#1 2015-04-02 00:09:02

 Matus95

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 217
Punktów :   

Rozdział 2 - Lękajcie się łowców

(Tomek) - Tylko ostrożnie - po schodach
(Iza) - Maks, jesteś szybki... Spróbuj sprawdzić czy ktoś tam jest...
(Maks) - Jak?
(Iza) - Wychyl się - szepcze
(Osa) - Moja powinność - wszedł normalnie na górę
(Iza) - pomachała - Co ty wyrabiasz...?!
(Osa) - do pustych ścian - Hej... Wiem, że tu jesteś. Nie mam nic do ciebie. Wchodzę bez broni...
(Gustaw) - Ty idioto...
(Osa) - Trzeba... - rzucił strzelbę na ziemię - Słyszałeś? Jestem bez niczego.. Pogadajmy...
(Iza) - Zabije go...
(Marzena) - Może wie co robi...
(Iza) - Wiedział co robił wcześniej, to wystarczy... - Osa zniknął jej z oczu - No nie...
(Osa) - Pewnie to twoja sprawka, że wjebaliśmy się w bagno, ale możemy sobie pomóc. Nie chcemy ci nic zrobić ok? Tamci nie wejdą, póki im nie powiem... - rozglądał się
(Iza) - Słyszę jego kroki, ale coś jeszcze...
(Tomek) - Ten koleś tam jest...
(Osa) - Nie chcesz gadać, to spoko... Na dole jest towarzystwo, które chciało nas rozszarpać... Nawet jak chcesz nas wyjebać, nie wyjdziemy... Wiesz przez co przeszliśmy...? - zobaczył cień
(Gustaw) - Od tej ciszy kurwicy dostanę...
(Iza) - wyjęła nóż - Pójdę tam...
(Tomek) - Słyszałaś. Rzucił broń... Jak tam wejdziemy, może dojść do strzału...
(Iza) - Moglibyśmy... Jest ciemno...
(Tomek) - Tym bardziej nie... Wiem, że chcesz dobrze, ale teraz to bardziej zaszkodzi.
(Osa) - Dzięki za pomoc... Choć pewnie przypadkowa... - dostał latarką po oczach - Może starczy tego?  Zmarnujesz tylko baterie... - nie mógł się skupić
(Iza) - zauważyła światło - Namierzył go...
(Tomek) - Jak tam wejdziemy, on go zabije...
(Gustaw) - Światło nie zmienia położenia nawet o milimetr... Coś tu nie gra...
(Osa) - trzymał rękę na czole - Możemy pogadać... Jesteśmy zmęczeni... Jak ty możesz trzymać to tak długo i się nie zmęczyć?
Nie było odzewu, światło latarki nadal świeciło, ale sytuacja się nie zmieniła. Osa rozglądał się, niczego nie dostrzegał, ale czuł, że został wystawiony i był obserwowany. Nic nie było widać prócz stogu światła. Lekko cofnął się i próbował sięgnąć po strzelbe, ale usłyszał nagle, że ktoś kopnął broń, która  powędrowała gdzieś w ciemność. Osa poczuł na sobie czyiś oddech, za plecami.  Odruchowo odsunął się w kierunku światła. Zauważył kontur osoby w ciemności. Lekko postać wyłoniła się z cienia, widać było pierw strzelbę Osy w ręku. Potem osoba wyszła z mroku. Tajemniczym snajperem okazała się być dziewczyna o długich brązowych włosach oraz brązowych oczach w skórzanej kurtce i jeansach z pochwą na nóż u pasa.
(Osa) - Jesteś dziewczyną...
(Marta) - Dzięki, że zauważyłeś.
(Osa) - Oddasz mi... Broń? - denerwował się
(Marta) - Musisz być taki spięty? Nie zamierzałam nic zabierać, ale rozumiesz, środki ostrożności. Nie wiedziałam na ile twoje słowa były prawdą - rzuciła strzelbę - Co teraz? Zrobiłam co chciałeś.
(Osa) - Reszta czeka na dole. Przyszli tu ze mną... Szukamy miejsca do spania...
(Marta) - Wiem. Słyszałam. A czemu nie przyszli aż tutaj?
(Osa) - Nie chcieli ryzykować.
(Marta) - Słusznie... - krzyknęła - Wiem, że podsłuchujecie. Możecie wyjść.
(Osa) - Jest niegroźna.
(Iza) - Kim Ty jesteś i czemu sprowadziłaś na nas stado?
(Marta) - Uważasz, że to moja wina? Wasza obecność sprowadziła na was zgubę. Ja tylko nie pozwoliłam, byście wtedy nie zginęli. Choć musiałam kilka naboi zmarnować - zgasiła latarkę - Nie chcę nic od was, bo pewnie nic nie macie.
(Osa) - Chcemy tylko zostać na noc. Potem idziemy dalej. Szukamy naszych przyjaciół, widziałaś ich?
(Marta) - Od kiedy tu jestem, nie widziałam nikogo. No prawie... Ci którzy próbowali... Widzieliście ich. Nikt prócz was się tu nie dostał. A gdzie chcecie iść?
(Osa) - To rozmowa na dłuższą chwilę... Bądź...  Człowiekiem.
(Marta)  - Chwila, coś się znajdzie... Tak poza tym, nazywam się Marta... - poszła szukać śpiworów
(Iza) - Można jej zaufać? Widziałeś jak się zachowywała.
(Tomek) - Jaką mamy pewność czy to nie ona zabiła tamtych?
(Osa) - Ona raczej celuje w głowę. A tamci nie byli dobici. Próbuję jej wierzyć.
(Marzena) - Nie wyczułam kłamstwa. Wydaje się być lekko niespokojna, a jednocześnie opanowana.
(Osa) - Wiedziała jak zaskoczyć nas. Jednak uratowała nas... Wypada nam jej posłuchać, w końcu ona teraz rozdaje karty. Nie wiem jak wy... Ale mi nogi w dupę wchodzą...
(Iza) - Trzymajmy się na dystans, póki nie dowiemy się czego od nas oczekuje.
(Osa) - Iza, rozumiem sytuację, ale wyluzuj. Przynajmniej teraz...
(Marta) - wróciła - Mam tylko trzy... - Wybaczcie za niedogodności.
(Osa) - To zbędne - usiadł na śpiworze - Chciałaś wiedzieć dokąd idziemy... Słyszałaś o Gdańsku?
(Marta) - Słyszałam. Wydaje się, że nie jest tak daleko, ale cóż...
(Tomek) - Uciekamy kawałek kraju, sporo też widzieliśmy...
(Marta) - I ja również. Przeżyłam, bo mój sąsiad dał mi broń i kazał uciekać. Potem go nie widziałam... Uciekłam, sama uczyłam się jak przetrwać. Zrobiłam wszystko to co mogłam. Dotarłam tutaj, liczyłam że ktoś przyjdzie, przyłączę się... Nikt nie lubi być sam...
(Osa) - Znam to uczucie... - odetchnął - Może Cię to pocieszy, ale nie jesteś sama... Już nie...
(Marta) - Co chcesz przez to powiedzieć?
(Osa) - Jutro możesz iść z nami.
(Marta) - Zastanowię się. Daj mi czas do jutra... A teraz, może spróbujcie się położyć. Zostanę na warcie. Jestem wam to winna.
(Iza) - Nie robię problemu - położyła się
(Osa) - Też póki co nie zasnę... A też jestem ci winien wyjaśnień. Chcę byś wiedziała kim jesteśmy.
(Marta) - Rozumiem was. Jesteście grupą, macie dystans. Jeśli to ma pomóc, będę cierpliwa. O czym chciałeś pogadać?
(Osa) - Jak ty sobie radziłaś przez ten czas? Nam ciągle pod górę...
(Marta) - Uciekałam przed swoim przeznaczeniem. Powiem ci, że miałam tam umrzeć.
(Osa) - Ale ten facet... On ci pomógł?
(Marta) - Pomógł, ale pewnie zapłacił wysoką cenę... Z jednej strony, fajnie... Jestem tutaj. Z drugiej... Nikt dla mnie tak nie ryzykował. W pewnym sensie go rozumiałam. Kiedy zombie pukają do drzwi, a Ty wiesz, że nie dasz rady uciec, dajesz szanse innym.
(Osa) - Po części znam ból, straciliśmy jedną zanim tu dotarliśmy...
(Marta) - Przykro mi... Czy chociaż byłeś przy jej śmierci?
(Osa) - Tak... Tylko, nie zdołaliśmy jej doprowadzić do końca...
(Marta) - położyła dłoń na ramieniu - Jeśli tak się stało, to miało tak być. Nie mogłeś nic.
(Osa) - Ona się przemieniła rozumiesz... Po prostu to najgorsza rzecz...
(Marta) - Przywykłam do świata. Jeśli jesteś sam na zewnątrz za długo, to zwykle umierasz.
(Osa) - Do tego wierzę, że Mathiasowi się to nie przydarzyło... Byliśmy sporni wiele razy, ale... Stał mi się bratem... Mimo okoliczności...
(Marta) - To twoja rodzina?
(Osa) - Nie, ale zrobił więcej dla nas wszystkich niż moja rodzina, która tego dnia nie dożyła...
(Marta) - Ktoś wyjątkowo, hm? Skoro zacząłeś, zdradź coś więcej. Skąd wy wszyscy się znacie.
(Osa) - Nie wszystkich poznałem od razu. Mathiasa znam od samego początku, widzisz tą laskę w moro... Iza tęski za nim... Tak jak i ja... - spojrzał w dół - Za moją...
(Marta) - Sporo mam do nadrobienia. Zatem grupa jest liczna.
(Osa) - Przynajmniej była kilka dobrych godzin temu...
(Marta) - W poszukiwaniu szczęścia przechodzimy cały świat. Może Gdańsk jest Azylem, na pewno bardziej bezpiecznym niż tutaj...  - złapała za rękę - Radzisz sobie.  Pozwól, bym pomogła tobie odnaleźć twojego przyjaciela i twoją lubą. Możliwe się przydam.
(Osa) - Nie odprawię nikogo.
(Marta) - pokazała broń - Bez tego, byłabym martwa...
(Osa) - Pomogłaś nam. Tylko skąd tak dobrze strzelasz?
(Marta) - Musiałam sama znajdować sobie cele. Przyznam się, nie byłam szczera do końca. Część tych, których widzieliście na dole... Musiałam ich zabić... Nie wiem ile ich było... - zasłoniła twarz - Pierwszą ofiarą był człowiek i to obcy, próbujący mnie zabić...
(Osa) - Zabicie człowieka nigdy nie jest proste... Ja nie potrafiłem tego zrobić wiele razy...
