#1 2015-09-30 12:04:29

 Matus95

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 217
Punktów :   

Rozdział 3 - Obcy oddech na plecach

Podróż trwała milcząco, bez większych problemów. Dima został opatrzony, Igor natomiast nachlał się w trzy dupy, to więc przez całą drogę był nieosiągalny. Pozostała część grupy starała się trzymać w ryzach siebie nawzajem. Sadowniczeskaja znajdowała się przed nimi. Jednakże nikt nie zdecydował się wysiąść i sprawdzić okoliczne budynki. Każde spojrzenie spoglądało na Igora, lecz nikt nie miał zamiaru go budzić, by wywołał burdę na kacu. Postanowiono, że Alona zostanie w ciężarówce razem z Igorem, a reszta pójdzie się rozejrzeć.
(Mihaił) - Podejrzanie cicho - splunął na ziemię
(Dima) - To jedna ze spokojniejszych dzielnic, najmniej zamieszkała. Każdy uciekał w drugą stronę, to raczej mało kto pokusiłby się szukać tutaj mięsa... Znaczy się żywych...
(Lera) - Nie można wykluczać, że jeszcze jakieś ostatki tutaj są.
(Dima) - Niczego nie można wykluczyć.
(Alona) - Mam pod was podjechać gdzieś? Mogę też zostać tutaj.
(Lera) - Sprawdzimy ten bogaty budynek. Wyglądał na dobrze chroniony, pomijając te wyłamane kraty. To na pewno nie robota zombie.
(Dima) - Jacyś szaleńcy?
(Lera) - Możliwe. Tylko co tam musiało być, że ktoś się pokusił tam dostać...
(Alona) - Dobra, to zróbmy tak. Wy wbijajcie do środka, a ja za wami zastawię wjazd. Będziemy mieli bezpieczną ucieczkę.
(Dima) - Dobry pomysł. Dobrze, że Cię wydostaliśmy stamtąd - uśmiechnął się
(Alona) - Uważaj, bo się jeszcze zakochasz. Lećcie, poczekamy na Was... - spojrzała na Igora - Jakby się obudził, doprowadzę go do porządku.
(Lera) - Zaczynam się o niego martwić.
(Alona) - Delikatnie prowadzę go w plan jak się obudzi, lub gdyby chciał się do mnie dobrać, dostanie w czerep. Rozsądne? Mam przemyślane wszystkie możliwe scenariusze.
(Dima) - Tylko podstaw się dobrą stroną. Drzwi są tylko z jednej strony.
(Alona) - Tak samo mówili na kursach. Popatrz, kategoria B się kłania.
(Lera) - dotknęła krat - Świeża krew... Nie jesteśmy tu sami...
(Dima) - Przekonamy się - przeszedł na drugą stronę - Tylko uważajcie, nie wiemy czyja to krew...
(Lera) - Mam lepszy sposób... - złapała się murka - przeskoczyła - Od razu lepiej...
(Dima) - Zawsze na skróty?
(Lera) -  W pewnych sprawach. Na szczęście nie zawsze.
(Mihaił) - przeszedł przez kraty - Dałem radę...
(Milena) - A co ze mną? Nie chcę się skaleczyć, ani złamać nogi...
(Mihaił) - Boże, możesz zostać...
(Dima) - Posłuchaj, jeśli będziesz uważać, nic Ci się nie stanie...
(Lera) - Pomyśl co jest gorsze. Tylko prędko...
(Milena) - Ze złamaną nogą można żyć...
(Lera) - Wdrap się na to, a My Cię złapiemy.
(Mihaił) - Boże, za jakie grzechy... - oparł się o sąsiednie auto
(Dima) - Miha... Lepiej nie, a co jeśli jest alarm...
(Mihaił) - To coś dawno ma wyładowany akumulator. Myślisz, że po co tu stoi? Dla ozdoby? Co ktoś miał ukraść z niego, ukradł dawno. Nawet opony zabrali.
(Dima) - Co to za kraj, gdzie kradną nawet opony... Oni je jedzą, czy co?
(Mihaił) - Mogą nawet robić z nich gacie. Mało to istotne.
(Milena) - jęczy - O ja pier...
(Dima) - hmm?
(Lera) - Przejechała tyłkiem po asfalcie... Przykro mi, szczerze...
(Milena) - Miałaś mnie złapać...
(Lera) - Nie wycelowałaś...
(Milena) - Teraz mnie dupsko boli... Ciesz się, że mam spodnie...
(Dima) - Choć to nie noga. Wilk syty i owca cała.
(Milena) - Możemy się zamienić. Teraz Ty możesz mnie opatrzeć.
(Dima) - Że słucham?
(Milena) - Jak wrócimy, obandażujesz mnie gdzie trzeba. Chyba, że dotykanie człowieka to dla Ciebie obrzydlistwo.
(Mihaił) - On nigdy nie dotykał aż tak intymnie kobiety... - pod nosem
(Lera) - Hmm?
(Mihaił) - Nie, nic takiego. Brat jest skromny.
(Dima) - do brata - Zaraz zrobię Ci identyczną ranę, ale Igor będzie Ci bandażował.
(Mihaił) - Wolałbym nie...
(Dima) - Podobno naszła go ochota na chłopców - z uśmiechem
(Mihaił) - On jest...?
(Dima) - Nigdy nie wiesz. Jego laska nie żyje, był w załamce. Mogło się mu pomieszać.
(Lera) - Dima, przestań kłaść mu do głowy głupot. Zaręczam, że nie jest gejem. Patrzył mi się tym pijackim wzrokiem na biust. Daje stówę, jest normalny.
(Milena) - Ktoś się przejmuje tu mną?
(Dima) - Niezręcznie wyszło.
(Alona) - Uważajcie na siebie. Ja zadbam o resztę... - przestawiła ciężarówkę
(Dima) - Tylko jakby co...
(Lera) - Mieć oczy dookoła głowy. Obcykane mam to... Choć kiedyś ich nie miałam.
(Dima) - Kiedyś nie znałaś mnie i Kiryła.
(Lera) - Wcześniej ktoś miał za mnie oczy.
(Mihaił) - Masz tamte stare oczy, Lera. Nawet nie jesteś świadoma jak bardzo masz - spojrzał na Dimę
(Lera) - Miha, masz broń?
(Mihaił) - Nóż, chyba wystarczy.
(Milena) - Też mam nóż. Nic innego mi nie zostało.
(Lera) - Nasze g36c muszą wystarczyć. Dima, wchodzimy. Na trzy otwieram drzwi, a Ty wchodzisz pierwszy. Będę za tobą. Jak damy znać, reszta dołączy.
(Dima) - Brzmi sensownie.
(Lera) - Raz...
(Milena) - O kurdę...
(Lera) - Co?
(Milena) - Chyba mam okres teraz...
(Lera) - Nie możesz go jakoś przetrzymać?
(Milena) - Będę zaraz mokra...
(Dima) - Załatwimy to potem...
(Milena) - Ale ja jestem mokra...
(Lera) - Dwa...
(Milena) - Macie jakiś papier czy szmatę?
(Mihaił) - facepalm
(Lera) - Skupmy się... Proszę... Każda z nas przechodzi przez te Mroczne Dni, ale nie tędy droga. Dasz radę jakoś utrzymać to? Jak wrócimy, poszukam coś w plecaku.
(Milena) - Spróbuję - kciuk w górę
(Lera) - Doskonale. Trzy... - otworzyła drzwi  - Dima...
(Dima) - wszedł powoli do budynku - Wygląda na pusty...
(Lera) - weszła za Dimą - Podniszczone...  Ale moment... Coś mi szumi...
(Dima) - Wiatr?
(Lera) - Dobiega to stąd... Gdzieś w głębi...
(Dima) - To musiało być biuro rachunkowe. Patrz ile sprzętu...
(Lera) - Wszystkie nie nadają się do użytku. Nie ma prądu, nie ma nic.
(Dima) - Nigdy nie pomyślałbym, że zatęsknię za elektroniką.
(Lera) - Podobnie było kiedyś... Jak było te zlecenie na sprzęt komputerowy. Mogliśmy się wtedy ogłowić. Procesory najnowszej generacji. Karty graficzne i monitory. Było w zasięgu ręki.
(Dima) - Połowa tego i tak była nasza, tylko dotąd nie wiem co się stało z kasą. Kirył miał ją podzielić między naszą trójkę. Wtedy nie mówiłem o co chodziło, ale wydymał go klient.  Dostał tyle, co mój dziadek emerytury. Po podziale zostałoby nam niewiele.
(Lera) - Ciekawe. To czemu kasy nie dostaliśmy?
(Dima) - Kirył miał doła i kolejnego dnia poszedł do klubu, wydał wszystko na dziwki...
(Lera) - To w jego stylu. Och tak, będzie mi brakować jego docinków.
(Dima) - Nie tylko tobie...
(Lera) - do Mileny i Mihaiła - Czysto... Póki co, wchodźcie... Tylko powoli...
(Dima) - Gdyby nie ten obecny nieład, można by się dorobić sporo... Można po wszystkim wrócić i trochę popożyczać.... Choć zwróciłoby się nam za tamten włam.
(Mihaił) - Wyszedłeś z tego bagna. Nie rób tego... Starczy kłopotów.
(Lera) - To co było już nie wróci. Nie potrzebuję kasy. Nie w tej sytuacji. O ile dożyję jutra, nie będę potrzebować. Kasa w tej chwili jest ostatnią rzeczą o jakiej myślę...
(Dima) - Zmieniłaś się.
(Lera) - Tak jak każdego zmienia apokalipsa. Gdy ludzkie życie wisi na włosku, stajesz się szczery do bólu, lub kłamiesz jak z nut.
(Dima) - Aha...?
(Lera) - usłyszała szelest - Teraz jestem pewna, że coś słyszałam. Wasza dwójka zostaje przy drzwiach. Dima, chodź ze mną. Zobaczmy, co tam się dzieje. Masz amunicję?
(Dima) - Nie tak dużo jak trzeba, ale na ten czas starczy. A co jeśli to są ludzie?
(Lera) -Pierw oglądamy. Potem pytamy. Na koniec dobijamy, jeśli to będzie konieczne.
(Dima) - Łapię plan.
