#1 2015-02-08 00:43:23

 Matus95

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 217
Punktów :   

Rozdział 15- Druga strona medalu

2 godziny później. Kilometr przed Gdańskiem. Gdzieś na drodze.
Część drużyny była niedaleko obozu, najcięższa część za nimi, gęsty las porośnięty mchem, zapachem śmierci i skrzypiącym podłożem. Przeczucie doprowadziło na drogę, prowadzącą na Gdańsk. Mathiasowi miejscowy ból w nodze przeszedł, ale zapał Natalii by spędzić z nim więcej czasu po powrocie nie minął, wręcz pętla się zaciskała na szyi. Śnieg nie przestawał padać, wręcz zrobiła się atmosfera, którą poznali gdy wyruszali na północ, wielka śnieżyca, która mroziła nawet w grubych kurtkach. Minęli miejsce, gdzie zdarzył się wypadek samochodowy. Wtedy czuć było spaleniznę i wrak auta ścigających był spalony po całości. Stąpali po śniegu między jednym autem, a drugim, kiedy z samochodu pułapki wyszły dwa ciała. Mathias zasłonił ręką dojście, a Osa z Mariuszem dobili trupy, mające na sobie znaki Gwardii Obozu, bez włosów, w połowie spalone ubranie, twarze bez oczu i nosa. Stąpanie po śniegu przyciągnęło uwagę zombie w pobliżu, kilka sztuk, które mogło się odłączyć od większego stada. Zostawił Mathias Natalię z tyłu razem z Ulą i Martą, a razem z chłopakami wyposażeni w ostre wbijane osprzęty pobiegli w stronę idącego truchła.
(Marta) – do Natalii – Nic mu nie będzie.
(Natalia) – Wcale się nie martwię – spojrzała na Mathiasa
(Marta) – Dobrze sobie radził, gdy miał przy sobie garstkę, zanim ja do niego dołączyłam, czego nigdy nie będę żałowała.
(Mathias) – Bierzcie tych z prawej strony, reszta jest moja… - wysunął ostrze
(Marta) – To dobry chłopak. Lekko zagubiony… W obecnej sytuacji. Wiesz, co przeżył.
(Natalia) – Wiesz, czemu nie mogę iść pomóc? Mam nóż… - próbowała wyjąć
(Marta) – chwyciła za jej rękę – Nie chciał narażać ciebie na zagrożenie. W końcu się odnaleźliście. Sentyment pozostaje.
(Natalia) – Co to znaczy sentyment?
(Mariusz) – Hej, pomóżcie! – nie mógł wyciągnąć noża z ciała
(Osa) – zauważył zombie – Uważaj, z tyłu…! Cholera… - pobiegł – kopnął trupa
(Mathias) – Osa! – trup odwrócił głowę – Mathias wbił ostrze w głowę
(Osa) – Dzięki… Pomóż inwalidzie… Ja nas osłonię…
(Mathias) – chwycił oburącz za korpus Mariusza – Ciągnij razem ze mną!
(Mariusz) – Próbuje kurwa…!
(Osa) – Nie dobrze kurwa… O kurwa… - przewrócił się
(Natalia) – Pomóżcie mu… - próbowała się wyrwać…
(Marta) – trzymała prawe ramię – Nie wierć się… Spójrz!
(Mathias) – pomógł Mariuszowi – pobiegł do Osy
(Osa) – czołgał się do tyłu – Nie dorwiesz mnie zdechła kurwo… - trup osunął się na ziemię pełzając
(Mariusz) – pobiegł do Osy
(Osa) – doczołgał się do skały – O karwasz twasz… - ujrzał przed sobą trupa – Fuck! – trup padł
(Mathias) – wyjął nóż – Cały? Nie widziałeś żadnego konara, hm?
(Osa) – Mathias… - zobaczył za nim trupa
(Mathias) - … - odwrócił się
(Mariusz) – Mariusz kopnął trupa – rzucił się na niego na ziemi wbijając nóż
(Marta) – Chyba po wszystkim… - rozejrzała się
(Osa) – wstał – To wszystko, póki co… - wytarł krew z twarzy
(Mariusz) – Ktoś ugryziony?
(Osa)  - To tylko krew… Nie moja…
(Mathias) – schował nóż – To moja sprawka, dobiłem jednego co czołgał się na ziemi.
(Marta) – do chłopaków – Chodźmy już. W miejscu marzniemy bardziej…
(Osa) – Ma rację, kontynuujemy przyjemny bezstresowy spacerek – splunął na ziemie
(Natalia) – Odpowiesz mi, co to znaczy sentyment? Przecież mówił, że myślał o mnie…?
(Marta) – To zajmująca historia. Nie na teraz. On ci najlepiej powinien powiedzieć. Jak wrócicie i będziecie na osobności.
(Osa) – O czym mowa? – do Uli
(Marta) – Kobiece sprawy. Tajemnica.
(Osa) – Kobiece zatem, toż to świętość… - zaśmiał się – Chciałaś ruchu, to idziemy.
30 min później. W pobliżu Obozu.
W okolicach obozu zauważyli coś podejrzanego, auto, którym jechała Joanna stało w krzakach, na ziemi leżało jakieś ciało, auto wyglądało z daleka na puste. Natalia zdziwiona zdarzeniem się lekko zaniepokoiła. Podeszli nieco bliżej. Ciało się ruszało. Ktoś wcale nie był martwy. Osoba była żywa. Na tyle by wydać z siebie cichy dźwięk, lecz dla nikogo nie był zrozumiały. Mathias pochylił się, aby odwiązać nieznajomą, gdyż była związana mocno grubą liną, ciężką do przecięcia zwykłym nożem. Przy zmienieniu pozycji, snajperka na plecach lekko dotknęła kurtki, przez co stukot był lekko słyszalny. Drzwiczki auta się otworzyły i od razu Mathias się wycofał, gdyż została w jego stronę wycelowana broń. Ludzie wysiedli z auta, to była Joanna z Ulą.
(Joanna) – Mathias – uściskała – Na czorta, już myślałam, że to ktoś inny… Dobrze was  widzieć w jednym kawałku.
(Osa) – Każdego witasz z grubej rury?
(Joanna) – Środki ostrożności. Spójrzcie – wskazała na nieznajomą – Musiałyśmy z Ulą na stronę… Na zmianę to było… Wtedy wyczułam, że ktoś zagląda do auta z drugiej strony… Uciekała, ale zdążyłam złapać. Przyszła z obozu, tyle wiem na pewno.
(Mathias) – Może pozwolisz jej wstać? Mamy z nią gadać jak kat z ofiarą?
(Ula) – Właśnie, trzeba ją uwolnić. Mamy przewagę, przecież nie ucieknie.
(Joanna) – Skoro tak uważacie – rozwiązała dziewczynę – No już, wstawaj…
(Agnieszka) – wstała – Ja… Nic nie chciałam… Czemu się tak patrzycie… Nic nie powiem… Możemy się do… Dogadać… Możecie mnie zgwałcić nawet, proszę… Tylko chciałam zajrzeć, z ciekawości…
(Joanna) – Otrząśnij się… Nic ci nie chcemy zrobić. Przynajmniej ja, nie wiem jak Osa.
(Osa) – Hej…!
(Joanna) – Teraz powiedz przy innych… Dla kogo pracujesz. Ile dostałaś za szpiegowanie nas. Na ile Konrad ceni swoich informatorów?
(Agnieszka) – Nikt mnie nie przysłał…
(Marta) – Nikt ot tak nie opuszcza miasta. Szczególnie samemu. Czemu kłamiesz?
(Agnieszka) – Ja nic… - zaczęła płakać – osunęła się na ziemię
(Mariusz) – Hej… - próbował pomóc wstać
(Agnieszka) – odsunęła się – Nie…!
(Osa) – Hej Casanova, odejdź… Straszysz ją… Posłuchaj mnie – do dziewczyny – Nie mamy nic wspólnego z Konradem, Safe Zone ani z czymkolwiek innym. Mieliśmy zadanie, ale teraz wsio dobrze. Pozwolisz, że wrócimy do siebie, a ty zapomnisz, że nas spotkałaś…
(Agnieszka) – Ja nie mogę… Za dużo wiecie… Są tutaj! – krzyknęła
(Osa) – Do kogo ty… - zorientował się w pułapce
(Joanna) – Co ona kombinuje…
(Mathias) – Słyszę kroki…
(Agnieszka) – zaśmiała się pod nosem
(Marta) – Spójrzcie na nią… Ona gra na czas…
(Osa) – podszedł do dziewczyny – Hej… - chwycił za bluzę – W co ty z nami grasz, hę?!
(Agnieszka) – plunęła mu w twarz
(Osa) – Perfidna sucz… - próbował uderzyć
(Rakso) – Ani mi się waż… Odlużce bron na zjemie… Tjeraz!
(Osa) – Ty jebana su… - dostał kolbą w twarz
(Ula) – Co się dzieje… - spojrzała na dziewczynę
(Agnieszka) – uśmiechnęła się – Wpadliście…
(Mariusz) – Kolejna pułapka… Jak miło… Dawno nie siedziałem, od kilkunastu godzin przynajmniej… - sarkastycznie
(Ola) – Trafiliście na złych ludzi.
(Mathias) – Za to dostał w twarz? Za prawdę?
(Ola) – Dostał, bo się wymądrzał. Chwila… Głos poznaję skąd… Nie dowierzam, ja ciebie znam…
(Rakso) – Co jest? Znasz tych tutaj?
(Ola) – Jednego z nich… Mathias, zgadza się? Byliśmy z jednego miasta…
(Mathias) – To do czegoś nie zobowiązuje?
(Ola) – Solidarność skończyła się z początkiem Nowej Ery. Uciekłam sama, poznałam ludzi i z nimi się trzymam. Trafiłeś w zły moment, kiedy nikomu się nie powinno ufać.
(Rakso) – Jest was wencej, ale My tutaj dyktujemy warunki. Konrad czeka na raport o zbiegach, dostanie uciekinierów także razem z dowodami.
