#1 2015-05-14 19:20:47

 Matus95

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 217
Punktów :   

Rozdział 4 - Tak musiało być

05.02.2014, Mieszkanie Osy, Bielsk Podlaski
Oskar siedział zasmucony przy rowie, koło swojego domu, starszy brat zauważył to. Osa wyszedł z domu, a młodszy widząc to, wstał i próbował odejść w stronę drogi. Został zatrzymany, ale nie poprzestał na tym, wyrywał się, próbował uciec. To było na nic, gdy na koniec Osa podciął bratu nogę, a ten upadł na ziemię.
(Osa) - przykucnął - Oski, co jest?
(Oskar) - Nie obchodzi Cię, co mi się dzieje. Przecież musisz poradnik kolejny kręcić...
(Osa) - Słuchaj brat, nic nie muszę. Wiesz, że mnie obchodzisz.
(Oskar) - To gdzie byłeś, gdy mnie napadło dwóch skurwieli...?
(Osa) - Moment... Napadli? Przecież umiesz się bronić, mnie na rękę kładłeś...
(Oskar) - Umiem jak jest jeden na jednego... Poza tym, ty wtedy dałeś mi wygrać...
(Osa) - No tak... Kojarzysz tych gości?
(Oskar) - Jasne. Nigdy nie zapominam twarzy...
(Osa) - Trzeba to załatwić. Przecież to podpada pod prokuratora.
(Oskar) - Już lecę po plastikowego glocka... - wstał
(Osa) - zatrzymał go - Oski, nie można tak tego załatwić.
(Oskar) - Nie rozumiem?
(Osa) - Wezmę swoje plastikowe ak47, zaczekaj tu... - pobiegł do domu
(Oskar) - pod nosem - do siebie - Pojebało go...
(Osa) - szukając w szafie - do siebie - Gdzie to jest...
(Mama) - Czegoś ci potrzeba?
(Osa) - Gdzie mam swoje klamoty, no wiesz... Jak byliśmy w Wawie, był taki sklep asg, militarny...
(Mama) - Za łóżkiem Oskara jest skrzynka i tam masz wszystko, co kupiliście wtedy. Sama byłam zdziwiona, że tyle pieniędzy miałeś. Pracujesz gdzieś na boku... - położyła rękę na głowie Osy - Czyżby mój synek dorósł?
(Osa) - odsunął się - To się nazywa Moja Droga Mamo, niech pomyślę, Oszczędności.
(Mama) - uśmiechnęła się - Znajdź sobie w końcu dziewczynę, to się oderwiesz od komputera - wyszła z pokoju
(Osa) - do siebie - Bla bla bla... Za Jego łóżkiem... Czemu ja tam nie patrzyłem... - odsunął łóżko - Najs... - znalazł skrzynkę - Zobaczymy co tu mamy... - zajrzał
(Tata) - wszedł do pokoju - spojrzał na Osę
(Osa) - zobaczył glocka i ak - No to dostaną to, na co zasługują... - do siebie
(Tata) - Kto dostanie i za co?
(Osa) - To taka zabawa. Idziemy postrzelać z Oskim do lasu.
(Tata) - Postrzelać? A jaką masz amunicję tam?
(Osa) - To jest broń na wodę. Bez obaw... - zakrył odkryty magazynek
(Tata) - W lutym chcesz kogoś polewać wodą? Czy to bezpieczne?
(Osa) - Zaręczam, że nikt nie przyjdzie się poskarżyć.
(Tata) - No to bawcie się, tylko wróćcie na obiad.
(Osa) - Nie ma problemu...
(Tata) - Tylko, opiekuj się bratem... - wyszedł z pokoju
(Osa) - do siebie - Zaraz cały zjazd rodzinny się tu zjawi... - zawiesił ak na ramię - schował glocka do kieszeni - Braciszka nikt mi nie będzie straszyć... - wyszedł
5 minut później
(Oskar) - Co tak długo, wiesz jak pizga tutaj...?
(Osa) - Warto było czekać - wyjął glocka
(Oskar) - Znalazłeś w końcu.
(Osa) - Czemu nie powiedziałeś, że schowałeś go tam?
(Oskar) - Bo dawno nie sprzątałem pokoju.
(Osa) - Raczej od miesiąca. Słuchaj, pomogę ci. W końcu myśmy z jednej krwi, tylko powiedz Kto...
(Oskar) - A kto ciągle przewraca kubły na śmieci i udaje napady jak z gta? Rudy...
(Osa) - Z nim kręci się często taki łysy, moment... Damian, tak?
(Oskar) - Bingo...
(Osa) - Gabriel i Damian. Udana byłaby z nich para... Wracając, co oni ci dokładnie zrobili?
(Oskar) - Pamiętasz kieszonkowe wczorajsze? Już go nie mam...
(Osa) - podał glocka - No to chodźmy do nich z wizytą. Wiesz, gdzie mieszkają?
(Oskar) - Nie, ale wiem gdzie mogą przesiadywać... Często widzę matkę Rudego jak zagląda na zaplecze gościa od kebaba... A wychodzi na to, że on musi z nią chodzić. A jak Rudy, to i Damianek.
(Osa) - To mamy trop. Mamy tylko po jednym magazynku.
(Oskar) - Prawdziwe ammo?