(Lera) - Nie wchodzimy jedno za drugim, ja będę iść po lewej stronie, Ty po prawej. Cokolwiek tam będzie, nie ucieknie. Jeśli to nie człowiek, strzelaj tylko jak będziesz wiedział, że musisz. Trup w potrzasku jest równie niegroźny, co człowiek z autyzmem.
(Dima) - Mam wszystko ułożone... - szeptem
(Lera) - kiwnęła głową - wskazała na prawą stronę
(Dima) - podszedł do ściany - wychylił się
(Lera) - spojrzała na Dimę
(Dima) - pokazał pięć palców
(Lera) - przygotowała się do wejścia
(Dima) - wstrzymał oddech
(Lera) - szeptem - Teraz powoli, zaskoczymy ich... Cichaczem...
Po wejściu do pomieszczenia oczom okazała się uszkodzona ściana, która leżała na stercie ciał. Dwa spośród nich ruszały się, lecz nie mogły się wydostać spod wielkiej kamiennej płyty. Pierwsza reakcja była oczywista, dwójka się cofnęła. Jęki brzmiały jednoznacznie, woleli nie podchodzić bliżej, by nie zostać ugryzionym. Przez chwilę nikt nic nie mówił, a po krótkim rozeznaniu stwierdzili, że nie mają tu czego szukać. Odwrócili się na piętach i postanowili opuścić budynek.
(Dima) - Zupełnie nic... A już myślałem, że coś znajdziemy...
(Lera) - Tego towaru pół światu, czy jakoś tak. Jak nie tutaj, to gdzie indziej...
(Viktor) - Pomocy... - półgłosem
(Dima) - odwrócił się - Co do...?
(Lera) - Też słyszałeś?
(Dima) - Moment... - powoli podszedł do gruzu
(Lera) - A jak to pułapka lub nam się to wydaje?
(Dima) - Widocznie byśmy mieli zbiorową halucynację... - Czy Ktoś mnie słyszy?
(Viktor) - Tak kurwa... - próbował się uwolnić - Spójrz mi na ręce kretynie...
(Lera) - To coś żyje?
(Viktor) -To coś ma uczucia... Byście byli pomocni, gdybyście zdjęli z Nas to gówno... Najlepiej teraz...
(Lera) - Dima, czekaj... Jakich Nas?
(Viktor) - Jest ze mną przyjaciel. Jego przygniotło pierwszego... Czy muszę wam opowiadać jak to wygląda? Przecież widać...
(Dima) - Najpierw powiedz, czego tu szukaliście.
(Viktor) - Tego co każdy. Żarcia, wody, lekarstw... Broni także...
(Lera) - Coś znaleźliście?
(Viktor) - Możemy pogadać o tym później? Zaraz stracę krążenie w nodzę...
(Dima) - próbował usunąć płytę
(Lera) - Dima, nie... Coś znaleźliście?
(Viktor) - Jedynie torbę z broniami i dwa litry wody. Są w...
(Lera) - Tak, rozumiem. W torbie... A gdzie jest torba?
(Viktor) - Świetnie, powiem Wam, a wy spierdolicie...
(Lera) - Nie mamy tego w nawyku.
(Viktor) - Nie mam i tak wyjścia, nie inaczej hmm? Obejdź gruz, a po drugiej stronie powinna leżeć lekko przygnieciona.
(Dima) - obszedł ruiny - Coś tutaj jest... - zauważył wystający przedmiot
(Lera) - Uważaj, jak to pułapka, Dima potrafi złamać kolano.
(Viktor) - W tej sytuacji nie mam powodu, by kłamać.
(Dima) - wyciągnął torbę - Nie kłamał. To co teraz?
(Lera) - Jesteśmy ludźmi... Hej Ty tam, złap mnie za ręce. Dima, spróbuj jakoś odciągnąć ten kamień... Pierw wyciągamy żywych, to powinno być najważniejsze... - wyciągnęła ręce
(Dima) - lekko odciągnął płytę - Cholera... To trochę waży... - tracił równowagę
(Lera) - wyciągała chłopaka - Tylko ani mi się waż puszczać ...
(Dima) - Niech to... Zaraz puszczę...
(Lera) - Zrób to, a stracił równowagę z innego powodu...
(Dima) - Lera, to zamień się... - powoli tracił siły
(Lera) - wyciągnęła Viktora - No to jesteś... - dyszała - Bezpieczny, hmm?
(Dima) - Szybko, bierzcie drugiego...
(Viktor) - Kurwa mać, nie czuję nogi... Za długo leżałem w bezruchu... To przejdzie, ale nie teraz... Idźcie po Nikitę...
(Lera) - zajrzała pod gruz - Jest tam... Muszę tam lekko wejść po niego... - położyła się
(Viktor) - W rękach nie straciłem czucia, pomogę jak potrafię... - trzymał Lerę za nogi
(Lera) - Jak tylko go złapię... Czort, prawie... - próbowała chwycić za ręce - Nie mogę dosięgnąć drugiej ręki... Musimy się sprężyć...
(Dima) - pocił się - Co Ty nie powiesz...
(Lera) - złapał oburącz dłoń Nikity - Ciągnij, tylko ostrożnie...
(Viktor) - Co jeśli On...
(Dima) - Lera... - zaczynał puszczać kamień
(Lera) - wyciągała Nikitę - Moment, jeszcze chwilę... - dyszała
(Dima) - To mój limit...
(Viktor) - Jebło go w głowę... Mam nadzieję, że nic mu nie jest...
(Lera) - wyciągnęła Nikitę -dyszała - Za dużo atrakcji...
(Dima) - puścił płytę - Za dużo... - wytarł pot z czoła
(Lera) - Tamten to Nikita, a Ty?
(Viktor) - Jestem wam winny to. Viktor, niestety były absolwent medycyny... Jebać to wszystko... - dotykał nogi - Dzięki, że Nas wyciągnęliście. Oddacie nam torbę?
(Lera) - Nie powinniście w takim stanie zostawać sami.
(Viktor) - Proponujesz, że mamy iść z wami? Też was jest dwoje.
(Dima) - Niezupełnie. Dwójka niedaleko pilnuje budynku, a druga dwójka czeka przy aucie.
(Vikor) - Osobówka?
(Lera) - Ciężarówka, zmieści śmiało kilkanaście osób. Udało się nam ją nabyć po drodze.
(Viktor) - Sam nie przeniosę Nikity... Nie w tym stanie. Mogliście, a ja... - wyciągnął ręce do torby
(Dima) - Nie musisz, jeszcze siły mi zostało... - wziął Nikitę pod lewe ramię
(Viktor) - Jeszcze jedno, zanim gdzieś pójdziemy. Byli wcześniej z nami inni. Oni Nas jakby tu przysłali. Nie możemy odejść, póki nie dowiemy się, co z nimi...
(Lera) - Myślisz, że mamy czas?
(Dima) - Zaprowadźmy nieprzytomnego do wozu, a potem zobaczymy.
(Viktor) - Nasze imiona znacie, a jaki są wasze?
(Lera) - Chodźmy... - poszli przed siebie
(Viktor) - Rozumiem, nie chcecie się ujawniać. No w końcu jestem obcy.
(Mihaił) - Dima... Lera... Gdzie wy byliście... Co to za cyrk?
(Viktor) - Właśnie straciliście przykrywkę.
(Mihaił) - O czym on pieprzy?
(Viktor) - Potrzebujemy pomocy.
(Lera) - Co to za ludzie, z którymi byłeś?
(Viktor) - Rodzeństwo. Kilka dzielnic temu ich widzieliśmy. Mieliśmy małą wpadkę... Wojsko się zbierało, chciało Nas zabrać do Petersburga, cudem uniknęliśmy tego. Potem jeszcze jakieś staruchy z parasolkami chciały nas stratować... Do tego ten napływ martwiaków...
(Dima) - Petersburg? Co takiego tam jest?
(Viktor) - Bunkrują się pod ziemią. Linia między stolicą, a środkową Europą. Nie zamierzają walczyć w Moskwie z zagrożeniem. Dlatego prawie nigdzie nie spotkasz mundurowych. Każdy liczy tylko na siebie.
(Lera) - O czym mówisz? Jak to wojsko nie walczy? Co z gwardią narodową?
(Viktor) - Mają w dupie Nas, tak samo jak rząd. Gdzie nas waleczny przywódca...? Powiem Wam...  Odjechał swoim służbowym kamperem wraz z obstawą. Jak wojskowi nie kłamali, ukrywa się w Krasnojarsku lub w okolicach. Widzicie jak to się pieprzy. Wydawało się, że Rosja jest gotowa na wszystko....
(Mihaił) - Nie mogę uwierzyć, że Putin uciekł. Gdzie jest ten niedźwiedź, który miał Nas chronić...
(Viktor) - Chce przeczekać najgorsze, a potem sprowadzić masówkę na stolicę. Planuje poświęcić wiele istniej za wolność.
(Milena) - Atomówka?
(Viktor) - Więcej nie wiem... Najbliższe miesiące są bezpieczne, ale co będzie się działo potem... Wolę nie być wtedy tutaj...
(Lera) - A tamte rodzeństwo, coś więcej o nich wiesz?
(Viktor) - Brat z siostrą. Akurat Seroga jest dezerterem. Zaciągnął się kiedyś do woja, a w czasie kataklizmu, wolał zrezygnować. Ich rodzice raczej nie żyją, zabrał siostrę ze szkoły i uciekli.
(Dima) - Prawo nic mu nie zrobi?
(Viktor) - Za wielkie ryzyko, by go ścigać. Wszystko jest poza prawem. Myślisz, że za zabicie mutanta grozi jakie więzienie?  Wszystko się zmieniło. Nienawidzę nowej rzeczywistości.
(Lera) - Co zrobisz, nic nie zrobisz...
(Viktor)  - Dzięki raz jeszcze za pomoc. Zdechłbym pod tym gruzem, a potem Nikita... Ech, wole nie myśleć, co by się stało...
(Mihaił) - Po co te tajemnice? Powróciłby do życia i chciałby Cię ugryźć.
(Viktor) - Dzięki, tego było mi trzeba.
(Lera) - Potrzeba Ci czegoś? Bandaże? Cokolwiek?
