#1 2015-05-04 01:23:02

 Matus95

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 217
Punktów :   

Rozdział 3 - Bóg opuścił Nas

(Gustaw) - Co teraz?
(Osa) - Nie wiem, kurwa...
(Maks) - Chodźmy stąd, czas nas goni... - podbiegł do drzwi
(Gustaw) - Marta zamknęła od zewnątrz. Jedyna droga to przez okno, ale jeśli chcecie, bym potem wam odkażał rany, to nie ma mowy...
(Maks) - próbował otworzyć drzwi - Muszę to otworzyć...
(Osa) - Mówisz tak samo jak ja kiedyś... Przejdź, ja to zrobię - zdjął strzelbę
(Gustaw) - Jak nie masz tłumika, nie radzę... Rozwalisz zamek, a potem Nas wszystkich...
(Osa) - Twój pistolet ma... Podaj go!
(Gustaw) - Mam ci oddać mój tłumik?
(Osa) - Nie ukradnę... Pożyczę na chwilę, by rozjebać zamek bez tworzenia zbędnego hałasu... Dasz mi to chujstwo, czy mam jednak wykonać plan A?
(Gustaw) - odkręcił tłumik - Po co tobie to, skoro nawet do strzelby nie pasuje...
(Osa) - Nie musi pasować. Wystarczy, że będzie przez chwilę przy lufie, kiedy oddam strzał.
(Gustaw) - Wiesz, że jak ci odpadnie przed strzałem, jesteśmy skończeni.
(Osa) - Zadbam o Nasze szczęście - wycelował w zamek
(Maks) - usłyszał zza drzwi kroki - Stop! Wrócili!
(Osa) - frustracja - Nawet nie pozwolili się zabawić... - oddał tłumik Gustawowi
(Marta) - otworzyła drzwi - Doszedłeś do siebie. Możemy iść.
(Gustaw) - Pewnie - schował tłumik
(Marta) - Czy coś... Mnie ominęło?
(Osa) - Raczej do niczego nie doszło - minął Martę
(Iza) - Jak mogliście do tego dopuścić. Rozumiem tamtych, ale Ty?
(Osa) - Jebnęła mnie o kartony... Nie miałem jak tego zatrzymać...
(Tomek) - Wyluzujmy się. Poszukajmy śladów. Twierdziliście, że była ranna. Sprawdźmy za domem.
(Marta) - Posunąć się do czegoś takiego. Wywołałam wilka z lasu, mam rację?
(Osa) - Nie... - razem z Izą
(Iza) - Tak... - razem z Osą
(Osa) - Może gdyby nie tamten chuj, wszystko potoczyłoby się inaczej.
(Iza) - Lub gdyby stada nie było tam w większej ilości - do Marty - Nie mam nic do ciebie, ale to było lekko niezbyt rozsądne.
(Gustaw) - Za to wykastrowaliśmy gnoja. Ja jestem usatysfakcjonowany.
(Osa) - spojrzał na zbite szkło - Spójrzcie tutaj - kucnął - dotknął krwi - Jeszcze nie zdążyła zastygnąć.
(Tomek) - Czyli jest gdzieś blisko...
(Marta) - Zawołałabym, ale w tym przypadku... To nie pomoże.
(Osa) - Idźmy śladami krwi. Daleko pewnie nie sięga, ale jeśli nadal krwawi... Może uda nam się trafić na jej trop... Za mną...
(Tomek) - Czuję się, jakbyśmy się wracali.
(Osa) - Dobrze czujesz. Tędy doszlibyśmy do Malborka...
(Gustaw) - Czy to serio dobry plan?
(Marta) - Skoro większość idzie jej szukać, to raczej nie mamy nic do gadania. A jak ktoś ma problem, zawsze może zaczekać na nas w tym miejscu.
(Gustaw) - Rozwiałaś mojej wątpliwości.
(Marta) - Oby się nie wykrwawiła... Była w takim stanie, że wszystko się mogło zdarzyć.
(Osa)  - Jest w pewnym sensie silna.
(Iza) - Była, póki nie poznaliśmy jej prawdziwego oblicza.
(Osa) - Mathias też był słaby... Wcześniej, ale też stał się silny. Cierpienie czyni nas silniejszymi. Tylko szkoda, że nie na wszystkich to wpływa...
(Gustaw) - Kurrrrwa... Mróz... Na moje oko... Mmmmminus ssssiedemset... - trząsł się
(Osa) - Rozglądajcie się. Wszelkie ślady, prócz naszych, mogą być przydatne. Jak nie zostawiła więcej krwi, mogła zostawić odciski butów w śniegu...
(Tomek) - Mam nadzieję, że...
(Osa) - przerwał - Cicho... - szeptem
(Marta) - Co jest?
(Osa) - zatrzymał się - pokazał palcem przed siebie - Tam... Przy drzewie...
(Gustaw) - Widział Nas?
(Osa) - Nie...  Ale mordę kojarzę bardzo dobrze...
(Iza) - Co ci chodzi po głowie?
(Osa) - Wypadek z półką... To komuś coś mówi?
(Tomek) - No, za dobrze pamiętam - chwycił się za ramię
(Marta) - Do czego zmierzasz?
(Osa) - Przed Tym zdarzeniem, jakiś koleś mijał Was. Tyle wiem od Wiki...
(Tomek) - Pamiętam. Mijał mnie ktoś, ale twarzy nie pamiętam... Nie mów, że...
(Osa) - Safe Zone...  Wygląda na to, że jest sam...
(Iza) - Dość przelanej krwi na ten czas...
(Osa) - Nie chcę go zabijać... Może on coś widział, jakby go... Podejść...
(Marta) - Coś konkretnego proponujesz?
(Osa) - Iza. Tomek. Ze mną, zajdziemy go od drugiej strony. Maks. Marta. Gustaw. Pójdźcie lekko do przodu, ale nie odsłaniajcie się jeszcze. Śnieg jest naszym sprzymierzeńcem.
(Tomek) - Tylko czemu siedzi na śniegu, to mnie nurtuję...
(Marta) - Wygląda jakby odpoczywał.
(Osa) - Ruchy... - przemieścił się
(Tomek) - Jeśli ma przy sobie automat, rozwali nas...
(Osa) - język za zębami - Kracz dalej kurwa...  Pada śnieg, mamy zasłonę... Nie usłyszy Nas...
(Iza) - Waszych rozmów też pewnie nie usłyszy...
(Osa) - Widzicie naszych?
(Tomek) - odwrócił się - Ledwo, ale widzę ich sylwetki.
(Iza) - Trzeba mieć pewność, że nie ucieknie jak nas zobaczy... - zdjęła snajperkę
(Osa) - Iza... Coś Ty... Mieliśmy nikogo nie zabijać...
(Iza) - Kto tu mówił o zabijaniu... - wycelowała w prawą nogę nieznajomego
(Tomek) - Masz ostatnie naboje, chcesz je zmarnować?
(Iza) - Wystarczy jeden strzał...
(Tomek) - Chyba się skapnął...
(Osa) - Wymyka się... Iza...
(Iza) - Wszystko mam pod kontrolą... Daleko nie ucieknie... - podniosła o jeden stopień - strzeliła
(Osa) - Dostał... Biegiem... Lepiej, by trupy nie znalazły go pierwsze... - pobiegli
(Tomek) - Zabezpieczam tyły... - wyjął nóż
(Osa) - Teraz spokojnie... Gdzie on jest?
(Iza) - pokazała ślad krwi na śniegu - Mamy go...
(Osa) - podszedł do czołgającego się chłopaka - Hej... Hej?!
(Iza) - kaszlnęła znacząco
(Osa) - Nigdzie się nie wybierasz... - chwycił za kurtkę - pociągnął za sobą
(Adam) - jęki bólu - Kurwa... Zostaw mnie człowieku...
(Osa) - Nie wierzgaj ośle... - posadził przy drzewie - Teraz nam wyśpiewasz co wiesz... Paniczu z Safe Zone... Wiedziałem, że...
(Adam) - sięgał po broń
(Osa) - Ani mi się kurwa waż... Skurwielu... - zdjął strzelbę - Nie jesteś sam w tym temacie... - wycelował
(Adam) - złapał się za nogę - Czego do chuja wafla chcecie... Nie znam Was... - do siebie - Rozjebałeś mi nogę...
(Iza) - To akurat byłam ja...
(Adam) - do Izy - Ich nie kojarzę, ale ciebie pamiętam... - złowrogi uśmieszek - Miałaś być tą, którą Mateusz wyrucha...
(Osa) - nadepnął na ranną nogę - Daruj sobie opowieści...
(Adam) - krzyk - Kurwaaaaa... To nie kłamstwo... Chciał rewanżu za uratowanie tobie życia... Ty wredna szmato...
(Iza) - Coś Ty do mnie powiedziałeś... - spojrzała ze wściekłością - Powtórz to... Jeżeliś odważny...
(Adam) - Nie podoba mi się jak ona chodzi, weźcie coś z nią...
(Osa) - Nie zamierzam - odwrócił się
(Iza) - wyjęła nóż
(Adam) - Nie... Trzymaj to z dala ode mnie... Weź ją kurwa...
(Osa) - zaśmiał się - Teraz ci nie jest fajnie? Przecież lubisz żarty...
(Iza) - oblizała nóż - Zwłaszcza te o niewdzięcznych wrednych szmatach - podeszła do Adama
(Adam) - I tak mi nic nie zajebiecie... Nie mam nic oprócz małego Ak... Z resztą... Ostatni magazynek mam... A bierzcie sobie...
(Iza) - wbiła nóż w drzewo - Nie chodzi nam o twoje rzeczy...
(Osa) - Posłuchaj jebany śmieszku, nie chcemy niczego kraść...
(Adam) - To czego chcecie... Wykrwawić mnie chyba...
(Osa) - Mogłeś nie uciekać...
(Adam) - westchnął - Pewnie...
(Osa) - Jebie mnie już aktualnie Safe Zone... Dobrze wiecie co czyni człowieka silnym... Chodzi o naszą przyjaciółkę...
(Adam) - Jebie mnie wasza koleżanka...
(Iza) - wyrwała nóż z drzewa
(Adam) - Dobra, nie było zdania. O co wam chodzi...?
(Osa) - Dziewczyna. Ciemne średnie włosy. Mogła mieć ranę od szkła. Może kilkanaście minut temu tędy przechodziła...
(Adam) - Teraz sobie przypominam... - zaśmiał się - Byliście z tą... Laską... Gdzie reszta Was?
(Osa) - Nie interesuj się... Dzie... Wczy... Na...
(Adam) - A bierzcie co chcecie, ja żadnej rannej laski nie widziałem...
(Osa) - kiwnął głową - Tomek, sprawdź to...
(Adam) - Nic cennego u mnie nie znajdziecie. Nie mam waszej cennej amunicji...
(Tomek) - przeglądał plecak - Butelka wody... dawka morfiny... pistolet na flary...
(Osa) - To wszystko?
(Iza) - Osa, nie zachowuj się jak tamci...
(Osa) - Nigdy nie będę taki jak Safe Zone, w przeciwieństwie do ciebie, gnoju. Kazałby tobie iść w ogień, poszedłbyś... Dupę mu lizałeś już?
(Adam) - Nie wiesz frajerze o czym mówisz... - plunął mu pod nogi krwią
(Osa) - przystawił lufę do głowy - Nie rzucaj w tym temacie słów na wiatr...
(Iza) - To nie jest ludzkie...
