#1 2014-05-31 22:22:59

 Matus95

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 217
Punktów :   

Rozdział 3 - Tajemniczy wybawiciel

Uroczystość powitalna trwała około pół godziny. Mathias ze swoją grupą usiedli przy jednym ze stołów, w pobliskim pomieszczeniu jadalnym. Osa podtrzymywał ręką głowę, która niemiłosiernie go bolała, po uderzeniu przez Ulę. Iza, odkąd dotarli do obozu, trzymała się Mathiasa, więc siadanie obok niego było oczywiste. Wydawało się, że znaleźli bezpieczną przystań, lecz nie chcieli zostawać tu na zawsze, a problemem jest przywódca, który traktuje członków społeczności jak swoją własność. Tkwili w martwym punkcie.
(Mathias) - To nie może być prawda...
(Osa) - Stary, też rzadko się dowiaduję, że dziewczyna mnie uderzy.
(Ula)- To był jedyny sposób - spojrzała na Osę
(Wiktoria) - Jemu chodziło pewnie o mnie - dosiadła się
(Mathias) - Nie powinno Cię tu być.
(Iza) - Nie wiedziałam, że się znacie.
(Wiktoria) - Znaliśmy się. Nawet przed tym czymś. Ze względu na to, kim jesteśmy.
(Osa) - Kim jesteś?
(Wiktoria) - Też nie jestem jednej krwi.
(Osa) - O kurwa...
(Iza) - O co chodzi? Mathias, z tym co powiedziałeś?
(Mathias)- Mieszkała w centrum miasta. Od tamtej strony szła zaraza. Nie miała jak uciec. Spodziewałem się kogoś innego... Jak to jest możliwe? - spojrzał na Wiktorię
(Wiktoria) - Miałam wielkie szczęście. Byłam przez krótki czas sama, ale miałam po prostu sporo szczęścia. Tobie też się udało, więc się cieszę.
(Mathias) - Sam bym sobie nie poradził.
(Wiktoria) - Jakby na to spojrzeć, to jest wasz nowy dom. Może nie najlepszy, ale przynajmniej bezpieczny.
(Osa) - Gówno kurwa mać prawda...
(Wiktoria) - A co z tym? Lepiej, by nie podpadł nikomu. Widziałam kilka razy osoby, co wychodziły stąd i już nie wracały. Nie chcę was nastraszyć, ale mówię jak jest. Nie jest łatwo.