(Viktor) - Nie, sam mam w plecaku trochę bandaży. To nie ze mną jest źle. Nikita nieźle oberwał. Choć to tylko lekkie draśnięcie.
(Dima) - Miewałem gorsze rany. Kilka godzin i będzie z nim lepiej. Połóżmy go na ziemi, podłożymy plecak pod głowę i czuwać. Alona się zajmie nim.
(Mihaił) - Mistrzu, a kto poprowadzi?
(Viktor) - Mam się tym zająć?
(Dima) - Nie znamy Cię zbyt długo.
(Viktor) - Jednak pomogliście Nam. Tylko pojedziemy pierw tam, gdzie widziałem ostatnio tamtych.
(Lera) - Chcesz nas wywieźć na manowce?
(Viktor) - Nie. Nie jestem z takich, którzy pierw się powołują na pomoc, a potem się odwracają. Nie muszę iść z wami, ale coś mi podpowiada, że powinienem. Nie chodzi o auto...  Chodzi o coś więcej.
(Dima) - O co?
(Viktor) - Jeszcze nie wiem, ale kiedyś się dowiem.
(Dima) - Nie zostawimy Was. Nie ufamy w pełni, ale nie jesteśmy bez serca - pokazał auto
(Viktor) - Nie musisz mi tego mówić. W tej rzeczywistości mało kto komu może zaufać.
(Lera) - Tylko radziłabym uważać na Igora, jest trochę...
(Dima) - Ostry...
(Viktor) - Postaramy się nikogo nie urazić - uśmiechnął się
(Alona) - spojrzała zza okna - Dłużyło się trochę wam... Moment, co to za jedni?
(Dima) - Znajdy...
(Alona) - Trochę w złym momencie znajdujecie ludzi... - rozglądała się - Igor jest trochę...
(Mihaił) - Odreagowuje kaca, to akurat wiemy...
(Alona) - Trochę inaczej to wygląda...
(Lera) - Co rozumujesz pod słowem Inaczej?
(Igor) - Wódki kurwa... Dajcie mi kurwa wódki, hej barman... Kurwa... Kurwa... Kurwa... - trząsł ciężarówką
(Mihaił) - On ma taką siłę?
(Alona) - Przywiązałam go, ale nadal wierzga... Co teraz?
(Lera) - Próbowałaś go jebnąć?
(Alona) - Nie dobierał się do mnie, to nie miałam powodu.
(Lera) - Ja mogę to zrobić... - podeszła do drzwi - Dobra, Igorek kończymy to... - dostała drzwiami
(Igor) - Hej, czemu trzymasz barmana?  Dimon... Chcieliście pić beze mnie... Jesteście skurwielami...
(Viktor) - Czy on jest normalny? - do Dimy
(Dima) - Momentami...
(Mihaił) - spojrzał na Igora - Pamiętasz mnie? Hejo...
(Igor) - Pamiętam... Chodź tu... - przytulił
(Mihaił) - Dobra, starczy... Puszczaj...
(Igor) - dał z liścia - Myślisz, że zapomniałem Ty wredna suko, co robiłaś z moim starym... Klękaj tu przede mną... A obiecuję, że po przyjemnościach, umrzesz szybko ścierwo...
(Mihaił) - Nie będę klękał... Nie przed facetem...
(Igor) - Wydymałaś mojego ojca, to ja muszę teraz Ciebie...
(Milena) - To zły moment na takie zabawy...
(Igor) - Czy ja się bawię? To powiedz jej, by zrobiła to szybko... Im szybciej, tym lepiej... - dostał w głowę
(Lera) - No, od razu lepiej... - rzuciła deskę na bok - No to robimy tak... Jak mu było...?
(Viktor) - Nikita...
(Lera) - Połóż go na tyłach...  Milena, zajmiesz się nim?
(Milena) - Jak tylko zajmę się swoim problemem, oczywiście...
(Viktor) - wprowadził Nikitę do środka
(Dima) - Połóżmy go na przednim siedzeniu, daleko od kierownicy. Alona, zwiąż go teraz porządniej.
(Alona) - Spróbuję, ale cudów nie oczekuj.... - zaprowadziła Igora do przednich drzwi
(Dima) - Choć mamy coś, czego się nie spodziewaliśmy.
(Mihaił) - To nie jest nasze.
(Dima) - Teraz jest wspólne.
(Viktor) - Teraz możemy... Ehem, pogadać o naszej torbie.
(Dima) - Chciałeś powiedzieć, waszej misji...  Torba jest wspólna, tak ustaliliśmy - podał Lerze
(Viktor) - To jest kilka dzielnic stąd. Nie wiem ile macie paliwa...
(Dima) - Na tyle dużo, by starczyło do Królewca jadąc bez przerwy.
(Lera) - Zanim zaczniemy rozmowę, czemu do tej pory nikt Wam nie chciał pomóc?
(Viktor) - Na grupy takie jak wasza nie udawało się Nam natrafiać. Każdy pogrążony był w swych problemach. Każdy uciekał przed siebie. Stado Nas rozdzieliło. Teraz mamy szanse to naprawić. Skoro Nas nie puścicie, to możemy połączyć siły.
(Dima) - Zrobimy tak. Jednak dobrze, że tu podjechaliśmy. A zanim wsiądziemy, coś wiesz o miejscowej aptece?
(Viktor) - Sprawdziliśmy ją najpierw. Ograbiona ze wszystkiego. Nawet gumki rozkradli.
(Dima) - Wsiadaj, będziesz nawigował.
(Viktor) - Dzięki za zaufanie.
(Dima) - Nikt nie powiedział, że Ci ufa w stu procentach. Nie kwestia uwierzyć, tylko spróbować chcieć uwierzyć... - wsiadł do ciężarówki
(Lera) - To w jakim miejscu mamy się zjawić?
(Viktor) - Uljanowa. Mieliśmy się spotkać przy jednym magazynie... Kurwa, zapomniałem nazwy... 
(Mihaił) - Czy to bezpieczne kłaść tych dwóch obok siebie?
(Viktor) - Nikita nie jest groźny.
(Dima) - Bardziej obawiamy się o Igora...
(Milena) - Alona...?
(Alona) - Hmm?
(Milena) - Czy masz... No wiesz...
(Alona) - Czy mam co?
(Milena) - Coś czym zatamuje swój krwotok...
(Alona) - Nie myślałem o tym, jak uciekałam... 
(Milena) - Proszę, nie mów tego głośno... - przerwano jej
(Alona) - Czy ktoś ma jakąś szmatę...? Milena musi... Opatrzeć swoją ranę...
(Lera) - Możliwe, że ja coś mam...
(Milena) - W lepszym momencie mi się nie mogło to przydarzyć, ja pierdolę...
(Lera) - Nie jest to wiele, ale... - podała bawełnianą chustkę
(Milena) - wyrwała - Nie ma za co... - poszła za parawan
(Lera) - do Viktora - Przypomnij mi jak się nazywa twój przyjaciel...
(Viktor) - Nie masz na myśli Nikity...
(Lera) - Coś nie tak?
(Viktor) - Nie, znaczy tak... W sumie, nie wiem...
(Alona) - Mam jechać?
(Dima) - Kurs Uljanowa.
(Alona) - Liczmy, że nadbagaż nie będzie kosztował nas dużo... - ruszyła
(Lera) - A my tak bardzo kochamy tajemnice... - pod nosem
(Mihaił) - Może to rażące...
(Lera) - Chciałabym wiedzieć jak się nazywają ludzie, których mamy spotkać.
(Viktor) - Jest ok, tylko nie jest mi łatwo o tym mówić...
(Mihaił) - Jesteśmy z Tobą... - próbował położyć dłoń na ramieniu
(Viktor) - cofnął się - Przepraszam, to było odruchowo...
(Lera) - spojrzała Viktorowi w oczy - On jest dla Ciebie kimś ważnym... Poza przyjaźnią?
(Viktor) - odwrócił się
(Lera) - Powiedz, wyrzuć to z siebie... - zatrzęsło wozem - Wyrzuć to z siebie, zanim Alona nas rozjebie po drodze... Tylko delikatnie jak możesz.
(Viktor) - wziął oddech
(Milena) - ukradkiem próbowała przytulić od tyłu
(Viktor) - odepchnął - Wwwwybacz, ale... Nie mogę...
(Milena) - To jest gej, nie potrafiliście tego dostrzec?
(Igor) - odzyskał chwilową przytomność - Co kurwa? - zemdlał
(Lera) - Poważnie?
(Viktor) - Może jestem też Bi, nie wiem już sam... Mało to akceptowało, oj tak... Natasza to już wcale... Nie lubiła mnie... Jak jej brat wychodził, by się ze mną zobaczyć... Próbowałem jakoś tłumaczyć, że nie zamierzam jej zabierać brata, ale nie skutkowało...
(Dima) - Dlatego chcesz tam pojechać. By zobaczyć, czy przeżył.
(Viktor) - Nie tylko. Reszta też mnie obchodzi. Nawet ta wredna Natasza.
(Mihaił) - Nie będę po tobie jechał, bo jesteś inny. Tak jakbym gadał, że obciągam Dimie. Co oczywiście jest fałszem, ale gdyby było prawdą, bym nie zaprzeczał.
(Dima) - Dziękuję? Zajebisty przykład.
(Mihaił) - Gdyby nawet Lera z Mileną coś teges, ja z tym problemu nie mam.
(Milena) - Znów pudło. Choć twój rodzajnik jest tutaj bardziej przyzwoity. Lesb mniej się czepia...
(Alona) - Coś wiem o Tym... Moja sąsiadka zza płotu nią była... No i musiałam nasłuchiwać się tych... Dźwięków... Ciężko było się znieść...
(Mihaił) - Pękały ściany?
(Alona) - W to nie wnikam... Szyby się tłukły, a co tydzień zamawiać nowe to udręka.
(Viktor) - Coś z tym zrobiłaś?
(Lera) - Ja bym poszła, wytargała za kudły na ulicę i facjatą o beton.
(Alona) - Potrąciło ją kilka tygodni temu. Nie wróciła ze szpitala.
(Mihaił) - Choć oszczędziła sobie tego, co by miało ją spotkać teraz.
(Viktor) - Raczej nie przewidziała tego.
(Alona) - Nie znałam jej aż tak dobrze. Jedynie z plotek, że klientka ją potrąciła.