(Osa) - Rozwaliłaś w lesie jednego, to równie nie ludzkie, co moje postępowanie...
(Adam) - Nawet jak wam powiem, nie uwierzycie mi... Czyż nie jest tak?
(Osa) - Masz pięć minut, albo ta spluwa przemówi...
(Tomek) - Nie zabieramy tego... - rzucił plecak na ziemie - On prawie nic nie ma...
(Osa) - z uśmiechem - Martwemu się nie przyda raczej...
(Adam) - przełknął ślinę - Tak... Przechodziła tędy...
(Iza) - Kiedy?
(Adam) - Pół godziny temu...?
(Iza) - Czemu nie powiedziałeś wcześniej?
(Adam) - Wpadacie na mnie i podchodzi to pod znęcanie, a potem oczekujecie, że szybko uzyskacie info? Mówicie, że nie jesteście Mateuszem, a zachowujecie się jak On. Pogarda, brak szacunku... Jesteś jak On, jak tobie było, Osa...? Nie chcesz, kroczysz swoją drogą, a za tobą lepkie gówno, które nie chce się od ciebie odkleić, bo jesteś już przesiąknięty zapachem upadłego chuja...
(Osa) - Prosisz się o wpierdol...
(Tomek) - Mniejsza o kłótnie... Gdzie poszła? Co widziałeś?
(Adam) - Na zachód, przy granicy z lasem... Początkowo opierała się o drzewo. Pomyślałem, że jakaś psychiczna, to oddaliłem się. Nie patrzyłem gdzie poszła.
(Iza) - Pół godziny... Kawałek drogi mamy... Nie wiemy nawet gdzie dokładnie...
(Osa) - Iza, zawołaj resztę, zbieramy się stąd... - spojrzał złowrogo na Adama
(Adam) - zaśmiał się - Zbierasz ludzi... Choć wiesz, że im więcej... Tym większe niebezpieczeństwo...
(Tomek) - To już nasze utrapienie...
(Adam) - Dobrze ujęte... Utrapienie...
(Marta) - Coś wiadomo?
(Adam) - lekki gwizd - Wow, jaka duperka... - spojrzał na tyłek Marty
(Marta) - Zamknij pysk...
(Adam) - No no no... Charakterek masz... - wycierał twarz z krwi
(Osa) - Jest ponad pół godziny od Nas na zachodzie. O ile dupek nie kłamał...
(Adam) - Tylko nie dupek...
(Gustaw) - Nie jestem zaskoczony...
(Adam) - Gucio! Gucio... Przyszedłeś, by mi pomóc?
(Gustaw) - Przyszedłem zrobić to, czego Mariusz nie zdążył... - uderzył Adama w twarz
(Adam) - Wybrałeś już, hę? Zawsze są drzwi dla ciebie otwarte...
(Gustaw) - Wasze drzwi już dawno zardzewiały.
(Marta) - Damy radę? Nie wiemy wszystkiego...
(Osa) - Idźmy przed siebie, licząc... Na fart...
(Tomek) - Chodźmy teraz. Wystarczająco straciliśmy czasu.
(Adam) - Tak... Idźcie sobie...
(Osa) - O ile przeżyjesz... Przekaż cwelowi, że On będzie następny... Jak tylko wyczuję jego obecność...
(Adam) - próbował wstać - Kurwa... - jęki - Żebyście nie pożałowali...
(Osa) - ruszyli - Już zaczynam, że pozwoliłem ci skończyć...
(Marta) - Dobrze, że zabraliście mu nic. To byłoby już okrucieństwo.
(Tomek) - Nie było co mu zabierać, nam zależy na amunicji. Noże nie są wieczne.
(Gustaw) - Nie żałuję, że mu przyjebałem.
(Osa) - zaśmiał się - Pamiętaj o tym co było, ale niczego nie żałuj.
(Iza) - zaciśnięte zęby - Niczego nie żałuję.
(Osa) - Dawaj, powiedz to... Niczego kurwa nie żałuję...
(Iza) - Niczego kurwa nie żałuję...
(Osa) - Brawo...
(Tomek) - westchnął - Dalej nie wiem, czemu nie mogła nam powiedzieć. Byśmy zrozumieli...
(Osa) - Jej problem był taki, że nie chciała o nim głośno mówić...
(Iza) - Miała tyle zaufanych osób wokół, czemu chciała akurat z tobą?
(Osa) - Może wyczuła, że ją zrozumiem... Że pozwolę jej odejść...
(Tomek) - To prawda co niektórzy gadają. Ugryzienie robi z człowieka świra... Nawet jak są szanse na ratunek, dla udręczonego człowieka, on zawsze znajdzie złe strony i woli nie obciążać innych swoim problemem...
(Osa) - Cóż... Dokonała złego wyboru, ale nie jest za późno, by ją nawrócić...
(Maks) - Moim skromnym zdaniem wybrała swoją śmierć. To moja przyjaciółka... Ale po co się pchać za kimś, kto już wybrał swój los? W najlepszym wypadku oderżniecie jej nogę... A jakbym ja miał tak jak ona? Też byście za mną szli, nawet gdybym kazał wam mnie zostawić?
(Osa) - Nie pierdol. Ja wiem kiedy odpuścić, ale w tym temacie nie ma opcji pośredniej, która by tobie pasowała. Mam w chuju co pomyślisz. Że ciągam cierpiących po świecie, by ich nie stracić, a potem w końcu ich stracę... Gówno prawda, sranie w banie kutasie...
(Maks) - Po amputacji, jesteś jak inwalida. Ktoś zawsze musi się tobą zajmować...
(Tomek) - Mariusz jakoś tak nie uważa.
(Iza) - Życie bez kończyny to nie koniec świata. Nawet jakbym ja miała stracić nogę lub rękę... Zawsze znajdą się ci, którzy mi pomogą.
(Maks) - Jesteśmy grupą, tylko nie wiemy jak to wszystko działa... Jak to wszystko działa. Nikt nie wie, jakie są dokładnie objawy ugryzienia, po amputacji...
(Osa) - Mam propozycję, kiedy Mariusz będzie osiągalny... Rozwiejesz wszystkie swoje wątpliwości w tym temacie.
(Maks) - Możliwe.
(Marta) - Ten śnieg jest nie do zniesienia... Pomaga w byciu niezauważonym, ale trupom wystarczy, że wyczują ludzi... Nie zauważymy, kiedy otrzymamy cios. Będę na tyłach, znacie mnie od jakiegoś czasu. Mam dobry słuch.
(Osa) - Och tak... Do tej pory mam lekko obolałe ramię...
30 minut później, Nieznana Lokacja.
Nie było wiele nadziei, ponieważ po Marzenie nie było śladu. Trop prowadził na zachód, ale idąc w tym kierunku, nikt na niego nie natrafił. Pora zaczyna była coraz ciemniejsza, powoli zbliżał się nieubłaganie wieczór, śnieg momentami słabł, lecz przestawać nie przestawał. Los był możliwe po części łaskawy, coś sprawiło, że grupa się zatrzymała. Dziwna smuga światła, która z niedaleka padała im na oczy. Powoli zbliżali się do źródła światła, Iza miała ostatnie naboje w pogotowiu. Osa nie spostrzegł z początku nic, tylko odgłosy nóg stąpających po śniegu w okolicy, nie dawały mu trzeźwo myśleć. Była opuszczona stara stodoła, ryzykując, Maks wyjął zużytą łuskę po pocisku i rzucił tak, że odbiła się od drewnianych drzwi. Wtedy od razu grupa lekko schowała się w krzakach. Chwilę później ze stodoły wyszło kilka osób, rozejrzeli się, ale nie zamykali drzwi, zostawiając dwójkę czatach. Nie było dokładnie widać co wyprawia się w środku. Chcą oszczędzić sobie kłopotów, Tomek wyjął twoją lornetkę i spojrzał na sytuację ze swojej perspektywy. To co zobaczył, zmroziło mu serce.
(Tomek) - nie odrywając lornetki - Boże mój...
(Osa) - Co zobaczyłeś... - spojrzał na Tomka - Hej, mówię do ciebie - wyrwał lornetkę
(Tomek) - spuścił głowę - Za późno...
(Iza) - Przemieniła się?
(Tomek) - Chcecie wiedzieć...? Zobaczcie sami...
(Osa) - O czym ty pierdolisz człowieku... - spojrzał przez lornetkę
(Iza) - Osa...
(Osa) - Boże mój...
(Marta) - Możesz bardziej po naszemu?
(Osa) - zaciskał pięści - Nie daruję tego skurwielom...
(Tomek) - Nie chcecie tego wiedzieć... Choć i tak byście się dowiedzieli...
(Osa) - Ona tam jest... Rozkrojona jak do jebanej sekcji... Jakim trzeba być psycholem... Zabijanie nie wystarcza... Muszą jeszcze tak dewastować ciało...?! Idę tam...
(Marta) - złapała Osę za rękę - Nie... Nie przyszliśmy szukać kolejnej zwady... Jej już nie ma... Chodźmy stąd... Znaleźć miejsce na spanie...
(Osa) - ujawnił się - Jebane kurwiska! Bawi was to, hę?
(Hubert) - Słucham? Zgubiłeś się? Czy przyszedłeś na posiłek lub nim się stać?
(Iza) - wycelowała w Huberta - do swoich - Róbcie to samo... My wiemy, że jesteśmy goli, oni nie wiedzą...
(Kamil) - Nie jesteś sam... Nie zapraszaliśmy nikogo więcej. Choć jak patrzę na twoje dziewczyny... Jakby oderżnąć im cycki... Wyglądałyby znacznie ponętniej...
(Osa) - Stul mordę jebany skuwielu... - wycelował ze strzelby - Jesteś chory kurwa...
(Hubert) - Dla was to chore. Dla nas to sposób na życie. 
(Osa) - Co zrobiliście tej dziewczynie... Za co umarła? Za bycie człowiekiem?
(Hubert) - Przyszliście tu za nią... - zaśmiał się - Nie zginęła od razu. Pierw z kolegą się z nią zabawiliśmy. Była nieprzytomna, to nie było problemu. Potem... Pufff... Umarła...
(Osa) - Zabiliście ją...  Dla własnej przyjemności...
(Iza) - Dziewczyny z tyłu mają pistolety... To się wymyka spod kontroli...
(Kamil) - To nie jest już wasz problem. Moja rada... Wypierdalać...
(Osa) - Pierw wyrównamy rachunki... Klękaj kurwa...
(Kamil) - Wybacz, ale wolę, by kobiety klękały przy mnie. Powiem ci, że dobrze się ruchała za życia, dobrze też po śmierci, choć pod koniec trochę ciasna...
(Osa) - uderzył z kolby Kamila - Dość kurwa... Umrzecie tutaj...
(Hubert) - wyjął ak47 - Możliwe, ale nie Ty będziesz o tym decydować...  Bierz dupę w troki, zabierz znajomych i popierdalaj przed siebie... Obyś zapomniał, żeś nas spotkał... Jeśli wrócisz tutaj... Zabiję Cię...