(Iza) - Złapali ich przeze mnie...
(Mathias) - Dobrze wiesz, że to nie twoja wina - położył rękę na ramieniu - To był przypadek.
(Wiktoria) - Więc nie trafiliście tu z własnej woli. Przykro mi to słyszeć. Musieliście wiele wycierpieć, prawda?
(Osa) - Żebyś wiedziała, że dużo. Mój brat nie żyje, a przed tym większość mojej rodziny.
(Iza) - Mówiliśmy już, że nam przykro.
(Mathias) - Osa ma pewnie też na myśli coś jeszcze. Coś, co się zdarzyło w momencie, kiedy mnie znalazł. Właściwie, dzięki niemu nadal żyję.
(Wiktoria) - Co to takiego?
(Mathias) - Zastrzelił kogoś.
(Wiktoria) - A może coś więcej?
(Osa) - Nie wiedziałem co się dzieje. Po prostu usłyszałem kłótnie, nie wiedziałem o co chodziło. Jedynie, że druga osoba mogła zginąć, to zdecydowałem się pomóc.
(Wiktoria) - Czy znałeś tego kogoś?
(Mathias) - Osa nie miał okazji go poznać, jedynie tylko głowę Tunyana z jego bronią.
(Wiktoria) - Tunyan?
(Ula) - Kojarzysz tego gościa?
(Wiktoria) - Nie znam z widzenia, jedynie ze słuchu... Jedna taka ciągle gadała o takim. Chyba się nazywała Klaudia, nie mam pewności.
(Mathias) - Cholera...
(Osa) - Co jest? Czy ona jest z jego rodziny?
(Mathias) - Gorzej. To jego dziewczyna...
(Osa) - To powiesz jej, że będzie musiała poszukać sobie nowego chłopaka.
(Mathias) - Może powiem jej, że mój przyjaciel odstrzelił jej chłopakowi głowę? Oba wyjścia fatalne, ale kiepsko będzie jak się dowie przez przypadek.
(Wiktoria) - Macie nie lada problem. Ja w tym wam nie pomogę, choć mogę umówić spotkanie... O hej Karola, właśnie gadam z nowymi, może się przyłączysz?
(Karolina) - Nie mam zamiaru. Mateusz kazał przekazać, że trzeba rozdzielić obowiązki dla nowych. Wreszcie coś zaczniecie robić, a nie tylko siedzieć na dupach. Powodzenia, a i bym zapomniała, za pięć minut macie się zgłosić do głównej sali.
(Wiktoria) - Nie przejmujcie się. Karolina nie zawsze taka jest... No może tylko przy obcych. Skoro jesteśmy potrzebni, to chodźmy.
(Ula) - Powiedziała, że tylko nowi. Co masz z tym wspólnego?
(Wiktoria) - Znam was, przynajmniej jednego. Mateusz nie chce chaosu w obozie. Więc będzie chciał, bym się z wami kumplowała, aby nie doszło do nieporozumień. Miałam okazje z nim wiele razy rozmawiać.
Grupa za wezwaniem, podeszła do wyznaczonego miejsca. Mateusz za pośrednictwem Sebastiana, przekazał wytyczne ludziom. Grupa miała się tymczasowo rozstać, na okres pracy. Ula, Tomek i Wiktoria dostali pracę przy układaniu świeżego prowiantu w magazynie, który został na bieżąco dostarczany przez ludzi z innych mniejszych grup. Mathias, Osa i Iza zostali przydzieleni do pomocy przy usuwaniu źródła mocy z uszkodzonych aut, sprowadzanych tutaj z okolicznych terenów, a owe źródła pomagały w utrzymaniu energii elektrycznej i świetlnej w obozie. Przyjaciele zostali rozdzieleni na pewien czas.
(Osa) - Skurwiele, specjalnie nas rozdzielają, by nas złamać...
(Mathias) - Wiktoria się nimi zajmie. Mam do niej zaufanie.
(Osa) - A jeśli nie? Równie dobrze możemy już się modlić, byśmy później ich zobaczyli. Widzisz ją od kilkunastu minut, a już wiesz jak będzie.
(Mathias) - Znam ją o wiele dłużej. Zdążyliśmy się spotkać parę razy, przeniosła się do Płocka, no i tyle słyszałem. Później nie było okazji by się spotkać.
(Iza) - Sporo wie o tym miejscu. Może to nie dobra okazja na to, ale zaczynam chcieć tego samego, co chce Osa.
(Osa)- Mądrą dziewuchę mamy na pokładzie. Dobrze, że ją zabrałeś. Obiecałem, że pomogę się stąd wyrwać, więc tego dotrzymam. Tylko plan wymaga dokończenia...
(Mathias) - Plan wymaga planu chciałeś powiedzieć...
(Seba) - Dobra, tu jest wasze miejsce pracy. Zajmijcie się tymi czterema autami, a potem będziecie wolni na jakiś czas.
(Iza) - Jedno auto się rusza...
(Osa) - Ja się tym zajmę...
(Mathias) - Ty byś każdego pozabijał, ja się tym zajmę. W końcu, ja was tu sprowadziłem.
Dwójka pozostała w tyle, a Mathias w pojedynkę poszedł sprawdzić, czemu jedno z pojazdów się porusza. Do obrony miał tylko młotek, który podniósł z podłogi. Spokojnie zajrzał. Zobaczył ruszający się koc z początku, a potem sylwetki dwóch postaci. Był to chłopak i dziewczyna. Wyglądało na to, że postanowili się zrelaksować podczas pracy. Mathias zapukał w szybę.
(Mariusz) - Fuck...
(Paulina) - jęczenie - Kotku, co jest...
(Mariusz) - Czego się gapisz? Spierdalaj do roboty... - wrócił do "pracy"
(Mathias) - Hej! - zapukał ponownie
(Osa) - Cofnij się, ja wiem jak to załatwić - otworzył drzwi - Szanowni państwo, koniec tego jebania i zapraszam do roboty.
(Mariusz) - Chuj ci w dupe... - całował Paulinę po szyi
(Osa) - Przesadziłeś gnoju... - chwycił Mariusza za rękę - Idziesz ze mną! Wyjdziesz sama, czy mam Ci pomóc?!
(Paulina) - Trochę grzeczniej. My tylko... Zrobiliśmy sobie przerwę...
(Osa) - Możecie się pieprzyć, ale po pracy. Chcecie by cały obóz wlazł nam w dupę?
(Paulina) - W sumie, byłoby fajnie... Kiedyś z Mariuszem zaprosiłam kolegów i...
(Osa) - Dość kurwa... Nie chce wiedzieć więcej. Kurwa, co jest z tą laską?
(Mariusz) - Koleś, to moja dziewczyna. Odwal się od niej.
(Osa) -Masz ze mną problem?!
(Iza) - Proszę, uspokójcie się.
(Mariusz) - Słyszałeś koleżanki. Wy róbcie swoje, a my zrobimy swoje.
(Osa) - Nie ma takiej opcji.
(Mariusz) - No weź. Przerwałeś nam w połowie.
(Osa) - Dokończycie przy innej okazji...
(Mathias) - Ile udało się wam zrobić? Chodzi mi o auta.
(Mariusz) - Zostało jedno auto. Przy waszej pomocy, wymontujemy ten shit w sekundę. Masz już młotek, to już coś. Ty pyskaty znajdź w skrzynce klucz płaski szesnaście. Laska niech przyniesie trochę szmat, zapewne się pobrudzimy.
(Osa) - A co z tą tu?
(Mariusz) - Paula musi odpocząć... Zmęczyło się biedactwo.
(Paulina) - Dziękuje - usiadła znów w poprzednim aucie.
(Osa) - Jasne... Trzymaj swój klucz - teraz praw swoje instrukcje
Przy drobnej pomocy, Osa wraz z Mathiasem i Mariuszem usunęli akumUlator z auta, wraz z ważnymi przewodami. Nie trwało to długo, zgodnie ze słowami Mariusza. W niecałe piętnaście minut wykonali pracę. Mariusz zameldował Sebastianowi, że skończyli, po czym mogli wrócić do jadalni, gdzie mogli kontynuować rozmowę.
(Osa) - Jestem cały w tym czymś...
(Mariusz) - Mówiłem Ci debilu, byś używał szmat.
(Osa) - Potrafię się sam o siebie zatroszczyć.
(Mariusz) - Straszny z Ciebie dupek, wiesz? Czy Ty widziałeś jak wygląda świat na zewnątrz? Ludzi giną, a jak nie giną, to zamienią się w te chodzące ścierwo. Masz szczęście, że tu jesteś. Wolisz liczyć na szczęście? Możesz przekonasz kogoś, by ci pomógł się stąd wydostać.
(Osa) - Znajdę wyjście stąd...
(Mathias) - Nie tylko on tego chce. Potrzebujemy pomocy.
(Mariusz) - Nie potrafię wam pomóc. Jesteście teraz częścią obozu, nie możecie ot tak go opuścić. Jest jedna opcja, ale wielce ryzykowna.
(Osa) - Gadaj. Za wiele straciłem, by teraz się poddać.
(Mariusz) - Nie mogę tego mówić głośno, Seba i Kuba się kręcą. Jak coś usłyszą, poskarżą się Mateuszowi, a wtedy będę miał przejebane. Słuchajcie, spotkajmy się w magazynie, tak za godzinę. Wtedy nikogo tam nie będzie, a raczej nikt nie przyjdzie nas odwiedzić. Jednak, by nie robić zamieszania, weź jedną osobę, tak na wszelki wypadek. Ja przyjdę sam, Paulina nie musi być w to wkręcana.
(Mathias) - Co możesz nam powiedzieć o Klaudii?
(Mariusz) - Tyle takich tu mamy. Może coś więcej?
(Osa) - Jakiś Tunyan był jej chłopakiem, lub coś w tym stylu.
(Mariusz) - Mało mnie interesują cudze dupy, choć takiej jednej nie dało się nie zauważyć. Ciągle płakała, coś gadała o Noriku Tunyanie i jego bracie. Sądziła pewnie, że tu ich znajdzie. Widocznie się myliła. Dobrze, że nie widzieliście jej jak tu trafiła. Chciała z początku wydrapać Alkowi oczy jak zażartował, że powinna znaleźć sobie nowego chłopaka.
(Osa) - To pewnie było... niezręczne - zrobiło mu się głupio
(Mathias) - Mam dla niej informacje o jej chłopaku. Gdzie mogę ją znaleźć?
(Mariusz) - Najwięcej czasu spędza w bibliotece. Niewiele z niej zostało, ale jest co czytać. Nie musisz się streszczać. Mało kiedy ona wychodzi z tamtych okolic. Może nawet tam sypia.
(Paulina) - Chce Ci się serio gadać z tą dziwaczką? Czy może co innego ci chodzi po głowe.
(Iza) - Mathias jest przyzwoity.
(Paulina) - Tak jak każdy facet, jak długo nie miał styczności z kobietą - zaśmiała się
(Osa) Shut the fuck up laska. Nie jestem taki jak ty.
(Paulina) - Wyszczekany ten piesek.
(Mariusz) - Czekacie pewnie na kogoś, prawda? Wrócimy do swoich zajęć, a my Mathias spotkamy się za godzinę, bywaj.
(Paulina) - Pa przystojniaku - wysłała buziaka
(Osa) - Wreszcie polazła stąd. Pieprzone cholerne babsko.
(Iza) - Trochę zaleciało mi sztucznością.
(Mathias) - Osa, przez twoją mordę wpadniemy w kłopoty.
(Osa) - Zabrali nam broń, co może być gorszego?
(Mathias) - Mogą ci zabrać życie. Chcesz się stąd wydostać, to przymknij się i słuchaj... Pójdziesz ze mną na spotkanie z Mariuszem, razem wykombinujemy ucieczkę lub jej element, a potem się wydostaniemy i wrócimy do starego planu, pojęte?
