#1 2014-07-15 23:44:46

 Matus95

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 217
Punktów :   

Rozdział 5 - Nowy sens

Mathias zastał w bezruchu. W tym momencie ukazały się przed nim kilka osób, ludzi z przeszłości. Nie byli widoczni przez wszystkich, tylko on mógł ich usłyszeć. Pierwszą osoba, była jego matka, którą pozostawił na jej własne życzenie, bo uratowanie jej po dłuższym zastanowieniu nie miałoby sensu, ponieważ osoba słaba psychicznie - do tego ugryziona - nie ma wielkich szans na przeżycie, a spokojne odejście w domu jest bardziej honorowe, niż kilka godzin później na drodze opanowanej przez trupy.
(Duch matki) - Dasz radę synku... - położyła dłoń na jego ramieniu - Nie zwróci nam to życia, ale z tatą jesteśmy z Ciebie dumni. Dotarłeś tak daleko, zyskałeś nowych przyjaciół, których wcześniej nie miałeś... Jestem przekonana w tej chwili, że chciałbyś pobyć z nami dłużej, ale to nie jest możliwe słonko... Czas się kończy, dla Ciebie i twoich przyjaciół... Zawsze będziemy Cię kochać... - zniknęła
(Mathias) - Mamo...
Drugą osobą był Oskar, brat Osy, który poświęcił się dla grupy. Prosił Mathiasa o skończenie bólu, prośba umierającego musiała zostać spełniona, lecz ciała nie można było uratować, ale uchroniło się młodszego brata od losu gorszego od śmierci. Stanął naprzeciw Mathias'owi i wyciągnął dłoń w jego kierunku.
(Mathias) - Oskar... - próbował chwycić prześwitującą rękę
(Duch Oskara) - Dzięki...
(Mathias) - Za co?
(Duch Oskara) - Wiesz... Wtedy w fabryce, pomogłeś mi... Nigdy Ci tego nie zapomnę... Domyślam się, co się stało z moim ciałem, ale wali mnie to... Najważniejsze, że wam się udało... Czy Osa, czy bardzo się wkurwił?
(Mathias) - zaśmiał się - Jego pierwsza reakcja, rzucił się na mnie...
(Duch Oskara) - Typowe... Nie mówiłem tego głośno, miałem ci powiedzieć później, po ucieczce, ale... Przeznaczenie dopadło mnie pierwsze... Nie było łatwo na początku tej pieprzonej apokalipsy. Nie chciałem zabijać swojej rodziny, ale nie miałem wyboru... Tak na serio, nikt z nas go nie ma... Ty masz swój wybór, ale nie jest nim śmierć...
(Mathias) - Widziałeś to wszystko? Przez co przeszliśmy?
(Duch Oskara) - Jestem jednością z moim bratem... W końcu każdy, kogo się kocha, trafia w końcu do serca drugiej osoby... Osa się bronił, wiem o tym... Lecz miałem dobrych momentów, by obserwować jego oczami, to przez co przechodziliście... Słyszałem też o Natalii... Nie przejmuj się, ona nie umarła na zawsze...
(Mathias) - O czym mówisz? Hej! Nie odchodź jeszcze...
(Duch Oskara) - Serio bym chciał ci powiedzieć... Ale nie mam już czasu... Przepraszam... Ostatnia prośba ode mnie... Nie pozwól memu bratu zginąć... - zniknął
(Mathias) - Masz moje słowo... - do siebie
Ostatnią osobą był Łukasz, terapeuta, który znał rodzinę Mathiasa i jego samego. Zginął przez przypadek, trafił w złe miejsce, w złym czasie i odczuł tego skutki. On natomiast nie robił żadnych gestów ku chłopakowi, tylko stał w jednym miejscu, rozglądając się wokół.
(Mathias) - Przepraszam... Że nie zdążyłem na czas...
(Duch Łukasza) - Nie masz za co przepraszać. To ja byłem zbyt lekkomyślny, zbyt ciekawy. Twój przyjaciel spełnił moje życzenie, jestem mu wdzięczny. Po odejściu żałowałem już po drugiej stronie, że nie dane mi było pójść z wami. Po twojej minie sądzę, że nie ja pierwszy Cię odwiedzam. Co widziałeś wcześniej? Kto był przede mną?
(Mathias) - Oskar... Przed nim Mama...
(Duch Łukasza) - Te rozmowy mają sens, większy niż myślisz. Takie wizje nie pojawiają się ot tak. Wtedy się ujawniają, kiedy rozum człowieka nie potrafi sam wywnioskować co dobre, a co złe. Co robić, a czego nie. Jak wyprostować historię, by nie wyjść z tego cało. Jesteś w takiej sytuacji, prawda?
(Mathias) - Stało się coś... Czego się nie spodziewałem, na pewno nie tego...
(Duch Łukasza) - Nie powinieneś się poddawać, nie w tej chwili. Żyjesz, masz swój cel w życiu, prawda? Wyprowadzić ludzi, dać im wiarę w przeżycie. Nie rozumiem obecnych reguł, ale ty wychowałeś się na tematyce zombie. Teraz te umiejętności powinny Ci być znane.
(Mathias) - Jestem kiepskim przykładem dla grupy. Nie potrafiłem uśmierzyć bólu matce... Nie potrafiłem uratować Oskara... Skazałem tego nowego na śmierć, żywą koszmarną śmierć... Nie potrafiłem zapobiec pana... Twojej śmierci... Do tego najgorsze jest to, że najbliższa mi osoba nie żyje...
(Duch Łukasza) - Ci, którzy zginęli już nie mają do Ciebie żalu, tak jak ja. Przemyśl to, jesteś swoim przyjaciołom potrzebny żywy... Mimo, że rozmowa trwa jakiś czas, to w świecie realnym, czas praktycznie stoi w miejscu. Zdecyduj co zrobić, pomóż swoim... Pomyśl o tym, że możesz uratować więcej niż jedno życie... Tak jak mówiłeś kiedyś... Nie jesteś złym człowiekiem, jesteś dobrym człowiekiem, któremu przydarzyło się sporo złych rzeczy. Nie jesteśmy na smyczy  u nikogo, to właśnie my wybieramy drogę, którą pójdziemy i to od nas zależy, czy wybierzemy mądrze...
(Mathias) - To powiedziałem na ostatnim spotkaniu, wtedy jak moja terapia się na dobre skończyła... Jak...
(Duch Łukasza) - Takich słów nie słyszy się dość często... Wierzę, że dasz radę. Wierzę, że twe słowa nie zostały rzucone na wiatr. Dziękuje za rozmowę, dobrze było ponownie z tobą porozmawiać, ten ostatni raz... - zniknął
(Mathias) - To ja dziękuję... Czas się kończy dla Ciebie i twoich przyjaciół...  Nie pozwól memu bratu zginąć... Nie jesteś złym człowiekiem, jesteś dobrym człowiekiem, któremu przydarzyło się sporo złych rzeczy. Nie jesteśmy na smyczy  u nikogo, to właśnie my wybieramy drogę, którą pójdziemy i to od nas zależy, czy wybierzemy mądrze...
(Mariusz) - Przykro mi stary... - próbował uderzyć z pięści
(Mathias) - Nikt z nas dziś nie umrze - zablokował cios
(Mariusz) - Co do...
(Osa) - Zbliżają się...  - wyciągnął rękę
(Mathias) - chwycił - Dziękuję - spojrzał w niebo
(Mariusz) - Osa! Szybciej! - szykował się do skoku
(Osa) - Mam spocone ręce... - wyciągnął rękę
(Mariusz) - skoczył - Łap mnie szybko!
(Osa) - chwycił - Wciągam... - ciągnął z całej siły
(Mariusz) - odetchnął - Wreszcie... Wolę nie wiedzieć, co sprawiło, że zmieniłeś zdanie, ale się cieszę, że to coś podziałało...  Teraz przez ten dach, a potem mała zawieszka przy murze. Uda nam się, najgorsze za nami...
(Mathias) - ...
(Iza) - przytuliła- Co tam się stało? Co się z tobą działo? Myślałam, że coś Ci się stało... Proszę nie rób tak więcej... Nie chcę Cię stracić - poleciała łza - Jesteś dla mnie ważny... Jesteś ważny dla nas... - mocniej objęła - Kocham Cię... - zastygła głową na jego ramieniu
(Osa) - Hej! Zakochańce! Później się pomiziacie, nie pora teraz na to!
(Mathias) - lekko się cofnął - Ma rację... Trzeba iść...
(Iza) - Nie jesteś złym człowiekiem... - wyszeptała
(Mathias) - do siebie - Dość tych wizji, jak na jeden dzień... - dołączył do reszty
(Mariusz) - Obserwujcie mnie, zwieście się tak jak ja, nogi trzymajcie zaciągnięte przy murze, potem poluzujcie stawy i na wyczucie puśćcie się w dobrym momencie. Musicie to wyczuć... - skoczył - Widzicie? Nawet z jedną ręką dałem rade, teraz wy, ubezpieczam - wyjął pistolet - Osa, teraz ty!
(Osa) - Kurwa... Na filmach wydawało się to łatwiejsze...
(Tomek) - Pomogę Ci, podjąć decyzję...
(Osa) - Nie potrzeba... Sam to zrobię... - zawiesił się - Skaczę!
(Mariusz) - Uważaj na...
(Osa) - skoczył - Kurwaaaaaaaaa! - spadł na tyłek
(Mariusz) - Pniak...
(Ula) - zaśmiała się
(Osa) - Zobaczymy jak Ty się sprawisz...
(Ula) - zawiesiła się - Wiesz, do tego trzeba podchodzić... - skoczyła - Z opanowaniem...
(Osa) - Ja jestem nieopanowany? - rozglądał się - Dobra, macie rację...
(Mathias)  - zawiesił się - Dam radę... dam radę...
(Osa) - Mathiasku kotku, mam cię złapać?
(Mathias) - Zamknij się... - skoczył - Fuck... - spojrzał na nogę
(Mariusz) - Coś z nogą?
(Mathias) - Nie... Tylko straciłem przez chwilę równowagę...