(Marta) - zobaczyła inicjały na strzelbie - To jest coś związanego z tym, że ciągle gładzisz kolbę?
(Osa) - Nie chcę o tym mówić...
(Marta) - Uszanuję to...
(Osa) - wstał - podszedł do okna - To był mój brat... Nie było mnie przy nim... To właśnie Mathias... Uratował go, a ja mimo, że mi wybaczył... Ja nie potrafię wybaczyć sobie, że prawie go... Prawie go...
(Marta) - przytuliła do siebie - Przysłużył Ci się. Chciałeś dobrze, po prostu działałeś pod presją. Tak samo jak ja, kiedy odbierałam życie obcym ludziom... Nie postępujemy zawsze zgodnie...
(Osa) -Dzięki, że... To mówisz... - wtulił się
(Marta) - Miło, że komuś te słowa się przydają...- uśmiechnęła się
(Osa) - Tylko... Nie mów innym o tym...
(Marta) - Masz moje słowo. Masz swoje morale i nie chcesz ich pogorszenia. Ale za to jutro coś dla mnie zrobicie. Wszystkim nam się to przyda. Chodzi o sytuacje, które mogą nadejść. Musimy być przygotowani. Pójdziemy w okolice rzeki Nogat, wiesz gdzie to jest?
(Osa) - Chcesz nas sprawdzić?
(Marta) - Chcę was nauczyć pewnych zachowań. Tego czego się sama nauczyłem. Wy sami będziecie to ćwiczyć na sobie, ja będę tylko obserwować.
(Osa) - Śmierć nie zaczeka. Po co to wszystko?
(Marta) - Po to, by zapobiec większy problemom.
(Osa) - Daleko to jest?
(Marta) - Godzinę drogi nad samą rzekę.
(Osa) - Jesteśmy już tak daleko?
(Marta) - Tak jak widać. Oprócz tego, zobaczę jak sobie radzicie. Często od drugiej strony podchodzą szwendacze pod rzekę. To co widziałam ma potencjał, ale możecie podwyższyć skuteczność.
(Osa) - Chcesz nas wpakować w kolejne stado?
(Marta) - Będę obserwować  teren. Jak sytuacja będzie poza kontrolą, pomogę.
(Osa) - Skoro będziemy strzelać, to czy to nie przyciąnie większych kłopotów?
(Marta) - Daj sobie pomóc. Nic się nie zdarzy. Od tego jestem Ja.  A teraz wybacz, muszę za potrzebą. Zaczekaj, jedna minuta - poszła do wc
(Osa) - spojrzał na broń - westchął
(Iza) - za jego plecami - Nadal myśli spać nie dają?
(Osa) - Myślę, że dziś usnę... A jak z tobą?
(Iza) - Muszę do łazienki, a poza tym trochę słyszałam. Dobrze zrozumiałam, że ona chce nas sprawdzać?
(Osa) - Usiłuje nam pomóc. Ona ma rację. Powinniśmy spróbować. Radzimy sobie i znamy swój styl, ale... Zawsze możemy dowiedzieć się więcej. Trochę wie, a nie pogardzę żadną wiedzą. Powinnaś się wyspać, jutro pokażemy jej, co potrafimy.
(Iza) - Będę przygotowana.
(Osa) - Chciała do nas przystać, a ja nie protestowałem.
(Iza) - To informacja czy potwierdzenie?
(Osa) - Patrzy na świat trochę inaczej, ale swoje wie... 
(Iza) - Jak chcesz. Zobaczymy co spróbuje nam pokazać.
(Marta) - wyszła - Już wolne... Iza, czy ty...?
(Iza) - Dzięki - minęła Martę
(Marta) - Czy powiedziałam coś... Nie tak?
(Osa) - Nie, tylko... Dużo przeszła, musi dojść do siebie...
(Marta) - Nie ufa mi.
(Osa) - Po tym wszystkim co się jej przydarzyło w życiu, ma prawo wątpić.
(Marta) - Nie musisz jej usprawiedliwiać. Połóż się, potrzebujesz tego.
(Osa) - A ty, będziesz tak siedziała całą noc?
(Marta) - Może Iza zechce ze mną pogadać, może się do mnie przekona. Nie przejmuj się. Poza granice nie wyjdę.
(Osa) - Udajesz twardą?
(Marta) - Nic mi nie będzie. Potrzebujesz odpoczynku. Idź, kimnij się...
(Osa) - Nie przemęczaj się.
(Marta) - Nie zamierzam.
6 godzin później
Osa spał niespokojnie. Choć wreszcie mógł przymknąć oczy, to całkowicie niedawne wydarzenia nie dały o sobie zapomnieć. Nie miał snów, miał tylko parszywe wspomnienia, tego co widział. Nie chciał wstawać, ale noga Izy miała inne zdanie, która lekko popychała chłopaka, gdy leżał. Przecierając oczy był zdumiony, że przetrwał noc, choć wolał obudzić się, widząc obok Monikę. Przyłożył dłoń to twarzy, uświadamając sobie, że przeklęta rzeczywistość nadal trwa. Wszyscy na niego spojrzeli, byli początkowo niepocieszeni, lecz pierwsza rękę wyciągnęłą Marta.
(Marta) - Pozwól sobie pomóc, przyjacielu.. - chwyciła jego dłoń
(Osa) - Póki oddycham, nie zrezygnuję... - wstał
(Tomek) - Może coś zjemy, odpowiem za siebie. Jestem Za - wyciągnął z plecaka konserwy
(Marta) - westchnęła - Aha...
(Tomek) - Jakoś się podzielimy. Dobrze rozplanujemy, jeszcze na wieczór nam starczy.
(Marta) - podeszła do okna
(Osa) - A co z nią? Mamy jeść, kiedy ona nic nie ma?
(Iza) - Skąd wiesz, pytałeś się?
(Osa) - Hej... - dotknął ramienia Marty - Nic osobistego, ale może weźmiesz porcję... Jesteśmy jednością...
(Marta) - Bardzo miłe, ale czy wszyscy tego chcą?
(Gustaw) - W sumie...
(Osa) - krząknął znacząco
(Gustaw) - Nie mam nic przeciwko...
(Osa) - Widzisz? Masz popracie.
(Iza) - Zapewniam Cię, że on nie nauczył się szantażu dopiero teraz.
(Marta) - Jednak... Osa, tak? Możesz mi pod okno przynieść jedzenie? Ja... Potrzebuję się skpić...
(Osa) - Pewnie...
(Marta) - Dzięki... - poszła pod okno
(Osa) - usiadł na krześle - spojrzał na jedzenie - Czy musicie być tacy... Dziwni? Dobrze wiecie, że zasługuje na to. Dała nam schronienie. Żyjemy nadal. Chce nam pomóc. A my mamy ją olać?
(Gustaw) - Bez urazy, ale mamy dać jej naszą część, bo jesteśmy jej coś dłużni?
(Iza) - Osa, szantażem nie wmusisz w nas litość. Może to nie brzmi na mnie, ale tak myślę. Sami jesteśmy gdzieś w pizdu daleko, od naszych... Od Mathiasa... Jak myślisz, co on by zrobił?
(Osa) - Na pewno próbowałby nie mieć w dupie ludzi, którzy mu pomagają. A Marta... Jest teraz częścią nas. Trudno niektórym będzie to zaakceptować, ale w chuju mam innych opinie. Chcecie się rozwodzić nad tym?  Jak znajdziemy naszych, też będziecie chcieli ją wywalić? Moje zdanie jest równie mocne jak Mathiasa. On to zapoczątkował, do tego czasu zostaje z nami...
(Marzena) - Jest taka jak My...
(Iza) - Jest coś w tym, ale czy każdemu tak chcesz pomagać? Kosztem innych?
(Osa) - Ona przynależy do Nas. Nie jest już obca. A wiecie co... Zachowujecie się jak buce...
(Tomek) - Dokładnie jak Ty w fabryce.
(Osa) - Odszczekaj to gnoju... - wskazał palcem na Tomka
(Tomek) - Na tyle stać naszego lokalnego rambo? Gdybym wtedy nie próbował pomóc, byłbyś martwy. Wiesz to, że Mathias mógł Cię zabić. Stanowiłeś zagrożenie, spowalniałeś nas. Jeśli chcesz mi obić pysk... Proszę bardzo, niech twoja rodzina patrzy jakiego dawna wychowała...
(Osa) - uderzył w oko - Nikt nie ma prawa Ich oceniać.
(Iza) - Uspokój się... Sam potwierdzasz jego słowa... - spojrzała na twarz Tomka
(Tomek) - wytarł krew z twarzy - Staczasz się... Mathias miał lekko racji, że to Ty powinieneś zgnić na tamtej ulicy... - spojrzał mu w oczy
(Osa) - Zobacz jak twoja siostra umiera... Usłysz jej jęki... Poznasz prawdziwą stratę... - zabrał puszkę
(Iza*) - rozmowa - Czy ona go nie omotała?
(Gustaw*) - rozmowa - Czy ja wiem...
(Osa) - podał Marcie jedzenie - Proszę...
(Gustaw*) - Raczej nie...
(Marta) - Słyszysz ich. Mają mnie za kogoś, kim nie jestem...
(Osa) - Wcale nie.
(Tomek*) - rozmowa - Zobaczycie, przekręci tak, że nas zostawi, a pójdzie z nią...
(Marta) - Aha?
(Osa) - Zaraz mu dokopię...
(Marta) - złapała za rękę - Nie pogarszaj sytuacji...
(Osa) - Każdy ma ból dupy...
(Marta) - zaczęła jeść - Nie jestem pierwszą osobą, przez którą się pokłóciłeś, mam rację?
(Osa) - Tak...
(Iza*) - rozmowa - Ula powinna wiedzieć?
(Tomek*) - rozmowa - Ja bym jej powiedział...
(Marta) - Jeśli przeszkadzam, powiedz mi to, odejdę lub zostanę tutaj.
(Osa) - Odejdziesz, ale z nami. Nie chodzi o to, co potrafisz. Nie chodzi o twoje słowa. Chodzi o odnalezienie naszych. Jesteś dla Nas ważna, a jak oni tego nie mówią, ja to mówię.
(Marta) - Ale tamten cios był zbędny. Nie musiałeś się zniżać do jego poziomu.
(Osa) - Poniosło mnie... Nie dogodzisz każdemu. Mówią tak o tobie, bo mało Cię znają.
(Marta) - Pójdę z wami. Dla ciebie, nie dla nich.
(Marzena*) - rozmowa - Stara się... Nie rozumiecie tego?
(Maks*) - rozmowa - Przeżyła piekło... Proszę was...
(Iza*) - rozmowa - Czas pokaże...