(Ola) – spojrzała do auta – Sporo zapasów. Gdzie to znaleźliście?
(Ula) – Nikomu nie ukradliśmy, jeśli o to pytasz…
(Rakso) – Czy to ważne? Zabieramy was, do obozu, w końcu i tak mieliście się tam udać. A po towar wrócą inni. Dobudźcie laski tego ćpuna, a potem grzecznie pójdziemy wszyscy do obozu. Bez numerów, bez sztuczek, a skończy się kaucja lub miłosierdzie, wyjdziecie na wolność.
(Mariusz) – Każdy to dezerter? Każdy kto wyjdzie z tej pierdolonej cywilizacji?!
(Rakso) – podszedł do Mariusza – uderzył w nos – W pełnym ekwipunku, a jakże nie? Masz broń, wychodzisz, jesteś zbiegiem.
(Mathias) – Mieliśmy iść bezbronni? Zrobić trupom przysługę?
(Rakso) – Nie mnie się będziecie tłumaczyć. Mnie tylko dają hajs.
(Ola) – spoliczkowała Osę – Wstawać!
(Rakso) – spojrzał na grupę – Oh tak… Macie kłopoty…
(Ola) – Gotowi…
(Osa) – wstał – Gnoje…
(Rakso) – Konradowi będziesz się żalił… - kazał iść mu przed nim
Bojownicy z Obozu prowadzili grupę przyłapaną na powrocie do miasta. Jako, że nie zgłosili opuszczenia obozu, zostali uznani za dezerterów i spiskowców. Konrad wysłał swoich na zwiady by zbadali sprawę, zapłacił za sprowadzenie Mathias oraz pozostałych. Osa szedł w przodzie. Za nim Rakso. Potem Mariusz, Mathias i Marta. Tuż za nimi Ola, a za jej plecami Natalia z Ulą. Na szarym końcu Agnieszka, która była podpuchą, która grała grała na czas, by Rakso z Olą mogli na czas się przedostać i zaskoczyć grupę zanim sięgną po broń. Nikt nie protestował, kiedy z tyłu Ula wykorzystała moment, gdy człowiek pułapka nie miała broni przeładowanej, mianowicie Ak. Pchnęła dziewczynę na ziemię, wyjęła nóż i przystawiła do gardła. Reszta zauważyła zamieszanie. Ola zlękła się, przez co moment też wykorzystał Mariusz i pchnął ją w śnieg, po czym postawił nogę na jej brzuchu i wycelował jedną dłonią z Ak, który jej wypadł. Rakso jako jedyny oparł się, choć Osa próbował wyrwać mu broń, ale akcja skończyła się upadkiem dupska Osy na śnieg. Argument był stanowczy i poniekąd wszystkim znany.
(Ula) – Zostawicie nas w spokoju…?! Nie potrzeba nam kłopotów… Wam także…
(Rakso) – Laska, spokojnie… Poluzuj stanik… Odłóż broń i może…
(Ula) - … - spojrzała groźnie
(Rakso) – Możemy się podzielić po połowie. Ta tam nie jest nic warta. To tylko pionek.
(Agnieszka) – Przyjaciele… Co wy… Przecież mi obiecaliście ćwierć zysków…
(Mathias) – Tak traktujecie swoich współpracowników?
(Marta) – Dziewczyno, nikomu się nie ufa… Od początku nic ci nie chcieli dać…
(Agnieszka) – Co z amunicją… Jak mam się obronić sama…
(Ula) – Oddamy ją wam, jak zapomnicie o nas. Powiecie, że zgubiliście, pomyliliście… Cokolwiek… Żywcem się nie damy…
(Rakso) – Wy nie…
(Mathias) – spojrzał na Osę
(Osa) – kiwnął głową
(Ula) - …?
(Rakso) – A oto wartość tych negocjacji… - strzelił w głowę Agnieszki
(Mariusz) – zorientował się – wstał
(Rakso) – A oto cena za głupotę – wycelował w Ulę
(Mariusz) – podbiegł z boku – uderzył Rakso w twarz
(Osa) – wyrwał Ak
(Ola) – Rakso, coś ty zrobił… - spojrzała na ciało koleżanki
(Rakso) – Puszczajcie mnie skurwiele… - próbował się wyrwać
(Mariusz) – podszedł do Oli
(Ola) – Nie… Proszę… Nie chciałam, on mnie zmusił… Gwałcił nocami, był taki obrzydliwy… Po kilka razy dziennie…
(Mariusz) – złapał ją za włosy
(Ola) – Mmmm… Mmma… Mathias, powiedz mu… Przecież się znaliśmy… Pamiętasz? Płock? Podole północne…?!
(Mariusz) – Jesteś tak samo winna jak twoja znajoma. Chcieliście nas zabić, a ja takich nienawidzę. A uwierz, nie byliście jedyni, którzy próbowali zajebać mnie…
(Natalia) – Mathias… Powstrzymaj go, proszę… - chwyciła za rękę
(Mathias) – puścił dłoń
(Ola) – Mathias… Byliśmy przyjaciółmi…
(Mariusz) – wbił nóż w gardło
(Ola) – wykrawiała się – Prr… Proszę…
(Rakso) – Wy… Wy…
(Osa) – ogłuszył kolbą – Teraz śpij, palancie…
(Ula) – Jasna cholera... – spojrzała na ciało Agnieszki – Zabił ją… Potraktował ją…
(Mariusz) - … Tak jak ja kiedyś Paulę… Tak jak szmatę bez celu…
(Mathias) – kucnął przy Oli
(Natalia) – Czemu druga musiała zginąć? Czemu to zrobiliście?
(Marta) – uspokoiła Natalię – To było ryzykowne. Nie zabijamy normalnie ludzi, szczególnie dobrych… Zabijamy tych złych lub tych… Którym nie można zaufać, gdyż nie wiesz czy ktoś ci np. nie wbije kosy od tyłu… Czasy mroczniejsze, nikomu zaufać się nie da. Dlatego grupy się utrzymują, a niektórzy tak się zaślepią, że odwrócą się przeciwko sobie. Ta dziewczyna to wiedziała, jedna i druga, ale nie dostrzegły nic w tym, by się przeciwstawić. Strach w nich siedział, wiem to…
(Roksana) – Boże…
(Ola) – kaszlała – Nie musiało się to stać…
(Mathias) – Przykro mi z tego powodu… Też chciałem, by się obyło bez tego, ale nie pozostawiłaś nam innego wyjścia. To było ponad wszystko. Powiedz coś więcej, czy ktoś poza Konradem, wam to zlecał?
(Ola) – kaszlała – wypluwała krew – Mathias…
(Mathias) – Powiedz…
(Ola) – traciła oddech – Maaaa… Mathias… - położyła dłoń odruchowo na jego – straciła dech
(Mathias) – do siebie – Jebać…
(Natalia) – Czy ona…
(Mathias) – odetchnął ciężko – Tak…
(Osa) – No to się pojebało nieźle. Co teraz?
(Mariusz) – Tamta się nie przemieni… A co z tą? Mathias, gadała, że ciebie zna. Zostawić ją?
(Mathias) – Zrób to. Niech chociaż ma to…
(Osa) – Jak przeniesiemy zapasy? A co najważniejsze, co z Tym?
(Ula) – Zostawimy tutaj. Zapasy bierzemy normalnie na plecy. Tak jak wyszliśmy, tak wejdziemy.
(Marta) – Czyli znów żywcem nas nie wpuszczą?
(Mathias) – Podobno mają warty. Może trafimy na innych. Która godzina, ciemno już prawie.
(Osa) – Kilka godzin nas nie było. Może osiemnasta. To bierzemy brzemię i lecimy…
(Mariusz) – Poczułem się trochę jak…
(Ula) – Domyślam się… Dobra, nie marudzimy. Do auta, plecaki i wracamy.
Godzinę później, Orunia, Gdańsk.
(Joanna) – To udało się tak jak planowaliśmy, z drobnymi problemami. To co macie, jest wasze. Jeśli chcieliście pohandlować, wiecie gdzie nas znaleźć.
(Mathias) – Zanim pójdziesz, co z Konradem? Nie będzie nas szukał?
(Joanna) – Można się tym nie przejmować. Póki nikt mu nie zgłosi wpadki, będzie ok. Tak czy siak dziewczyny się rozejrzą, a odpowiedź poznacie…
(Osa) – Rano…
(Joanna)  - Doskonale. Nie spodziewałam się. Teraz, pozwolicie, że się pożegnam, musimy rozładować towar. Dobry kawał roboty, na długi czas starczy – odeszła z dziewczynami
(Osa) – No to co… To chyba skończyliśmy.
(Ula) – Wróćmy do mieszkań, powinniśmy odpocząć… Mathias, ty szczególnie.
(Natalia) – A ja gdzie mam iść?
(Ula) – Najpierw to może z Mathiasem. Potem zabiorę Cię w pewne miejsce, wiesz co to formalności… Najlepiej zrobię to jutro… Chodźmy…
(Mathias) – Idźcie, ja muszę coś Natalii powiedzieć…
(Osa) – do siebie – Wreszcie… - do nich – To miłej rozmowy… - odszedł
(Mathias) – usiadł na ławce – wziął wdech
(Natalia) – Co takiego ważnego, że na osobności? Ukrywasz coś przed resztą? Mam nic nie mówić o czymś, o kimś… Spokojnie mogę dochować…
(Mathias) – przerwał – Zdradziłem Cię…
(Natalia) - … Tajemnice… Hm? Że co zrobiłeś?
(Mathias) – przymknął oczy – Przez ten czas, byłem z inną…
(Natalia) – Przecież zachowywałeś się… Jak dawniej…
(Mathias) – Zrozum… Ja nie wiem jak ci to wytłumaczyć, stało się… Spotkałem inną i…
(Natalia) – Chwile… Zastopuj się… Czyli spałeś z nią?
