#1 2014-12-23 15:24:22

 Matus95

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 217
Punktów :   

Rozdział 12 - Wiara naszą siłą

Strefa Niczyja, lokalizacja bliższa nieznana, Gdańsk.
(Mathias) - budzi się - Znowu Iza dostała czego chce? - do siebie
(Osa) - Chciałbyś, żeby tak było... - spojrzał
(Mathias) - rozejrzał się - Czy ja o czymś nie wiem?
(Osa) - Też bym chciał wiedzieć. Jak myślisz? Siedzę tu kilka godzin i ciągle myślę, co ja tu robię. Co my tu robimy...
Rozejrzał się bardziej dokładanie. Miejsce przypominało więzienie, kraty w oknach i świece na parapetach. Próbował otworzyć drzwi, zamknięte od drugiej strony. Mathias nic nie pamiętam z ostatnich godzin. Tylko to, że rozmawiał z Ulą i dalej film się urywa. Po ogarnięciu sytuacji pomacał się i wyczuł, że nie ma swojej kurtki, ostrza ani osobistej chusty. Tylko w czapce, bluzie, spodniach i butach siedział na zimnych deskach. Wewnątrz celi było siano, dwa stołki, stół i dziura w ziemi do potrzeb fizjologicznych. Wstał, nikogo nie było w okolicy. Tylko szum przechodzących ludzi i rozmowy za oknami. Oprócz nich nikogo innego więzionego nie było, ale przy jednej celi były ślady krwi, wskazujące na krwawiącą ranę lub bolesne tortury.  Na Osie nie robiło to wrażenia, siedział pogodzony z obecną sytuacją.
(Mathias) - chwycił za kraty - próbował wyrwać pręt - Nie skończę tak jak teraz...
(Osa)  - O ile pakowałeś na siłce przed laty, to mamy jakąś szanse...
(Mathias) - odwrócił się- Ciekawe kiedy miałem na to czas.
(Osa) - No to czekamy na zbawienie.
(Mathias) - Poddajesz się teraz? Ty zawsze myślący do przodu?
(Osa) - Słuchaj, gdyby były jakieś dobre strony, bym je znalazł. Widzisz tu jakieś? Poza tym ucieczka z tego miejsca może się skończyć nieciekawie, jeśli chodzi o uciekanie bez broni.
(Mathias) - Więc jednak?
(Osa) - Pomyślmy nad tym. Sprawdziłeś okolice? Jest coś co by mogło wyłamać zamek lub przepiłować pręty w drzwiach?
(Mathias) - Nic nie widać... Wszystko nam zabrali.
(Osa) - Wiesz, sądziłem, że Ty mi powiesz co się stało. Pierw Ulka gadała, że zabrali ciebie, a potem krótko po tym zabrali też mnie. Cóż, ciebie lekko uszkodzili, bo się stawiałeś. Tyle wiem z rozmowy. Szkoda, że nie pamiętasz.
(Mathias) - Myślisz, że inni coś robią, by nas wydostać?
(Osa) - Zapewne. Raczej by nas nie zostawili...
(Mathias) - Załatwiłeś formalności z pobytem?
(Osa) - Pierwsze co zrobiłem. Właściwie Ulka, ja na papierkowej się nie znam. Ja to tylko systemy konfiguracyjne typu vps, mc i ftp, czaisz?
(Mathias) - Nawet nie mam siły Cię walnąć. To miejsce zmienia ludzi.
(Osa) - wstał - Oby nie zmieniło nas, czy nie coś takiego powiedziałeś jak tu trafiliśmy?
(Mathias) - Choć to i tak oszukiwanie siebie. Mówię o tym byśmy się nie zmieniali, a tydzień później okładam jakiegoś kolesia.
(Osa) - Zachowałeś się normalnie. Twoje kredo nic nie ma do tamtego. Iza mogła zostać... No wiesz... Postawiłeś się. Myślisz, że ja bym też stał i się patrzył? Dojebałbym porządnie, tyle sekund ile ją... Wiesz...
(Mathias) - To wszystko zrobiłem dla niej. Obdarzyła mnie zaufaniem, choć stoi między mną zaufanie jej do mnie, a lojalność miejsca.
(Osa) - No co ty, za sprawiedliwość i obronę niewiast nie wsadzają...
(Strażnik1) - wszedł - Uwierz, że nawet za to wsadzają...
(Osa) - Panie, żądam adwokata i widzenia się z moją laską!
(Strażnik1) - Żądać to sobie możesz, bym Cię nie opluł.
(Osa) - Co tu się dzieje? Niewinnych ludzi zamykać...
(Strażnik1) - Dość epitetów ode mnie. Nie wiecie za co siedzicie czy się zgrywacie? Znacie Kubę Gózda?
(Mathias) - Czy to ma nam w czym pomóc?
(Strażnik1) - W przypomnieniu co zrobiliście wy chciwcy.
(Osa) - Powiesz nam? My nie znamy każdego w mieście.
(Strażnik1) - Handlował prądem na Starym Mieście. Od początku, od zarania gdy To się zaczęło. Byliście z nim widziani wczoraj. Nie zaprzeczycie...
(Osa) - Możliwe. Co w związku z tym? Naskarżył, że mu się dostało? Wiesz co, sram na to! Próbował dobrać się do laski kumpla... Musiał odpowiedzieć za to.
(Strażnik1) - Czyli musieliście zrobić z nim porządek tak?
(Strażnik2) - Stawiają się?
(Osa) - Tylko delikatnie uszkodził sobie łeb, czy to zbrodnia?
(Strażnik1) - Jeśli zabicie nazywasz zbrodnią, to tak.
(Osa) - Jakie zabójstwo?!
(Strażnik2) - do Osy - Posłuchaj uważnie. Weźmiemy Cię do pokoju obok i zdobędziemy potrzebne informację.
(Mathias) - Nic nie wiemy o tym co było później.
(Strażnik1) - Ktoś nowy znalazł ciało przy wschodnim murze. Miał poderżnięte gardło i wybite jedno oko...
(Osa) - Nie zabiliśmy go. Kto go znalazł? Jak wyglądał?
(Strażnik1) - Nie jest istotne kto. Ważne, że ktoś znalazł miejsce zbrodni i wskazał na waszą dwójkę. Poza tym, ma być obecny w przypadku, gdy zostaniecie skazani. To znaczy wyrzuceni z obozu. Jeśli tego nie zrobiliście, nie macie się czego obawiać.
(Osa) - Kiedy nas wypuścicie? Gdzie nasze rzeczy?
(Strażnik2) - Kiedy zostaną ogłoszone wyniki śledztwa. To może potrwać kilka dni, zwykle tyle to trwa. Apokalipsa zmusza nas do pośpiechu, co polepsza szybkość w stosunku do prędkości z okresu dwunastu miesięcy.
(Strażnik1) - Wszystko co ważne dla śledztwa zostało zarekwirowane do wyjaśnienia. Jak zostaniecie oczyszczeni z zarzutów, odzyskacie rzeczy. Macie tylko jedno widzenie, ze względu na wymiar śledztwa. Możecie kogoś wybrać, by was odwiedził. Domyślamy się jednak o jakie dwie osoby chodzi. Były przy tym jak zabierali tego pierwszego.
(Osa) - Nie uciekniemy przecież, możecie je przysłać?
(Strażnik1) - Wiemy, że nie uciekniecie. Ta strefa jest dobrze chroniona i umieszczona poza oczami ludzi. Witamy w Strefie Niczyjej panowie. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze sprawować - poszedł
(Strażnik2) - Znajdziemy je, za godzinę powinniście mieć umówione spotkanie. Widzenia będą jednak pojedyncze, dla bezpieczeństwa. Mamy dobry pokój do tego. Nie jesteście pierwszymi, co tu trafili.
(Mathias) - Co się stało z innymi?
(Strażnik2) - do Mathiasa - Szczerze... Większość wydalono, a ci co mieli dobre alibi, zostali zwolnieni. Niestety nie obowiązuje tu opcja łapówki. Jeśli jesteście niewinni, wrócicie za kilka dni do mieszkań. Jednak jak nie, opuścicie ten obóz i poszukacie szczęścia gdzie indziej.
(Mathias) - Oprócz nas, są inne osoby, które z nami były w grupie. Co z nimi?
(Strażnik2) - Jeśli nie mają nic wspólnego z zabójstwem, to nie są pociągnięci do odpowiedzialności. Wy zostaliście wskazani przez jednego i musimy to sprawdzić.
(Osa) - Jakbyś spuścił z tonu... Nie wydamy Cię, powiedz jak on wyglądał.... Ten facet... Może imię? Posłuchaj, jesteśmy niewinni, a jak nas wyrzucą to jak dowiedziemy swojej niewinności? Skoro śledztwo ma służyć prawdzie, to ja kurwa chcę ją wyłożyć na stół...
(Strażnik2) - Był w kapturze. W plecaku, w zimowych okularach przyciemnianych... Nie widziałem twarzy. Jest zima, mało kto chodzi bez kaptura lub bez osłony na twarz.
(Osa) - Racja. Klimat nie sprzyja moim podejrzeniom. To może być każdy. A jakieś znaki szczególne? Mówił coś szczególnego o nas, oprócz tego, że to My?
(Strażnik2) - Nie. Od razu wskazał was. Nie zdążyłem o nic zapytać innego, powiedział wasze nazwiska. Co prawda, zachowywał się dziwnie. Jakby miał złość w głosie. Panowie, nie mi osądzać, kto mówił prawdę, a kto kłamał. Macie tylko widzenie, nic więcej do końca śledztwa się nie załatwi. Przykro mi - wyszedł
(Osa) - Słyszałeś. Siedzimy tu, bo jakiś gnój nas nie lubi...