(Marta) - Wierni przyjaciele pozostaną do końca. Trzymaj ich blisko siebie, a wrogów jeszcze bliżej.
(Osa) - Że ktoś jest tu wrogiem?
(Marta) - Ktoś może sięzatracić w szaleństwie. A bo mało widziałam takich. Niszczyli swoje życie, zabijali bliskich. Myśleli, że wszyscy spisują wokół. A uwierz, że wpakowanie kulki w głowe bliskim to żadna przyjemność, a ci co robią to z łatwością nie mają poszanowania dla życia... Powiedz mi. Żałowałeś tych ludzi, których zabiłeś kiedyś? Czułeś coś przy ich śmierci?
(Osa) - Czułem żal... - oparł się o ścianę - Mieli do mnie żal i powód był oczywisty. Do każdego potrafiłem się przyczepić. To czego żałuję, niczego nie zmieni.
(Marta) - Zmieni. Twój pogląd na swoich przyjaciół. Oni zmienią pogląd na ciebie.
(Osa) - Dokończ porcję, pogadam z nimi...
(Iza*) - rozmowa - Jeśli to coś zmienia...
(Marta) - Nigdzie nie zamierzam uciekać - uśmiechnęła się
(Gustaw*) - rozmowa - Nadal tak mamy myśleć?
(Tomek) - Patrzcie... Przyszedł...
(Osa) - Słuchajcie, zanim powiecie mi w oczy, że jestem ciotą, posłuchajcie. Może nie odpowiadam za wszystkich, bo nie każdego znam dość długo, ale jesteśmy ludźmi. Pamiętacie kto ma takie miano? Zapewne pamiętacie niedojebców z Safe Zone, oni byli... Wiecie jacy byli, co robili... Po to żyjemy, by nie stać się tacy jak Oni. Nie oszukujemy ludzi, nie musimy przechodzić przez to co inne ich ofiary... Musimy powstrzymać broń, nim trafi w ciało niewinnego. Pozostawać w cieniu, uważając na ataki tych, którzy chcą nas wyeliminować. Nie narażać grupy, byśmy nie musieli zabijać siebie wzajemnie. Nie krzywdźmy siebie, nie krzywdźmy innych. Te całe rozdzielenie nie było tego warte, byśmy teraz dyskutowali, czy Marta ma być z nami lub nie... Tylko będąc razem możemy to przetrwać...
(Tomek) - Ale...
(Osa) - Zawsze będą ofiary, nie zmienimy tego. Nie chcemy być jak ci, którzy mieli nas w chuju. Trzeba być jednością. Mathias może próbowałby inaczej do was przemówić, ale ja potrafię tylko tak... Choć to mi zostało z przeszłości... To jesteście ze mną? Przejdziemy przez to razem? Bez was niczego nie osięgnę. Bez was nasza wyprawa jest skazana na porażkę...
(Gustaw) - Miałem Cię za pojebańca, dotąd się tego trzymam, ale masz rację... Nie zachowujmy się jak trupy, przed którymi uciekamy...
(Marta) - uśmiechnęła się
(Osa) - Jesteście ze mną?
(Iza) - Kapitanie, Ty prowadzisz - kciuk w górę
(Marzena) - Nie każmy jej myśleć, że jest inaczej - spojrzała na Martę - Jest jedną z nas...
(Tomek) - zawołał - Marta... Chodź do Nas...
(Osa) - odetchnął
(Marta) - Podjęliście jakieś kroki wobec mnie?
(Iza) - Chcieliśmy tylko powiedzieć...
(Tomek) - Szczerze...
(Osa) - spojrzał na Martę - Witaj wśród Nas...
Kilka  godzin później, w drodze nad rzekę
(Tomek) - do Marty - Daleko jeszcze?
(Marta) - Spokojnie. Jest bliżej niż było. Pół godziny i dojdziemy. Wybaczcie, że tak od razu z rana, ale wtedy trupy nie penetrują tak okolicy.
(Iza) - Trochę wiesz o zombie... Na pewno z obserwacji, ale co wiesz takiego, czego my byśmy nie wiedzieli?
(Marta) - Po śniegu zwykle jest trudniej. Jeśli śnieg jest gruby, lepiej nie marnować czasu na pojedynek. W końcu mamy szybsze ruchy. To co było w nocy... Tego się nie dało uniknąć.
(Osa) - Można było. Jeden zły krok i wpadliśmy.
(Marta) - Trafiliście w złym czasie. Choć z drugiej strony, gdyby nie to... Byśmy się nie spotkali.
(Gustaw) - Jak zrobiłaś to, że nie widzieliśmy ciebie z daleka? Miałaś przecież dobrą lunetę...
(Marta) - Mam zasłonę na lunetę. Możliwe, że wtedy jak mnie widzieliście, miałam ją założoną. Wiecie, że wszystko ich przyciąga.  Wszystko co może przyciągać uwagę.
(Osa) - Pamiętam jak Oskar obserwował teren z dachu fabryki... Tak sobie myślę, że może to było powodem upadku... Czy to możliwe, że przez takie coś wszystko runęło?
(Iza) - Na swoim przykładzie wiem, że wszystko co przyciąga wzrok i słuch, jest dla nich celem. Nie tylko idą za ludźmi. Nie mają intelektu, idą za wszystkim, co ich zaciekawi.
(Tomek) - Pierwsze słyszę. Jak to Oskar obserwował ot tak teren? W takim miejscu? Wiedząc jakie jest zagrożenie. On zdawał sobie sprawe czym są te chodzące zwłoki?
(Osa) - Pierwsze co zrobił to wybił mi pół rodziny. Wtedy na początku... Tak, miał kontakt z nimi...
(Iza) - Dobra, Tomek... Trochę za ostro...
(Tomek) - Słusznie... Za bardzo zabrnąłem w to, ale... On wiedział jak tego używać?
(Osa) - Nigdy nie miałem czasu mu pokazać. Sam nawet tego nie ogarniam. Myślisz, że czemu mam strzelbę? Nie wymaga dużej koncentracji, nie psuje się łatwo i daje rozpierdol przy udanym strzale. On kombinował coś z pistoletami, ale krótko... Obiecałem mu, że gdy znajdziemy Mathiasa, gdy złapiemy oddech... Obaj pomożemy Oskarowi się nauczyć strzelać.
(Marta) - Nie wiedziałam, że tak było ci ciężko...
(Marzena) - Wszystko rozumiem, oprócz jednego. Skoro nie umiał strzelać, to skąd wziął broń?
(Osa) - westchnął - Podjebał Mathiasowi... Kiedy on był gdzie indziej...
(Tomek) - Nie wskazuję, że to Mathias spowodował ciąg zdarzeń, ale... Własności się pilnuje...
(Iza) - Podczas ucieczki, zostawił w fabryce szturmówkę... Gdy go pierwszy raz spotkałam, miał ją w rękach, a snajperkę na plecach. Nigdy nie zapomnę tego... Pomyślcie w ten sposób, że możliwe iż lekko zachwiał równowagę... Lecz, gdyby się nie zjawił... Osa, gdybyście Wy się nie zjawili... Byłabym martwa, Tomek z Ulą także...
(Tomek) - Toż to prawda... Leżelibyśmy w tej piwnicy martwi... Oh, sorry Osa...
(Osa) - To już tak nie boli jak wtedy, ale nadal trzyma...
(Marta) - Wielkie zasługi ma wasz kolega. Wielkie nadzieje w nim pokładacie. A co jeśli, tylko zakładając... Jeśli by zginął, co byście zrobili? Idąc tropem, że to On was trzymał w ryzach, był przodownikiem grupy.
(Iza) - zamyślona - Był kimś znacznie więcej...
(Osa) - To zwyły człowiek, który nam pomógł. Może nawet samą obecnością. Nie uwierzyłbym w jego śmierć... Na pewno to byłby dla Nas cios...
(Iza) - lekko szła w tyle
(Marta) - do Osy - Trafiłam w czuły punkt?
(Osa) - To ktoś dla niej ważny. Nie będę wspominał w jakich okolicznościach coś między nimi... Ale to poważna sprawa... Tęskni...  Choć przyznam, wtedy była inna. On ją zmienił... Tak jak starał się zmienić mnie...
(Tomek) - Pamiętam jak mi przywalił...
(Marta) - Chętnie go poznam, po waszych przemowach to będzie dla mnie zaszczyt.
(Osa) - Znając go, skromnego poudaje, ale i tak każdy wie jak jest.
(Marta) - Smutne, że poznał prawdziwych przyjaciół dopiero, gdy zaczęło się źle dziać. Na plus, że ma Was. Cokolwiek by się miało stać, moją lunetę macie.
(Osa) - I moją strzelbę.
(Marzena) - Oraz mój nóż.
(Osa) - zaśmiał się - Mam małe deja vu...
(Marta) - uśmiechnęła się - Nie tylko ty... Zbliżamy się, miejcie oczy otwarte...
Dotarli nad rzekę, miejsca, gdzie czasem przechadzały się szwendacze. Mimo śniegu woda nie zamarzała. Wśród białego nieba nie było widać nic, prócz szarych chmur, a płatki lecące niżej, opadały na niewyspane twarze. Po drugiej stronie na lądzie chodziło niczego nieświadome trupy. Marta zdjęła karabin snajperski z pleców, wymierzając w jednego sztywnego, oddała perfekcyjny strzał w głowę. Strzał był mało słyszalny z powodu tłumika umiejscowionego na lufie. Początkowo grupa była zmieszana, kiedy dziewczyna odkręciła tłumik i oddała drugi strzał z pełnym dźwiękiem wystrzału. Zombie z drugiego brzegu usłyszały to. Powoli zataczały się w kierunku rzeki, wydając swoje jęki, kiedy wiadomo było, że świeże mięso jest blisko.
(Gustaw) - Co ona odpierdala?!
(Osa) - Marta, co to ma znaczyć?
(Marta) - Pokażcie co potraficie... - cofnęła się
(Tomek) - Żartujesz sobie? Będziesz tak stała i... Patrzyła...?
(Marta) - Jeśli przyłączę się, nie zobaczę tego, czego bym chciała...
(Iza) - Jest ich tylko kilkunastu...
(Osa) - Mam tylko kilka naboi... Nie chciałem marnować amunicji... Fuck...
(Iza) - A ja zapomniałam, że jestem goła... - wyjęła nóż
(Marta) - Zróbcie tak, byście nie żałowali... - wycofała się
(Osa) - Co Ty robisz...?!
(Iza) - Walić ją w tej chwili... Rozprawmy się pierw z nimi...
(Osa) - Co proponujesz?
(Iza) - Idą w pewnych odstępach. Spójrz na tych z lewej, są bardziej podatni... Proponuje zdjąć ich pierw. Możemy też się podzielić.