(Osa) - Jasne. Jak myślicie, kiedy Ulka wróci?
(Mathias) - Chciałeś powiedzieć, Ona i reszta naszych znajomych. Mieli coś segregować w magazynie? Lada chwila ich spotkamy. Jestem pewny...
(Iza) - Chłopaki, wrócili... - wskazała na resztę grupy
(Ula) - Zróbcie miejsce, zostaw go tutaj - pokazała na siedzenie do Wiktorii
(Osa) - Ktoś mi powie, co tam się stało?
(Ula) - Okazało się, że Wiktoria ma talent w układaniu towarów na półkach. Zrobiła to błyskawicznie. Oczywiście, Tomka podkusiło coś i spadła na niego jedna z półek,
(Tomek) - Ta półka była uszkodzona. Ramię pieczę, ledwie czuje rękę do połowy.
(Osa) - No to kurwa zajebiście. Mało nam ofiar? Jak chcemy się stąd... - szeptał - wyrwać, potrzeba nam całych ludzi, a nie kalek, które swoją powolnością nas wydadzą.
(Wiktoria) - Gadaliście pewnie z Mariuszem, tak zgaduję? Ma łeb na miejscu, ale radziłabym uważać. Nie bylibyście pierwszymi, którzy wpadli przez jego plany.
(Osa) - Mamy się z nim spotkać za godzinę. Dowiemy się od niego wszystkiego.
(Ula) - Mniejsza z tym, zgodzę się z młodym. To nie miejsce dla nas. Nie jesteśmy tu nawet godziny, a już mi się tu nie podoba.
(Wiktoria) - Mathias, mijaliśmy w drodze powrotnej drodze Mateusza, chciał Cię widzieć. Tylko Ciebie. To coś ważnego.
(Osa) - Tylko nie pytaj go, czy by chciał z nami uciekać...
(Mathias) - Iza, pilnuj Osy, by czegoś nie odwalił z Klaudią.
(Iza) - Jasne...
Drzwi do pokoju przywódcy obozu były specjalnie ozdobione tabliczką z wyrytymi w drewnie literami MATEUSZ K. Przed wejściem stał Kuba i pilnował, by nikt niepowołany nie wchodził do gabinetu Mateusza. Słyszał o wizycie Mathiasa, to go wpuścił. Przywódca Safe Zone zaproponował, by gość usiadł na krześle. Za Mateuszem wisiała szafka z lekarstwami oraz w rogu biura, stała broń, wyglądała na karabin szturmowy.  Mateusz nałożył na siebie ciemne okulary i zaczął rozmowę.
(Mateusz) - Dobrze się pracowało?
(Mathias)- Czemu siedzę tu akurat ja?
(Mateusz) - Przewodzisz tą małą grupką. Kto inny by się nadał, jak nie ty. Miałem szczęście podsłuchać część waszej rozmowy. Usłyszałem nazwisko Tunyan i to mnie zaciekawiło. Co konkretnie chcesz przekazać Klaudii Lisieckiej? Może nie znałem człowieka, ale skoro jedna z nas, się martwiła, to jest jakby częścią nas.
(Mathias)- Tylko jej mogę to powiedzieć.
(Mateusz) - Skoro tak stawiasz sprawę, powiesz jej później. Teraz powiedz mi coś innego. Czemu na stanowisko pracy, ktoś z was uprawiał seks? Myślicie, że tu są cienkie ściany? Zapominacie o wentylacji. Więc kto to był. Ci, którzy się nie przykładają, powinni zostać ukarani.
(Mathias) - To byłem ja, Ja i Iza...
(Mateusz) - Daruj sobie. Wiem, że to ani Ty ani Ona. Podaj te dwa imiona, a osoby zostaną ukarane. A potem, będziesz wolny.
(Mathias) - Co z nimi zrobisz?
(Mateusz) - Jeśli kobieta, nic. Nie lubię fizycznie krzywdzić kobiet. Jeśli to facet, raczej nie będzie przyjemnie. Trzeba odczuć pokutę, za swoje postępowania. Jak bym zapomniał o tym, inni by robili to samo, bez konsekwencji. Imiona, w tej chwili.
(Mathias) - Paulina i Mariusz...
(Mateusz) - Widzisz, to nie było takie trudne. Kuba, do mnie... - zawołał w kierunku drzwi
(Kuba) - wszedł - Tak? Jest coś do zrobienia?
(Mateusz) - Znajdź i przyprowadź do mnie Mariusza Wasiaka. Mamy do pogadania.
(Kuba) - Pewnie, za chwile będzie na miejscu - wyszedł
(Mathias) - Co ma oznaczać "Pogadanie"?
(Mateusz) - Dostanie zasłużoną karę.  Jesteś tu od niedawna, ale już go poznałeś, to powinieneś wiedzieć. Straci możliwość robienia tego, co robił ostatnio.
(Mathias) - To znaczy...
(Mateusz) - Nie chodzi wcale o to, o czym myślisz... Lecz jednak, już swobodnie nie będzie miał w życiu. Kara odpowiednia, do rozmiaru zbrodni. Straci jedną rękę. Od jego uporu będzie zależało, do jakiego miejsca straci nad nią panowanie.
(Kuba) - wchodzi - Delikwent już gotowy.
(Mariusz) - Co tu się wyprawia? Mathias, ty tutaj?
(Mateusz) - Kuba, możesz odprowadzić Mathiasa. To wszystko, czego oczekiwałem od niego.
(Mariusz) - Co ty stary odjebałeś?!
(Mathias) - podszedł do Mariusza - Nie walcz z nim, będzie tylko gorzej - szeptał
(Mateusz) - Starczy tego, Mathias. Mariusz, usiądź.
(Kuba) - Chodź, nie możesz już tu przebywać - wyprowadził Mathiasa
Mathias po wyjściu z gabinetu Mateusza poczuł niepokój. Nie dając po sobie poznać to, co się stało, zgrywał twardziela do końca. Niestety Iza poznała się i wiedziała, że coś się niedobrego wydarzyło w biurze. Zabrała go na stronę i usiedli na osobnym stoliku. Reszta została na swoich miejscach. Mathias poprawił swoją czapkę, że niemal prawie zasłaniała mu oczy.
(Iza) - Wiem, że coś jest nie tak. Nie ukryjesz tego...
(Mathias) - Sprzedałem Mariusza...
(Iza) - Po tym, co nam zaoferował? Nie...
(Mathias) - Zmusił mnie. Nie miałem wyjścia...
(Iza) - Wiesz co się z nim stanie?
(Mathias) - Wiem ze szczegółami... To jest nieuniknione. Nigdy już nie będzie sprawny w całości. Zrobią mu to, co zrobiliby z każdym ugryzionym.
(Iza) - Odetną mu coś?
(Mathias) - To pewne... Którąś rękę... Nie wiem czy to pocieszające, ale jeśli Mariusz nie będzie się stawiał, to nie straci wiele. Każdy jest praworęczny prawie, pewnie tą rękę straci. Ciężko mu będzie...
(Iza) - Nie mogłaś przewidzieć, co się stanie. To nie ty byłeś w tym aucie. To ta dziewczyna jest winna. Ktoś jej powinien powiedzieć, co mu się stanie.
(Mathias) - Sama się dowie. Raczej będzie wyglądał nieco inaczej.
(Iza) -Jest zbyt cicho... Sądzisz, że zaraz to zrobią?
(Mathias) - Nie wiem, ale ból jest równie wielki, co ucinanie zarażonej ręki. Tak mniemam. Biedny chłopak... Nie powinienem był... - początek odgłosów bólu zza ściany
(Osa) - Słyszycie to... Kurwa, co to jest?
(Mathias) - Nikomu bym tego nie życzył...
(Paulina) - Gdzie zabrali Mariusza? Powiedzcie mi!
(Osa) - Mathias, byłeś tam. Mów!
(Mathias) - W tej chwili użynają mu rękę...
(Paulina) - Jak to? Jak użynają? Za co?
(Mathias) - Wasz seks był na tyle głośny, że zostaliście nakryci. Teraz on poniesie karę... Nie chciałem, by tak wyszło...
(Paulina) - To przez Ciebie on teraz cierpi? Już nie żyjesz! - rzuciła się na Mathiasa
(Osa) - Wrzuć na luz, laska... - przytrzymuje ją
(Wiktoria) - Gniew nikomu nie pomoże. Nikt nie jest winny, wyłącznie on. Poza tym, to nie jego pierwsze przestępstwo tutaj. Zebrało mu się, przykro mi.
(Paulina) - Ty zdziro śmiesz tak o Mariuszu mówić?! On robił to dla nas wszystkich!
(Karolina) - Zamknij ryj szmato - uderzyła w twarz Paulinę
(Wiktoria) - Dzięki...
(Karolina) - Ja pierdolę, po prostu chciałam mieć spokój. Nie żebym was lubiła... - odchodzi
(Iza) - Jeden problem z głowy... - spojrzała na nieprzytomną Paulinę
(Osa) - Podoba mi się sposób tej dziewczyny. Przypomina mi Ulę, lecz daleko jej do ideału.
(Ula) - Dzięki... Dawno nikt mi nie sprawił takiego komplementu.
(Wiktoria) - Wasz plan się nieco skomplikuje, skoro Mariusz dostał po łapach. Dalej mu ufacie?
(Mathias) - Do końca. Skoro chce nam pomóc, nie porzucę tego.
(Wiktoria) - Wiem, że może wydawać się, że tu jest źle, ale wystarczy przestrzegać reguł. Gdyby Mariusz ich przestrzegał, nic by mu się nie stało.
(Osa) - My wiemy swoje. Ten cały Mateusz jest zdrowo jebnięty - koniec odgłosów bólu
(Iza) - Mieliście w międzyczasie znaleźć jakąś Klaudię, prawda? Jeśli ma coś się stać za godzinę, to lepiej jak sprawy zostaną wyjaśnione.
(Osa) - Racja, znajdźmy tą laskę.
(Mathias) - Tylko Osa ze mną idzie. Dla bezpieczeństwa.
Biblioteka znajdowała się pod starym zniszczonym filarem, który podtrzymywał wejście do lokacji. Wyglądało to jak zwykle wejście do piwnicy, lecz biblioteka wbrew pozorom, była w środku o wiele większa. Na środku ogromny stół, a przed nim w kształcie półksiężyca stały na regałach książki. Klaudia właśnie czytała jedną z nich, kiedy pojawili się Mathias z Osą i przerwali jej lekturę.
(Osa) - Hej...
(Klaudia) - Witajcie?
(Osa) - Ty jesteś Klaudia?
(Klaudia) - Od kiedy jesteśmy na ty? Chwila - spojrzała na Mathiasa - Ciebie znam...
(Mathias) - Ja Ciebie również...
(Klaudia) - Ty jesteś tym je... ehem... dziwakiem, co miał obsesje na punkcie rodziny Norika. Za mną też nie przepadałeś, mam racje?
(Mathias) - Do twojej osoby nic nie miałem. Po prostu Ty trafiłaś na nieuczciwego faceta. My w tej sprawie...
(Klaudia) - Wiecie coś o Noriku lub Dawidzie? Proszę...
(Osa) - Wiemy wszystko...
(Klaudia) - Gdzie oni są? Przyjdą tutaj?
(Osa) - Raczej nie... No może młodszy przypełza, ale trochę mu zajmie...
(Klaudia) - Przypełza... Coś ma z nogami, boże... Co w takim razie z Norikiem?
(Mathias) - Przykro mi, nie żyje...
(Klaudia)  - Co?!
(Osa) - Zastrzeliłem go...
(Klaudia) - Dlaczego? Czemu zawsze ważne dla mnie osoby giną... - zaczęła płakać
(Mathias) - Osa zrobił to, bo Norik chciał zastrzelić mnie. Chciał się wyżyć na mnie.