(Mathias) – No tak…
(Mariusz) – za plecami – A to raz… - zaśmiał się – spojrzał na Natalię – Aha, już mnie ma… Spkojnie, już znikam – odszedł
(Mathias) – W ciężkich początkach nie miałem wsparcie… Po śmierci rodziców… Po początku… Spotkałem ją przypadkowo… Wtedy poczułem… Coś więcej…
(Natalia) – wstała – Czyli puknąłeś ją, a potem się zabujałeś – oburzona – Pięknie…
(Mathias) – Nie było ciebie obok… Zacząłem myśleć o kimś innym… Natalia, jak ci to powiedzieć… Możemy być tylko przyjaciółmi… To znaczy ja…
(Natalia) – usiadła – Co? Po tym wszystkim? Gdy ciebie znalazłam, całego i zdrowego? Gdy jest szansa na Nas? Nie niszcz tego co było… - złapała za rękę
(Mathias) – Przykro mi, ale… Chyba już między nami nic nie będzie… Choć bym próbował, będzie chłodno… Pokochała mnie inna, ja ją też… Przepraszam… Nie to chciałaś usłyszeć…
(Natalia) – Kto to jest…? Na co poleciałeś, albo ona? Biust al’a Sasha Grey?
(Mathias) – Mówisz to jakbym kogoś rżnął bez uczuć, jakby ona robiła to bez uczuć…
(Natalia) – Zaprowadź mnie do niej… Chętnie ją poznam…
(Mathias) – To chyba zły pomysł… Wybuchniesz przy niej…
(Natalia) – Jestem spokojna. Nie widziałeś mnie jeszcze wściekłej. Błagam Cię. Zaprowadź mnie do miejsca, gdzie prawdopodobnie z nią mieszkasz.
(Mathias) – niechętnie – Chodź, choć przeczuwam awanturę…
5 minut później, mieszkanie Mathiasa i Izy
Oboje weszli do mieszkania. Iza była poza terenem, ale zamiast niej, przy oknie stał Dima, który zobowiązał się czuwać przy partnerce Mathiasa. Nie był zdziwiony powrotem przyjaciela, lecz pojawieniem się nieznanej mu dziewczyny. Natalia rozejrzała się po mieszkaniu, po czym usiadła na łóżku, a przez przypadek wyczuła, że usiadła na czymś. Odsunęła kawałek kołdry, pod nią leżał stanik Izy, który od razu schowała na miejsce, by Mathias nie zauważył. Dziewczyna też była zakłopotana, bo nie znała Rosjanina.
(Dima) – Ya ne hochu ponyatno, dolzhen skazat odno, dobro pozholovat tebe.
(Mathias) – Dolgo chasa proshlo?
(Dima) – Odnoya pravda, ne mnogo. Smotrel ya na cel tak chto ty mne skazal.
(Mathias) – No otlichno. Kto skazhet mudrosti, to imeet vse pod kontrolom. U Ney zhizn est?
(Dima) – Dazhe bolshe. Była neskolka vremeni zdes, potom proshla. Skora tut budet.
(Mathias) – Skazhi, shto est vozmozhnoe na svete?
(Dima) – Lyubov?
(Mathias) – Otkuda uznal eto?
(Dima) – Otkuda moi brat umer… No da, skazhi Ty mnie, pochemu my takie mudaki? Pochemu sudboy takaya… Zhivu dolgo, tolko ne ponyatno mne odno, ubivat lyudi cherez drugih durakov… - westchnął – Da… Miha by mog znat otvet…
(Mathias) – Ne my takie… Zhizn takaya…
(Dima) – Da… Zazhalneyu tak govorit… Mae problemy.
(Mathias) – Ponyatno. Gde Iza seychas?
(Dima) – Ne znayu… Vernotsya skoro na etom meste… Esli vse…
(Mathias) – Da… Vot vse…
(Dima) – Kto to dolzhen… Bud spoken, horoshoy nochi bratishka… Poka… - poszedł
(Natalia) – Powiesz mi co to było?
(Mathias) – Rozmowa…
(Natalia) – Specjalnie po Polsku nie umiecie?
(Mathias) – On nie zna dobrze. Nic nie ukrywam. Z nim inaczej się nie da.
(Natalia) – Usłyszałam imię Iza, czy to twoja nowa dziewczyna?
(Mathias) – Tak…
(Natalia) – Musiałam przed przypadek się dowiedzieć jak ma na imię…
(Mathias) – Nie pytałaś…
(Natalia) – …
(Iza) – weszła – Dima… Szukała Cię Alona i… - spojrzała na Mathiasa
(Natalia) - …
(Iza) – uściskała Mathiasa – Wróciłeś… - przyssała mu się do ust
(Natalia) - …
(Mathias) – odkleił się – Iza… Chciałem ci przedstawić…
(Iza) – A właśnie, kim ona jest? Spotkałeś ją po drodze? Akwizytorom dziękujemy. Nie kupimy nic. A teraz jeśli pozwolisz, zajmę się swoim facetem, gdyż się stęskniłam…
(Natalia) – Więc to tak… Przytłaczam was…
(Iza) – Mathias, kto to jest?
(Natalia) – Byłam jego dziewczyną…
(Iza) – Miło poznać – wyciągnęła dłoń w jej kierunku
(Natalia) – Bez urazy, ale nie… Dla mnie to za szybko… Przeszkadzam tak, oddale się w inne miejsce… Najwyżej pójdę spać na wycieraczce…
(Iza) – A może tutaj? Osa będzie spał z Ulą, tu łóżko jest wolne.
(Natalia) – Mam spać na tym łóżku, gdzie kilka metrów obok wy się będziecie migdalić?
(Iza) –Przepraszam, ale coś ci nie pasuje? Ja jestem z nim, co za problem?
(Natalia) – Problem taki, że uwiodłaś go Ty zdziro…
(Iza) – sprzedała liścia
(Natalia) - …
(Iza) – Nie jestem, ani nie byłam zdzirą… To co się stało między nami było naturalną kolejnością rzeczy. Nikt nikogo nie uwiódł. To było za zgodą naszą, obie strony były zgodne. On nigdy Cię nie zdradził. Tylko nie miał kiedy ci powiedzieć, bo nie byłaś obok niego…
(Mathias) – Iza, nie powinnaś…
(Natalia) – Przymknij się, chcę to usłyszeć… Niby z mojej winy, byłam bez kogoś kochanego. Że żyłam do dnia, gdy go spotkam i zacznę od nowa?!
(Iza) – Apokalipsa zniszczyła tamten związek, a nie Ja. Nie widziałaś Mathiasa wcześniej. Żył pierw tobą. Wiele mówił o tobie. Potem się zatracił pod wpływem wydarzeń w tle. To spowodowało, że zatęsknił za miłością. Odnalazł ją we mnie. Nie możesz się z tym pogodzić?
(Natalia) – Cóż, żyję nadal… Choć jednego możesz być pewny… Już nie będę przeszkadzała w waszych relacjach. Już wszystko wiem.
(Mathias) – Nata… Proszę Cię…
(Natalia) – Dość. Wyjaśniła mi sprawę. Kochałam Cię, do tej pory… Ale wybrałeś inną, rozumiem… W końcu nie my jesteśmy tacy, takie jest życie…
(Iza) – Nie miej mi tego za złe. Nie chciałam nigdy być w centrum kłótni w tym temacie.
(Natalia) – Już nic nie mam do powodzenia… Muszę odreagować… Rozumiecie… Pójdę do Uli, może u niej będę mogła się przespać tą noc, póki czegoś nie znajdę… Trzymajcie się – wyszła
(Iza) – Nie jest z nią dobrze, nie przyjęła tego z ulgą, z tego co widziałam.
(Mathias) – Zapewne nie… - usiadł na łóżku – wyczuł stanik – Iza, nauczysz się chować te rzeczy gdzie indziej…?
(Iza) – Przepraszam… - dosiadła się – Nie zamartwiaj się. Nie będę stawać między waszymi relacjami. Nigdy nie kazałam ci wybierać, lecz jestem wdzięczna, że jednak wybrałeś. Dziękuję, Kocham Cię… - przytuliła się
(Mathias) – Myślę, czy oby nie zawiodłem jej?
(Iza) – Jakoś to będzie. Wytrwała dziewczyna. Charakterek też ma, poradzi sobie. Zaufaj mi.
(Mathias) – Możliwe masz rację. Jakieś rewelacje masz z centrum?
(Iza) – Nie, nic się nie działo. Wszystko dobrze. A jak z tobą? Masz to, po co pojechałeś?
(Mathias) – pokazał plecak – Nie ma tego dużo, ale reszta ma pozostałości. Joanna zabrała połowę. Tak sobie myślę, że to może mieć konsekwencję. Chciałbym ci wspomnieć o czymś jeszcze… Przed obozem czekali na nas najemnicy… Przeklęty fach, przekupiony przez Konrada… Nie wiem jaka w tym prawda… Mieliśmy być zabrani do niego, ale wynikły komplikacje, a ten co nas szukał, ostał się… Jeśli On nas poszukiwał, nie wyjdzie z tego nic dobrego…
(Iza) – No nic… Dziś już nic nie wymyślisz nowego… Połóż się, przygotuje jakiś pokarm, a potem masaż, hm? Zasłużyłeś sobie… - pocałowała w policzek
(Mathias) – Gdybym to ja wiedział…
(Iza) – Znowu swoje… - uśmiechnęła się – poszła do kuchni
(Mathias) – Gdybym wiedział…
(głos Natalii) – Nienawidzę Cię…
(Mathias) – Znowu…
(głos Natalii) – Zwykły dupek…
(Mathias) – Wyjdź z mojej głowy…
(głos Natalii) – Kochałam Cię… A ty mnie oszukałeś…
(Mathias) – Nigdy bym nie chciał, by tak to wyszło…
(głos Natalii) – Mathias!
(Iza) – Mathias… Wszystko ok.? Coś zbladłeś…
(Mathias) – To przez Wyprawę, nic mi nie jest. To zmęczenie.
(Iza) – Skoro tak twierdzisz. Położyłam Ci jedzenie na komodzie. Zjedz spokojnie, a potem się odśwież, na zmęczenie najlepiej działa porządna kąpiel lub prysznic, a potem głęboki sen.
