#1 2014-09-06 17:18:17

 Matus95

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 217
Punktów :   

Rozdział 7 - Moc jednego słowa

(Dima) - do Wiktorii - Prekrati krichat - do Mathiasa - Eto nie prineset nichevo dlya nas...
(Mariusz) - Wiki, proszę... Nie tak głośno...
(Wiktoria) - spojrzała na Viktora - Zabiłeś ją! Wiem, że by umarła... Ale chciałam, by umarła w innym miejscu, wśród przyjaciół... Umarła sama, nikt przy niej nie był w ostatnich chwilach!
(Viktor) - Ne znaesh, shto yest vozmozhnoe na etom mire?
(Mathias) - Mozhesh yeyo ostavit?
(Viktor) - Da... Mozhno i tak...
(Wiktoria) - Przepraszam, ale była dla mnie jak siostra...
(Dima) - położył rękę na jej ramieniu - Mozhet byt, kak zhe ya ne znayu Polskovo yazyka... My vsem tak imeem. Ne panimayu tvoih veshi, ponyal tvoi bol. Mozhesh nas lyubit ili mozhesh nenavidet. Viktor sdelal shto on smogl. Eto ty panimaesh. Cel yest v golove, mezhdu glazami... Tak ya hotel shtoby eto ne proizoshlo, vernutsya k moih druzeyi... - spuścił wzrok - Moih roditeli...
(Ula) - Cokolwiek powiedział, zgadzam się.
(Mathias) - do Wiktorii - Chce byś oswoiła się z myślą, że to coś siedzi w głowie, że...
(Wiktoria) - Wiem wszystko... Po prostu łatwo o tym myśleć, jak nie dotyczy twojego otoczenia. Kiedy umarła Karola, umarła część mnie...
(Dima) - Horosho.
(Alona) - Seychas poverit, li yeyo kriki nie pritynuli vnimanya trupow. Ya poveryu - podeszła do okna
(Mathias) - Jak długo tu zostaniemy?
(Mariusz) - Chcesz czekać do powrotu Osy? On nie przyjdzie, są i tak pewnie o parę godzin przed nami. Nie ma sensu tu zostawać.
(Ula) - Co więc z ciałem?
(Mathias) - Była jedną z nas, trzeba ją pożegnać...
(Klaudia) - Chcecie grzebać zwłoki?
(Mariusz) - Racja, nie każdy ją lubił, ale była jedną z nas. Szkoda, że skończyły się tak szybko drożdże... Może wtedy...
(Wiktoria) - Skąd mogłeś wiedzieć...
(Dima) - Shto takoy?
(Mathias) - Vynuzhdennye pohoronit yeyo. Tak byt nado. Vse shto ostatsya yesho nam. Tak ili inachey, eto dolg...
(Dima) - Pomoch?
(Mathias) - Da. Vozmiy nogi, Wiki, weź za ręce. Chodźmy na zewnątrz... Alona, chyo tam takoy?
(Alona) - Problemov net. Yesho...
(Mathias) - Chodźmy wszyscy. Znajdźmy miejsce na zewnątrz. Zróbmy to dla niej. Mniejsza z tym, że nie każdy sobie ufa. Jej los był naszym, należy jej się godny spoczynek...
(Mariusz) - Jesteś pewny, że z Nimi też?
(Dima) - ...
(Mathias) - Pomogli mnie i Ulce, to coś znaczy. Gdyby mieli nas okraść, zrobiliby to.
(Dima) - Tak nado. Proydem seychas - wyniósł ciało razem z Wiki
(Mariusz) - Obyś wiedział, co wyprawiasz.
(Ula) - On wszystko ma pod kontrolą.
(Mariusz) - Do czasu...
(Klaudia) - Czyli już się zbieramy? Skoro pora.
(Mathias) - Co krok to bliżej, nie można już zrezygnować.
(Ula) - Z każdym dniem mam nadzieję, że dotrzemy do celu. Nigdy nie myślałam, że życie potrafi być takie trudne. Kiedy miałam wszystko, było prosto. Teraz nie mam nic, jest trudno.
Wszyscy opuścili pospiesznie budynek, zebrali się za domem, gdzie Dima i Wiktoria już czekali. Śnieg dawał się we znaki. Dima kopał dół, Wiktoria patrzyła cały czas na martwą koleżankę. Rosjanie mimo wątpliwości Mariusza, zbliżyli się. Choć dziewczyna była dla nich obca, to chcieli uszanować to iż dla Mathiasa i reszta grupy, była ona kimś ważnym. Ula podeszła do Wiktorii i przytuliła, po czym coś powiedziała jej na ucho.
(Dima) - Ebat... Skolko yesho... - ocierał pot z czoła - kopał dalej
(Alona) - Ona byla horoshym chelovekem?
(Mathias) - Kaneshna. Taka byla. Horoshaya, tolko... Poteryala svoe chelovechestvo...
(Mihaił) - Shto? Davay yesho... Ya ne ponyal nichevo.
(Mathias) - Byla bolnaya... Brak ukusu, vseh veshi brak... Tolko odnaya prichina.
(Viktor) - Blyat. Sozhalenyu eto slyshat. Teper panimayu.
(Mihaił) - Skazhi odno. Pochemu ty, kak russkiy brat, poveril ty v ih zhizn? Ne hotyu... Tvoya gruppa... Tolko my, hotim... Znaesh, vernutsya domoy, mozhesh c nami...
(Mathias) - Net...
(Alona) - Mahias, podumay yesho. Oni nas ne hotyut, zneash eto. No i... Nas ne poymut. Shto takoy yesho shtob ty mog ponyat. Prosti.
(Wlad) - Etot durak, kak yemu... Maryush? Ni huya ne panimayu, tolko ya veryu... Kako zhe on...
(Mathias) - Stop. On vas ne znaet. Vse horosho.
(Mariusz) - Mathias, gotowe - spojrzał na wykopany dół
(Ula) - Co teraz? Powinniśmy chyba coś powiedzieć...
(Mathias) - Ktoś umie przemawiać?
(Dima) - Pomoch? Govorite ob etoy rechi.
(Mathias) - Znaesh eto?
(Dima) - Ne tak horosho kak svyashennik, no na pohoronah deda, eta ya chital rech.
(Mathias) - Chital... Skazat, ne Chitat.
(Dima) - U tebya bolee horoshiy plan? Poprobuyu.
(Mathias) - Słuchajcie. Dima zaraz zacznie.
(Ula) - Po co przemowa, której nikt... Prawie nikt nie zrozumie?
(Wiktoria) - Niech mówi.
(Dima) - Druzya. Dorogie priyateli. Podrugi. My tut, shtoby prostitsya etu devushku, moloduyu dlya svoevo vozrasta, Karolinu. Umerla molodo, hotya mogla perezhit dolshe. Mnogo iz nas c neyu znalos, mnogo bylo dlya neyo shto to. Davayte uchimsya lyubit lyudey, potomu shto tak bystro uhodyat. My vykopali ety mogilu dlya tebya, bednoe sushestvo, shtoby ty ushla v chest. Sozhalenyu shto ya ne znayu polskovo yazyka, potomu shto togda rech zvuchala by inachey, no zhalko... Zhalko, shto my soshilis v takih sumrachnyh vremenah. Ubictva lyudey... Begstvo vpered... Derzhit v zaklyucheni... Strah... My zhivem, my budem dolshe zhit. Bog sobral tebya iz mira i budem nadeyatsya, shto ty tam naverhu i... Ty verish dolshe svoim znakomym. Byli c toboy k koncu, tak byt nado v gruppe. Gruppa ne razlomaetsya, potomu shto ty vdohnula zhizn v neyo. My za to tebya blagodarim. Pokoysa sestrenka. Seychas i navsegda... - skończył
(Wiktoria) - do siebie - Teraz i zawsze. Spasibo Dima.
(Dima) - Pomoch. Ne hotyu uminachat, no nado yeyo zakopat... - podał łopatę Wiki
(Wiktoria) - Ne znayu... Li mozhu  umeyu...
(Mathias)(Dima) - jednocześnie - Jesteś jej przyjaciółką. Zrobisz to. Dasz radę. Jesteś silna. Ty yey drug. Sdelaesh eto. Udatsya. Ty takaya silnaya.
(Wiktoria) - zaczęła zasypywać grób - Karola... Żałuję, że nie mogę iść tam razem z tobą, ale mam swoją rolę do odegrania tutaj. Mam nadzieję, że na mnie poczekasz...
(Ula) - Poradzisz sobie. Ona nie chciałaby, byś tak szybko za nią podążyła. Nikt z nas nie chce, prawda?
(Klaudia) - Norik by chciał, abym żyła dalej. Dlatego żyje nadal. Nie dzięki niemu, Osa mi pomógł... Rozmawialiśmy wtedy rano, tamtego dnia. Przekonał mnie, choć do tamtej pory, nikt nie potrafił. Jestem mu za to wdzięczna.
(Mariusz) - Jesteśmy zespołem. Przyznaję, na początku byłem bez uczuć. Mathias jako jedyny zauważył iskrę nadziei dla niej, choć była już przekreślona... Przykro mi, że nie mogłem powiedzieć jej osobiście jak bardzo się myliłem...
(Paulina) - Nie zawsze lekko było, ale Karolina jest nadal z nami... - przyłożyła dłoń do serca - Jest właśnie tutaj i pozostanie.
(Wiktoria) - Próbowałam ją ratować, swoją własną krwią, a i tak odwlekałam nieuniknionego.
(Mathias) - Wyszło jak wyszło, ale liczmy się z tym, że pomogliśmy jej odejść my.
(Wiktoria) - Przepraszam, że się wydarłam - spojrzała na Viktoria - Prosti...
(Alona) - Nishto nie stalos.
(Dima) - Mathias, vremya shtoby izbezhat. Sneg mozhet nas ubit.
(Mariusz) - Wiki, skończyłaś?
(Wiktoria) - Prawie, jeszcze kawałek.
(Mariusz) - Mathias, spytaj ich o amunicje, bo nasza jest na wyczerpaniu.
(Mathias) - Nuzhnye patrony. Imeete kakie to zapasy?
(Mihaił) -  Tolko dlya Dragunova i Ak47. Drugih ne imeem.