(Kamil) - wstał - zaśmiał się - Żyj dalej ze świadomością, że tylko chemia pomoże ci przetrwać. Chcesz żyć, musisz polować... Dla słabszych nie ma tu miejsca... Nie jesteś słaby, może dlatego... Możesz dalej żyć, oni też...
(Osa) - Wydajcie nam ciało... Słyszałeś kutasie...?! Nie ruszamy się nigdzie bez ciała...
(Hubert) - Ona należy już do Nas... - wycelował w Osę
(Marta) - To nie ma sensu... Ona nie żyje...
(Hubert) - Posłuchaj swojej koleżanki... Odpuść, odwróć się i odejdź...
(Osa) - Zbyt wiele błędów popełniłem...
(Hubert) - strzelił
(Osa) - uchylił się - Pudło gnoju - rzucił się
(Hubert) - Zastrzelcie go do kurwy nędzy!
(Osa) - obkładał pięściami - Nie boję się... Nie boję się kurwa!
(Kamil) - próbował oderwać Osę
(Osa) - uderzył Kamila w nos - agresywnie - Zajebię Was... - dusił Huberta
(Michalina) - Puść go... - wycelowała z glocka
(Hubert) - Chcesz zmarnować swoje życie... Dla kogoś martwego...  Nie żyje, jest martwa... Mówisz o nas, a sam zachowujesz się jak psychiczny...
(Michalina) - trzęsie się ręka - Słowo daję... Rozwalę ci łeb...
(Kamil) - Pomyśl o swoich znajomych. Zataczasz się... Nie pojmujesz nowej rzeczywistości...
(Osa) - odetchnął - Udajecie wszystko... - wstał - Oby ktoś mądry was niedługo zajebał...
(Hubert) - łapał oddech - Nie licz na to...
(Marta) - Idziemy... Dość zmarnowaliśmy czasu...
(Osa) - spojrzał na Huberta - Na każdego kiedyś nadejdzie czas... - poszedł
(Iza) - Spodziewałam się, że mogła tego nie przeżyć, ale coś takiego... Jak można tłumaczyć przeżycie w taki sposób...
(Marta) - Zabicie jednego nie zmieniłoby niczego... Skończyłbyś tak jak ona, Osa...
(Osa) - Ona nie zasłużyła na ten los... Kiedy ktoś ginie z przyjaciół, pojawia się pierw pustka, a potem chęć zemsty...
(Tomek) - Też mi nie na rękę, że zostawiliśmy ich bez kary... Zabili kogoś, kto potrzebował pomocy, a potem tłumaczyli się... Rzeczywistością, którą są odłamem... Nie należą do tego świata... Mało im brakuje do trupów, przed którymi każdy ucieka...
(Gustaw) - Rany... Mam mentalnego doła...
(Iza) - Mathias... Ula... Mariusz... Wiki... Paula... Karola... Klaudia... 
(Osa) - Żyją... Na pewno...
(Marta) - Nie tylko my zapewne mamy pod górkę...
(Maks) - Ja... Potrzebuję odpoczynku...
(Iza) - Wróćmy do tamtej rudery... Choć na chwilę... W tym stanie dalsza podróż może się źle skończyć...
(Osa) - Przyznam ci rację... 
(Marta) - Musimy ochłonąć. Wszyscy...
(Iza) - Nie ochłoniemy, póki nie znajdziemy reszty... Teraz możemy tylko chwilowo wypełnić pustkę...
(Tomek) - Gdziekolwiek jest teraz Marzena... - spojrzał w niebo - Na pewno teraz jest jej lepiej... Choć zabrali ją z tego świata zbyt wcześnie, wtedy kiedy była nam potrzebna... Nie jesteśmy z Izą bez winy. Zachciało nam się patroli. Jeśli byśmy zostali, z pewnością nigdzie byśmy jej nie puścili... Może jej śmierć nie była bezpośrednio naszą winą, ale brakiem zainteresowania  sprezentowaliśmy jej uczucie braku akceptacji, bardziej litości niż zrozumienia...  Choć to było ciężkie... Nie złamało to Nas... Może trochę pogorszyło samopoczucie, ale nadal trzymamy się razem.
(Osa) - Ból zadawany w takiej postaci nie jest przyjemny, ale trzeba żyć dalej. To jest prawdziwa rzeczywistość. Pozostać człowiekiem, nie zmieniać się... Ci którzy to zrobili, jak tamte chuje... Im bliżej do zombie niż do ludzi... Błądzi każdy, lecz przyjaźń i człowieczeństwo daje nam to, czego nie dawał nam wcześniejszy świat... Miłość i akceptacja, to coś... Czego pragnie człowiek... Chęć jedzenia ludzi, to upadek w przepaść, jebana filozofia, której nigdy nie zrozumiem... Życzę im, by dostali to, na co zasłużyli...
(Iza) - Osa... Wiemy, co czujesz... Też mi jej będzie brakować...
(Marta) - Znałam ją krótko, ale... To była niewinna dziewczyna...
(Osa) - Bała się najgorszego. Przede wszystkim chciała, byśmy się nie martwili aż tak... Uszanuję jej ostatnią wolę...
(Iza) - Mądre słowa... - przytaknęła
15 minut później
(Osa) - Jak się trzymacie... Czy tylko mnie utrata kogoś z Nas, tak zżera od środka?
(Tomek) - Nie tylko ciebie...
(Maks) - Dostaliśmy to, czego się mogliśmy spodziewać - westchnął
(Iza) - Może zmarnowaliśmy czas, ale dowiedzieliśmy się co się z nią stało...
(Osa) - Jest teraz pożerana przez tych psycholi... Mam wkurwa jak tylko o tym pomyślę...
(Marta) - Mieliśmy jakieś małe szanse, ale były... Maksowi należą się kondolencje największe, był z nią najdłużej...
(Maks) - Monika wiedziałaby jak temu zapobiec... Nie muszę głośno wspominać kto wydał rozkaz jej egzekucji, a potem kto jej dokonał...
(Marta) - Monika? Mówimy o tej samej osobie, która była z wami niedawno?
(Osa) - milczał chwilę - Nie, była jeszcze inna wcześniej. Kilka miesięcy temu, fatalna historia z głupim zakończeniem.
(Marta) - O jakiej egzekucji jest mowa?
(Osa) - Nic co miałoby teraz na Nas wpływ. To przeszłość, coś czego nie wrócisz.
(Iza) - Marta, nic nie tracisz. Nie miała dobrego wpływu na grupę wcześniej. Choć zdania są podzielone.
(Osa) - Stało się to, co się stać musiało. Choć teraz... Są obie tam gdzieś...
(Tomek) - zobaczył szamotaninę - Patrzcie tam!
Kilkadziesiąt metrów dalej toczyła się walka, między małym stadem trupów, a trójką ludzi. Jedna osoba leżała na ziemi, dwójka stała przy osobie i jej broniła przed zombie. Na śniegu pełno krwi, odgłos głodnych zwłok, ludzie będący na wyczerpaniu. Osa się nie zawahał, choć tylko Iza miała kilka ostatnich naboi, reszta uzbrojona w noże, biegła swoim tempem ku ocalałym. Kiedy dobiegli na miejsce i zaczęli dobijać martwiaków, jedna z osób padła na śnieg, czołgając się jak najdalej od miejsca konfliktu. Iza wymierzała z kilku metrów, strzelając dobiła trzy trupy jedną kulą. Widząc akcje nowej grupy, nieznajomi salwowali się ucieczką, ale nie chcieli zostawiać przyjaciółki samej. Próbowali ją podnieść i uciec, ale sami nie dawali rady, bo dziewczyna sama nie miała sił wstać. Po chwili małe stado zostało zesłane do piekła, a teren wokół zalał się czerwienią.
(Osa) - do obcych - Hej, żyjecie tam?
(Sylwia) - dyszy - Tak... Nadal żyjemy...
(Marta) - spojrzała na leżącą dziewczynę - Co z nią?
(Aleks) - próbował pomóc wstać - Hej... Przyszła pomoc...
(Osa) - Marta, czy mogłabyś...?
(Marta) - Pewnie... - podeszła do dziewczyny - Nie podnoście jej...
(Osa) - Ugryziona?
(Marta) - Niestety...
(Aleks) - Co wy gadacie, przecież oddycha...
(Marta) - Ślady ugryzienia na szyi mówią jasno, że dla niej to koniec... Nie chcę być zła, tylko... Rękę odetniesz... Nogę odetniesz... Powiedzcie mi, głowę odetniecie tak, by dalej żyć?
(Sylwia) - Nie znamy dokładnie jak działa ten jad... Nie mieliśmy takiego przypadku...  W obozie nic takiego nie było...
(Osa) - Obóz?
(Sylwia) - Nie jest nas dużo, zaledwie kilka osób, ale dobrze się zabudowaliśmy. W starych bunkrach, niedaleko stąd. Mogliście iść z nami... Tylko, co z Natalią?
(Natalia) - spojrzała na Izę - Proszę... Pomóżcie...
(Iza) - wycelowała - Przykro mi - strzeliła w głowę
(Aleks) - Szkoda, że nie spotkaliśmy was wcześniej... - chodził w kółko
(Osa) - Nie martwcie się. Nie tylko Wy dziś straciliście kogoś ważnego...  A co to za obóz? Mamy wiele złych doświadczeń... Safe Zone... Stalkerzy...
(Sylwia) - Nie kojarzę nikogo. Dla wyjaśnienia. Nie chcemy was okraść.
(Osa) - A macie jakieś zapasy? My na ostatku jedziemy...
(Sylwia) - Amunicja. Jedzenie. Picie... Jedynie z lekarstwami u nas kiepsko...  Dopiero odkryliśmy jak ten cały zombinizm działa... To prawda, że umierasz i wstajesz na nowo?
(Osa) - Wstajesz, ale to nie jesteś Ty... Jeśli ta laska - spojrzał na ciało dziewczyny - Jeśli ona, by umarła... Kilka minut i wstała ponownie, ale to nie byłaby ona... Trzeba dobijać zarażonych... Tych, których uratować się nie da.
(Sylwia) - Mamy jednego pseudo magistra, co bada te zjawisko. Przy okazji byście opowiedzieli mu, co wiecie. Wiem, że nie zabawicie długo z nami, a chociaż pomożecie innym.
(Iza) - Właśnie dług został z naszej strony spłacony. Możemy iść, ale broni nie oddamy.
(Aleks) - Nikt od was tego nie wymaga.
(Sylwia) - Co z ciałem?
(Osa) - Pochowajcie ją, jeśli to w czymś pomoże...
(Sylwia) - Dziękuję, dajcie nam kilka minut... - oddaliła się
(Marta) - Kusi mnie szczególnie amunicja, ale czy warto. Nie mam siły, słyszycie...
(Osa) - Coś mi nie pozwala dziś zasnąć... Czuję, że ich obóz to nie to miejsce, gdzie bym miał zasnąć.