(Mathias) – Dzięki… A ty co zrobisz?
(Iza) – Jeśli pozwolisz, pójdę się odświeżyć najpierw. Postaram się długo nie siedzieć – poszła
(Mathias) – do siebie – Czasem trzeba coś zrobić, kosztem czegoś innego… Nie przewidywałem, że tak szybko się o tym przekonam na moim przykładzie.
Kolejny dzień, wczesny ranek.
Obudził się Mathias, Izy nie było obok. Mieszkanie niemal puste. Niemal, gdyż na krześle nieopodal siedziała Roksana, jedna z podopiecznych Joanny. Zobaczyła, że chłopak się przebudził to zarumieniła się i przykryła dłońmi pół twarzy. Mathias nie mógł wstać, gdyż spodnie leżały na podłodze poza jego zasięgiem. Roksana odwrócona podała mu ubranie, czekając aż się ubierze. Wtedy purpura zeszłą jej z twarzy, choć czuła się zakłopotana w dalszym ciągu.
(Roksana) – Przeszkodziłam w czymś…?
(Mathias) – wstał – Długo tu już siedzisz?
(Roksana) – Od godziny, kiedy Pani Iza poszła zrobić zakupy na święta. Poprosiła mnie, bym ciebie popilnowała. Nie pytaj czemu, podobno jesteś fizycznie niestabilny po wczorajszym. Nie wnikam głębiej… Oh… Przepraszam…
(Mathias) – Wiesz, że nawet niczego nie pamiętam, gdy położyłem się…? Joanna była już, coś się zmieniło?
(Roksana) – No tak… Zapomniałam. To nieoficjalne wieści, ale was szukają. W sensie tych, którzy opuścili obóz. Problem taki, że tylko was szukają.
(Mathias) – To żart? Wy też tam byłyście.
(Roksana) – Uwierz… Wiem, co słyszałam. Nie lubię się poddawać… Kiedyś robiłam to cały czas, gdy mi ktoś coś powiedział… Teraz to do mnie nie jest podobne, ale powinniście tam pójść. Wyjaśnić sprawę.
(Mathias) – Ten rzeźnik nadal jest na wolności. Wolałbym, by ta sprawa została wyjaśniona, reszta wie o tym?
(Roksana) – Mówili, że będą czekać przy siedzibie na ciebie. Dlatego tu jestem.
(Mathias) – Wybacz śmiałość, ale za rączkę nie musisz mnie prowadzić. Pozwól, że zapytam. Zakochałaś się we mnie, że co widzisz mnie, to się czerwienisz?
(Roksana) – Nie, wcale nie… Ja, tylko… To kłamstwo… - wybiegła
(Mathias) – Hej! – krzyknął – westchnął – Ta… Paranoja… - ubrał się
Godzinę później, Siedziba Konrada
Mathias przybył na miejsce, gdzie już czekali Osa, Ula, Marta i Mariusz. Zupełnie nie zauważyli chłopaka, może nie w tym kontekście. Mariusz z Martą rozmawiali, a Osa całował się z przypartą do muru Ulą. Mathias znacząco zakaszlał, został dostrzeżony. Chłopak przez okno zobaczył jak przygląda mu się pewny cień, a po chwili zniknął.
(Osa) – Mathias… Sądziliśmy, że – wycierał usta – Miało ci zejść dłużej.
(Mathias) – Takie życie, cóż zrobić. Długo czekacie?
(Mariusz) – Tylko godzinę, wcale się nie nudziliśmy.
(Ula) – Wiesz, co się święci?
(Mathias) – Właśnie chciałem się dowiedzieć od was. Wyobraźcie sobie, że One nie są podejrzane.
(Mariusz) – Czemu nie jestem zaskoczony. Może one też udają Brutusa.
(Osa) – To porządne dziewczyny. Może Joaśka nie ma oka jednego, ale nie jest głupia. Bo wie, że gdyby coś, to wiemy gdzie mieszka.
(Marta) – Nie sądzę, że to One wydały nas. To czysty przypadek.
(Osa) – Jeśli to ich sprawka, to wszyscy tam nie wejdziemy. Teraz słuchajcie, mam błyskotliwy plan. Jest nas piątką, nie? Trójka wejdzie głównym, dwójka pójdzie tylnym, bodajże dojdzie się na piętro. Ale to nie pójdę ja.
(Ula) – Dobra, ja pójdę. Marta, chodź za mną. Poradzicie sobie?
(Mathias) – Raczej nie mamy wyboru.
(Osa) – Jakby co, działajcie. Mathias, a czemu Ty nie masz broni? Przyszedłeś jak na ścięcie, goły bez niczego.
(Mathias) – Sądziłem, że przyszliśmy tylko coś wyjaśnić.
(Osa) – Wiedz jedno, tanio dupy nie sprzedam.
(Strażnik1) – Nagadaliście się?
(Osa) – Co słyszeliście…?
(Strażnik2) – Że chcecie coś wyjaśnić. To pewnie wy ci uciekinierzy wczorajsi. Wejdźcie, Konrad czeka w głównej Sali. A właśnie, jak spotkacie jakieś dziwki, nie dotykajcie ich, On bardzo tego nie lubi…
(Osa) – pod nosem – Człowiek skurwiel…
(Mathias) – Możemy wejść z bronią?
(Strażnik1) –Tego wam nie zabronimy. Tylko wolę byście ich nie używali.
(Mathias) – Przyzwyczajeni jesteśmy do nich – weszli
(Osa) – „Możemy wejść z bronią”… Już bardziej dosadniej nie mogłeś? Jeszcze mogłeś dodać, że „Gdyby coś, urządzimy tu krwawą miazgę”.
(Mathias) – Nie jesteś zbyt ogarnięty, prawda?
(Mariusz) – Chodziło mu, że wejście z bronią bez słowa, to tak jak udawać, że wcale nie planujemy zamachu.
(Osa) – Jakiego zamachu?
(Mathias) – Żadnego, dał przykład… Po prostu chodzi, by nie zwracać uwagi…
(Osa) – Ale po co nie zwracać, właśnie zwracamy uwagę…
(Mathias) – Zawrzyj twarz. W tym momencie to Ty dogadujesz… - minęli dziwki
(Ewa) – No cześć… - uśmiechnęła się
(Osa) –Nas tu chyba nie powinno być…
(Gabi) – A czemuż nie? Jesteście w dobrym miejscu, o dobrym czasie. Was jest dwóch, nas jest dwójka… Może coś gratis? Taka atmosfera na zewnątrz… Ciągle zabijanie, smutek i płacz. Możecie zapomnieć o tym.
(Mariusz) – A ja…
(Ewa) – Jesteś bez kompletu. Bałabym się, że mnie zranisz przez przypadek. Twoi koledzy są akurat. No to jak, jeden raz, za nic nie płacicie.
(Mathias) – Konrad jest ważniejszy.
(Ewa) – Ale Konrad wam dobrze nie zrobi, a my nawet więcej – uwiesiła się ramienia Osy
(Osa) – odepchnął Ewę – Nie skorzystamy. Tak się składa, że jesteśmy tu w interesach, oraz jesteśmy związani już.
(Mariusz) – Odpuście w końcu – do dziewczyn – Wystarczy, że sprzedajecie dupy jednemu. Nie skorzystamy. Odpierdolcie się, ok.?!
(Gabi) – spojrzała na bronie – Macie dobry sprzęt… - uwodząco – pocierała dłonią rozporek Mathiasa – No nie daj się prosić… Co z tego, że interesy, mało ważne z kim jesteście… Pełna tajemnica… - poszeptała – Macie nasze słowo…
(Mariusz) – przycisnął nagle Gabi do ściany – Rozumiecie kurwa?! Nie znaczy nie… - lekko przydusił – Poszukajcie innych frajerów… - puścił
(Gabi) – odetchnęła – Dobrze… Boże, co za psychol – uciekły
(Osa) – No, powiem, że dobrze radzisz sobie z kobietami…
(Mariusz) – Miało się różne epizody pojedyncze z panienkami…
(Mathias) – Chodźmy dalej dobra, ja już zapomniałem, co się stało… - pod nosem – Dziwki…
5 minut później, Sala Główna Konrada
(Osa) – No i gdzie ten cieć? Przyszliśmy z opóźnieniem nawet. Co, zrezygnował nagle?
(Mariusz) – Może zapomniał o sprawie. Wracajmy – zamknęły się drzwi od zewnątrz
(Mathias) – Pięknie…
(Osa) – szeptem – Ulka… Marta… Jesteście gdzieś?
(Mariusz) – spojrzał na balkon nad nimi – Dziewczyny są… Ukryte w cieniu…
(Osa) – Chociaż jedno idzie po naszej myśli… A co teraz? Pewnie te dziwki się zemściły…
(Mathias) – To ktoś inny…
(Mariusz) – został pociągnięty do tyłu – Za wami!
(Osa) – wyjął strzelbę – Wiedziałem, to zamach…
(Mathias) – Przecież te teoria z zamachem to był fejk…
(Mariusz) – Pokaż twarz ćwoku, a nie po ciemku bawisz się z nami…
(Mateusz) – zapalił światło – Witajcie… - przyłożył nóż do gardła Mariusza – Dobrze was znów widzieć w pełnym składzie. Muszę podziękować tobie Mathias, dzięki tobie miałem trochę czasu, by pomyśleć nad moim życiem i moim planem jak was znaleźć i wykończyć…
(Osa) – wycelował w Mateusza – Tyle trudu, by zabić trójkę ludzi…
(Mateusz) – Nie jestem sam, z tego co się dowiedziałem… Safe Zone, nie upadło… Ci, którzy przeżyli zyskali Azyl i ochronę miasta. Przegraliście tutaj.
(Mariusz) – Jebańcu pierdolony…
(Osa) – Jest nas dwójka, a ja mam twój Safe’Zonowski ryj na celowniku…
(Mateusz) – A ja mam coś więcej…
(Mathias) – odwrócił się
(Adam) – Cześć, Mathias… - próbował przewrócić
(Mathias) – uchylił się – pchnął o ścianę – wbił ostrze w nogę
(Adam) – upadł – Kurwa…!