(Aleksej) - Odnako. Ya slyshal o sklade oruzhya. Mozhem poiskat, no uzhe vash vybor.
(Mathias) - Gde on? Kakoy to gorod?
(Alona) - Nie byli my nikogda, eti gorod pri putyah.
(Mariusz) - Mamy gdzieś iść? O co biega?
(Mathias) - Słyszeli o składzie broni, ale nigdy nie byli w okolicy. Wiedzą tylko tyle, że to jest przy torach. Jakie miasta na północy NIE są przy torach?
(Mariusz) - Kurwa, nie wiem. Moja mapa nie pokazuje kolei. Wasze szczęście, że znam okolice, nic więcej. Starogard Gdański, to trop.
(Mathias) - Jaka gwarancja, że coś znajdziemy?
(Mariusz) - Znikoma.
(Ula) - Byłam w Starogardzie kiedyś. Sądzę, że wiem jak trafić.
(Mariusz) - Prowadzisz.
(Ula) - Tylko lekko to jest z boku naszej trasy. Chcecie nadkładać drogi?
(Mathias) - Kończą się nam pociski. Jak chcemy dotrzeć do Gdańska bezpiecznie, skoro jesteśmy prawie wystawieni? Osa będzie musiał poczekać.
(Dima) - Kokoe reshenye?
(Mathias) - Gdansk mozhet podozhdat. Sdelaem kak drug c drugom. Oruzhe.
(Aleksej) - Znaete kuda?
(Wiktoria) - skończyła - Veryu im. Doverialas vam. Dovertes tak nam.
(Viktor) - Esli naydem orushye ili patrony, podrazdelyaemsya. My vas naveli na sled, a vy soglasilis eto.
(Mathias) - Esli obmanete nas, pozhaleete. I mne govno budet obhodit, shto vy nas spasli.
(Mihaił) - Konchim konflikt, Mathias. Nikto nikovo ne ubyet, esli budem delat kak gruppa, ne kak detskiy sad.
(Mariusz) - Wszystko załatwione? Idziemy, nie chcemy powtórki. Mathias,o co się kłóciliście?
(Mathias) - Nic ważnego. Po prostu znajdźmy ten cholerny magazyn. Jeśli istnieje nadal, może znajdę nie tylko amunicję do snajperki.
(Mariusz) - Masz na myśli coś konkretnego?
(Mathias) - Pamiętasz moją lufę? Do tej pory powinna już dawno odpaść, ale jeszcze się trzyma. Może znajdę w magazynie coś zamiennego. Popełniłem błąd z m4, tej broni porzucać nie chce, bo umiem się nią posługiwać.
(Mariusz) - Cóż, chociaż masz jakoś wygodnie trzymać.
(Mathias) - Jest coś o czym powinienem powiedzieć.
(Mariusz) - Tak przy nich? To coś ważnego?
(Mathias) - W sumie, nic takiego. Później pogadamy.
(Mariusz) - Przy nich starajmy się ograniczyć rozmowy o nich do minimum.
(Ula) - Idą przodem, robią za naszą ochronę. Ja bym się cieszyła. Mathias, myślałam za pierwszym razem, że ty też się cieszysz, że spotkałeś swoich.
(Mathias) - Jest ukryta w nich jakaś tajemnica, nie wiem...
(Paulina) - Też coś odczuwam, że nie są z nami szczerzy.
(Ula) - Dajcie spokój. Chyba ich nie wystrzelacie przy najbliższej okazji?
(Wlad) - Vystrelyat? Shto takoy?
(Mathias) - Nishto, tolko skazka.
(Wlad) - Mozhet byt, ya mog ne tak shto to uslyshat. Prosti.
(Mathias) - Ufam im, ale nie zaszkodzi ich trochę poobserwować.
(Klaudia) - Nie za ostro? Mają przewagę. Sprzętową też.
(Mariusz) - Klaudia i Mathias, macie racje. Trzeba zrobić to tak, by nie spostrzegli, że są obserwowani. Wystarczy zachowywać się normalnie.
(Ula) - Póki zapewniają nam pomoc, nic do nich póki co nie mam. Jak będę miała czym się bronić, rozważymy waszą propozycję.
(Mariusz) - Bronić? Chcesz z niej strzelać?
(Ula) - Kobieta nie może? Iza jakoś strzelała, Alona też.
(Mariusz) - Nie powinniśmy schodzić z formacji. Używając wszyscy broni dystansowej narazimy się na atak, jeśli żaden nożownik nie będzie czuwać. Rozumiesz, po to jesteśmy my. W tym stanie nadaję się głównie do nożowania, to mój atut. Paula, musisz nauczyć się strzelać, wiem... Za dużo wymagam, ale jest nam to potrzebne. Kiedy ja z Ulą będziemy finiszować,  wy musicie być dywersją. Mathias, Wiktoria i Klaudia jakoś sobie radzą. Tylko ty musisz ukochana, poradzić sobie z nową sytuacją. Ja nie mam jak już ci tego pokazać. Ktoś musi ci pomóc.
(Wiktoria) - Kobieta kobiecie pomoże. Obiecuję, że jak znajdziemy magazyn, pokażę ci podstawy.
(Paulina) - Czy to dobry pomysł? Wtedy na drodze... Prawie Cię...
(Mariusz) - Nie myśl o tym... To nie była twoja wina. Jeśli nie zrobisz czegoś, możemy wszyscy zginąć. Jakby zabrakło mnie? Mathiasa lub reszty? Jak byś się obroniła? Dlatego chcemy ci pomóc, byś w razie czego... Mogła przeżyć bez nas...
(Paulina) - Przetrwamy to razem, wszyscy. Połączymy się z Osą i przetrwamy to.
(Wiktoria) - Wiesz, że to kłamstwo. Liczysz, że tak wielka grupa przetrwa? Liczebność się przydaje, ale w tym świecie oznacza to śmierć. Ktoś z nas nie doczeka lepszych czasów... Tylko, że nie my wybieramy... Zależy jak na to spojrzeć.
(Mariusz) - Jak spojrzeć na co?
(Wiktoria) - Dla przykładu Przemek, ten chłopak. Bóg mógł go osądzić, a zrobiłeś to ty. Taki ten świat jest, że coraz częściej to ludzie mają podobną władze nad życiem i śmiercią, co Wszechmogący.
(Mariusz) - Zapomniałaś dodać, że dochodzą do tego emocje... Nie powiem, że od początku tego gówna jestem święty i odpowiedzialny. Postąpiłem parę razy źle, ale to już Bóg sam oceni na sądzie.
(Mathias) - Chciałoby się cofnąć to wszystko. Zrobić inaczej. Uratować tych, których się nie dało. Moją matkę. Łukasza. Oskara... Tyle złych wspomnień na raz.
(Ula) - Spójrzcie na tamtych. Są drużyną, my też taką bądźmy. Nie zrozumiałam mowy tego Dimy, ale domyślam się, że każda mowa ma swój ukryty sens. Chodzi przeważnie o to, by ludzie pozostali ludźmi. W naszym przypadku o to, by grupa się nie rozpadła. Tak myślę...
(Mathias) - W pewnym sensie o tym mówił.
(Mariusz) - Nie pieprzmy więcej, bo nadciąga mróz. Oszczędzajmy jadaczki.
Obie powiązane ze sobą grupy dotarły do torów, tym śladem mieli dotrzeć wprost do miasta, gdzie jest magazyn z bronią. Rosjanie nadal byli pierwsi, reszta za nimi podążała. Wiktoria musiała się zatrzymać, zrobiło się jej słabo. Mariusz półgłosem zwrócił uwagę obcym, by zawrócili na chwilę. Ula posadziła Wiktorię na skale i podtrzymywała na ramieniu. Dima odniósł dziwne wrażenie, że nowi przyjaciele coś kombinują.
(Ula) - Dobrze się czujesz?
(Wiktoria) - odetchnęła - Tak. To tylko nerwy. Jeszcze do mnie nie dotarło. Tylko się czegoś napije. Macie coś?
(Mariusz) - Z tego co pamiętam, Ula miała jakąś wodę.
(Ula) - No tak, zapomniałam - zdjęła plecak - Zaraz, gdzie to mam, znalezione - wyjęła wodę - Pij ile chcesz, teraz się liczy każdy członek grupy. Nie umrzesz nam tutaj.
(Wiktoria) - wypiła połowę butelki - Nie, więcej nie potrzebuję - oddała
(Alona) - podeszła do Wiki - Horosho?
(Wiktoria) - Da...
(Alona) - Proydem dolshe. Ne vremya poteryat nastroenne seychas. Davayte.
(Mathias) - Ne mozhet ona, ubyosh yeyo.
(Alona) - Skazala kako zhe smogla. U ney vse harosho. Uveriy.
(Mariusz) - Wiki, proszę. Im szybciej wyruszymy, tym mniej oni będą gadać.
(Wiktoria) - wstała - Chodźmy, trzymam się.
(Ula) - Tory prowadzą pewnie z Bydgoszczy. Stamtąd trupy przylazły. Jesteście pewni, że nie napotkamy oporu na miejscu?
(Mariusz) - Nie widziałem tego magazynu na oczy. Nie wiem jak wygląda. Zrobimy rozeznanie i nikogo z nas nie stracimy. Nie byłem także w fabryce, ale jak mówiłem, nie pozwolimy nikomu umrzeć.
(Wiktoria) - Im bliżej, tym się mi wydaję, że to pułapka.
(Mathias) - Nie wyczuwałem w ich głosach kłamstwa. Poza tym są ze wschodu. Nie znają okolicy, jak niby mieliby nas oszukać. Sami nie wiedzą, gdzie dokładnie jest ten magazyn.
(Ula) - Czy chcesz ich zabrać do Gdańska? Co ludzie powiedzą jak zobaczą nas z nimi?
(Mathias) - W dupie mam opinie innych. Uratowali twoją dupę, oraz moją. Nie chce brać z powodu długu. Nie wkroczymy z nimi jako z wierzycielami. Tylko jako równy z równym.
(Wiktoria) - Myślisz sporo do przodu.