(Mariusz) - Poczekamy na resztę i możemy iść dalej. Ta brama wygląda na solidną. Prędko jej nie wyważą. Mathias, wytłumacz mi jedno... Kilka minut temu na stacji... Zamarłeś na chwilę...
(Osa) - To wyglądało dziwnie...
(Mathias) - Oskar chciał bym się tobą opiekował...
(Osa) - Czy czegoś nie ćpałeś w nocy? Oskar w tej chwili nic nie może chcieć...
(Mathias) - Powiedział mi to...Dziś...
(Osa) - Aha? No jasne... Cokolwiek ci się uroiło, to przynajmniej pozwoliło ci przeżyć. Może to Oskar, może to ten medyk, może to ktoś inny. Nie obchodzi mnie, co siedzi w twojej głowie. Obchodzi mnie nasz cel. Jasny i klarowny. Północ. Azyl. Spokojne życie bez ryzyka.
(Ula) - Wyluzuj tłumoku... Ja wierze w kontakt ze zmarłymi. Jeśli miał jakąś wizję, ja mu wierzę...
(Osa) - Może nawet twierdzić, że widział moją matkę, będę sobą i nie uwierzę. Później mi dokopiecie ok? Tędy dotrzemy na północ?
(Mariusz) - wyjął mapę - Jesteś tutaj, tuż za Włocławkiem. Idąc główną drogą dotrzemy do Bydgoszczy, nie spodziewam się miłego powitania, ale boczne drogi to większość przez las, nie mamy innych opcji. W Bydgoszczy jest pewno miejsce, w którym proponuje się zatrzymać.
(Osa) - Jakieś jedzenie?
(Mariusz) - Dom ciotki... Bez problem się pomieścimy, o ile nadal stoi. Dodatkowo jest tam pomieszczenie radiowe. Możemy uprzedzić Gdańsk, że przybywamy, o ile łączność działa i znajdziemy dobrą transmisję...
(Osa) - Kolejny dom?  Jedynie radio mnie zadowala... Wszyscy już są gotowi, chodźmy. Po chmurach zwiastuję niedługo burzę.
(Iza) - Ktoś z was pomyślał, jak przetrwamy zimę? Nie mamy odpowiednich ubrań...
(Ula)  - Dotrzemy do Gdańska przed zimą. Później będziemy się martwić o szczegóły.
(Mariusz) - Jeśli byśmy szli bez przerwy, w ciągu 24h byśmy dotarli na północ. Jednak musimy robić postoje, byśmy dotarli w jednym kawałku...
(Monika) - spojrzała na broń Mathiasa - mogę ponieść?
(Mathias) - podał - Umiesz się tym posługiwać?
(Monika) - Nie, ale ty jesteś i tak obciążony. Niesiesz ten ciężar i drugi na plecach... Pomyślałam, że pomogę.
(Mathias) - Dzięki, lekko się teraz idzie. Snajperka jest jednak lżejsza od m4, którą straciłem przez głupotę...
(Monika) - Opowiedz...
(Osa) - Nie chcesz wiedzieć, co się wydarzyło wtedy.
(Monika) - To aż taka wielka tajemnica?
(Mathias) - Nie było czasu, wtedy jak byłem u Izy... Nie zdążyłem zabrać broni. Na szczęście pozostała mi druga, ale i tak wkrótce będzie do niczego. Lufa się nieco poluzowała.
(Monika) - Czyli Iza była już wcześniej. Czyli wasza grupa się już trochę zna.
(Osa) - Nie wszyscy...
(Mariusz) - PaUla, Karolina, Wiktoria i Ja poznaliśmy ich później.
(Ula) - Pierw była nas piątka. Ja, Mathias, Tomek, Osa i Iza. Potem losy się tak potoczyły, że spotkaliśmy właśnie Mariusza i innych. Safe Zone nas połączyło, ale do tej pory myśl o nich nie pozwala mi zasnąć...
(Mariusz) - To ma związek ze stacją?
(Ula) - Ten ocalały w gabinecie, gadał o Safe Zone. Oni go zaatakowali, tylko nie dowiedziałam się po co. Wywnioskowałam, że ktoś musiał przeżyć.
(Mariusz) - Możliwe, że to jakieś zwykłe osoby, szukające schronienia, tak jak my. Nie sądzicie, że to może Mateusz lub jakaś jego grupa?
(Osa) - Dostał między oczy, nie ma opcji, by to przeżył...
(Mariusz)  - Jesteś pewny?
(Osa) - Jestem. Po strzale padł. Nawet jeśli by to przeżył, daleko z raną głowy by nie uciekł. Szybko się przemieścili, skoro przed nami ktoś tu dotarł.
(Mariusz) - Skoro ten facet żył, musieli być tu niedawno.
(Iza) - Nie zostawajmy tu, by to sprawdzić.
(Ula) - Chodźmy, tak będzie najlepiej.
(Mathias) - ...
(Iza) - Wiem, to za szybko...
(Mathias) - Co?
(Iza) - To co ci powiedziałam...
(Mathias) - Nie jestem złym człowiekiem.
(Iza) - Co ty bredzisz? Miałam na myśli moje wyznanie. Czy ty słuchałeś jak do Ciebie mówiłam? Przypominasz sobie coś z tego?
(Mathias) - Kocham Cię? Tak, pamiętam...
(Iza) - Rozumiem wszystko. Natalia była dla ciebie ważna, nie chcę Ci jej zastępować. Pragnę tylko, byś był szczęśliwy.
(Mathias) - W tym świecie nigdy tak nie będzie. Chyba, że zwrócisz mi moją rodzinę... - spojrzał na nią - Iza, nic już nie wróci. Jesteśmy skazani na ten cholerny świat. Natalia jest już w lepszym świecie, na pewno by mi wybaczyła, jakbym związał się z inną, to zrozumiałe.
(Iza) - Nie chcę byś został sam. Nie opuszczę Cię... Jeśli będzie trzeba, zginę za Ciebie. To moje słowo względem Ciebie.
(Mathias) - Myślisz, ze to takie proste. Ty i Ja... Na początku było fajnie. Myślałem, że później zignorujesz mnie i poszukasz sobie innego obiektu. Teraz się skomplikowało, bo twój los złączył się z moim...
(Iza) - znienacka pocałowała - Nie mów juz nic, dobrze? Przynajmniej o tym. Lekko wpędzasz mnie w zakłopotanie.
(Osa) - Mathias jest dobry nawet bez tych swoich mądrych odpowiedzi. Może dlatego wtedy, przed blokiem w głowę dostał tamten, a nie On. Rozsądek moja droga, to jedyna dobra perswazja.
(Ula) - Doprawdy? Czy ten rozsądek pomógł ci wcześniej, zanim rzuciłeś się na Mariusza, dostałeś lanie i potem przepraszałeś jak dziewczynka?
(Osa) - Znasz dwa różne znaczenia słowa Rozsądek. Nie starczyłoby czasy, by tobie to wyjaśniać. Na pewno nie trwałoby to tyle, ile uderzenie ręką w twarz.
(Mariusz) - Osa... Są jakieś problemy?
(Osa)... - Nie... Wszystko jest w jak najlepszym porządku - pod nosem
(Mariusz) - Wiecie co, odczuwam pieczenie w lewej dłoni... Chyba nie opatrzyłem rany wystarczająco dobrze. Ma ktoś z was coś co, pozwoli to oczyścić?
(Ula) - Została mi mała butelka, na ostatni raz. Więcej nie mamy. W Bydgoszczy znajdziemy aptekę i zgarniemy wszystko, co tylko jest możliwe.
(Mathias) - Jeśli żyją tam ludzie, oni tego potrzebują bardziej niż my.
(Osa) - Nie ma zasad. Jeśli nie ukradniesz, umrzesz. Ugryziony ma gorzej niż my. Sądziłem, że się przyzwyczaiłeś do tego.
(Wiktoria) - Patrzcie przed siebie, a nie między siebie. Widzicie auto? Sprawdźmy je.
(Osa) - Skoro to ci pomoże... - poszli
(Mathias) - Wierzycie mi? W co stało się wcześniej?
(Mariusz) - Już się wypowiedziałem na ten temat. Żyjesz, prawda? Więcej nie chce wiedzieć.
(Mathias) - Zaczynam wariować, racja?
(Iza) - Jeszcze nie, w tej grupie to Osa wariuje.
(Tomek) -  Ciekawe jakby Osa się czuł, gdyby leżał zamiast swojego brata w tej piwnicy.
(Mariusz) - Zesrałby się, to pewne.
(Osa) - rozglądał się po aucie - Czysto!
(Mathias) - ...
(Osa) - Chodźcie tutaj, są dobre i złe wieści.
(Mariusz) - Jest na chodzie?
(Osa) - To dobra wiadomość. Problem jedynie taki, że nie ma benzyny. Niby jest rezerwa, ale daleko tym nie pojedziemy. Jest tu gdzieś stacja benzynowa?
(Mariusz) - Możliwe, że jest, ale nie tak blisko. Wyprawa jest możliwa, ale potem trzeba się i tak cofać do tego miejsca.
(Osa) - Piszę się na to...
(Ula) - Lepiej podzielmy się znowu, to najlepsze będzie. Jak pójdziemy wszyscy, a to będzie pułapka... Lepiej będzie jak pójdziemy małym oddziałem...
(Mariusz) - Zgadzam się... Po wszystkim spotykamy się wszyscy w tym miejscu, a tymczasem wybierzmy tych, którzy pójdą. Od razu siebie wykluczam, z tą ręką daleko nie pójdę. Muszę to na nowo opatrzeć w normalnym miejscu.
(Wiktoria) - Pójdę.
(Iza) - Jeśli Mathias idzie, pójdę i ja.
(Ula) - Nie zostawię nikogo, więc idę.
(Tomek) - Zostanę z Mariuszem, dla bezpieczeństwa.
(Paulina) - Nie mogę opuścić go ot tak. Przykro mi.
(Karolina) - Chwilowo nie mam zamiaru zapuszczać się w dzicz.
(Mariusz) - Mathias, decydujesz teraz. Jeśli pójdziesz, Osa zostaje tutaj.