(Tomek) - A może olać sprawę?
(Iza) - Nie oglądaj się, ona nas obserwuje...
(Osa) - Przekraczają rzekę...
(Iza) - Do dzieła... - groźnie spojrzała
(Tomek) - Biorę lewą. Maks, Marzena... Za mną... - pobiegli
(Osa) - Bierzmy ich...
Marta weszła na drewnianą strażnicę i obserwowała bieg wydarzeń, mając przy swoim boku swój karabin snajperski, gdyby zaszła potrzeba go użyć. Zgodnie z planem grupa podzieliła się, by zniwelować słabszą część stada. Osa przebijał się nożem, wiedząc, że użycie strzelby zwabi więcej sztywnych nad rzekę. Delikatny zamach wokół własnej osi, rozciął krtań trzem trupom. Zbyt pewny siebie chłopak pod wpływem zachwiani, upuścił nóż, Marta zobaczyła to, sięgnęła po broń. Osa próbował szukać noża, ale w śniegu szukanie jest bardziej ograniczone, obrócił się, a nad nim pojawił się trup, Marta była w gotowości. Tomek zauważył, że kolega jest w tarapatach. Rozbiegł się w stronę skalnej rampy, doskoczył kilka metrów dalej, przeturlał się po ziemi, po czym wyjął nóż i szarżując przed siebie wbił ostrze głowę trupowi. Po czym zdjął ciało z Osy, by pomóc mu wstać. Marta zaniechała działań, lecz dostrzegła, że lewa strona jest zagrożona. Marzena i Maks byli sami, przeciwko hordzie nieumarłych. Marta szybko strzeliła w lewą stronę, by dać do zrozumienia, że lewa strona potrzebuje wsparcia. Osa znalazł swój nóż, Tomek dał mu swój. Nadimpulsywny dowódca dzierżył w dłoniach ostre sztylety. Nie zastanawiając się długo, chłopak pobiegł do Marzeny i Maksa. Marzena leżała na ziemi, Osa rzucił nożem, rzut był celny. Maks pomógł dziewczynie wstać. Szanse były wyrównane. W planie Marty była mała luka, gdyż nikt nie pilnował jej tyłów. Sytuacja wymykała się spod kontroli, kiedy grupa zombie się powiększała, a obie strony zaczynały być okrążane. Musiała przestać udawać, że sytuacja jest pod kontrolą. Była w gotowości by strzelać. Przycelowała. Już palec miał iść na spust, kiedy poczuła czyjeś ręce na jej szyi. Została przyduszona od tyłu, upuściła broń na ziemie. Została uderzona w potylicę, po czym trzymana za kark jedną dłonią. Była zamroczona, nie zdawała sobie sprawy, co się dzieje. Poczuła jak druga ręka obcego zaczęła wchodzić jej pod spodnie. Grupa na dole nie dostrzegła ataku na Martę, gdyż byli nieco oddaleni od strażnicy. Czuła jego oddech na karku. Poczuła także jak dłoń ze spodni wędrowała ku jej przodowi. Myśląc, że dziewczyna mu się oddała już, chwycił wolną dłonią za jej pierś, będąc nadal za nią. Marta zaczynała odzyskiwać szare komórki, wiedziała do czego może dojść. Wykorzystała podstęp, że napastnik czuł się dzikim samcem alfa. Obróciła się powoli w jego kierunku, ten zrozumiał, że dziewczę jest słabe. Rozsunął rozporek i wyciągnął penisa. Dziewczyna dalej brnęła w swoim planie. Lewą dłonią trzymała jego trzon, prawą sięgała po nóż ukryty w jej traperze. Był tak podjarany sytuacją, że patrzył bardziej na twarz Marty zamiast to co robi drugą ręką. Przymknął oczy, a wtedy ona zamachnęła ręką i obcięła mu jego skarb. Ten od razu zaczął krzyczeć z bólu. Marta wykorzystała moment, złapała za kurtkę nieznajomego i wypchnęła go ze strażnicy, obcy przeturlał się po schodach aż na sam dół, gdzie dalej konał z bólu i się wykrwawiał. Chwyciła ponownie za broń, zauwazyła iż sytuacja uległa nieco poprawie, a ze stada zostały małe gromadki niedobitków. Zawołała grupę, by ktoś ją osłaniał, aż tu nagle ranny zboczeniec przudusił dziewczynę do siebie. Iza to zauważyła i miała dylemat do kogo strzelić, była na dobrej pozycji. Marta traciła swój oddech, udało się jej użyć kolby i ogłuszyć napastnika. Próbowała uciec, ten się nie poddawał. Pchnął ją na barierki, gdzie dalej jest tylko ziemia kilka metrów poniżej. Marta tylko oparta plecami była o zabudowanie i moment ją dzielił od upadku. Nieznajomy nie miał już na celu jej zgwałcić, chciał się jej pozbyć. Ciągle po nogawce sączyła się jego krew. Iza mierzyła do wroga, ale nie strzeliła. Marta została wypchnięta , ale ostatnimi siłami trzymała się rynny. Chłopak myśląc, że dziewczyna jest już martwa, spojrzał w dół, został wyprowadzony z błędu. Marta złapała go za kurtkę i pociągnęła w swoją stronę. Przeciwnik poleciał w dół, twarzą do ziemi. Iza nie wiedziała czemu nie strzeliła, ta dycyzja mogła grupę wiele kosztować. Marta odetchnęła, zeszła na dół, a wtedy było po wszystkim. Nikomu się nic nie stało, choć ryzyko było spore. Krajobraz się diametralnie zmienił. Śnieg zmienił barwę na czerwony, a rzeka została zainfekowana skażoną krwią.
(Osa) - do Marty - Jesteś cała?
(Marta) - dyszy - Tak... Je... Jestem...
(Osa) - Co tam się stało...? Kim był ten koleś...?
(Tomek) - Możecie sobie go zobaczyć... - spojrzał na ciało
(Osa) - Nie zamierzam go tykać. Iza, czemu nie strzeliłaś... Podobno miałaś kilka naboi w zapasie...
(Iza) - Ja... Nie wiem czemu...
(Marta) - Nic się nie stało.
(Osa) - Jesteś cała we krwi...
(Marta) - Próbował mnie...
(Osa) - przerwał - Nie kończ... Domyślam się czego chciał...
(Gustaw) - przewrócił ciało - Ja również... Patrzcie...
(Marzena) - Boże...
(Tomek) - Niech mnie... Obcięłaś mu, serio?
(Marta) - W obronie własnej.
(Osa) - Morda skądś znajoma. Jakbym go skądś znał. No tak... Szkoda, że nie możemy go przesłuchać...
(Iza) - Sprawdziłaś Nas, pragniesz więcej testów?
(Marta) - To nie był test... Chciałam wiedzieć, czy będziecie uciekać...
(Osa) - Byśmy uciekli... Ale po co to było...
(Marta) - By zobaczyć jak sobie poradzicie. Pokazałam wam błędy. Rozglądajcie się, kiedy macie możliwość. Obserwujcie towarzyszy. Jeśli potrzebują pomocy, pomagacie im. Marzena i Maks byli w tarapatach. Dobrze sobie radzicie, ale pewność to nie wszystko.
(Osa) - Sama mogłaś zapłacić najwyższą cenę...
(Marta) - Było blisko...
(Maks) - Było za blisko... - usłyszał jęki
(Osa) - Nie przewidziałaś jednego... - podszedł do trupa -  Wiemy jak działa ten świat. Ale dzięki za trening... - dobił - Może powinnaś się ogarnąć, chyba że planujesz przechodzić przez stado.
(Marta) - Zrozumiałam - wytarła twarz - Chodźmy dalej. Spróbujemy znaleźć waszych przyjaciół. Poprowadzę Was. Jeśli mi dalej ufacie.
(Osa) - Ufamy Ci. W drogę - ruszyli
(Marta) - Proponuję iść wzdłóż rzeki, aż do natrafienia na drogę.
(Tomek) - Brzmi dobrze, woda ich spowolni, jeśli do czegoś dojdzie.
(Maks) - Mogliście spać ostatnio? Mi nie dawały spać te...
(Osa) - Strzały...?
(Maks) - Jednak słyszałeś.
(Osa) - Trudno było nie słyszeć. Nie trwało to długo, ale jakby gdzieś kilka kilosów stąd ktoś się natknął na trupy... Skaranie boskie... - splunął - Ważne, że ktokolwiek to był, odciągnął stado od nas. Mogliśmy mieć większe kłopoty...
(Marta) - Wszystko ok? Marzena, wyglądasz jakoś nieswojo...
(Marzena) - Przewróciłam się...
(Gustaw) - Spójrz na nią. Chodzi, oddycha i mówi. Nic jej nie jest.
(Iza) - Przesadnie opiekuńcza jesteś.
(Marta) - Kiedyś zajmowałam się dziećmi. Opiekunka i te sprawy. Starałam się zarobić na życie, by potem niczego mi nie zabrakło. A przyjaźń do drugiego człowieka jest cenniejsza od tych złotówek. Masz ją, nie przegrasz życia.
(Osa) - Dokładnie wiem o czym mówisz... - zamyślił się
14 Luty 2014, Mieszkanie Osy
(Osa) - Panowie, jak oceniacie nasze szanse. Jako dowódca PRB postaram się pokierować nas do zwycięsta.
(Mathias) - głos z ts - Zagrałbym, ale wiecie jak jest...
(Alike*) - głos z ts - Zaraz będą resetować mapę.
(Oskar) - głos z ts - Wreszcie kurwa...
(Osa) - Oskar, kultury trochę... Ja nie będę tak klnął jak Ty, serio... - zaśmiał się
(Kawaler*) - głos z ts - Wsiadam do helki...
(Kosiarkex*) - głos z ts - Strzelca biorę, mam tv!
(Alike*) - głos z ts - Oskar, do myśliwca i zdejmuj frajerów ze spawna...
(Oskar) - głos z ts - Się robi!
(Osa) - głos z ts - Czołg!
(Hunter*) - głos z ts - Jeep jest mój...
(Jeff*) - głos z ts - stawiam się na kalibrowym, Osa...
(Archanial*) - głos z ts - C4 bejbe... Wygramy to... Jak to było... Pobeda Blizka, hm Matus?
(Mathias) - głos z ts - zaśmiał się - Coś w tym stylu...
(Osa) - Panowie, biegiem biegiem! Przejmujemy B, spróbujemy ich ściagnąć bliżej naszego respa.
(Kawaler*) - głos z ts - Wyczuwam czołg...
(Oskar) - głos z ts - Mają D! Nie dajmy im wygrać!
(Osa) - Spokojnie Osa... Spokojnie...