(Mathias) - Wielu osobom zaszedłem za skórę. Tyle samo w tym wiarygodności jak z klimatem i wyglądem osoby...
(Osa) - Poczekamy na dziewczyny. Jak ktoś ma wiedzieć więcej od nas, lecz mniej od mundurowych, to tylko one. Stojąc nie pomożemy sobie. Siadaj. Coś jeszcze wymyśle.
(Mathias) - usiadł - Nie mamy zbytnio wyjścia.
(Osa) - usiadł - Nadzieja matką głupich jak często rad powtarzać mój dziadek, ale jeśli miałbym wierzyć, że stąd nie wyjdę, nie zostałbym przy życiu. Wyszedłem cało z demonstracji w mojej wiosce. Zdałem jakoś z zagrożeniem tą cholerną fizykę. Przetrwałem do tego momentu, to wyjdziemy wspólnie i z tego. Ty też miałeś sporo przeciwności, ale jednak jesteś tutaj, mimo iż było ciężko...
(Mathias) - Choć nie było łatwo, próbowałem obrócić sprawy niekorzystne na swoją korzyść. W końcu nie należę do rodziny, która się poddawała. Ojciec wpoił mi wiarę w siebie i radzenie sobie w ciężkich chwilach, a miałem wiele tych sytuacji. Jednak pewnego dnia wyszedłem z tego i za to im dziękuję. Matce i Ojcu, że nie wychowali mnie na tchórza.
Godzinę później.
Zgodnie z obietnicą zostały przyprowadzone do uwięzionych ich wybranki. Lecz zostali przedstawieni w wcześniej zobowiązanej obietnicy strażników. Rozmowy miały odbić się osobno. Osa z Ulą w pokoju przesłuchań. Mathiasa zostawiona z Izą na miejscu, gdyż był trochę poobijany, co jeden ze strażników potwierdził. Drugi strażnik stał za drzwiami i nie starał się podsłuchiwać, tylko czasem nastawiał ucha, co sprawiło, że musiał zasunąć zasuwkę w drzwiach by nie podsłuchiwać osobistych spraw.
(Iza) - W coś się ty wpakował...
(Mathias) - Wierzysz, że nie miałem nic z tym wspólnego, prawda? Potrafiłbym uderzyć człowieka, co z resztą już widziałaś, ale nie zabić... Nigdy nie zabiłem człowieka, nie w ten sposób... Nigdy...
(Iza) - złapała za dłoń - Wierzę Ci. Nie musisz mi tego udowadniać. Wiem, że nie Ty to zrobiłeś. Tak samo Ula nie wierzy w te kłamstwa, co ktoś wmówił o Osie.
(Mathias) - To ma się skończyć za kilka dni...
(Iza) - Nie będziemy czekać aż wydadzą na ciebie i niego wyrok.
(Mathias) - Byłaś na zewnątrz, jak to wygląda?
(Iza) - Jak opuszczona komenda policji na zadupiu, choć to obóz. Dobrze strzeżone miejsce, ale od głównej strony. Frontowo słabiej pilnują.
(Mathias) - Chcesz mi pomóc uciec?
(Iza) - Wiesz, że zrobiłabym dla ciebie wszystko. Pomożemy ci razem z Ulą, lecz potem nasze drogi się tymczasowo rozchodzą w tym miejscu. Nie wyprowadzimy was głównym przejściem.
(Mathias) - Bez kluczy nie mamy żadnych szans by zwiać...
(Iza) - Od czego mamy nasze wdzięki, hm? Ja mam ci przypominać do czego zniżały się kobiety by ratować swoich facetów?  To zrobię ja. Otworzymy wam z Ulą drzwi, a potem odejdziemy. To będzie dla was znak, by spieprzyć. Jak się wam uda, spotkajmy się w mieszkaniu. Ktoś zgodził się nas przechować do czasu, kiedy śledztwo się skończy. To jak będzie? Chcesz tu siedzieć dalej?
(Mathias) - Długo nie myślałaś z tym planem.
(Iza) - W krytycznych sytuacjach potrafię coś wymyślić. Poczekajcie tylko na nasz sygnał, my to jakoś załatwimy.
(Mathias) - Posłucham Cię. Zrobię jak powiedziałaś. Oby wypaliło.
(Iza) - usłyszała dźwięk wstawania - Zaraz tu przyjdą. Posłuchaj, frontowe przejście jest mniej chronione, ale jest dłuższe. Radziłabym pogasić jakoś świece, by was nie wykryli. Pamiętaj, spotkamy się na miejscu.
(Strażnik1) - wychodzi z Ulą i Osą - Odwiedziny skończone - zamknął Osę
(Ula) - Mogłybyśmy jakoś porozmawiać? - położyła rękę na ramieniu strażnika
(Strażnik1) - zdziwiony - W jakim sensie? Odwiedziny skończone... - odwrócił się
(Ula) - podeszła przodem - wzięła rękę strażnika - położyła na biuście - Możemy Tak porozmawiać? Więźniowie nie uciekną... - dała znak Izie
(Iza) - Twój kolega się nie dowie, tylko my dwie na ciebie jednego - próbowała sięgnąć klucze
(Ula) - Zgódź się, a nie pożałujesz - dotknęła jego szyi
(Strażnik1) - No sam nie wiem... Formalnie miałem tu kogoś pilnować...
(Iza) - zabrała klucze - otworzyła zamek
(Ula) - To tylko szybki numerek, wróćmy do tego dźwiękoszczelnego pokoju, w którym rozmawialiśmy niedawno - po cichu do ucha - Nikt nie usłyszy...
(Iza) - podrzuciła klucze - spojrzała na Mathiasa
(Strażnik1) - lekko się oddalił z Ulą - No czemu nie... Głupio tak odmawiać, zwłaszcza takim kobietom... - zauroczony
(Iza) - zrobiła z Mathiasem żółwika - Wiara jest naszą siłą... - po cichu - odeszła
(Strażnik1) - przy drzwiach - odwrócony - Nie mieliśmy czasem zrobić tego obok?
(Iza) - Może jesteśmy tak spragnione, że nie możemy wytrzymać i wolimy tutaj? No facet, ściągaj te ubranko i pokaż kotku co masz w środku... - mrugnęła do Mathiasa
(Osa) - do Mathiasa - To nasz znak, idziemy... - po cichu otworzył drzwi
(Mathias) - Tędy... - skradając się
5 minut później, gdzieś w głębi Strefy Niczyjej.
(Osa) - trzymał się za serce - Stary, myślałem, że nas zobaczy. Nikt nas nie śledzi?
(Mathias) - Nie... A spodziewałeś się, że nasze dziewczyny umieją tak grać uwodzenie?
(Osa) - One nie grały. One to mają we krwi. Dlaczego więc Iza ciągle próbuje się z tobą przespać? Kobiety mają instynkt, którego my nie mamy.
(Mathias) - Ulę to czasem rozumiem, Iza to ciągle zagadka - dyszy - Wiesz, gdzie nasze rzeczy?
(Osa) - Nie, gdybym wiedział, dawno by nas tu nie było.
(Mathias) - spojrzał na napis nad sobą - Osa... Nie uwierzysz?
(Osa) - facepalm - Serio? My se tu gadamy, a te miejsce było cały czas obok nas - pociągnął za klamkę - Zamknięte kurwa... - Czuwaj, mam plan... - próbował wywarzyć z ramienia
(Mathias) - To nie ma sensu, może ci pomogę...
(Osa) - wywarzył - zabolało - Nic mi nie jest - złapał się za ramię - Ważne, że otwarte... - weszli do środka
(Mathias) - W cholerę rzeczy. Skupmy się na każdym szczególe. Bez naszych rzeczy nigdzie się nie ruszamy. Nie po tym wszystkim.
(Osa) - znalazł stary zegarek - Mathias, łap... - To może ci się przydać.
(Mathias) - chwycił zegarek - Jeszcze chodzi... Tylko nie jest mój?
(Osa) - Skoro jest tutaj to oznacza, że właściciel nie dożył dnia, by go otrzymać ponownie. Martwemu na nic takie coś, bierz.
(Mathias) - schował - Może masz rację... - znalazł skórę - Przynajmniej to... - założył
(Osa) - znalazł kurtkę - Też mam... - założył - Teraz co, twoja chusta i ostrze? Dobra, mamy czas... - szukał dalej
(Mathias) - otworzył szufladę - znalazł akty zgonów
(Osa) - Coś masz?
(Mathias) - To może być ostatnia okazja, by się dowiedzieć jak było - przeszukiwał akta
(Osa) - Wiem o co ci chodzi, ale nie mamy czasu... Jak nas znajdą to wrócimy do celi, a mi to nie na rękę...
(Mathias) - Grzybowcy... Teresa, Antonii, Maja... -wyjął dokumenty
(Osa) - Jak się dowiesz jak było, to odpuścisz?
(Mathias) - Zależy jaka jest prawda... - przeczytał kilka linijek - To nie może być... Co to jest... - zgniótł papier -Nie byli ugryzieni... Nikt z nich... Byli słabi, ale nie zarażeni... Zginęli nie od ugryzienia, lecz od strzału w głowę w potylicę... Zabito ich od tyłu...
(Osa) - Kurwa...