(Konrad) – wszedł ze strażnikami – Popsułem zabawę? Wybaczcie za spóźnienie. Spotkałem też moje panienki i słyszałem, że jednego z was poniosły emocje… - spojrzał na Adama – No witaj mały… Boli?
(Adam) – Sprawy wymknęły się spod kontroli… - trzymał się za nogę
(Konrad) – wyjął maczetę – Czyżby… - wbił Adamowi między żebra… To Jest Ból… - splunął
(Mariusz) – To było ukartowane?!
(Mateusz) – Adaś był dobry, prawie od początku mi pomagał. Godnie odszedł ku chwale.
(Osa) – Zabiłeś człowieka… Jesteś chory pojebańcu… - próbował strzelić
(Konrad) – odebrał strzelbę – Nie radziłbym… Jeśli strzelisz bez tłumika, cała straż z miasta się tu zleci, a wtedy… Rozstrzelają was jak szwajcarski ser…
(Mathias) – Po co to wszystko…
(Konrad) – Już wyjaśniam. Jak przyszedłeś do mnie, ze sprawą zabójstwa. Spróbowałem ci uwierzyć, szło dobrze… Potem po akcji przed kościołem, zaczęło mi coś świtać, gdy przesłuchałem kolegę. Tak więc, zniszczyliście jemu miejsce, które było schronieniem dla wielu. Niemal przez to zginął. Odebraliście mu niesienie pomocy. Nie mieliście prawa…
(Mariusz) – Ujebał mi rękę…!
(Mateusz) – Cii…
(Mathias) – Nie wiesz wszystkiego, co się zdarzyło wtedy…
(Konrad) – Wiem na tyle, by uznać, że działaliście przeciwko niemu… Tak więc, działacie teraz przeciwko miastu… Nie mogę dopuścić do tego, by się ono rozpadło przez takich…
(Osa) – Kłamca trzyma z kłamcą, dobrze wiedzieć… - został pchnięty na ziemię
(Konrad) – Nauczysz się życia, a cierpienie będzie twoim jedynym nauczycielem… - kopnął Osę w brzuch – Ty niewdzięczny gnoju… - kopał wielokrotnie
Rozległ się strzał, Ula z Martą podjęły działania i dzięki tłumikom zdejmowały po kolei strażników. Niestety Mateusz schował się za osłoną i był bezpieczny. Konrad próbował otworzyć drzwi, Ula musiała przeładować, Marta strzeliła, ale za późno. Konrad uciekł, Mateusz też próbował. Mariusz rzucił się na niego i okładał pięściami. Mathias odciągnął go od wroga, gdyż przybyły posiłki i musieli się schować. Mateusz skorzystał na tym i uciekł. Rzucono w ich stronę granat dymny. Ula i Marta musiały wspomóc chłopaków, zeskoczyło na dół i ręcznie bez broni ogłuszały strażników. Po chwili dym opadł, a na podłodze zaczęła lać się krew z zabitego wcześniej Adama. Rozdzielili się, dziewczyny pobiegły za Konradem, chłopaki poszli do głównego wejścia. Mateusza nie było, ale nie było dla Konrada wesoło. Dziewczyny zawołały chłopaków, przybiegli do klatki schodowej, w której była wielka dziura, a na skrawku ściany wisiał Konrad, a pod nim trupy, a raczej ludzie, którzy wpadli do dziury i umarli śmiercią naturalną i powstali jako zombie.
(Ula) – No to nie jest za ciekawa sprawa…
(Osa) – Nieźle…
(Konrad) – Proszę… Pomóżcie…
(Mariusz) – Chciałeś nas zabić koleś, ja umywam ręce… Znowu mi gnój spierdolił…
(Konrad) – Nie chciałem buntu… Zgodziłem się na układ, że wy jesteście problemem… Pomóżcie mi wejść… Wiem, gdzie on jest… Pomóżcie mi, a razem go znajdziemy…
(Osa) – Zabiłeś jednego z Safe Zone, za nim nie będę płakał. W sumie jedyna dobra rzecz…
(Ula) – Mathias, co ty na to?
(Mathias) – Narobił nam wiele złego, omal nie zginęliśmy… Ale nie mamy punktu zaczepienia…
(Konrad) – Dziękuję… - próbował chwycić Mathiasa
(Osa) – chwycił Mathiasa za tors – Gotowe…
(Mathias) – wyciągnął rękę – Chwyć się…
(Konrad) – chwycił się – Nie puszczaj mnie…!
(Mathias) – Podciągaj się! Nie udźwignę ciebie…
(Konrad) – Nie mam siły…
(Osa) – ciągnął – Dalej… Ja też nie mam zbyt dużo siły…
(Konrad) – Proszę…! Wciągnijcie mnie… - opadł z sił
(Ula) – Musisz chwycić Mathiasa drugą ręką!
(Konrad) – Że co? Spadnę… - chwycił drugą ręką Mathiasa – poczuł swój ciężar
(Mathias) – Podciągaj się, nogami o ścianę!
(Konrad) – Próbuję… Próbuję… - z całych sił – Próbuje… - dłoń ześlizgiwała się
(Ula) – Fuck…
(Konrad) – Nie puszczaj mnie… !
(Osa) – Mathias, szybciej!
(Mathias) – Już prawie… - tracił siły
(Konrad) – Boże, nie opuszczaj mnie… - puścił rękę – spadł na dół
(Marta) – Kurwa…
(Konrad) – okrzyki bólu – Złamałem nogę… Nie mogę wstać… - zobaczył idące trupy – Nie!
(Marta) – Spróbuje ich zdjąć…
(Osa) – powstrzymał Martę – To nie ma sensu… Nie wiemy ile ich tam jest. Nie marnuj ammo… Dla niego już za późno…
(Konrad) – spojrzał na górę – Zróbcie coś… No kurwa… - trupy się na niego rzuciły – Zabierzcie to… - tracił świadomość – krzyki bólu
(Marta) – Już po nim… - odwróciła wzrok
(Konrad) – Pomocy…! – krzyki ucichły
(Ula) – spojrzała na ucztujące zombie – Nie możemy tak tego zostawić… 
(Mathias) – Upewnijmy się, że nie poczuje więcej bólu, niż to konieczne…
(Marta) – wymierzyła w głowę Konrada – strzeliła
(Osa) – dotknął ramienia Marty – Już po wszystkim… Idziemy… Musimy się ogarnąć…
(Mariusz) – Musimy pierw stąd wyjść. Chodźmy – pod nosem – Mogłeś biedaku nie ufać chujowi, to byś żył… - wyszli z budynku
24 Grudnia, Kryjówka Joanny, Gdańsk.
Minęło sporo czasu od pamiętnego krwawego dnia, gdy życie Mathiasa, Mariusza i Osy było ponownie zagrożone. Znów przeciwnik winny wszystkiemu zniknął, a jedyna osoba, która wiedziała, gdzie on mógł się ukryć, po prostu zabrała informacje do grobu. Od tamtego dnia, grupa miała spokój. Nigdy już nie spotkali w mieście Mateusza, mógł z niego uciec, mógł też nie wychodzić z ukrycia, wiedząc, że Mathias wraz z resztą wiedzą, co planował wobec nich. Pamiętny mroczny dzień minął, nastały pierwsze święta. Pierwsze święta od kiedy trwa Apokalipsa. Bez wspólnej wigilii w rodzinnym gronie, przy wzajemnym dzieleniu się opłatkiem, przy wspólnym wręczaniu sobie prezentów. Pierwsze święta w czasie Apokalipsy trwały od początkowych godzin porannych. Joanna z dziewczynami przygotowały zastawy, co prawda skromne, ale w tych czasach się nie przelewało. Wszyscy poznani byli na miejscu, wszyscy oprócz Natalii, która wstydziła się przyjść, ze względu na to, jak zachowała się wcześniej.  Grupa Joanny usiadła w środkowej części stołu, Grupa Mathiasa zasiadła po lewej stronie. Grupa Dimy natomiast zajęła prawą stronę. Roksana położyła na stół opłatek wielkości koperty papierowej. Każdy widział w tym kawałku mały fragment siebie, ale nie byli pewni czy dla każdego starczy. Opłatek mały, a ludzi wielu.  W kolejności zataczając koło od Joanny od prawej strony siedzieli: Roksana, Aneta, Alona, Dima, Viktor, Wlad, Seroga, Andrej, Klaudia G, Karina, Mathias, Iza, Osa, Ula, Klaudia, Maks, Alan, Gustaw, Lucy, Wiktoria, Mariusz, Marta. W ostatniej chwili do środka weszła Natalia, nikt się nie spodziewał, że jednak się pojawi. Wzięła krzesło stojące nieopodal i przysiadła się, po prawo od Mathiasa. Podzielono opłatek tak, by każdy otrzymał fragment. Każdy mógł wybrać tylko jedną osobę, której mógł składać życzenia, gdyż wielkość opłatka starczała na jednorazowe użycie. Reszta nie miała być urażona, znając obecną sytuację, a dzielenie się to i tak tradycyjna od lat formalność. Pierwszy raz opłatek jest dzielony bez rodziny, tylko z przyjaciółmi.
(Joanna) – Sporo nas… Nawet u mnie to minimum siódemka była. No nieźle. Wiem jak to wygląda, ale musimy sobie poradzić. Czy każdy już wie, co do kogo ma powiedzieć?
(Osa) – Zacznijmy już.
(Joanna) – Proponuję, by Mathias zaczął. To jemu należą się honory.
(Mathias) – do wszystkich – Nie wiem dokładnie, co mam mówić… Zwykle „Wesołych Świat” wystarczało, by wszyscy się ode mnie odczepili, ale teraz jestem wśród swoich. Nie wiem czego mam życzyć. Chyba jedynie, by się To skończyło. Byśmy wszyscy kiedyś spotkali się na wspólnym gruncie. Byśmy zyskali wolność, o jaką walczymy, dla której żyjemy. Ale przede wszystkim… Chciałem podziękować tej, bez której bym się zatracił na zawszę… Dziękuję Iza… - pocałowali się – w tle gwizdy
(Osa) – Szlachetne z twojej strony. Mam nadzieję, że Ula się nie obrazi, ale tobie życzę mój przyjacielu, byśmy się spotkali kiedyś na wspólnym piwie oraz byśmy z Ulą zostali zaproszeni na twój ślub. Tyle razem przeżyliśmy. Niech to przetrwa jak najdłużej.