(Kawaler*) - głos z ts - Jadą z D w stronę A, uważajcie.
(Jeff*) - głos z ts - Czołg... Powtarzam... Na B jedzie czołg!
(Oskar) - głos z ts - Kurwa... - uderzenie o biurko - Prawie jebłem piechotę z tv...
(Osa) - Oskar, spróbuj nas oflankować...
(Oskar) - głos z ts - Kurwa... - płaczliwy głos - Zdjął mnie, ale jak...!
(Jeff*)  - głos z ts - Zmienili trasę. Koło wzgórza wrogi czołg...
(Kawaler*) - głos z ts - Spróbuję coś zrobić...
(Archanial*) - głos z ts - Odbijają A...  Co jest z nami...
(Osa) - Użyjcie kierowanych pz... Rozwalimy ich...
(Kosiarkex*) - głos z ts - Nie zakazywali tego, ale to może nas pogrzebać...
(Oskar) - głos z ts - To postarajmy się nie zjebać! Wyskakuje z jeta na D
(Alike*) - Mam c4 na jeepie, może ich wysadzę...
(Osa) - Każda pomoc się przyda...
(Alike*) - głos z ts - Czołg!
(Osa) - Jest gorzej niż myślałem. Mobilizacja panowie!
(Hunter*) -głos z ts - Kosiarkex, uciekaj!
(Kosiarkex*) - głos z ts - Lekki km...
(Hunter*) - głos z ts - Może spróbuje kamikadze...? Jak...
(Osa) - Km?
(Hunter*) - głos z ts - Na jeden strzał. Jakby wiedział na stówę gdzie byłem...
(Oskar) - głos z ts - Czituchy!
(Jeff*) - głos z ts - To już było podejrzane... Przez ścianę... - frustracja
(Osa) - Czołg?
(Jeff*) - głos z ts - Strzela jak naładowany red bullem...
(Oskar) - głos z ts - Nie ma życia bez zapierdalania...
(Archanial*) - głos z ts - Nie no... Ja sprawdzę tego gościa... Dajcie chwilę... - odgłosy klawiatury
(Osa) - Więcej zgrania panowie... Mamy ich rozgromić, a nie rozbawić... Przejmujemy B! Ochraniaj ktoś! Oskar, spróbuj uzyć pz... Nie dajmy im podejść bliżej!
(Oskar) - głos z ts - Archanial pałko... Graj, a nie czity włonczaj...
(Archanial*) - głos z ts - Panowie, nie wiem czy będziecie mieć fun, ale kolega z czołgu ma na cheatometrze 69 %...
(Osa) - Czyli na sparing przyszli z gościem z niezwykle potężnym skillem... - zaśmiał się
(Kawaler*) - głos z ts - Kupony im spadają!
(Oskar) - głos z ts - Poszła pz!
(Osa) - Pan z czołgiem na B! Archanial!
(Archanial*) - głos z ts - Podkładam pod jeep c4... Jadę na B!
(Kawaler*) - głos z ts - Unieruchomiona helka!
(Archanial*) - głos z ts - Czołg wącha gąsienicę od spodu!
(Osa) - Tak trzymać... Nie dajcie im podejść blżej! Ja zajmę się naszym snajperem... - do siebie - Gdzie się chowasz... Oskar, strzel rakietami na wzgórze!
(Oskar) - głos z ts - Trafiony, ale żyje... Dobij go Moniu!
(Osa) - namierzył cel - Tak jest... Pokaż swoją lunetę gnoju... Wiem, że tego chcesz... Wiem, że lubisz dostawać headshoty... - strzelił - Zdjęty! Kawaler! Jeff! Przejmujcie C!
(Oskar) - głos z ts - Przejmujemy trzy cele. Są w dupie!
(Kawaler*) - głos z ts - Jeff, z tyłu!
(Jeff*) - głos z ts - Kolejny dog tag do kolekcji... Trzymaj ammo...
(Osa) - Trzymajcie się... Zaraz zmienimy bieg historii...
(Mathias) - głos z ts - Może pójdę, dobrze sobie radzicie...
(Osa) - Nie. To Ty nam przynosisz szczęście, kapitanie!
(Oskar) - głos z ts - śmiał się - Ha Ha Ha! Potrójne zabójstwo z tv!
(Archanial*) - głos z ts - Wjeżdża czołg na D! Taktyczny odwrót na D! Wszyscy!
(Oskar) - głos z ts - Zawracam jetem!
(Osa) - Lecę was wspomóc... Pelotka!
(Hunter*) - głos z ts - Osa, po lewej, czołg... Osa, wal w czołg!
(Osa) - Poświecę się... - strzelił w pojazd przeciwlotniczy  - Zdjęte! Przynajmniej ofiara nie poszła na marne!
(Archanial*) - głos z ts - śmiał się - Wjechał na minę jebany... Zostało tylko 100 kuponów!
(Osa) - Jeff! Gościu z rpg namierza twoją helke!
(Jeff*) - głos z ts - Przełączam się na strzelca... Mam go!
(Osa) - Doskonale, to było ryzykowane...
(Oskar) - głos z ts - Znów czołg z końca mapy zdejmuje...
(Mathias) - głos z ts - Zepchnijcie ich na D. Będą wszystkich ładować na punkt, a potem pewnie wypuszczą jeta za Oskarem. To okazja by uderzyć i zadać jak największe obrażenia.
(Osa) - Dobry plan. Słyszeli wszyscy. Odpuszczamy A i B! Połowa na C, reszta ze mną na D!
(Oskar) - głos z ts - TV poszło!
(Jeff*) - głos z ts -śmiał się - Widzieliście to?
(Oskar) - głos z ts - zniszczenie pojazdu, asysta przy zabiciu i dwa fragi!
(Osa) - Wycofują się! Archanial, C4 z dostawą na ich spawna! Dogonisz ten czołg!
(Archanial*) - głos z ts - Bez problemu... Chwila... Gdzie najwięcej damage dostaje?
(Kawaler*) - głos z ts - Wal w bok!
(Archanial*) - głos z ts -ładunki moich przodków, nie zawiedźcie mnie...
(Osa) - Zauważył, chowaj się!
(Archanial*) - głos z ts - Odpalamy! Yeaaaaaaah!
(Mathias) - głos z ts - Żałuje, że nie mogę tego zobaczyć.
(Osa) - 50 kuponów! Kosiarkex!
(Kosiarkex*) - głos z ts - Jestem w pelotce! Matus miał rację, leci jet... Base rape...
(Oskar) - głos z ts - Namierzaj go! Dobije chuja!
(Osa) - Wycofują się... Jeden jest na wzgórzu... Kiedy on...
(Hunter*) - głos z ts - Już nie... Bez odbioru...
(Kawaler*) - Zabił mnie snajper... M98B od strony ich centuriona!
(Osa) - spojrzał na spawna - Jeszcze stoi... Zaraz go... - zginął - Co?! Ledwo się wychyliłem!
(Alike*) - głos z ts - Revive!
(Osa) - Dzięki... - zginął - Co?!
(Alie*) - głos z ts - Kontakt!
(Osa) - Ten gościu wali heady od razu jak mnie zobaczy... Nigdy wolałbym nie spotkać w realu takiego idioty... To przecież nie jest możliwe...
(Oskar) - głos z ts - Walnę tam kilka rakiet! Trzymaj się Moniu!
(Kawaler*) - głos z ts - 10 kuponów!
(Osa) - Archanial, Alike! C4 wpakujcie im do dupska!
(Archanial*) - głos z ts - Dwa jeepy z niespodzianką, jedziemy!
(Alike*) - głos z ts - Pojechalim!
(Oskar) - głos z ts - Zdjęty snajper z wh!
(Osa) - Pelotka i czołg jadą na D, teraz chłopaki! Ubezpieczam was!
(Kawaler*) - głos z ts - Osłaniam z helki!
(Jeff*)  - głos z ts - Teraz! Ktoś ucieka!
(Alike*) - głos z ts - Odpalam! Zdjęci... Tam! Gnój ucieka na D! To medyk z granatnikiem, uważajcie!
(Archanial*) - głos z ts - Zawracam! Zaraz go rozwalę!
(Osa) - namierzył medyka - postrzelił - Zostało mu 1% hp!
(Archanial*) - głos z ts - Ups... Przejechałem go...
(Oskar) - głos z ts - Wyślij mu pozdrowienia...
(Osa) - Trzy... Dwa... Jeden... Koniec - wytarł pot z czoła - Panowie, było gorąco. Reportujcie haksa, ja się rozłączam! Stawiam wam wirtualne piwo bracia!
(Alike*) - głos z ts - Trzymaj się, dzięki za mecz!
(Kawaler*)  - głos z ts - Ja lecę, do potem... - komunikat o opuszczeniu ts
(Mathias) - głos z ts - Już wstawiam na stronę to, trzeba się pochwalić.
(Osa) - Jeszcze potem wbiję, dzięki raz jeszcze. Bez was przyjaciele, nie udałoby się - wyszedł z ts
Teraźniejszość, 30 minut później
(Marta) - Serio? Taki zapał miałeś? I nie miałeś przeklinać, hę?
(Osa) - Kurewsko to było dawno. Dwa miechy przed tym wszystkim...
(Iza) - Po Oskarze przejąłeś ten nawyk. Choć nieświadomie - uśmiechnęła się
(Tomek) - To wiemy skąd to wszystko. Te twoje dowodzenie. Też nabyłeś to w trakcie.
(Osa) - Nie wszystkiego się można nauczyć od razu.
(Marta) - Żałuję, że nie mogłam poznać twojego brata.
(Osa) - Zanudziłby Cię...
(Iza) - Znaliśmy go trochę. Choć za mało.
(Osa) - Nie wiem czemu o tym pomyślałem akurat... Chociaż, mogłem przypomnieć sobie jego głos...
(Marta) - Może to nie na miejscu, ale po wszystkim, mogłabym dołączyć do waszego... Jak wy na to mówicie? Pluton?
(Osa) - To nie byłoby już to samo... Aktualnie pole bitwy mi wystarczy, nigdy więcej nie wrócę do gier... Nie potrafiłbym ponownie udawać, że strzelam do komputera...
(Tomek) - Skupmy się na zadaniu aktualnym...
(Iza) - Radzimy sobie. W okolicy ani widu trupów.
(Marta) - Wcześniejsze strzały odciągnęły nagonkę na nas. Większość stada poszła tam. Idziemy do przodu, nie natrafią na nas.
(Tomek) - Dalej nie mogę zrozumieć...
(Osa) - Że Oskar zginął?
(Tomek) - O tym staram się zapomnieć. Chodzi mi o sytuację przy rzece... Marta, jakim cudem... Przecież miał nikt nas nie śledzić.