(Mathias) - A jak mam myśleć? Lepsze to niż myślenie o przeszłości. Natalia. Matka. Łukasz. Oskar. Karola. To już za nami, myśli o tym mogą spowodować ból. Wiem, że należy pamiętać o swych bliskich, ja nigdy o nich nie zapomnę, ale głośne gadanie o nich, przysporzy nam więcej bólu... Widzieliście co się ze mną stało, wiecie jak to wyglądało. Ktoś opętany tęsknotą i smutkiem nie ogarnia w danej chwili świata. Mogłem tam zginąć, lecz uratowałem się. Nie dzięki temu, co zobaczyłem w głowie, lecz dzięki wam. Byliście tam ze mną, wspieraliście mnie... Może nie każdy...
(Mariusz) - Było chujowo tam na dole. To ci przyznam. Osa cały czas został przy tobie, kiedy niektórzy bali się coś powiedzieć.
(Ula) - To prawda, cały czas chciał ci pomóc. Nie zapomnę twarzy Izy. Trzęsła się, nie mogła nic wykrztusić. Ten moment... Kiedy przytuliła Cię. Od razu wiedziałam, że jej na tobie zależy i nie mów mi, że nie. Ja wiem co widziałam. Jesteś twardy, ale ja wiem jak to jest. Widziałam wasze pożegnanie. Tak obce osoby się nie żegnają. Jej zależy na tobie, a tobie zależy na niej.
(Mathias) - Nie twierdzę, że nie.
(Dima) - Uslyshal ya... No tak... Mathias govoril ob etom mire, pro vashih drugah... Oni umerli? Seryozna?
(Mathias) - Vot tak byt nado. Nasha istorya.
(Dima) - My vse vmeste. Skazhi etu istoryu.
(Wiktoria) - Net, yevo vybor. On ne hotel. Ty ponyal eto?
(Dima) - Net. Ya ne ponyal. Shto proizoshlo pred nami?
(Mathias) - Ty shto to skazal. Druzeye. Teper mertvye. Koneshna skazka.
(Mihaił) - Spokoen bud Mathias. Eto pomoch.
(Mathias) - Dima, poshel v huy, horosho?
(Dima) - Uspokoytsya. Nishto ne stalos.
(Wiktoria) Hey, muzhyki. Konec!
(Alona) - Dima. Mathias. Blyat... - uderzyła Dimę
(Mathias) - No i priyatno... - otrzymał cios od Alony - Pochemu ty eto...
(Alona) - Znaesh li pochemu. Uzhe horosho?
(Dima) - Neploho.
(Mihaił) - Vot tak...
(Alona) - Odnyy vybor, shtoby ya smogla ih uspokoit.
(Ula) - Niezły prawy sierpowy. Ale jednak musi trochę potrenować, daleko jej do mnie. Szkoda, że Osy nie ma. Bym zademonstrowała.
(Wiktoria) - Mathias, wiem kto zaczął. Wybacz, że tak wyszło. Nie mieli prawa pytać Cię o takie szczegóły.
(Mathias) - Nie jesteś ich sekretarką by się za nich tłumaczyć. Dostałem po twarzy i jest ok.
(Mariusz) - Zaczyna mi się to nie podobać. Do tej pory nic się nie działo. Nigdy nikt nas nie zaatakował tak.
(Mathias) - Sprawdzał mnie. Dostaliśmy słusznie. Kłótnie sensu nie mają.
(Dima) - Smotriyte. Vizhu blizko gorod. Otlichna.
(Mathias) - Dotarliśmy.
(Ula) - Pamiętacie rozmowę o naszej taktyce? Cały czas obstawiamy, że ktoś musi być nożownikiem? Chciałabym może zadecydować za siebie.
(Mariusz) - Niech będzie. Nie jestem tyranem, by zabraniać komuś wyboru. Okaże się na miejscu, czy ten magazyn istnieje.
(Klaudia) - Wreszcie. Paula, widzisz?
(Paulina) - Widzę. Mariusz, mogę jakoś pomóc?
(Mariusz) - Dam sobie radę jakoś. Jak będę chciał czegoś, przekaże ci to.
(Ula) - Nieźle się zapowiada.
(Mariusz) - Zbyt często się przejmuje mną.
(Ula) - Miałam na myśli miasto. Co do was, nie wtrącam się. Póki się nie zabijacie, ja w to nie wchodzę. Taka rada ode mnie, pilnuj ją. Jest dziwna, racja. Dlatego powinieneś uważać, by czegoś nie odwaliła.
(Mariusz) - Nie mogę mieć wglądu na każdego. Wystarczy, że naszych znajomych obserwuje. Niech ktoś inny ma na nią oko.
(Klaudia) - Ja mogę...
(Mariusz) - Nie nadajesz się. Jesteś zbyt krucha do tego.
(Klaudia) - Przeprosiłam za tamto...
(Wiktoria) - Wiem o co mu chodzi, nie chodzi o tamto. Ja się mogę tym zająć. Nie dziwi was, czemu idzie na końcu? Ukrywa coś?
(Mariusz) - Może śmierć Karoliny też do niej dotarła dopiero teraz. Nie znam się.
(Mathias) - Moim zdaniem, jest coś jeszcze. Nie wiem co. To normalne nie jest.
(Ula) - Póki się nie zabijacie, ja w to nie wchodzę.
(Mariusz) - To twój stały tekst?
(Ula) - Przepraszam. Tak mi się wymsknęło. O Chryste... - spojrzała na bramę - Jesteśmy. Próbują otworzyć. Może im pomożemy?
(Mariusz) - ...
(Ula) - No tak. Zapomniałam. Mathias, Wiki, znacie ich powiedzmy. Idźcie im pomóc.
(Mathias) - A ty co planujesz?
(Ula) - Nic. Tylko nie znam języka i zaczynam mylić się w jakim kraju jestem.
(Wiktoria) - Dobra, zrobimy to. Mathias, chodź - pobiegli w stronę bramy
(Dima) - Blyat - szarpał za bramę - Svarennoe li blyat?!
(Mathias) - Pomoch?
(Dima) - Da. Miha, popytaysa perepygnut na vtoruyu storonu. My poprobuem tut.
(Mihaił) - Ponyatnoe - rozbiegł się - wdrapał się na bramę - przeskoczył
(Dima) - Ty uvidel tam shto to? Kakoy to zamok... Kakoe to govno...
(Mihaił) - zobaczył zardzewiałą kłódkę - Dima, blyat...
(Dima) - Shto takoy?
(Mihaił) - Visyachiy zamok. Blyat... Zarzhavela. Ne budet legko.
(Dima) - Mudak. Ebat... Vsegda kakoy to mozhet byt. My sdelaem tak... Alona, Aleksey, Seroga, Viktorya... Podnimites iznaka.
(Mathias) - Shto sdelaem?
(Dima) - Viktor, Vlad, Nikita, Andrey... Pravaya storona. Mathias, pomozhesh mne? Kogda budut oni tyanut slishkom bokovye petli, my budem tyanat centralnuyu chast vorot. Ne otkroem yeyo, no Miha budet imet prosto rasvalit etot zamok, ty ponyal?
(Mathias) - Da.
(Wiktoria) -  Tyanut vmeste? Vse?
(Dima) - Kogda podaruyu znak, prodolzhaem vse eto govno... Tak dolgo, poka Miha nie otkroet nam dveri. Tri... Dva... Odin! - wszyscy zaczęli ciągnąć
Metoda Dimy zaczęła się sprawdzać. Dzięki współpracy podczas ciągnięcia, coraz bardziej brama zaczęła ustępować. Mihaił tymczasem majstrował przy kłódce z nożem, próbując otworzyć zamek. Został zamknięty od środka, a to znaczyło, że ktoś odciął przejazd kolejowy na północ, to oznaczało ludzi. Po kilku minutach zamek zaczął puszczać, ale pomoc rosjanina już nie wystarczyła. Zamek był otwarty, ale sama brama jeszcze nie puściła. Z powodu mrozu, ostro trzymała się podłoża i nie chciała się ugiąć. Kiedy większość siadła ze zmęczenia na ziemi, a znajomi Mathiasa obserwowali zdarzenie z pewnej odległości, on sam i Dima jeszcze nie przestawali ciągnąć, Mihaił też od drugiej strony pomagał pchać w ich kierunku żelaznego potwora. Po którymś pchnięciu, metal puścił, brama się otworzyła, a siła pchnięcia była tak wysoka, że Dima z Mathiasem podczas otwarcia upadli głowami do śniegu, gdyż ostatnie pchnięcie było ich najmocniejszym.
(Mathias) - wypluwa śnjeg
(Dima) - podaje rękę - Horoshaya rabotra. Mozhno vse, kogda sotrudnichatsya.
(Mariusz) - podbiegł - Mathias, najadłeś się?
(Mathias) - Chodźmy. Wystarczająco długo tu zabawiliśmy.
(Ula) - Przypominam sobie coś. Choć nie całkiem, kiedy byłam tu ostatnio, nie było tu śniegu.
(Mariusz) - Problem w tym, że nie wiemy, gdzie magazyn. Mamy błądzić ślepo po mieście i dać się złapać? Pomyślcie, gdzie schowalibyście broń? Aktualnie lub kiedyś.
(Ula) - Czymś wojskowym lub coś do wojska należącego. Piwnice, Świątynie...
(Mariusz) - Tak chyba było podczas drugiej wojny, ale równie dobrze magazynem może być zwykły warzywniak...
(Wiktoria) - Pierwsza myśl jest ważne. Sprawdźmy kościół, jakiś największy.
(Ula) - Czemu kościół?
(Wiktoria) - W piwnicach nikt dziś nie trzyma broni, a w kościele i owszem. Co mamy do stracenia, sprawdźmy to.
(Mathias) - Tylko gdzie kościół?
(Ula) - Myślę, że ja wiem. Powiedz wszystkim, że ja prowadzę.
(Mathias) - Dima! Ula otvedet nas. Ona shto to znaet. Veroyatno tam sklad.
(Dima) - Vse uslysheli? Polskaya devochka otvedet nas prosto na sklad.
(Mariusz) - No cóż, miejmy nadzieję, że Ula ma rację i coś tam będzie, bo tamci się wkurzą.
(Mathias) - Zaspokoimy ciekawość.
(Ula) - Teraz skręt w prawo. Tak parę minut piechoty do przodu i w lewo... Tak, pamiętam to.
(Paulina) - Kiedy tu byłaś ostatnio?