(Osa) - Chyba Cię coś... Zwykłe gładkie kulki. Tylko gdyby coś, nie strzelaj powyżej szyi...
(Oskar) - Umiem strzelać...
(Osa) - Problem w tym, że nie umiesz... Tylko w bfie potrafisz. Kiedyś nauczę Cię, przy bliższej okazji wolnego oddechu. Chodźmy - poszli przed siebie
(Oskar) - Mamy spara za dwa tygodnie. Czytałem trochę na stronach, że Skill Hunters to groźny team. Mathias wie, w co się pakujemy?
(Osa) - Mathiasa to wali, bo on nie zagra.
(Oskar) - Słucham? Head plutonu nie zagra ze swoją drużyną?
(Osa) - Źli ludzie z GGC go dorwali. Wczoraj mi powiedział.
(Oskar) - Serio? Bez niego nie wygramy tego.
(Osa) - O wygraną będziemy się martwić za dwa tygodnie.
(Oskar) - To pewnie Mathias ma sporo czasu na wszystko. Będzie na ts?
(Osa) - Nie wiem. Może przyjdzie przeprosić i pójdzie. Ma laskę w końcu. Nie poznałem jej, ale wydaje się spoko. Choć on znalazł szczęście, łapiesz. Wiesz jak on brzmiał przed tym wszystkim.
(Oskar) - Stara się ułożyć swoje życie, ty też powinieneś.
(Osa) - Zacznij gadać jak rodzice. Dalej bracie, dobij mnie.
(Oskar) - Wiesz, że to nie chodzi o to...
(Osa) - Mam swoje dzieciństwo. Na mnie przyjdzie czas, by się wyrwać. Korzystam z życia.
(Oskar) - Jak za starych czasów, prawda? 
(Osa) - Hm?
(Oskar) - Jeszcze pięć lat temu lataliśmy po polu z patykami, a teraz mamy repliki prawdziwych broni. To jest cool...
(Osa) - Tak... Za kolejne pięć lat będziemy latać z oryginałami... - uśmiechnął się
(Oskar) - Słucham?
(Osa) - To nic. Nigdy nie sięgaj po broń palną. Jeśli sam bym się nauczył strzelać z takiej, nie nauczyłbym ciebie... Chyba, że byłaby potrzeba. 
(Oskar) - Obiecałeś mi...
(Osa) - Obiecałem ci, że nauczę... Ale nie potwierdziłem tego, że to nastąpi szybko...
(Oskar) - Masz talent do kantowania... Zbliżamy się powoli do kebaba.
(Osa) - Dobrze wiedzieć. Z góry ci powiem, że zrobimy tak... Ty wbijesz się do przodu. A ja poczekam na moment. Oddadzą to, co zabrali.
(Oskar) - Pojebało... Ja sam do nich?
(Osa) - No cóż, za rączkę wiecznie nie mogę ciebie prowadzić. Jak nie spróbujesz, nie przekonasz się co będzie. No chodź, ty idź przodem... Ja zajdę od flanki, wspomagając jeśli zajdzie potrzeba. Po prostu przekonaj ich, by oddali ci kasę. Możesz strzelić, ale tylko poniżej szyi, jak najdalej serca.
(Oskar) - To może ostrzegawczy w górę, wtedy nikogo na pewno nie trafię.
(Osa) - Ogarnij się. Będzie dobrze - spojrzał na Oskara - Będę tu, blisko. Dasz radę.
(Oskar) - Mam nadzieję, że wiesz, co robisz, Moniu... - poszedł przed kebaba
(Osa) - Nie wiem, ale oczekuję powodzenia operacji - schował się za rogiem
(Oskar) - rozglądał się - szeptem - Nikogo nie ma... Może powinniśmy się zwinąć..
(Osa) - Już pękasz? Co z tobą? Poczekamy jeszcze...  Zaufaj mi, będzie dobrze... - do siebie - Gdzie się ukrywacie, dranie...
(Oskar) - pod nosem - Chyba się zeszczałem... - dotknął rozporka - Moniu, chyba się zeszczałem...
(Osa) - uciszał - Ciszej... Nie gub portek, jakby coś się działo, to pomogę... Skup się...
(Oskar) - pod nosem - Ty masz dobre rady, a ja mokre gacie...
(Osa) - usłyszał kroki ze środka - szeptem - Oski, coś słyszałem. Ktoś zaraz wyjdzie z budynku.
(Oskar) - Możesz podsłuchać, kto to...?
(Osa) - przystawił ucho do ściany - Cholera... Gruba ściana... - do siebie - Skup się... Skup się Osa... - spróbował ponownie
(Oskar) - I co?
(Osa) - Przymknij się na moment... - chwila ciszy - Męskie głosy, ale ściana tłumi dźwięki... Przygotuj się... - wyjął ak47 - Gdyby coś, jestem w pogotowiu...
(Oskar) - schował ręce w kieszeniach kurtki - To mnie najbardziej martwi... 
(Gabriel) - wychodzi z baru - ... I ja wtedy jej takiego... Aż furczało normalnie...
(Damian) - zaśmiał się - A potem ona... - przystopował - No hej... - spojrzał na Oskara
(Oskar) - piskliwym głosem - Cześć chłopaki... Kogo dziś planujecie okraść?
(Gabriel) - Oskarek się nie interesuj, bo weźmiemy na zaplecze, a tam jest taka straszna pani - przykucnął - Ona lubi małych chłopców...