(Mathias) - Idę z nimi. Dla dobra wszystkich.
(Mariusz) - Ruszajcie, my tu poczekamy. Pokrążymy też po okolicy, może znajdziemy coś zastępczego. Tak czy inaczej, czekamy na wasz powrót.
(Osa) - Ułatwimy wam robotę i już teraz zaczniemy pchać auto w waszym kierunku...
(Mathias) - Nie pora na żarty.
(Monika) - zakaszlała - Zapomnieliście o mnie...
(Mariusz) - Fakt. Zapomniałem przez moment, że jesteś z nami.
(Monika) - Pozwólcie, że zadecyduje za siebie. Pomogę tamtym z tą benzyną.
(Mariusz) - Tomek, Karolina, Paula[/b], Osa i  ja sobie poradzimy. Jak się nam uda odpalić te cacko, podjedziemy w waszą stronę, o ile będziecie trzymać się trasy.
Grupa wedle planu znów się rozdzieliła. Mathias, Iza, Ula, Wiktoria i Monika postanowili ruszyć w stronę stacji benzynowej, licząc na znalezienie zbawiennej substancji. Znalezienie jej pomogłoby dostać się wszystkim na północ. Auto typu jeep pozostawione na głównej drodze było darem od Boga, ale Bóg postanowił utrudnić zadanie grupie. Stacja benzynowa znajdowała się pół godziny normalnego chodu od miejsca rozstania. Mathias przez cały czas miał zdjętą z twarzy chustę, ale w drodze do obiektu, założył ją ponownie. Chmury robiły się coraz ciemniejsze, a niebo było już całkowicie szare. Ujrzeli w międzyczasie znak STACJA ORLEN NIECZYNNA, UCIEKAJCIE NA PÓŁNOC.
(Iza) - Myślisz, że to ktoś z Safe Zone zostawił wiadomość?
(Mathias) - Mógł to być każdy. Sprawdźmy środek.
(Monika) - Nie mówiłam tego wcześniej, ale czemu nosisz chustę, czemu zasłaniasz twarz?
(Mathias) - To chroni przed zarazkami, do tego lepiej mi się w niej oddycha. Szczególnie w chłodne dni. Gdy przyjdzie lato, będę musiał sobie jakoś radzić bez niej.
(Ula) - Przyzwyczaiłam się do jego sposobu noszenia się. Z początku go nie poznałam, dopiero po czapce.
(Monika) - Masz swój styl. Tak jak ja czasem noszę kapelusz, raczej nosiłam. Myślicie, że w Gdańsku będę mogła nabyć podobny?
(Wiktoria) - Nie wiem...
(Mathias) - Pogadałbym o modzie na ten sezon, ale przyszliśmy tutaj w konkretnym celu. Znaleźć benzynę i wrócić do reszty. Miejcie oczy otwarte, nie bez powodu ktoś napisał ten znak. Oby tylko ten ktoś nie zabrał całej benzyny.
(Ula) - Pilnuje tyłów - otworzyła drzwi - Wchodźcie...
(Iza) - wcisnęła guzik od światła - Cholera... Prądu nie ma w całym budynku.
(Mathias) - Szukajcie pojemników z paliwem. Mniejsza jakie, potrzebujemy serca do naszego pojazdu. Chodźmy dalej.
(Ula) - Nic nie widzę...
(Wiktoria) - Ja chyba coś mam...
(Mathias) - podniósł zakurzony pojemnik - To tylko połowa. Myślicie, że wystarczy?
(Ula) - Nie wystarczy do Gdańska, ale chociaż trochę nam nogi odpoczną.
(Iza) - Słyszałam wieści. Tylko tyle macie? Nic więcej?
(Mathias) - Nie było nawet jak szukać. Był schron, ale po ciemku tam nie schodzę. Wolę odejść z tą odrobiną niż narażać życie dla paru litrów.
(Ula) - Szliśmy tyle czasu, by spędzić parę minut w budynku i wracać. Mamy szczęście w nieszczęściu.
(Mathias) - Mieli po nas przyjechać, gdyby znaleźli coś pomocniczego....
(Ula) - Wątpię, że podjadą pod nas w ciągu pół minuty.
(Mathias) - Osa potrafi prowadzić, pewnie on by kierował...
(Ula) - Z tym wariatem... Chyba sobie... - zauważyła blask świateł z oddali
Podjechało auto pod stację benzynową. Zgodnie z przeczuciem, kierowcą pojazdu był Osa, a reszta już czekała na powrót grupy zwiadowczej. Ula podeszła do przedniej szyby, usiadła na przednim siedzeniu obok Osy, po czym uderzyła go w twarz.
(Osa) - Kurwa, znowu...
(Tomek) - Za co tym razem?
(Ula) - Teraz za nic. Tak okazuje radość...
(Osa) - Bardzo specyficznie, co do mnie... Pakujcie się, wujek Osa znalazł ukryty kanister za pniakiem w lesie. Wystarczy  przynajmniej do Bydgoszczy. A co z wami?
(Mathias) - Mamy pół. To dobry początek.
(Mariusz) - Pakujcie się do środka. Pomieścimy się wszyscy. Módlcie się, byśmy dojechali bez problemów.
(Mathias) - Liczmy na dar od losu - wszedł
(Iza) - Ula nie liczyła, że uruchomicie to - weszła
(Osa) - Auto było sprawne, tylko bez paliwa - zaśmiał się
(Wiktoria) - Bez Ciebie nie byłoby tak nudno, jedźmy - weszła
(Osa) - Kierunek Bydgoszcz! Jedzieeeeemy! - odpalił maszynę
(Ula) - Cholera jasne... Nie rób tak więcej, bo...
(Osa) - Nie dam się tym razem. Nie robimy postoju, aż do naszego pośredniego celu.
(Mariusz) - Szlak, ręką mi drętwieje. Do ramienia...
(Paulina) - Sądzisz, że to efekty uboczne tej amputacji?
(Mariusz) - Cholera wie, nie mam pojęcia. Nie patrzyłem szczerze, widok odcinania ręki nie jest przyjemny z samego czucia, a patrzenie się... Jakoś nie miałem odwagi. Możliwe, że wdało się zakażenie przez  te metalowe coś.
(Tomek) - Na szczęście nie jesteś zarażony, to nam daje więcej czasu.
(Mariusz) - Póki co. Nie musicie mnie nieść, nogi mam sprawnę.
(Monika) - Myśleliście co będziecie robić, jak to się skończy? Kiedy te całe zombie zostaną wybite, a ta apokalipsa się zakończy?
(Osa) - To się nie skończy tak szybko. Dopiero się zaczęło. Nie, nigdy nie myślałem co bym zrobił po TYM. Wróciłbym zapewne do fabryki i... Pochował Oskara, tak jak na to zasłużył, jeśli byłoby co zbierać.
(Monika) - Znalazłabym swoich dziadków, jeśli by żyli. Mają taki domek na drzewie, zawsze lubiłam tam w dzieciństwie wchodzić. Nie chciałabym, by moje dzieci musiały przeżywać to samo, co ja teraz. Chciałabym, by nie zaznały tego gorszego świata.
(Mathias) - Nie mam do czego wracać. Pewnie bym się z kimś zabrał, życie samemu po tym wszystkim, nie byłoby takie jak wcześniej. Większość populacji wystrzelana co do sztuki, żyją tylko ci, którzy przeżyli. Wtedy od nas by zależało odtworzenie gatunku...
(Iza) - Na mnie możesz liczyć. Może nie jestem twoją rodziną, ale gdziekolwiek pójdziesz, ja również za tobą podążę.
(Ula) - Monika, nie pora na gdybanie. Jeśli wszyscy dożyjemy zbawiennego dnia, wtedy pomyślimy, gdzie kto się uda.
(Głos Łukasza) - w głowie Mathiasa - Nie jesteś złym człowiekiem...
(Mathias) - To ponad mnie... - położył głowę na oparciu
(Iza) - Znowu słyszysz głosy?
(Mathias) - Głos. Ten sam co wcześniej.
(Iza) - Jestem tutaj. Nie opuszczę Cię... - wtuliła się w niego
(Mathias) - Czy wam też jest zimniej?
(Osa) - Nic dziwnego. Deszcz zaczyna padać - włączył wycieraczki
(Głos Oskara) - w głowie Mathiasa - Ochroń Osę...
(Mathias) - Czemu to mnie nęka...
(Iza) - Ciii - przyłożyła głowę Mathiasa do siebie - Uspokój się...
(Mariusz) - Musiał tam przeżyć szok. Przez jakiś czas wydawało mi się, że powrócił dawny Mathias, ale myliłem się. Zatraca się. Musimy mu pomóc odzyskać dawne imię.
(Ula) - Ma tak od kiedy dowiedział się o NIEJ. Przyjął to nienajlepiej.
(Osa) - Musimy robić, to co robimy. Możliwe, że przejdzie mu z czasem.
(Ula)  - Mówił, że widział i słyszał twojego brata. Czemu mu nie wierzysz?
(Osa) - Bo Oskara już dawno nie ma z nami. Jest częścią ziemi i nie można się już z nim porozumieć. Nie wierzę w kontakt ziemia powietrze. Tego się będę trzymał.
(Ula) - Jak szliśmy do stacji benzynowej, wspominał, że widział też swoją matkę i Łukasza, tego faceta... Dalej twierdzisz, że on majaczył?
(Osa) - Możliwe, że tak. Tęskni za rodzicami, to normalne.
(Iza) - A co z Łukaszem? To był zwykły facet, który był terapeutą.
(Osa) - Niektórych tajemnic lepiej nie poznać nigdy.
(Ula) - Jesteś zadufanym w sobie dupkiem, wiesz? Pomyśleć, że chciałam byś został ojcem mojego dziecka...
(Osa) - zatrzymał auto - Co...
(Ula) - Nie jestem w ciąży... Tylko tak gdybałam...
(Osa) - zapalił ponownie - Ja... Ojcem, w takich czasach? Nie ma mowy. Nie jest ważne, że wcześniej coś chciałem. Jestem skurwiałym facetem. Dziecko w tym świecie, to kiepska opcja. Nawet gdybym chciał, to jest niemożliwe. Nie teraz.