(Maks) - Twoja wrodzona intuicja mało pomaga.
(Tomek) - Popieram Osę. Zabieramy ammo i spadamy. Nie idziemy się zaprzyjaźniać.
(Marta) - Bierzemy co chcemy i spadamy? Brzmi jakbyśmy ich okradali. Może sami potrzebują tych zapasów.
(Osa) - Rozumiem twą troskę, ale sami zaproponowali wymianę. Pogadam z tym profesorkiem, dostaniemy co nasze i wystarczy.
(Iza) - Ufam twojemu przeczuciu, jeśli to pomoże dotrzeć do Mathiasa... Do reszty też...
(Maks) - Skończ z tym Mathiasem... Nie ma go tutaj... Może nawet nie żyje... Marzena też była żywa, ale już nie jest...
(Iza) - przydusiła - Nie waż się mi... Mówić tak o Nim... Nigdy... - puściła
(Maks) - Nie wiąż wielkich nadziei... - kaszlał
(Osa) - Maks, przestań płakać jak baba, bo ci bardziej przyjebię... Iza, ile masz pocisków?
(Iza) - Chyba zostały dwa strzały.
(Osa) - Widzicie, dwa ostatnie pociski, by przetrwać. Trzeba się zmobilizować.
(Marta) - Po przemyśleniu... Masz rację, w razie czego, obrócimy ich obóz w perzynę.
(Osa) - uśmiechnął się - Nieźle rozumujesz, masz potencjał większy niż myślałem.
(Marta) - To nie potencjał. To logiczne myślenie. Jak to pułapka, odpłacimy się.
(Osa) - Dokładnie. Nie wiedzieliby z kim mają do czynienia - groźnie
(Iza) - Powiem ci tak. Plan dobry, wszelkie wątpliwości rozwiane. Niby luk brak.
(Maks) - Zawsze są luki...
(Osa) - Weź mnie nie wkurwiaj...
(Marta) - westchnęła - No cóż... Nie skomentuję tego...
(Gustaw) - No cóż, zajekurwista dyskusja... - wyciągnął papierosa
(Osa) - Gościu, ty palisz? Miałeś to przez cały czas?
(Gustaw) - zapalił - Masz problem? Nie pytałeś wcześniej - puścił bucha
(Marta) - do Gustawa - Zachowaj ogień na później. Nigdy nie jest wiadome co potem...
(Gustaw) - Tak zamierzałem... - schował zapalniczkę
(Osa) - Nie przestajesz zadziwiać - zaśmiał się
(Gustaw) - Może to przez sytuację... Może ktoś chce... Pociągnąć?
(Iza) - Nie palę...
(Tomek) - Raz próbowałem, nie dzięki...
(Maks) - Nie...
(Marta) - Nie...
(Osa) - Wiesz, wypal sobie, a nami się nie przejmuj.
(Gustaw) - Serio? Nikt? - uśmiechnął się - No cóż - puścił bucha - Wasza strata.
(Osa) - pod nosem - Strasznie nad tym ubolewam...
(Sylwia) - podeszła - Gotowe... To chcecie iść z nami?
(Osa) - A mamy jakiś inny wybór? Prowadźcie...
1 godzinę później, Obóz w Świerkach
Obozowisko było położone na małym podwyższeniu, otoczone drutem kolczastym, a dodatkowo zawieszone na nim były puste puszki, które miały służyć za alarm, gdyby sztywni dostali się do środka. Wewnątrz kilka budynków, wszystko porośnięte trawą. Grupa zawitała do wnętrza obozu, widząc już na wieży obserwacyjnej wspomnianego wcześniej uczonego, który mimo stanowiska nie był zbyt stary, wyglądał młodziej niż sobie Osa wyobrażał.
(Piotr) - Kogo moje oczy widzą. Większą grupkę sprowadziłaś, Sylwia.
(Sylwia) - A spotkaliśmy ich przypadkiem.
(Piotr) - Zgaduję, że Natalia...?
(Aleks) - Tak...
(Osa) - Podobno możemy ci coś wyjaśnić, a ty nam możesz dać trochę zapasów.
(Piotr) - Hę? Tak im powiedziałaś? - do Sylwii
(Sylwia) - Nie całkiem, pomogli nam przy okazji, zapomniałam wspomnieć.
(Piotr) - Skoro pomogliście Naszym, ja może pomogę wam. Co konkretnie możecie mi przekazać?
(Marta) - Ładniej byłoby się pierw przedstawić.
(Piotr) - podał dłoń Marcie - Piotr, domniemamy samozwańczy dowódca tego, ehem... Obozu...
(Osa) - podał dłoń Piotrowi - Mateusz, ale możesz mówić Osa, samozwańczy dowódca tego małego oddziału...
(Piotr) - Oddziału? Jest was gdzieś... Więcej?
(Osa) - Mamy małe problemy, ale chwilowe mam nadzieję.
(Piotr) - Co chcieliście mi powiedzieć?
(Osa) - Zbierasz informacje o zombie?
(Piotr) - Chodząca Śmierć potocznie, tak. Zbieram informacje.
(Osa) - Trzymaj mnie człowieku. Nie nazywaj ich tak, bo tym nie są. A co wy wiecie o nich?
(Piotr) - Jedynie ich widzieliśmy. Nie wiem nic więcej. Jeszcze wiem, że wolą spożywać mięso.
(Osa) - Najbardziej wolą spożywać ludzkie mięso. Ugryzienie zwykle kończy się zarażeniem. W ciągu kilku godzin masz objawy, a bez pomocy, zwykle umierasz. Zależy gdzie nastąpi skażenie.
(Piotr) - Fascynujące. Pozwólcie, że zapisze sobie to - wyjął kajet - zaczął pisać
(Osa) - On tak zawsze przygotowany?
(Sylwia) - Owszem. Przeważnie tak jest.
(Osa) - Zaskakujące.
(Piotr) - A macie jakieś próbki? Bym mógł je zbadać?
(Osa) - Wybacz, nie zbieram skażonych kończyn.
(Piotr) - A o co chodzi z tym ugryzieniem? Jak to działa?
(Osa) - To wygląda jak zwykłe ugryzienie w ciało, ale wtacza ci się do organizmu trucizna. Jesteś doszczętnie skażony, chyba że amputujesz zarażoną tkankę.
(Iza) - Rana na brzuchu, szyi lub głowie przekreśla wszystko. Najczęściej gryzą w nogi lub ręce. Wystarczy nieuwaga, a potem żyjesz inaczej. Jednemu z naszych kolegów się to przydarzyło, choć nie był ugryziony.
(Piotr) - Chodźcie do środka. Napijecie się czegoś, na pewno jesteście spragnieni.
(Osa) - Dzięki za zaproszenie - wchodzi do środka budynku
W środku panował dziwny spokój, wszystkie rzeczy były poukładane, a lokalem okazał się stary kościół, choć od zewnątrz nie wyglądał na święte miejsce. Wewnątrz kilka stołków, nadszarpane czasem dywany, stół który był wykładany tylko w dzień święcenia pokarmu. Grupa usiadła, Piotr poszedł po coś do tajemniczego pokoju za ołtarzem. Niepewnie rozglądał się Osa po świątyni, a nie widząc od dawna płótna z Jezusem, po prostu się lekko popłakał.
(Sylwia) - Przykre wspomnienia? - do Osy
(Osa) - Nie, tylko... Rzadko kiedy można zobaczyć Jego... Wiecie, że Bóg nas nie uratuje...
(Aleks) - Nikt w tych czasach nie wierzy... Chyba, że ci, którzy myślą nadal, że Stwórca ich uratuje...
(Marta) - Różnie bywa w życiu.
(Piotr) - wrócił - Coś przegapiłem?
(Osa) - Zapatrzyliśmy się na obrazek.
(Piotr) - Niezły, prawda? Prawie wszystko było zniszczone, ale obraz przetrwał.
(Osa) - Zwykły fart lub trafili się religijni grabieżcy.
(Piotr) - wyjął butelkę wina - Tak na lepsze samopoczucie.
(Iza) - Próbujesz nas upić, a potem obrabować?
(Piotr) - Nie, jesteśmy waszymi dłużnikami. Wybaczcie za brak kubków, chwilowo się wytłukły.
(Osa) - chwycił butelkę - Wasze zdrowie - butelka ku górze - pił
(Sylwia) - Wiedzieliście tam na drodze, jak zabić zombie... Wiedzieliście to od początku?
(Osa) - Jesteśmy takim pokoleniem, że znaliśmy gry o takiej tematyce. Zawsze celować w głowę.  To najważniejsze - oddał butelkę
(Piotr) - Odcięcie głowy daje coś?
(Marta) - To siedzi w mózgu. Zniszczysz mózg, niszczysz potwora.
(Maks) - Ja nadal nie ogarniam świata, choć wiem jak działa...
(Osa) - Piotrek, mogę tak mówić? Widzieliście coś podejrzanego, oprócz zombie w pobliżu? Jakiś mały oddział?
(Piotr) - Możliwe, że tak. Jeśli to byli ludzie, to poruszali się wolno. Jeden jak pamiętam, ale nie jestem pewny na stówę... Jeden był chyba ranny, prowadzili go...
(Osa) - do siebie - Safe Zone...
(Aleks) - Hę?
(Osa) - Banda skurwiałych kretynów, ciesz się, że ich nie znasz...
(Aleks) - pod nosem - Niestety...
(Sylwia) - Safe Zone, czemu taka nazwa?
(Osa) - Zwykła podpucha, która robiła za obóz pracy przymusowy...
(Piotr) - Powiem tak, słysząc Safe Zone, wydawałeś się być zirytowany... Mówiłeś o nich nie w najlepszym kontekście. Długo musisz ich kojarzyć.
(Osa) - Nie znam was na tyle, by tyle mówić, ale mieli obóz za Płockiem. Nas zgarnęli przypadkiem, choć może mogłem tego uniknąć...
(Iza) - Poszłam się rozejrzeć, wpadłam na stado... Wtedy pomogli mi, co było potem wielkim błędem...  Nie wiem czemu, ale czujemy ich oddech na plecach. Może dlatego chcemy przy okazji znaleźć odpowiedzialnego za tą ułudę i go wyeliminować...
(Piotr) - Aleksa znalazłem w okolicach Włocławka, całkiem blisko Płocka. Może coś kojarzysz, przyjacielu?
(Aleks) - Nie byłem tam, przykro mi. Bardzo współczuje tego, co was spotkało.
(Iza) - Jedynym winnym śmierci naszej koleżanki jest On... Przez niego musieliśmy się rozdzielić...
(Piotr) - napił się - Nie zwalajcie win na siebie... To się stało, jesteście rozdzieleni. Szukacie swoich, hę? Ale wiecie co, idźcie śladem tych Safe Zone. Na pewno są zmęczeni. Uderzcie w nich najsłabszy punkt. Powiedzieliście nam trochę o tych zombie... Choć niewiele, to nam pomogło. Damy wam amunicje, to wam powinno pomóc.
(Osa) - A wam co pomoże, jak zabierzemy wasze zapotrzebowania na przetrwanie?
(Piotr) - Dostaniecie tyle, byście mogli zabrać z tego świata tych, którzy nie szanują jego reguł... Wygra lepszy...