(Osa) - do siebie szeptem - Jeszcze nie...
(Damian) - Właśnie... Podsłuchiwałeś młody?  Co wiesz?
(Oskar) - Nic...
(Gabriel) - Słyszałeś jak posuwaliśmy moją starą? Gadaj...
(Osa) - pod nosem - Serio... Jaka patologia...
(Oskar) - Ja tylko tutaj stoję, bo w domu za ciepło...
(Damian) - Chcesz byśmy ci oddali zabrany haracz. Nie ma mowy. Już wydaliśmy, trochę za późno odezwałeś się.
(Oskar) - opuścił głowę - Jak to... Ja... Ja...
(Gabriel) - Gumy swoje kosztują ziomek.
(Oskar) - Ja... - zaczął płakać - Czekałem miesiąc, by dostać kieszonkowe...
(Gabriel) - Mogę ci odpalić grosika. Pójdziesz to opić, postawimy ci kubusia... - spojrzał na Oskara - Młody, bądź dobrej myśli. Nic ci nie zrobiliśmy, a powinniśmy...
(Osa) - zaszedł od tyłu - wycelował z ak - Dobre słowa wypowiedziane w dobrym miejscu...
(Gabriel) - Co to ma być? - odwrócił się
(Oskar) - wyjął pistolet - wycelował - Odwracanie się do przeciwnika to największy błąd...
(Damian) - Rudy... Mają nas... Co teraz...
(Gabriel) - Braterska solidarność. Chłopaki, to była zabawa. Przecież młodemu mieliśmy oddać kasę...
(Damian) - No tak, mieliśmy, ale zapomnieliśmy... Chcecie coś innego?
(Osa) - wyjął smartfona - Ściągajcie portki...
(Gabriel) - Jest poniżej zera, człowieku... Jaja sobie robisz...
(Osa)  - Czy w tej sytuacji, byśmy byli skłonni do żartów...? - wycelował z ak
(Damian) - Sadysta... - zdjął spodnie
(Gabriel) - trząsł się - Wiemy gdzie mieszkacie... - zdjął spodnie - Co teraz?
(Osa) - włączył nagrywanie - Teraz zatańczcie...
(Gabriel) - Nie ma muzyki przecież...
(Osa) - Może być dźwięk wystrzeliwanych pocisków?
(Damian) - Ok, dobra... Nie denerwuj się... - zaczął tańczyć
(Gabriel) - Odpierdala ci? Ja nie zamierzam tego robić...
(Oskar) - Nie zadzierajcie z moim bratem. Jest odważny i rozwali wam berety.
(Gabriel) - On nie nosi bereta...
(Osa) - do Gabriela - Pytałem się o coś? Kręcić dupencjami, aż po sam śnieg...
(Gabriel) - zaczął tańczyć - Jak tylko założę spodnie, jesteś trupem...
(Damian) - przewrócił się - Moje dupsko...
(Gabriel) - Wystarczy...? Zaraz mi jaja odmarzną...
(Osa) - patrząc przez kamerę - Wstańcie...
(Damian) - Dorwiemy Cię... - założył spodnie
(Gabriel)  - Myślisz, że jesteś fajny, bo przyszedłeś z jakimś gównem do nas? Nie oddamy żadnej kasy...
(Osa)  - Oddacie... - puścił nagranie
(Damian) - Kurwa... - wyjął pieniądze z kieszeni - Masz swoje jebane pieniądze - podał Oskarowi  - Rudy, spadamy... - pobiegli
(Osa) - Pamiętajcie, że mam na was haka gnoje! Jeszcze taka jedna akcja i wasz sexy taniec ujrzy cały fejs... - schował telefon
(Oskar) - Moniu, to było...
(Osa) - Dobre? Tak, wiem. Masz wszystko?
(Oskar) - policzył - Brakuje dychy...
(Osa) - Trudno, choć nie wydali wszystkiego...
(Oskar) - Wracajmy Moniu... Mam mokro w gaciach...
(Osa) - zaśmiał się - Bracie, ty się nie zmienisz...  Wiedz młody, że cokolwiek by się miało stać, nie zmieni  to nas. Jestem po to, aby Cię chronić.
(Oskar) - Dzięki Moniu - żółwik
Teraźniejszość, 30 minut później
Grupa Osy szła polną drogą w kierunku zapalonych świateł. Zaczął padać deszcz, powstawała powoli mgła, dając im mały kamuflaż. Byli niemal pewni, że ktoś jest w budynku. Marta użyła snajperki, by zobaczyć czy aby w środku są ludzie, zauważyła cudzy blask lunety. Jeśli atak miałby się udać, musieliby zbliżyć się do budynku i zaatakować go z każdej strony. Zbliżyli się, zajmując dogodne pozycje. Iza zdecydowała się zdjąć tajemniczego snajpera, który wystawiał lunetę przez okno. Strzeliła, lecz ten uchylił się.
(Osa) - Trafiłaś bydlaka?
(Iza) - Schował się w porę...
(Tomek) - Otwarty ostrzał snajperski nam nie pomoże.
(Marta) - Ja spróbuję - wymierzyła - strzeliła - Pudło, ja nie mogę...