(Mathias) -Pierw uznano dziecko za stan hipotermii, a potem chcieli je humanitarnie odciążyć od bólu... Ona by nie umarła... Ona często miała takie śpiączki... Zawsze się budziła... A oni, nie mieli powodu by zginąć... Zabito ich, bo przeszkadzali, by nie było świadków...
(Osa) - Czyli pierw zabili dziecko, a potem ich?
(Mathias) - Zabić zarażonego człowieka to jedno, a zabić zdrowego człowieka to zupełnie inna sprawa... Strzał od tyłu to najgorsza śmierć...
(Osa) - Tak samo było z Paulą... Kurwa, już wiesz wszystko? Możemy spieprzać? - podał chustę i ostrze - Jak ty czytałeś, ja znalazłem to w śmieciach. Chyba miało iść na spalanie.
(Mathias) - założył chustę - założył ostrze - Nie skończyłem tej sprawy. Wiem kto to zrobił.
(Osa) - Za bardzo to bierzesz do siebie... Powiedziałem to raz, powiem znowu. To niczego nie zmieni, oni nie żyją... Znajdziesz kolesia i też wpakujesz kulkę w łeb?
(Mathias) - Wiem jak się nazywa, to złożymy mu wizytę... Adrianie Jaruga... Idziemy po ciebie... - spojrzał na Osę
(Osa) - Będę za tobą wiedz to, Ula też, ale lepiej nie wplątuj w to Izy. Nie chcemy, aby znów wpadła w podobny przypadek jak ostatnio. Byłbym zapomniał, co z tym frajerem co nas wrobił?
(Mathias) - On będzie kolejny. Tego gościa pierwszego już poznamy pierw. Potem oczyścimy się z zarzutów, nie tego chciałem gdy tu przyszliśmy. Przysięgam, że pokaże wam, że wyjdziemy z tego. Trzeba sobie radzić. Iza też miała racje, siedząc na dupie nic nie zrobię, tylko im się wyłożę. Idźmy dalej. Zbyt długo byliśmy w jednym miejscu.
Wyszli z przechowalni zarekwirowanych rzeczy i poszli dalej, gasząc za sobą światło, by nikt ich nie zobaczył. Minęli kilkanaście metrów, a Osa zobaczył przez niewielkie kraty, że na dole siedzieli skuci więźniowie z licznymi ranami, wszyscy byli do siebie przykuci metalowym prętem przyspawanym do ziemi na kłódkę. Nie mieli czasu by pomóc innym, musieli pomóc sobie. Poszli prawym korytarzem na rozwidleniu, spotkała ich niespodzianka, że tam było wyjście, ale strzeżone przez strażnika z bronią i latarką. Zrezygnowali z tego wyjścia, wrócili i skierowali się w lewo. Ten korytarz był dłuższy i dzielił się na inne mniejsze zakręty. Wybrali pierwszy lepszy przed sobą, znaleźli się przy schodach na dół, to musiała być klatka schodowa. Osa poszedł na palcach pierwszy w dół, by się upewnić czy dół czysty. Po chwili nadal na palcach, ale w szybszym tempie powrócił, kolejne przejście odpadło. Osa chciał się wrócić, ale został uderzony w głowę od tyłu, to był strażnik, który mógł zawracającego Osę zobaczyć. Mathias nie zastanawiał się, rzucił się na oponenta z dłonią w której dzierżył ostrze, lecz go nie wysunął. Strażnik bojaźliwie spojrzał na to, co jest przymocowane do nadgarstka. Po chwili został zrzucony ze schodów, Osa się szybko ocknął i pobiegli szybko do góry, nie zważając na hałas. Wpadli w ślepy zaułek.
(Osa) - Kurwa, znowu nie jest dobrze... Nie jest kurwa dobrze...
(Mathias) - spojrzał przez okno - Jesteśmy blisko płotu. Da się zejść na dół?
(Osa) - spojrzał na okolicę - Nie ma szans, znajdą nas od razu...
(Strażnik1) - odgłos z dołu - Chłopaki! Mamy rannego! Sprawdźcie budynek, mamy dwóch uciekinierów! Nie mogli uciec daleko, pilnujcie wszystkich wyjść!
(Osa) - Nie ma czasu, skacz za mną...
(Mathias) - Co ty chcesz zrobić?
(Osa) - Nie mamy czasu... - skoczył przez okno do obcego mieszkania przez kolejne okno
(Mathias) - Co się jeszcze zdarzy... - do siebie
(Dziewczyna) - krzyki
(Osa) - Pardon, już nas tu nie ma...
(Mathias) - skoczył
(Osa) - Mathias, bierz dolne okno, wybiegnę drzwiami...
(Ojciec dziewczyny) - Co się dzieje?!
(Dziewczyna) - Ten brzydal wskoczył mi do łóżka... - wskazała na Osę
(Ojciec dziewczyny) - Że co?!
(Osa) - wybiegł przez drzwi
(Dziewczyna) - Tato! Bierz tego zamaskowanego!
(Mathias) - To nieporozumienie. Nas tu nie było...
(Ojciec dziewczyny) - Zmiażdżę ci facjatę zboczeńcu... - próbował dobiec
(Mathias) - Jestem bardzo do niej przywiązany - zrobił wślizg między jego nogami
(Osa) - Teraz do naszych - pomógł Mathiasowi wstać - do faceta - Było miło pana poznać, ale na nas już czas - uciekli
30 minut później, Orunia.
(Osa) - Jak tam? Przez całą drogę milczałeś.
(Mathias) - To nic takiego - weszli do klatki
(Osa) - Ważne, że wróciliśmy. Znajdziemy jednego gnoja i drugiego. Zakończymy wojnę zanim na dobre się zacznie - zapukał do drzwi
(Mathias) - Znajdziemy ich, kiedyś popełnią błąd.
(Joanna) - Mathias i Osa?
(Osa) - Zależy kto pyta?
(Joanna) - Mieszkam obok. Ula i Iza prosiły bym przypilnowała pokoju póki nie wrócą. Powiedziały, że jak wrócą ich znajomi, to by ich wpuścić.
(Mathias) - Wydajesz się znajoma, czy myśmy się nie spotkali wcześniej?
(Joanna) - Nie gustuje w facetach w maskach, wchodźcie - wpuściła
(Osa) - Sądziliśmy, że jak wrócimy, to one będą już na miejscu.
(Joanna) - Wiem o wszystkim. O więzieniu, o wrobieniu was... Mogę wam pomóc znaleźć tego, kto was oskarżył. Mam swoich, nazwij to informatorów. Mogą sprawdzić, kto w tamtym okresie czasu kręcił się przy miejscu zabójstwa.
(Osa) - Kojarzysz może jakiegoś Jarugę? Mathias ma do niego sprawę na osobności.
(Joanna) - Nie kojarzę, ale moi znajomi mogą pomóc. Mogę już im przekazać by szukali. W obu sprawach mogę pomóc, nie wnikam czego Mathias chce od Jarugi.
(Mathias) - Czym twoi informatorzy są? Policją Obywatelską?
(Joanna) - Jedna z moich ulubienic, Roksana zasugerowała byśmy nazwali się Asasynami. Co to ma wspólnego z nami, dotąd nie wiem. Skoro mowa o tych zabójcach syryjskich, to ciekawy masz osprzęt na ręku...
(Mathias) - Dostałem go... Od kogoś wyjątkowego...
(Osa) - Reszta naszej grupy też jest blisko? Wiedzą o wszystkim?
(Joanna) - Nie wiem. Wasze koleżanki tylko o was mówiły. Zostańcie tu lepiej. Pewnie już was szukają, lepiej nie otwierajcie drzwi. Ja przejdę się do swoich, a jak dobrze pójdzie, to rano coś będę wiedziała - wyszła
(Osa) - napił się wody - Nie sądziłem, że tak się uciesze z normalnego pokoju bez krat.
(Mathias) - Od wewnątrz Gdańsk prezentuje się gorzej niż myśleliśmy.
(Marta) - pukała do drzwi - Można?
(Osa) - Wchodź! Tylko zamknij drzwi za sobą.
(Wiktoria) - Wróciliście - uściskała Mathiasa
(Osa) - A mnie... - oburzył się
(Wiktoria) - Ciebie to Ula uściska jak wróci.
(Marta) - usiadła w fotelu - Widziałyśmy jak nadchodziliście. Słyszeliśmy Joaśkę, to czekałyśmy aż wyjdzie. Macie kłopoty?
(Osa) - Skąd ją znacie?
(Marta) - Kiedy wy we czwórkę zajmowaliście się swoimi sprawami, my zawiązałyśmy przyjaźnie. Opowiedziała nam trochę o sobie, trochę ją poznałyśmy.
(Mathias) - położył się wyczerpany
(Wiktoria) - Zraniłeś się?
(Mathias) - Nie, tylko lekko tyłek mnie boli, bo przejechałem nim po podłodze...
(Marta) - zaśmiała się
(Osa) - To nie jest śmieszne - zaśmiał się - No, ale to jak się nie przypatrzeć, wyglądało śmiesznie...
(Mathias) - Jakbyście widziały tego draba...
(Osa) - No ba, dwa metr na bank. Prawie nas dorwał...
(Marta) - Czy wy nadal mówicie o swojej ucieczce?
(Osa) - Wpadliśmy przypadkowo do... Sypialni jakieś małolaty i uznała nas za gwałcicieli czy coś takiego... Zwialiśmy z tamtego obszaru, to najważniejsze... - rozciągnął się
(Wiktoria) - Co teraz zamierzacie?