Offline

 

#2 2015-05-04 01:38:00

Matus951

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-20
Posty: 150
Punktów :   

Re: Rozdział 3 - Bóg opuścił Nas

(Osa) - I mówi to badacz zombie, który mało co o nich wie?
(Piotr) - Mówi to człowiek, który wie jakimi prawami rządzi się prawdziwe życie... - wstał - Inni uciekają jak myszy, inni biegną jak idioci wprost do centrum niebezpieczeństwa. Prawda jest taka, że w życiu obecnym trzeba zapierdalać do przodu, bo ten kto nie zapierdala, to się cofa. Życie macie jedno. Do was należy decyzja jak je wykorzystacie.
(Osa) - Zamierzamy, ehem... Zapierdalać do Gdańska, jak znajdziemy przyjaciół.
(Piotr) - Gdybyście mieli bronić tego co z Pomorza zostało, nie róbcie tego... Obrona straconej pozycji to tylko samobójstwo.
(Iza) - Czemu masz taką pewność? Gdańsk miałby zniknąć? Przecież to ponoć największy bezpieczny Obóz dla Ocalałych w kraju. Nic ot tak nie upada.
(Piotr) - podszedł od tyłu do Izy - Wszystko kiedyś upada...
(Iza) - Zabieraj swój oddech z mojej szyi... - wyciągnęła nóż
(Sylwia) - wstała - Spokojnie... Uspokójmy się...
(Piotr) - Nie ufacie nam wystarczająco. Rozumiem, Aleks... Weź dwójkę z nich, zaprowadź do magazynu. Daj im to, czego potrzebują...
(Aleks) - Pewnie.
(Osa) - Marta, Iza...
(Marta) - Ubezpieczam tyły...
(Iza) - Nie obrazisz się jak będę miała stal w gotowości...?
(Aleks) - Nie, skądże... - poszli do magazynu
(Piotr) - Jesteś ostrożnym człowiekiem, Osa... To ci muszę przyznać. Wysyłasz dwie groźne dziewczyny, pochwalam zachowanie. Ja bym tego nie zrobił.
(Osa) - Dbam o wszelkie środki ostrożności.
(Gustaw) - Masz jakiś problem gościu?
(Piotr) - uśmiechnął się - Nie mam. Wręcz przeciwnie.
(Osa) - Sporo pytań zadajesz. A wy skąd wszyscy się znacie?
(Piotr) - Jestem ze stolicy. Ja pierwszy raz spotkałem Sylwię, przy Bydgoszczy. Wtedy kiedy jeszcze wojsko próbowało wybić zarażonych.
(Osa) - My pojawiliśmy się tam, bodajże kilka dni później.
(Sylwia) - Minęliśmy się zatem.
(Piotr) - Potem przy Malborku natchnęliśmy się na Aleksa, zamkniętego w jednym z kamperów. Był bezpieczny, ale mógł umrzeć z głodu, podobnie jak Sylwia.
(Tomek) - Co z Natalią? Jak było z nią?
(Sylwia) - westchnęła - Próbowała się zabić... W jednej z wiosek, paliło się w chacie, nie chciała uciekać z niej... Piotrek wbiegł tam, zaryzykował... Wyprowadził ją... Miała oparzoną nogę, ale żyła... Była tak przerażona, że nie wiedziała kto jest kim... Obiecaliśmy jej, że nie damy jej umrzeć...
(Osa) - My wiele razy tak mówiliśmy... Wszyscy kiedyś umierają...
(Piotr) - Momentami mamy większy wpływ na nie, czasem większy niż się tobie wydaje.
(Osa) - Straciłem wiele po drodze. Cała moja rodzina, została zainfekowana... Mój młodszy brat musiał ich dobić, potem sam zginął... Zagryzany żywcem... Zabiłem przypadkiem niewinną dziewczynę, potem musiałem zrobić to ponownie... Uwierz mi, wiem co to znaczy cierpienie... Przeżyłeś to co ja?
(Piotr) - Ty chociaż wiesz co się stało z twoimi... Ja losu moich rodziców nie poznałem... Po prostu obudziłem się, a dom pusty... Nie wiem czy żyją, czy chodzą gdzieś po ulicy... Masz chociaż pewność, że Nikt z nich już nie wróci... - wyszedł
(Osa) - do Sylwii - Czy ja... Powiedziałem coś nie tak?
(Sylwia) - Jest drażliwy na temat rodziców...
(Osa) - Ta... Dzięki, że ktoś mnie uprzedził...
(Sylwia) - Pogadam z nim, zaczekajcie tutaj... - pobiegła za Piotrem
(Osa) - do siebie - Przedstawienie trwa dalej... - podniósł kawałek papieru
(Tomek) - Też nie znam losu swojej rodziny, a nie robie jakoś z tego wielkiego problemu...
(Osa) - rzucił papier w ogień w kominku - Jemu też wielokrotnie trzeba tłumaczyć, że zombie nie trzeba badać. Ich trzeba rozjebać zanim zarażą innych. Wali mnie jaką magisterkę on miał, ale martwych nie nawróci.
(Maks) - Gada jakby wiedział dużo, choć nie wie nic. Zakładam się o kopa w dupę, że nie musiał ani razu zabijać trupów. Skoro nic o nich nie wiedział... Musiał tylko uciekać.
(Osa) - zaśmiał się - My tak robiliśmy na początku. Staraliśmy się uciekać, lecz potem... Jakoś nauczyliśmy się z nimi obchodzić.
(Aleks) - wrócił - Gdzie reszta?
(Osa) - Duszno się im zrobiło, poszli się przejść.
(Aleks) - Logiczne... Mam dla was coś za fatygę, jeśli to pomoże.
(Marta) - Sprawdzałam, całkiem niezły magazyn. Dziwne, że nikt go nie odkrył.
(Aleks) - Nikt nawet nie wiedział, że istnieje.
(Osa) - Popatrzmy co mamy tutaj... - zabrał amunicję do strzelby - Nie obrazisz się?
(Aleks) - Ta skrzynka, a raczej jej zawartość należy do was aktualnie.
(Iza) - Wielki dar, w tym świecie... Trudno jest zdobyć amunicje...
(Osa) - włożył do plecaka ostatni magazynek - Dwadzieścia magazynków powinno starczyć. Na dłuższy czas, mam taką nadzieję.
(Aleks) - Jak nie będziecie nadużywać, starszy wam na tydzień, może dwa.
(Osa) - Dobrze wiedzieć. Pójdę rozprostować nogi - wstał
(Marta) - Siedzisz kilka minut zaledwie...
(Osa) - Naszła mnie ochota, to wstałem - śmiesznie - Zaraz wracam... - wyszedł
Przed kościołem siedziała trójka obozowiczów, których Osa jeszcze nie widział. Rozmawiali szeptem. Oparł się o ścianę i udając, że myśli o czymś innym, podsłuchiwał rozmowę. Trio wiedząc, że Osa umyślnie czegoś chce, zmusili jednego z obecnych, by zagwizdał, dając chłopaki znak, by usiadł z nimi. Tego oczekiwał Osa, choć sam dokładnie nie wiedział, czemu obcy mu ludzie, chcą z nim rozmawiać. Jeden z gromady podał Osie kubek i nalał do połowy gorącą czekoladę, jako gest przyjaźni.
(Ola) - do Osy - Polecam ci kolejnym razem schować się zanim będziesz ostrzył uszy.
(Osa) - Byłem aż nadto widoczny? - sarkastycznie
(Ashot) - A bo pierwszy raz widzim takiewo jak ty.
(Osa) - Słucham?
(Kasia) - Ashot nie jest stąd.
(Osa) - Tego się domyśliłem.
(Ashot) - Pochodzię z Armenii, ale mam obywatielstwo Bielorusji.
(Osa) - Dobrze wiedzieć... - napił się czekolady - Skąd to macie?
(Kasia) - Znaleźliśmy w magazynie, gdy tu przyszliśmy.
(Osa) - Ufacie waszemu... Dowództwu?
(Ola) - Czemu byśmy mieli nie ufać? Żyjemy. Mamy gdzie spać. Potrafimy się obronić... Do czego zmierzasz?
(Osa) - Macie przodownika, który nic nie o tym świecie... Myśleliście o nowym głosowaniu?
(Ashot) - Po co? On chociaż jest naukowcjem.
(Osa) - Taki z niego naukowiec jak z koziej dupy trąba... Znaliśmy tych, którzy... Nie ogarniali świata i... Bez obrazy, ale oni są aktualnie martwi. Zabrzmi to dziwnie, ale może... Pójdziecie z nami. Wczoraj proponowałem to komuś innemu, ale nie wyszło. Was nic tu nie trzyma... Choć rozumiem, macie tu bezpiecznie, a ja wam każe uciekać...
(Kasia) - Tym razem też otrzymasz odmowę...
(Ashot) - Zostajem tutaj. Czemu obchodzi cjebje nasz los?
(Osa) - Bo jesteśmy tacy sami.
(Ola) - Nie jesteśmy... Nawet nie wiemy kim jesteś...
(Ashot) - Nje chcemy nawet tego wiedzjeć.
(Osa) - Wystarczy wam moje pseudo, Osa.
(Kasia) - Nawet nie masz odwagi użyć normalnego imienia?
(Ola) - Aleksandra...
(Kasia) - Katarzyna...
(Osa) - Nie interesują mnie wasze imiona.
(Ashot) - To spierdljajaj...
(Osa) - Te Ruskie takie nieokrzesane - szyderczy uśmiech
(Ola) - sięgała po pistolet - Skończ tą farsę...
(Osa) - gest poddania się - Nie ja zacząłem...
(Ashot) - splunął na ziemię - Spierdljajaj od nas... Gawno wiesz o naszej spałecznosci.
(Kasia) - Ashot ma rację, Osa... Nie masz tu czego szukać. A co ciebie tu trzyma?
(Osa) - Trzymają mnie przyjaciele.
(Kasia) - Tak jak Nas.
(Osa) - Tylko, że nasza sytuacja jest skomplikowana. Jedni są tutaj, inni gdzieś dalej.
(Ola) - Skoro tak się przejmujesz, na co czekasz? Piotrek dał ci chyba to, czego potrzeba wam.
(Osa) - Szkoda, że nie dał gps'a.
(Ola) - Nie bądź wredny. Nic byście nie dostali. Jedynie się zlitowali nad wami, bo coś dla nich zrobiliście. Eskortowaliście Aleksa i Sylwię, gratulację, ale i tak dla naszej trójki pozostajesz nikim.
(Osa) - Jestem tym, kim chcę być.
(Ashot) - Raczej tim, który na siłę się zmienia. Twierdzisz, że twoja sytuacja jest skomplikowana, ale wiesz co? Przejdź się któregoś dnia na Brześć, zobacz jak tam wyglądają ulice, zobacz jak ljudzie tam żyli gdy To się zaczęło.
(Osa) - W każdym mieście jest tak samo. Wirus się szybko rozprzestrzenia. Zostaniesz ugryziony, nie wiesz co będzie potem, umierasz... Powracasz, gryziesz kolejnych żywych, a potem masz efekt zombie plus dwa. Coraz ich więcej, przejdą z miast na wieść, mogą znaleźć Was, mogą znaleźć innych...
(Ola) - To skąd jesteś, żeś taki obeznany?
(Osa) - pił czekoladę - Ehem... Skończyło się...
(Kasia) - dolała Osie - Proszę...
(Osa) - Okolice Białegostoku.
(Kasia) - Skąd miałeś neta? Hajnówka?
(Osa) - Skąd wiesz?
(Kasia) - Też jestem, a raczej byłam stamtąd...
(Osa) - Twoja rodzina martwa?
(Kasia) - A widzisz ich tutaj? Nie mam nikogo.
(Osa) - Współczuję...
(Kasia) - Twoja też...?
(Osa) - Miałem przez moment brata...
(Ashot) - Niezły kawał skurwiesyna, nje?
(Osa) - uderzył Ashota w nos - Nigdy...
(Ashot) - upadł na śnieg - Co kurwia...?! - trzymał krwawiący nos
(Osa) - do Ashota - Nigdy... Nie nazywaj tak mojego brata...
(Kasia) - spojrzała na Ashota - Żyjesz?
(Ashot) - Tak... A ten gnój nie ma tu czego szukać... - krzyknął - Wypierdljajaj stąd...
(Ola) - do Osy - Słyszałeś go... Dość krwi przelanej jak na jeden raz... Serio, zabieraj swoich znajomych i opuście ten teren... Proszę... Zanim dojdzie do tragedii...
(Osa) - Myślisz, że jestem niebezpieczny... Wcale tak nie jest...
(Ashot) - krzyknął - Wypierdljajaj stąd!
(Marta) - dobiegła - Co tu się dzieje?
(Osa) - Mała sprzeczka. Źle się zrozumieliśmy.
(Iza) - Osa... - westchnęła - Co żeś teraz odwalił...?