(Osa) - Zostawmy ten rozstaw, jaki mamy. Iza z Martą zostajecie lekko za nami, my spróbujemy ich zająć, a gdy wychylą łby, to im je odstrzelcie.
(Marta) - Może być, tylko gdyby co, mamy się gdzie schować.
(Gustaw) - Jeśli małe kamienie służą za schronienie... Na co czekamy?
(Osa) - Gustaw, ty byś na Rambo tam wjechał, a tu trzeba precyzji.
(Iza) - spojrzała przez lunetę - Mają kogoś na piętrze. Dwie osoby, tylko nie widzę tej drugiej dokładnie. Jeden na pewno ma broń, z małym celownikiem... Chyba mnie nie widzi.
(Tomek) - Nie widzę tego dobrze...
(Marta) - namierzyła cel - strzeliła - Uchylił się...
(Osa) - Nie ma na co czekać, bierzemy ich - zaczęli biec
(Gustaw) - Jest za cicho, jest zdecydowanie za cicho...
(Osa) - usłyszał strzał ostrzegawczy - Chcą nas wykurzyć...
(Marta) - Ktoś z góry wali seriami... Biegiem, biegiem!
(Iza) - namierzyła cel - strzeliła - Nie zdejmiemy ich tym co mamy, przynajmniej ja nie mam jak...
(Marta) - namierzyła cel - strzeliła - Pudło... Nic z tego nie wyjdzie.
(Osa) - Wyjdzie, nie przestawajcie. Musimy ich przycisnać.
(Tomek) - zobaczył błysk ognia - Czy ja dobrze widzę... Zaraz pieprznie w naszą stronę Mołotow... Trzeba zdjąć gościa...
(Marta) - ukryła się za drzewem - strzeliła w okolice dolnego okna - Nie trafiłam... Ale choć opóźniłam to...
(Osa) - Przemieszczamy się! Weźmiemy ich od innej strony! Za mną!
(Gustaw) - Zaraz jebnie Mołotow...  - zobaczył lecący koktajl
(Osa) - Nie spodziewają się tego - przy bocznej ścianie - Marta, dajesz...
(Marta) - namierzyła cel przez dolne okno - Mam dwie osoby, nie trafię ich...
(Maks) - Spróbuj pod kątem, może pocisk trafi ich na raz.
(Osa) - Strzelaj, osłaniam Cię... Zaraz nas znów namierzą...
(Marta) - do siebie - Lekko w prawo... Przybliżenie dwukrotne...  - strzeliła - Niesamowity fart...
(Osa) - Nie mów mi, że...
(Marta) - przymierzyła się ponownie - Po prostu ci ludzie uchylają się, jakby wiedzieli gdzie mam strzelić...
(Iza) - Może się wycofać?
(Osa) - Nie ma mowy. Cofniemy się, rozstrzelają nas...
(Gustaw) - Zajdźmy ich od głównego wejścia. Rozstawmy się tam. Jeśli się nas nie spodziewają tam, przedostaniemy się do środka.
(Osa) - Jeśli wiedzą, już możemy się żegnać. To źle, to nie za dobre.
(Marta) - przebiegli do przodu - Zajmuję krzaki... - położyła się - do siebie - Chodź tu do mnie...
(Osa) - Osłaniam was, dołączcie do Marty, ale bądźcie w odstępach... - ubezpieczał tyły
(Marta) - oślepiła ją luneta - Jest źle, jest kiepsko... - przeturlała się unikając strzału - Wow, było blisko... - do siebie - Już przeładował - rozszerzyła źrenice - przeturlała się za drzewo - dyszała - Boże...
(Osa) - do Marty - Żyjesz?
(Marta) - Tak, ale już nas wykryli. Trzeba czym prędzej przedostać się do środka i zlikwidować tego przy oknie, inaczej reszta nie wejdzie...
(Gustaw) - Pobiegnę tam - strzelił w ścianę - Musimy coś zrobić!
(Osa) - zauważył wyłaniającą się postać z okna - Gustaw, gleba... Gleba kurwa!
(Gustaw) - rzucił się na ziemię - Kurwa...
(Iza) - obserwowała okno - Zaciął się mu zamek dwutaktowy... Marta, masz czysty strzał... Pomogę Ci... - przymierzyła
(Marta) - Na Trzy... Jeden... Dwa... Trzy - strzeliły równocześnie
(Osa) - zaśmiał się - Chyba lekko odpuścili. Obadajcie teren. Nie możemy sobie pozwolić na błąd.
(Iza) - spojrzała na górne okno - Jest czysto. Tak mi się wydaję...
(Osa) - Musimy być pewni.
(Gustaw) - leżał przed budynkiem - wstał - szeptem - Chyba jest czysto, obczaję drugi bok.
(Maks) - Pójdę z toba...
(Osa) - Co myślicie, wbijamy na chama?
(Tomek) - Ja bym próbował wybawić rozmową ich, ale to twoja decyzja.
(Iza) - Nie będziemy czekać na zaproszenie.
(Marta) - Wbijamy się, będę chronić twój tył.
(Osa) - Czemu akurat mój? Czemu nie możesz iść Ty?
(Marta) - Bo masz wszystko obmyślone. Będziemy Cię ubezpieczać.
(Osa) - pod nosem - Właśnie tego się obawiam.
(Tomek) - Gdyby coś, jesteśmy tutaj.