(Ula) - Dupek...
(Monika) - Rozmawialiście o dzieciach, nie chciałam przerywać. Piękne jest życie, jak jest przy nas dziecko. Taki mały berbeć w chustce na głowie, jeśli dziewczynka. W czapce z daszkiem, jeśli chłopiec. Kocham dzieci. Moja siostra chciała mieć swoje, niestety los ją pokarał....
(Mathias) - pod nosem - Smutne...
(Ula) - Poroniła?
(Monika) - zamknęła oczy - Rodzice oddali jej dziecko do adopcji, a nowa rodzina naraziła dziecko na śmierć. Oni wyszli bez szwanku z pożaru, który wywołali. Mój chrześniak nie przeżył, zmarł przy reanimacji...
(Iza) - Każdy z nas jedzie na jednym wózku. Straciliśmy kogoś w przeszłości, nawet niedalekiej.
(Osa) - Patrzcie, stado przed nami. Co robimy?
(Mathias) - Jedź dalej...
(Osa) - To chciałem usłyszeć - przygazował - Patrzcie teraz! Boom kurwojeby - potrącił zombie - Ulżyło mi... - zaśmiał się - Wszyscy cali? Trochę rzuciło tył.
(Mariusz) - Nikt nie ucierpiał, jedynie twoje opony.
(Osa) - Nic ich nie rozwali. Zimówki z kolcami.
(Iza) - Jedziesz asfaltową drogą wiosną na zimowych oponach?
(Osa) - Nie było czasu szukać innych. Tej maszyny nic nie pobije. Żałuje, że po skończeniu paliwa, będziemy musieli ją zostawić.
(Głos Oskara) - w głowie Osy - Hej braciszku...
(Osa) - Oskar? Co do chuja...
(Głos Oskara) - w głowie Osy - Skup się na trasie.
(Osa) - Czy to jest możliwe. Przecież ty jesteś kurwa martwy.
(Głos Oskara) - w głowie Osy - Złamałem twoją wolę. Była wystarczająco słaba w tym momencie, że zdążyłem wejść do twoich myśli. Dzięki temu rozmawiamy.
(Osa) - Czyli Mathias gadał prawdę...
(Głos Oskara) - w głowie Osy - Obiecał, że będzie Cię chronić pacanie jebany. Uznałem, że skoro trzymasz się uparcie swojej dupy, postanowiłem nawiedzić Cię osobiście i wbić ci trochę mądrości do tej twardej chujowej czaszki.
(Osa) - Ni chuja Oskar... Nie wierze w żadne twoje słowo!
(Mariusz) - Osa, co jest? - zaniepokoił się
(Głos Oskara) - w głowie Osy - Jesteś pewny?
(Osa) - poczuł ból w prawej dłoni - Chuju... Co ty robisz?
(Głos Oskara) -w głowie Osy - Jestem prawdziwy. Dzięki cudowi teraz gadamy. Nie zamieniaj tego w wojnę. Mathias mnie uratował, a ty chciałeś go zabić.
(Osa) - poczuł ból w lewej nodze - Przez ciebie się rozjebie na najbliższym zakręcie... Przestań mną manipulować...
(Tomek) - Patrz na drogę!
(Głos Oskara) - w głowie Osy - Zastanów się nad swoim życiem. Masz je tylko jedno. Nie zawiedź przyjaciół... Tak na pożegnanie, startuj do Uli, pasujecie do siebie... - zaniechał wizji
(Osa) - odzyskał kontrolę nad ciałem - Wreszcie... - zalał się potem...
(Mariusz) - Osa, piłeś coś?
(Osa) - Jest ok... Oskar, ty chuju... - do siebie
(Iza) - szeptem do Mathiasa - Co sądzisz o tym. Widziałeś jak się zachowywał. Tak jak Ty.
(Mathias) - Tak to wygląda, jakbyśmy byli połączeni. Wizja tej samej osoby, która była dla nas ważna kiedyś, a stratę przeżywaliśmy różnie. Myślisz, że Oskar go nawiedził?
(Iza) - Połączeni... Dwie różne osoby, ale o podobnych doświadczeniach w głowach.
(Mathias) - Coś w tym jest. Nie wiem czy to obrazy tęsknoty, czy obrazy choroby psychicznej. Ale jeśli Osa miał podobnie, nie mogę wykluczać tego, że zmarli mogą mieć z nami kontakt.
(Iza) - Jako pierwszy tego doświadczyłeś z nas. Jakie to uczucie, oprócz tego, które zauważyłam?
(Mathias) - Czas stoi w miejscu, a ty przenosisz się do swojej głowy i widzisz ten sam świat, tylko że z duchami przeszłości. Nie czułem bólu, czułem smutek, gdy ich zobaczyłem, choć nie dałem po sobie poznać, że chciałem płakać. Spotkanie z matką było czymś wyjątkowym, krótkie, ale jednak dało mi trochę wiary. Każda osoba mówiła praktycznie o tym samym. Dawali mi otuchy, każdy z osobna. Tak jak w Dziadach Mickiewicza, czytałaś?
(Iza) - Nie... Ale rozumiem o czym mówisz...
(Mariusz) - Jeszcze trochę i skończy nam się paliwo.
(Osa) - Dotrzemy bez szwanku do Bydgoszczy. Bez obaw.
(Ula) - ...
Osa nagle źle się poczuł, jechał coraz szybciej, nie mógł zatrzymać auta. Uderzył głową w kierownicę. Ula chwyciła za kierownicę, próbowała ustabilizować jazdę, było za późno. Hamulec się zaciął, a licznik prędkości rósł.
(Mariusz) - Nie zatrzymasz tego... Musimy skakać...
(Ula) - Roztrzaskamy się przy skoku... Musimy to spowolnić...  Osa pacanie, obudź się! - biła po twarzy - Kurwa... - kręciła hamulcem ręcznym - Jeszcze, jeszcze! - ciągnęła z całej siły
(Iza) - Stówa, ale nadal nie zmniejsza prędkości. Lepszej okazji nie będzie, musimy opuścić pojazd! - skoczyła
(Wiktoria) - Karolina... Za mną - skoczyła
(Karolina) - szarpała pasy - Zacięło się! Pomóżcie!
(Mariusz) - Pomagam! - uciął pas - Skacz! - wypchnął ją
(Ula) - Mariusz, bierz Osę i wynoście się stąd!
(Mariusz) - Co z tobą?
(Ula) - Jak puszczę hamulec, prędkość się zwiększy, wyskoczę ostatnia! Nie będzie lepszej okazji, idźcie!
(Mariusz) - wziął Osę na ramię - Uważaj! - wyskoczył, za nim Monika
(Mathias) - Paula[/b], idź! - wypchnął ją
(Ula) - Ostatnia szansa, musisz się stąd wydostać!
(Mathias) - Nie zostawię Cię! Wiesz, że możesz tego nie przeżyć!
(Ula) - Wiem, ale nie poddam się tak łatwo - złapała Mathiasa - Spieprzaj stąd, teraz!
(Mathias) - Bez ciebie nigdzie nie uciekam!
(Ula) - Uciekasz, to moja decyzja! - wypchnęła go
Mathias w ostatniej chwili został wyrzucony z pędzącego auta. Pojazd uderzył w barierkę na zakręcie, a potem pod wpływem ciężaru, zaczął spadać do rowu, gdzie płynęła rzeka. Wszyscy zbiegli się do miejsca wypadku. widząc jak nurt rzeki porywa auto i maszyna znika chwilę później, zanurzona do połowy w odmętach rzecznych. Osa chciał zejść niżej i sprawdzić czy Ula tam była, ale grupa nie chciała, by on miał więcej bólu w sobie, niż to konieczne. Jednak los nie był dla niego taki surowy.
(Ula) - Na co się patrzycie...
(Osa) - Na twoje ciało, które nurt rzeki prowadzi do nowego miejsca, bez bólu i cierpienia... Ula... Kurwa boże...
(Ula) - Co za powitanie...
(Mariusz) - Udało Ci się, wyskoczyłaś z prawej strony?
(Ula) - Nie miał innej opcji. Siedzenia się zepsuły, mogłam tylko swoim uciec. Przepraszam, ale nie zdążyłam uratować reszty paliwa. Straciliśmy środek transportu. Nie chciałam tego, ale trzeba iść znów z buta. Mariusz, dasz radę?
(Mariusz)  - Nie mam i tak innych ścieżek awaryjnych. Poznaję tą okolicę. To początek zjazdu na Bydgoszcz. To oznacza, że za chwilę znajdziemy się w mieście. Tam nie ma takiego czegoś jak rozdzielanie się. Miasto jest większe, a ja je znam. Znajdziemy moje wyznaczone miejsce i tam przetrzymamy noc. Jak szczęście dopisze, zostaniemy tam na dłużej. Gdańsk może poczekać, a Bydgoszcz może mieć to, czego nam potrzeba. Zostaniemy ile trzeba.
(Iza) - Chcemy przeżyć. Zrobimy to, co będzie konieczne.
(Mathias) - Osa, nadal nie wierzysz w to, co powiedziałem?
(Osa) - Odpuść. Nadal trzymam się swojej wersji. To był czysty przypadek. Po prostu byłem zmęczony. Nie sypiamy wystarczająco dobrze ostatnio.
(Ula) - Sny nie mają do tego nic. Chodzi o to, co w nas siedzi. Nie zaprzeczysz więzi między tobą, a Oskarem, tak sam jak Mathiasa z jego matką...
(Osa) - Skończ, dobra? Nie mam nastroju na czcze pogawędki o niczym. To było coś dziwnego, ale nie martwmy się tym, jasne? Żyje, jestem cały i tyle... Chodźmy, nim się ściemni...
(Mathias) - Chodźmy...
(Osa) - Ula... Przepraszam...
(Ula) - Dobrze słyszę?
(Mariusz) - Mniemam, że tak. Gratuluje odwagi, której wcześniej nie miałeś.
(Ula) - Pamiętam innego Osę. W tej chwili to Mariusz się wznosi, a ty opadasz. Myślisz, że to coś zmieni? Nie masz za co przepraszać, bo nic mi nie zrobiłeś... Tak dostatecznie złego.