(Kasia) - Rzucił się na Ashota, a my nie chcemy was tu trzymać. Po tym co się stało... Nigdy...
(Ashota) - Pierdolę Was... Sram na Was! - wymachiwał rękami - Jesteście skazom, jesteście plagom... Macie stąd wypierdljajać, teraz!
(Osa) - Nigdzie się nie wybieramy - styknął się głową z Ashotem
(Ashot) - Pewnie... Chcesz dostać w ryj? Na gołe kliaty!
(Osa) - agresywnie - Ostry zawodnik się trafił, a co powiesz na...
(Iza) - rozdzieliła ich - Dość... Słyszeliście?
(Ashot) - Powiedz chłoptasjowi, by nie podskakiwał do starszih...
(Iza) - To nie jest mój... - zirytowana - Kto zaczął?
(Kasia) - Nazywacie go Osą? On zaczął... Zaczęliśmy temat rodziny. Współczuliśmy straty jego brata, a potem rzucił się na Ashota, gdy ten na niego spojrzał...
(Osa) - Przecież to fałsz kurwa...
(Ashot) - wycierał twarz z krwi - Jest jakiś pojebanyj...
(Iza) - Jedziecie po sobie... Kto w końcu mówi prawdę...
(Osa) - Przecie ja...
(Ola) - Może pojedynek? Dowiemy się komu los sprzyja.
(Ashot) - wyjął nóż - Możemy...  Jeden przeciwko jednemu...
(Gustaw) - To niczego nie rozwiąże... Ja jebie...
(Tomek) - wyjął pistolet - Przestać - strzelił ostrzegawczo w górę
(Osa) - Ciesz się, że masz tłumik, bo byś nas wjebał... - wyjął nóż
(Ashot) - próbował uderzyć Osę
(Kasia) - wdarła się między konflikt
(Osa) - niechcący dźgnął Kasię w brzuch
(Kasia) - odczuła ogromny ból - Kurwa... - odsunęła się na ziemię
(Osa) - odsunął się - To nie moja wina... Nie chciałem... - strach w oczach
(Ola) - krzyknęła - Pomocy!
(Marta) - Co się tu do cholery dzieje...?
(Kasia) - utrzymywała miejsce krwawienia - Dranie...
(Osa) - To było ukartowane kurwa...
(Piotr) - wtrącił się - Nie krzyczcie... To jest słychać... - spojrzał na Kasię - Co się stało? Ktoś mi powie? Co tu się stało?! - rozglądał się
(Ola) - Ten cwel, Osa... Pierw uderzył Ashota, potem chciał zabić Kaśkę...
(Osa) - To jest bujda...
(Ashot) - Nos sam sobie rozjebjałem?
(Piotr) - położył dłoń na czoło - Nie wiem... Tylko jedna osoba może mi powiedzieć jak było.
(Iza) - Ona jest w zmowie z nimi...
(Piotr) - spojrzał na Kasię - Wiesz co się stało... Powiedz, kto ci to zrobił...
(Marta) - Serio, to jest wiarygodne źródło?
(Kasia) - pokazała palcem na Osę - On... - straciła przytomność
(Piotr) - oparł się o ścianę kościoła - Ashot... Ola... Zabierzcie ją do środka... Sylwia, przynieść opatrunki... Poskładamy ją... - spojrzał na Osę - A z wami, policzymy się później - wszedł do środka
10 minut później
Opatrywanie Katarzyny nadal trwało, rana wyglądała na poważną. Część grupy siedziała, reszta stała pod kościołem, czekając na rezultaty leczenia. Nikt się nie odzywał, wszyscy musieli odreagować. Nikt nie wiedział, że Osa byłby zdolny wyrządzić taką krzywdę, po tym jak został sprowokowany. Na niebie już nie było widać światła, oprócz świetlistych gwiazd w oddali. Nerwowo Osa kręcił się przy budynku, co chwilę sprawdzając, czy jego nóż jest zakrwawiony. Mimo prób starcia krwi, ona szybko zastygła i bez gorącej substancji nie mogła zostać usunięta. Na śniegu nieopodal nadal śnieg miał czerwoną barwę, pamiętając niedawne zdarzenie. To było dzieło przypadku, że dziewczyna weszła między wymianę ciosów, otrzymując cios Osy, gdy Ashotowi chodziło wyłącznie o prowokację, ale nie wliczał, że sprawy się tak skomplikują.
(Osa) - do reszty - Widzieliście jak było...
(Iza) - To co było później wiem... Nie spodobaliśmy się im, że nas chcą zmieszać z błotem?
(Osa) - Nie spodobały im się moje odpowiedzi. Mają dobre miejsce, ale nie mają dobrego dowódcy. Co z tego, że mogą mieć nawet bunkier, skoro niefortunny ruch i wszystko stracone...
(Marta) - Wierzymy ci... Chcieli dać nam do zrozumienia, że jesteśmy tu zbędni. Dają powód tamtemu facetowi, że Nas tu nie powinno być... Dostaliśmy swoje zapasy, to po co tu być dłużej... - do siebie
(Osa) - Specjalnie weszła w konflikt... Specjalnie się nadziała na nóż... Mają lepsze argumenty, nas ojebali teraz z pomysłów. Oni mogą nam zrobić więcej, niż My m...
(Marta) - Tylko powiedz, za co przyjebałeś tamtemu?
(Osa) - Nie pozwolę obrażać brata... Jest martwy, już go nie ma, ale nie pozwolę... A gościu dojebał oliwy do ognia... To co powiedział, to przegięło pałę goryczy...
(Tomek) - Przelało...
(Osa) - Co przelało?
(Tomek) - No... Goryczy czarę... Marta, ty się znasz. Da radę wyjść z tego cało?
(Marta) - Pierwsze słyszę, że po takich argumentach, mielibyśmy tu zostać... Ewentualnie zamkną nas gdzieś, gdzie posiedzimy kilka dni i nas wypuszczą za dobre sprawowanie.
(Osa) - Wyczerpująca odpowiedź... - westchnął
(Piotr) - wyszedł - dyszał - Ty... - spojrzał na Osę
(Marta) - Czy ona... Przeżyła?
(Piotr) - Żyje... Nie dzięki Wam... Rozległe krwawienie, w ostatniej chwili ją odratowaliśmy... Wiecie jak to jest, trzymać cudze życie w swoich rękach? Decydować, czy ktoś przeżyje, czy go dobić...
(Osa) - Posłuchaj mnie, to co się stało... To była prowokacja... Ukartowali to...
(Piotr) - Toż to farsa... Sam siebie słyszysz? Pierwszy raz widzą ciebie na oczy i zaplanowali w chwilę jak się pozbyć twojej grupy. Nikt od nas nie jest mściwy, nigdy nie będzie.
(Osa) - odwrócił się - Niby dowodzisz tutaj, a tak na serio nic nie wiesz co się tutaj dzieje - zawrócił - Jesteś nikim, ty marna imitacji magistra. Zginiecie wszyscy, to miejsce przepadnie...  Nie obronicie go. Stracicie to wszystko, o co tak długo walczyliście - splunął - Raczej czekaliście, bo to bardziej odpowiednie słowo.
(Piotr) - Nie obchodzi  mnie, co było powodem kłótni, ale to co mówisz nie ma sensu. Od kiedy się pojawiliście, psujecie tu wszystko. Bijecie obcych, narzekacie na swój los, zwalacie winę za swoje nieudolność na innych... Nie ma dla Was tutaj miejsca...
(Osa) - Odejdziemy, jeśli taka potrzeba.
(Iza) - do Piotra - Smutno, że masz zamknięte oczy.
(Piotr) - Polecam się wam odejść już teraz... Choć nie powinienem... - rozglądał się - Inni się nie dowiedzą, bo nie chcieli bym wam to mówił...
(Osa) - Chcieli bym "spierdaljał" ?
(Piotr) - Coś w tym stylu... Godzinę stąd jest farma, a raczej to co zostało z niej. Nie wiem czy można tam spać, ale powinniście tam zastopować na dziś. Tutaj nie macie co szukać miejsca.
(Osa) - O ile nic nas nie zeżre po drodze...
(Piotr) - Albo tak... Ty pójdziesz sam,  a reszta zostanie tutaj.
(Marta) - Nie rozdzielamy się...
(Gustaw) - Pojebało?
(Iza) - Już raz tego próbowaliśmy...
(Tomek) - My to jedność. Nie zostaniemy tutaj, bo tobie się tak podoba.
(Osa) - Czemu zależy ci człowieku, by nie szli ze mną?
(Piotr) - Bo nie zasługują na taki los, jakby ich spotka przy tobie.
(Gustaw) - Gówno wiesz złamasie, co dla nas dobre...
(Piotr) - Na siłę was nie przekonam...
(Osa) - Nie ważne jaki jestem, kmiocie... Ważne jaki nie jestem... - odepchnął Piotra - Nie potrzeba nam twojej łaski... Nie Dziękuję za ammo, to uznaję za gratis za uratowanie życia... - minął go
(Marta) - Sami ci wbiją nóż w plecy... - spojrzała na Piotra
(Iza) - Obyś dożył dnia, gdy zostaniesz sam. Zapewniłeś im dom, dałeś im bezpieczeństwo. Teraz ślepo ich bronisz, bo boisz się, że stracisz wszystkich i zostaniesz sam... Powiem ci coś...
(Osa)  - Iza, nie musisz...
(Iza) - Ale mogę... Powiem ci coś... Nie chcesz zostać sam, bo sam się nie obronisz, ale to się stanie...  Póki masz zaćmę, nie zobaczysz prawdy.
(Piotr) - Precz mi stąd... Wynoście się... - pokazał wyjście
(Osa) - Dobrze Tato... Już idę, tylko nie wstawaj, bo sobie kręgosłup nadwyrężysz...
(Piotr) - Co?!
(Osa) - podbiegł do Piotra - pchnął o drzewo - To staruszku...
(Piotr) - próbował zaatakować z pięści
(Osa) - podstawił nogę - zblokował cios - spojrzał mu w oczy - To za mało... - podciął nogę Piotrowi
(Piotr) - upadł na śnieg  - Za co? - trzymając się za tyłek
(Osa) - spojrzał na Piotra - Za darmo... Ekipa, spieprzamy stąd... - odeszli
Szli tak po ciemku przed  siebie, w nieznanym dla siebie kierunku. Mróz w nocy szczególnie dawał im się we znaki. Nikt nie miał Osie za złe, co zrobił. Wiedzieli, że czyn był przemyślany, z premedytacją, lecz nie mający na celu nikogo głębiej zranić. To był odwet za kłamstwa, które były wmawiane Piotrowi, który był ślepy na prawdę. Opuścili obóz w pośpiechu,  mając nadzieję na przeżycie, dzięki zdobytej amunicji. Osa szedł przodem, co chwilę przyśpieszał kroku, potem zwalniał, momentalnie patrząc w górę, myśląc o swoim bracie, którego Ashot wcześniej mu boleśnie przypomniał. Ciągle wyglądał na wspominany wcześniej dom farmerski, lecz w okolicy nic takiego nie było. Mimo to nie przestawał brnąć do przodu. Przeciskał się mimo zmęczenia przez kilkunasto centymetrowe wały śniegu, nie oglądając się za siebie. Prowadził swoich, był dla nich pasterzem, a od śmierci Marzeny stał się bardziej troskliwy i przejmował się grupą. Umiał ją obronić, choć czasem nie przebierał w środkach. Jednak mimo tego, nie wyciągnął strzelby, nie użył jej by zadać obcym większy ból. Zachował umiar, wtedy gdy wrogo nastawieni bywalcy próbowali go złamać bardziej. To co się zdarzyło w obozie to była jakby próba, przekonał się kim jest, do czego dąży, dla czego walczy. Jest człowiekiem, który wiele wycierpiał. Dąży do połączenia tego, co zostało rozdzielone. Walczy dla swoich przyjaciół, którzy są dla niego nową rodziną. Przyjaźń nie jest czymś spontanicznym, automatycznym, jest natomiast owocem obopólnej zgody, decyzji, życiowej postawy, otwartości. Nie staje się, ani nie pozostaje przyjaciółmi przez przypadek. Prawdziwa harmonia jest najpiękniejszym darem wierności prawdzie, uczciwości, sprawiedliwości; jest zawsze zaskoczeniem i zadziwieniem. Tak jak światło gwiazd nie pojawia się jedynie wtedy, kiedy się je dostrzega, i nie znika, gdy zostało dostrzeżone. Umiera się na wiele sposobów: z miłości, z tęsknoty, z rozpaczy, ze zmęczenia, z nudów, ze strachu... Umiera się nie dlatego, by przestać żyć, lecz po to, by żyć inaczej. Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być jedynym ratunkiem, ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie. Każdy kto żyje. Każdemu, komu udało się przetrwać aż do teraz. Wszyscy popchnięci byli do najgorszego. Można się jednak z tego stanu otrząsnąć. Emocje nie sięgnęły ostatecznego stanu.  Każdy może się zmienić, jeśli tylko dana osoba chce tego, akceptuje pomoc i zrozumienie innych. Osa znał dokładnie te słowa, były praktycznie o nim, także o Mathiasie. Prawidła życia w apokalipsie są jasne, lecz nie da się je często zrozumieć, do nich trzeba po prostu przywyknać.