(Osa) - do siebie - Czemu zawsze ja. A mogłem zostać w domu... - przeładował strzelbę - No cóż... - wycelował w zamek - Znów mam to zrobić? Wtedy nie wyszło nam to na dobre...
(Marta) - Jeśli nie rozwalisz zamka, oni rozwalą nas. Obserwuję dolne okno.
(Iza) - Ja patrzę na górne.
(Osa) - No dobrze, ale jak coś to... Uciekajcie, gdybym dostał kulkę na wejściu... - strzelił w zamek - kula przeleciała na wylot
(Iza) - Ledwo się trzyma...
(Osa) - Jeśli są tam niewinni, mogą zginąć...
(Tomek) - Sam zacząłeś. Chciałeś tu przyjść. Weź się ogarnij i zrób to co do ciebie należy.
(Osa) - Masz rację. To moja powinność. No dobra... - wymierzył w zamek
(Marta) - Chyba coś usłyszałam. Sprawdzą co u chłopaków - obkrążyła budynek
(Osa) - strzelił - zamek padł - pchnął drzwi, trzymając strzelbę - szeptem - Ok... - dał znać ręką, że wchodzi sam
(Tomek) - pokazał Izie by stanęła po lewej stronie od drzwi
(Iza) - kiwnęła głową - ustawiła się
(Marta) - pokazała na Osę - ustawiła się po prawej stronie drzwi
(Tomek) - włączył latarkę w pistolecie - oświecił Osie wejście
Klamka została objęta z drugiej strony, lekko została przechylona w dół. Drzwi się wolno otwarły, powoli ujawniając okupanta. Już można było wyczuć, że przeciwnik w trakcie otwierania drzwi, cały czas celował przed siebie. Osa był przygotowany  i wycelował z biodra w stronę drzwi.
(Osa) - otworzył drzwi - Ani kroku skurwiele! - wymierzył
(Mathias) - Jebany! - wymierzył
(Osa) - zdziwiony - Że co kurwa?! - spojrzał na Mathias
(Mathias) - zdziwiony - spojrzał na Osę
(Osa) - To ty? Nie śni mi się to? - opuścił broń
(Mathias) - To ty... - opuścił broń
(Ula) - ujawniła się - Poddaj się, albo cię... ! - wycelowała w Osę
(Osa) - uśmiechnął się - Ty też tutaj?
(Ula) - upuściła pistolet - Osa... - zamilkła - przytuliła się
(Osa) - Już jest ok. Też się martwiłem - objął - Tak na serio, wiedziałem, że dasz radę. Kawał z ciebie twardej baby...
(Ula) - Ty też ani trochę się nie zmieniłeś - uderzyła w twarz
(Osa) - Za tym też tęskniłem... - dotknął swojej twarzy
(Mathias) - Ty do nas strzelałeś?
(Osa) - Nie tylko ja... Wzięliśmy was za Safe Zone. Myślałem, że ten Mateusz się tu zaszył... Ktoś ciągle się wychylał z górnego okna. Marta widziała kogoś, nie mogła trafić. Pierw parter, potem piętro i strych. Przyznam, nieźle się okopaliście.
(Ula) - Marta? To był ten snajper?
(Osa) - Nie mów, że to ty byłaś na górze... Przepraszam, nikt nie wiedział kto siedzi w środku...
(Mathias) - Ja prawię zabiłem dziewczynę...
(Osa) - Jest ciemno w chuj. Możemy wejść? Znów się zjednoczyć? Wszystko wam opowiemy w trakcie, teraz musimy odpocząć. Wy pewnie po tym też - zaśmiał się - Hej, można wchodzić. Jest bezpiecznie, to swoi! - krzyknął przez okno
(Ula) - Pójdę na górę, powiem im, że sytuacja opanowana. Chwila moment.
(Osa) - Co ci się stało? - spojrzał na czerwoną plamę na bluzie Mathiasa
(Mathias) - To nic... Żyję nadal... Jak się tu znaleźliście? Byliście czasem od nas do przodu, hm? - usiadł
(Osa) - Wszystko po kolei - usiadł - Powiem co i jak, najlepiej zacząć od akcji w ruinach...
Osa oparł broń o kolumnę. Rozsunął kurtkę i wyjął z kieszeni latarkę. Podał ją Mathiasowi, miało to pomóc orientować się w terenie gdy słońce zajdzie. W tej chwili do środka weszli po kolei Gustaw, Tomek, Marta, Maks i Iza. Osa siedział niewzruszony, a Mathias spostrzegł ostatnią wchodzącą osobę. Od razu wzrok zmienił kierunek patrzenia. Iza zamknęła za sobą drzwi i pobiegła uściskać tego, za którym tęskniła. Nie zauważyła na początku, że jej luby jest ranny i jej uścisk go zabolał. Przybysze usiedli na kanapie, za wyjątkiem Izy, ona usiadła na fotelu obok Mathiasa. W ten czas Ula wraz z Wiktorią, Alanem, Lucy i Klaudią zeszła z górnego piętra po schodach.
(Iza) - do Mathiasa - Przepraszam, bardzo Cię boli?
(Mathias) - Wcześniej było gorzej... - dotknął miejsce
(Osa) - Nie mieliście lekko, tak jak my... Kurwa, przejebane mieliśmy - odetchnął
(Ula) - Co masz na myśli, mówiąc przejebane?