(Marta) - Też się nie spodziewałam...
(Osa) - Dobra spokojnie... Ważne, że gościa już nie ma... Choć też próbuje zrozumieć, w taki sposób go ukarałaś, jakby ci nie pierwszy raz zaskoczył.
(Marta) - Dobierał się do mnie... Czułam jego brudne łapy przy swoich majtkach... Tak, nie planowałam tego... Robiłam to co musiałam...
(Gustaw) - W takim razie nie dotykamy. Nie chcę swojego stracić. Kocham go bardziej niż siebie.
(Marta) - Nie chodzi o to... Tylko wolę być ostrożna.
(Osa) - Nie widziałem byś miała nóż w bucie.
(Marta) - Kobieta musi sobie radzić. Skoro faceci nie mogą pomóc.
(Osa) - Hej, nie krzyczałaś o pomoc... W sumie... Dobra, nie mam pytań do tego...
(Tomek) - Myślisz o tym co ja?
(Osa) - Safe Zone? Aż tak długo by nas śledzili? Nie kojarzę kolesia. Widziałem wiele zakazanych mord, ale... Jego bym pamiętał.
(Iza) - Miał pół twarzy zmiażdżonej po upadku. Jak teraz byś skoajrzył?
(Osa) - Jeden chuj. Jego strata. Jeśli to był zwiadowca, to raczej nie zamelduje swojej porażki.
(Tomek) - To mi dało do myślenia, że nie powinniśmy się rozdzielać. Widzieliście co się dzieje, jak ludzie się dzielą. Odpukać, by pozostałym nic nie było.
(Marta) - Wiecie, że zaprzeczanie nic nie da. Nie możecie myśleć, że to się nie wydarzy. Trzeba z tym walczyć, gdy znów wszystko się zdarzy... Dlatego póki nie złączymy się razem, póki nie znajdziemy schroniania... Nie rozdzielajmy się więcej.
(Osa) - Nie mogę zagwarantować tego. Mi tylko zależy by znaleźć Mathiasa i Ulkę...
(Iza) - Przyjaciele są najważniejsi. Dopiero potem schronienie.
(Marta) - Martwicie się o przyjaciół bardziej niż o siebie. Wiecie czym ryzykujecie.
(Osa) - To nasz sens życia. Tak jak wcześniej powiedziałaś. Przyjaźń nas wzmacnia, a czasem nawet regeneruje stare rany. Oskar był jednym z tych kawałków lustra... Oddał swój żywot, za żywot nas wszystkich...
(Marta) - Postaramy się nie tracić więcej osób. Wiem, że to mało możliwe, ale musimy czymś żyć. Jeśli coś się przydarzy, zapamiętamy osobe jaką była za życia... Ryzykujemy wiele...  Dla przyjaciół... Liczymy się z tym jakie to wielkie ryzyko, nie minimalizujemy problemów...
(Iza) - Mamy jedno przeznaczenie. Nie przeżyć, ale ochronić tych, których lubimy lub kochamy. Jeśli Mathias będzie w potrzebie... Pomogę mu, nawet jeśli bym miała zostać zginąć... Będę do końca iść za nim. Mimo błędów, mimo kłótni... Nie opuszczę go...
(Osa) - Iza, wiemy to...
(Marta) - Ważne, że wiemy co robić z życiem. To jest coś... Czego normalny świat nas nie nauczył... Tego musieliśmy nauczyć się sami... Odnaleźć własną drogą, zrobić tak, ale i też nie zaprzepaścić tego.
Godzinę później
Lekko zmęczeni dotarli w pobliże cywilizacji, a raczej do miejsca, które niegdyś nią było. Nie było żywej duszy. Na murach napisy "Śmierć o Nas Zapomniała". Opustoszała mała wioska, kilka uszkodzonych aut. Ślady krwi ciągnące się aż do głównej drogi, obrzydliwy zapach truchła połączony z wypaloną siarką, wywoływał zgorszenie na twarzach. Marta przykucnęła, wzięła na palec krew rozsmarowaną na śniegu. Stwierdziła, że mogło dojść do śmierci osobnika kilka godzin wstecz. Odruchowo każdy wyciągnął broń, rozglądając się po okolicy. Osa usłyszał stąpanie po śniegu, lecz to nie był nikt z obecnych. Odwrócił się w kierunku słyszanych odgłosów, ujrzał dwójkę ludzi, dziewczynę i chłopaka. Uzbrojeni w strzelbę i karabiny snajperskie, mieli w oczach zaskakujący spokój.
(Patryk) - Zapuściliście się daleko w teren.
(Osa) - Żebyś wiedział padalcu, że gdyby nie twoja broń, inaczej byś śpiewał...
(Patryk) - pokazał jedną snajperkę - Wiecie co to jest?
(Patrycja) - Zobaczcie co jest napisane na niej, bez obaw, nie jest naładowana...
(Patryk) - podał broń - Była nas trójka. Mieliśmy zwykły cel. Nikomu nie szkodzić. Nie interesuje nas obecny stan rzeczy. Pragniemy tylko przeżyć. Zabieramy od ludzi rzeczy, których nie potrzebują, szukamy tych, którzy do nas dołączą... Teraz jest nas mniej... Ponieważ znaleźliśmy naszego przyjaciela z rozwaloną głową i... Obciętym fiutem... Trop poprowadził do tego miejsca.
(Iza) - Oczekujecie jakiś wyjaśnień?
(Patrycja) - Oskar był jednym z nas. Nikogo nie zabił. Spotkał go taki los, tylko dlaczego?
(Marta) - Kim jesteście, byście nam rozkazywali?
(Patryk) - zabrał snajpę - To był nasz przyjaciel... - uderzył Martę kolbą
(Osa) - Jebańcu... - wyrwał się
(Tomek) - powstrzymał - Stop...
(Patryk) - Nie żądamy od was niczego... Żądamy jedynie odpowiedzi... - spojrzał groźnie
(Osa) - Wszystko wiecie... Zginął, bo chciał zabić jedną z Nas! Tak! Dobrze słyszałeś gościu!
(Gustaw) - Nie udawajcie ślepych. Nie zabiło go zombie... Zabił go człowiek...  W samoobronie...
(Patrycja) - Nie chcemy waszej śmierci. Nie interesuje nas obecny konflikt. Co się zdarzyło, że musiało do tego dojść...
(Marta) - Macie w dupie obecne problemy, to po co interesujecie się kimś, kto już nie żyje? Do tego po co się przejmować... Pieprzonym gwałcicielem... Tak, ja odcięłam mu kutasa... Ja zrzuciłam go z wysokości i wiecie co... Zrobiłabym to jeszcze raz, a brakowało trupów na dole...
(Patrycja) - Coś Ty powiedziała... - wycelowała w Martę
(Patryk) - Dość... Dość powiedziałem... Przemocą nic nie wskóramy... Ale czynami tak... Dołączcie do Nas... Szukamy własnego miejsca na ziemi. Długo możemy unikać problemów. Nic was to nie kosztuje. Byście w ten sposób mogli odkupić winy.
(Osa) - Mamy swoich przyjaciół. Nie łączymy się z innymi...
(Iza) - Nie potrzebujemy was...

Offline

 

#2 2015-04-02 00:12:51

Matus951

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-20
Posty: 150
Punktów :   

Re: Rozdział 2 - Lękajcie się łowców

(Patryk) - Myślę, że potrzebujecie. Jest nas kilkunastu w głównej grupie. Ostatnio nas wywalono z jednej miejscówki. Powinniście poznać nasze dowództwo. Trzeba jakoś sobie radzić.
(Osa) - Kim wy do chuja jesteście...?
(Patryk) - Możesz nazywać nas Grabieżcami, Złodziejami, Bandytami... Przyjęliśmy nazywać się Stalkerami. A wy kim jesteście?
(Osa) - Nie powinno to was interesować...
(Patryk) - Zła odpowiedź... - kopnął Osę w krocze - No cóż... Podjęliście decyzję, a mogliście iść z nami... Byście przynajmniej... - wycelował w Osę - Mogli żyć...
(Tomek) - rzucił nóż w kierunku Patryka - Całuj w dupę misia...
(Patryk) - upuścił snajperkę - Co to?!
(Iza) - przystawiła nóż do gardła Patryka - Game Over...
(Patryk) - podniósł ręce - Spoko... Zrozumiałem... - wycofywał się - podniósł broń
(Patrycja) - Czemu to robicie... Wiecie, że nie chcemy was skrzywdzić...
(Patryk) - Zastanów się, po co to wam...
(Osa) - odwrócił się - Po nic... To nasza sprawa...
(Patrycja) - wyrwała Osie plecak - Życie jest życiem...
(Patryk) - kopnął Osę w brzuch - wyjął prowiant - Teraz to należy do nas... - rzucił plecak
(Gustaw) - Wynoście się gnoje... Wy też kiedyś traficie do ziemi...
(Patryk) - śmiał się - Dobre. Wam radzę zniknąć stąd, inaczej was zeżrą i was prędzej dopadnie ziemia. Pragniemy tylko wolności. Jeśli będziecie utrudniać nasze życie, my was znajdziemy... - splunął na Osę
(Osa) - wytarł twarz - Nie jesteś godzien używać tytułu Stalkera... Prawowici uhonorowani ludzie tego tytułu przewracają się w grobach, kiedy taki skurwiel jak Ty używa ich miana...
(Patryk) - Skończyliśmy... Wyzwolisz siebie, a swoich znajomych sprowadzisz na dno razem ze sobą. Porzuć to. Pozostań człowiekiem. Nie ma drogi bez odwrotu... Zapamiętajcie to... - odeszli
(Marta) - pomogła Osie wstać - Żyjesz?
(Osa) - Owszem, ale długo nie pożyjemy. Ojebali nas z jedzenia...
(Iza) - Znajdziemy coś. Co do jednego mieli rację... Trzeba się wynosić...
(Osa) - Jebani szabrownicy... Nie interesuje ich konflikt, ale ludźmi mogą kierować jak chcą...
(Marta) -Zabiłam jednego z nich, gdybym poszła z nimi...
(Osa) - Nie... To nie jest twoja wina. Wszyscy tam byliśmy. Nigdzie z nimi byśmy nie poszli. Nawet wole nie wiedzieć co planowali. Kilkunastu... Przyszła dwójka, a reszta wyruchała by nas po drodze...
(Iza) - Co teraz? Którędy?
(Osa) - Poszli na wschód, pójdziemy na zachód. Znajdźmy coś do jedzenia, cokolwiek...
(Marta) - Będzie ciężko, ale spróbujemy... - odczuwała ból brzucha - Cholera...
(Marzena) - Nic ci nie jest?