(Ula) - Rok temu, góra dwa. Ważne, że niedługo przed rozpoczęciem się tego czegoś. Szczerze to nawet nie zwiedziłam dużo, ale kościół rzucił mi się w oczy, miał z jednej strony dziurę, która została zacementowana i przerobiona na cegłę. Zabawne w tym to, że różniło się to miejsce kolorem od innych.
(Mariusz) - Wiesz od czego ta dziura?
(Ula) - Nie, nie było mnie wtedy. Jak przyjechałam, wieża kościoła była w takim stanie.
(Mariusz) - spojrzał na Ulę
(Ula) - Nie patrz tak na mnie. Nie miałam nic z tym wspólnego. Wracając do tematu, teraz ciężko będzie mi poznać budynek. To było tak dawno, wtedy nie padał śnieg...
(Mathias) - Opisz tą nową cegłę, było coś w niej szczególnego?
(Ula) - Normalna cegła jest czerwona, bądź różowa. A ta dorobiona była pół taka, pół taka.
(Mariusz) - Mieszanka, nikt nie protestował?
(Ula) - Jakoś mnie to nie obchodziło.
(Mathias) - Czyli to znak rozpoznawczy. Tylko pytanie, ile czasu minie zanim...
(Klaudia) - spojrzała na wieże - Czy to wieża tego kościoła?
(Ula) - przypatrzyła się - Nie może być innej opcji. Idziemy w dobrym kierunku. To ten kościół. Zawartość jego mnie martwi.
(Mariusz) - Dlatego oni pójdą przodem i nas wyręczą.
(Mathias) - Może chociaż raz zróbmy coś pierwsi.
(Mariusz) - Tak zrobiłby Osa, my zrobimy inaczej.
(Wiktoria) - Powinniśmy im powiedzieć, w co się pakują. Dima... Mozhete vpered? My nuzhdaemsya vo vashey pomochi. Kogda budem proveryat mestnost.
(Dima) - Kogda VY budete proveryat? A u nas tolko vas zaslonyat? Proshlim tut za patronami dlya nas vseh, ne stalkivayte nas ryadom.
(Mathias) - Ne hotim nikovo obmanut. Hotim tolko shtoby iskat nuzhnye nam veshi, a potom kto ugodno idet v svoyu storonu. Esli pozvolite, tolko my poydem...
(Alona) - Zachem takoe cohranene. Ty uvernyy ob etom shto tut skazal?
(Dima) - Ne rassprashivay yevo. Sam reshit. On prav. Pokorim shto nuzhnoe, a potom rozoydemsya... Esli nie hotite nashevo obshestva... Pust tak, tak byt nado...
(Mathias) - Próbują wpędzić mnie w wyrzuty sumienia...
(Mariusz) - Chcą odejść?
(Mathias) - Dopiero po wyjściu z magazynu, tak planują, o ile w tym kościele jest jakaś amunicja i broń. Tylko czemu ludzie by nie rozkradli wszystkiego, północ musi się nieźle trzymać, że aż zamykają na kłódki bramy kolejowe. Trupy to spowalnia, bo muszą iść inna drogą, ale jakby to też blokowało ludzi. Ktoś idący torami by się tu nie dostał. My mieliśmy szczęście, że Miha jest wygimnastykowany. Inaczej byśmy nie dotarli aż tu.
(Ula) - Mówiłam, są przydatni. Kłócą się, bo może nie chcą sami podróżować. Mówię wam, zabierzmy ich ze sobą, tak jak planowaliśmy.
(Mariusz) - Jakbym umiał się z nimi dogadać, ale nie potrafię. W Gdańsku tym bardziej...
(Ula) - Cóż, zobaczymy jak to się potoczy. Przy okazji jeśli kościół będzie ciepły, może zrobić tam postój. No i jesteśmy. To ten sam kościół. Kto wchodzi pierwszy?
(Mariusz) - Wchodzimy, nie będziemy czekać na ich łaskę - Grupa Mathiasa weszła pierwsza
(Klaudia) - Ile świec... W swoim kościele tyle blasku nie widziałam...
(Mathias) - Tyle światła i to nikogo nie przyciągnęło?
(Paulina) - Brama była zamknięta...
(Mariusz) - Kolejowa tak, ale do miasta można wejść pewnie od drugiej strony. Okoliczni bandyci jak my, mogli splądrować to miejsce. Nic nie widać, by tu była broń, ani amunicja...
(Ula) - Jebać... Może jest tu jakaś piwnica... Szukajmy dalej...
(Mathias) - spojrzał na obraz Chrystusa - do siebie - Święty obraz z napisem "BOGA NIE MA". Ktokolwiek to napisał musiał być strasznym pesymistą lub w depresji... - dotknął napisu - Przynajmniej ma kilka dni, ale to nie dowodzi, że budynek nie mógł być splądrowany...
(Paulina) - Znalazłam jakieś notatki, pomocne?
(Ula) - spojrzała - Jakieś wytyczne na jakąś msze. Cóż, raczej kapłan nie zdążył jej nawet rozpocząć.
(Mariusz) - potknął się wystającą deskę - Kurwa... Prawie bym się wywalił. Co do... - spojrzał na podłogę - Ula, Mathias. Do mnie...
(Ula) - Wygląda na zapadnie. Czyli tu musi być wejście do piwnicy.
(Mariusz) - Zamknięte. Jakby zatrzaśnięte od środka.
(Mathias) - Nie możemy tego rozwalić?
(Ula) - Czym? Nie mamy łomu. A ludzkimi siłami zejdzie nam cały dzień. Może jeszcze jest coś w budynku, co może się przydać.
(Mathias) - Jak znajdę, to dam znać... - poszedł w okolice wejścia do wieży
(Alona) - Seychas sluchay, a my zdes... Hotela ya sprosit tebya o chem to. Mogu?
(Mathias) - Zavisit chevo hochesh sprosit.
(Alona) - Ne znaesh? Ya nie snimayu iz tebya zreniya ot momenta kogda vmeste c Dimom my spasli tvoy zad i toy devushki.
(Mathias) - Ne ponimayu dalshe.
(Alona) - Ne budu lgat. Ty takiy klassnyy, vydelyaeshsya ot drugih. Ty kto tov gruppe, znaesh. Ula v toboy uvlekaetsya?
(Mathias) - Ula imeet druguyu polovinu. Ya takzhe, dve devushki... Tak vserez odnu, a teper nikakoy... Seychas pri mne yey net, ne znayu li ona zhivet... Ne znayu nichevo...
(Alona) - Prosti. Chto chustva delayut c zhenshinoy... Hotela ya tebya razveselit, kak to... No navernoe ne dastsya. Eto posledniy razgovor ob etom. Yesho mozhesh reshit inachey. Kogda opustim goroda, nie budet drugovo vybora - położyła dłoń na jego ramieniu - Mozhes idti c nami, nashi dvieri rabotaet. Tozhe mozhesh ostatsya zdes. Eto tvoya druzya i ya ne hochu tebya razdelyat. Dima tozhe uverennno etovo by ne hochet.
(Mathias) - Vozmozhnoe. Konchim eto. Imeesh shto to, chem mozhno chto to razvalit? Lom ili chto to surovoe i ostroe?
(Alona) - Nozh?
(Mathias) - Slishkom slaboe... Mozhe shto to, chem... - odgłos tupania
(Mariusz) - Kurwa... kurwa... kurwa... Kurewska mać - tupał mocno w podłogę
(Ula) - Ciszej, to nic dobrego nie przyniesie...
(Mariusz) - Próbuje otworzyć to gówno... - przebił się nogą
(Mathias) - Co się dzieje?
(Ula) - Uprzedzałam go. Cóż, to najwyraźniej pomogło.
(Mariusz) - Zamiast podziwiać widoki, pomóżcie mi się wyrwać z tej pułapki. Ula, podaj rękę... Mathias... pomóż!
(Ula) - chwyciła
(Mathias) - chwycił
(Mariusz) - Nie rozerwijcie mnie. Na trzy. Raz, dwa... -
(Ula) - pociągnęła z całej siły
(Mariusz) - wydostał nogę - Trzy...
(Klaudia) - Skoro otworzyliście, sprawdźmy co jest niżej. Kto schodzi pierwszy?
(Mathias) - spojrzał na Alonę - Może pozwólmy im.
(Ula) - Więc panie przodem.
(Alona) - Spasiba... - zeszła pierwsza po drabinie
(Mariusz) - Co to miało znaczyć, te spojrzenia?
(Mathias) - Nic. Mam oczy to się patrzę.
(Mariusz) - Teraz kto?
(Paulina) - Zamiast wyliczać kto kogo zabije, ja sama pójdę druga. A dalej niech idą ci, co zdążą. Mamy się bawić w kolejność? Potrzebujemy się tam dostać. Bez tego się nie nauczę obsługi broni, jeśli tam jest - zeszła druga po drabinie
(Mariusz) - Ma racje. To ja idę za nią, Za mną Mathias i reszta zgromadzenia - zszedł trzeci po drabinie - Mathias, no dawaj. Nie jest tak wysoko, zaledwie kilkanaście metrów w dół.
(Mathias) - Żeś mnie uspokoił - zszedł po drabinie
(Mariusz) - Nie da się stąd zabić, najwyżej coś złamać...
(Mathias) - Na przykład twój łeb jak zejdą tam na dół lub na ciebie spadnę?
(Mariusz) - Dowcip ci się wyostrzył.
(Mathias) - Nie narzekam.
(Alona) -  Kak govorite v polshu, Zaebiste - uśmiechnęła się - Imeli osnovane. Mathias - uściskała - Ty imel osnovane. Iskal ty stvol k vintovki i takzhe patronov, my coobsha chto to naydem - zaczęła się rozglądać
(Mariusz) - Zrozumiałem tylko Zajebiste. Nie jest ze mną tak źle. Więc mit okazał się prawdą. To jest prawdziwy magazyn, ukrywany przed światem.
(Mathias) - Ktoś tu był, parę dni temu, tam na górze.
(Mariusz) - Skąd wiesz?
(Mathias) - Widziałem napis na ścianie, miał przynajmniej kilka dni.
(Mariusz) - Ludzie chodzili po świętej ziemi, a nie wiedzieli co mają pod nogami. Gdyby apokalipsy nie było, dorobilibyśmy się na tym wszystim... Paula, znajdźmy coś dla ciebie, jest tu spory wybór.