(Osa) - westchnął - Pieprzone stado, przez to, że chciałem ratować swoją dupę, zostawiłem Monikę w tyle... Kurwa... Kurwa... Kurwa - zacisnął pięść
(Mathias) - To nie było przez ciebie. Nie mogłeś nic zrobić, przecież nie ty ją zabiłeś...
(Osa) - Choć mogłem wybić te stado... Kurwa, kogo ja oszukuję... Było ich za dużo.
(Ula) - Cokolwiek tam zaszło, nie byłeś winny.
(Osa) - Możliwe, że masz rację. W tej chwili sam nie wiem... Dobra, zbiegam od głównego pytania... Pamiętacie ruiny i biegnących za nami kutasów? Gdy tylko zapuściliśmy się w las, dostaliśmy się do leśniczówki, nie spodziewali się niczego... Jednego zarąbałem osobiście, a potem wyszły komplikacje...
(Iza) - spojrzała
(Osa) - Odwróciłem się i skurwiel przystawił mi kosę do gardła... No i w końcu ktoś mi pomógł, Iza odstrzeliła mu łeb od tylca, prawilnie...
(Iza) - Wyczułam moment...
(Mathias) - Od tyłu... - spuścił głowę
(Iza) - do Mathiasa - Co jest?
(Wiktoria) - Powiedz mu, widzi co się dzieję...
(Osa) - Możliwe, że nie wiem czegoś. Walcie prosto jak w mur...
(Mathias) - Mariusza nie ma z nami... W sumie nie tylko jego...
(Osa) - Wyjebaliście pana wymądrzalca? Nigdy za nim nie przepadałem. Przyznaję, nie lubiliśmy się, ale czasem menda rację miała. W końcu był człowiekiem.
(Tomek) - Gdzie on jest teraz?
(Ula) - Prawdopodobnie błądzi gdzieś przy Malborku, tam go zostawili Mathias z Wiki...
(Osa) - Chwila, wy dwoje jego zostawiliście? A gdzie reszta była? Chwila, nie mówcie mi, że planowaliście go załatwić?
(Wiktoria) - Uroił sobie, że chcę nastawić grupę przeciwko niemu... Miał szarżę w oczach, chciał nas zabić, prawie... Prawie mnie by zabił... - spojrzała na Mathiasa - ale pewna osoba mi pomogła, zasłoniła swoim ciałem i siła ataku przeniosła się na tarcze...
(Osa) - To dlatego Mathias ma bandaż na ręce? A to wyżej?
(Ula) - Spotkaliśmy kanibali... Mathias wtedy poszedł sam, chciał was znaleźć... Jeden z nich go zaatakował... Mało było możliwe, że taki cios w brzuch by przeżył, ale mu się udało...
(Osa) - Kanibale? Serio... Też ich widzieliśmy... Dlatego znaleźliśmy się tutaj... Wracaliśmy od lasu, szukaliśmy Marzeny, bo znikła... Znaleźliśmy ją... Na ich stole z otwartym żołądkiem, bez nóg... Nie wiedzieliśmy jaką mają broń, nie ryzykowaliśmy, ona była już martwa... Choć wam się udało ich załatwić... Powiem wam, grupa się rozpadła... Wszyscy obecni to pozostali? Kurwa... Na początku było nas sporo.
(Ula) - Karolina... Paulina... Marzena... Monika...
(Osa) - Karola i Paula też? Ja jebie... Zaczynałem Paulę lubić...
(Ula) - Mariusz ją zabił...
(Osa) - rozszerzył źrenice
(Ula) - Oddała broń, kazał jej odejść i po przejściu kilku metrów zastrzelił od tyłu...
(Osa) - Pojebany psychol... A mówią, że ja jestem niebezpieczny dla grupy...
(Wiktoria) - Przyznała, że miała stały kontakt z Safe Zone, z tym Mateuszem. Widzieli o nas, dlatego czekali na nas w ruinach... Byli przygotowani...
(Osa) - Dorwę gnoja, zobaczycie. Mamy tu kogoś, kto potrafi strzelić bezbłędnie w głowę. Ulka świadkiem, że było blisko... - pokazał na Martę - Gdyby nie ta kobita, mnie by tu nie było, a raczej naszej części.
(Marta) - Pomogłam tylko, nic czego wy byście nie zrobili.
(Osa) - To było pierwszą noc po rozdzieleniu... Szukaliśmy czegoś na noc. Patrzymy, opuszczona gorzelnia. Mniejsze zło, musieliśmy się tam dostać. Wychodzimy z ukrycia i stado. Spojrzałem i ktoś stał na dachu, na pewno z lunetą... To przez niego stado nas wykryło... Musieliśmy narobić trochę hałasu, ale inaczej się nie dało. Co wyrżnęliśmy część stada, nowe się pojawiało. Nie mieliśmy wyjścia, biegiem do środka, mając nadzieję, że ten ktoś z dachu nas nie zabije, lub my jego... A tu niespodzianka, snajper był snajperką...
(Marta) - Nie miałam zamiaru do was strzelać, rozumiałem, że biegliście w waszym przekonaniu na śmierć. Dzięki wam przynajmniej nie zostałam sama.
(Mathias) - Skąd taka pewność w strzelaniu. Strzelasz zanim jeszcze pomyślisz do kogo.