(Osa) - Jego brat był pierwszą ofiarą, ale pewnie starszy go dobił z marnym skutkiem. Uwierzyłabyś, że trzymał go w kiblu jako zwierze domowe? Nie było czasu by pomóc młodszemu, ale dla twojego kochasia nie było ratunku czy tak czy siak. Jeśli bym współpracował, zabrałby się razem z nami. Wybrał śmierć.
(Klaudia) - On nigdy by nikomu krzywdy nie zrobił... To ty pokazywałeś jaką broń posiadasz. Kto może potwierdzić to, co się tam stało? Musze z nim pomówić!
(Osa) - Oskar, mój brat, ale...
(Klaudia) - Gdzie on jest?
(Mathias) - Oskar nie żyje...
(Osa) - Przykro nam, ale na więcej nie możemy sobie pozwolić. Choć może... Jeśli nam ufasz...
(Klaudia) - O co wam chodzi?
(Osa) - Planujemy się stąd wynieść. Możesz uciec z nami. Możesz też zostać.
(Klaudia) - Uciec gdzie?
(Osa) - Nie wiemy, ale na pewno nie zostaniemy tutaj. Jak się zgodzisz, przyjdź za godzinę do magazynu. Tam dowiesz się reszty.
(Mathias) - Mieliśmy nikogo nie brać na spotkanie...
(Osa) - Mam prawo wiedzieć. Potem i tak zbierzemy się w grupę i spieprzymy stąd. Teraz się zmywamy, bo będą nas szukać. Pamiętaj, za godzinę.
(Klaudia) - Zapamiętam...
Osa z Mathiasem wrócili do sali, gdzie już powrócił także Mariusz. Siedział i trzymał się za lewą rękę. Paulina też zdążyła odzyskać przytomność. Reszta grupy siedziała w pobliżu. Było wiadome, że ucieczka nie została odwołana, a Mariusz dokończy to, co zaczął.
(Iza) - Wróciliście...
(Osa) - Skład naszej ekipy powiększy się o jedną osobę, tamta Klaudia prawdopodobnie się zgodzi.
(Mariusz) - Dwie osoby... Paulina też idzie - kaszle
(Mathias) - Jak się trzymasz?
(Mariusz) - Jakoś... Nadal mam czucie w palcach, choć już ich fizycznie nie mam... Musiałem ponieść karę, w bólach to zniosłem i zapamiętam już to na zawsze.
(Ula) - Dasz radę w tym stanie biegać?
(Mariusz) - Nóg mi nie obcięli - zaśmiał się - Mam też całą prawą rękę.  Poradzę sobie.
(Osa) - Dobra, to plan bez zmian. Powinniśmy odpocząć, jeśli ma się spełnić.
(Wiktoria) - W tamtym pokoju można spać, praktycznie wszędzie. Chodźcie.
(Iza) - Nie wyobrażałabym siebie bez ręki... Musi być ciężko...
(Mariusz) - Nigdy i tak nie lubiłem tej ręki. Jestem praworęczny na szczęście.
(Mathias) - W co ty się wpakowałeś, że aż tak wszyscy byli na ciebie cięci?
(Mariusz) - Też pomagałem takim jak wy. Parę razy. Tym samym sposobem, którym chce wyprowadzić was. Ludzie wychodzili, ale potem tylko słyszałem strzały, a osoby nigdy nie wróciły. Raz była sytuacja, że miałem wyjść na zewnątrz i sprawdzić zabezpieczenia poza murem. Znalazłem dwa ciała... Pomogłem tym ludziom uciec, ale nie uciekli daleko. Wiem, kto to zrobił... Gdy przeciwstawiłem się Mateuszowi, dostałem reprymendę. Przekroczyłem jego cierpliwość właśnie dziś. Nie jest tu tak fajnie, dlatego pomogę wam uciec. Jeśli będę miał szczęście, to zabiorę się nawet z wami. Jeśli nie, zajmijcie się Pauliną...
(Paulina) - Nie mów tak...
(Wiktoria) - Tu jest wasze miejsce do odpoczynku. Jeśli chcecie, odpocznijcie. Ja pogadam z Karoliną. Wiem, że to kawał podłej krowy, ale może zabierze się z nami wszystkimi - odeszła
(Osa) - Widzicie, grupa się powiększa. A wy nie chcieliście się stąd wyrwać.
(Mariusz) - Nie co dzień się traci rękę, prawda? Dlatego jestem tego jeszcze bardziej pewny.
(Mathias) - Mamy pewne dwa problemy. Ja z Pauliną, Osa z Klaudią .
(Mariusz) - Z Pauliną to już będzie wyjaśnione. Martwcie się o resztę sami.
(Osa) - Ot cała pomoc...
(Ula) - Zregenerujmy siły. Będą nam potrzebne, tak sądzę... - przymknęła oczy
(Iza) - Jak patrzę na tą rękę, to zaczynam się o siebie martwić.
(Mariusz) - Nie ma obaw. Żadna dziewczyna dotąd nie ucierpiała. Zależy im jedynie, by dać płci silniejszej powody, do przestrzegania zasad. Mam tu gdzieś swoją kurtę... Przyda mi się, by nie wzbudzać podejrzeń.
(Osa) - Nie spieprzcie tego... Która godzina jest?
(Mariusz) - W każdym razie po południu prawdopodobnie.
(Mathias) - Nie myślicie, że jest nas za dużo? Większa grupa jest dobra na wolnej przestrzeni, ale my organizujemy ucieczkę, a to nieco komplikuje naszą sytuację.
(Mariusz) - Jak będziecie robić to, co mówię, to powinno się udać. Też chcę się stąd wyrwać, ja i Paulina. Trzeba pierw odzyskać wasz sprzęt. Bez tego nie możemy rozpocząć planu.
(Osa) - Nie wiemy nawet, gdzie są nasze rzeczy.
(Wiktoria) - wchodzi - Tak się składa, że ja wiem. Czasem przechodzę koło składziku z narzędziami. Tam są chowane bronie i amunicję. Mogę zdobyć klucz, wiem kto go nosi. Dajcie mi trochę czasu. Spotkamy się w magazynie - odeszła
(Mariusz) - Widzicie, szczęście nam sprzyja. Przy okazji możemy zabrać trochę prowiantu, ponieważ wcześniejszy ponoć straciliście - przegląda szafę - Oko za oko, prawda? Ktoś ukradł wam, wy kradniecie komuś innemu. Tak to działa - wyjmuję kurtkę - Znalazłem.
(Paulina) - Seksi jak zawsze, kotku... - do Mariusza
(Osa) - Możecie się zdrzemnąć. Ja nie zamierzam spać, póki się stąd nie wydostanę.
(Mariusz) - Też nie zasnę. Ból mi przeszkadza. Przez najbliższe godziny będę tak miał.
(Iza) - Śpijmy... - wtuliła się w Mathiasa
(Mathias) - Tak...
Godzinę później miało się wszystko rozpocząć. Mariusz pobudził wszystkich. Grupa udała się do magazynu. Na miejscu czekała już Wiktoria z Karoliną i Klaudią. Wiktoria trzymała na ramieniu zawieszoną torbę, w której były prawdopodobnie bronie wszystkich obecnych. Karolina z Klaudią nie były pewne siebie, zdecydowanie się wycofywały, ale Wiktoria nie dała za wygraną i nie pozwoliła dziewczynom odejść. Mariusz w tym czasie założył swoją kurtkę, by nie wzbudzać negatywnych reakcji dziewczyn.
(Mariusz) - Masz? - do Wiktorii
(Wiktoria) - Pytanie, czy coś jest wasze...
(Osa) - Moja strzelba, długo się nie wiedzieliśmy - wziął do ręki
(Ula) - Mój nóż survivalowy - schowała do kieszeni
(Tomek) - Mój 93r... - chwycił za pistolet
(Iza) - Kochane SKS -  zawiesiła na ramię
(Mathias) - Jest nawet moja snajpa - umieścił na plecach
(Wiktoria) - Nie mam więcej. Przykro mi. Musicie sobie jakoś radzić.
(Mariusz) - Mówi się trudno. Macie plecaki jak widzę. Niech część spakuje towary z półek do plecaków, a ja w tym czasie omówię mój plan.
(Osa) - Ula, chodź ze mną - zaczął pakować rzeczy
(Mathias)- Więc jaki masz plan?
(Mariusz) - W tych godzinach, patrole są osłabione. Jedno wyjście jest najszybsze, do ucieczki. Lecz, to wam się może nie spodobać. Trzeba będzie przejść przez bramkę w drzwiach. Bramka działa niestety na prąd i wykrywa każdego żywego człowieka, który przejdzie przez nią. Ale można oszukać maszynę. Wystarczy zmienić się w trupa. Wyjdziemy wtedy bez wnoszenia alarmu.
(Tomek) - Sugerujesz, że mamy się pokryć ich krwią?
(Mariusz) - Chodzi mi o zachowanie. Wiecie jak oni się przemieszczają. Jakby mieli coś z nogami, mam rację? Chodzą nierówno i przechylają się raz na jeden bok, a potem na drugi. Nie trzeba wydawać dźwięków, wystarczy tylko poruszać się jak zombie przez krótki okres czasu. Jak zaczniecie, nie możecie przestać, pod żadnym pozorem.
(Wiktoria) - Z grubsza zrozumiałam, a jak reszta?
(Mathias) - Wszystko jasne...
(Osa) - Ostatni plecak.
(Iza) - Jeśli się postaramy, wyjdziemy z tego cało...
(Mariusz) - Jesteśmy grupą, prawda? Przejdziemy przez to razem. Na mój znak, wyznaczę kolejność przechodzenia. Pamiętajcie, jeśli bym nie zdążył na czas uciec, biegnijcie cały czas prostu, póki nie natraficie na główną drogę...
(Paulina) - Nie mów tak nawet, wszystkim nam się uda.
(Osa) - Wszystko gotowe. Zakładajcie plecaki, teraz albo nigdy.
(Klaudia) - Boję się...
(Osa) - Ogarnij się... Jeden zły ruch i zwalisz na nas cały obóz... - przysłonił ręką usta Klaudii
(Mariusz) - Trzeba tylko na chwilę odwrócić uwagę południowego wejścia. Jak zauważyliście lub nie, przed wejściem jest dzwonek, który dla zwykłych ludzi nie jest dostępny. Można go uruchomić jedynie przy pomocy przedmiotu. Ktoś z was musi strzelić w dzwonek. To nam pomoże i zyskamy sporo czasu.
(Osa) - Ja będę tym kimś... - wycelował w dzwonek
(Mariusz) - Pamiętaj, strzel w środek, inaczej dźwięk będzie zbyt cichy lub dzwonek spadnie.
(Osa) - Nie ma problemu... - przymierzył celownik
(Mariusz) - Jeśli mamy uciekać, to zróbmy o teraz. Przejdziemy w kolejności, a potem na mój znak, strzelisz. Wiktoria pierwsza, dalej Klaudia... Mathias i Ula... Iza i Paulina... Tomek i Karolina... Na ostatni ogień Osa, a potem ja... Szybko, zróbcie to czym prędzej.
Ustawili się wedle rozporządzenia Mariusza. Większość bez większego problemu przeszła. Zostali tylko Mariusz z Osą. Moment na strzał był idealny, Osa dostał znak. Pocisk przebił szybę i wbił się w dzwonek. To zwabiło pod mur szwendaczy. Kiedy większość grupy się wydostała, Mariusz napotkał na swojej drodze problem.
(Mariusz) - Osa, zwiewamy stąd! Biegnij przodem, uważaj - zauważył Mateusza
(Osa) - Kurwa... - został uderzony kolbą