(Viktor) - Kiedyś zabijesz kogoś, nic się nie stanie. Teraz takie coś tylko może pogorszyć sprawę.
(Lera) - Twój przyjaciel jest naszym. Mogę nadstawić za niego rękaw.
(Viktor) - Reszta jakoś nie podziela twojego entuzjazmu.
(Lera) - Dla każdego to nowość. Trzeba to przetrawić. Przyzwyczają się - całus w policzek
(Viktor) - Ale...
(Lera) - Zwykły buziak, moją gwarancję masz.
(Viktor) - Dima, czy Ty też tak sądzisz?
(Dima) - Tak... Tylko wybacz, nie będę tego w Taki sposób okazywał.
(Viktor) - Nie ma sprawy.
(Igor) - odzyskał chwilową świadomość - Gej jebany... - zemdlał
(Viktor) - Czy z nim jest dobrze?
(Milena) - Zwykłe koszmary...
(Lera) - Lub to nie jest pełny sen i częściowo słyszy, co się dzieje.
(Igor) - przez sen - Czego stoisz na torach... Czego stoisz na torach...
(Lera) - Może mu się śni ten moment jak ścigaliśmy się we czwórkę. Ja z Igorem,  Dima z Kiryłem. Wtedy przez korek wpadliśmy prawie pod pociąg... Myślał, że zdąży na rampę wjechać, ale kotek zagrodził mu trasę - uśmiechnęła się
(Dima) - Po czym nikt na metę nie dotarł, bo jedni musieli odholowywać auto z torów, drudzy mieli awarię silnika.
(Lera) - Ta... Zepsute podwozie...
(Viktor) - Szkoda, że nie mam prawka...
(Mihaił) - Uwierz, takie rajdy po ulicy nie są czymś, czego byś chciał doświadczyć.
(Viktor) - Normalnie chciałbym pojeździć.
(Alona) - Sprecyzuj słowo. Bez urazy, ale nie ma opcji teraz się zamienić. Znajdzie się więcej aut, będziesz kapitanem na własnym okręcie.
(Dima) - Wracając do sprawy. Możemy trochę broni pożyczyć? Mamy tylko dwie sztuki.
(Viktor) - Jeśli to pomoże znaleźć Serogę, zgadzam się.
(Lera) - Gdzie tam, ma pomóc przeżyć Nam, ale twoje zdanie chyba bardziej pasuje.
(Alona) - Tylko jest problem. Ten wóz nie pomieści dużo osób. Najwyżej dwie więcej.
(Milena) - Weźmy rodzeństwo, więcej nie trzeba.
(Lera) - Nie chcemy źle, Viktor, nie jest to coś, co byś chciał usłyszeć, ale...
(Viktor) - Rozumiem. Przecież nie mogę winić was za pojazd. Oni są dla mnie najważniejsi.
(Dima) - Co powiesz innym? "Spieprzajcie, nie ma miejsc"?
(Viktor) - To będzie na mojej głowie.
(Lera) - Zbyt wiele kładziesz sobie do głowy zobowiązań.
(Viktor) - Pozwólcie mi załatwić to wszystko. Mogę się zgodzić jedynie, by Lera poszła ze mną.
(Dima) - Tak jak powiedziałeś, twoja sprawa, to załatwisz ją jakoś. Utrzymamy dystans.
(Viktor) - Dziękuję.
(Lera) - Miło mi, że mnie doceniłeś.
(Viktor) - Jako pierwsza zdecydowałaś się wypowiedzieć. Tylko dlatego wybrałem Ciebie.
(Dima) - Nie czuj się zbyt swobodnie, będziemy w pobliżu.
(Viktor) - Dobrze, tylko na Boga... Nie zwracajcie na siebie uwagi.
(Mihaił) - Boga już nie ma. Zdaj się na rozum.
(Dima) - Będziemy jak cienie.
(Lera) - Wiedzą, co robią. Za Dimę osobiście świadczę.
(Viktor) - Nie wymierzajcie nawet w naszą stronę, dobrze? Błysk lunety może ich odstraszyć...
(Milena) - Mowa o twojej snajperce...? Nie bój się, nie będę brać tego w dłonie...
(Viktor) - Nie chodzi o to... Pamiątką po rodzinnym domu. Nie chcę, by ktoś z Was zepsuł Elizabeth.
(Mihaił) - Elizabeth? Nazwałeś swoją broń imieniem, które już nic nie znaczy?
(Viktor) - Nie mam czasu na media...
(Mihaił) - Elizabeth II od kilku miesięcy jest w domu starców. Od władzy jej odbiło, to ją zamknęli. Wtedy tak było, teraz nie wiem. Nawet nie wiem, czy zaraza dotarła na wyspy...
(Dima) - Jak jakimś cudem znajdziemy działające radio, czy cokolwiek innego... Może znajdziemy odpowiedzi na swoje pytania... - spojrzał na przednią szybę - Kurde, mgła gęsta jak zupa.
(Viktor) - burczenie - Zgłodniałem...
(Lera) - Ciocia Lera coś doradzi, jak to zwykle.... Co nie, Dima? - uśmiechnęła się - Zawsze jakieś resztki się ma.
(Dima) - do Alony - Dasz radę?
(Alona) - Lepiej nie budzić Igora, a jak pytasz o prowadzenie... Daję radę. Nie bój się, nic martwego nam nie zagrozi. Teraz my mamy przewagę.
(Dima) - To nie martwych się obawiam... - usiadł - Lera, jak coś Ci zostanie, można liczyć na kromkę chleba? Nawet pleśniowego byle co... Inni muszą mieć pierwszeństwo, ja mogę zaczekać.
(Alona) - Nie wygrasz, Dima. Każdy kiedyś kończy się zgrywać.
(Lera) - Nie martw się, przyjacielu. Akurat starczy dla każdego, choć mam dobrą i złą wiadomość.
(Mihaił) - Jaka jest dobra?
(Lera) - Możemy się dziś najeść.
(Mihaił) - Odkrywcze... Co ze złą?
(Lera) - Starczy nam to zaledwie na dwa dni.
(Dima) - Jeśli trzeba, mogę jeść jako ostatni.
(Lera) - Nie przesadzaj, każdy dostanie po równo.
(Viktor) - Szczęście dopisze, to Seroga może będzie miał trochę zapasów.
(Dima) - O ile się zgodzi.
(Viktor) - Kocham go, to chyba potrafię go przekonać... By zostawił innych, by ratował siebie z siostrą... A przy okazji resztę skazał na śmierć.
(Lera) - Nie skazujesz ich. Jeszcze nie. Skażesz ich, kiedy będziesz dalej tak myślał. Jeśli ten... Seroga też Cię... Bardzo Lubi... To zrozumie.
(Dima) - Będzie jak mówiłeś.
(Viktor) - Ja będę z nimi gadać. Lera będzie świadkiem, że chcecie dobrze. Lera potem was powiadomi, że jest czysto i możecie przyjść.
(Dima) - Mamy potem jeszcze negocjować? Wiesz, mamy niewiele czasu... Musimy obadać inne ulice...
(Viktor) - Musicie zrobić jak powiedziałem. Inaczej nici z tego wszystkiego, a wtedy ja znikam z Nikitą, a wtedy znika też torba z bronią.
(Igor) - przez sen - Zajebię Cię... Pidarasie...
(Viktor) - Z drugiej strony... Po prostu zróbcie jak powiedziałem. To nie jest skomplikowane, a może nam wiele dać.
(Mihaił) - Umowa stoi, ale dasz potrzymać Elizabeth.
(Viktor) -westchnął - Dobra... Tylko jej nie uszkodź. Innej pamiątki nie mam... A jeśli wrócę i zastanę na niej rysę... - groźne spojrzenie - Oderżnę Ci pitola...
(Mihaił) - zasłonił kroczę - Jak nie jak tak... Rozumiem... - wycofał się
(Dima) - Wreszcie coś trafiło do braciszka. Dzięki.
(Viktor) - Nie mów hop zbyt wcześnie. Wszystko okaże się już niedługo.
Godzinę później, okolice ulicy Ujlanowa
Przejażdżka minęło w nieustannej ciszy. Każdy miał co robić. Alona prowadziła w spokoju, jednak spokoju jej nie dawało to, co widziała przed swoimi oczyma. Martwe miasto pełne martwych dusz, pozostałości z ludzi. Kilkukrotnie uroniła łzę, gdy mijała machających do niej ludzi w potrzebie, ale wiedziała, że nie starczy dla każdego miejsca. Krew, rozczłonkowane zwłoki walające się po chodnikach, porzucone auta bez kół ze zbitymi szybami. W niektórych nadal siedziały martwiaki. Także ludzie, którzy chcieli odejść na własnych warunkach. Jedna kula, jeden wystrzał, podróż w jedną stronę. Natomiast Milena z Lerą oglądały rodzinne zdjęcia w swoich komórkach. Igor wedle obaw był przywiązany  do metalowej rury, by nie zrobił czegoś nieprzewidywalnego, a pilnował go Dima. Miha natomiast z Viktorem nie zamienili wcale żadnego słowa od poprzedniego postoju. Drugi jednakże pocierał swoją broń i przed dojazdem ucałował ją, jakby się miał żegnać w jakimś sensie. Miasto popadające w ruinę, będące kiedyś imperialną potęgą w ciągu najbliższych dni wypełni się trupim pochodem. Zdecydowanie czas grał tu największą rolę. Wedle tego, co powiedziały mu Wiktoria oraz Lika, mieli się w ciągu najbliższych dni spotkać w wyznaczony miejscu, więcej szans być nie mogło.
(Viktor) - Dalej nie jedziemy...
(Alona) - Jeszcze kawałek przecież...
(Viktor) - Powiedziałem, zatrzymaj się. Nie będziecie zbyt blisko, gdy ich zobaczę. Nie teraz...
(Dima) - Alona... - kiwnął głową
(Viktor) - otworzył drzwi - Chodźmy...
(Mihaił) - Tylko czemu bez broni?
(Viktor) - Nie chcę ich przestraszyć.
(Lera) - Ja też mam swoją zostawić?
