów z trupami?
(Arek) - Jak widać nie mamy, chyba wyczuły, że tu nie opłaca się przychodzić. Nie macie czego się obawiać w środku. Tylko znajdźcie kwaterę i możecie zająć. Możecie po swojemu szukać, lub popytać w pierwszym budynku od wejścia, Sonia powinna pomóc.
(Ula) - Oni mogą wejść z nami?
(Arek) - Skoro chcecie za nich odpowiadać, niech wchodzą.
(Dima) - Shto by nie skazal, schitayu Da - poszedł
(Mathias) - Jak możemy sprawdzić czy ktoś z rodziny tu trafił?
(Arek) - Wszystkie sprawy do Sonii, orientuje się w temacie. Prowadzi uznajcie to za Centrum Pomocy.
(Mathias) - A może kojarzycie dziadków, mogli mieć ze sobą dziecko... Królika i psa...
(Osa) - Mathias, chodź...
(Mathias) - Czekaj...
(Arek) - Tyle się ostatnio przewinęło, kiedy mogli tu przyjść?
(Mathias) - Parę miesięcy temu. Kwiecień.
(Arek) - Chyba nie było mnie wtedy, ale Patka była.
(Patrycja) - Sporo osób tu przychodziło, przyjeżdżało. Chwila... Muszę sobie przypomnieć...
(Ula) - Poczekamy w środku, tylko nie za długo, zbiera się na ostry mróz - poszła
(Iza) - do Mathiasa - Mogę u postać z tobą?
(Mathias) - Proszę, idź do reszty. Zaraz przyjdę...
(Iza) - Pamiętaj, będę tam czekała. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo - poszła
(Arek) - Masz dla kogo żyć dalej, w tym świecie to ważna rzecz.
(Patrycja) - Mam dla ciebie Dobrą i Złą wiadomość, którą wolisz pierw?
(Mathias) - Złą...
(Patrycja) - Pamiętam osoby i zwierzęta, o których mówiłeś... Rzeczywiście byli tutaj. Byli, ale bez dziecka. Mieli zwierzęta, ale były wychudzone. Nie wiem jak to zaakceptujesz, ale oboje byli ugryzieni... Poprosili byśmy zajęli się zwierzętami...
(Mathias) - smutek - Co? Jak ugryzieni? Co się z nimi stało?
(Patrycja) - Chcieli umrzeć obok siebie... Nie było nikogo z rodziny, zadecydowaliśmy dla nich. Zwierzęta nie przeżyły nawet miesiąca... Przykro mi, że to słyszysz...
(Arek) - Pewnie sądziłeś, że kogoś znajomego tu spotkasz... Zdarza się, nie zmienisz życia.
(Mathias) - Jaka jest dobra wiadomość?
(Patrycja) - Arek ci powiedział. Masz dla kogo żyć. Masz tą dziewczynę. Nie znam żadnego z was, ale ta jedna osoba najbardziej się o ciebie troszczy. Nas też nie znasz, ale została ci tylko ona, to teraz twoja rodzina.
(Arek) - Wracaj do swoich... Potrzebują Cię...
(Mathias) - Nie dzięki mnie tu doszliśmy, sami potrafili innymi pokierować.
(Patrycja) - Zanim pójdziesz. czemu nosisz chustę? Możesz zdjąć, nikt wewnątrz nie jest zarażony. Jak coś się dzieje, ludzie od razu są sprawdzani.
(Mathias) - Bo prawo to ja, to mogę... - wszedł do obozu
Przybity Mathias dostał się za bramę do Gdańska. Grupa czekała na niego. Rosjan na miejscu już nie było. Iza, gdy zobaczyła wolno idącego chłopaka, poszła w jego stronę, ten pod wpływem impulsu stanął w bezruchu. Dziewczyna podbiegła i przytuliła, z jego oka poleciała łza. Iza wyczuła to. Reszta grupy też zaczęła coś przeczuwać.
(Mathias) - Nie żyją... - pod nosem
(Iza) - Jestem tutaj, wszystko będzie dobrze, słyszysz?
(Osa) - Co jest, Mathias?
(Ula) - Nie ma ich tutaj, mam racje?
(Iza) - Czy oni byli...
(Mathias) - Ugryzieni... Woleli zginąć, niż przeżyć...
(Ula) - Wiedzieli, że nie daliby rady w obecnej sytuacji. Nie byli młodzi, nie wiedzieli jak się bronić, mieli tylko siebie... Przykro mi, naprawdę - dotknęła jego ramienia
(Osa) - Stary, jesteśmy z tobą. Jesteś tutaj, to oznacza, że dokonałeś tego, czego chciała twoja rodzina.
(Mathias) - przetarł oko - Ich wola nadal płonie we mnie... I nie pozwolę jej zgasnąć. Nieświadomie zyskałem to, czego nie zyskałem przed laty. Znalazłem przyjaciół - spojrzał na Izę - Daliście mi wiarę - spojrzał na Ulę - Uwierzyliście we mnie - spojrzał na Osę
(Osa) - Żyjemy w trudnych czasach, trzeba się wspierać. Ty dałeś nam nadzieję... Której nikt wcześniej nam nie dał...
(Mathias) - zrozumiał
(Osa) - Życie w czasie tego gówna jest gorzkie, ale z odpowiednimi ludźmi można to zmienić.... Wystarczy spróbować...
(Iza) - uśmiechnęła się
(Mathias) - Apokalipsa zmienia ludzi... Nie pozwólmy aby zmieniła nas... 
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POSTACIE, KTÓRE WYSTĄPIŁY W TYM ROZDZIALE :
- Mathias N
- Ula G
- Wiktoria B
- Alona F
- Andrej I
- Dima B
- Mihaił B
- Nikita Z (Wspomniany)
- Seroga G
- Viktor M
- Wlad T
- Aleksej P (Wspomniany)
- Klaudia L
- Lucy M
- Marzena S (Wspomniana)
- Alan K
- Maks G
- Marcin B (Wspomniany)
- Sebastian S (Wspomniany)
- Kuba Z
- Izabela K
- Adam C (Wspomniany)
- Sonia T (Wspomniana)
- Paweł W
- Daniel S
- Dawid F
- Wiktor R
- Emilia D
- Mateusz C
- Marta M
- Gustaw D
- Arek M
- Patrycja B
- Maciek W (Wspomniany)
- Tomek S

Zapraszam do dołączenia do grupy na facebooku : https://www.facebook.com/groups/560968130716467 <<<
Oficjalny fan page: https://www.facebook.com/apokalipsa.zombie.w.polsce <<<

Offline

 
Copyright © 2016 Just Survive Somehow. All rights reserved.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.girlsgames.pun.pl www.final-fantasy-fan.pun.pl www.pozyczki-kredyty-forum.pun.pl www.zoltysmok.pun.pl www.przelecz.pun.pl