(Mateusz) - Ani kroku dalej... Spodziewałem się tego... Tak chcieliście się odwdzięczyć za pomoc? Zdradą? Ucieczką? Oszustwem? Za dobrze Cię znam... Zatęsknisz jeszcze za drugą ręką...
(Osa) - Kurwa, weź się odwal od nas... - został postrzelony w ramię
(Mariusz) - To koniec, musisz pozwolić nam odejść . Zaraz się wam zwalą do środka trupy. Musicie obronić obóz...
(Mateusz) - Bzdura, zastrzelę pierw Ciebie, a potem jego... Potem ocalę Safe Zone... Kuba, Seba! Załatwcie tych dwóch, ja muszę sprawdzić, co z resztą!
(Seba) - Się robi...
(Mateusz) - Nie strzelajcie w głowę. Mogą nam się przydać po przemianie. Mam plan jak ominąć hordę, gdyby się sytuacja pogorszyła - pobiegł w głąb budynku
(Mariusz) - Słuchajcie - spojrzał na nich - Nie musicie go słuchać, pomyślcie chwilę o innych, a nie tylko o nim... Seba, pamiętasz? Pomogłem Ci wtedy z mocowaniem drzwi, zdążyliśmy w samą porę zatamować dopływ trupów... Wciągnąłem Cię w samą porę...
(Seba) - Stawiasz mnie w kiepskiej sytuacji...
(Kuba) - Mamy instrukcje, zamierzasz ich puścić?
(Seba) - Dokładnie tak, uciekajcie...
(Osa) - Tak po prostu? - chwycił się za ramię
(Seba) - Znajcie moje dobre serce. Uznajcie to za spłacenie długu. Mariusz, współczuję ręki... W ten sposób się chociaż zrewanżuję...
(Mariusz) - Seba, możesz uciec z nami... Wystarczy, że...
(Seba) - Nie ma mowy... Jestem tu uwiązany, a znając Mateusza... Zabiłby mnie, jakby się dowiedział, że uciekłem razem z wami. Uciekajcie i znajdźcie schronienie... My poradzimy sobie jakoś i wymyślmy w razie czego dobrą wymówkę za was... Powodzenia - odszedł
(Kuba) - Ciężko to przechodzi przez gardło, ale... Powodzenia - odszedł.
(Mariusz) - Osa, weź mój nóż... Miałem go przez cały czas, może Ci się przyda...
(Osa) - Co ty kurwa kombinujesz? Co ty odpierdalasz?
(Mariusz) - Biegnij do swoich, ja przypilnuję, by jak najwięcej trupów się tu dostało. Potem do was dołączę...
(Osa) - Czym chcesz się bronić?!
(Mariusz) - Koniec pieprzenia, zabieraj się stąd! Tam masz wyjście!
(Osa) - Nie ma kurwa opcji... Co jest kurwa... - Mariusz wypchnął go
(Mariusz) - To dla twojego dobra... - zamknął drzwi
(Osa) - Kurwa... - ciągnie za klamkę
(Mariusz) - Znajdę inną drogą, a teraz już idź!
Osa po chwili dołączył do grupy, która zaniepokoiła się brakiem Mariusza w składzie. W miejscu, skąd wybiegł Osa, nastąpił wybuch. Osa sądząc, że Mariusz zginął, wyciągnął broń i wycelował w górne piętro. Szukał Mateusza wzrokiem i go znalazł, specjalnie strzelił raz w szybę, by ten się wychylił i złapał się w pułapkę.
(Mathias) - Osa, nie mamy na to czasu...
(Osa) - Ja mam czas... - obserwował zbite okno
(Wiktoria) - Później będziemy opłakiwać Mariusza, a nie teraz. Wychodził wiele razy z opresji. Wierzę, że zdążył się wydostać. On nie należy do ludzi, którzy się poddają.
(Osa) - Tylko moment, pokaż się dupku - czekał na ruch w budynku
(Iza) - Osa, dość...
(Osa) - Mam go, pozbędziemy się problemu raz na zawsze... - przyłożył palec do spustu
(Mathias) - Nie mamy czasu.
(Osa) - To za Mariusza - strzelił - Doskonale... Dostał gnój w łepetynę... Dobra, możemy się ruszyć. Mariusz wspominał, że mamy kierować się cały czas prostu, w kierunku głównej drogi.
(Wiktoria) - To nie jest tak daleko, ale w ciągu kilkunastu minut powinniśmy wyjść z lasu. Damy radę...
(Klaudia) - Co teraz, nie mamy schronienia... - zasmuciła się
(Paulina) - Nie mamy też Mariusza...
(Osa) - Skoro Wiktoria twierdzi, że to kawał twardego sukinsyna.... Są szanse, że go spotkamy po drodze... Żałuję, że nie przekonał tamtych dwóch...
(Mathias) - Jakich dwóch?
(Osa) - Byli wtedy przy naszym pierwszym spotkaniu. Pozwolili nam uciec, lecz sami ratować się nie chcieli. Po prostu wszyscy z obozu bali się szefa. Teraz, kiedy go nie ma... Może wróci każdemu rozum do głowy i uciekną. Tego miejsca nie da się uratować.
(Tomek) - Słyszę je... Trupy musiały się wedrzeć do środka. Trzeba ruszać, czym prędzej.
(Iza) - Właśnie. Chodźmy, zanim podzielimy los tamtych ludzi...
(Mathias) - Trzymajmy się blisko siebie, a nie wpadniemy w kłopoty. Nie wiemy jak wygląda sytuacja w tej części lasu. Gdyby coś poszło nie tak, razem sobie pomożemy. Rozdzieleni jesteśmy skazani na śmierć... - ruszyli w głąb lasu
Kawałek drogi później grupa wyszła na drogę główną, prowadzącą w kierunku Włocławka. Usłyszeli odgłos, dobiegający z drugiej strony, także tam był las. Początkowo nie było nic widać, lecz w ciągu sekund, trawa zaczęła głośno szeleścić. Osa już gotował broń, ale Mathias lewą ręką dawał mu do zrozumienia, żeby się nie przygotowywał. Szelest był coraz mocniejszy, a do tego dołączyły dźwięki trupów. Na starcie można było to zignorować, ale los wybrał za grupę. Wybiegł z drugiej strony lasu chłopak. Ciemne okUlary, strój wojskowy, wraz z pistoletem w kieszeni i karabinkiem szturmowym przed sobą. Na pozór wyglądał normalnie, ale był w potrzebie i można było go uratować, gdyż nie był ugryziony. Tak się przynajmniej wydawało, Osa miał taką nadzieję.
(Mathias) - Osa, bądź w pogotowiu. Ula, Iza i Wiktoria ze mną. Reszta... Pilnujcie Osy...
(Osa) - Dzięki...
(Mathias) - Sprawdź się teraz i nie zniszcz tego - poszedł
(Ula) - Hej! - pomachała w kierunku chłopaka
(Wiktoria) - Co ty robisz?! Chcesz zwabić ich tu więcej?
(Łukasz) - Kurwa... - chwycił się za ramię - Coście za jedni?
(Mathias) - Nie wymachuj tą zabawką, ok? Jesteś ranny, ugryziony?
(Łukasz) - To lekka rana, drasnąłem się o ostry kamień. Wczoraj spadłem z urwiska... Wszystko jest ok. Pomożecie mi się stąd wydostać? Nie jesteśmy tu sami...
(Iza) - Co to oznacza?
(Łukasz) - Nie jestem tu z własnej woli... Zaraz znajdą nas te zmartwychwstałe szmaty...
(Mathias) - Masz na myśli trupy?
(Łukasz) - Jasne... Wyglądają na mało martwych, co? - zaśmiał się - Dam rade iść, tylko... Nie dotykajcie ręki, opatrzę to, jak dotrzemy w bezpieczne miejsce...
(Mathias) - My?
(Łukasz) - Słuchajcie, nie mam i tak gdzie iść... Nic mi zostało, jedynie ten cholerny plecak i broń. Jeśli tu zostanę, dopadną mnie, a ja daleko sam nie zajdę...
(Iza) - Myślę, że wszyscy się zgodzą, idziesz z nami... eee...
(Łukasz)  - Łukasz... Dobra, tamci tam to są z wami? Trochę was jest... - ruszył
(Mathias) - Nie widziałeś może w pobliżu chłopaka, mógł mieć skórzaną kurtkę i... Nie miał lewej ręki... Rozdzieliliśmy się niedawno...
(Łukasz) - Jesteśmy z dwóch różnych stron. Nie miałem okazji spotkać nikogo podobnego w ciągu ostatnich dni. Jedynie spotkałem jakąś dziwną dziewczynę, to było jakoś wczoraj. Miała tak wypchany plecak, jakby miała zamiar całe życie spędzić w ruchu... Według mnie długo nie pożyje...
(Osa) - Ugryziony? - opuścił broń
(Mathias) - Ranny.
(Osa) - Sprawdźmy mu ranę. Musimy się upewnić.
(Łukasz) - Jestem medykiem, umiem o siebie zadbać, dzięki... Po prostu idźmy stąd, nie czeka nas tutaj nic dobrego. Słyszycie? - wskazał na las - Zbliżają się...
(Ula) - Racja... Pod tych odgłosach sądzę, że trochę ich tam jest.... Jasna cholera...
(Łukasz) - Nie oglądajcie się, szybko! Do przodu! - pobiegli
(Mathias) - Gdzie ty nas prowadzisz?
(Łukasz) - Znam teren, niedaleko jest opuszczony dom. Możemy tam zrobić stopa...
(Osa) - Nie jest łatwo biegać z raną, skąd ja to znam... - obejrzał się za siebie - Kurwa... W chuj ich jest za nami...
(Łukasz) - Mówiłem, nie oglądajcie się! Widzicie tą wystającą kolumnę? Za nią skręcimy w prawo, to trasa na Gdańsk. W pobliżu  autostrady znajdziemy dwupiętrową chatę... - dyszy
(Ula) - Przyznam... - dyszy - Nigdy nie musiałam tyle biegać... A Emilka gadała "Weź się za siebie Ulka, bo przytyjesz" - zaśmiała się - Tak... Chyba zaczynam to rozumieć...
(Łukasz) - W prawo! - skręcili
(Osa) - Chyba widzę naszą metę...
(Łukasz) - Możemy zwolnić, ale pozostawajcie w ruchu... Nie zdążyłem się spytać, skąd się wyrwaliście? Hotel? Schronisko? Więzienie?
(Mathias) - Czemu sądzisz, że właśnie stamtąd?
(Łukasz) - Każdy rozsądny szuka miejsca, gdzie można znaleźć jedzenie i picie. Czy to nie tego każdy chce? Przeżyć? Nie wyglądacie tragicznie, możliwe, że stąd moje stwierdzenie.
(Mathias) - Baza Wojskowa, przerobiona na obóz...
(Łukasz) - Safe Zone? Znałem tą bazę, jeszcze przed tym wszystkim. Zapasów w cholerę jest. Dziwię się, że uciekliście... Nie musicie się mi spowiadać, nie wymagam tego...
(Osa) - Wynikły pewne przykre sprawy... Musieliśmy się wydostać...
(Łukasz) - Nie spodobało się wam tam, czy zaszliście komuś za skórę?
(Osa) - Byliśmy tam uwięzieni... Potem spotkaliśmy tam kogoś, kto mógł pomóc nam się wyrwać... Pomógł, ale potem wszystko się zjebało... W ostatniej chwili zaczął zgrywać bohatera i postanowił dać nam więcej czasu na ucieczkę, więc został tam i miał dołączyć później... Ale tak się nie stało...
(Łukasz) - Wyluzujcie. Z tego co słyszałem, z tego co gadałeś, to nie był typowym bobasem bez rozumu. Skoro pomógł wam uciec, zapewne dołączy do was.
(Mathias) - Mieliśmy trzymać się drogi głównej, tak ponoć powiedział...