(Ula) – zaśmiała się – Częściowo się dołączam do Osy. Lecz ja przede wszystkim chcę podzielić życzenie między Mathiasa i Izę. Posłuchajcie. Chcę zostać chrzestną i kropka.
(Iza) – uśmiechnęła się – To bardzo miłe. Odebrało mi mowę… Nie mam dużo myśli w głowie, ale wiem jedno… Na dobre i na złe chcę byśmy dotrwali do końca tego koszmaru, a tobie ukochany… By nasze dziecko mogło dorastać w normalnym świecie.
(Osa) – Dziecko…? Czy ja o czymś nie wiem, Mathias?
(Iza) – Nie w tym sensie. Chodziło o przyszłość.
(Osa) – No wiem, zgrywałem się…
(Joanna) – Może dajcie nowej mówić. Przyszła tutaj, mimo strachu.
(Natalia) – Nie musicie na mnie oszczędzać. Sama jestem oszczędna w słowach. Pragnę tylko jednego. By Mathias był szczęśliwy, reszta mnie nie obchodzi.
(Joanna) – Dobrze, że masz swoje zdanie… - zamyśliła się – Dima?
(Dima) – Mathias, pervyy raz, kogda ne znayu, shto skazat. Smeshnoe, da… - zaśmiał się – Za etot vremya… Edinctvennoe… Shto ya hochu, shto moy brat byl zdes… No ya znayu, skolko my plachilis, shtob potom proyti tut. Takzhe eto nashi pervye prazdinki i poslednoe.
(Mathias) – Kogda uhodite?
(Alona) – Dazhe segodnya. Chem bystro, tem luchshe. Druzya i ya dobavimsya v list zhelaniy. Vy tak mnogo sdelali dlya nas horosho… Muzhestvo… Tvoya druzya tozhe. Nikogda etovo ne zabudem.
5 minut później
Kiedy skończył się czas życzeń każdy zajął się sobą. Trwały rozmowy, nawet stare radio puszczało po cichu melodię świąteczną. Natalia lekko zamroczona sytuacją, nie odzywała się do nikogo, siedziała w kącie. Przy oknie stał Dima z Aloną, rozmawiali o wyjeździe, Mathias chciał z nimi jeszcze pomówić, gdyż to może być ostatnia szansa na rozmowę przed ich wyjazdem. Iza zauważyła, że chłopak jest powiązany mocno z Rosjanami, szczególnie, że to z ich strony zaznał większe zrozumienie przed Apokalipsą niż u rodzimych Polaków. Traktował Dimę i resztę grupy jak bliską rodzinę, której nigdy ze strony tak bliskiej nie miał. Atmosfera była znośna, śnieg nie oszczędzał Gdańskich dachów, a mimo Nowej Ery, ludzie na zewnątrz chodzili z ozdobami, dzieci ganiały się między budynkami, a w kościele trwało kazanie wigilijne. Pierwsza wigilia bez rodziny nie byłą prosta, lecz Mathias poczuł, że jego przyjaciele są jego najbliższą rodziną, a zwłaszcza ta jedyna. Uczucie, którym rodzice go kochali wcale nie umarło. Odrodziło się w formie nowej miłości, którą jest właśnie Iza. Mathias spojrzał na nią, uśmiechnęła się i pomachała. Dima zauważył jak bardzo ważna musi być dla niego dziewczyna, pojął to w momencie, kiedy doszło do składania życzeń.
(Dima) – Nashel put, he? Horosho izvestno, shto hotya Ty.
(Mathias) – Dolzhny ostavit vse? Zdes vezde druzya.
(Dima) – V Moskve tozhe… Hotel by… Ne tolko mne… Prosto, ponimaesh li…
(Mathias) – Ponyatno. Takim obrazom, naydesh put gde to daleko.
(Alona) – Imeli vy avto, ne tak? Mozhesh dat uyti nam etu mashinu? Sdelka, v odnom napravleni… - westchnęła
(Dima) – Vsegda mozhesh vzyat svoyu devushku i poyti s nami. Tolko dve mashiny.
(Mathias) – Proshiay, no moyo mesto zdes.
(Dima) – Spasibo za vse – uściskał – Bolshoe spasibo. Budem nadeyatsya, shto my yesho uvidimsya… - wyszedł
(Alona) – Horoshee reshenie, Mathias. Pomniy eto. My sobiraemsya, potomu shto po vidimomu, v kakoy to metro yest lager, gde zhivut lyudi, mozhet byt. Mozhet byt, nekotorye iż nashih semey vyzhil…
(Mathias) -  Spokoynoy puti, udachi vam – przytulił – Alona, dolzhna byt silna. Daesh tvaey grupy mnogo podderzhki. Pomniy, shto dumat nado o teh, kto umer, shtoby sohranit vspominanya o nih. No i nichevo ne zhaleet.
(Alona) – podeszła do drzwi – Było priyatno tebe poznakomitsya. Mozhem li my kogda by vstrechali, kogda nastupit konec koshmara dlya lyudey. Sdelay odnu vesh dlya menya.. Derzhiy slovo i perezhiy pacan na skoroe vstrechi – uśmiechnęła się
(Mathias) – Tebe tozhe… - spojrzał na wychodzącą Alonę
(Osa) – podszedł – Wszystko ok.?
(Mathias) – Odeszli.
(Osa) – Wiem, przecież widziałem. Nie było ich, to też sobie radziliśmy. Nie powiem, bym miał nie tęsknić, bo tego nie wiem. Wiem tyle, jesteś tutaj, a to najważniejsze. Jakoś nie widziało mi się to, że byś nas zostawił i uciekł z nimi.
(Mathias) – Proponowali mi to. Razem z Izą, ale odmówiłem. Jestem tu potrzebny.
(Osa) – Wracają skąd przyszli, czy to sens?
(Mathias) – Możliwe, że znajdą rodzinę, której los był nieznany. Nam się nie udało. Może chociaż im się powiedzie.
(Mariusz) – Twarde te Ruskie. Przynajmniej spotkałem ich i jedno marzenie mogę wykreślić.
(Osa) – Żadne z twoich znajomych nie dotrwał do tej chwili, komu chcesz się chwalić…?
(Mathias) – Szkoda, że odeszli. Wnosili coś do nas…

Offline

 

#2 2015-02-08 00:49:14

Matus951

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-20
Posty: 150
Punktów :   

Re: Rozdział 15- Druga strona medalu

(Osa) – Mądrości…
(Mathias) – Skąd wiesz?
(Osa) – Nie wiem. Zwykle jak coś się wnosi to mądrości, to w czym dobry nie jestem.
(Mariusz) – Jak myślicie, co teraz będzie, Obóz nie ma dowódcy… Co jak Safe Zone to wykorzysta?
(Osa) – Kawałek czasu nie było wieści. Może odpuścili. Nie mają już kogo szantażować.
(za) –Nie lekceważcie Go. Spróbował raz, spróbuje ponownie. Z tego co wiem, z zemsty się nie rezygnuje…
(Mathias) – Z niektórych rzeczy się nie da…
(Joanna) – Przyjaciele, może usiądziecie, a nie gadacie farmazony. Calm Down and siadajcie na tych krzesłach. Nie wypada, by goście stali.
(Osa) – Myślimy o jednej rzeczy.
(Joanna) – Czy Obóz przetrwa bez Konrada…? Owszem, przetrwa. Kiedy przybyłam do miasta, nie było dowódcy. Konrad z biegiem czasu sam się nim wyznaczył.
(Mathias) – Czyli nic się nie zmieni?
(Joanna) – Będzie to co zwykle. Ludzie, wyluzujcie się. Są święta. Szczęśliwy czas. Dzień pełen bliskości, przyjaźni i miłości.
(Iza) – Jak mowa o tym… Możemy z Mathiasem się ulotnić wcześniej?
(Mariusz) – A ta co, okres ma?
(Joanna) – Tak się śpieszy wam? Nikogo nie zatrzymuję. Jeśli nie czujecie się na siłach, to możecie wyjść. Tak czy siak, dzięki, że przynajmniej przyszliście. Pierwsza taka okazja, mogła się nie zdarzyć…
(Ula) – Mam iść z wami…?
(Iza) – Nie, jesteśmy dojrzali wystarczająco.
(Ula) – Nie mam pytań.
(Osa) –Mathias, radzę ci wypić coś, duszy lżej będzie… - chciał podać wino
(Mathias) – Nie piję… - wyszedł z Izą
(Osa) – Twoja strata… - zza drzwi
(Mathias) – Co ci chodzi po głowie?
(Iza) – Mieszkanie jest teraz puste – spojrzała uwodząco – Wszyscy są tutaj. Nie myślisz, by wykorzystać ten moment. Nie wiemy, kiedy znów trafi się okazja.
(Mathias) – Ale tak od razu… Gdzie jakaś kolacja, film…
(Iza) – pocałowała go – Pieprzyć to… - wsadziła język do gardła
(Mathias) – zakaszlał – Iza… Chcesz, bym się przekręcił…
(Iza) – Przepraszam. To ten świąteczny nastrój. Demon we mnie wchodzi.
(Mathias) – Zauważyłem.
(Iza) – To idziemy. Są święta. W takim dniu nie możesz odmówić. Wyluzujesz się w końcu, bo czasami jakbyś miał kij w dupie się zachowujesz.
(Mathias) – Uważaj, byś ty czegoś w tym miejscu nie miała.
(Iza) – zbliżyła usta do jego w odstępie – To groźba czy prośba?
(Mathias) – Pozwolę ci samej ocenić.