(Marta) - To chwilowe... A z tobą? Spociłaś się...
(Marzena) - To przemęczenie...
(Osa) - Trzymajmy się blisko. Nie wiemy, czy nie będą nas śledzić.
(Marta) - Gdybym gnojka odepchnęła lub do cholery zrobiła mu tego loda... Nie doszłoby by do tego... Byśmy mieli jedzenie... Byś teraz nie czuł hańby, że idiota znieważył ciebie, a ty nie mogłeś nic zrobić...
(Osa) - Przypierdoleniu mu zjebałoby sytuację. Mieli przewagę... Więcej amunicji niż My. Mogli nas rozwalić... Odeszli... Z naszym jedzeniem... Nie zabijają ludzi, ale się do ich śmierci przyczyniają. Jak nie znajdziemy czegoś, skończymy na ulicy...
(Iza) - chwyciła za ramię - Jest ok... Poradzimy sobie...
(Osa) - Nie... Marta... Zrobiłabyś mu laskę... Próbowałbym czegoś więcej... Dobrze zrobiłaś. Nie zaprzeczam temu. Zrobiłbym tak samo... No może bez tej drastycznej sceny...
(Marta) - Nie chcę na razie o tym gadać...
(Tomek) - Pewnie...  Chodźmy, czas nagli...
(Osa) - Nie oszczędzajmy się. Musimy znaleźć jedzenie, to najważniejsze.
(Iza) - Marta, pomóc ci?
(Marta) - Nie... To tylko brzuch... Powoli przechodzi. Nie przejmujcie się. Idźmy dalej...
2 godziny później, Nidowo
Szczęście nie sprzyjało grupie, ciągle w pogoni, ciągle w ucieczce. Jednak wspólny cel nie dawał im uczucia słabości. Dalej podążali przez leśne odmęty. Przystankiem okazała się kolejna niewielka mieścina, która witała swoim napisem Nidowo każdego, kto przechodził obok. Mimo obaw, miejsce było puste, bez niespodziewanych gości. Szybko wybrali dobre miejsce na szybki odpoczynek, a tymczasem Iza z Tomkiem poszli bliżej w teren, by poszukać czegokolwiek nadającego się do jedzenia. Reszta usiadła pod ścianą, wycierając pot z czoła, a szczególnie Marzena,  z której lało się najbardziej. Obecni to zauważyli. Dziewczyna ledwo trzymała się na nogach. a w czasie podróży szła na końcu. Marta przez czas wyprawy wydobrzała, nie czując już wcześniejszego uderzenia. Mimo zapewnień Marzeny, jednak jej objawu nikt nie mógł lekceważyć.
(Osa) - do Marzeny - Powiedz co ci jest... Jesteśmy tutaj, możemy ci pomóc...
(Marzena) - Nie chcę przy Nich rozmawiać...
(Maks) - Nie mamy gdzie pójść? Wypędzasz nas na zewnątrz... W tej chwili?
(Osa) - Maks... Gustaw... Marta... Idźcie po wiosce sprawdzić, czy może... Znajdziecie zapasy? Amunicję? Potrzeba nam tego, dobrze wiecie.
(Marta) - Pójdziemy... - wstali - Tylko uważajcie na siebie. Zamkniemy drzwi od zewnątrz, by nikt was nie napadł.
(Osa) - spojrzał na Martę - Dziękuję...
(Marta) - Nie przejmuj się - uśmiechnęła się - wyszli - zamknęła drzwi
(Osa) - do Marzeny - Powiedz... Czemu inni nie mogli tego posłuchać. Przecież mieliśmy się nie rozdzielać. Iza i Tomek zrobili to choć wiesz, że nie byłem za bardzo zadowolony...
(Marzena) - Inni by tego nie zrozumieli, nie po tym czasie...
(Osa) - O czym mówisz?
(Marzena) - podwinęła nogawkę - Sam zobacz - pokazała ugryzienie
(Osa) - odsunął się odruchowo - Nie może być... To żart prawda? Powiedz, że żartujesz...
(Marzena) - Czy coś Takiego to dla ciebie żart? To prawda...
(Osa) - Kiedy to... - przypomniał sobie scenę przy rzece - Wtedy...
(Marzena) - Jeśli mi ją odetniecie... Będę bezbronna... Lub się wykrwawię...
(Osa) - Nóż jest tutaj... Możemy ci pomóc. Posłuchaj, popełniłem błąd z Moniką... Nie każ mi znów go popełniać...
(Marzena) - Wiesz na co się decydujesz... Idziesz w bagno...
(Osa) - Nie ruszaj się... Zrobię to szybko... - wyjął nóż
(Marzena) - westchnęła - Pozwól mi samej zdecydować o swoim losie...
(Osa) - stanął przy niej - Nie minęło sporo czasu. Jest nadzieja...
(Marzena) - Nadzieja na co? Na kolejną ucieczkę? Ratując mnie, skazujesz grupę na śmierć... Umrę... Czy to ważne, czy tutaj czy gdzieś indziej?
(Osa) - Skoro tak się przejmowałaś, czemu nie powiedziałaś wcześniej...
(Marzena) - Ponieważ... Nie chciałam niszczyć grupy... Wtedy gdy miała się zjednoczyć...
(Osa) - Nie wiesz o co prosisz... Nie zrobię tego... Nie zabiję Cię...
(Marzena) - Nie rób czegoś, czego będziesz żałował...
(Osa) - odwrócił wzrok - Wiesz, że nie musi tak być...
(Marzena) - Wiem, ale... Wtedy byś stracił dużo więcej, niż byś chciał... Musisz się z tym pogodzić. Inni też zrozumieją moją decyzję... - odepchnęła Osę
(Osa) - Co ty robisz... - poślizgnął się - Nieeee... - uderzył potylicą o kartony
(Marzena) - Mam nadzieję, że zrozumiesz... - próbowała wstać - Że nie będziesz mnie szukał...
5 Miesięcy wcześniej, Płock. Fabryka podczas szturmu zombie.
(Mathias)- Musimy stąd się wynosić... Ile tych trupów zamknęliście w środku?
(Iza)- Około setki...
(Osa)- Co się dzieje kurwa... - złapał się za głowę 
(Oskar)- Moniu! Trzymaj!  <podaje torbę z broniami>
(Osa)- Nie zamierzam tego brać... Ja jebie... Serio... Cofnąłem się - do siebie - What The Fuck...
(Oskar)- Spójrz wokół... Ludzie są zajęci spieprzaniem stąd. Kto by miał czas, by zabrać broń. Chociaż my miejmy jakiś pożytek i ujdźmy z życiem. Którym wyjściem się można wydostać jak najszybciej?
(Ula)- Tylne wejście odpada. Ledwo się przedarliśmy. Trzeba się przedrzeć przez cały dziedziniec. Do głównej bramy!
(Tomek)- Trzymaj, to należy do ciebie <dał klucze Mathiasowi>
(Mathias)- Nie zatrzymywać się!
(Osa)- Ludzie, możemy się przebić jakoś... Znajdziemy sposób... Tylko nie przez piwnice...
(Iza)- Przez piwnice, innego nie mamy...
(Mathias)- Iza, prowadź!
(Osa) - do siebie - Ja jebie... - pod nosem
Okrążyli dziedziniec, wbijając przez zbite okno do budynku. Mijali martwe ciała i rannych mieszkańców fabryki. Dotarli do felernego rozwidlenia, gdzie po prawo była droga do pułapki. Skręcili w lewo i dostali się w pobliże piwnicy. Iza nie mogła otworzyć drzwi, zamek się zaciął, dlatego iż był dawno używany. Próbowała wytrychem, bez efektu. Na ich niekorzyść, usłyszeli jęki z oddali, zagrożenie się zbliżało. Mieli coraz mniej czasu.
(Osa)- Na co wy... Ach tak... - do siebie - Ja otwierałem...  <szarpał zamek> Czemu się to nie otwiera?!
(Iza)- Mówiłam, zaciął się.
(Osa)- szarpał - Otworzę to...
(Ula) - Nie otworzysz! Pośpiesz się!
(Osa) - Otworzę to...!
(Iza) - Wszyscy wiemy, że jak nie zrobimy czegoś innego, zginiemy tutaj...
(Mathias)- Samobójstwo to żadne wyjście...
(Osa)- Dobra... - do siebie - Muszę to zrobić... Tylko wtedy, rzucą się na mnie... Dobra! Strzelę w zamek! To jedyne wyjście...
(Ula)- To jest zbyt ryzykowne...
(Osa)- Plan taki. Ja zatrzymuje trupy, wy zapierdalacie do drzwi...
(Oskar)- Nie podoba mi się to... Przecież jeszcze ich tu nie ma... Moniu co ty ćpiesz?
(Osa)- Nie ma czasu... Dwa... Trzy... <strzał> Teraz! Dalej!
(Mathias)- Osa, za tobą!
(Osa)- To jest to coś, co muszę zrobić... Zrobię to lepiej... - prowokował zombie
(Ula)- Niech się spieszy. Te drzwi długo nie wytrzymają.
(Mathias)- Osa! Dawaj!
(Osa)- eliminował zombie - Czekajcie na mnie! - dobił kolejnego - odepchnął kolbą - Zamykajcie za mną! Szybko! - pobiegł
W porę zamknęli drzwi. Zamek był co prawda zepsuty, ale wsunęli w zasuwkę ułamane deski. Nie była to perfekcyjna osłona, ale trupy tak szybko nie mogłyby się dostać. Oskar miał strach o w oczach. Przez chwilę obawiał się, że straci jedynego brata. Z odważnego dzieciaka, zmienił się w zakłopotanego uczuciowego człowieka.
(Osa)- Udało się... Żyjemy...
(Iza)- Co nam pozostaje? Dziura w ścianie, którą można się wydostać za fabrykę...
(Osa)-Nie patrzcie na mnie, nie będę robił za podnośnik...
(Tomek) - Dobra, ja to zrobię... - rozbiegł się - skoczył - wspiął się
(Ula)- Udało mu się... <do Mathiasa> Znajdź taką dźwignię po prawej, o właśnie! Pociągnij do siebie! Zrobił to... Tylko ułamek do wolności...
(Osa)- Nie chcę przerywać, ale toczy się szturm za drzwiami...
(Mathias)- Panie przodem, Iza...
(Iza)- Dżentelmen... Trzymaj mnie <chwyciła się Tomka>
(Ula)- Teraz ja... Staraj się mnie nie puścić <trzymała się dłoni Tomka>
(Mathias)- Oskar, no dawaj.
(Oskar)- Idź pierwszy, ja przypilnuje drzwi...
(Mathias)- Jesteś młodszy, no idź pierwszy!
(Oskar)- Nie dyskutuj ze mną!