(Osa) - Mathias ma swoją sprawę, Ja swoją. Naturalnie nikt nie zostanie sam. Razem z nim pójdę załatwić jeden problem, może Ulę też zabiorę. Potem dorwiemy tego kogoś, kto chciał nas wypędzić z obozu. Nogi z dupy powyrywam i rzucę sztywnym na kolacje.
(Wiktoria) - Jak mowa o kolacji, mamy coś dla was - wyjęła bułki z boczkiem
(Osa) - To nasza kolacja się rozumiem?
(Marta) - Wiemy, że Mathias to lubi. Nie musisz jeść. Zostawcie coś dla dziewczyn.
(Osa) - Z drugiej strony, to jednak jedzenie. Choć nie pogardziłbym wołowiną.
(Mathias) - do dziewczyn - Dzięki...
(Marta) - Zalecamy zdjąć chustę przed spożyciem, tak by nie zabrudzić... - wyszły
(Mathias) - zdjął chustę
(Osa) - Co do jednego miały rację...
(Mathias) - Z czymś na twarzy faktycznie się dziwnie je, nieprawdaż?
(Osa) - Miałem na myśli przestawienie się na inne rzeczy.
Chłopaki czekali tak z kilka minut nim dziewczyny wróciły do mieszkania. Zmęczone i bardziej bez życia niż ich podopieczni. Uściskali się wzajemnie i usiedli do stołu. Milczenie było krótkotrwałe, gdyż pierw czwórka musiała zaspokoić pierwotne uczucie głodu, by móc ze sobą bardziej konwersować. Dziewczyny starły przy tym makijaż, którym się pokryły przed pójściem na akcje do więzienia. Przy jedzeniu zamienili tych parę zdań. Byli nastawieni do jutrzejszych wyników prywatnego śledztwa znajomych Joanny zwących się Asasynami. Po posiłku skromnym, Ula z Osą przeszli do mieszkania wyżej wspomnianej dziewczyny, a Mathias z Izą zostali sami. Osa przed pójściem spać stwierdził, że dziewczyny dobrze się spisały i teraz powinny spędzić czas z ważnymi dla siebie osobami, a nie w czworokącie.
Mathias rozebrał się i położył pod kołdrę, czekając na Izę, spoglądał w sufit. Dziewczyna pierwszy raz przebrała się w znaleziony w szafie karmazynowy szlafrok i położyła się w nim obok swojego wybranka, nie było protestów. Spojrzała na Mathiasa, nie wykazywał żadnej reakcji. Położyła się bokiem i wtuliła się w chłopaka.
(Iza) - Też myślisz o jutrzejszym dniu?
(Mathias) - Nigdy się bardziej kolejnego dnia, aż do teraz. Chciałem to ukryć, ale się nie da. Boje się Iza, po prostu się boję. Stanę twarzą w twarz z mordercą mojej ciotecznej siostry i moich dziadków... Gdyby nie to co się stało, żyliby do dziś... Jak się dowiedziałem o tym, że zginęli, zrozumiałem w pełni co czuł Osa, kiedy dowiedział się o śmierci Oskara. Chciał zemsty, widziałaś co chciał mi zrobić. Teraz ja mam ochotę zrobić to samo z tym palantem. Znajdę bydlaka i ubiyu. Odebrał mi ostatnią żyjącą część rodziny...
(Iza) - Jednak mówisz o tej zemście w spokoju.
(Mathias) - Mam krzyczeć jak nie przymierzając mała dziewczynka jak zobaczy chodzącego trupa obok domu jedzącego ciało jej sąsiada? Nie jestem taki jak dawniej. Może nie zmieniłem się całkowicie, lecz to co się zmieniło w środku, raczej nie powróci, nie tak szybko.
(Iza) - Mam ci towarzyszyć jutro?
(Mathias) - Nie. Nie zamierzam Cię znów narażać. Osa i Ula pójdą ze mną. Zostaniesz tutaj. Poza tym jeszcze nagonka za nami się nie skończyła. Jak myślisz, nadal nas szukają po mieście?
(Iza) - Chciałeś powiedzieć obozie. Raczej nie. To oni odpowiadają za straty. Jeśli znajdziecie winnego zanim oni znajdą was, możecie wtedy czuć, że oszukaliście przeznaczenie.
(Mathias) - Prawdę mówiąc zrobiliśmy to już na początku, gdy uciekliśmy z fabryki żywi.
(Iza) - Może jednak pójdę...? Przemyśl to.
(Mathias) - Nie wiem czym on dysponuje. Nie chcę stracić kolejnej osoby dla mnie ważnej, rozumiesz? Straciłem rodzinę, straciłem Natalię, zostałaś mi tylko Ty.
(Iza) - Rozumiem twoją troskę, ale potrafię sama o siebie nazwać. Skoro mam zostać, to zostanę, ale chociaż weź jako wsparcie Martę.
(Mathias) - Nie wezmę więcej osób, zbyt byśmy się rzucali w oczy...
(Iza) - Chodziło mi bardziej o obserwatora. Będzie was obserwować z większej odległości i jak coś się stanie to wspomoże was...
(Mathias) - Zrobi za dużo hałasu, o to chodzi by zrobić to po cichu.
(Iza) - Daj mi dokończyć. Z tłumikiem cichy snajper obserwator zawsze skuteczny.
(Mathias) - Masz dla niej dobry tłumik? Bo ten co ma to jest na bliższy dystans.
(Iza) - Może nikt jej nie zauważy... No dobra, nic nie mówiłam. Po prostu ja też nie chce byś Ty zginął. Jak zobaczyłam Cię w tamtej chacie rannego, stwierdziłam w swojej głowie, że o krok, a przybyłabym na twój pogrzeb...
(Mathias) - Nie mów tak. Nie tak łatwo mnie zabić. Dłoń to pół biedy, musiałem nałożyć nowy opatrunek, bo Ula jak wiesz lubi się czepiać. Na brzuchu jeszcze się goi, ale to kwestia czasu jak odzyskam sprawność.
(Iza) - Można choć odetchnąć na chwilę.
(Mathias) - No tak... - zobaczył Natalię zamiast Izy
(Natalia) - Coś się stało? Mathias?
(Mathias) - Znowu to samo...
(Natalia) - Patrzysz się jakbyś nie dowierzał...?
(Mathias) - wrócił do rzeczywistości
(Iza) - Nie jesteś świadomy, że leże obok? Mam ci jakoś inaczej zademonstrować moją obecność?
(Mathias) - Tylko kolejna mara w głowie. Nic takiego. Nic mi nie jest.
(Iza) - Nie wiem jak Ty, ale mi się chce spać - pocałowała - Śpij dobrze. Przynajmniej dziś.
(Mathias) - Gdyby to było proste. Mieć w sobie zarazę, która uaktywni się dopiero po śmierci. Cykająca bomba z zapłonem kontra moje dziwne wizje, póki co wygrywa te drugie. Według ciebie, to lepsze mniejsze zło...? - spojrzał na Izę
(Iza) - chrapie
(Mathias) - do siebie - Wspaniale. Kiedy ja coś chcę powiedzieć na temat, ona musi zasypiać. Masz rację, zamartwiam się. Przeszłością, której nie mogę wymazać. Rodzice, Oskar, Łukasz, Natalia, Dziadkowie, Majka. Choć z drugiej strony lepiej. Nie muszą oglądać tego koszmaru i liczyć się z każdym dniem. Część nich jest w tym czymś, w tym ostrzu, które potrafi skrycie odebrać życie nie tylko trupowi - spojrzał na śpiącą Izę - Jednak któreś przykazanie mówiło Nie Zabijaj. Do teraz należałoby zrobić poprawkę, Nie Zabijaj Niewinnych, Zabijaj tylko tych, by obronić swoich bliskich. Zbawiciel obiecywał nam zmartwychwstanie, ale nie tego konkretnie się spodziewałem. Nie myślę teraz, muszę odpocząć. Zebrać siły na jutro. Będą mi potrzebne - zamknął oczy
Sen dopadł Mathiasa prędko. Usnął w miarę szybko, wreszcie od tygodnia dopadły go odmęty śnienia. Jednak wizje w głowie nie dawały za wygraną. Co myślał, że go opuściły, to tylko przez chwilę zastopowały działanie. Wszystko działo się w mózgu, zobaczył i usłyszał to, czego się nie spodziewał wcale od osób jemu znanych z przeszłości. Sen był podobny do tego, gdy Mathias został ranny, lecz w innej scenerii, w innym odstępie czasowym. Przeniósł się psychicznie do momentu, kiedy Apokalipsa zmierzała ku końcowi, a trupy zostały niemal wybite z powierzchni, niemal zbawienna przyszłość, lecz to tylko zwykła ułuda. Mathias stał, ubrany w skórę, na plecach karabin snajperski, czapka i chusta. Stał nad czyimś grobem, na Płockim cmentarzu. Przypatrzył się bardziej, na marmurowej płycie wyryte były dwa wyrazy "Natalia Miotk". Mathias zdezorientowany odwrócił się, za nim stały osoby, które dobrze znał, w tym też Natalia. Wszyscy stali blisko niego, a reszta terenu była niewyraźna, jakby tłumy dalej nie wiedziały co się dzieje obok.
(Natalia) - Zawiodłeś mnie, czemu mnie nie uratowałeś?
(Mathias) - Przecież nie wiedziałem, że umarłaś...