(Viktor) - Nie, to nie dotyczy Ciebie. Niech wiedzą, że jesteś po mojej stronie i mi pomogłaś, co jest prawdą. Tylko nic nie mów, póki sami nie zaczną... Seroga był nerwowy jak go widziałem ostatnio.
(Dima) - Co powiemy twojemu koledze? Chyba się obudzi niedługo.
(Viktor) - Powiesz to, co uznasz za stosowne - wyszedł
(Dima) - do Lery - Tylko...
(Lera) - Będę uważać... - przytuliła - Bardziej niż o mnie, martw się o tamtą dwójkę... - wyszła
(Mihaił) - Idź za Nią.
(Dima) - zamyślony - Hmm?
(Mihaił) - Idź za Nią, bro...
(Dima) - Skąd ten pomysł, że Ja...
(Mihaił) - przerwał - Nie znam Cię od wczoraj. Wiem jaki jesteś.
(Alona) - Nie tylko twój brat widzi to - uśmiechnęła się
(Dima) - A co z planem? Mam ot tak wyjść i śledzić ich?
(Milena) - Nie ufam temu gościowi. Na twoim miejscu bym poszła, jeśli by mi na Niej zależało.
(Dima) - Co się z wami wszystkimi stało? Od kiedy Was interesuje coś poza przeżyciem?
(Mihaił) - Ty rozpocząłeś To, że tu jesteśmy.
(Alona) - Poza tym, czy chcesz lub nie chcesz... Pójście za Tymi, na których Nam zależy, często pomaga przeżyć. Byle do przodu, bez cofania się.
(Dima) - Wiecie, że to jest błąd. Jak Oni by mnie zauważyli...
(Mihaił) - Więc nie idź sam.
(Dima) - Idziesz ze mną?
(Mihaił) - Ona pójdzie z tobą... - podał broń Viktora
(Dima) - Pamiętasz, co powiedział?
(Mihaił) - Idź za nimi. Tylko prędko, bo ich zgubisz - klepnął w ramię
(Dima) - Chyba pojebało mnie doszczętnie... - wyszedł
(Mihaił) -Znając go, wpakuje się w coś...
(Alona) - To po co mu zasugerowałeś?
(Mihaił) - Lera nie jest mu obojętna, a brata ma się jednego. Nawet jeśli by ktoś miał przeżyć, niech jakimś cudem Jemu się uda...
(Milena) - Hmm?
(Mihaił) - To nic wielkiego. Takie rozkminy człowieka... Dima wie jaką ścieżkę obrać. To z pewnością.
(Dima) - odchodząc spod okna - Zawsze wiedziałeś jak mnie rozbawić, mały debilu... - uśmiechnął się
5 minut później
Na szczęście Dima zdążył dogonić Viktora i Lerę. Delikatnie stawiał kroki, by nie zostać wykrytym. Owa dwójka szła w milczeniu, ten pierwszy prowadził. Wiedząc, że zbliżają się do celu, chłopak postanowił wejść do jednego z budynków, by go obserwować z dachu. Wyważył szybko drzwi, postawił pod nimi krzesło i udał się na piętro. Pierw posprawdzaj pokoje, nikogo nie było w pobliżu. Także całe mieszkanie wyglądało na ograbione ze wszystkiego, nawet z dywanu. Po drabinie wdrapał się na dach na pierwszym piętrze. Miał widok na ulicę Uljanowa. Także mógł ledwo usłyszeć rozmowę poniżej.
(Dima) - do siebie - To pewnie oni... - spojrzał na ludzi w oddali - Wiatr wieje w moją stronę... Bardzo dobrze...  - położył snajperkę na ziemi
(Lera) - Jesteśmy?
(Viktor) - Tak, gdzie są tutaj... Tak myślę... Chodź dalej... - poszedł kilka kroków dalej - Moment...
(Lera) - Głosy?
(Viktor) - Za bardzo żywe głosy... 
(Lera) - zauważyła wychodzącego zombie - Za tobą... - próbowała wyjąć broń
(Viktor) - Nie...  To się robi Tak... - podniósł deskę z gwoździem - uderzał kilkukrotnie w głowę
(Lera) - Po co tyle agresji?
(Viktor) - To coś miałoby jej więcej. Nie rób nic, pamiętaj o czym mówiłem - rozejrzał się
(Lera) - Czuję jakby ktoś Nas obserwował...
(Viktor) - Nie tylko Ty... Tylko On może tu być...
(Dima) - nie wychylał się - Było blisko...
(Lera) - zauważyła cień - Spójrz...
(Viktor) - Tam nikogo nie ma.
(Lera) - Może to ktoś żywy. Może widział twoją grupę... - pobiegła
(Viktor) - do siebie - Nie wiesz nawet w co się pakujesz... - za nią
(Lera) - zajrzała za samochód - odsunęła się - Jak to śmierdzi... - ujrzała martwego trupa
(Seroga) - przyciągnął od tyłu - To zły pomysł, by zapuszczać się aż tutaj...
(Lera) - Nie chcesz mnie wkurzyć, szczerze...
(Seroga) - Przychodzisz z bronią, czyli chcesz coś od Nas... Reszta uciekła, oprócz naszej trójki, nikogo tu nie ma...
(Lera) - Trójki?
(Viktor) - Seroga...
(Dima) - do siebie - Co Tam się wyprawia... - spojrzał przez lunetę
(Seroga) - Viktor, znasz tą laskę?
(Viktor) - Przyszła tu ze mną.
(Seroga) - Czemu nie masz broni? Czy to Ona...
(Viktor) - Zostawiłem ją z własnej woli. Ona jest tu przypadkiem, pomogła mi wcześniej.
(Seroga) - Co z Nikitą?
(Viktor) - Znajomi Lery się nim zajęli. Wyjdzie z tego, miał drobny wypadek.
(Seroga) - puścił Lerę - Jaki miałaś cel?
(Ler) - Chciałam pomóc Viktorowi znaleźć przyjaciół.
(Natasza) - Dzięki wielkie, że Nas zostawiłeś...
(Viktor) - Nie zostawiłem, tylko... Były problemy po drodze... Jednakże dotarłem tutaj.
(Seroga) - Trochę się spóźniłeś, reszta spieprzyła... Snuli teorie, że skoro wysłaliśmy Waszą dwójkę, a wy nie wróciliście, czyli wszystko stracone... Na własną rękę uciekli, a ja nawet ich nie zatrzymywałem. Ważne, że jesteś Ty i Natasza.
(Natasza) - Nie wchodzę w ten trójkąt.
(Seroga) - uściskał Viktora - Dobrze, że żyjesz...
(Lera) - Możemy liczyć na Wasze wsparcie?
(Natasza) - Co masz na myśli?
(Viktor) - Obiecałem im, że jak się uda Was znaleźć, spróbuję Was przekonać, byście poszli z Nami.
(Seroga) - Pójść gdzie?
(Lera) - Mamy wóz niedaleko stąd. Starczy dla Was miejsca.
(Seroga) - Gdzie chcecie jechać?
(Lera) - Na zachód. Do środowej Europy.
(Seroga) - Nie lepiej zostać na swoim?
(Viktor) - Naszego kraju już nie ma.
(Seroga) - Więc pojedziemy do kolejnego, by też z niego nic nie zostało... Ja sam nie wiem...
(Lera) - Mamy spotkanie za kilka dni w jednym miejscu. Tam możemy pomyśleć, co robić dalej. Mamy przez ten czas sprawdzić kilka adresów. To sporo czasu, nie sądzisz?
(Seroga) - Młoda, co sądzisz?
(Natasza) - Jeśli chcesz, mogę się zgodzić.
(Viktor) - Jeśli nie chcesz tego zrobić dla mnie, zrób to dla siostry.
(Seroga) - No dobra, to ostatnia pewna żyjąca osoba z rodziny... Nie mogę jej tak zostawić.
(Lera) - podała rękę Nataszy - Witamy w naszym składzie.
(Dima) - do siebie - Udało im się... - poczuł szuranie za sobą - O kurwa... - odwrócił się - rzucił się na niego trup - Przecież była blokada... - wyjął nóż - wbił w głowę - odsunął się - Kurwa twoja mać... 
(Seroga) - spostrzegł blask lunety - Dbacie widzę o środki ostrożności.
(Lera) - Hmm?
(Seroga) - Nie przyszliście bez obstawy, pogratulować - pokazał światło
(Lera) - To chyba nikt z naszych...
(Seroga) - Komuś mówiliście, gdzie idziecie?
(Viktor) - Tylko tamci wiedzieli.
(Lera) - pod nosem - Dima...
(Viktor) - Hmm?
(Seroga) - Słucham?
(Lera) - To mój przyjaciel.
(Viktor) - Wydawało mi się, że jest lekko inaczej. Zapewniałaś go, że dasz sobie radę.
(Lera) - Wiem, po co była mu Elizabeth - uśmiechnęła się - Ty głupku... 
(Viktor) - Łapy im poprzetrącam...
(Seroga) - Poznajmy więc Waszą grupę. Nic nam już nie pozostało. Dzięki Ci... Lera, tak? Za sprowadzenie Viktora. Jest dla mnie jak brat.
(Lera) - Znalazłam się w dobrym miejscu, o dobrym czasie. Nic więcej.
(Dima) - założył broń na plecy - powoli schodził po schodach - Chyba mnie widzieli... Jebać to... Ważne, że się udało...  Ważne, że Tobie nic się nie stało... - wyszedł z mieszkania - Szkoda, że rodzice mnie teraz nie widzą, oj widziałbym minę Ojca... To zawsze wywołuje uśmiech... A mama, zabawne... Ciągle tylko by narzekała i kazała wyprać tą koszulkę... - w myślach
10 minut później, okolice postoju
(Mihaił) - Brajdak, skąd ta krew?
(Dima) - dyszał - To nic... Muszę złapać oddech... - usiadł na ziemi
(Alona) - Czyżby woda potrzebna? - rzuciła
(Dima) - złapał - Dzięki... - napił się - Ratujecie mi życie...
(Alona) - Widziałeś się z Lerą?
(Dima) - Przelotnie... I byłbym zapomniał, odłóżcie to na miejsce... - podał snajperkę
(Mihaił) - Doszło do spotkania?
(Dima) - Nie słyszałem dużo, byłem kilkaset metrów od nich.
(Nikita) - obudził się - Co... Gdzie... - złapał się za głowę
(Milena) - Gratuluję powrotu do żywych...