(Mathias) - do siebie - Wreszcie coś spotkało nas dobrego. Przynajmniej nie umrzemy z braku amunicji...
(Alona) - Mathias, ya nashla tvoyu gibel. Metallecheskiy stvol k tvoemu oruzhyu. Znachitelno bolee vynoslivaya chem tvoey staroy. Polozhila tozhe stolko snaryadov, skolko dalos dlya mayu sumku. Dayu yeyo, eto dlya tebya. Mne ne nuzhnaya, potomu shto primenyayu ak47. Vse podruchnye patrony derzhu v ryukzake.
(Mathias) - Skolko patronov v etoy sumke? - zdjął z pleców snajperkę
(Alona) - Sklady byli ukladyvany seryami, ne znayu skolko imeli vnutri. Mozhet 200. Mozhet 300 snaryadov... Blyat, nie znayu. Navernoe hvatyat tebe na dlinnoe vremya.
(Mathias) - Znaesh, nie byla ty vynuzhdennaya ob etom. Dlya tebya budet menshe patronov. - założył nową lufę
(Alona) - Veryu, chto ty vyberesh horosho. Ty shto tam sdelaesh, vsegda budu c toboy. Sozdadim dogovor. Esli poydesh c nami, vmeste naydem tvou devushku, ya hochu by uznat yeyo. Naveryu horoshaya devushka. Esli ostaneshsya pri svoih, obeshaesh mnie, shto ty yeyo ot menya privetstvuesh i... Soobshish, shto ona imeet mudrevo malchishka.
(Mathias) - Obeshayu. Sdelayu vse shto ya mogu - założył snajperkę na plecy
(Mariusz) - Już sam nie wiem, czego chcesz Paula ode mnie.
(Mathias) - Problem?
(Mariusz) - Nie może się zdecydować.
(Mathias) - Niech przetestuje każdy model i potem dojdziemy metodą prób i błędów, co jej pasuje. Spróbujemy?
(Mariusz) - Pokazywałem jej spasa, ale bała się wziąć do ręki.
(Mathias) - Ostatniego shotguna oddałem Monice, cóż. Poradzimy sobie jakoś, gdzie Wiki?
(Wiktoria) - Przepraszam, musiałam uzupełnić zapasy. Klaudia też wybiera sobie broń.
(Mariusz) - Zostaniesz manekinem dla Pauli, stań naprzeciw niej i się nie ruszaj.
(Wiktoria) - Chcecie do mnie strzelać?
(Mathias) - Nie. Pokazać na celu, jak Paulina powinna obsługiwać broń - podał spasa Pauli
(Paulina) - Stoję naprzeciwko Wiki, co teraz?
(Mariusz) - Dobrze trzymasz w spoczynku, teraz sprawdźmy w gotowości. Podnieś broń prawą ręką, trzymaj zawsze palec z dala od spusta. Najlepiej blisko, ale nie przy nim. Kiedy trzymasz wyciągniętą broń, akurat spasa, lewą rękę przytrzymujesz korpus shotguna od dołu, najlepiej przy mechanizmie, którego będziesz używać po każdym strzale. Lekko przystaw kolbę do prawego ramienia, lewa ręka mocniej trzyma od dołu... Obczaiłaś.
(Paulina) - O co chodzi z tym mechanizmem?
(Mathias) - Spójrz na część broni, którą masz nad lewą ręką. Dziwacznie się nazywa, więc lepiej ci nie będę przytaczał. Kiedy strzelisz, musisz przestawić ten element w przeciwną stronę, inaczej kolejny pocisk się nie dostanie do maszyny.
(Paulina) - Dobrze leży w dłoni, ale trochę kłopotliwa obsługa, a mogę snajperkę?
(Mariusz) - Uczysz się i chcesz zaawansowany sprzęt? Snajperka to bardziej precyzyjny towar niż shotgun. Też strzela na raz, ale jest bardziej niebezpieczna.
(Paulina) - Mathias, czy od początku strzelałeś z tej broni?
(Mathias) - Nie. Stopniowo. Beretta, Mp5, m4, a dopiero m1. Każda z tych poprzednich broni jest jakby częścią m1. Przez rok oswajałem się ze wszystkimi.
(Mariusz) - Mathias, dzięki za wprowadzenie. Poradzę sobie już z nią. Porób coś innego, a teraz daj nam spokój na chwilę.
(Klaudia) - Szukałam Cię, wybrałam broń. Może być? - pokazała
(Mathias) - Nigdy nie miałem do czynienia z kh2002, ale ponoć ma spory odrzut. Jesteś pewna, że poradzisz sobie?
(Klaudia) - Norik kiedyś mi pokazywał w grze jak się tego używa.
(Mathias) - Gry do życia nijak się mają.
(Klaudia) - Wybieram tą i koniec. Ta rosjanka, Alona. Pomogła mi w doborze naboi. Wszyscy mówili pół roku temu, że Rosja jest zła, a ludzie są podli. Widzę co innego. Pomogła mi przecież, tak jak tobie i Ulce wcześniej.
(Mathias) - Rosja nie ma złych mieszkańców. Ma tylko zły rząd.
(Klaudia) - O czym myślisz?
(Mathias) - Co powinienem zrobić...
(Klaudia) - Z czym?
(Mathias) - Mniejsza z tym. Sam muszę się zastanowić. A ty myślisz o czym?
(Klaudia) - O tamtych, którzy nas uratowali w ruinach. Wiesz gdzie są?
(Mathias) - Możliwe, że dotarli już do Gdańska. Tam ich spotkamy.
(Klaudia) - Osa był z nimi?
(Mathias) - Nie wiedziałem dokładnie, ale chyba on. Tylko on potrafi wejść w środek walki z c4 przyczepionym do pleców.
(Klaudia) - c4?
(Mathias) - Nic ważnego. Zostaniemy tu na chwilę. Pogadam z ludźmi. Dowiem się może czegoś, co pomoże mi w moim wyborze...
(Klaudia) - Coś ci biega po głowie.
(Mathias) - Coś, z czym muszę sam się zmierzyć. Bez obaw, nie chodzi o samobójstwo.
(Klaudia) - Cieszę się, że chociaż tyle. Dobra, nie zajmuję ci cennego czasu. Jak będziesz chciał pogadać, będę tutaj, siedziała i czekała aż ktoś ze mną porozmawia.
(Mathias) - Jeszcze wrócimy do tej rozmowy.
(Klaudia) - Trzymam Cię za słowo - uśmiechnęła się
(Mathias) - do siebie - Pora pogadać z Dimą, przydałoby się też z innymi. Obym czegoś nie palnął, czego bym żałował. Zdanie Alony znam. Wiem, że chce dobrze, ale myśli też o swoich, a ja myślę o swoich. Nie przekonam jej by opuściła swój zespół, więc chcą mnie przekonać, bym ja opuścił swój. Po co jestem potrzebny? Znalezienie Izy to pretekst, bym był w nowej grupie, a ich cel nie jest mi dokładnie znany. Natomiast moi chcą iść do Gdańska, gdzie czeka reszta naszych przyjaciół... Lecz nie mam żadnej gwarancji, że będziemy w całości, że się nie rozejdziemy jak każdy osiągnie cel. Każdy czegoś chce... Kurwa, czemu to takie trudne... Oba scenariusze nie wyglądają najlepiej, bo nie wiem w obu przypadkach co będzie, ale muszę wybrać mniejsze zło... Tylko nie teraz. Jeszcze nie pora. Mam nadzieję, że te gadki przyniosą coś w tej sprawie, a nie, że stracę tylko czas. Gdyby była tu Iza, wiedziałaby, co robić... Dobra, skończ Mathias gadać do siebie, bo uznają, że spiskujesz.
(Dima) - Ya ne hotel pereblivat, potomu shto horosho zvuchalo. Ponyal tolko shto ty govoril obo mne. Hochesh pogovorit so mnoy? U menya vremya, slushayu tebya - usiadł
(Mathias) - Horosho... - dosiadł się - Otvet mne, iskrenne. Pochemu hotite shtoby ya prisoedinil k vam?
(Dima) -  Ne hotim. Hotim bezopasnost, tvoya. Slysheli my, shto ty ishesh svoyu devushku. Mozhem tebe pomoch, a potom... Mozhete idti v svoyu storonu. Znaesh, shto mozhes yeyo inachey ne otyskat. Lyubish yeyo? Bud otkrytyy seychas.
(Mathias) - Shto budet esli...
(Mariusz) - Hej, tutaj! - krzyczał
Zwabieni krzykiem Mariusz, wszyscy przybiegli na miejsce. Było to miejsce w ciemnym rogu piwnicy i nikt nie zwracał na niego uwagi. Dobiegały stamtąd odgłosy. Dopiero się okazało, że tam były kolejne drzwi, zamknięte od środka, ale coś najwyraźniej próbowało je wyważyć od wewnątrz. Mihaił i Viktor przyciskają drzwi tak długo jak to możliwe, dopiero po krótkiej chwili każdy już wiedział co się czai za drewnianymi drzwiami, pragnące ludzkiego mięsa trupy.
(Ula) - Co robimy?
(Mariusz) - Spierdalamy stąd. Mamy tyle sprzętu ile trzeba, więcej nie udźwigniemy.
(Mathias) - Co z nimi?
(Mariusz) - Wiesz co o nich myślę... Dobra, tylko niech się pospieszą.
(Wiktoria) - Dima, vozmi ludey. Izbezhaem otsyuda!
(Dima) - Teper vylomayut dveri! Vyderzhim ih! Idte! Dogonim vas potom!
(Alona) - Delayte shto on skazal. Cherez lestnicu, seychas!
(Mihaił) - blokował drzwi - Seychas ili nikogda! Ne vyderzhim dolgo...
(Klaudia) - Co teraz?
(Mathias) - Na górę.
Pierwszy wszedł Mariusz, wszystko poszło bez problemów. Druga weszła Paulina, drabina zaczęła skrzypieć. Trzecia weszła Klaudia, przedmiot zaczął wydawać dziwne dźwięki. Czwarta weszła Wiktoria, przez przypadek ułamał się jeden szczebel. Piąta weszła Ula, przez dłuższy postój na drabinie, nadłamała kolejny szczebel. Była pora na Mathiasa, wiedział jak wygląda sytuacja, że drabina jest niestabilna, ale musiał teraz podjąć decyzję.