(Natalia) - Kłamca - uderzyła z liścia - uciekła
(Mathias) - próbował biec - Czekaj! - zatrzymano go
(Majka) - Potszebowalam Cie, a ciebie nie bylo... - kopnęła brata
(Mathias) - Co się ze mną dzieje... - złapał się za głowę
(Oskar) - Dotarło chuju? Przez ciebie wszyscy zginęli... Miło ci?! - uderzył go w brzuch
(Mathias) - usunął się na ziemie - Skoro to ten, to czemu mnie to zabolało...
(Ojciec Mathiasa) - Niewdzięczne dziecko. Wpajaliśmy ci szacunek, a Ty tak się odwdzięczasz. Masz czego chciałeś. Przeżyłeś to, ale za jaką cenę. Spójrz wokół...
Zobaczył po lewej od grobu Natalii, mogiłę Izy, z kolei po prawej stronie grób Osy. Wśród obecnego widzianego wyraźnie tłumu byli też dziadkowie, terapeuta oraz wuj. Zbliżali się wszyscy wymienieni powoli do Mathiasa z groźnymi minami. Mathias wiedział, że skoro poczuł ból po uderzeniu w brzuch, poczuje też inne ciosy. Odruchowo zdjął z pleców karabin, wycelował w biegnącą na niego młodszą siostrę z nożem.
(Majka) - Nie zaslugujesz by żyć braciszku... - szarżowała
(Mathias) - strzelił - Boże... - przeładował
(Dziadek Mathiasa) - Niewdzięcznik, a do tego siostrobójca! - chwycił Mathiasa za kark
(Mathias) - dusił się - kopnął w krocze - uderzył z kolby w głowę
(Dziadek Mathias) - Ja... Już nie mam Wnuka!
(Mathias) - uderzał kolbą w jego głowę - Nic... O... Mnie... Nie... Wiesz... - uderzał mocno
Osunął się na kolana, zaczęły mu płynąć łzy. Klęczał tak nad ciałem dziadka i siostry. Lud nie był obojętny. Powolnym krokiem dochodzili do Mathiasa, ten od razu wstał. Głośno powiedział "Nie Chcę Tego Robić!". Nikt nie zareagował na to. Oczy całe we łzach, lecz przyłożył jedno z nich do celownika i wycelował w idącą Natalie, także z bronią, jego starą bronią z fabryki. Z bólem pociągnął za spust, pocisk trafił w jej głowę, upadła. Zdezorientował się na chwilę i ktoś z tłumu wyrwał mu snajperkę i rozbił o ziemię na części. Babcia pchnęła go na grób Izy, a Terapeuta Łukasz okładał go po twarzy. Był bezbronny, lecz pamiętał, że w kieszeni miał mały nóż, odruchowo wyjął go szybko i wbił w babciną szyję, nogami ją odepchnął od siebie. Przyciągnął jedną dłonią Łukasza do siebie, a drugą chwycił za gardło, uruchamiając przy okazji ukryte ostrze, które przebyło mu tchawicę. Gdy Mathias myślał, że wszystko się kończy, zaskoczył go ojciec od tyłu i uderzył w twarz, Mathias padł. Ojciec okrakiem kucnął obok niego i obiema rękami próbował udusić chłopaka. Co chwilę jego uścisk na szyi był mocniejszy. Mathias czuł, że odpływa z tego świata, czuł to. Czuł, że zaczyna brakować mu powietrza, oczy samoistnie mu się rozszerzały. Ostatnimi siłami położył dłoń na twarzy ojca, automatycznie szamotanina sprawiła, że Mathias uruchomił ostrze, które wbiło mu się w dolną szczękę. Ranny opętany ojciec mimo rany, dalej dusił syna. Chłopak nie móc się obrócić, próbował chwycić cokolwiek ostrego, chwycił kawałek szkła. Od razu dźgnął ojca w prawe oko. Gdy poczuł, że uścisk na szyi się zmniejsza, nogami przewrócił ojca i zamienili się miejscami. Syn klęczał nad ojcem i płakał, w ręku, w którym trzymał szkło, pojawiła się krew, sącząca się ze świeżej rany. Zamknął oczy,  myślał, że sen się skończy, przeczuwał, że to kolejna ponura wizja. Otworzył oczy, przed nim ukazały się zombie, tych osób, które "zabił" wcześniej. Pierw Mathias próbował uciekać, lecz tłum blokował mu drogę. Podniósł z ziemi nóż, w drugiej dłoni dzierżył ukryte ostrze. Nadbiegała Majka-zombie, dźgnięta w czubek głowy nożem. Od tyłu próbował ugryźć go terapeuta, dostał ostrzem w gardło aż do mózgu. Wyciągnął z poprzedniego ostrze, kopnął dziadka i wbił nóż między oczy. Babcia pełzała po ziemi, przytrzymał butem głowę i dźgnął nożem. Natalia chwyciła Mathiasa za buta, ten kopnął ją w twarz, a gdy kucnęła i próbowała ugryźć w nogę, poczekał na okazję i pozbawił klątwy także i ją. Zauważył jak ojciec dobiera się do jakiegoś obcego ciała na ziemi, Mathias podczas wszystkich zabójstw miał łzy, nie odbierał życia swoim bliskim z przyjemnością. Trup zorientował się, że jest obserwowany i szedł powoli w stronę Mathiasa. Chłopak nie miał odwagi dobić ojca. Odepchnął go trzy razy, lecz wiedział, że musi zrobić to, co syn powinien zrobić dla ojca. Z nożem rzucił się na protoplastę swego i zadał mu kilkanaście mocnych ciosów w głowę. Nóż został na miejscu, a Mathias położył się na plecach i płakał. W tym momencie obcy ludzie zaczynali podchodzić do miejsca rzeźni, a obraz Mathiasowi zaczął się zamazywać, aż w końcu powoli zanikał. Słyszał tylko echo głosu swojej byłej dziewczyny Natalii "Zawiodłeś mnie!". Ciągły tekst słyszany sprawił, że chłopak obudził się spocony z krzykiem "To nie moja wina!". Do siebie powtarzał potem "Czemu zasłużyłem sobie, bym takie coś przeżywał". Iza też wiedziała, że Mathias się obudził, ale mając głowę wyżej od niej, nie mógł jej luby zobaczyć, że dziewczyna poczuła, że coś się mu złego śniła. Nie chciała go męczyć. Próbowała zasnąć ponownie, zamknęła oczy. Spojrzał na nią, lekko się uspokoił. Sięgnął po butelkę wody, która stała na podłodze i napił się, przetarł oczy, odłożył butelkę i ponownie zamknął oczy. Tym razem zasnął na dobre, w spokoju.
Kilka godzin później.
Mathias spał dalej, lecz Iza już jakiś czas temu wstała. Po wyjściu z prysznica, spojrzała na chłopaka, lekko się zasmuciła, że znów go męczą koszmary przeszłości. Przygotowała mu śniadanie, po czym się ubrała i napisała dla niego wiadomość. Chwilę potem wyszła, przed tym całując ukochanego w czoło i ściskając dłoń. Wyszła tak cicho, że nawet trzask drzwi go nie obudził. Dopiero, kiedy wszedł Osa, z Joanną i jej agentką Roksaną, chłopak odzyskiwał świadomość. Pierw słyszał lekko niewyraźnie, lecz potem wyostrzały mu się dźwięki w uszach. Przetarł oczy, skierował głowę w stronę osób.
(Osa) - dotknął Mathiasa - Żyjesz? Jak żywy trup...
(Mathias) - niewyspanym głosem - Jeszcze żywy...
(Joanna) - Obiecałam, że coś załatwię i to zrobiłam. To jest Roksana, o której wam wspominałam. Przedstaw się mu skarbie.
(Roksana) - Cześć - zawstydziła się
(Joanna) - Mamy dla ciebie dobre wieści. No i złe.
(Osa) - Przekaż nam złe.
(Joanna) - usiadła - Nie mamy tropu kim jest osoba, która was wrabia. Żadnego śladu. Oprócz tego, że raz jest, a raz znika, to nie mamy nic. A przed wami też ludzie znikali, to podejrzane. Dobrą wiadomością jest to, że namierzyliśmy Jarugę, przynajmniej miejsce, w którym przebywał w nocy. Roksana go wywęszyła.
(Mathias) - Dobrze się składa. Pójdę od razu go odwiedzić

Offline

 

#2 2014-12-23 15:36:29

Matus951

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-20
Posty: 150
Punktów :   

Re: Rozdział 12 - Wiara naszą siłą

(Osa) - Powstrzymaj osobiste pobudki, stary... Może pierw coś zjesz... Ogarniesz się?
(Joanna) - Zrób jak Osa ci mówi. Odpocznij.
(Mathias) - Odpoczywałem dość...
(Joanna) - Masz do niego prywatną sprawę, rozumiem, ale nie możesz iść sam. Weź chociaż Roksanę...
(Osa) - Ja z Ulą możemy mu towarzyszyć. Nie potrzeba nam pomocy.
(Roksana) - spuściła głowę
(Joanna) - Znalazłam za was dla was kogoś, mam tylko jeden warunek. Weźcie Ją ze sobą. Byście niczego nie zmalowali, wiecie, że śledztwo się nie skończyło. Wkrótce będzie okazja by wyrwać się z obozu na "Wyprawę". Chcę dla organizacji pozyskać zapasy, czego nasz głupi Head mi nie zezwala. Tak więc, gdy nadejdzie czas, biorę ze sobą kilka osób i pójdziemy sprawdzić pewny teren.