Offline

 

#2 2015-09-30 12:13:42

Matus951

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-20
Posty: 150
Punktów :   

Re: Rozdział 3 - Obcy oddech na plecach

(Nikita) - Kim Wy jesteście? Porwaliście mnie? - zobaczył krew u Dimy - Czy Wy chcecie mnie przypadkiem zjeść?
(Dima) - Nie, to pomyłka. To nie moje... Musiałem się bronić.
(Nikta) - Kojarzę to miejsce... 
(Alona) - Viktor zaraz przyjdzie.
(Nikita) - Macie naszą torbę, czyli musieliście Nam pomóc... Przepraszam, po prostu... Nie oswoiłem się jeszcze...
(Dima) - Z czym?
(Nikita) - Wiesz, przez pierwsze godziny widziałem wiele. Dla przykładu... - odczuł ból głowy - Metro zamknęli... Wszystkich starców rozstrzelali... Jakiś polak mi podciął nogę i wjebałem się w psie gówno... A to jeszcze mało...
(Alona) - Zabili seniorów? Byli zakażeni?
(Nikita) - Chuj wie, według mnie nie... Jeśli pytasz o ugryzienie... Po prostu to byli inwalidzi... Wpakowali im kulki, bo poruszali się jak Oni... Równie dobrze 25% narodu mogą rozstrzelać... Skurwysyny...
(Dima) - Nieźle popierdolone to.... Wracając do Polaka...
(Nikita) - Jakoś na K się nazywał lub J, nie mam pamięci takiej...
(Dima) - To było przy początku?
(Nikita) - Kilka godzin jak to Coś się rozpętało na ulicach, a co?
(Dima) - odetchnął - To chyba wiem, o kogo chodziło.
(Igor) - nagle - Ja również... - do Nikity - Siema, Igor jestem... - podał rękę - Witamy w składzie.
(Alona) - Królewicz się obudził.
(Igor) - Alona, śniłaś mi się wiesz?
(Alona) - Jako kat?
(Igor) - Nie, jako kurwa... Ale to też zaczyna się na K... - szyderczy uśmiech
(Nikita) - Kiedy Viktor przyjdzie?
(Dima) - Za niedługo. Jedna z Nas poszła mu towarzyszyć.
(Igor) - Lera, Waleczne Serce... Jak się wkurzy to laska ma power...
(Mihaił) - W sumie nie chciałbym być z nią sam na sam...
(Igor) -Yea, stukałbym ażby furczało...  - zaśmiał się - Wiecie, że żartuję... Ten tekst jest dla Dimusia zarezerwowany... - ręka na ramieniu - C'nie, przyjacielu?
(Dima) - Pozostawię to bez komentarza... - opuścił głowę
(Lera) - nadeszła - Mogłabym powiedzieć to samo.
(Nikita) - Viktor...
(Viktor) - Wybacz spóźnienie, szybciej się nie dało.
(Igor) - No proszę, kogo tu mamy...
(Lera) - Nie zaczynaj... Wiemy, co mówiłeś przez sen...
(Igor) - Podsłuchiwaliście mnie?
(Dima) - Trudno nie słuchać, jak spałeś metr obok.
(Seroga) - Więc jest Nas tylu...
(Lera) - To ten Pan, który Nam pomaga. Poznajcie Dimę...
(Seroga) - uścisnął dłoń - Wiem, kim jesteś... Ja... Lera trochę o tobie mówiła.
(Lera) - Kontrowersyjny gość, bez którego byłoby nudno, Igor.
(Seroga) - Dodałbym, że gość bez zahamowań - uścisnął dłoń
(Igor) - Czasem się coś pierdolnie lub przerżnie.
(Lera) - Miha, brat Dimy.
(Seroga) - uścisnął dłoń - Były imprezowicz i gawędziarz. O, no to się z Nataszą polubicie.
(Mihał) - do Nataszy nieśmiało - Hej...?
(Natasza) - do Mihy nieśmiało - Hej...
(Lera) - Spotkana przypadkowo w alejce, Alona.
(Seroga) - uścisnął dłoń - Miło poznać.
(Lera) - A to jest Milena, o której sama wiem mało.
(Seroga) - uścisnął dłoń - Od razu widać, że w typie Nataszy. Szkoda, że nie jest less.
(Natasza) - Mnie przedstawiać nie trzeba, stronię do tego typu rzeczy.
(Mihaił) - Nie jesteś less?
(Natasza) - Nie jestem, co za problem Wy robicie z tego? Czy bycie Bi to jakaś kara?
(Viktor) - Lera wspominała, że jeszcze dwie osoby mają do Nas dołączyć. O kim mowa?
(Igor) - Jakieś lambadziary, które spotkaliśmy w dawnym ministerstwie. Dały nam kilka dni, by się zjawić w miejscu umówionym.
(Dima) - Potem jedziemy na zachód.
(Seroga) - Jak to dobrze, że w Berlinie mam wuja. Jak zaraza tam nie dotarła, może Nas przyjąć.
(Igor) - Nigdy w życiu Szwabland... Never...
(Seroga) - Ma posiadłość na obrzeżach... Trupy się tam nie dostaną łatwo. Wyjście tylko po lekarstwa lub pożywienie. Pomyślcie o Tym.
(Lera) - Uzgodniliśmy, że trochę bliżej się udamy.
(Natasza) - Mińsk? Kijów?
(Viktor) - Na dużo bym nie liczył.
(Dima) - jednym tchem - Gdańsk...
(Seroga) - W główkę pogrzało? Coś Was boli? To jest zakazane terytorium. Dobrze słyszeliście, Zakazane...
(Lera) - Trzeba będzie to przejedziemy Zieloną Granicą. Tam był sygnał pewny. Jedyny pewny znak.
(Seroga) - Mylne koło. Wszędzie może być tak samo. Wierzycie, że jakiś Gdańsk nas obroni?
(Dima) - Lepiej tam, niż tutaj.
(Mihaił) - Wielu niedoceniało Polaków, a może im się udało? Może coś zrobili, by ochronić rodaków. Chciałbym zobaczyć ten obóz... Tak, to mój cel.
(Seroga) - Przegłosowany zostanę i tak.
(Alona) - To dla naszego dobra.
(Igor) - Wolę Polskę, bez urazy.
(Seroga) - My mamy obawy.
(Igor) - Obawy przed czym? Że mniej tolerują pedałów tam niż tu?
(Lera) - Kurwa...
(Viktor) - Musiałeś? Usta piekły, co?
(Igor) - Ty do mnie nie startuj ziomek...
(Seroga) - Zaczynam się obawiać, że się nie dogadamy.
(Dima) - Posłuchajcie. Jest nienajlepiej. Dobra, jest bardzo kurwa źle, ale poza Nami, w okolicy nie ma wielu zaufanych ludzi. Jeśli pójdziecie we dwójkę, zginiecie szybciej...
(Viktor) - Jeśli oni pójdą, ja idę z nimi... Z nami moja torba...
(Igor) - Prędzej umrę, niż żywy Wam ją oddam...
(Seroga) - kurwiki w oczach - To da się załatwić...
(Lera) - Igora w nos - Serogę w kroczę - Po prostu się ogarnijcie do kurwy nędzy... Obaj... Nikt nie będzie odchodził i tym bardziej nikt nie będzie nikomu groził... Po prostu przestańcie...
(Viktor) - do Serogii - Żyjesz?
(Seroga) - Jak ją brałem od tyłu, to też miała ten cios... Pochwalam.
(Dima) - Hmm?
(Viktor) - Zaszło nieporozumienie i doszło do małej przepychanki.
(Seroga) - Nie zabiorę Ci kobiety. Dima, za kogo mnie masz. Jest twoja...
(Dima) - Ona nie jest przecież...
(Lera) - podeszła do Dimy - No jak to... - krótki pocałunek
(Seroga) - Nie chcemy tylko kłopotów. Pomogliście Nam, wszystko fajnie, ale zróbcie coś z tym kolesiem.
(Igor) - A co ja robię? Jestem przecież konserwatywnym kolesiem bez zahamowań. Moja wina, że mam małą akceptację szwabów i pedałów? Dla mnie to nowość, jak dla Was ta cała zaraza.
(Seroga) - Nie wchodź Nam w drogę, to nie będziesz musiał się irytować.
(Igor) - Mój Boże... Dobra, spróbuję się kontrolować. Ewentualnie, Lera pierdolnie mnie znowu.
(Lera) - Bez obaw.
(Alona) - Pakujcie się lepiej, jest trochę wody. Niech się potrzebujący napiją. Potem ruszamy. Dzień się powoli kończy.
(Seroga) - Z przyjemnością - wszedł do środka
(Dima) - do Lery - Co to było?
(Lera) - Mała nagroda za podchody.
(Dima) - Hmm?
(Lera) - Jak chciałeś podglądać, to choć mogłeś zasłonić ujście lunety.
(Dima) - Widzieliście mnie...
(Lera) - Trudno było nie widzieć. Doceniam twoją opiekuńczość, ale nie musisz,
(Dima) - Uwierz, chciałbym, ale... Coś mi każe inaczej...
(Lera) - Och, Dima. Proszę, nie zaczynaj kochaniutki znowu. Dostałeś małą zachętę, ale nie myśl sobie, że jestem łatwa - weszła do środka
(Dima) - Ta...
(Mihaił) - Cóż, życie...
(Lera) - wychylając się - Ale powiem Ci, że idziesz w dobrym kierunku... - uśmiechnęła się
(Dima) - W czym?
(Lera) - zniknęła
(Dima) - Powiesz mi, co miała na myśli?
(Mihaił) - Nie wiem. Nie słuchałem całej rozmowy. Jedynie co pamiętam, to te wasze buzi. Może ona chce, byś ją zaciągnął do łóżka. Tylko opóźnia to, bo szuka miejsca na coś intymnego.
(Dima) - Ona nie jest taka.
(Natasza) - Kto nie jest jaki?
(Mihaił) - Lera.
(Natasza) - Nie znam jej tak długo jak Wy.
(Dima) - Czemu nie jesteś w środku? Na pewno chce Ci się pić.
(Natasza) - Piłam kilka godzin wodę z kałuży, starczy mi picia na jakiś czas.