(Osa) - Serio? Nie poczułem różnicy. Chce tylko naszego dobra...
(Tomek) - Więc jesteśmy ci wdzięczni, że nie wykoleiłeś nas na śmierć.
(Osa) - Ktoś z was miał prawko?
(Mariusz) -Ja miałem, ale... W takim stanie raczej nie dałbym rady...
(Osa) - Ktoś jeszcze? Nikt? Widzicie. Chcecie lub nie, jesteście na mnie skazani do Gdańska. Potem możecie mnie wywalić.
(Mathias) - Przecież nikt tego nie powiedział...
(Osa) - Daruj sobie wykład. Wiem jak się zachowuję. Wiem, że nie każdy to akceptuje. Mariusz i Ula mnie biją, cóż chcieć więcej? Lamentującego Mathiasa?
(Ula) - Dostałeś, bo źle się zachowałeś.
(Mariusz) - Dostałeś, bo sam mnie zaatakować chciałeś. To się nazywa samoobrona.
(Osa) - Cholera... Wiecie co, mam potrzebę się napić...
(Paulina) - Serio musimy na otwartej drodze rozmawiać o piciu?
(Osa) - Nie mówię o wodzie, chodzi o coś mocniejszego.
(Mathias) - Pijani tylko się podłożymy trupom, ale tobie nie bronimy. Szybciej zobaczysz Oskara...
(Osa) - rozszerzył oczy - Kurwa... Nie dorwą mnie tak prędko. Jeszcze zostanę na ziemi.
(Mariusz) - Jakbyś miał takie nastawienie, tylko po trupach, byśmy już byli w Bydgoszczy. Musiałeś akurat źle się poczuć, jak byliśmy blisko.
(Osa) - To było... Nic szczególnego. Zwykłe omamy, widocznie te wino z farmy zaczęło dopiero działać.
(Monika) - Fajnie mi z wami. Jedni się kłócą, jedni się godzą. Czuję się jak w szkole. Było tak samo.
(Osa) - Taka mała różnica. To szkoła życia. Tu nie poprawisz swojego błędu... Jeden błąd i stajesz się jednym z NICH...
(Iza) - Skończmy temat, bo schodzi na dziwną drogę...
(Osa) - Chodzi o prawdę. Jej się cały czas wydaje, że to zabawa. Monika, wcale nie jest FAJNIE. Jest kurewsko źle.
(Iza) - Skończ, ona chciała dobrze...
(Osa) - Chciała lub nie, mało wie o tym świecie. Dowiedziała się paru rzeczy, ale jej jeszcze daleko do odnalezienia się tutaj.
(Ula) - Mówi ten, co o mało nie zginął wtedy przed fundacją...
(Osa) - Nie zginąłem tam, nie zginąłbym.
(Tomek)  - Widzieliśmy co innego...
(Osa) - Wszystko jest popierdolone...
(Mathias) - krzyknął - Zamknijcie się, wszyscy!
(Osa) - Ale... - przerwano mu
(Mathias) - ... Nie ma żadnych ALE. Posłuchaj mnie zanim coś powiesz, niech wszyscy posłuchają... Powinniśmy wiedzieć...
(Osa) - Mieliście racje...
(Mathias) - Wiedzieć, że... Co powiedziałeś?
(Osa) - Te pieprzenie od chuja, o tym całym kontakcie ze zmarłymi. Mieliście racje...
(Mariusz) - Hę?
(Osa) - Oskar... Skurwysyn wszedł we mnie i mną manipulował... To on doprowadził do rozbicia...
(Ula) - Więc dusza twojego brata zawładnęła tobą i spowodowała wypadek. Gdzie tu widzisz motyw?
(Osa) - Wkurwił się, że mu nie pomogłem. Że nie ja zakończyłem jego życie. Ja jestem jego bratem... Byłem jego bratem... Ja powinienem był to kurwa zakończyć... Chrystusie kurwa...
(Ula) - położyła dłoń na jego ramieniu - Uspokój się ok... Nie chcę byś się winił, ciągle się winisz. Cokolwiek się stało, Oskar chciał ci coś przekazać. Może spuścisz z tonu?
(Osa) - odetchnął - Ta... Wiesz co, może chodziło mu o to. Dzięki - przytulił
(Iza) - uśmiechnęła się - Wreszcie się zrozumieli...
(Mathias) - Tak jak Ula przewidywała... - pod nosem
(Iza) - Co?
(Mathias) - Całkowicie się zgadzam z tobą.
(Mariusz) - podszedł - Martwy duch brata przemówił mu do rozsądku, ale wcześniej o mało nas nie zabił.
(Mathias) - Coś za coś.
(Mariusz) - Co chciałeś powiedzieć, wtedy jak Osa przerwał?
(Mathias) - Chciałem zaimprowizować, szczerze nie miałem żadnej przemowy w zanadrzu. Szczerze dodam, że ty lepiej sobie radzisz z tymi sprawami. Moje czasy przeminęły, od kiedy trafiliśmy na Safe Zone.
(Iza) - Co jeśli ich dowódca żyje? Będzie nas szukał?
(Mariusz) - Jest do tego zdolny. Jak ktoś go wkurzy, nie odpuści. Jestem przykładem tego. Wiecie co robił z dezerterami, opowiadał bajeczki, że uciekli, a tak na serio zabijał ich, gdy nikt nie patrzył. Jeśli żyje, nie odpuści nam. To już nie liczymy się my z obozu, tylko cała nasza grupa.
(Tomek) - To człowiek, tak jak my. Nawet czy żyje, lub jest martwym zombie, poradzimy sobie.
(Wiktoria) - Nie znasz go. Nie wiesz do czego jest zdolny.
(Tomek) - Dajcie spokój. Człowiek stracił schronienie i za to ma nas dopaść? Z drugiej strony możliwe, że nie żyje. Ludzie wiedzą jaki on był. Wątpię, że nadal by ktoś ocalały mu pomagał.
(Osa) - dołączył - Jestem pewny, że skurwiel dostał między oczy.
(Wiktoria) - Na sto procent?
(Osa) - 99 procent, no i co z tego? Nawet jakby lekko oberwał, żywy by się nie wydostał. Nie miałby jak uciec. Był w tej części budynku, gdzie złaziły się trupy, nie zdążyłbym, a jeśli nawet by mu się udało, to na pewno z ugryzieniem.
(Wiktoria) - Jego stać na ten jeden procent.
(Ula) - Ta... Mogę was przeprosić na chwilę... - poszła w krzaki
(Mathias) - W ciąży?
(Osa) - Wypluj to... Najgorsza rzecz jaka... eh... Po prosto nie czas na takie coś. Domyśl się, co się robi w krzakach.
(Mariusz) - Dziewczyna Cię pocieszyła, a ty jeszcze narzekasz. Wyluzuj.
(Osa) - To nie moja DZIEWCZYNA... Niech każdy usłyszy, tak... Podoba mi się... No i? Ona ze mną nie ma pewnego życia, ani ja z nią...
(Mathias) - Nikt z nas takiego nie ma...
(Ula) - wychyliła się lekko
(Osa) - Ostatnio dałem jej powód, że nie należy mi ufać, a ona mimo tego... Podeszła i objęła... Pierwszy raz nie przyjebała mi... To jest dziwne...
(Iza) - To się nazywa uczucie...
(Osa) - Ula i uczucia? Niech udowodni, że jest czuła dla mnie...
(Iza) - Już to przecież... - przerwano jej
(Mathias) - powstrzymał ją - Nie ma sensu. On musi to zrozumieć sam.
(Osa) - Powiedz Mathias, serio widziałeś Oskara?
(Mathias) - Tak...
(Osa) - Kurwa... Więc Oskar chciał bym się zmienił... To zmierza do jednej osoby, czy chodzi o was wszystkich?
(Mariusz) - Nie martw się o nas, tylko o siebie, byś nie skrzywdził innych, przez swoje niedopatrzenie.
(Osa) - Może... Ale to pewne... Pewne, że może powinienem ją chronić... Przede mną...
(Tomek) - Wiesz, że to co powiedziałeś, nie ma sensu?
(Ula) - uśmiechnęła się
(Wiktoria) - Chroń tą dziewczynę. Jeśli coś się stanie z nami, to ona będzie ci najbliższa...
(Osa) - Wiem... Przyznam, wiem za co dostawałem... Nie zrozumiałem jej słów, że robi to ze szczęścia lub coś podobnego...
(Mathias) - Nie zauważyłeś, że głównie do ciebie się tak zwracała? Ula może nie mówi nic o tobie wprost, przynajmniej personalnie, ale chciała byś był bardziej wyrozumiały dla reszty. Byś przekonał się, że twoja mroczna strona prowadzi w ślepy zaułek, a wiesz gdzie?
(Tomek) - Zaułek pełen trupów...
(Osa) - Więc Ula się o mnie martwi... A ja jej chciałem... Kurwa... Co ja chciałem zrobić...
(Iza) - Niektórzy faceci tak mają. Niektórzy tego nie tolerują, Ula jest inna... Może nie odczuwasz tego, ale troszczy się o ciebie... Też nie przebiera w środkach jak ty, by tylko w skomplikowanej sytuacji znaleźć wyjście z kłótni. Z kłótni, które zradzasz Ty... Przepraszam, zdradzałeś.
(Mathias) - odetchnął - Ona chce twojego bezpieczeństwa. Nie myśl, że jest członkiem grupy. Pomyśl, jest dziewczyną i pragnie też uczucia, jak my wszyscy. Nie każdy tego doświadczy, ale więzi są ważne. Na twoim i moim przykładzie, są nawet po śmierci...
(Ula) - wróciła - Już, jestem gotowa. Przepraszam, trochę mi zajęło. Mogłabym iść z przodu?
(Mariusz) - Nie mamy nic przeciwko...
(Mathias) - Idź tam - lekko popchnął Osę
(Iza) - Myślisz, że to wyjdzie?
(Mathias) - Jeśli się nie postara, raczej nie. Liczmy na to, że Ula podsłuchiwała wyraźnie.