(Łukasz) - Na szczęście dom jest na tej trasie, więc jak będzie w pobliżu, powinien nas znaleźć. To tutaj... Pójdę pierwszy, dla bezpieczeństwa - podszedł do drzwi
(Osa) - Musisz być stąd, skoro znasz okolicę...
(Łukasz) - Jestem tak na serio z Bydgoszczy, ale zawędrowałem w celu przeżycia aż tu... - grzebie w zamku - Cieszę się, że na was trafiłem. Wydajecie się spoko. Inni pewnie by mnie skopali i zwiali z moimi rzeczami.... Dobra, zaraz to ogarnę...
(Paulina) - No i gdzie jest Mariusz? Obiecaliście, że się pojawi...
(Wiktoria) - Pojawi się... Powinien - opuściła wzrok
(Łukasz) - Kimkolwiek jest ten wasz Mariusz, to wydaje się spoko kolesiem. A ta stracona ręka, to... Czy on został...
(Osa) - Nie, ale straciłby ją i tak...
(Mathias) - spojrzał na Paulinę - Po prostu sytuacja się wymknęła spod kontroli. Nagrabił sobie u nieodpowiednich ludzi i... Musiał za to zapłacić...
(Łukasz) - Jasny gwint, ja pieprzę... Współczuje, to musiało pewnie boleć...
(Mathias) - Bolało, było to po nim widać...
(Łukasz) - Cóż, pozostaje nam czekać na dobrą okazję. Jeśli ma się zjawić, będziemy go oczekiwać. Tylko nie zostaniemy tu na zawsze, ale w tej chwili o tym nie gadajmy - wyłamał zamek - Wejdźmy, tu nie jest zbyt bezpiecznie...
(Osa) - pod nosem - Zrobiłbym to szybciej... Dupek...
(Mathias) - poszedł z Osą na bok - Też mi się to nie podoba, ale uratowaliśmy mu życie. Zgniłby na tej szosie. Miejmy nadzieję, że Mariusz się pojawi i się stąd wyrwiemy...
(Osa) - Włocławek, tak? Wiem, że nie przestajesz o niej myśleć...
(Mathias) - Od czasu porwania do obozu, coraz bardziej... Mimo, że z Izą się mi układa... Co myślisz, jak spotkam Natalię i dowie się, że byłem z inną?
(Osa) - W najlepszym wypadku poklepie Cię po twarzy i powie "Nic się nie stało", a w najgorszym przypadku, nieźle ci obije ryj... Uwierz, już trochę obserwuję ludzi...
(Mathias) - Ale czy też dostanę taki stylowy odcisk po uderzeniu jak ty? - zaśmiał się
(Osa) - Weź nawet mi nie przypominaj... Suka... - dotknął policzka - Nie picze już wcale, ale ślad pozostanie. Nie mówiłem tego wcześniej, ale zrobiła mi to Sandra...
(Mathias) - Ta, którą postrzeliłeś... To już rozumiem, czemu chciałeś to zakończyć...
(Osa) - Stary, nie jestem taki zły. Tylko widziałem wiele, bez obrazy, więcej nawet niż Ty i nowa rzeczywistość miesza mi trochę w głowę... Czasem nawet wydaję mi się, że  jestem tu tylko ciałem, a duch w moim domku wraz z Oskarem.... Kurwa - zasmucił się
(Mathias) - Słuchaj - położył rękę na jego ramieniu - Oskar byłby z ciebie dumny. Jesteś dobrym dowódcą. Starasz się o grupę, on na pewno to docenia.
(Osa) - Przyczyniłem się już do wielu śmierci... Mimo, że chcę dobro grupy równie dobrze jak ty, to jakoś... Nie potrafię tego złączyć w całość... To po prostu jest trudne...
(Iza) - podchodzi - Przeszkadzam?
(Osa) - Właśnie skończyliśmy - odchodzi
(Iza) - I jak się czujesz? Trochę podsłuchałam waszą rozmowę, przepraszam... Z reguły zawsze lubiłam szpiegować... Ciągle myślisz o Natalii, mam rację?
(Mathias) - Nie chcę o tym teraz mówić... - odwrócił się
(Iza) - Wszystko rozumiem, chodźmy do reszty. Potrzebują nas, potrzebują ciebie...
(Mathias) - Osa sobie lepiej radzi niż ja. On powinien dowodzić. Ja nie jestem w tym dobry...
(Iza) - Ja uważam inaczej - pocałowała w policzek - Zostawię Cię, a ty po namyśle, dołącz do nas... Będziemy na górze.... - odchodzi
Mathias wszedł po schodach, prowadziły one do poddasza, gdzie przy stole siedziała grupa. Plecaki leżały w rogu z resztą rupieci, bronie schowali do szafy na ubrania. Miejsce z narożnika było wolne, obok niego po jednej stronie zarezerwowali siedzisko Osa i Iza. Łukasz wyjął ze swojego plecaka butelkę piwa, postawił na stole. Osa w tej chwili wstał czym prędzej i nachylił się ku Łukaszowi. Kłótnia wisiała w powietrzu.
(Osa) - To po to chciałeś z nami iść?! By twój cenny browar nie ucierpiał?!
(Łukasz) - Nie, pomyślałem tylko, by teraz się napić. Wszyscy jesteśmy zmęczeni...
(Osa) - Zaprzyjaźnisz się tak z nami, a potem zwiejesz z plecakami... Nie ze mną te gierki. Już to przerabiałem i nie popełnię kolejnego błędu. Jeśli chcecie, pijcie... Ja... Musze się przewietrzyć - wyszedł na balkon
(Łukasz) - Czy on potrzebuje jakiś leków?
(Ula) - U niego to norma.
(Łukasz) - Aha, dobrze. To może się napijemy się? Tak po jednym?
(Mathias) - Każdemu po jednym, nie więcej. Musimy się nawodnić, a nie upić... - usiadł
(Iza) - Jest ok - położyła ręką na jego kolanie
(Łukasz) - Wybaczcie, ale nie mam szklanek. Musimy wypić to z gwinta...
(Ula) - Sugerujesz, że mamy to wypić i potem podać komuś innemu? Brakuje tego jeszcze, by nas zabiła sepsa, jednego po drugim...
(Łukasz) - Postarajcie się nie pluć do środka, a wszystko będzie dobrze... - podał butelkę Uli
(Ula) - pije - dusi się - Kurwa... Czy to nie jest przypadkiem przeterminowane? - podała Pauli
(Paulina) - bierze głębokiego łyka - odetchnęła - Tego mi było trzeba... - podała Tomkowi
(Tomek) - pije - odstawia - Ula idzie dobrym tropem, to ma dziwny smak... - podał Wiktorii
(Wiktoria) - pije - wypluwa - Smakuje jak płyn do mycia naczyń - pluje - podała Karolinie
(Karolina) - pije - odstawia - Pijałam lepsze... - beknęła - podała Klaudii
(Klaudia) - powąchała - Śmierdzi... - odstawia - Weźcie to... - podała Izie
(Iza) - Raz się żyje, prawda? - pije - połknęła zawartość
(Osa) - wchodzi - W życiu nie widziałem takiego spożywania... - usiadł
(Iza) - odstawiła butelkę - Teraz Ty Mathias... - podała
(Mathias) - bierze mały łyk - odstawia - Osa, teraz będziesz Ty - podsunął butelkę
(Osa) - Na serio Ty to wypiłeś?
(Mathias) - Lepsze to niż deszczówka, nie mamy co pić. To jest nam potrzebne. Po prostu wypij to i miejmy to z głowy...
(Osa) - Powołuje się na Ciebie, jak coś się spieprzy, Ty pierwszy będziesz za to odpowiedzialny... - pije - bierze oddech - pije dalej - odstawia butelkę - Kurwa... Kurwa... Może smakuje to jak gówno, ale za to jakie dobre gówno... Oddaje zawartość, troszkę upiłem... - podał do ręki Łukaszowi
(Łukasz) - Widzicie, tak to właśnie działa. Jesteśmy teraz na siebie skazani. Skoro już jesteśmy po formalnościach, to powiedzcie, dokąd zmierzacie?
(Mathias) - Włocławek, potem skierujemy się do Gdańska. Taki niedokończony plan.
(Łukasz) - A czemu nie od razu na Gdańsk?
(Osa) - Odpuść koleś, on nie chce o tym mówić...
(Łukasz) - Podobno ten obóz dla ocalałych jest ogromny i zajmuje spory kawałek Oruni. Jeśli byliście w tej dzielnicy, to spodziewajcie się miłego powitania. To najpotężniejsza forteca na północy. Ci, co przeżyli uciekają właśnie tam. Może spotkacie rodzinę, tak jak ja.
(Ula) - Czy ktoś Ci zginął? Dlatego uciekłeś?
(Łukasz) - Znalazłem tylko krew przed domem, a za rogiem martwego psa z odsłoniętymi bebechami... Poza tym żywej duszy brak. Możliwe, że byli mądrzejsi ode mnie i uciekli w bezpieczne miejsce. Cóż, może nic im nie jest. W tych czasach więzy rodzinne to przeżytek. Niby nic się nie zmienia. Chce się ich odnaleźć, a potem co? To samo, ochrona życia swojego i rodziny... Czasem lepiej modlić się, że rodzina przepadła i zajmować się sobą, niż przejmować się ludźmi ,którym groziłoby większe niebezpieczeństwo z nami, niż z inną bardziej odpowiedzialną grupą...
(Mathias) - Nie chciałem przerywać... Mówiłeś o Oruni, znam to miejsce. Byłem raz w Gdańsku. Myślę, że Tomek też zna... Urodził się tam, ale potem zamieszkał w Toruniu. Szkoda, że nie mamy GPSa, teraz by się przydał...
(Łukasz) - No tak, z elektrycznością ciężko... Chyba, że z własnym źródłem energii. Posłuchajcie mnie. Słyszałem, że niektóre telefony z androidem mają wbudowaną odnawialną baterie. Sama się ładuje co jakiś czas, a dana aplikacja pozwala manipulować urządzeniami wokół. Wyobraźcie sobie to, wszystko kontrolowane przez jeden telefon. W Ameryce sporo takich modeli wyszło, w Polsce zgaduję, że mniej.  Skoro Gdańsk to teraz Osada obronna, to może mają tam takie osoby, choć przydałaby się tylko jedna. Zapomniałem dodać, że telefon posiada własne wbudowane wifi z satelity i póki ona działa, internet jest dostepny. Tylko z ograniczeniami do namierzania, na YouTube czy Fejsa sobie nie wejdziecie... Sieć w końcu jest zerwana...
(Mathias) - Brzmi to jak tekst z gry...
(Osa) - Mówi ci coś imię Aiden Pearce?
(Łukasz) - Nie bardzo...
(Osa) - To bohater gry Watch Dogs, kretynie... On używał smartfona,, by wpływać na elektryczność w mieście. To przecież wytwór Amerykański. Myślisz, że taki telefon istnieje? Bez połączenia z siecią, nie ma dojścia do informacji. Komu wciskasz ten tani trik?
(Łukasz) - Nie jestem pewny, ale się tylko tak domyślam. Mój telefon zaczął wariować dwa dni temu. Stwierdziłem wtedy, że to tak wyglądało, jakby ktoś chciał na niego wejść od zewnątrz na odległość. Więc już wiecie, skąd ten mój pomysł o telefonie z takimi mocami. Tak wiem.  To świata nie zbawi, ale może ocalić wiele istnień, nas także...