1 godzinę później
Ku rozczarowaniu Osy, grupa dotarła w okolice wspominanego wcześniej domku farmera. W okolicy nie było śladu zombie, jedynie niedobitki kręcące się kilkaset metrów dalej. Piotr nie kłamał z budynkiem, stał tak jak go Osa widział. Ledwo idąc, ale jednak pewnym krokiem zbliżyli się do domu. Nie było słychać nic, martwa cisza panowała w środku. Tomek z Izą szli pierwsi do drzwi, Osa ich ubezpieczał. Tomek otworzył zatrzaśnięte drzwi, Osa wpadł do środka, rozglądając się dookoła. W środku nie było nikogo, rzeczy były porozrzucane, na podłodze leżały zużyte łuski po nabojach. Rozbili się na piętrze, kładąc odruchowo plecaki na ziemi, mogąc usiąść i zebrać myśli, a przede wszystkim odpocząć. Osa rozłożył się w fotelu, biorąc głęboki wdech i lekki wydech.
(Osa) - Och tak kurwa... W końcu... - rozciągnął się - Co prawda nie są to stare śmiecie z Podlasia, ale ujdzie w praniu...
(Gustaw) - leżąc plackiem na dywanie - Myślisz, że to było prane przed apokalipsą?
(Osa) - Szczerze? Gówno mnie to obchodzi...
(Iza) - Może pamięta ktoś jakąś piosenkę, lub jakieś słowa opisujące to co się dzieje w aktualnym świecie, ktoś coś kojarzy? Czuję, że po wszystkim... Chyba napiszę piosenkę o tym...
(Maks) - Aha...? Nie przychodzi mi nic, co bym znał z ojczystego języka...
(Osa) - Iza bez urazy, ale co ty kurwa wiesz o śpiewaniu? Nigdy nie słyszałem jak piałaś z rana.
(Iza) - Ludzie, no come on...
(Marta) - Serio? - zaśmiała się - Chcesz w nocy szukać słów do piosenki? Jesteś pozytywnie pokręconą laską... Mogę coś zasugerować?
(Iza) - Nie krępuj się - uśmiechnęła się
(Marta) - Biała szata zdobi zbroję z dobrze znanym symbolem. Odbija słońce, błysk, jakbym była samym aniołem.
(Osa) - Wpada w ucho, ale takie sobie... Poczekajcie, coś wykminię... - krząknął - Głęboki kaptur chroni anonimową tożsamość. Nikt nie wie... Gdzie... Dlaczego... Po co... Wędruję znów rano.
(Iza) - W jednej z rąk ukryte ostrze, może wyjaśnię. To z czystej stali symbol, który wzmacnia me racje.
(Marta) - uścisk dłoni - Dobre to...  Reszta to arsenał kolejnych mych argumentów. Jedno cięcie, potem strzał, wyłączenie wszystkich nerwów.
(Iza) - Chłopaki, przyłączcie się - do Tomka, Gustawa i Maksa
(Maks) - Mam pustkę w głowie...
(Tomek) -  W rękawie znany symbol, bez konieczności mówienia. Czym jest... Skąd pochodzi... Jak wysoka za to cena...
(Osa) - facepalm - Ja walę... Serio, nie macie co robić... - udawał, że nie słyszy
(Marta) - Osa, no weź... Rozluźnij się...
(Osa) - pomachał olewczo dłonią
(Marta) - Kiedy nosisz go, to z dumą, bo duma ma cię rozpierać. Zaraz za tym obietnice, które innym masz przyrzekać - styknęła się tyłkiem z Izą
(Iza) -  Twój honor... Całe życie dotrzymuj mu kroku. Ponieważ liczy się dużo więcej niż dorabianie na boku... Co sądzicie chłopaki?
(Osa) - ziewał - Jak skleicie to w całość to całkiem dobra kołysanka wyjdzie...
(Tomek) - spojrzał na Osę - Co ci się nie podoba. Od dwóch dni na ciągłym stresie...
(Osa) - spojrzał na Tomka - Od kilku miesięcy jesteśmy na ciągłym stresie...  Dobra... Wymyślam ostatni rym i dajecie mi spokój na dziś, ok?
(Iza) - No pewnie...
(Osa) - Dajcie się człowiekowi zastanowić - mówił powoli
(Tomek) - Dzisiaj Osa... Dziś...
(Osa) - Po tych słowach jesteś teraz sprawiedliwości obrońcą. Musisz powstrzymywać ręce, które ścieżki życia plączą.
(Iza) - Wejdź do świata, gdzie ludzie ciągle walczą. O to byś mógł po prostu przejść przez miasto.
(Marta) - Iza, a może zamienisz "przejść przez" na " wyjść na miasto"?
(Iza) - "Przejść" brzmi lepiej.
(Marta) - "Wyjść" jednak jest takie bardziej wyzywające.
(Tomek) - Po prostu niech zostanie "przejść przez miasto". Przecież to tylko słowa...
(Gustaw) - Popatrz na ich próby, chwilę życia i zwycięstwa. Stoją razem teraz, wiele celów na ich rękach...
(Osa) - zaśmiał się - Dobre kurwa... Nie zrymowało się... - popłakał się ze szczęścia - Rozbawiliście mnie teraz...
(Marta) - Musisz im w tym pomóc. I pokazać kim dziś jesteś. Właśnie teraz bycie szarym odeszło gdzieś w przestrzeń.  Stań się godny tych, którzy patrzą teraz z góry. Chwyć gitarę życia i pociągaj lekko struny.
(Iza) - Rozkręcasz się - przybiła piątkę
(Osa) - wyjął butelkę wody - napił się - Tragedia łączy ludzi... Szkoda, że akurat w taki sposób...
(Tomek) - Nie każdy kto zmienia historię, jest osoba znaną. Może to być prezydent, sierżant lub ambasador.  Lecz głównie są to ci, którzy ukryli się w cieniu. By móc planować kolejne punkty dotarcia do celu... - ukłonił się - Da się... Co nie, Osa?
(Osa) - wstał - podszedł do okna - Co?
(Tomek) - W sensie rymować...
(Osa) - Dobre słowa, tylko w złym momencie. Czemu wam tak luźno jest?
(Tomek) - Bo w końcu możemy odetchnąć. Czemu ty masz taki kij w dupie?
(Osa) - Nie jestem spięty. Tylko zależy mi, byśmy byli bezpieczni.
(Tomek) - Nie wiem jak Ty, ale wolę umierać kreatywnie niż taki zwykłe "uuuuuhhhh" - klepnął Osę po ramieniu - Luz... Po prostu wyluzuj. Spójrz na nie - pokazał na dziewczyny
(Iza) - Siedziby dobrze znane, jednak skutecznie ukryte. Najciemniej pod latarnią, a co prawdą to też mitem - spojrzała na Ose - Za pierwszym hitem kryje się mnóstwo kolejnych. Nie wierz w co widzisz, a nie ujrzysz chwil pięknych - pchnęła Osę
(Osa) - Wszystko, co robisz, rób za głosem serca. Nie każdy rozkaz trzeba od razu wypełniać. Bierz pod uwagę wszystkie za, no i przeciw. Rozważ to, zanim do domu komuś wlecisz.
(Marta) - Jak się chce to można... - usiadła w fotelu
(Osa) - Ej, nie mam teraz pomysłów...
(Iza) - Wbij się w potok słów... A samo coś ci wpadnie. Pomyśl o tym co przeżyliśmy, a zaraz będziesz miał myśl... Jedziemy na jednym wózku...
(Tomek) - na siedząco - Trzymaj się planu, lecz także nie zapominaj, że każdy plan może zawieść, gdy zacznie się bitwa. Kilka dobrych rad, poznanych tylko w teorii, odkrywając praktykę, szybko przejdziesz do historii.
(Iza) - spojrzała na Gustawa - Co tam masz?
(Gustaw) - Stara gitara... Sprawdzimy czy działa - uderzył w struny - No nieźle... Dobrze wytłumiona jest, by echo nie szło po całym budynku.  No to zapuśćmy coś, to myślę, powinno pasować - zaczął grać
(Osa) - Nie wiedziałem, że potrafisz.
(Gustaw) - Człowiek się uczy całe życie.  No jedziecie, zanim palce mi padną... - grał dalej
(Iza) - Wejdź do świata, gdzie ludzie ciągle walczą. O to byś mógł po prostu przejść przez miasto.  Popatrz na ich próby, chwilę życia i zwycięstwa. Stoją razem teraz, wiele celów na ich rękach...  Musisz im w tym pomóc. I pokazać kim dziś jesteś. Właśnie teraz bycie szarym odeszło gdzieś w przestrzeń.  Stań się godny tych, którzy patrzą teraz z góry. Chwyć gitarę życia i pociągaj lekko struny.
(Marta) - To było coś - uśmiechnęła się - Teraz ja mam dobry kawałek... - zakaszlała - Kodeks Przetrwania określa ważne zasady. Mimo, ze tylko punkty trzy, wliczone w układy. To jest to podstawa życia i funkcjonowania. Co wolno, co nie wolno. Porady postępowania.
(Tomek) -  Powstrzymaj swą broń, nim trafi w niewinnego. Nie każdy jest zły, więc nie rób niczego złego.  Twoja misja jest jasna, tak jak jasne są twe cele. Więc podążaj za nimi, osiągając bardzo wiele.
(Maks) -  Chowaj się tam, gdzie nikt się nie spodziewa. W słońcu bądź jak cień, w lesie wtapiaj się w drzewa.
(Osa) - pod nosem - Wmieszaj się w tłum, upodobnij się do losowych. I zaatakuj szybko, kiedy plan jest gotowy...
(Gustaw) - złośliwie z uśmiechem - Słyszeliśmy to.
(Iza) - Przeżycie to więcej niż misja i zadanie. Miej na uwadze,  gdy będzie wykonywane.  Nie narażaj tych, dzięki którym tutaj jesteś. Trzy zasady dzięki, którym osiągniesz coś więcej.
(Marta) - Wejdź do świata, gdzie ludzie ciągle walczą. O to byś mógł po prostu przejść przez miasto.  Popatrz na ich próby, chwilę życia i zwycięstwa. Stoją razem teraz, wiele celów na ich rękach...  Musisz im w tym pomóc. I pokazać kim dziś jesteś. Właśnie teraz bycie szarym odeszło gdzieś w przestrzeń.  Stań się godny tych, którzy patrzą teraz z góry. Chwyć gitarę życia i pociągaj lekko struny.
(Gustaw) - przestał grać - No nieźle. Trzeba to któregoś dnia spisać na papier. W końcu to też forma rozładowania nastroju, co nie Osa?
(Osa) - zobaczył niedaleko na zewnątrz blask światła
(Gustaw) - puknął w ramię Osę - Hej, słyszałeś o czym mówiłem?
(Osa) - Tak... - wpatrując się w okno - Wiesz co. Wydaję mi się, że w okolicy nie jesteśmy sami.
(Iza) - Co mówiłeś?
(Osa) - Wiedziałem, że Safe Zone nie odpuści i nas znajdą. Pora złożyć im niezapowiedzianą wizytę - odwrócił się
(Marta) - Co ty chcesz zrobić?
(Osa) - Chodźcie. Zaufajcie mi - spojrzał na nich - Wiem co robię. Za mną... - wyszedł z pokoju
W głowie Osy słyszał pieśń, którą wcześniej grupa grała. Miał ją w głowie. Dawała mu jakąś mentalną siłę, mimo krótkiego odpoczynku. Zabrał strzelbę i wyszedł, a za nim pośpiesznie reszta.