(Marta) - Nie uczyłem się od nikogo. Początki w tym świecie marne, ale podziękowania należą się od mojego sąsiada, który podczas ataku dał mi tą broń i kazał uciekać. Uciekłam, sama się uczyłem jak strzelać, a po paru miesiącach, strzelanie w głowę to była rutyną.
(Osa) - No to skoro sobie wszystko wyjaśniliśmy z przeszłości, to macie jakiś plan? Nadal obstawiamy Gdańsk, racja? Nie mamy gdzie indziej pójść.
(Wiktoria) - A Płock?
(Osa) - Odpada. Nie ma sensu wracać do miejsca, która jest niczym, do którego nie ma po co wracać. Na północy jest to czego potrzebujemy.  Zapasy, schronienie.
(Iza) - Ja mam propozycję. Może wszyscy powinniśmy się przespać. Wszyscy jesteśmy zmęczeni i po przejściach.
(Marta) - Iza ma rację, za dużo przeszliśmy jak na ostatnie dni.
(Osa) - W sumie prawda. Nie mam sił moralnych. Cieszę się, że chociaż wy przetrwaliście. A zanim pójdziemy w kimę, macie coś jeszcze do przekazania? Bo potem w nocy lepiej mnie nie budzić, Maks zablokuj drzwi...
(Ula) - My też żyjemy, bo też ktoś nam pomógł. Spotkaliśmy grupę z Rosji. Nie ufałam im z początku, lecz później rozwiali moje przeciw.
(Osa) - A czemu nie ma ich tutaj? W sumie mamy już dwójkę takich, to nie miałbym nic do większej grupy.
(Ula) - Spieprzyło się...
(Osa) - Trupy?
(Wiktoria) - My uciekliśmy pierwsi, nalegali. Zombie atakowały z dołu, drabina się nawet zepsuła... Nie mieli większych szans przeżyć...
(Osa) - Może jednak? W sprawie kolegów ze wschodu nie można być zawsze pewnym. Choć się z nimi nie dogadam, to w końcu mamy kogoś, kto się dogada - zaczął ziewać
(Ula) - Poszukajmy dla innych miejsca do spania, chodźcie...
(Iza) - Ja mogę tu spać? Obiecałam sobie, że już nie popełnię podobnych błędów.
(Osa) - do Mathiasa - Zaufaj jej.
(Mathias) -Wiem...
(Osa) - Zostawię was. Ciągle o tobie gadała, stary. Zależy jej na tobie i wbij sobie do łba to ci teraz powiem, oddałaby za ciebie życie, więc przyuważ kogo masz przy sobie i tego nie zmarnuj - poszedł
(Mathias) - do siebie - Skądś to znam...
(Marta) - położyła rękę na ramieniu Mathiasa - Dałeś radę, przetrwałeś. Nie znam cię dostatecznie długo, ale wiele słyszałam, jak wiele zniosłeś... Ile trzymałeś na barkach...
(Mathias) - Każdy z nas wiele musiał znosić...
(Marta) - Świat może się zmienić, ale grupę nigdy. To mi powiedział człowiek, któremu wiele zawdzięczał, potem już po ucieczce go nie wiedziałam. Dobrze radzę, zrób jak Osa powiedział. Wyśpij się. Jutro ruszamy dalej, trzymaj się - poszła
(Osa) - usiadł w fotelu - odetchnął - Wreszcie razem...
(Ula) - Wreszcie się odnaleźli, choć mogliśmy to zrobić, by się zeszli znowu.
(Osa) - Miałem na myśli nas wszystkich, ale to co mówisz też jest ważne. Ciężko mi nadal uwierzyć, że Paula jest martwa... Do tego, że Mariusz to zrobił i zwiał...
(Wiktoria) - Myślę, że nie chciał tego, ale... Działał pod presją. Zrozumiał to, dlatego nie ma go z nami.
(Ula) - Nie ma go, bo został pozostawiony. Sam zapewne by nie odszedł od nas.
(Osa) - Co dokładnie wyrabiała się z Mathiasem, mało się dowiedziałem. Co tym razem, do czego musiało dojść...?
(Wiktoria) - Chcesz wiedzieć?
(Osa) - To mój przyjaciel.
(Ula) - Jeden psychol go dorwał, co prawie kosztowało go życie. Nie wiem jak, ale wyrwał się jakoś z tej stodoły... Szopy, nie wiem jak to nazwać...
(Osa) - Czekaj, wróć... Gdzie on był?
(Wiktoria) - Stara szopa. Kilku psycholi, na szczęście już nie żyją. Mathias prawie się wykrwawił. Cudem tu dotarliśmy. Było z nim kiepsko.
(Osa) - Tego się nie spodziewałem... To wy ich dobiliście...
(Ula) - Przecież ci to mówiliśmy wcześniej, na dole...
(Osa) - Wybaczcie, ja po prostu... Wciąż jestem w szoku - przymknął oczy
(Wiktoria) - Powiem ci, że napędziliście nam stracha przez chwilę. Adrenalina na najwyższym poziomie.
(Osa) - Przykro mi. Też nie wiedzieliśmy przeciwko komu stajemy. Gościu mówił, że ktoś ranny był w okolicy, tak twierdził... Od razu miałem na myśli tego chuja... Pierwsza myśl, ale nietrafiona.