(Mihaił) - Słyszeliśmy o tym chaosie... Masowych egzekucjach i zdradzie waszych znajomych...
(Natasza) - Kreml nie od dziś stosuję niedojebaną politykę. Nawet mi nie mów o tamtych... Zdradą bym tego nie nazwała, po prostu bali się... Viktor z Nikitą długo nie wracali, a mieli trochę naszych zapasów... Po jakimś czasie, kilka osób przejrzało na oczy i uciekło. Jednego znaleźliśmy po drodze.
(Dima) - Słyszeliśmy, że nie pałasz sympatią do brata.
(Natasza) - Bardziej do jego chłopaka. Musiałam znosić to wszystko w normalnym świecie, muszę znosić to wszystko w popierdolonym świecie.
(Mihaił) - Nie martw się. My za to musimy znosić Igora - uśmiechnął się
(Natasza) - Konserwatysta bez zahamowań... Nieźle... - spojrzała na Mihę
(Dima) - Nie jest taki zły, tylko taki typ człowieka.
(Mihaił) - Jeszcze go polubicie.
(Natasza) - Gdyby miał mnie bronić, to wolałbym, by mnie zostawił... Widzieliście jak na mnie patrzył?
(Dima) - Ma taką naturę...
(Natasza) - Co chwilę gapił mi się na cycki... Lub jak się odwróciłam to na tyłek. Żałuję, że nie noszę jeansów i swetra...
(Dima) - ziewał - Oswoisz się z nim. Raczej póki jest twój brat, Igor nic nie zrobi.
(Natasza) - A jak go nie będzie?
(Mihaił) - Pójdę powiedzieć tamtym, że zaraz jedziemy - wszedł do środka
(Dima) - Lera się tym zajmie, jak obiecała.
(Natasza) - Macie się ku sobie. A Ty patrzysz na nią inaczej. Inaczej niż ten Igor. Po oczach poznać.
(Dima) - Zostaw mnie i moje oczy w spokoju.
(Natasza) - Kobieca intuicja prawdę Ci powie... - uśmiechnęła - Wiesz co? Wierzę, że dasz radę.
(Dima) - Do cholery jasnej, z czym? Czemu Wy mówicie szyfrem?
(Natasza) - Byś miał większą satysfakcję jak sam się dowiesz - weszła do środka
(Dima) - do siebie - Zmówiły się razem, czy jak...? - wsiadł do środka
30 minut później, Entuzjastow
Ciężarówka stanęła, ale nie z powodu braku paliwa. Alona od jazdy zasłabła i straciła przytomność za kierownicą. Na szczęście stało się to w okolicach punktu kontrolnego, więc pozwolili dziewczynie spać. Niemal już wszędzie było ciemno, lecz w stalowym lokum nie było tyle miejsca, by każdy mógł się przespać. Nie mieli nawet latarek, żadnych narzędzi pomocniczych. Seroga wysiadł z wozu i zaczął myśleć, nie bacząc na znikomą widoczność. W oczy rzucił mu się magazyn spożywczy niedaleko. Drzwi były lekko uchylone, a mogły być otwierane tylko od wejścia dla służby, czyli od środka. Pokazał reszcie swoje odkrycie, Lera jako jedyna nie była do tego pomysłu przekonana. Włożyła dłonie w kieszenie i oparła się o ścianę ciężarówki.
(Seroga) - Powiedzcie, co jest złego w tym?
(Lera) - Dla przykładu nie ma tam prądu ani światła. Nie wiesz, co siedzi w środku...
(Viktor) - Możemy się podzielić, by każdy był zadowolony.
(Dima) - Zwykle źle się to kończy.
(Seroga) - I tak z rana przeczesujemy teren, to musimy się wtedy podzielić. Ustalmy teraz szczegóły. Kto śpi w magazynie, a kto w wozie. Tak będzie sprawiedliwie.
(Dima) - Lera?
(Lera) - Zostaję w wozie. To jest mój głos.
(Dima) - Tak czy inaczej... Trzeba sprawdzić magazyn, muszę to zrobić dla naszego dobra.
(Mihaił) - Zostanę i będę miał oczy, gdzie mieć je muszę.
(Natasza) - Wyjątkowo pozostanę, gdzie stoję.
(Seroga) - Natasza, przecież nie znasz tych ludzi...
(Natasza) - Trochę już ich poznałam - spojrzała na Mihę - Poza tym, jest o czym gadać.
(Milena) - Pójdę z Dimą, ktoś musi mieć Ciebie na oku, byś czegoś nie odwalił.
(Dima) - Z reguły trzymam się daleko od kłopotów, zwykle mnie nie lubią.
(Viktor) - Sprawdzimy ten magazyn.
(Igor) - Zawiodłem Kiryła, teraz nie nawalę. Nie popełnię kolejnego błędu - dołączył do Dimy
(Nikita) - Nie czuję się jeszcze najlepiej, sami rozumiecie... Prześpię się tutaj, a potem zobaczymy, co dalej...
(Seroga) - Alona... Lera... Nikita... Natasza... Mihaił... Uważajcie, upewnijcie się, że zamknęliście wóz na wszystkie spusty. Kurestwo może pospolite, ale świeże mięso wyczuwa przez ściany...
(Lera) - Seroga...  Viktor... Milena... Dima... Igor...  Wy się upewnijcie dwa razy przed zaśnięciem, że jest w środku czysto.
(Dima) - Nadal możesz przecież...
(Lera) - Nie, jest dobrze. Podzieliliśmy się po równo. Niech tak będzie. Prześpimy się tutaj, a potem do Was dołączymy. On ma rację, jak się podzielimy, zbadamy większy obszar i znajdziemy więcej rzeczy.
(Seroga) - Wbijamy szybko do środka, idziemy pieskiem, no potem jedynie się ubezpieczamy.
(Natasza) - Braciszku, idzie się gęsiego. Pływa się pieskiem...
(Seroga) - A czy to nie wszystko jedno? Miałem wariackie papiery, więc cicho.
(Lera) - Pomyślcie o chłodni. Jeśli nie zmrozi Was tam. Tylko byście musieli blisko siebie spać, by nie wypuszczać tyle ciepła... Wiecie jak to działa...
(Dima) - Im większy dystans dzieli punkt centralny od ciała stałego, tym większy nacisk pokłada siła M na ciało A, względem temperatury stałej G.
(Igor) - Że kurwa Co? Możesz powtórzyć?
(Dima) - Musimy spać blisko siebie, by jak najmniej zimna się do Nas dostało. Inaczej możemy się nie obudzić rano...
(Igor) - Mam zapalniczkę, na chuj mi zimno.
(Seroga) - Tam będzie na minusie, twoją zapalniczkę trafi szlag.
(Dima) - Miejmy nadzieję, że choć tam coś będzie przydatnego. Choćby te pieprzone mrożonki... Nawet zupą z puszki bym nie pogardził...
(Mihaił) - Dobra staropolska pomidorowa... Smaka mi zrobiłeś...
(Lera) - Zanim pójdziecie... Weźcie coś z tej waszej torby. Przyda się z pewnością...
(Viktor) - wziął Dragunova - Dima, wiesz, że powinieneś teraz kroczyć bez worka?
(Dima) - Później mi wpieprzysz... - wziął g36c - Teraz mamy inny cel.
(Milena) - wzięła - ak47 - Wow, wreszcie nauczę się strzelać...
(Seroga) - Tylko nie tutaj... - wziął awp - Dobra, coś brakuje do focusa.
(Igor) - Czyli coś dla mnie - wziął m1014 - Wiecie, że przez takie coś ponoć zatonął titanic? Od tego to łeb opada z rana jak śmietana... - zaśmiał się - Łapiecie? Łeb opada, bo taki power ma ten shot.
(Seroga) - Jak CI to powiedzieć, zrozumiałem po pierwszym zdaniu.
(Dima) - Spotkamy się za kilka godzin, trzymajcie się - zasalutował
(Lera) - Ty też uważaj na siebie... Dima - uśmiechnęła się
(Seroga) - W drogę... Ja pierwszy, Milena z Dimą chronicie moje plecy.  Viktor chroni wasze plecy, a Igor robi za wsparcie.
(Igor) - Jestem wsparciem, zawsze o Tym marzyłem.
(Seroga) - Graliście w battlefielda?
(Dima) - Trochę...
(Milena) - A co to?
(Igor) - Nie lubię symulatorów...
(Viktor) - westchnął
(Seroga) - Jesteśmy zespołem w tej chwili. Nie ma póki co Reszty, tylko jesteśmy My. A najmniejszy błąd, będzie ostatnim błędem jaki zobaczymy w życiu... Kiedyś bywało się na manewrach, to swoje wiem...  Cóż Dima, może któregoś dnia pokieruje szkoleniem twojego dzieciaka... No wiesz, jak to się wszystko skończy...
(Dima) - Zaskoczyłeś mnie... Nie wiem co powiedzieć...
(Seroga) - Nie mów już nic. Po cichaczu teraz... - delikatnie wysunął drzwi  - szeptem - Wchodzimy...
Magazyn na pierwszy rzut oka wydawał się być pusty. Przyciemnione korytarze dały znać o swojej mroczności. Każdy najmniejszy dźwięk traktowany był jako  alarm, zwykle to myszy w poszukiwaniu resztek przetrząsały okoliczne pustostany. Seroga szedł przodem, za nim reszta. Każdy krok był stawiany niepewnie. Nawet podmuch powietrza budził obawy, gdy każdy się odwracał natychmiastowo. Gdyby nigdy nic teren początkowo wydawał się pusty, lecz chwilę potem każdy zmienił swój pogląd. Po otwarciu pierwszych drzwi, na twarz Serogii coś spadło. Chłopak od razu odsunął się. Oczom wszystkim ukazało się martwe ciało z pętlą na szyi i rozwaloną głową z wyrytym znakiem "X".