" Głęboki kaptur chroni anonimową tożsamość.
Nikt nie wie... Gdzie... Dlaczego... Po co... Wędruję znów rano.
W jednej z rąk ukryte ostrze, może wyjaśnię.
To z czystej stali symbol, który wzmacnia me racje.
Reszta to arsenał kolejnych mych argumentów.
Jedno cięcie, potem strzał, wyłączenie wszystkich nerwów. 
W rękawie znany symbol, bez konieczności mówienia.
Czym jest... Skąd pochodzi... Jak wysoka za to cena... 
Kiedy nosisz go, to z dumą, bo duma ma cię rozpierać.
Zaraz za tym obietnice, które innym masz przyrzekać.
Twój honor... Całe życie dotrzymuj mu kroku.
Ponieważ liczy się dużo więcej niż dorabianie na boku...
Po tych słowach jesteś teraz sprawiedliwości obrońcą.
Musisz powstrzymywać ręce, które ścieżki życia plączą. 

Wejdź do świata, gdzie ludzie ciągle walczą.
O to byś mógł po prostu przejść przez miasto. 
Popatrz na ich próby, chwilę życia i zwycięstwa.
Stoją razem teraz, wiele celów na ich rękach...
Musisz im w tym pomóc. I pokazać kim dziś jesteś.
Właśnie teraz bycie szarym odeszło gdzieś w przestrzeń. 
Stań się godny tych, którzy patrzą teraz z góry.
Chwyć gitarę życia i pociągaj lekko struny.

Nie każdy kto zmienia historię, jest osoba znaną.
Może to być prezydent, sierżant lub ambasador. 
Lecz głównie są to ci, którzy ukryli się w cieniu.
By móc planować kolejne punkty dotarcia do celu...
Siedziby dobrze znane, jednak skutecznie ukryte.
Najciemniej pod latarnią, a co prawdą to też mitem.
Za pierwszym hitem kryje się mnóstwo kolejnych.
Nie wierz w co widzisz, a nie ujrzysz chwil pięknych.
Wszystko, co robisz, rób za głosem serca.
Nie każdy rozkaz trzeba od razu wypełniać.
Bierz pod uwagę wszystkie za, no i przeciw.
Rozważ to, zanim do domu komuś wlecisz.
Trzymaj się planu, lecz także nie zapominaj...
Że każdy plan może zawieść, gdy zacznie się bitwa.
Kilka dobrych rad, poznanych tylko w teorii...
Odkrywając praktykę, szybko przejdziesz do historii.

Wejdź do świata, gdzie ludzie ciągle walczą.
O to byś mógł po prostu przejść przez miasto. 
Popatrz na ich próby, chwilę życia i zwycięstwa.
Stoją razem teraz, wiele celów na ich rękach... 
Musisz im w tym pomóc. I pokazać kim dziś jesteś.
Właśnie teraz bycie szarym odeszło gdzieś w przestrzeń. 
Stań się godny tych, którzy patrzą teraz z góry.
Chwyć gitarę życia i pociągaj lekko struny.

Kodeks Przetrwania określa ważne zasady.
Mimo, ze tylko punkty trzy, wliczone w układy.
To jest to podstawa życia i funkcjonowania.
Co wolno, co nie wolno. Porady postępowania.
Powstrzymaj swą broń, nim trafi w niewinnego.
Nie każdy jest zły, więc nie rób niczego złego. 
Twoja misja jest jasna, tak jak jasne są twe cele.
Więc podążaj za nimi, osiągając bardzo wiele.
Chowaj się tam, gdzie nikt się nie spodziewa.
W słońcu bądź jak cień, w lesie wtapiaj się w drzewa. 
Wmieszaj się w tłum, upodobnij się do losowych.
I zaatakuj szybko, kiedy plan jest gotowy... 
Przeżycie to więcej niż misja i zadanie.
Miej na uwadze,  gdy będzie wykonywane. 
Nie narażaj tych, dzięki którym tutaj jesteś.
Trzy zasady dzięki, którym osiągniesz coś więcej.

Wejdź do świata, gdzie ludzie ciągle walczą.
O to byś mógł po prostu przejść przez miasto. 
Popatrz na ich próby, chwilę życia i zwycięstwa.
Stoją razem teraz, wiele celów na ich rękach... 
Musisz im w tym pomóc. I pokazać kim dziś jesteś.
Właśnie teraz bycie szarym odeszło gdzieś w przestrzeń. 
Stań się godny tych, którzy patrzą teraz z góry.
Chwyć gitarę życia i pociągaj lekko struny."

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POSTACIE, KTÓRE WYSTĄPIŁY W TYM ROZDZIALE :
Mateusz C
Iza K
Maks G
Gustaw D
Tomek S
Marta M
Kamil P
Hubert K
Michalina S
Edyta J
Sylwia M*
Natalia M*
Aleksander T*
Piotr K*
Ashot F*
Ola S*
Katarzyna C*

*Postacie do dodania

Zapraszam do dołączenia do grupy na facebooku : https://www.facebook.com/groups/560968130716467 <<<
Oficjalny fan page: https://www.facebook.com/apokalipsa.zombie.w.polsce

Offline

 
Copyright © 2016 Just Survive Somehow. All rights reserved.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.vri.pun.pl www.ffswiebodzin.pun.pl www.wxp.pun.pl www.miasteczkodlacandy.pun.pl www.creed.pun.pl