(Mariusz) - Wchodź!
(Mathias) - zaczął wchodzić - do siebie- Tylko nie patrz w dół
(Ula) - Kurwa... Zaraz drzwi padną...
(Mathias) - dotarł do połowy - Tu jest ten ułamany element... - Musicie mi pomóc w wejściu.
(Ula) - Podskocz, złapiemy Cię!
(Mariusz) - Skacz!
(Mathias) - skoczył
(Ula) - chwyciła Mathiasa za rękę - Sama nie dam rady, jeśli on puści drugą dłoń, to spadnie...
(Mariusz) - przyłożył dłonie do bioder Uli - zacisnął - Trzymaj się! Będzie trochę trzęsło! - pociągnął Ulę z całej siły
(Ula) - Teraz, podaj drugą rękę, trzymamy Cię!
(Mathias) - podał rękę
(Mariusz) - Podciągnij się.
(Mathias) - dotarł na górę - Zrobione. Przyznaję, że przez chwile nie było zbyt przyjemnie jak wisiałem tylko na jednej ręce. Muszą stamtąd uciekać... Dima! - krzyknął
(Dima) - Ostaemsya tut! Ne mozhem izbezhat. Net...
(Aleksej) - Vy net, no ya tak... Podozhite menya! - krzyknął do góry
(Dima) - Shto delaesh?! Kuda idesh? Ostavlyaesh nas?!
(Aleksej) - zaczął wchodzić po drabinie - Hochu perezhit... Ubyesh sebya, Dima!
(Alona) - Eto nachalos, dveri poshli v huy. Davayte vse muzhiki, zakonchim eto!
(Aleksej) - Vtyanite menya - stanął na felernym szczeblu - Blyat... - drabina się rozpadła
(Dima) - Kakie to shutki...
(Aleksej) - spadł z kilku metrów - Dima, nevernoe ya shto to slomal, blyat... ya slomal nogu...
(Mariusz) - Kurwa, mają przejebane. Musimy iść.
(Ula) - Chcesz ich zostawić?
(Mariusz) - To droga w jedną stronę, nie ma innego wyjścia.
(Mathias) - Co z drzwiami? To piwnica, może się łączyć z innym miejscem.
(Mariusz) - Możliwe, z każdym budynkiem w tym mieście. Cóż, nie wiemy jak w chuj dużo trupów jest tam na dole, w tych odmętach...
(Ula) - Żal mi ich...
(Mariusz) - Jeśli są tacy twardzi jak mawiają wszyscy, przeżyją...
(Dima) - wyjął broń - Bozhe, predohranyay nas ot zla...- zaczęli strzelać
Grupa znów została zachwiana. Choć skład znów był zbalansowany, to co się stało na dole, nie zostanie tak szybko zapomniane. Odgłosy strzelaniny były słyszane jeszcze przez dłuższy czas, a potem stopniowo słabły, aż wreszcie ucichły. Rosjanie, którzy im pomogli, poświęcili się dla tych, co nie ufali im od początku. Jedyna droga ucieczki prowadziła przez tunel, którym trupy dostały się do piwnicy, lecz nikt nie wiedział co jest na jego końcu. Nikt, prócz tych, co pozostali na dole.
(Ula) - Co macie? Zdążyliście zabrać najważniejsze?
(Mariusz) - Paulina się ociągała, ale udało się coś zabrać. Spas, cóż. Wyszło co wyszło. A ty co zabrałaś?
(Ula) - Pomyślałam, że więcej amunicji się przyda, zabrałam tylko pociski. Każdych po trochu. Będę waszym chodzącym magazynkiem.
(Mathias) - Chociaż lufa już będzie działać lepiej niż tamta. Alona mi pomogła znaleźć.
(Paulina) - Dała ci też tą torbę?
(Mathias) - Tak, na siłę mi wcisnęła. Chciała bym ją zatrzymał.
(Mariusz) - Wiesz co jest w środku?
(Mathias) - Amunicja do m1. Byłem tak zajęty, że nie zdążyłem nic zabrać, ona natomiast zrobiła to przede mną.
(Ula) - Lepsze to niż nic. Kochaj ludzi, tak szybko odchodzą...
(Mathias) - Nie wiemy czy umarła.
(Mariusz) - Tego nikt nie powiedział. Skończmy w tym miejscu, wracajmy na trasę. Nie mam ochoty już tu przebywać, tylko czekać aż trupy przyjdą tutaj za echem strzałów.
(Ula) - Ma rację. Wracajmy na główną trasę. Śnieg przestał padać, mamy szczęście.
(Klaudia) - Mróz nadal się utrzymuję... - trzęsła się
(Mariusz) -Nie jest ważna broń, ważniejsza amunicja do niej. Tego mamy najwięcej. Jest dobrze.
(Ula) - Wcale nie. Te jedzenie i picie co mamy, nie starczy na długo. W takim stanie nie dotrzemy do celu. Obładowaliśmy się.
(Klaudia) - Ma rację.
(Mariusz) - Nie ma. Chyba, że wiesz gdzie jest auto z pełnym bakiem.
(Ula) - Pewnie jeszcze pływa w rzece.
(Mariusz) - Myślałem, że tylko Mathiasowi się wyostrzyła gadka. Pytam serio.
(Ula) - Nie mam pojęcia.
(Mariusz) - Więc wracamy do pierwotnego planu. Zaciśnięcie zęby i wytrzymacie, Wiki i Mathias nie mają się o co martwić, racja?
(Wiktoria) - Ty też masz pazur.
(Klaudia) - Zazdroszczę.
(Mariusz) - Później sobie pogratulujemy, kto w czym jest dobry. Ruszmy się.
(Paulina) - Chciałam podziękować Mathiasowi za pomóc w doborze.
(Mariusz) - To znaczy?
(Paulina) - wyjęła 10 naboi - Może przydadzą ci się...
(Mariusz) - Paula, słońce... Naboje od shotguna nijak się mają do snajperki. Wręcz to zupełnie co innego.
(Paulina) - Sprawdzałeś?
(Mariusz) - Wielokrotnie...
(Klaudia) - Gdzie teraz mamy iść?
(Mariusz) - Tam gdzie powinniśmy. Przed siebie.
(Paulina) - W tobie jest coś dziwnego. Jakiś dziwny cień.
(Mariusz) - Pieprzysz jak zwykle. O czym gadamy ciągle? Gdańsk, celny strzał.
(Mathias) - Jest zdezorientowana, jak wszyscy.
(Mariusz) - Nie zawsze ludzie zachowują się właściwie. To jest cena jaką musimy ponieść. Cena przetrwania.
(Ula) - Z reguły Osa dostaje ode mnie, ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek.
(Mariusz) - Nie zamierzam się bić z kobietą.
(Ula) - A ja tak...
(Paulina) - Przestańcie...
(Mathias) - Paula, odsuń się od nich...
(Mariusz) - Posłuchaj go.
(Paulina) - Nie...
(Ula) - Osa się zmienił, a widzę, że Ty przejąłeś jego rolę.
(Mariusz) - zaczął szarżę na Ulę - Powtórz to!
(Paulina) - w ostatniej chwili osłoniła Ulę - Przestań!
(Mariusz) - Odsuń się! - nie zdążył wyhamować
(Paulina) - osłoniła się rękami - ostrze Mariusza wbiło się w jej prawą dłoń
(Mariusz) - Kurwa... - wyciągnął - Paula, nie chciałem... Po co się pchałaś...
(Paulina) - Chciałeś ją zabić... Dlatego, że nazwała Cię słabym? Jaki dajesz przykład. Zaszedłeś tak daleko i tu tracisz rozum?
(Mariusz) - To nie twoja sprawa... Co ty wiesz o mnie, my tylko... Się bzykaliśmy...
(Paulina) - Tylko? Mówiłeś, że mnie kochasz...
(Mariusz) - Też tak myślałem...
(Paulina) - Muszę ci coś powiedzieć, Gustaw miał rację. Ktoś was szpiegował, ktoś z naszej grupy... To byłam ja... Miałam w plecaku walkie talkie, mogłam się łączyć z Safe Zone i mówić, gdzie jesteśmy i dokąd idziemy...
(Mariusz) - Nie...
(Paulina) - Miałam Cię pilnować, nas wszystkich. Chciałam, byśmy byli bezpieczni...
(Mariusz) - Wypierdalaj, nie idziesz dalej z nami...
(Ula) - Co?!
(Klaudia) - Poważnie? W takim momencie?
(Mariusz) - Mathias, weź jej broń...
(Mathias) - Nie jesteś moim panem, by mi coś kazać...
(Paulina) - podała broń - Weź to...
(Mathias) - odebrał broń - Dlaczego... Nie musi tak być.
(Mariusz) - Odejdź i nigdy nie wracaj...
(Paulina) - Umrę tu...
(Mariusz) - Wali mnie to. Zbieramy się, czeka nas kawałek drogi, jeśli chcemy dotrzeć do obozu przed kolejnym dzwonkiem na kolacje.
(Paulina) - Przykro mi. Nie chciałam... By tak wyszło... Żegnajcie - odwróciła się
(Klaudia) - Wiesz, że ona zginie?
(Mariusz) - Wiem... Dlatego chcę jej oszczędzić bólu - wymierzył w głowę Pauliny - strzelił
(Wiktoria) - Nie wierzę... - spojrzała na Mariusza
(Ula) - Co ty zrobiłeś?!
(Mariusz) - Oszczędziłem jej bólu. Obawiała się tego, wiecie? W sekrecie mi powiedziała, że boi się śmierci z rak kogoś obcego lub przez ugryzienie. To była jej największa obawa. To co zrobiłem uratowało ją od tego, z czym my się mierzymy do teraz, ze strachem o nasze bezpieczeństwo...
(Mathias) - Nie chcesz jej pochować?
(Mariusz) - Nie mamy na to czasu.
(Ula) - spojrzała z oddali na ciało Pauliny - Biedna dziewczyna... Szła po prostej linii, nie spodziewała się ataku od tyłu... Boże...