(Iza) – uśmiechnęła się – Kocham Cię – przytuliła
(Mathias) – Też Cię Kocham… - delikatnie pocałował
(Iza) – Znalazł się pretekst, byś zdjął chustę z twarzy, hm? – słodkim głosem
(Mathias) – Nawet nie zauważyłem, kiedy mi opadła… Zaraz poprawie…
(Iza) – chwyciła go za ręce – Nie, tak jest dobrze. Choć dziś nie rób z siebie takiego ważnego. Chodźmy. Wykorzystajmy czas, póki reszta nie wróci – splotli dłonie
30 minut później, pokój Izy i Mathiasa, Orunia.
Całą drogę do mieszkania przeszli w milczeniu, jedynie od czasu do czasu spoglądając na siebie z uśmiechem. Ludzie, którzy widzieli Mathiasa, rozpoznali w nim tego, kto widział Konrada ostatni żywego, który widział jego śmierć. Pogląd mieszkańców lekko się zmienił, zaczęli od tamtego czasu inaczej na chłopaka patrzeć. Inni się cieszyli, że tyrana już nie ma, że demokracja panuje, inni wręcz przeciwnie. A za plecami pary, negatywnie nastawieni szeptali złe słowa na temat Izy, jakoby źle wybrała i ze złym się trzymała. Po czterdziestu minutach Mathias zamknął drzwi do mieszkania, ku zadowoleniu Izy.
(Mathias) - Proszę, rozsiądź się. - powiedział i pomógł jej zdjąć kurtkę
(Iza) -- Dziękuję. - odpowiedziała siadając na łóżku.
Mieszkanie  było piękniejsze tego dnia. Blask świąt dodawał mu przyjemnej aury, mimo całego bajzlu na świecie. Śnieg jeszcze za oknem mocniej padał, jakby prawdziwa zima właśnie się zaczęła, w ten dzień, w  wigilię.
(Mathias) - Może chcesz coś do picia?
(Iza) - Jakiś sok się znajdzie?
(Mathias) - Tak, jasne. Tylko, że… To ostatni- powiedział, zamykając lodówkę.
(Iza) - Idealnie. Dżentelmen w ten dzień.
(Mathias) - No ja… Jakby… - i podał jej sok.
(Iza) - Dzięki. - popijała sok, spoglądając na niego spod swoich rzęs.
Widać było, że ewidentnie nieśmiałość Mathiasa nakręcała ją coraz bardziej. Na dodatek jej zwyczajny, skromny ubiór, ale niezwykle podkreślający jej zgrabną figurę i biust, dawał Jemu coraz więcej powodów, aby jak najszybciej ją rozebrać.
W końcu odłożyła szklankę z sokiem, a on jeszcze bardziej się do niej przysunął.
(Mathias) - Nadal tego chcesz, prawda? - dopytywał.
(Iza) - Niczego bardziej nie pragnę... – mówiła uwodzącym głosem.
(Mathias) - A byłabyś na mnie zła, gdybym spełnił teraz wszystkie swoje obietnice, których starałem się dotrzymać, by ciebie ochronić?
(Iza) - Że byłbyś ze mną do końca świata i dałbyś mi tyle nadziei, której mało kto mi kiedyś dawał? Myślę, że ani trochę. Sama lubię dotrzymywać słowa, a parę ci ich dałam, więc... - nie dokończyła. Uśmiechała się tylko pod nosem, mając znaczące iskierki w oczach.
(Mathias) - Więc... – spojrzał na nią
Iza wstała i po chwili siedziała juz na jego kolanach, tak jak sobie zażyczył. Czuła jak wszystko mu się wyostrza w zmysłach. Bardzo jej się to podobało. Spojrzeli sobie głęboko w oczy i zaczęli się namiętnie całować. Ona z podniecenia coraz bardziej wierciła mu się na kolanach. Mathias wsadził dłonie w jej spodnie i złapał ją łapczywie za jędrne pośladki, po czym mocno docisnął ją do swojego krocza. Dziewczyna jęknęła. Jej sutki robiły się twardsze. Chciała, żeby teraz nimi się zajął, ale on zaczął całować ją po szyi. Zarost dawał jej niesamowite odczucia. Jej całe ciało opanowały ciarki. W pewnym momencie zdjął z niej bluzkę. Jednym ruchem rozpiął, koronkowy stanik, odrzucając go na bok łóżka i zanurzył twarz w jej biuście. Jedną dłonią utrzymywał ją na kolanach, a drugą gładził jej brzuch, dalej całując bardzo wrażliwą szyję Izy. Zaczynała mu się wyrywać, drapać go po ramionach. Nie wytrzymywała tych doznań, ale on ciągle ją mocno trzymał i tylko bardziej zachęcało go to do działania. W końcu zaczął ssać jej piersi. Iza dociskała mu głowę do siebie, a on podgryzał jej szyję. Podskakiwała drażniona przez niego. Niespodziewanie wziął ja na ręce i zaniósł do drugiego pokoju wolnego od okien, ale ze świecami, którego drzwi umknęły zupełnie uwadze dziewczyny. Rzucił ją na łóżko, zdjął z siebie koszulkę i położył się przy niej. Dziewczyna natychmiast przylgnęła do jego nagiego torsu. Ciągle się całowali. W pewnej chwili jego ręka zawędrowała pomiędzy jej uda, gdzie zaczął delikatnie pocierać jej intymne miejsce na dole przez materiał jeansowych spodni. Z sekundy na sekundę robił to coraz intensywniej. Potem włożył rękę do majtek. Były już wilgotne od soków podniecenia. Iza  patrzyła na niego przymglonym wzrokiem.
(Mathias) - Dobrze ci? - szepnął do jej ucha.
(Iza) - Proszę, nie przestawaj...- mówiła ciężko oddychając.
(Mathias) - Jesteś taka piękna... Najpiękniejsza... Nieskalane piękno... -szeptał. - Wiedziałem, że w końcu przeznaczenie nas spotka... Jesteśmy sobie przeznaczeni i przeznaczone mi jest nigdy z ciebie nie zrezygnować... - znowu zaczął całować ją po szyi
Mathias postanowił zdjąć z niej niepotrzebne spodnie i bieliznę. Zauważył, że majtki były w komplecie do stanika, który został gdzieś na łóżku. Wyglądały naprawdę ładnie na jej tyłku. Stwierdził, że dziewczyna naprawdę była na wszystko przygotowana i uśmiechając się, kontynuował pozbawianie jej ostatnich ciuszków.
Odepchnęła Mathiasa i szybko usiadła na nim okrakiem. Całując go, rozpinała mu spodnie. Kiedy wreszcie wyczuła w swojej dłoni jego członka, jej usta zaczęły schodzić po ciele mężczyzny coraz niżej, niżej i niżej... W końcu natknęła się na niego. Mocno zacisnąwszy na nim usta, wsunęła go do buzi jak tylko najdalej mogła, a potem wysunęła i kilkukrotnie szybkimi, płytkimi ruchami włożyła jego główkę do ust, po czym znowu wsunęła go jak najgłębiej do buzi. Mathias chwycił ją za głowę, przytrzymując jej włosy i poddał się rozkoszy. Przyglądał się Izie zabawiającej się jego sprzętem. Delikatnie drażniła koniuszek jego członka swoim zwinnym języczkiem, po chwili znowu ssąc go w całej jego okazałości. Niespodziewanie podniosła głowę do góry, ukazując swoją śliczną, rozpromienioną twarz. Nachyliła się nad jego własnością i włożyła go między swoje piersi.
Cała sytuacja nie potrwała długo. Mathias nie chciał na tym kończyć, a mało brakowało. Iza wyciągnęła odruchowo spod łóżka w zasięgu ręki prezerwatywę, podała chłopakowi i szybko ułożył ją na poduszkach. Dziewczyna chętnie współpracowała z nim. Położyła się i rozchyliła uda. Mathias usytuowawszy się między nimi, wbił się w nią. Dziewczyna krzyknęła, szeroko otwierając buzię. Nigdy nie czuła jeszcze czegoś tak przyjemnego. Znowu zaczęli się całować. Przylgnął do niej i posuwał ją bez opamiętania, a ona drapała go swoimi czerwonymi paznokciami. Po chwili zwolnił. Nie chciał za szybko dojść i wolał, aby Iza troszkę odpoczęła. Po chwili kazał położyć jej się na brzuchu. Zrobiła to. Ujrzał cudowny, zaokrąglony jej tył.
(Mathias) - Wypnij się do mnie. - powiedział, a Iza to zrobiła.
Zaczął uprawiać z nią miłość od tyłu. Dziewczyna czuła penisa jeszcze wyraźniej niż wcześniej. Szarpała pościel i jęczała jak opętana. Nagle Mathias zwolnił. Wiedziała, że zaraz dojdzie. Wyciągnął go z niej, zdjął zabezpieczenie i szybko poprosił ją, by nachyliła twarz. Lekko w ostatniej fazie mu pomogła, po czym na jej twarzyczkę poleciał owoc ich miłości. Potem pomógł jej wytrzeć twarz i oboje opadli na łóżko bez sił.
(Mathias) – dyszał – Iza… Nie powiem… Jak się czujesz… Czy, wszystko ok?
(Iza) – Ciii, głuptasie… Już nic nie mów…  – położyła palec na jego ustach - Czuję się przy tobie taka bezpieczna... Kocham Cię - wypowiedziała i usnęli w swoich objęciach
Kilkanaście godzin później, wczesny ranek.
Mathias wstał wyjątkowo wcześnie. Na tyle wcześnie, że Iza wyczuła pobudkę, a choć odwróciła się na bok przykrywając kołdrą do połowy, nie spała całkowicie. Chłopak spojrzał na jej ciało, uśmiechnął się, ona dostrzegła zainteresowanie. Kiedy próbował wstać, chwyciła Iza go za rękę, niezadowolona, że jej luby znów wcześnie gdzieś idzie. Uspokoił dziewczynę, ubrał się i wyszedł, stwierdził, że złapie powietrza i niebawem wróci do niej. Ubrał się, założył chustę i wyszedł w teren. Już na klatce schodowej dobiegały dźwięki przeładowań broni, głośnych rozmów i tupania. W całym mieście trwało dziwne poruszenie. Udał się do bramy, stwierdził, że tam czegoś się dowie. Przy murach na górnych poziomach znalazł Mariusza z Osą, razem z jednym ze straży. Trójka niepokojąco spojrzała na Mathiasa.