(Tomek)- Ruszajcie dupska. Oskar... Osa... Mathias!
(Mathias)- Zgrywa bohatera i nie chce!
(Osa)- Oskar, rusz się kurwa...
(Oskar)- Moniu... Ty idź pierwszy... - lekko pchnął na drzwi
(Mathias)- Załatwcie to między sobą, tylko szybko... <skoczył>
(Tomek)- Mam Cię... <chwycił Mathiasa>
(Osa) - uderzył w drzwi - Młody, spokojnie...
Drzwi się wyłamały z zawiasów, a stado zombie wpadło do piwnicy. Trupy próbowały chwycić Osę ten się nie dawał. Mathias widział tylko czubek jego głowy. Miał moralną decyzje w głowie. Jednak kierowała w nim chęć pomocy swoim i puścił dłoń Tomka.
(Tomek)- Co do...
(Mathias)- Wiem co robię! Osa, zamknij oczy! <rzucił granat pieprzowy> Gińcie! Chcecie dostać z noża w mordy, proszę bardzo! I ty! I ty! I ty... <dyszy> To ich powinno zatrzymać... <przystawił starą kanapę do drzwi> Osa, jesteś tam?
(Oskar)- Co tam się dzieje? Moniu... - zaczął płakać
(Mathias)- Dorwali go... - do reszty - Oskar... Nie powinieneś tego oglądać... Cholera... - zacisnął pięść
(Oskar) - Moniuuuuu - głośno płakał
(Osa)- Mathias...
(Mathias)- Jesteś tu... Chodź zabieramy się stąd... Wstawaj <próbował podnieść Osę>
(Osa) - To się dzieje...  <okazywał ból> Przestań... Mathas... - uśmiechnął się - Skończ pierdolić. Wiesz jak to działa... Zabieraj Oskara... Nie pozwól mu umrzeć... <Mathias znów próbował>
Słyszałeś... Zostaw mnie kurwa!
(Tomek)- Mathias, nie widzę nic... Co z chłopakami?
(Oskar)- Matus... - łzy w oczach - Zabierz go stąd... Nie mogą go dostać... - szarpał Mathiasa
(Mathias) - Jeśli go ruszę... On umrze...
(Osa)- Więc tak się umiera... Boże...  <jęczał>  Oszczędź ten nabój... Zrób to... Nie rób hałasu, tylko zabierz Oskara... Zabierz go, uciekajcie stąd... <Spojrzał na broń Mathiasa>
(Mathias)- Nie możesz mnie prosić o takie coś... Nie potrafię...
(Oskar)-  Moniu... - płakał
(Osa) - Nic mi nie będzie... Przejdę przez to tak jak inni przed nami... Nic mi nie będzie... - do Oskara - Poradzisz sobie. Wierzę w to... - do Mathiasa - Po prostu uciekajcie stąd... Nie potrzeba wam więcej kłopotów...
(Mathias)- Jesteś tego pewny?
(Osa)- Uciekaj kurwaaaaaa!  <zaczął kaszleć>  Uciekaj stąd!
(Mathias) - Nie zapomnę Cię stary... Nigdy...
(Tomek) - Słyszę kolejnych... Spieprzajcie stamtąd!
(Osa) - Będzie ok... Będzie ok... - do Mathiasa
(Oskar) - próbował biec do brata
(Mathias) - zatrzymał Oskara - Słyszałeś go. Musimy iść... - pomógł Oskarowi wejść
(Oskar) - wdrapywał się - złapał dłoń Tomka - Moniuuuuuu! - patrzył jak zombie idą do Osy
(Mathias) - Szybciej! Szybciej!
(Tomek) - wciągnął Oskara - Mathias, dajesz!
(Mathias) - ostatnie spojrzenie na Osę - Przepraszam... - podskoczył - chwycił się Tomka
(Osa) - do siebie - Nie sądziłem, że to ujrzę... Nie spodziewałem się... - trupy na niego weszły
(Oskar) - głos z zewnątrz - Moniuuuuu!
(Osa) - Stało się... - gryziony żywcem - krzyczał - odgłosy ściekającej krwi - Zawiodłem... Przy... Jaciele... - przymykał oczy - Odpływam... Mamo... Tato... - zamknął oczy
Teraźniejszość, 15 minut później, Nidowo.
(Marta) - Osa... - potrząsała - Hej... Sprężamy ruchy...
(Osa) - złapał się za głowę - Co jest... Odpłynąłem? - odczuł ból - Ałć...
(Maks) - Gdzie Marzena...?
(Marta) - Domagamy się wyjaśnień... Czemu tu jest krew... Do tego nie twoja, bo masz tylko siniaka...
(Osa) - spojrzał na krew na podłodze - Nie... Nie... Nie... Ja jej nic nie zrobiłem...
(Marta) - To gdzie ona jest...?
(Gustaw) - Wyglądasz jakbyś coś ćpał. Czaisz, o co pytamy?
(Maks) - zobaczył nóż wbity w ziemię - Po co ci był nóż?
(Osa) - westchnął - Chcecie wiedzieć jak było? Powiem... Była ugryziona...
(Marta) - Ty na poważnie? Bo to wcale nie śmieszne...
(Osa) - Wyglądam jakbym się śmiał? Bredziła coś, że niszczy grupę... To było świeże... Co ja gadam... Mogłem coś... Próbowałem sam coś wskórać... Odepchnęła mnie, jebłem... Dalej nic nie pamiętam...
(Gustaw) - odkrył ślady krwi na ramach okna - Mam coś...
(Marta) - spojrzała na zbite szkło - Krew spływa od niedawna... Kilku minut przynajmniej... Może jest w pobliżu...
(Osa) - Nie chciała, byśmy jej szukali...
(Marta) - To nie usprawiedliwia niczego. Powinna się spytać Nas o zdanie... Teraz może być wszędzie... Co teraz?
(Gustaw) - Proponuję poczekać na Izę i Tomka. Potem spróbujmy ją znaleźć. Jeśli jest ranna, nie porusza się szybko... Zwiad powinien szybko wrócić, o ile nikt ich nie napadł... - splunął znacząco - Wybaczcie, wyrwało się...
(Osa) - wstał - Co ona zrobiła... Nie ogarniam sytuacji... Nie ogarniam nic...
(Marta) - Proponuję się uspokoić. Znajdziemy ją... Oby sobie czegoś nie zrobiła...
(Maks) - znalazł plecak Marzeny - Niczego nie brała... Jest bezbronna...
(Marta) - do Osy - Pamiętasz cokolwiek? Mówiła gdzie mogła pójść, jakieś podejrzenia?
(Osa) - Powtarzam. Nie chciała, byśmy ją szukali... Nie powiedziała nic więcej...
(Marta) - Kurwa... Co ta dziewczyna robi... Kiedy to się stało? Pytam o ugryzienie...
(Osa) - Godzinę temu... Dwie... Straciłem rachubę... To było przy rzece...
(Marta) - Wtedy... Nie chciała powiedzieć  jak było... Ona nie zdawała sobie sprawy, co robi?
(Osa) - Pewnie gdyby nie rozmowa ze mną, uciekłaby przy najbliższej okazji... Byśmy nie musieli jej widzieć jako jedną z Nich...
(Marta) - Jak można być taką lekkomyślną osobą... Myślałam, że jest kimś wyjątkowym... Sądziłam, że się polubimy... Wiecie jak Iza na mnie patrzy. Niby akceptuje, ale nadal trzyma dystans... Marzena coś próbowała... Maks, byłeś z nią wtedy. Jak się zachowywała przy ataku?
(Maks) - Broniła się... Jeśli ci chodzi o celowe ugryzienie to... Nie... Nie chciała tego... Tego jestem pewny...
(Osa) - zasłonił twarz dłonią - Nie... Nie... Nie... Boże czy Ty to widzisz?!
(Marta) - Nie porównuj Boga do tego... Odeszła z własnej woli, ale my jej nie porzucimy...
(Gustaw) - Jest blisko zera, ona może zamarznąć tam...
(Marta) - Wy się szykujcie. Ja pobiegnę poszukać Izy i Tomka. Są w okolicy, kilka minut i wrócimy.
(Osa) - Ja... - zamilkł na chwilę - Już się ogarniam...
(Marta) - Gdyby coś... Macie broń przy sobie... - zamknęła drzwi
(Maks) - chodził w kółko - Tak się nie robi... Nie wchodzi się w czyjeś życie, a potem ot tak rezygnuje...
(Osa) - Sądzę, że ona zrezygnowała już wtedy... To co się stało z Moniką...
(Gustaw) - To miało na nią wpływ? Przecież nie widziała jak umierała. Ty widziałeś... Tomek widział...
(Osa) - Wiesz, dziewczęca solidarność... Może się jakoś lubiły... Nie mam pojęcia... Nikt normalny nie daje się ugryźć ot tak... Miała pole, by się wycofać... Czemu nie zrobiła tego...
(Maks) - Fakt... Prosiłem ją, by się cofnęła, bo  była za blisko... Czy ona...
(Osa) - przytaknął - Wychodzi na to, że chciała umrzeć... Tylko jej to nie wyszło...
(Gustaw) - Co myślisz... Jak zareagują Iza z Tomkiem, jak się dowiedzą?
(Osa) - W tej chwili ich zdanie mnie najmniej obchodzi. Decydujemy jako grupa... Postanowione. Znajdziemy Marzenę... Żywą lub martwą... Spróbujemy jej pomóc na każdy sposób...
(Maks) - Pewnie masz rację, w każdym razie ją znajdziemy...
(Gustaw) - Wszystko zależy od czasu, ale jeśli dopadli ją kilka godzin temu, to na ratunek może być za późno... Czy chcemy nadkładać drogi?
(Osa) - Dla kogoś obcego nie zrobiłbym tego... - spojrzał na chłopaków - Jednakże... Jesteśmy dla siebie rodziną... Do końca pozostaniemy...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POSTACIE, KTÓRE WYSTĄPIŁY W TYM ROZDZIALE :
Mateusz C
Iza K
Maks G
Gustaw D
Tomek S
Marzena S
Marta M
Mathias N (Wspomniany)
Oskar C (Wspomniany)
Ula G (Wspomniana)
Oskar Z
Patryk K
Patrycja N

Zapraszam do dołączenia do grupy na facebooku : https://www.facebook.com/groups/560968130716467 <<<
Oficjalny fan page: https://www.facebook.com/apokalipsa.zombie.w.polsce

Offline

 
Copyright © 2016 Just Survive Somehow. All rights reserved.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.creed.pun.pl www.miasteczkodlacandy.pun.pl www.ffswiebodzin.pun.pl www.rani.pun.pl www.wxp.pun.pl