(Iza) - Skąd wiesz?
(Mathias) - Widziałem. Próbowała się ukryć, ale ja to zauważyłem. Stałem akurat najbliżej.
(Iza) - zaśmiała się - Chcesz ich zeswatać?
(Mathias) - Nie, chce wprowadzić ład w naszej grupie. Stracił brata, niech zatroszczy się o dziewczynę, która go rozumie. Ja szczerze nie rozumiem go. Próbowałem nie mówić tego wprost.
(Iza) - Czy będzie tak jak z nami? Choć zaczęliśmy inaczej.
(Mathias) - Nie ma żadnych nas, nadal... Odkryłem niedawno, że Natalia nie żyje, a później już mam nową lubą. Chcesz czegoś więcej? Musisz poczekać. Tylko nie próbuj znów swoich sztuczek, bo przy kolejnym razem, nie będę się kontrolować...
(Iza) - Zrobiłbyś mi krzywdę?
(Mathias) - Gdzie krzywdę... Nie dałbym się tak łatwo złapać. Na ten czas skończmy rozwijać temat. Obiecuję, że jak zatrzymamy się w Bydgoszczy, wrócimy do tego...
(Iza) - niechętnie - Dobrze...
(Tomek) - Mathias...
(Mathias) - ...
(Tomek) - Patrz - pokazał na Osę
(Osa) - trzymał za rękę Ulę - Co? - do Tomka
(Ula) - Nie... - uderzyła Osę - zaczęła go całować
(Mathias) - Jakby to powiedzieli przodkowie... Nie rozumiem ludzi...
(Tomek) - Bije i się przymila... Bitch please...
(Mariusz) - Podobnie było ze mną i Paulą...
(Paulina)  - Tylko, że nasz pierwszy pocałunek był w szkole, przez przypadek.
(Osa) - oderwał się - Patrzą się...
(Ula) - szeptała Osie - Dokończymy to innym razem. Nie jesteś taki zły, jak inni mówią.
(Iza) - Pogodziliśmy właśnie najbardziej awanturnicze osoby w grupie. Co ty na to Mathias?
(Mathias) - Pogodziłem ja. Ty nie byłaś wciągnięta w ten pomysł...
(Osa) - Nie jestem wkurwiony. Teraz sobie uświadomiłem, że ona ma dusze Oskara... Czekajcie, zanim mnie wyśmiejecie... Mam zawsze zdanie kogoś chronić. To ojca, zanim przypali zupę na gazie, To Oskara, by nie wpakował się w kłopoty, To teraz Ulę, by czuła się bezpiecznie. To moja misja...Potrzebuję jej...
(Ula) - A ja potrzebuję Ciebie, was wszystkich także... Chcę ci podziękować - do Mathaisa - Wiem, że próbowałeś pomóc, wiele razy się narażałeś w mojej sprawie, mimo, że później spotkała Cię taka tragedia... Dzięki za to wszystko.
(Mathias) - Mimo tego, nie wydaje mi się, że zrobiłem dużo...
(Ula) - Może tobie się tak wydaje, ale ja wiem swoje. Skromności ci nie brakuje. Słuchaj, jak to się skończy, a do tego długa droga, a my przeżyjemy, to zabiorę się z tobą. Osa pewnie też tak zrobi. Nie zostawimy Cię. Jak to się skończy, będziemy wreszcie rodziną...
(Mariusz) - Nie chwal dnia przed zachodem słońca.
(Osa) - Ma rację, to przedwczesne.
(Karolina) - Ale umówmy się, że Ci co przeżyją, idą z Mathiasem...
(Tomek) - Zdecydowanie.
(Iza) - Bez dwóch zdań, innej opcji nie przewiduję.
(Mariusz) - Jeśli mnie nic nie dorwie, pójdę za tobą.
(Osa) - Różniliśmy się i różnimy nadal, ale w tych czasach trzeba sobie ufać.
(Wiktoria) - Ufam mu, nie zdążyłam poznać bardziej, więc zamierzam. Po tym wszystkim.
(Paulina) - Byłam na początku na ciebie zła, ale zrozumiałam, że chciałeś dobrze. Ufam ci.
(Ula) - Moje zdanie już każdy zna.
(Monika) - Będę neutralna aktualnie, póki się to nie skończy.
(Mariusz) - Nie spodziewałeś się tego co? - do Mathiasa - Ludzie chcą iść za tobą, choć nie wiedzą czy przeżyją do jutra. Jesteś tu potrzebny, dobrze, że wciąż jesteś z nami.
(Mathias) - Coś mnie trzyma przy życiu. Coś, o co warto walczyć.
(Iza) - Masz nas.
(Mariusz) - Dobrze, że sobie to wyjaśniliśmy, czy możemy iść dalej? Ten deszcz źle na mnie wpływa jak stoimy w miejscu.
(Ula) - Przepraszam... Chodźmy...
Zebrali się wszyscy i kontynuowali wyprawę do Bydgoszczy. Dzięki pomysłowi Uli, udało się połączyć ją i Osę, przez co ten drugi już nie zachowywał się jak arogant i zaczął myśleć o przyszłości. Mathias natomiast ciągle myślał o jednym, a prośby Izy o coś więcej, kończą się jego złym humorem. Przez całą drogę się nie odzywali do siebie, a Osa wręcz przeciwnie. Przy Uli teraz się nie krępował. Tak wyszło, jakby osobowości Mathiasa i Osy się wymieszały. Tym razem to Mathias trzymał się tyłów, a Osa szedł przodem. Deszcz w międzyczasie przestał padać, dla Mariusza to była częściowo dobra wiadomość. Wszystko zostało przemyślane, jeśli chodzi o wejście do miasta. Główna wejście odpada. Musieli przejść przez kanały, które prowadzą do miejsca, w którym powinni być bezpieczni. Mariusz jednak dawno nie był w tym mieście, wszystko więc mogło się zmienić. Korytarze ścieków były mało zanieczyszczone, dawno nikt ich nie używał, a poziom wody był niemal zerowy. Na końcu głównego ścieku, była metalowa drabina, a na górze właz, niestety zamknięty. Monika podała mossberga Osie, a ten jego metalową kolbą próbował wypchnąć właz do góry. Pierwsza próba nie wypaliła. Spróbował drugi raz, usłyszał, że śruby zaczynają puszczać. Uderzył z całej siły po raz trzeci. Ostatnia śruba odskoczyła, przejście stało otworem. Osa wyszedł pierwszy, spotkała ich niemiła niespodzianka. Zostali powitani przez kogoś wycelowaniem w głowę.
(Maks) - Co kurwa?! Wiem, że nie jesteś sam - spojrzał jednym okiem na właz
(Osa) - Masz nas człowieku... Wychodźcie...
(Maks) - Skąd jesteście? Czemu tamten zakrywa twarz? Czemu ten ma w ręku to coś...
(Mathias) - Najpierw ty się przedstaw.
(Maks) - Zapytałem pierwszy... - odbezpieczył pistolet
(Osa) - Gówno cie to obchodzi. Nie jesteśmy tu dla zabawy.
(Maks) - Nie wyglądacie na groźnych... Powiedzcie... Ilu zabiliście sztywnych?
(Mariusz) - Wielu...
(Maks) - Ilu zabiliście ludzi?
(Mathias) - Sześć...
(Maks) - Kto to był...
(Osa) - Do czego to zmierza?!
(Maks) - Radziłbym dobierać ton bardzo ostrożnie. Nie jesteście tu sami. Odpowiedzcie na te ostatnie główne pytanie...
(Mathias) - Brat Osy... Podczas ucieczki został ugryziony... Wielokrotnie... Prosił mnie...
(Osa) - zamknął oczy
(Mathias) - Miałem to zakończyć...
(Maks) - Współczuje. Ja swojego brata nie znalazłem, wszystko się spieprzyło.
(Osa) - otworzył oczy - Sandra, ta laska, która nas napadła z kumpelą... Kłóciliśmy się... Niefortunnie dotknęła spustu... Cholera...
(Maks) - Czemu to się stało?
(Mathias) - Po prostu tak wyszło...
(Tomek) - Znajomy rodziców Mathiasa... Przez moje niedopatrzenie... Dopadli go... Potem...
(Mathias) - spojrzał na Maksa
(Tomek) - Miałem się upewnić, że Matka Mathiasa nie odczuje już więcej bólu...
(Maks) - Serio? Mimo tego, że zabił ci znajomego, nadal się z nim trzymasz?
(Mathias) - Był ugryziony... Nie można było nic zrobić!
(Maks) - Można wiele. Jeśli ugryzienie jest w dobrym miejscu...
(Iza) - Miał mu głowę odciąć, by poczuł się lepiej?
(Maks) - Wybaczcie...
(Osa) - Koleś na moście. Myślałem, że to wróg. Mierzył do grupy. Musiałem działać...
(Maks) - Co zrobiłeś?
(Osa) - spuścił głowę - Zastrzeliłem go...
(Maks) - Nie było innego wyjścia? Co ja gadam... Chciałeś ochronić swoich. Myślisz, że wiedział o tym, że strzelisz?
(Osa) - Nie wiem...
(Maks) - Kim była ostatnia osoba?
(Osa) - unikał kontaktu wzrokowego
(Maks) - Nigdzie się nie ruszycie, póki nie usłyszę o ostatniej osobie.
(Mariusz) - Spotkaliśmy po drodze medyka. Pomógł nam, pomógł mi... Później stało się niefortunnie... Został...
(Osa) - To przeze mnie...
(Mariusz) - Przymknij się... Potknął się, biegł ostatni... Nie zdążył  wstać, a dalej sobie dopowiedz...
(Maks) - Zadziwiające... Wierze wam... Myślę, że pora na to... Możecie zejść - krzyknął
(Marzena) - Myślałam, że zapuszczę tu korzenie, a ta zgraja to skąd?
(Maks) - Przyszli z kanałów.
(Marzena) - Opanowałeś sytuację. Monika zaraz dołączy, musiała podzielić racje żywnościowe. Powiedzie, macie jakieś jedzenie?
(Osa) - Nawet jeśli, nic wam nie damy.