(Seroga) - Co to kurwa jest... - zasłonił twarz
(Igor) - Co to za symbol...?
(Dima) - To chyba są te osoby zarażone... Musiało to wyryć wojsko lub to zwykły przypadek.
(Milena) - Wojsko coś miało z tym robić, ale by zostawiać ciała gdzie popadnie...
(Viktor) - Myślicie, że każdy ma czas bawić się w porządek?
(Dima) - Przeszukajcie go... Ja zobaczę resztę budynku.
(Seroga) - Nie powinieneś iść sam.
(Dima) - Więc chodź ze mną.
(Viktor) - Ja pójdę, Wy obadajcie tamte zamknięte drzwi.
(Seroga) - podniósł identyfikator - Pracował tutaj... Chociaż zginął w miejscu, które znał...
(Dima) - do Viktora - Co jeszcze może Nas tu spotkać... - oparł się o blat
(Viktor) - To jak traktują ludzi po śmierci nadal będzie mnie boleć...
(Dima) - Gorsza sprawa jak zostawiasz przyjaciela po śmierci na pastwę zombie, by został darmową pożywką... To jest gorsze niż śmierć.
(Viktor) - Rozumiem, że miałeś takie coś przed oczyma.
(Dima) - Nie dosłownie... Ale po fakcie to dostrzegłem... - zbił nieświadomie szkło
(Viktor) - chwycił za rękę - Uważaj...
(Dima) - Dzięki... Było blisko.
(Viktor) - Popatrz coś odkrył...
(Dima) - Mrożonki...
(Viktor) - Nieświadome znalazłeś żarcie na kilka dni.
(Dima) - Możesz spakować to do plecaka? Ja muszę jeszcze muszę coś sprawdzić - podał plecak
(Viktor) - Ale przecież mieliśmy nie chodzić solo po alejach... 
(Dima) - Mam broń, będę w pobliżu. Jak coś to...  Za kilka minut wrócę... - poszedł do osobnej alei  - do siebie - Szkoda, że Was tutaj nie ma... W tej czarnej godzinie, gdy Was potrzebuję... - zobaczył krew na ścianie - Co do chuja...  - dotknął ściany - Nie zaschła całkowicie, ktoś tu był przed nami...Gdy ten ktoś już nie żył... "Kto spierdolił Nasz świat, odpowie za to w piekle"...  To na pewno nie robota wojska... Co tu się działo...  - poczuł chwyt na nogę - wyrwał się - Co się kurwa dzieje...? - oparł sie o ścianę - Czemu nie mogę sie ruszyć...
(Igor) - Kim... Ty... Kurwo... Jesteś... - uderzył znienacka trupa - Dima, nie strasz mnie tak...
(Dima) - Skąd się tu wziąłeś?  Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
(Igor) - W radiu mówili... Po prostu ktoś Cię sprzedał. Otworzyliśmy tamte drzwi. Powinieneś to zobaczyć.
(Dima) - Viktor znalazł nam prowiant.
(Igor) - Nigdy nie umiałeś kłamać.  No chodź, później sobie popatrzysz na ciała.
(Dima) - Co jest za drzwiami?
(Igor) - Coś, czego się spodziewaliśmy.
(Seroga) - otworzył drzwi - No to lecimy... - ze środka wypadły ciała - Tak jak przewidywałem... Więcej śmierdzącego gówna...
(Dima) - To magazyn na zwłoki...
(Milena) - Pieprzyć ciała. Chodzi o miejsce.
(Viktor) - To chłodnia, jedyne miejsce, gdzie można spokojnie zasnąć... - oparł się o broń
(Dima) - Tylko pierw wynieśmy To coś...
(Seroga) - Przynajmniej z tuzin ich jest...
(Milena) - Więc zacznijmy od razu, szybciej pójdzie.
(Viktor) - To w końcu pierwsza noc... W miarę spokojna...
(Dima) - Wypocznę wtedy, gdy świat wróci do normy. O ile dożyje takiego dnia...
(Seroga) - położył dłoń na ramieniu - Nie mówię to jako mundurowy, mówię to jako człowiek. Żyj dla tych, których ochrony pragniesz. Trwaj w marzeniach i trzymaj bliskich obok, a pewnego dnia zostanie Ci to wynagrodzone.
(Dima) - Nie potrzebuję tego. Zależało mi na rodzinie, a jej już nie ma.
(Milena) - A co z Lerą? Nie znaczy dla Ciebie nic?
(Dima) - ...
(Milena) - Po co więc mówiłeś to wszystko o Niej?
(Dima) - Bo to prawda... Chcę jej dobra, ale...
(Igor) - Żadnego Ale, Ty pierdolony chuju. Nie okłamuj samego siebie.
(Dima) - Co Wy wiecie...
(Igor) - podszedł do Dimy - Słuchaj Panie Ważny...  Czy jakby ktoś na twoich oczach Ci ją zajebał i posuwał od tyłu, też byś olał to? Też byś powiedział, że Ona nic nie znaczy? - złapał za kurtkę
(Dima) - Twojej byłej to nie spotkało, a to co martwe, martwe pozostanie... 
(Seroga) - Trochę każdy z was ma rację...
(Dima) - Nigdy nie mówiłem, że jest dla mnie nikim... Wiec mi tego nie wmawiaj... Nawet nie wiem Kim jestem ja...
(Igor) - Powiem Ci to...
(Viktor) - Może lepiej Nie...
(Igor) - Jesteś niewiele gorszy od tych martwiaków, do których strzelamy... Mogłeś zostać w domku, wiesz? Może choć wtedy, byś miał pewność, że zabierzesz wszystkie swoje mądrości do jednego rodzinnego grobu...
(Dima) - Uspokój się... - z dystansem - Emocje nijak nie pomogą...
(Igor) - Jak to nie? Więc w końcu się ogarnij. Zacznij w końcu od czegoś...  Nie ma twoich rodziców. Nie ma Kiryła... To już za Nami, ale jestem jeszcze Ja... Dobra kurwa, mniejsza o mnie... Jest jeszcze Lera...
(Dima) - Postaram się w miarę możliwości. Teraz chodzi o przeżycie... Sam dobrze o Tym wiesz...
(Igor) - Zrób coś w końcu, co? Pokaż, że walczysz, a nie uciekasz...
(Dima) - uderzył z kolby Igora - Właśnie to zrobiłem...
(Viktor) - Czy On...
(Milena) - Na moje oko tylko został znokautowany...
(Dima) - Wybaczcie, po prostu...
(Seroga) - Dima, nie musisz. Zrobiłbym to samo. Przegiął trochę. W końcu cokolwiek jest lub nie jest między tobą, a Lerą, on nie powinien Ci czegoś nakazywać. W końcu jesteśmy dorośli i wiemy, co mamy robić.
(Viktor) - Dobra, ludzie... Zabierzmy się do roboty...  - ziewnął - Czas goni...
(Dima) - W końcu się mogę zgodzić.
(Milena) - Wszyscy mamy ciężkie chwilę. W jednym Igor miał rację, walcz dla swoich bliskich. Jak nie dla rodziców, to dla brata i Lery. W końcu serce ma dwie połowy, a te osoby możesz zawsze znaleźć tutaj - przyłożyła dłoń do jego serca
(Seroga) - Pamięć nigdy nie umiera, byle tylko nakreślić dobrą historię, by móc co wspominać.
(Viktor) - złapał Igora za nogi - Pierw zajmijmy się Nim... A potem resztą... Pomóż mi ktoś...
(Dima) - złapał Igora za ręce - Oby nie miał mi tego za złe...
(Viktor) - W tej chwili akurat nie ma nic do gadania - dyszał - Kurewsko ciężki...
(Dima) - Może debil, ale swoje za uszami ma i nie raz już pokazał, że mogę na niego liczyć. Stare czasy, gdy słowa nie zawsze dawały nam wiele do zrozumienia - uśmiechnął się - Nie naprawię tego, co napsułem kiedyś, ale mogę zawsze... - odetchnął - Mogę zawsze spróbować zmienić to co jest teraz... Dla Niej... Chciałem przeżyć to wszystko, a potem układać swoją ścieżkę... Cóż, życie wybrało za mnie, a wbrew moim dawnym przekonaniom, Lera nigdy nie była mi obojętna... Mimo tego wszystkiego co się wydarzyło kiedyś... Mimo tego zła, co jej wyrządziłem... Zawsze umiała znaleźć w tym jakieś dobre strony... Kiedy inni by rzucili to w cholerę, Ona nigdy... Mimo wszystkiego...
(Seroga) - Powiem Ci tak... Starczy bajdurzenia jak na jeden dzień... 
(Dima) - Już się robi...
(Seroga) - Ale dodam jeszcze jedno. Jesteś swój chłop i wiesz czego chcesz. Tylko ktoś musi Cię naprowadzić. Teraz już wiesz kto pomoże Ci osiągnąć twój cel. Jestem świadomy, że już wiesz.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POSTACIE, KTÓRE WYSTĄPIŁY W TYM ROZDZIALE :
Dima B
Mihaił B
Alona F
Nikita Z
Seroga G
Viktor M
*Natasza G
*Igor A
*Lera G
*Milena S



*Postacie do dodania

Zapraszam do dołączenia do grupy na facebooku : https://www.facebook.com/groups/560968130716467 <<<
Oficjalny fan page: https://www.facebook.com/apokalipsa.zombie.w.polsce

Offline

 
Copyright © 2016 Just Survive Somehow. All rights reserved.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.battlecraft.pun.pl www.zmierzch-wampir.pun.pl www.twelvesky2.pun.pl www.robak.pun.pl www.jediofapocalypse.pun.pl