(Mathias) – Jakaś mobilizacja? Co się stało jak spałem?
(Osa) – Nie chcę krytykować, ale to się działo niedługo jak z Izą zniknąłeś. Byłeś zajęty, to nie chciałem przeszkadzać. Raczej nikt nie chciał.
(Mariusz) – Ten tutaj ci wyjaśni, wiemy od niego…
(Strażnik1) – Nasi snajperzy wykryli coś dużego… Zmierza w naszą stronę. Powoli, ale trajektoria idzie obok nas. Kwestia czasu, że staniemy w centrum zagrożenia.
(Mathias) – A po ludzku?
(Osa) – westchnął – Zauważyli jakieś większe stado i zrobili raban. Obóz znosił wiele, czemu teraz miałoby być inaczej.
(Mathias) – Ale by postawić na nogi całe miasto?
(Strażnik1) – To ludzie sami tak postanowili. Werbuje się każdego kto umie strzelać i jest sprawny. Dzieci poniżej dziesięciu lat, kobiety w ciąży i starcy do schronu.
(Mariusz) – Najgorsze, że stąd nic nie widać. Spokojnie jak zawsze – spojrzał w kierunku lasu – Pusto, nic nie widać, ale chyba cisza przed burzą.
(Osa) – Nie ma czegoś, czego moja strzelba nie dałaby rady pokonać.
(Strażnik1) – Powinniście się przygotować. Najlepiej spieprzać stąd, póki można.
(Mathias) – To nic pewnego. Może nic takiego się nie zdarzy. Jaka jest odległość stada od obozu?
(Strażnik1) – Podobno pięć kilometrów, może dziesięć… To cholernie blisko. Snajperzy znają dokładne położenie.
(Osa) – Co myślisz, Mathias? Czy jednak powrót tu miał sens?
(Mathias) – O niczym nie myślę. Zostajemy tutaj. Dość uciekania. Nie zabili nas w fabryce, nie zabiją i teraz.
(Mariusz) – Są jakieś auta w zanadrzu? Gdzie ten dupek, co nam pomagał?!
(Straznik1) – Nie możecie wyjść północnym wyjściem… Nie otworzą wam. Jeszcze wczoraj mogliście uciekać, jak mieliście szansę w tamtą stronę. Teraz możecie uciekać na południe.
(Osa) – W stronę zagrożenia? Z południa przyszliśmy…
(Mariusz) –Przygotować się. Ciekawe jak…
(Strażnik1) – Weźcie broń i bądźcie gotowi na wszystko.
(Mathias) – Kiedy to nastąpi?
(Osa) – Sądząc powolnością przemieszczania się, możliwe, że jutro, pojutrze…
(Mariusz) – Kurwa…
(Mathias) – Reszta wie?
(Osa) – Nie, mieliśmy im powiedzieć, jak tylko Ty się dowiesz. Zrobimy to teraz, ale Ty lepiej powiedz osobiście Izie… Masz z nią lepszy kontakt, tylko delikatnie… - poszli
15 minut później, Orunia.
Pod wpływem impulsu, Mathias powrócił do mieszkania, gdzie czekała już Iza, dalej w kołdrze, siedziała zamyślona, ale widząc chłopaka uśmiechnęła się ponownie. Sądziła, że stęskniony wrócił szybciej, bo zaczerpał tyle powietrza, ile potrzebował, lecz jego odpowiedzi się nie spodziewała, wręcz widziała w jego oczach, że coś jest na rzeczy. Chłopak usiadł obok niej na łóżku i spuścił głowę, a ta przybliżyła się do niego będąc pod kołdrą, przytuliła się do jego pleców i ręce splotła wokół jego szyi.
(Iza) – Coś się stało, mam rację? Umiem to rozpoznać. Za dobrze Cię znam.
(Mathias) – Ta… Było to do przewidzenia, że to nastąpi. Ludzkość nie może mieć spokoju.
(Iza) – O czym mówisz?
(Mathias) – Znaleźli poszlaki, że stado jest kilka dobrych kilometrów od nas. Na tyle mocne, że może zrównać z ziemią obóz, a nas razem z nim.
(Iza) – To prawda, czy próbujesz mnie przestraszyć?
(Mathias) – Spytaj się Osy, Mariusza, właśnie z nimi gadałem… W mieście trwa mobilizacja. Stan Wyjątkowy.
(Iza) – Ludzie chcą walczyć?
(Mathias) – Co najmniej trzy czwarte miasta jest postawione w przyzwoleniu do walki. Każdy chce bronić czegoś, czego pragnął dla siebie, dla innych, dla tych ocalałych…
(Iza) – Chcesz odejść?
(Mathias) – Wręcz przeciwnie. Nigdzie się nie wybieram.
(Iza) – Chcesz się narażać dla miasta, które kiedyś wydało na ciebie wyrok?
(Mathias) – To Safe Zone wydało na mnie wyrok, a niewinna osoba przez to ucierpiała. On zniszczył korzenie miasta. Wierzyłem facetowi do ostatnich minut jego życia, że mógł się zmienić. Chciał pomóc. Gdyby coś… Gnój odpowiedzialny za tamtą zasadzkę, gryzłby ziemie. Ściga nas i nienawidzi od wielu miesięcy. Jego bazy już nie ma, a nasza śmierć mu jej nie wróci.
(Iza) – Nawet tak nie mów. Wszystko będzie dobrze jasne? Tak jak było mówione wcześniej. Przeżyjemy to, mimo przeciwności… - wtuliła się
(Mathias) – Też bym tego chciał… Bardzo...
(Iza) – Tak nie chcę Cię stracić… Tak chciałabym tego… Z całych swoich sił…
(Mathias) – Stado przyjdzie. My odpowiemy. Ale jeśli Gdańsk upadnie, znów będziemy musieli uciekać po kraju, chowając się jak psy.
W tym momencie do pokoju weszli Osa z Ulą, jakby nigdy nic. Usiedli na krzesłach, a Osa wpatrywał się w parę, co nawet Ula już zignorowała. Iza, podciągnęła kołdrę aż po szyję, a Mathias zniesmaczony spojrzał na Osę.
(Osa) – Cześć… Wybacz, że nie pukaliśmy, ale sprawa jest pilna. Zaiste tyczy się jednego z nas… - zakaszlał – Przepraszam, jednej z nas.
(Iza) – Ktoś dołączył?
(Osa) – Nie, raczej ktoś się odłączył. Chcieliśmy znaleźć Natalię, ale w jej mieszkaniu jej nie było. Ani w okolicach. Ona zwykle nie wychodziła.
(Mathias) – Coś z tym zrobiłeś? Myślałeś o…?
(Osa) – przerwał – Mateuszu…? Pewnie, to mi też przyszło do głowy.
(Mathias) – Jeśli on miał coś z tym wspólnego…
(Osa) – Aneta z Kariną zobowiązały się pomóc. Już obserwują miasto, jak coś znajdą, dadzą znać.
(Mathias) – Jeśli to kolejna jego taktyka… Chce mnie osłabić… By potem uderzyć znienacka.
(Ula) – Nie twierdzimy, że to On, ale jeśli nawet, trzeba będzie się spodziewać nie tylko trupów.
(Iza) – Należy Natalii pomóc. Może jest trochę niezrównoważona, ale jest po prostu zagubiona, szczególnie jak się wszystko wydało, wiecie o czym…
(Mathias) – Może nie jest taka jak kiedyś, ale to jedna z nas. Przyłączyła się do nas. A drużyny się nie zostawia.
(Osa) – Poszukamy jeszcze na własną rękę. Jeszcze została nam Joanna, nie zdążyliśmy jej złapać. Spotkajmy się najlepiej wszyscy, tak przy kościele, tam obgadamy wszystko. W czwórkę na nic nasze zdanie. Przykro mi, że My musimy ci o tym mówić, w sensie o niej…
(Mathias) – Nie ma problemu. Zasługuje na to, aby jej pomóc, ponieważ swoich się nie zostawia na pewną śmierć.
(Osa) – wstał – Dzięki za zrozumienie. To my pójdziemy zorganizować potem spotkanie – wyszedł
(Ula) – Mathias, jeszcze raz dzięki za szczerą rozmowę – wyszła
(Mathias) – Mało mam dylematów… Jeszcze to… Blyat…
(Iza) – Znajdziemy ją, daleko nie odeszła.
(Mathias) – Jesteś tego pewna?
(Iza) – uśmiechnęła się – Jestem przekonana. Grupa to grupa. Nic się nie zmieniło.
(Mathias) – dotknął jej dłoni na swojej szyi – Iza… - spojrzał na nią - Dziękuję…
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POSTACIE, KTÓRE WYSTĄPIŁY W TYM ROZDZIALE :
- Mathias N
- Ula G
- Izabela K
- Mateusz C
- Marta M
- Joanna W
- Roksana L
- Dima B
- Mariusz W
- Karina M
- Klaudia G
- Aneta W
- Konrad W
- Mateusz K
- Natalia M
- Rakso Ś
- Alan K
- Lucy M
- Alona F
- Andrej I
- Seroga G
- Viktor M
- Wlad T
- Gustaw D
- Adam C
- Maks G
- Wiktoria B
- Klaudia L
- Ewa K
- Gabi C
- Ola S
- Agnieszka P

Zapraszam do dołączenia do grupy na facebooku : https://www.facebook.com/groups/560968130716467 <<<
Oficjalny fan page: https://www.facebook.com/apokalipsa.zombie.w.polsce <<<

Offline

 
Copyright © 2016 Just Survive Somehow. All rights reserved.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.final-fantasy-fan.pun.pl www.zoltysmok.pun.pl www.pozyczki-kredyty-forum.pun.pl www.wol.pun.pl www.girlsgames.pun.pl