(Osa) - Kiedy? Możemy się zabrać? Nie bym nie lubił Gdańska, ale nie chce do końca życia oglądać jednego miejsca za murami zamknięty jak szczur.
(Joanna) - Jeszcze nie wiem. Wiedzcie, że jak coś, powiadomię was. Tylko nie wezmę od was więcej niż pięć osób, wybierzcie kogo bierzecie, włączając, że Mathias i Ty się zaliczacie do tego. Nie prędko początek akcji, dam ci znać. Wypadałoby wpakować naszemu Przywódcy trochę oleju do głowy. Wkrótce stanie się dyktatorem...
(Mathias) - Może jakby z nim pogadać...?
(Osa) - Czy ty słyszysz co mówisz? Z takim... My...? Pogadać...? Jesteśmy tu zwykłymi uchodźcami, a on rządzi. Może świat się zmienił, ale nie władza. Tacy niscy stopniem jak My się tam nie dostaniemy, nie mówiąc już nawet o rozmowie z nim.
(Joanna) -Może jakby ktoś udzielił wam wsparcie, to możliwe. Dla przykładu Adrian Jaruga. Ale to już wasza sprawa jak go przekonacie.
(Mathias) - Nie chodzi tu tylko o osobiste powody, chodzi też o naszą niewinność. Jeśli rozmowa z tym dyktatorem ma pomóc, możemy spróbować, zanim deportują nas za miasto.
(Joanna) - No cóż, od teraz róbcie co uważacie za słuszne. Odezwę się wkrótce jak wyprawa wystartuje, trzymajcie się - poszła
(Roksana) - zarumieniła się - Więc... Mam wam pomóc...?
(Osa) - Na to wygląda... Umiesz coś?
(Roksana) - Wspinać się, pozostawać w cieniu, też dobrze strzelam.
(Osa) - Nie damy ci broni do ręki. Bierzemy Cię tylko dlatego, że twoja kumpela tak chciała. Najlepiej jak zostaniesz w tyle, a ja z Mathiasem zajmiemy się resztą. To my musimy go przekonać by wyznał prawdę, a poza tym dopuścił nas do waszego zasranego przywódcy...
(Roksana) - Mathias... Tak? Mmmogę o coś zapytać?
(Mathias) - założył spodnie
(Roksana) - Mmmmasz dziewczynę?
(Mathias) - Ciężko to określić... To w pewnym sensie...
(Osa) - Ma... Uwierz, że ma. Strasznie sexy i są nierozłączni od kilku dobrych miesięcy...
(Mathias) -...
(Roksana) - zasmucona - Przepraszam...
(Osa) - Możesz choć poczekać za drzwiami, a najlepiej przed blokiem? Trochę prywatności... Chcę porozmawiać z kolegą na osobności, możemy?
(Roksana) - zraniona - Przepraszam... Już mnie nie ma... - wybiegła ze łzami w oczach
(Mathiasa) - wstał - Roksa...!
(Osa) - chwycił za ramię - Siadaj, przejdzie jej. Jak każdej lasce z problemami...
(Mathias) - usiadł - Kiedy idziemy z wizytą?
(Osa) - W każdej chwili jak Ulka z Izą wrócą. Poszły się przejść, wiesz, pewnie jakieś kobiece sprawy. Pierwszy raz nasze kobiety mogły spokojnie zasnąć z nami. Oczywiście osobno...
(Mathias) - spuścił wzrok - Pewnie...
(Osa) - Nie wyszło? Nie chciałem. Ulce się zachciało po mnie poskakać, i tak pół godziny, aż przysnąłem. Zgadnij co zrobiła potem...?
(Mathias) - Jebnęła Cię?
(Osa) - Jebnęła mnie w mordę, to się obudziłem i kontynuowała... Nieźle było... - rozmarzył się - Przepraszam, czy ja Cię nudzę...?
(Mathias) - Nie... Myślałem o czym innym...
(Osa) - Nie wyszło wam?
(Mathias) - Nie mogłem na początku spać. Jak zwykle... Koszmary. Jakkolwiek próbuję o nich zapomnieć, znów je widuję. Lecz to co widziałem... Było czymś najgorszym, co mogłem zobaczyć i poczuć...
(Osa) - Z góry współczuję... Serio, stary. Jesteś dla mnie jak brat. Trochę starszy, trochę pierdolący coś po rosyjsku, ale jednak jak brat. Złączyłem swój los z tobą, a ty swój z nami, naszą grupą.
(Mathias) - Nie ma już grupy. Każdy robi co chcę. Tylko ci co pamiętają, czasem ich widzimy.
(Osa) - Napij się herbaty, ugryź rogalika i calm down. Jeszcze ciepłe... Czy to robiła...
(Mathias) - Iza... Nie słyszałem jak wychodziła... Przynajmniej zatroszczyła się o to, bym nie gadał z pustym żołądkiem - podniósł kubek z herbatą - Zdrowie - stuknął o drugi kubek
(Osa) - By świat nigdy nie zmienił nas - napił się
(Mathias) - Dokładnie - napił się
Godzinę później.
Przyszła Iza wraz z Ulą. Zostawiły zebrane rzeczy w postaci wody czy jedzenia i postawiły na stole. Iza musiała zostać, a Mathias, Ula i Osa wyszli po Roksanę, z którą mieli udać się do mieszkania Adriana Jarugi, domniemanego mordercy dziadków Mathiasa i jego ciotecznej siostry. Roksana stała przed blokiem zapłakana, Mathias lekko pchnął Osę do przodu, by ten ją przeprosił. Po spojrzeniu Uli, od razu postanowił powiedzieć symboliczne przepraszam. Mathias z Ulą stali oparci o metalową płytę przy wejściu, a kilka metrów dalej stali Osa z Roksaną. Osa spojrzał się na Mathiasa zdziwiony co ma zrobić, Mathias nie zareagował.
(Osa) - Hej, ja chciałem...
(Roksana) - płakała
(Osa) - złapał za ramię - Chciałem powiedzieć, że mi przykro, że wywaliłem Cię z pokoju...
(Mathias) - facepalm
(Osa) - To znaczy... Za złe potraktowanie Cię jak zbędną...
(Roksana) - wytarła oczy - To szczere czy ktoś ci kazał tak powiedzieć?
(Osa) - Skąd... Wiem, uraziłem Cię... Może nawet nie doceniłem...
(Roksana) - Skoro tak... Niech ci będzie...  Nadal chcesz mnie brać, czy jestem zbędna?
(Osa) - Możesz... Przecież ci nie zabronię. Oni zresztą też nie mogą. Dzięki tobie go znaleźliśmy. Chodź, przydasz się, tylko nie wchodź w drogę, ok?
(Roksana) - Postaram się ograniczyć do minimum.
(Ula) - Załatwione?
(Roksana) - Co?
(Mathias) - Skończyliście?
(Roksana) - Rozmowę tak.
(Ula) - Pokażesz nam to miejsce, do którego chcemy pójść?
(Roksana) - No tak. Chodźcie, to będzie kawałek drogi, ale nie ta długiej.
(Ula) - Mamy czas. Może w czasie drogi nam powiesz, jak poznałaś Joannę i co sprawiło, że jesteś w tym, co ona reprezentuje.
(Roksana) - Szczerze poznałam ją, zanim jeszcze tu trafiłam. Byłam przy początkach jak stworzyła to, w czym jestem... Znalazła mnie kiedyś na drodze. Wtedy straciła oko...
(Ula) - A ja się zastanawiałam, czemu nosi opaskę na oko...
(Roksana) - Obroniła mnie przez zdziczałym psem... Rzuciłbym się na mnie, zrobiła z siebie tarcze i trafił pazurami w jej oko... Przez kilka dni się ukrywałyśmy i podróżowaliśmy, w końcu trafiliśmy na Gdańsk, gdzie ona zwerbowała inne osoby. Stałyśmy się rodziną.
(Osa) - Stałyśmy?
(Roksana) - Tak, same dziewczyny.
(Ula) - A ty skąd uciekałaś?
(Roksana) - Nie wiem czy powinnam... Skoro ona wam ufa... Toruń.
(Ula) - Mijaliśmy Toruń parę miesięcy temu...
(Roksana) - To musieliście ze wschodu iść, Warszawa?
(Mathias) - Płock, tam się to wszystko zaczęło. Tam się poznaliśmy.
(Roksana) - Uciekłam zanim się to zmieniło. Jak wszystko było normalne. Uciekłam od matki pijaczki... Ciągle mnie wykorzystywała i byłam jej tylko potrzebna do przynoszenia wódki... Zabawiała się z dwoma stałymi fagasami... W końcu spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i uciekłam. Kilka dni później jak byłam w trasie, dowiedziałam się, że świat się zmienił.
(Mathias) - Nie widzieliśmy miasta dokładnie, ale sądząc po pladze, nikt żywy tam nie został.
(Roksana) - Nawet lepiej. I tak nie byłam jej potrzebna. Może sobie teraz robić co chce.
(Ula) - To już nie jest ona. O ile ktoś jej nie dobił.
(Osa) - Mój brat został ugryziony, zmieniłby się, lecz Mathias postanowił oszczędzić mu bólu, za co do dzisiejszego dnia mu dziękuję... Nie miałaś nigdy ochoty dowiedzieć się czy żyje? Czy ktoś jej ulżył w bólu?
(Roksana) - Nienawidziłam jej. Nie miałam nigdy myśli, by wrócić do domu. Tu jest mi lepiej. Mam znajomych i wreszcie mogę na kimś polegać.