(Mathias) - Rozegrałbym to inaczej. Powinna była pójść z nami, a potem byśmy wykombinowali co z nią zrobić...
(Mariusz) - Skończ, nie chcę już o tym gadać. Zaraz dojdziemy do głównej drogi krajowej. Nie rozdzielajmy się i idźcie za mną.
(Ula) - pod nosem - Mathias, widzisz co się dzieję. On się zmienia, na złe...
(Mathias) - Dima tego nie chciał, ale ta grupa się rozpada. Co powiemy tamtym jak ich spotkamy? Prawdę?
(Ula) - Wtedy Osa zabije Mariusza lub na odwrót...
(Mathias) - Zobaczą, że Pauliny nie ma. Jak skłamiemy, wyda się.
(Ula) - Nie chcę kolejnej śmieci. Zbyt wiele w zbyt krótkim czasie.
(Wiktoria) - Słyszałem co mówiliście. Mariusz robi się niebezpieczny. Co myślicie o tym, by go zostawić. Dojdziemy do autostrady i zmienimy kierunek. Uciekniemy mu i nas nie znajdzie.
(Mathias) - Chcesz go porzucić?
(Wiktoria) - On niszczy tą grupę. Pierw nawalił z Karolą, teraz spieprzył z Paulą. Chcesz więcej dowodów?
(Ula) - Dużo dla nas zrobił, nie wiem czy to dobrze...
(Mathias) - Jest nas coraz mniej... Jeśli uciekniemy, zostanę tylko ja, ty, wiki i klaudia... W czwórkę damy sobie radę?
(Wiktoria) - Jakby nie było, ty pomogłeś jej, mimo iż wszyscy się odwrócili. Skoro chcesz dalej z nim iść, pójdę i ja. Innego wyboru nie mam. Ale jeśli ty zechcesz odejść, my pójdziemy za toba.
(Mariusz) - Szybciej ślimaki. Jest i główna krajowa. Patrzcie tylko na to, jaki karambol. Ktoś spowodował wypadek...
(Mathias) - Skąd pewność?
(Mariusz) - Zobacz. Jedno auto jest najbardziej poszkodowane, bok kompletnie do kasacji, a pomiędzy nim reszta złomu, która musiała nie zdążyć wyhamować. Temu pierwszemu wylał się olej, a w połączeniu ze śniegiem stworzył śliską kałuże, trujące gówno, które jeśli będziesz wdychać przynajmniej parę minut, zablokuje ci drogi oddechowe i bez tlenu... Udusisz się...

Offline

 

#2 2014-09-06 17:53:17

Matus951

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-20
Posty: 150
Punktów :   

Re: Rozdział 7 - Moc jednego słowa

(Ula) - Skąd tyle wiesz o tym?
(Mariusz) - Technikum Mechaniczne. Uczyłem się tam. Poza tym, sam miałem auto...Sprawdźcie auta, ja sprawdzę te, które to spowodowało.
Mathias z Ulą sprawdzili tira, który blokował większość trasy. Drzwi były zamknięte. Mathias wdrapał się na drabinę przy drzwiach i zajrzał. Zobaczył kochającą się parę, choć nikt nie wiedział, czy są razem. Dziewczyna bardzo dyszała, chłopak próbował ją uciszyć. Ula stała po drugiej stronie z bronią w pogotowiu.
(Zuza) - Proszę, szybciej! Chcę to poczuć, ten ostatni raz... - zemdlała
(Kacper) - Hej, laska... Obudź się... No dobra, nie doszłaś... Musze to skończyć, póki jesteś nieprzytomna. Przykro mi, że tego nie poczujesz - kontynuował stosunek
(Mathias) - otworzył drzwi - Hej! Odłóż broń... To znaczy, wyjmij to co masz włożone...
(Kacper) - Kto ty? Ja... To nie jest to co myślisz... Ona sama chciała. Napaliła się na mnie... Schowałem się tutaj, bo słyszałem niedaleko strzelaninę, potem spotkałem tą laskę. Nie wiem jak ma na imię, ale pragnęła stosunku... Chciała to zrobić przed swoim odejściem...
(Mathias) - Co ty pieprzysz?!
(Ula) - sprawdziła puls - Ona nie żyje...
(Kacper) - Co tu się dzieje? Skąd wy jesteście?
(Mathias) - Posuwać ją za życie to co innego, niż posuwać martwe bezwładne ciało... Nekrofilu... Niedaleko jest stado, możemy im ciebie podrzucić.
(Ula) - Była ugryziona, w dość nietypowym miejscu... Tam, gdzie każda kobieta nigdy nie powinna być ugryziona... To musiało boleć...
(Kacper) - Nie wiedziałem... Kurwa, jestem zarażony?
(Mathias) - Nie obchodzi mnie to...
(Kacper) - Pozwolicie mi skończyć, tylko jeden orgazm i już mnie nie ma...
(Ula) - dobiła Zuzę
(Kacper) - Kurwa... Coś ty zrobiła...
(Mathias) - Nic nie wiesz? Za parę minut miałbyś w kabinie do czynienia z trupem, który ugryzł by ciebie...
(Kacper) - Mogę dokończyć? Słowo, jeden strzał i już mnie nie ma...- wszedł w Zuzę znów
(Mathias) - Masz rację... Jeden strzał i ciebie nie ma - podniósł z podłogi poduszkę
(Kacper) - Tylko sekunda i po strachu. To potrwa tylko chwilę - ekscytował się analem
(Mathias) - przyłożył poduszkę Kacprowi do twarzy - Masz rację...
(Kacper) - Hej, co robisz?!
(Mathias) - To potrwa tylko chwilę... - strzelił Kacprowi w głowę
(Ula) - Nie będę płakać. Należało mu się - wyszli z tira
(Mathias) - Wyobrażasz sobie... Chciał pukać trupa, by tylko osiągnąć ekstazę... Nienawidzę tych, którzy niszczą rodziny, ale bardziej nienawidzę tych, którzy nie szanują innych...
(Ula) - To co wyprawiał było złe. Nie mogłabym sobie wyobrazić, co by się działo z moim ciałem, gdybym trafiła na niego.
(Mathias) - Nie trafiłaś. Osa pilnuje Izy, ja pilnuje ciebie.
(Ula) - Oboje się zobowiązaliście chronić ukochane. Szlachetne.
(Mariusz) - Sprawdziłem i nic, a co u was?
(Mathias) - Nic o czym warto wspominać.
(Mariusz) - Skoro tak twierdzisz. Chwila, moment... Czuję dziwny zapach? Jakby spermę? Jeśli to nie wy, to kto?
(Ula) - To przez wiatr. Zaczęło ostro wiać.
(Mariusz) - Masz rację, jest to nie do zniesienia. Chodźmy, jeszcze kawałek drogi. Pomyślałem o ostatnim postoju, przed Gdańskiem. Co powiecie na Malbork? Jeśli zamek ocalał, to możemy tam przenocować, zostało parę kilometrów i będziemy w okolicy. Piszecie się na to?
(Ula) - Jeśli to pomoże.
(Klaudia) - Wszędzie lepiej niż na tym mrozie. Nie chcę skończyć jak Karola...
(Mariusz) - Jesteś zdrowa, ty tak nie skończysz...
(Wiktoria) - A jeśli powiemy, że sam możesz iść do Malborka, a my sami pójdziemy dalej, to co zrobisz? Zastrzelisz nas od tyłu, jak tylko odejdziemy parę metrów od ciebie?
(Mariusz) - Zasługiwała na ten los, jaki ją spotkał. Chciałem wam oszczędzić tego, ale była wredną jebaną suką, przez którą straciłem rękę, a potem dostałem strzał w serce, jak wyszło, że on przez cały czas mnie oszukiwała... Była w zmowie z Safe Zone... Żałuję tylko, że nie mogłem zakończyć jej życia osobiście... Dobić ją tą rękę, która straciłem...
(Ula) - Wiesz, że tak byś nie zrobił... Kochałeś ją, czemu kłamałeś przy niej?
(Mariusz) - Przede mną miała innego chłopaka, Pawła. Skurwiel, z którym się trzymała... Znała go ze szkoły specjalnej... Wiecznie Uśmiechnięta... Teraz rozumiecie wszystko. Kurwiła się z nim... I pewnie nawet jak ze mną była... Suka przyprawiała mi rogi, a ja próbowałem się z nią godzić. Na początku to pomagało, ale później nie... Jebało się po kolei...
(Mathias) - Mieliśmy zabijać tych, których ocalić się nie da... Ja nigdy bym nie zrobił nic Izie...
(Mariusz) - A jeśli Natalia żyje i się dowie, co wyrabiałeś z Izą? Że znalazłeś sobie nową pociechę? Nie wkurwisz się? Nie pociągniesz za spust, by pozbyć się kłopotów?
(Mathias) - Nie, nie jestem tobą. Nie jestem Osą.
(Mariusz) - Może nie znam cię od początku, ale już trochę wiem o tobie... O każdym z was... Pamiętasz Zakon Feniksa i przepowiednie? Żaden nie może żyć, jeśli ten drugi przeżyje?
(Mathias) - Co ma powiedzenie z filmu do mnie?
(Mariusz) - Być może kiedyś któryś z nas będzie musiał zabić drugiego. Nie twierdzę, że specjalnie... Nie zapominaj w jakim świecie żyjemy. Ktoś może ci odstrzelić łeb, ktoś może cie ugryźć... Wtedy wiesz...
(Mathias) - Wiem jak to działa... Przechodziłem przez to... Wtedy u Norika...
(Klaudia) - zaczęła płakać
(Mathias) - Miał mnie na celowniku, mógł zabić w każdej chwili, ale chciał negocjować. Może gdybym trafił tam wcześniej, dowiedziałbym się czego chciał. Choć go nie lubiłem... To nie zabiłbym go... Mama mi wcześniej powiedziała, że nie wolno robić hałasu, to chciała mi przekazać...
(Klaudia) - Osa zrobił co musiał. Uratował ci życie, kosztem Norika... Wiesz, tak sobie myślę... Gdyby nie Osa, dziś byśmy nie rozmawiali.
(Mariusz) - Co prawda to prawda. Co nas złączyło, niech nie rozłącza. Lecz jeśli będziesz chciał odejść, możesz w każdej chwili.