Offline

 

#2 2014-05-31 22:26:16

Matus951

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-20
Posty: 150
Punktów :   

Re: Rozdział 3 - Tajemniczy wybawiciel

(Tomek) -Słyszałem o smatfonach, co posiadają podobne umiejętności, ale to już telefony na zamówienie. Wątpię, by ktoś akurat miał taki telefon. Teraz jest kataklizm. Mało kto przejmuje się telefonem, jeśli nie ma internetu, a baterie trzeba oszczędzać w końcu...
(Osa) - Do Gdańska nadal chcę iść, ale jak ten tutaj, będzie wygadywał dalej jakieś brednie o zbawiennym złomie, to wykopiemy go... Za dużo się nagrałeś, by teraz zgrywać wszystkowidzącego. Dojdziemy na północ na swój sposób. Bez jakiś zbędnych gadżetów.
(Mathias) - Iza, Osa... Możemy pogadać na boku?
(Iza) - Czemu nie... - wyszła
(Osa) - Co prawda się przewietrzyłem, ale pójdę kolejny raz - wyszedł na balkon
(Mathias) - Zaraz wrócimy. Mam po prostu ważną sprawę z nimi do omówienia - wyszedł
(Osa) - Co jeśli ten gość jest ugryziony? Skoro nie ma nic do ukrycia, to niech pokaże ranę. Jeśli coś się tu stanie, to będziemy uwięzieni w ciasnym domu z głodnym trupem.
(Mathias) -Póki co nie powinniśmy się rozwodzić na jego temat...
(Osa) - Właśnie, że powinniśmy. Czy ty tego nie widzisz? Pomógł nam, jest spoko, ale tyle uprzejmości na dziś. Jak coś ukrywa przed nami, to lepiej jeśli to ujawni...
(Iza) - Powiedział, że jest medykiem. Możliwe mówił prawdę. Jeśli nie, dowiemy się później. Są lepsze sposoby niż wykopanie go na zewnątrz, po tym jak nam pomógł.
(Osa) - To właśnie powinniśmy zrobić, co innego nam pozostaje? Jak chcecie iść na litość, możemy się rozdzielić z nim, jak już ten cholerny Mariusz przyjdzie, o ile przyjdzie...
(Mathias) - Co się tak stało? Wtedy jak wybiegliśmy?
(Osa) - Te dwa bydlaki nas miały wykończyć, ale coś, co powiedział Mariusz, podziałało na jednego z nich. Zostawili nas... Mogliśmy uciec w dwójkę, ale zatrzasnął te jebane drzwi i tyle go widziałem... Z grubsza sami się domyślacie, co było później.
(Iza) - Poczekajmy do jutra, dobrze? Zaraz się ściemni. Rano pomyślimy co dalej. Proponowałabym teraz iść się przespać. Ja to właśnie zamierzam zrobić - weszła do środka
(Osa) - Pomyśl kurwa, ryzykowaliśmy głównie dla jego jebanej butelki piwska, a nie dla niego. Żałuje, że nie rozbiłem mu tej butelki na jego łbie... Należało mu się...
(Mathias) - Chcesz sobie już nagrabić? Poczekajmy na to, co będzie później. W razie czego, bądź w pogotowiu... - wszedł
(Osa) - Jasne, że będę...  wszedł
Iza zeszła na dół, a razem z nią Klaudia, Wiktoria, Karolina, Paulina i Ula. Chłopaki zostali więc na górze, i to oni mieli zająć się pilnowaniem miejsca w nocy, przynajmniej jakaś ich część. Na pierwszą wartę wybrano Mathiasa i Łukasza, reszta mogła się zdrzemnąć na jakiś czas. Łukasz postawił dwa krzesła przy głównym oknie, które wychodziło na drogę, z której przybyli. Potem nakłonił Mathiasa, by usiadł na lewym krześle.
(Łukasz) - spojrzał na karabin snajperski Mathiasa - Niezłe cacko, zdejmuje do 50 metrów, z większą lunetą nawet do 100, racja?
(Mathias) - Nie miałem okazji wypróbować jej na większą odległość niż 50 metrów.
(Łukasz) - Jesteś miłośnikiem tych broni, jak ta laska, co siedziała obok ciebie?
(Mathias) -  To nie jest tak, że to była jedyna broń. Miałem wcześniej także m4, ale przepadło... Z głupoty nie zdążyłem jej zabrać, zbyt wiele się działo. Na szczęście ze snajperką prawie nigdy się nie rozstawałem, choć raz młodszy brat Osy mi ją zabrał... - zaśmiał się  - Dzieciak chciał poobserwować okolicę...
(Łukasz) - Przynajmniej masz jeszcze to. Co do tego brata, to co się z nim? Nie ma go z wami? Został w Safe Zone?
(Mathias) - Dużo wcześniej to się stało...
(Łukasz) - A jak zginął? Został...
(Mathias) - opuścił głowę - Ta...
(Łukasz) - Widziałem jak Osa na mnie patrzy. Prędzej rozbiłby mi głowę tą butelką, co?
(Mathias) - No cóż...
(Łukasz) - Widzi we mnie zagrożenie. Pomogłem wam przecież. Zaprowadziłem do tego miejsce. Jak bym miał coś kombinować, zrobiłbym to w czasie drogi, a nie już na miejscu.
(Mathias) - Tyle razy próbuje go zrozumieć. Co zrozumiem, to potem przestaje. I tak w kółko.
(Łukasz) - Man... Kiepska sytuacja....
(Mathias) - Osa chciał byś nie szedł z nami na północ.
(Łukasz) - Nie zmuszam was, byście mi pozwalali iść z wami. Mogę pójść własną drogą. Mimo, że on jest niby aroganckim dowódcą, to ty bardziej pasujesz do przywódcy tej grupy. No chyba, że jesteś rasistą - zaśmiał się
(Mathias) - Dobrze to ująłeś...
(Łukasz) - Lepiej nie odpływaj, jeszcze przynajmniej godzina siedzenia...
(Mathias) - Co mam robić przez tą godzinę?
(Łukasz) - zaśmiał się - Tego to Ci już nie powiem. Chyba się domyślasz, o czy mowa. Ale odradzam. Dom nie ma dźwiękoszczelnych okien.
(Mathias) - Wcale nie zamierzałem...
(Łukasz) - Dobra, nieważne. Pilnuj swojej dupy, jak tylko możesz. Z nią nie zginiesz...
Mathias przed końcem warty zasnął. Obudził go Osa, który miał z Tomkiem pilnować aktualnie. Mathias miał w planie zejść na dół do Izy, by już tej nocy nie będzie miał warty. Łukasz postanowił przespać się na kanapie. Iza leżała na kocu, na boku. Obok niej usiadł Mathias, zauważyła to.
(Iza) - Nie śpię...
(Mathias) - Ciężko po tym wszystkim? Przywykniemy do tego. Jeszcze wiele razy nas to spotka. Powinnaś zasnąć, ja tu będę siedział, gdyby coś...
(Iza) -Nie musisz...
(Mathias)- Zgadza się... - nachyla się nad nią - Ale chcę... - całuje w czoło
(Iza) - Już nie mam pytań... Śpij dobrze. Tak jak mówiłeś, przywykniemy  do tego...
(Mathias) - Jasne, wszystko będzie... dobrze - spojrzał na Osę
(Iza) - Dziękuję... - przymknęła oczy
Osa zaprosił Mathiasa na stronę, wyszli na altanę przed domem. Słońce niemal już zaszło całe. Oparli się o podpory i Osa wyciągnął zza pleców swoją broń.
(Mathias) - Co chcesz z tym zrobić?
(Osa) - Klaudia... Ta laska, tego rumuna, co go zdjąłem... Dziwnie mi się przygląda. Mówię Ci stary... Ona coś planuje. Wole nie spać dziś w nocy. Sam rozumiesz.
(Mathias) - Dlatego musiałeś mnie tu wyciągać?
(Osa) - Iza może poczekać. Słuchaj... Czy nie uważasz, że jest nas trochę za dużo? Jak była tylko nasza piątka, było fajnie, ale im nas więcej, tym niebezpieczniej. A co będzie, jak spotkamy grupę w Włocławku? Też dołączą do nas?
(Mathias) - Tylko Natalia...
(Osa) - To żeś mnie uspokoił...
(Mathias) - Pierw masz problem z Łukaszem, teraz Klaudia... Potem może będziesz miał problem ze mną? Zawsze masz problem z ludźmi, którzy Ci nie pasują. Przecież zabiłem Ci brata... No proszę, strzelaj... Prosto między oczy...
(Osa) - Kurwa, nie chodzi o Ciebie. Poza tym nie chciałbym kolejnego lania od Ulki. Ma moc w łapach, przyznaję... Ciekawe, czy tak samo potrafi w łóżku...
(Mathias) - Osa...
(Osa) - Racja, się zapomniałem.
(Mathias) - Gadamy teraz, a co z twoją wartą?
(Osa) - Łukasz siedzi z Tomkiem, to mi wystarcza. Tak poza tematem, co sądzisz o tych bredniach telefonicznych. Sądzisz, że jakiś smartfon może kontrolować inne urządzenia elektryczne? Jak dla mnie to bajki wzięte z gier.
(Mathias) - W tym świecie, w mało rzeczy wierze. Wierzysz, że to się skończy? Ja nie wierze... Ciągle będziemy uciekać... Ciągle ktoś będzie ginąć... Ciągle ludzie będą się krzywdzić... W Gdańsku zaczniemy nowe życie i to będzie nasz nowy dom...
(Osa) - Co nam innego pozostaje. Nic nie jest stałe... Nawet piękna Orunia kiedyś się rozpadnie, jak domek z kart... Choć, skoro jest tam większość ocalałych, może utrzyma się przez parę miesięcy. Jesteś świadomy tego, że im więcej osób tam będzie, tym większa szansa na to, że ktoś od środka urządzi sabotaż... Wtedy mamy przejebane...
(Mathias) - Wszystkiego jestem świadomy. Jedynie jednego nie wiem...
(Osa) - Dokładnie wiem czego... Dobra, stary... Już dam ci spokój. Każdy z nas potrzebuje snu. Wrócę na wartę, a ty idź spać. Twoja królewna czeka na Ciebie - posyła buziaka
(Mathias) - Lepiej sprawdź, czy Cię nie ma na górze...
(Osa) - zaśmiał się - Właśnie sprawdzę... - odszedł
Mathias usiadł ponownie koło Izy. Wyglądało na to, że dziewczyna już jakiś czas śpi. Przykrył ją kocem do pasa i spojrzał na jej piękną buzię. Nawet przez sen się uśmiechała i kurczowo trzymała nogi zgięte. Położył się delikatnie obok niej, by Izy nie zbudzić i starał się zamknąć oczy. Gdy zamknął po raz pierwszy, ujrzał przez "Śmierć Oskara". Za drugim zamknięciem, ujrzał mieszkanie, gdzie zastał na początku martwego ojca i ugryzioną matkę. Dopiero za trzecim zamknięciem, mógł spokojnie usnąć. Przez sen dłonie Mathiasa i Izy połączyły się. Gdy noc była w miarę spokojna, ranek był znacznie mniej sympatyczny. Gdy Mathias wstał, Izy już obok niego nie było. Na domiar tego, Łukasz stał przy oknie i przeglądał swój telefon.
(Łukasz) - O witaj. Jeśli szukasz swojej dziewczyny, to jest w łazience. Już tak z pół godziny się myje. Chyba długo nie myliście się, a co z tobą?
(Mathias) - Niech inni skorzystają . Nie chcę opóźniać nikogo. Coś się działo, jak spałem?
(Łukasz) - Osa podglądał przez otwór w ścianie Ulę, jak się pielęgnowała. Przegoniłem gnojka i sam przez chwilę podziwiałem te kobiece atrybuty. Przyznaje, że ma czym oddychać...