Offline

 

#2 2014-07-16 00:42:29

Matus951

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-20
Posty: 150
Punktów :   

Re: Rozdział 5 - Nowy sens

(Marzena) - Stawia się. W tej chwili my mamy kontrole nad wami. Odłóżcie bronie na stole, plecaki połóżcie na ziemi. Musimy pogadać.
(Iza) - O co chodzi?
(Maks) - Jest nas tylko trójka. Dotarliśmy z Marzeną tu wczoraj, spotkaliśmy Monikę, pomogła nam. Miała sporo jedzenia. W zamian dołączyliśmy do niej, wy też powinniście. Chcemy się przenieść, a z wami to jest możliwe.
(Mathias) - Przenieść się gdzie?
(Maks) - Mało pojętny jesteś, gdzie każdy zmierza? Północ.
(Marzena) - Możecie zabrać się z nami i przepraszam za Maksa. Czasami potrafi się wygłupić. Tam jest Monika, ja popilnuje włazu, który zepsuliście.
(Maks) - Zobacz kogo przyprowadziliśmy. Przyszli z kanałów...
(Monika B) - odwróciła się - Sprawdź czy mają coś cennego... - rozszerzyła źrenice
(Maks) - Mówili, że mają prowiant, ale nie będziemy ich okradać. Mają dobre uzbrojenie, nie chce zjednać sobie kolejnych wrogów.
(Osa) - Ty...
(Ula) - Proszę nie...
(Osa) - próbował uderzyć - Puszczajcie...
(Ula) - trzymała lewe ramię
(Tomek) - trzymał prawe ramię
(Maks) - Co się dzieje? Wy się znacie?!
(Monika B) - Maks, pierwszy raz ich widzę na oczy... Spójrz tylko na nich, nie wiedzą co mówią...
(Ula) - A ty wiedziałaś co mówiłaś nam? Po tym nas okradając?
(Maks) - Okradłaś ich?
(Monika B) - Coś ty...
(Mathias) - Nie udawaj głupiej. Jesteś nam winna wyjaśnień. Teraz...
(Maks) - Ktoś mnie oświeci?
(Ula) - Uderzyła mnie czymś ciężkim... Zamknęła naszego przyjaciela w szopie... Ukradła nasze jedzenie... Musieliśmy błąkać się, by coś znaleźć. Nie mamy nastroju na żarty... Jesteśmy przesiąknięci deszczem, głodni i niewyspani. Powiesz czemu to zrobiłaś lub wszyscy świadkami, że coś ci zrobię... Szmato!
(Osa) - Ula... - uśmiechnął się
(Maks) - Powinniśmy wyluzować...
(Ula) - Nie... Nie ma takiej opcji - wyjęła szybko nóż - Odpowiedz - przystawiła jej do gardła
(Monika B) - Znaleźliście mnie i co dalej? Tak, zrobiłam to. Zabiliście Sandrę, nie ufałam wam. Czekałam na moment, by uciec. Nie miałam nic, musiałam to zrobić. Niczego nie żałuje... - zaczęła płakać - Zabiłeś ją skurwielu, niewinną dziewczynę...
(Osa) - Oboje wiemy, że to był przypadek...
(Monika B) - Gdybyś schował ten cholerny pistolet... Ona by żyła... Jestem podłą suką, wiem, zrobiłam wiele złego, wiem, ale... Bałam się...
(Maks) - Przestańcie, w tej chwili.
(Marzena) - Uspokójcie się, a ty odłóż ten nóż!
(Maks) - Możemy wszyscy iść na północ. Proponuję się pogodzić i zapomnieć, co było to było.
(Mathias) - Możliwe, że się dogadamy... Ula, puść ją...
(Monika B) - Dzięki... - odetchnęła - Serio? Mogę iść z wami?
(Mathias) - Pewnie...
(Monika B) - odwróciła się - Dziękuję... Gdyby Sandra to widziała... Myślicie, że jest już tam?
(Mathias) - kiwnął głową w stronę Uli
(Ula) - podeszła do Moniki - Na pewno... - szykowała się do ataku
(Monika B) - chwyciła za ostrze noża
(Ula) - Jak...
(Monika B) - Też tego chcecie prawda? Bym odeszła... Jeśli chcecie to zrobić, proszę. Tym razem się nie zamierzam bronić. Wasza wizyta uświadomiła mi, że powinnam ponieść karę... Bym znów zobaczyła Sandrę, jej błyszczące włosy... Znów ją dotknąć...
(Maks) - Nie, nie zgadzam się. Pomogłaś nam...
(Monika B) - To mój wybór... Mathias, ty jesteś dowódcą, zdecyduj...
(Maks) - Jeśli ją zabijecie, nic nie zyskacie. Jeśli ją zostawicie, ona tu umrze. Jeśli zapomnimy o tym, dotrzemy bez problemu na północ.
(Osa) - Jeśli on tego nie zrobi, zrobię to ja... - wyciągnął rękę - Mathias, daj to...
(Iza) - Może być inne wyjście...
(Ula) - Musi za to zapłacić. Przez nią byśmy umarli... A ona miała wszystko ze sobą...
(Monika B) - Zrób to szybko... Tylko coś powiem, zanim to się stanie... Przepraszam was za to, co wam zrobiłam... Że tułaliście się po świecie przeze mnie... Osa, wybacz za twarz... Mam nadzieję, że się zagoi szybko... Ula, wiedziałam, że będziesz szukać zemsty, tak jak wszyscy z waszej grupy... Cieszę się, że nie uderzyłam za mocno...
(Osa) - ...
(Ula) - Ja... Nie wiem co powiedzieć...
(Tomek) - Jesteście pewni, że trzeba to zrobić?
(Osa) - Przykro mi z powodu Sandry, mam nadzieję, że odnajdziesz ją po drugiej stronie... Że może spotkasz mojego brata... - pchnął nożem w okolice serca - Powiedz mu... - poleciała mu łza - Przekaż, żeby się nie martwił...
(Monika B) - krztusi się - Obiecuję, że tak będzie... - wypluwa krew - Dziękuję raz jeszcze... Maks, Marzena - krztusi się - Nie przejmujcie się... Wszystko będzie dobrze. Idźcie z nimi i bądźcie ostrożni... Uważajcie na siebie - traci oddech - Niech Stwórca wybaczy wasze grzechy... Ja już to... Zrobiłam - głowa automatycznie przechyliła się na bok - Dziękuję...
(Maks) - Monika... Boże... Czy my możemy się z nią pożegnać?
(Mathias) - Była z wami ostatnio, uszanujcie ją, jak chcecie... Poczekamy przy schodach...
(Iza) - Nadal nie mogę uwierzyć... To sen...
(Osa) - Uwierz mi, zabicie jej nie sprawiło mi przyjemności. Na początku miałem ochotę odciąć jej łeb, ale przekonała mnie jakoś, bym tego nie zrobił... Jednak później chciała sama odejść, a tego nie mogę jej zabronić... Nie potrafiłem uchronić Oskara, choć pomogłem jej... Są już tam na górze?
(Ula) - Pewnie tak...
(Tomek) - Zrobicie tak jak prosiła? Weźmiemy tą dwójkę?
(Mathias) - Nie znamy ich, ale to była jej ostatnia wolna. Uszanujmy to... Bierzmy ich, odstawimy na północ i tyle...
(Osa) - Pytanie jak się stąd wydostać... Oknem nie wyjdziemy, są zaryglowane... Mam urazę do piwnic, ale jest tylko to przejście...
(Maks) - Dobra, to koniec...
(Marzena) - Ostatnią Wolę trzeba uszanować. Monika prosiła, byśmy z wami poszli. Tak też zrobimy. Weźcie swoje rzeczy... Wynosimy się stąd... Nie chcę już tu być...
(Mariusz) - Zanim się wyniesiemy, musimy sprawdzić dom, który jest dla mnie ważny.
(Maks) - Miasto jest w tej chwili puste, chcesz ryzykować?
(Mariusz) - Jeśli ktoś z mojej rodziny żyje, będę ryzykował aktualnie... Straciłem rękę, co jeszcze mam do stracenia... Chodźmy, prowadźcie...
(Maks) - Wybacz... To przez te wydarzenie...
(Ula) - Otwórzcie te drzwi...
(Maks) - Jesteście pewni?
(Osa) - Otwieraj...
(Maks) - otworzył drzwi - Serio nie było innego wyjścia? Musiałeś to zrobić?
(Osa) - Nie zauważyłeś tego? Kochała swoją przyjaciółkę, bardziej niż kogokolwiek. Nie mogła sobie bez niej poradzić. Takich osób nie da się nawrócić, jeśli zbyt długo są w jednym przekonaniu o braku sensu życia... Tak, chcieliśmy ją zabić, ale uświadomiłem sobie ja... Że to tylko biedna dziewczyna, która nie poradziłaby sobie na tym świecie bez Sandry.
(Maks) - Nie wiem jak było wcześniej, ale skoro tak mówicie... Gdzie chcecie teraz pójść?
(Mariusz) -Ja wiem dokładnie gdzie. Centralną ulica nie przejdziemy - rozejrzał się - Tym korytarzem przejdziemy w te okolice. Po tej części okna wychodzą na drugą stronę, nie ma opcji, że coś na nas wyskoczy. Jednak, jak dotrzemy... Bądźcie gotowi na wszystko.
(Osa) - Wydaje się czysto. Chodźcie, tym razem osłaniam tyły.
Tak jak twierdził Mariusz, uliczka była pusta. Można było przejść przez nią. Tak ciasna, że każdy musiał iść gęsiego. Osa niepewnie oglądał się w tył, Ula obserwowała go. Odgłosy trupów już były słyszane, im grupa się zbliżała, tym głosy były wyraźniejsze. Przeszli zaułek, Mariusz dał znak grupie, by biegli czym prędzej pod wskazany przez niego budynek.
(Osa) - Powiedzcie, byliście tu tylko we dwójkę? Są tu jacyś ludzie? Jest tu jakiś budynek, gdzie ludzie mogliby się schronić?
(Maks) - Nie widzieliśmy nikogo.