(Ula) - Odszedłby, a my razem z nim.
(Mariusz) - Nie zabiłbym was. Wy nie jesteście niczemu winni. Oszczędziłem jej bólu i tyle z tego wszystkiego. Pewnie teraz obrabia komu innemu. Mniejsza z tym.
(Ula) - Pamiętam co zrobiłeś jak ci z Safe Zone źle mówili o Pauli. Zabiłeś jednego za to. Teraz to okazało się, że udawałeś? Pozbyłeś się jej... Przyznaj się...
(Mariusz) - To sprawa osobista. Nie chce więcej o niej gadać...
(Mathias) - Pozbył się problemu.
(Mariusz) - Będziesz się tym przejmował? Co zabujałeś się? To leć, jeszcze tam leży na drodze... Leć się zabawić...
(Mathias) - uderzył Mariusza w twarz
(Mariusz) - Odjebało ci?
(Mathias) - Przestań ciągle z niej szydzić.
(Mariusz) - Była zwykłą kurwą dziwką pizdą szmatą. Co zrobisz? Zabijesz mnie?
(Ula) - Chłopaki...
(Mariusz) - Ula, sama chciałaś wcześniej się zmierzyć...
(Ula) - Tak, ale Mathias sobie dobrze radzi z sytuacją.
(Mariusz) - Póki co...
(Mathias) - kopnął Mariusza w kostkę
(Mariusz) - upadł - Nauczyłeś się nowych sztuczek... Chcesz to usłyszeć? Poddaje się...
(Mathias) - Przeproś za to jak nazwałeś Paulę... - postawił buta na obitej kostce
(Mariusz) - Nie odważysz się...
(Mathias) - uderzył butem o kostkę - Powiedz to...
(Mariusz) - Przepraszam...
(Mathias) - Jesteśmy kwita.
(Ula) - Czy to było potrzebne?
(Mariusz) - Gratuluje, dzięki tobie musimy teraz zmniejszyć tempo - próbował wstać
(Klaudia) - Pomogę ci - podała rękę
(Mathias) - do Uli - Nie było innego wyjścia.
(Ula) - do siebie - Czasem nikt z nas takiego nie ma...
(Mariusz) - Nie wiem czemu ją bronisz... Bo była jedną z nas?
(Mathias) - Nie. Bo była człowiekiem, tak jak każdy.
(Mariusz) - Masz gadane. Coś ci wpadło do łba od czasu Włocławka.
(Klaudia) - Zmienił się, to fakt.
(Mathias) - Jeśli mam wybrać, któreś zło... To wolę nie wybierać wcale - przyspieszył kroku
(Ula) - dogoniła - Napięta atmosfera. Choć się cieszę, że mu przygadałeś. Cholera. Jestem głodna, zostało ci coś?
(Mathias) - Trochę chleba ze smalcem. Nic więcej. Sporo zużyliśmy przez wyprawę.
(Ula) - Dasz choć jedną kromkę? Umieram z głodu. Nie powiem innym.
(Mathias) - wyjął zawiniętą kromkę - Weź. Nie obawiam się ich.
(Ula) - W sumie... Masz rację, większość jest za tobą - ugryzła - Dobrze, że nie zapomniałam jak to smakuje. Dzięki. Ty wcale się nie załamałeś wtedy, tylko zbłądziłeś w tłumie. Od kiedy pamiętam pomagasz każdemu, czasem ktoś pomoże tobie.
(Mathias) - Iza mi najwięcej pomaga. Choć ją odrzucałem. Ale ta dziewczyna, która była z Klaudią nie daje mi spokoju.
(Ula) - Nie uwierzysz. Mi też.
PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ. OKOLICE MALBORKA
Grupa znów została osłabiona. Z większego zespołu ostało tylko kilka osób. Mathias, Ula, Mariusz, Wiktoria i Klaudia. Grupa się rozpadała, a to przez strach, przez nienawiść, przez przeszłość. Mariusz widząc zamek, stwierdził, że trafili w dziesiątkę. Wieczór nastał, idealna pora na ostatni postój przed Gdańskiem. Przekroczyli bezpiecznie most i trafili na dziedziniec zewnętrzny. Był pusty. Zamek wyglądał na opuszczony. Żadnych ludzi, żadnych trupów. Budowla praktycznie nie do zniszczenia. Masywna brama, która mogła zapewnić wszystkim ochronę. Miejsce nie mogło być dla nich domem, bo nie mieliby wsparcia, które Gdańsk może zapewnić. Dostali się na wewnętrzny dziedziniec, ale zostali zaskoczeni obecnością dwójki ludzi, którzy ogrzewali się przy ogniu. Nie mieli broni palnej, ale mieli w kieszeniach noże, a ich reakcja na grupę Mathiasa była natychmiastowa. Wstali i podnieśli ręce. Zauważyli, że przybysze mają przewagę liczebną i militarną.
(Alan) - Nie strzelajcie. Nic nie mamy.
(Mariusz) - Nie chcemy was okraść.
(Alan) - To czego chcecie?
(Ula) - Szukamy schronienia na noc. Chcemy się dostać do Gdańska. Do naszych znajomych.
(Alan) - Marnujecie czas. My stamtąd wracamy. Nie chcą wpuścić do środka. Wykręcają się, że mają za dużo ludzi. Jak dla mnie marnujecie czas. Nie mamy nic przeciwko, byście tu przenocowali, ale potem... Wracajcie skąd przyszliście, na północy nic nie zrobicie. Odprawią was, tak jak nas.
(Mathias) - Mogą tam być nasi przyjaciele. Musimy się tam dostać.
(Lucy) - Ich to będzie najmniej interesować. My też próbowaliśmy nawet kłamać, by nas wpuścili. Nic... Wróciliśmy tutaj...
(Alan) - Dla nas to nie tak dużo, my miejscowi. Wy wyglądacie okropnie. Dobrze się przygotowaliście, jak długo w trasie?
(Mariusz) - Ponad cztery miesiące.
(Ula) - Możecie iść z nami. Może razem przekonamy ich, by nas wpuścili. Może ktoś z waszej rodziny tam jest.
(Alan) - Dzięki, ale nie. Pójdziecie w swoją stronę, my zostaniemy tutaj.
(Mathias) - Skończą się wam zapasy.
(Alan) - Możemy się przenieść. Dla nas to nie problem.
(Ula) - Dziwnie się czuję, jak nie można komuś pomóc...
(Mariusz) - Niektórym się nie da...
(Ula) - Wal się. Gdzie możemy się przespać, tam na górze są jakieś komnaty, z drzwiami?
(Alan) - Do wyboru. Dla armii mi starczyło. My zostaniemy tu na dole.
(Mathias) - Chodźmy.
(Mariusz) - Ja prowadze...
(Ula) - Mariusz, nie... Nie śpisz z nami. Znajdź sobie inną kwaterę.
(Mariusz) - Już się mnie pozbywacie?
(Ula) - Nie, chcemy mieć od ciebie spokój.
(Mariusz) - A jak ci powiem komplement o twoich ustach?
(Ula) - Lepiej już zacznij szukać miejsca, bo za chwilę ruski miesiąc popamiętasz... Mathias, wybacz, tak mi się wyrwało...
(Mathias) - Spoko. Rosja nie jest już takim imperium, jakim była wcześniej.
(Mariusz) - Róbcie jak chcecie, ale jak rano mnie nie znajdziecie, to będę już w Gdańsku.
(Ula) - Wiemy gdzie to jest. Nie potrzebujemy twoich świętych rad.
(Mariusz) - Wiecie co dobre. Dobra, to do zobaczenia później - odszedł
Ula znalazła dobrą kwaterę na przespanie nocy. W czwórkę wyciągnęli koce, które mieli w plecakach i rozłożyli. Rozebrali kurtki i powiesili na wieszaku. Wiktoria i Klaudia problemu ze snem nie miały, zasnęły błyskawicznie. Mathias nie mógł zasnąć, patrzył się w kamienny podniszczony sufit. Przez dziurę w drzwiach widział tylko ułamek światła, które promieniowało od ogniska na dole.
(Ula) - Śpisz?
(Mathias) - Nie, a ty?
(Ula) - Nie potrafię.
(Mathias) - Witaj w klubie - odetchnął - Też nie mogę zasnąć...
(Ula) - Mariusz?
(Mathias) - Ta... Może Wiki miała racje.
(Ula) - Może ty miałeś racje? Posłuchaj sam siebie. Dasz się przekonać dziewczynie i myślisz, że sam do tego doszedłeś?
(Mathias) - Samemu ciężko zdecydować. Jakby nie patrzeć, pomógł nam... Mi szczególnie...
(Ula) - Jak mówił Osa, to nie jest przedszkole, ani szkoła. To prawdziwe życie. Nie można niczego lekceważyć. Co zamierzasz jutro?
(Mathias) - Wstaniemy, weźmiemy Mariusza za fraki i zrobimy to co planowaliśmy. Łączy nas Gdańsk. Potem możemy się rozdzielić i wtedy plan Wiki może się łączyć z moim.
(Ula) - Cwane. Tak czy siak, przystanę do tego, co postanowisz. A teraz zaśnij, jutro ciężki dzień. Jutro ujrzymy ten obóz... - zamknęła oczy - Należy naładować baterie...
(Mathias) - Może masz racje. Jesteśmy tylko ludźmi... Popełnił błąd, tak jak my wszyscy...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POSTACIE, KTÓRE WYSTĄPIŁY W TYM ROZDZIALE :
- Mathias N
- Ula G
- Wiktoria B
- Paulina M
- Mariusz W
- Alona F
- Andrej I
- Dima B
- Mihaił B
- Nikita Z
- Seroga G
- Viktor M
- Wlad T
- Aleksej P
- Klaudia L
- Zuza H
- Kacper L
- Lucy M
- Alan K

Zapraszam do dołączenia do grupy na facebooku : https://www.facebook.com/groups/560968130716467 <<<
Oficjalny fan page: https://www.facebook.com/apokalipsa.zombie.w.polsce <<<

Offline

 
Copyright © 2016 Just Survive Somehow. All rights reserved.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.pozyczki-kredyty-forum.pun.pl www.wol.pun.pl www.przelecz.pun.pl www.zoltysmok.pun.pl www.girlsgames.pun.pl