(Ula) - Może tego nie okazuję, ale cieszę się, że też tu jesteś.
(Osa) - Właśnie, nie dostałem w pysk jeszcze...
(Wiktoria) - Zmęczenie robi swoje... Przeżycia również...
(Osa) - Dziękować losowi, że się znaleźliśmy. Mimo strat...
(Klaudia) - podsłuchiwała Mathiasa i Izę - Jakie słodziaki...
(Osa) - Daj im chwilę prywatności. Czy też lubiłaś być podsłuchiwana w takiej sytuacji?
(Klaudia) - Nie zdarzyło. Zwykle mieszkanie bywało puste.
(Ula) - Postaw się w swojej sytuacji, chciałabyś być obserwowana?
(Klaudia) - Mam tak od kilku miesięcy. Dobrze, rozumiem. Mamy dać im chwilę prywatności, dobrze. Byłam tylko ciekawa o czym gadają.
(Osa) - Mało interesujące sprawy zapewne. Pogadajmy o stanie zaopatrzenia.
(Ula) - Praktycznie znikome zapasy. Mało jedzenia, mało amunicji, mało picia... Mamy ogólnie wszystkiego mało. U was jest podobnie, racja?
(Osa) - Udało nam się trochę zdobyć, ale w drodze do was, trochę poszło na zmarnowanie. A niech was. Gdybyśmy wiedzieli tylko wcześniej...
(Ula) - Co byście zrobili? Ostrzegli nas, byśmy uciekali? Znów byśmy się szukali... Wiele trudów za nami, ale przede wszystkim ważne, że jesteśmy tutaj. Trzeba się trzymać razem.
(Osa) - Powinniśmy się przespać, jutro trzeba wcześnie wstać.
(Tomek) - Nie zjesz kolacji z nami?
(Osa) - Nie, dziś nie mam na to siły... A wy nie idziecie spać?
(Ula) - Zjemy i dopiero się położymy.
(Klaudia) - Może tamtym na dole zanieść trochę?
(Wiktoria) - Nie... Jeśli sami zechcą, to im damy.
(Osa) - No dobra, ale jesteście pewni?
(Ula) - Jesteśmy pewni. Możesz spać spokojnie. Jakby coś, pierwszy się dowiesz o czymś.
(Osa) - Pierwszy to się Mathias dowie, siedzi najbliżej drzwi.
(Klaudia) - Może pójdę tam na dół, by do czegoś między nimi nie doszło. Przecież dźwięk przyciąga...
(Osa) - złapał Klaudię za rękę - Mathias jest w miarę ogarnięty... Nic nie wywinie.
(Marta) - uśmiechnęła się - Można też To robić po cichu. Kobieca magia.
(Gustaw) - Może jednak kogoś tam dać na dół.
(Osa) - Dajcie spokój. Bo akurat on o niczym innym nie myśli, tylko by z nią To zrobić teraz. Ogarnijcie się. Są ludzie z nim przecież, nie jest głupi.
(Maks) - A może jednak jest?
(Osa) - Posłuchajcie, może raz mu się zdarzyło, ale to Iza zaczęła. I to nie było powodem ataku...
(Gustaw) - To może Iza jest problemem.
(Osa) - Powiedz jej to prosto w oczy.
(Gustaw) - Brachu... - spojrzał na wszystkich - Wiemy wszyscy, że jej nikt tego nie powie.
(Ula) - Ona nie jest zagrożeniem.
(Gustaw) - Nie jest, ale skoro macie taki żal o akcje z Płocka, to może pora w końcu rozdać karty.
(Osa) - Nikt niczego nie będzie rozdawać.
(Wiktoria) - Ona jest normalna, jak my wszyscy.
(Tomek)  - Spróbujmy się teraz uspokoić. Zjemy coś, pójdziemy spać, a jutro dalej w kierunku naszego celu.
(Ula) - Tomek m rację. Osa, może jednak?
(Osa) - Nie dzięki...  - położył się na ziemi
(Klaudia) - Myślisz, że teraz się nie rozdzielmy? - do Osy - Że będziemy już w takim składzie?
(Osa) - przez zamknięte oczy - Nie wiem tego, nie mogę ci tego zagwarantować. Nikt nie może.
(Ula) - Byle się nie cofać, a teraz słodziutki - pokazała na Osę - Tak... Mówię do ciebie, śpij już. Będziemy czuwać - uśmiechnęła się
(Osa) - To jest takie... Pokrzepiające - próbował zasnąć
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POSTACIE, KTÓRE WYSTĄPIŁY W TYM ROZDZIALE :
Mateusz C
Iza K
Maks G
Gustaw D
Tomek S
Marta M
Mathias N
Ula G
Alan K
Lucy M
Wiktoria B
Klaudia L
Oskar C (Wspomniany)

*Gabriel M* (Wspomniany)
*Damian K* (Wspomniany)

*Postacie do dodania

Zapraszam do dołączenia do grupy na facebooku : https://www.facebook.com/groups/560968130716467 <<<
Oficjalny fan page: https://www.facebook.com/apokalipsa.zombie.w.polsce

Offline

 
Copyright © 2016 Just Survive Somehow. All rights reserved.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.zaburzenia-odzywiania.pun.pl www.paintmen.pun.pl www.wodhavoc.pun.pl www.write.pun.pl www.wojownicypiekiell.pun.pl