(Osa) - Jedyna korzyść tego gówna to zawieranie znajomości, których nigdy by się nie zawarło przed tym gównem. Choć trafem Mathiasa znałem przed tym wszystkim, a on znał mnie i Ulę.
(Roksana) - Wydajecie się spoko.
(Mathias) - A kiedyś nie było tak prosto. Gdy pierwszy raz zobaczył każdy z nas trupa. Wszystko wydawało się snem, lecz było okrutną prawdą.
(Osa) - Było nas dużo więcej...
(Roksana) - Ugryzieni czy ktoś ich...?
(Osa) - W obu wyrazach jest coś z prawdy...  Ostatnia śmierć była zbędna i nie musiało jej być. Czaisz... Po prostu ktoś od tyłu podcina ci gardło i się wykrwawiasz...
(Roksana) - Nie nudziliście się zatem.
(Osa) - Bez broni pod poduszką nie było mowy. Płock... Włocławek... Bydgoszcz... Grudziądz... Malbork...  Ciągle pod presją... Jednakże jedną osobę straciliśmy na własne życzenie... Stwarzał zagrożenie, robił wszystko by tylko utrudniać. Omal przez niego nie zginąłem.
(Roksana) - Rozumiem...
(Mathias) - Nie możesz zrozumieć. Miałaś tylko epizod z Joanną. Nie chodziłaś po świecie pół roku, zaledwie krótki kawałek czasu. Nie wiesz jak było ciężko, możesz się tylko domyślać.
(Roksana) - Masz rację... Nie przeżyłam tego co wy. Wy przy mnie jesteście mistrzami przetrwania.
(Osa) - Żebyś wiedziała. Mieć na sobie obcą krew. wcale nie było przyjemnie, wcale a wcale. Nawet przechodzenie przez stado to nic, w porównaniu z innym gównem na świecie, co ludzie musieli na siebie nakładać.
(Roksana) - Och... To wy chodziliście w... Tym czymś?
(Osa) - A mieliśmy wybór? Iść na około, marnując czas. Przez to może straciliśmy jedną z naszych, ale po jakimś czasie ją znaleźliśmy.
(Mathias) - Miałem lęk przed cudzą krwią... Sam jej dotyk... Samo smarowanie się tym wywoływało u mnie mdłości...
(Osa) - Paula sama to zauważyła... - zapomniał się
(Mathias) - zaniemówił
(Roksana) - Paulina? To była jego... Dziewczyna?
(Ula) - Nie... Naszą przyjaciółką...
(Roksana) - Nie żyje?
(Osa) - Zabił ją ten cwel, którego wyjebaliśmy.
(Roksana) - Ten co chciał Cię zabić? Pamiętam... To nieciekawie... Musieliście ją lubić...
(Ula) - Była jedną z nas. Może nie taka mądra, ale szanowaliśmy ją... Zginęła przez głupotę... Nawet nie mam siły, aby wymówić tę imię...
(Mathias) - Zginęła, bo powiedziała prawdę, bo On nie akceptował zdrajców. Wiem to.
(Osa) - Zginęła, bo miał ją w dupie.
(Mathias) - To pewnie też...
(Roksana) - A ta twoja obecna dziewczyna, to jaka jest?
(Mathias) - Ma na imię Iza i troszczy się o mnie. To powinno ci wystarczyć.
(Ula) - Roksana, tak? Pary mają swoje tajemnice. Wiem więcej niż Mathias ci powiedział, ale zobowiązana milczeć jak grób. Masz tu jakąś rodzinę?
(Roksana) - Nie. Nikogo kogo bym mogła znać. Joanna jest moją rodziną.
(Ula) - Widzisz, też masz swoje zobowiązania.
(Roksana) - Każdy ma. Widzieliście całe miasto? Tyle ludzi w jednym miejscu. Powiedziałabym, że to dobry okres dla turystów, gdyby tej całej Apokalipsy nie było.
(Osa) - Odróżniasz terminy, dobrze to o tobie świadczy. Powiedz, uda się odnaleźć tego fagasa, który nas wrobił?
(Roksana) - No tak, byliście w Strefie Niczyjej. Ostatnie miejsce, w którym bym chciała się znaleźć. Dobrze strzeżone, ale jak widać było, nie tak bardzo. Co do tego kogoś, nie wiem. Trudna sprawa. Koleś się ukrywa, ale się nie martw. Nie ma osoby, której Joanna nie wytropiła. Co zrobicie jak go lub ją znajdziecie?
(Osa) - Wkopiemy po głowę w mrowisko i poczekamy na efekty. 
(Ula) - Wolałabym, abyśmy z im pierw pogadali, a potem ewentualnie lekko uszkodzili.
(Mathias) - Skoro się go lub jej nie da znaleźć, to pierw i tak pójdziemy do Jarugi. Grzecznie obgadamy problem, a potem wyciągniemy konsekwencje.
(Ula) - Mathias, hola amigo. Nie zachowuj się jak wiesz kto... Zemsta poczeka. Chcesz być taki jak on, mówię o obu przypadkach. Też chcesz zabijać z zemsty?
(Mathias) - Jeśli honor rodziny tego wymaga. Mnie od obu odróżnia to, że chce pomścić bliskich, a jeden z nich mi ich odebrał, w tym drugi odebrał nam Paulę. Jeśli będzie trzeba, zrobię to...
(Osa) - Nie chcę być adwokatem w tym momencie...
(Ula) - Jeśli będziesz próbował to zrobić - spojrzała na Mathiasa- Wiedz, że będę próbowała Cię powstrzymać...
(Mathias) - odetchnął - Jestem tego świadomy...
(Roksana) - Twoja koleżanka ma rację... Śmierć za śmierć nie jest wyborem... Zaszkodzisz sobie...
(Mathias) - Musimy o tym tutaj gadać?
(Osa) - Nie chcemy byś zrobił coś głupiego, czego byś potem żałował... Lub byśmy my czegoś mieli potem żałować...
(Mathias) - Niczego  w moim życiu blyat nie żałuję. Już nie ma we mnie starych uczuć. Chcę, by gościu nie miał satysfakcji, że może każdego zabijać, bo ma takie prawo w tym bezprawiu.
(Osa) - Stary, obijemy mu ryj i posadzimy za kraty. Nie wywinie się, ale zabicie go pogorszy sprawę... Mamy jeden problem, chcesz mieć drugi?
(Mathias) - ...
(Roksana) - Zaraz będziemy. Kilka minut i dojdziemy.
(Ula) - Jak masz na imię, Roksana? Ty zostaniesz na czatach za drzwiami, a my wejdziemy do środka. Oby tylko się nas nie spodziewał.
(Roksana) - Nikt nie wie, że mamy przyjść. O ile będzie na miejscu. Pamiętajcie, że on działa w Straży miasta.
(Ula) - Możemy też przeszukać dokumenty. Byle się czegoś dowiedzieć.
(Mathias) - Załatwimy to jak planowaliście. Pogadamy pierw, zobaczymy co przyniesie rozmowa.
(Osa) - Jeśli w pierwszej minucie go nie jebniesz, będzie szansa, że nam powie jak było. Bo na przykład może jego też wrobiono jak nas...
(Mathias) - Nie wierzę w przypadki...
(Ula) - To, że żyjemy to wielkie dzieło przypadków.
(Roksana) - Wyczuwam ostre napięcie. Może chcecie zostać sami?
(Osa) - Nie ma żadnego napięcia. Jest ok - wziął oddech
(Mathias) - Nie ma spiny... Chodźmy...
Kilka minut później, mieszkanie Adriana Jarugi, klatka schodowa.
(Roksana) - Zapukać?
(Osa) - Nie... - wyjął wytrych - Mam sposoby na zamki...
(Ula) - Nie robi tego pierwszy raz.
(Osa) - Zostań tutaj, my się tym zajmiemy... - otworzył zamek - Chuj nie zamek... Wchodzimy, Ty zostajesz tutaj...
(Roksana) - Dobrze...
(Osa) - Za mną... Po cichu... - weszli
(Ula) - szept - Słyszałeś coś?
(Osa) - szept - Idź za tamtą ścianę, Mathias za mną... - na palcach
(Ula) - szept - Jest za ścianą...
(Mathias) - zajrzał zza ściany
(Adrian) - do walkie talkie - Ziomek... Nie mogę tego zrobić... Szef coś podejrzewa, wiesz, że oni spieprzyli ze Strefy...? Co? Pojebało?! Ja byłem cały czas na posterunku... Ci idioci chyba się naćpali i pozwolili im uciec... Co teraz? Plan się komplikuje... Co będzie jak mnie znajdą...? Nie... Nigdy...  Nie wiem po co kazałeś mi to zrobić? Za co? Za garść amunicji? Za immunitet... W końcu mnie dorwą... - stanął przy oknie - Kurwa, nie ma opcji... Odciągnę ich od ciebie tak szeroko jak tylko mogę... Co ci zrobili ci dwaj, że chcesz ich udupić? Hej! Nie rozłączaj się... Hej! - odłożył walkie takie - Kurwa...
(Osa) - szeptem - Jeszcze nie...
(Mathias) - szeptem - Mamy czekać aż sam nas wykryje?
(Osa) - szeptem - To wymaga strategii, zaufaj mi...