(Osa) - Zamek zepsuty. Ktoś tam był. Co robimy?
(Mariusz) - Wejdę pierwszy, a wy za mną. Jak coś tam będzie, pozbędziemy się tego.
(Osa) - Co jeśli to będą ludzie?
(Mariusz) - Może to moja rodzina, więc póki nie powiem, nic nie róbcie - wchodzą
(Mathias) - Iza, zostań z Tomkiem przy drzwiach...
(Mariusz) - Teraz cicho, tylko nie ważcie mi się kichać, kaszleć i śmiać.
(Osa) - Przypominam ci, że mamy być cicho. Przymknij się na chwilę.
(Maks) - Coś słyszałem, na piętrze...
(Mariusz) - Sypialnia... Mathias i Ula, za mną... Wy tu zostańcie, na wszelki wypadek...
(Maks) - Więc na was poczekamy...
(Iza) - Mathias... - Proszę, uważaj...
(Mathias) - ...
(Mariusz) - Idźcie powoli... - otworzył drzwi
(Ula) - Cicho jak makiem zasiał...
(Mariusz) - Uciekliby w pośpiechu? Tu można przeżyć wiele tygodni. To do nich nie podobne. Ula, stój przy drzwiach. Mathias, pomóż mi z tym kufrem.
(Mathias) - Co tam może być? - chwycił
(Mariusz) - Lekarstwa, Sprzęt, Mapy... Dawno tu nie byłem - próbował otworzyć - Dawaj, 1... 2... 3...
(Mathias) - puścił... Cholernie cieżkie...
(Mariusz) - Jeszcze raz... 1...2...3... - z całej siły wyrwał uchwyt
(Mathias) - Chuj nie uchwyt... - To otwieramy?
(Mariusz) - 1...2...3... - otworzyli kufer
(Mathias) - Pusto... odwrócił się
(Mariusz) - Jest tu jakiś drugie dno... Sprawdzę...
(Mathias) - do Uli - Powiedz innym, że zaraz...
(Ula) - Mariusz!
(Mariusz) - Fuck... Mathias! - próbował go wciągnąć trup do kufra - Nie poradzę sobie sam...
(Mathias) - wyjął nóż - Pochyl się! - wbił ostrze w głowę
(Mariusz)  - osunął się na ziemie - Wreszcie... Co to było - wstał - Nie... Nie... Fuck...
(Ula) - podbiegła - Wszystko dobrze?
(Mariusz) - Dzięki, jest ok... Prawie...
(Ula) - Co się stało?
(Mariusz) - To ona... Moja babka...
(Mathias) - Tylko w połowie, a gdzie reszta?
(Mariusz) - To miejsce miało ją uratować... Gdzie był dziadek...
(Ula) - przyjrzała się ciału - Nie ma śladu ugryzienia widocznego, to dziwne... Ale... - zauważyła coś - Coś widziałam - wyjęła z kieszeni trupa klucz - Kojarzysz to?
(Mariusz) - Jest tu piwnica, owszem... Ale zawsze była zamknięta, nikt oprócz nich nie miał tam wstępu... Myślisz, że ktoś jest tam na dole?
(Ula) - Myślę, że znajdziemy tam to, czego potrzebujemy. Powinniśmy to sprawdzić.
(Mathias) - A co z ciałem? To twoja rodzina, nie wypadałoby... Pożegnać się?
(Mariusz) - Zrobimy to... Później... Wracajmy, otwórzmy tę piwnicę...
(Ula) - Mamy klucz.
(Osa) - Słyszałem odgłosy walki, co tam odjebaliście?
(Ula) - Sprawa wyjaśniona.
(Maks) - Klucz do tych drzwi przy schodach? Próbowaliśmy otworzyć, ale zamek nie do otwarcia, tylko udało nam się łańcuchy usunać.
(Mariusz) - ŚMIERĆ W ŚRODKU, NIE OTWIERAĆ... Myślicie, że...?
(Ula) - Dowiemy się - włożyła klucz
(Osa) - Przekręcaj...
(Ula) - przekręciła - Jak usłyszycie otwarcie zamka, wbijajcie do środka... Już!
(Osa) - zatkał noc- Kurwa... Co tak jebie...
(Ula) - Czuć to wszędzie...
(Tomek) - To pachnie... Jak rozkładające się śmieci...
(Iza) - Lub człowiek, spójrzcie tam - wskazała róg
(Mariusz) - Nie ma wątpliwości... Dziadek... Więc tu się ukrył...
(Ula) - podeszła do ciała - Ugryziony w szyję... Innymi słowy, jego los był przesądzony. Pewnie kazał żonie, by go zamknęła... Chciał ją ochronić... Ale nie przewidział, że umrze...
(Mariusz) - Tylko sama się w skrzyni nie zamknęła... Ktoś tu musiał być...
(Ula) - Safe Zone?
(Mariusz) - Pierw ta akcja na stacji we Włocławku... teraz te włamanie w Bydgoszczy... Safe Zone potrafi działać na wysoką skalę. Sam niedawno do nich należałem. Tyle osób było w ich szeregach. Nie brałem udziału w napadach... Ale wiem z opowieści innych jak bywało. Słabych, chorych i starych zabijali i kradli ich rzeczy... Bez przywódcy nie wiedzą co zrobić... Ich szarża pewnie zmierza na północ, więc przy odrobinie szczęścia, spotkamy ich...
(Karolina) - I co? Spytasz się, KTO ŁASKAWIE WŁAMAŁ SIĘ DO DOMU DZIADKÓW? Gościu, nie bądź zabawny. Teraz nikogo nie interesuje, czy twój dom został okradziony lub spalony...
(Mariusz) - Będziecie ze mną... Powstrzymacie mnie, gdybym... Wyszedł z siebie...
(Ula) - Trzeba zostawić te miejsce na razie i... Osa, co ty wyrabiasz?
(Osa) - Patrzcie, Niebiański Eden! - podskoczył ze szczęścia - Udało nam się!
(Mathias) - Ma rację. Konserwy. Płatki. Fasola. Drożdże...
(Osa) - powąchał - Dawno po terminie... Napitek mamy...
(Mariusz) - Jest tu dożo więcej, piec... A z tym worem zboża, wiemy co zrobić...
(Osa) - Żartujesz? Mamy bawić się w piekarza?
(Mariusz) - Kiedyś mnie dziadek uczył jak piec chleb... Wtedy miałem obie ręce... Ktoś z was musi to za mnie zrobić... Ja natomiast poinstruuje was.
(Tomek) - Mathias, czemu tylko ciebie ten zapach nie odstrasza?
(Mathias) - Noszę chustę, tak ciężko zauważyć? Przepuszcza tylko trochę zapachu, ale więcej mam tlenu. Nie jest to może jak bym był bez tego, ale przyzwyczaiłem się. Czy oddycham z chustą czy bez, daję radę...
(Iza) - Ale chyba wszystkiego z chustą się nie da robić...
(Mathias) - Niby tak, nie da się robić tego wszystkiego twarzą, jak jedzenie, picie...
(Iza) - Całowanie?
(Mathias) - Aha? Obiecuję, że jak znajdę podobną, od razu ci powiem...
(Iza) - To miał być sarkazm?
(Mathias) - Skąd...
(Mariusz) - Dobra wszyscy, ogarnijmy to miejsce... Zostaniemy tu dłuższy czas... Potem pomyślimy, zbliża się lato nieubłaganie. Jeśli trzeba, zostaniemy do końca sierpnia.
(Osa) - Pojebało? Trzy miesiące siedzieć w zamknięciu?
(Mariusz) - Przecież pewnie w swoim domu robiłeś to samo. Sen, Komputer, Kupka i Komputer, tak w kółko. Jak siedziałeś w czterech ścianach większość życia, to przywykniesz i do tego. Słuchaj, droga wolna. Możesz iść, ale nie odpowiadamy jak coś spieprzysz.
(Osa) - Twoja odpowiedź jakże mnie zmotywowała...
(Paulina) - Rozumiem. W cieple jesteśmy słabsi, a chłód im szkodzi...
(Mariusz) - Nawet ona to pojęła... Ula z Wiktorią, otwórzcie wszystkie okna... Tomek z Karoliną, sprawdźcie skrytkę na strychu... PaUla z Izą, zajmiecie się ciałem na górze...  Osa i Ja pochowamy dziadka i upewnimy się, że nie wróci... Na szczęście przywiązał się, wszystko przemyślał... 
(Monika) - A co ja mam zrobić?
(Mariusz) - Przypilnuj czy... A dobra, nie wiem... Po prostu spróbuj nic nie zepsuć... Osa, zrób to...
(Maks) - Mathias, możemy pogadać? Tak na osobności, z Marzeną i ze mną?
(Mathias) - Będę do czegoś potrzebny?
(Mariusz) - Aktualnie nie, ale szukaj sobie później miejsca do spania...
(Mathias) - Dobra, chodźcie - wyszli z piwnicy
Grupa zmuszana przez los, musi osiedlić się na jakiś czas w domu, gdzie niegdyś mieszkali dziadkowie Mariusza. Nowy sens został odkryty. Gdy jest gorąco, nieczułe trupy mają przewagę w prędkości i sile. Gdy mroźno i śnieżnie, trupy są ograniczone. Wszyscy będą musieli nauczyć się żyć razem, nie jako zwykli ludzie, lecz jako społeczność.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POSTACIE, KTÓRE WYSTĄPIŁY W TYM ROZDZIALE :
- Mathias N
- Mateusz C
- Iza K
- Tomek S
- Ula G
- Wiktoria B
- Monika B
- Paulina M
- Mariusz W
- Karolina J
- Marzena S
- Monika S
- Maks G

Zapraszam do dołączenia do grupy na facebooku : https://www.facebook.com/groups/560968130716467 <<<
Oficjalny fan page: https://www.facebook.com/apokalipsa.zombie.w.polsce <<<

Offline

 
Copyright © 2016 Just Survive Somehow. All rights reserved.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.wol.pun.pl www.girlsgames.pun.pl www.przelecz.pun.pl www.zoltysmok.pun.pl www.final-fantasy-fan.pun.pl