(Mathias) - Nie obchodzi mnie, kogo podglądasz, byle żebyś nie robił tego przy Izie.
(Łukasz) - Cudzych lasek nie podglądam - zaśmiał się
(Mathias - Z ramieniem wszystko w porządku, z tego co widzę?
(Łukasz) - Tak, wystarczyło oczyścić ranę i obandażować. Trzeba czasu by się zagoiła.
(Mathias) - Skoro mówiłeś o Osie, gdzie go znajdę?
(Łukasz) - Na górze, razem z Klaudią...
(Mathias) - Zajrzę do nich - odszedł
(Osa) - Z pewnością nie był złym człowiekiem... - do Klaudii
(Klaudia) - Nie znałeś go...
(Mathias) - Nie przeszkadzajcie sobie.
(Osa) - Wybacz stary, że nie obudziłem. Rozmawiamy właśnie o...
(Mathias) - Noriku, hę? Nie ukrywam, nigdy się nie lubiliśmy, nawet w jego ostatnich minutach nie dało się tego załagodzić. To głównie chodziło o te ciemne interesy, które jego ojciec tworzył i nimi handlował. To były domniemania, bo nigdy nie dowiedziałem się prawdy w stu procentach... Rozumiecie, auto dla każdego z rodziny... Firma, która wyszła na rynek i w ciągu paru lat zaledwie osiągnęła taki sukces, to nie było normalne.... Za to głównie nienawidziłem jego rodziny...  Za te bogactwo, na którym spali u mnie za ścianą...
(Klaudia) - Szedłeś dobrym tropem. Norik miał udziały w tej firmie i sporo mi o niej mówił. Nie działali w pełni legalnie, a te auta to były zapchajdziury.
(Osa) - Zapchajdziury?
(Klaudia) - Auta miały służyć za milczenie... Nawet ja miałam dostać własne Renault... - wzięła oddech - Nie mogę sobie wyobrazić, że już go nie ma...
(Osa) - Tak jak żył, tak umarł. Coś w tym jest. Przynajmniej o jednego oszusta mniej... Przepraszam - do Klaudii
(Klaudia) - Po prostu trzymał się niewłaściwymi ludźmi. Widziałeś zapewne - spojrzała na Mathiasa - jak chodziłam z Norikiem i jego kumplami... To nie było z chęci, wolałam chodzić tylko z nim... Być może nie kochał mnie szczerze... Szkoda, że nie zdążył się opamiętać w porę...
(Mathias) - To nie byli jego kumple, to byli tylko sojusznicy. Stado much, które podąża za zapachem gówna. Był zmanipulowany i nie umiał sam się temu przeciwstawić...
(Klaudia - Po tym, jak dowiedziałam się, co zrobił z Dawidem... Trafiło do mnie dopiero teraz, że zniszczył się od środka. To nie był ten sam Norik, którego poznałam przed laty...
W tym momencie przyszedł na górę Łukasz, by zaprosić wszystkich na dół, bo mieli się przygotować do wyjścia. Do tego czasu Mariusz nie przybył. Grupa nie miała już więcej czasu na czekanie. Klaudia, Osa i Mathias zeszli na dół , gdzie już była reszta gotowa.
(Łukasz) - Mathias, to chyba twoje - podał broń i plecak - Wszyscy już gotowi? Jeśli nie, to warto się załatwić. Włocławek nie jest daleko, ale po drodze nie będzie postojów.
(Iza) - podeszła do Mathiasa - przytuliła się - Dzięki za opiękę...
(Mathias) - Nie ma za co...
(Osa) - Skupmy się na jednym. Czekamy dalej na Mariusza?
(Łukasz) - Wasz kolega nie przyjdzie. Albo jest martwy, ale jest martwy martwy. Liczcie, by to było to pierwsze....
(Mathias) - Na pewno Mariusz zrozumie...
(Paulina) - Nigdzie nie idę bez mojego Mariusza...
(Łukasz) - Jasna cholera. Nie możemy tu sterczeć wieki, bo lada chwila stado tu przyjdzie. Nie uwierzycie mi, ale często się przemieszczają... Plecaki na plecy, broń w ręce i ruszamy. Dobrze pójdzie, to przed południem dojdziemy do Włocławka.
(Mathias) - Też nie jestem za zostawianiem swoich, ale nie ma Mariusza tutaj. Nic nam nie pomoże jak będziemy tu czekać. Nie po to nam pomógł w Safe Zone, byśmy teraz mieli zginać, czekając na niego. Chodźmy, może jeszcze los nam będzie sprzyjał...
Grupa wyszła z domu i ruszyli znów na główną drogę, skąd przyszli wcześniej. Skierowali się w stronę Włocławka, głównego celu podróży, zaraz po Gdańsku. Łukasz wyczuł, że ktoś się zbliża z tyłu. Kazał się odwrócić reszcie, ale nic nie robić.
(Łukasz) - Osa, spójrz, co tam idzie...
(Osa) - Aha... - wyciągnął broń - spojrzał w celownik - Wygląda na człowieka. Dziwnie się porusza, tak jakby miał miała coś z nogą. Nie widzę twarzy...
(Łukasz) - Ma dwie ręcę?
(Osa) - Kurtka ma dwa rękawy. Nie wiem, co jest w środku.
(Łukasz) - Kurwa... Jeśli to jest nowy rodzaj trupów... Musimy coś sprawdzić... Ty - wskazał na Paulinę - Strzel w stronę tego czegoś, tylko nie strzelaj w to coś bezpośrednio.
(Paulina - Co jeśli to Mariusz? Nie chcę zrobić mu krzywdy!
(Łukasz) - Weź moją spluwę, przytrzymaj tutaj i ułóż wygodnie na ramieniu. Strzel tak trzydzieści stopni prawo od jego nogi. Musimy wiedzieć, czy to żyje...
(Osa) - Jeśli to nie zadziała? Stado tu przyjdzie...
(Łukasz) - I tak by przyszło... Musimy czasem zaryzykować... No strzelaj - wskazał cel
(Wiktoria) - Strzel... Zamknij najlepiej oczy...
(Paulina) - strzeliła - Powiedzcie, że nie trafiłam... - zaczęła płakać
(Łukasz) - odebrał broń - Widzisz? To nie takie trudne...
(Osa) - Nie trafiłaś... Chwila, widziałem naturalny ruch ręki. Ten ktoś żyje...
(Łukasz) - Przyjrzyjcie się, z lewego ręka spływa krew. To może być ktoś zarażony... Tacy są tylko utrapieniem - wycelował - Widziałem już parę takich przypadków, tylko sen pomaga wyleczyć takie rany...
(Paulina) - Nie! Puść! - próbowała wyrwać się Osie
(Osa) - Mathias, pomóż mi z nia! -trzymał Paulinę
(Łukasz) - Trzy... Dwa...
(Mathias) - Dość - odrzucił broń Łukasza
Tajemnicza postać zbliżyła się do nich. Po zbliżeniu rysy twarzy okazały się znajome. Zawiał wiatr, kaptur spadł z jego głowy. Była to osoba, o której myśleli, że jest stracona. Osoba, w którą wiele osób wierzyło do samego końca wyprawy do Włocławka. Krew z rękawa dalej leciała, lecz w coraz mniejszych ilościach.
(Paulina) - Mariusz...
(Mariusz) - kaszle - Też cie miło widzieć, Kochanie...
(Łukasz) - To wasz przyjaciel? Mało co mu łba nie odstrzeliłem. Dzięki Mathias, masz refleks. Wszystko ok, Mariusz? Co z twoją lewą ręką?
(Mariusz) - Potrzeba mi opatrzenia. Trochę mnie poharatało podczas ucieczki, ale poza tym jestem cały. Wszyscy tu jesteście, czyli plan wypalił - zakasłał
(Łukasz) - wyjął bandaże - Pokaż to cudo, wystarczy owinąć, bo na wyczyszczenie jest już za późno...
(Mariusz) - Jasne - podwinął rękaw
(Łukasz) - Nie... Ty nie masz dłoni... Byłeś ugryziony?
(Mariusz) - Nie miałem tego zaszczytu, by się dać złapać. Ta ręką była zdrowa.
(Łukasz) - owija - Kurwa, ktoś Cię nieźle urządził. Dasz radę iść?
(Mariusz) - Pewnie, tyle przeszedłem, że teraz też dam radę. Tylko może trochę wody...
(Paulina) - wyjmuję wodę - podała -  Proszę ukochany, pij...
(Łukasz) - Mniej więcej to powinno wystarczyć. Całe szczęście, że masz całą prawą. To już coś, jeśli to Cię pocieszy w jakimś stopniu.
(Mariusz)  - oddaje wodę - Dziękuję... Od razu lepiej. Więc się plan nie zmienia, na północ cały czas?
(Mathias) - Gdańsk bez zmian, ale Włocławek po drodze...
(Mariusz) - Sporo się nas zebrało. Sorry, że tak przelotnie spytam, kim jest ten gościu?
(Łukasz) - Łukasz, twoi przyjaciele znaleźli mnie jakiś czas temu. Pomogli mi się wydostać i krzywda mi się nie stała...
(Osa) - ...Browarowi także!
(Iza) - Wszystko dobrze się skończyło, to stary rozdział zamykamy i rozpoczynamy nowy, prawda?
(Mathias) - O ile dojdziemy żywi do punktu docelowego, to tak. Owszem...
(Mariusz) - Dobrze wiedzieć... - kaszle
(Paulina) - Co ci jest?
(Mariusz) - Większość czasu spędziłem na zewnątrz. Dobrze, że mnie posłuchaliście i poszliście główną trasą. Inaczej pewnie bym zgnił na tej szosie...
(Łukasz) - Miałeś cholerne szczęście. Z amputowaną dłonią, potem zranioną, podróżować po lesie i nie dać się ugryźć...
(Mariusz) - Aha... - kręci mu się w głowie
(Osa) - Co jest?!
(Mariusz) - Paula... - upadł
(Osa) - Kurwa... Ja kurwa pierdolę...
(Łukasz) - To tylko omdlenie... Stracił pewnie dużo krwi...
(Paulina) - Pomóżcie mu...
(Łukasz) - Dobra, trzeba go przenieść z powrotem do środka... Kurwa - do siebie - Tomek i Osa, bierzcie go i połóżcie  na kanapie... Odnalazł się wasz kolega i swoją obecnością zdążył wszystko zjebać... - poszedł w kierunku domu
(Paulina) - Wydobrzeje, prawda?
(Mathias) - Na pewno...
(Iza) - Coś z nim jest nie tak. Widzieliście jak się zachował, kiedy wyszło, że musimy teraz zaczekać z wyjściem.  Osa może miał rację...
(Ula) - Być może, ale wtedy on by... - wystrzał broni
(Mathias) - Niech to...
(Paulina) - Proszę!!! Proszę!!! - płacze - Proszę, by to nie było to, co myślę!!! - biegnie
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POSTACIE, KTÓRE WYSTĄPIŁY W TYM ROZDZIALE :
- Mathias N
- Mateusz C
- Iza K
- Tomek S
- Ula G
- Kuba Zalas
- Mateusz K
- Sebastian S
- Wiktoria B
- Klaudia L
- Paulina M
- Mariusz W
- Karolina J
- Łukasz N

Zapraszam do dołączenia do grupy na facebooku : https://www.facebook.com/groups/560968130716467 <<<
Oficjalny fan page: https://www.facebook.com/apokalipsa.zombie.w.polsce <<<

Offline

 
Copyright © 2016 Just Survive Somehow. All rights reserved.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.zoltysmok.pun.pl www.przelecz.pun.pl www.wol.pun.pl www.pozyczki-kredyty-forum.pun.pl www.girlsgames.pun.pl