(Adrian) - do siebie - No i po co mi to było... Nie znałem tamtej rodziny... Kurwa... - usiadł - Jeszcze ty dupku musiałeś mi wejść w życie... Bądź człowieku dla kogoś miły... - mówi do zgaszonego walkie talkie - Jesteś chujem i oszustem bez honoru, wiesz?! - rzucił urządzeniem o ścianę - Nie... Nie... Nie... Jak pójdę się przyznać, wyrzucą mnie... Jak pójdę ku zagrożeniu, ten koleś bez twarzy mnie zakurwi... - zakrył twarz dłońmi
(Osa) - szepcze - Teraz...
(Adrian) - nieświadomy - Co mnie jeszcze kurwa może gorszego spotkać...
(Osa) - Lepiej nie krakać - wycelował ze strzelby
(Adrian) - próbował wstać - Co się wykurwia tutaj...?
(Mathias) - wycelował ze snajperki - Nie radziłbym...
(Ula) - Chłopaki, spokojnie... On jest bezbronny...
(Adrian) - Posłuchajcie jej... Ja nic nie wiem...
(Osa) - Oczywiście. Nawet z nikim nie gadałeś...
(Adrian) - Pewnie... Zdawało wam się...
(Osa) - Posłuchaj lepiej mnie chuju złamany. Gadałeś z kimś przez te walkie srokie, kto to był...
(Adrian) - Nie gadałem z nikim...Często gadam do siebie...
(Osa) - odbezpieczył spust - Kłamiesz jak jebany pies... Współpracujesz z osoba, która nas wrobiła... Wiemy to... Wskaż kto to jest, a nic ci się nie stanie i tak, to jest szantaż...
(Mathias) - Ja mam do ciebie też osobistą sprawę...
(Adrian) - do Mathiasa - uśmiechnął się - Ja ciebie nie znam. Pierwszy raz widzę...
(Osa) - Odebrałeś życie niewinnym starcom i dziecku... Miło ci było skurwielu...?! Też chcesz poczuć jak to przyjemnie? Zabiłeś Mathiasowi rodzinę, pozwoliłbym mu Cię zabić... Tak należałoby zrobić, ale wysłuchamy co masz do powiedzenia...
(Adrian) - Mówiłem ci człowieku. Nie wiem o co chodzi... Nikogo nie zabiłem...
(Mathias) - Słyszałem jak gadałeś o czymś. Bałeś się... To nas wrobiona... My siedzieliśmy za coś, czego nie zrobiliśmy... Gadaj, kto Cię wynajął...
(Adrian) - Nikt...
(Osa) - Przestrzelę ci pierw nogi, potem odstrzelę ci fiuta... Wybieraj...
(Adrian) - Ja nie chciałem... On mnie zmusił... Nie znam was, nie znałem tych dziadków... Kazał, zapłacił... To czemu nie...
(Mathias) - zbliżył się - przystawił ostrze do gardła - Zamordowałeś z zimną krwią moją rodzinę... Nie mam już nikogo... Odebrałeś mi ostatnie osoby, które znałem i kochałem...
(Adrian) - Ne zrobisz tego...
(Mathias) - Spój mi w oczy i powiedz, że żałujesz...
(Adrian) - odepchnął nogami Mathiasa - Nie rozumiesz mnie. On mi kazał... Kurwa, wy byście nie skorzystali?
(Ula) - Ludzie zabijający za kasę, amunicja za ludzkie życie... Jakim trzeba być idiotą, by na takie coś pójść... Jesteś żałosny
(Osa) - I martwy...
(Adrian) - Stójcie... Powiem wam czemu chciał akurat was, ale nie mogę go zdradzić... Zabiłby mnie...
(Ula) - Słuchamy...
(Adrian) - Spotkałem go dwa miesiące temu... Mówił, że szuka dwóch kolesi. Jednego bez twarzy, drugiego z raną na twarzy... Pieprzył, że chce się mścić, bo coś mu zrobili... Spytałem, jak mógłbym pomóc. Spytał czy w mieście są osoby o nazwiskach Nosarensky i Chmielewski lub ktoś z ich rodziny. Mieliśmy tylko tych dziadków z dzieckiem... Kazał mi ich zlikwidować, by znienawidzony przez niego drań cierpiał tak jak on... Zrobiłem to... Jedną kulą zlikwidowałem małżeństwo... Dziecko zginęło przypadkiem, przysięgam... Odwróciłem się i broń sama wypaliła... Nie chciałem jej zabić...
(Mathias) - Nie chciałeś jej zabić?! A ich to nie żałujesz?! Sprzedałeś się za amunicje człowieku!
(Adrian) - Jak sprawa ucichła... Upozorowałem ugryzienie i był spokój. Aż do dnia, kiedy dowiedział się o waszej obecności... To on zabił chłopaka od prądu, on chciał bym to zatuszował i wrobił was... Ja zgłosiłem, że jesteście winni...
(Osa) - Widzieliśmy więzienie, traktujecie ludzi gorzej niż zwierzęta...
(Adrian) - Nie ja ustalałem prawo... Nigdy potem go nie spotkałem, kontaktował się ze mną tylko poprzez radio... Nigdy nie widziałem jego twarzy... Był w kapturze...
(Mathias) - Miał w jednej dłoni ostrze? Miał dwie ręce?
(Adrian) - Kurwa, nie wiem... Nie przyglądałem się, tylko kaptur widziałem... Kurwa, musicie mnie uwierzyć... Zmusił mnie... Nie jestem winny...
(Mathias) - Ależ jesteś... Przehandlowałeś swój honor za kawałki metalu... Straciłeś swoje człowieczeństwo za głupią chęć zysku... Tyle co gadamy, powinieneś już leżeć na tej podłodze martwy, cały we krwi, z kulą w głowie...
(Ula) - Chcemy to pokojowo rozegrać, bez rozlewu... Tylko oddaj się w ręce władz i przyznaj się do winy...
(Adrian) - Zrobię wszystko, byście mnie puścili żywego...
(Ula) - Zamkną Cię... Wiesz, że już nie wywiniesz się...
(Adrian) - Możecie mnie zamknąć, ale i tak ucieknę...
(Osa) - spojrzał w okno - Streszczajmy się, przeczuwam, że będziemy mieli wkrótce gości.
(Adrian) - Miałem być pół godziny temu w siedzibie...
(Osa) - No to się spóźnisz...
(Mathias) - Pójdziesz z nami?
(Adrian) - Obiecuję... Powiem wszystko... A wy dorwiecie tego cwela i jego zabijecie... Ja nie chciałem... - próbował wyjąć pistolet
(Ula) - Chcemy ci wierzyć...
(Adrian) - A ja wam, że tylko martwi nie zdradzają tajemnic... - odblokował spust z tyłu
(Mathias) - zareagował - uderzył Adriana w twarz - Ani mi się waż...
(Osa) - założył broń na plecy - Skończysz grać z nami w gierki?
(Mathias) - zabrał pistolet - wyjął magazynek - wyrzucił do kosza
(Adrian) - Przepraszam... Serio... To przez nerwy...
(Ula) - Przez nerwy można wiele stracić... Miej jaja i przyznaj. Chciałeś mnie zastrzelić, miałeś ten obłęd... Byłam na prostej linii...
(Osa) - podniósł pufę - Jaruga, orientuj się - upuścił na jego nogę
(Adrian) - poczuł ból - Motherfucker...
(Osa) - Tak, mów dalej po angielsku. Tak kocham jak tak mówisz. Podniecają mnie mężczyźni z tym dialektem...
(Adrian) - Serio?
(Osa) - usiadł na pufie - Nie...
(Adrian) - Zdejmij to ze mnie ty chuju...
(Osa) - Do tego kłamiesz mojej kobiecie, że nie chciałeś jej nic zrobić... Przyznaj się!
(Adrian) - opluł Osę - Mówiłeś coś?
(Mathias) - uderzył kolbą w twarz Adriana
(Ula) - Chłopaki, dość! To znęcanie się!
(Osa) - Życie takie bywa... Myślałem, że się oswoiłaś z tym.
(Mathias) - spojrzał na Ulę - Nie chcemy go zabić...
(Osa) - Chcemy lekko nieodwracalnie zmienić proporcję jego twarzy...
(Ula) - Nie zachowujcie się jak Safe Zone...
(Osa) - Jaruga, ruszaj dupę... Idziemy do twojego bossa... Może wyjdziesz z tego, mimo tych wypadków...
(Adrian) - Serio?
(Osa) - Wstawaj - zdjął pufę
(Adrian) - Dziękuję... - wstał
(Ula) - Chodźmy...
(Adrian) - Mam nadzieję, że mi wybaczycie za poprzednie zachowanie - wyjął drugi pistolet - odbezpieczył
09.03.2014, przy Fundacji, Płock.
Mathias stał przy budynku fundacji, grzebiąc coś w telefonie, ubrany tak jak zwykle, tylko bez chusty. Pogoda bezchmurna, lecz było wszędzie szaro, zbierało się na deszcz. Wewnątrz budynku ktoś się kłócił, chłopak zajrzał. To był jego ojciec, kłócący się z wolontariuszem. Syn początkowo nie reagował, lecz gdy chciał wejść do środka, facet wyszedł tak prędko nim kłótnia na dobre się rozwinęła. W środku ojciec siedział przy swoim biurku z założyły rękami na szyi. Mathias schował telefon.
(Ojciec Mathiasa) - To nic. Zwykła różnica zdań.
(Mathias) - Skoro tak mówisz. Wyglądał na wkurzonego, o co poszło? Wiem, że mnie to nie interesuje, ale skoro widziałem to wszystko, to głupio byłoby gdybym nie spytał...
(Ojciec Mathias) - Zginęło kilka tysięcy ze