#1 2014-11-19 01:18:44

 Matus95

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 217
Punktów :   

Rozdział 11 - Bezpieczna strefa

Tydzień później, dzielnica Orunia w Gdańsku.
Grupa się zadomowiła w nowym miejscu. Wybrali miejsce nowego "Domu" blisko siebie, praktycznie w jednym bloku, w różnych mieszkaniach. Alan, Lucy i Wiktoria na ostatnim piątym piętrze. Ula, Klaudia, Maks i Marta też na ostatnim, drzwi przeciwne. Gustaw postanowił mieszkać na parterze, drzwi na lewo od wejścia. Mathias, Osa i Iza wybrali kwaterę na drugim piętrze, bez sąsiadów na owym korytarzu. Osa specjalnie wybrał pokój, by pilnować Mathiasa, po tym wypadku zaczął go traktować jak starszego brata, którego nigdy nie miał. Stał się drugi po Uli, ktoś dla niego warty chronienia. Iza nie była zadowolona, że nie będzie miała kogoś kogo lubi sam na sam, przez tydzień droczyli się ze sobą, Mathias niewzruszony przymykał na to oko. Przez cały tydzień praktycznie nie wychodził z budynku, co siedział na łóżku z opuszczoną głową, co leżał na nim z głową wpatrzoną w sufit, był nieobecny. Osa w końcu był na tyle natrętny, że Iza wyprosiła go z mieszkania, pod pretekstem pochodzenia po mieście i załatwieniu jedzenia, gdyż było grubo po ósmej rano tego dnia. Raz Ula widziała jak Rosjanie mignęli jej przed oczyma i zniknęli, zostali w mieście, ale unikają poprzedniej formacji. Jedni sobie z drugimi w drogę nie wchodzą. Obóz w Gdańsku był wielką metropolią, najbardziej utrzymaną w Polsce. Każdy mógł znaleźć miejsce dla siebie, czy czarny, czy żółty, czy Amerykanin, czy Żyd. Grupa mogła poczuć wreszcie ulgę, bez gonitw, bez niebezpieczeństwa. Azyl, do którego wiele osób dążyło, a nie mógł każdy do niego trafić, nie zobaczywszy jutrzejszego dnia, bo śmierć bezwzględnie zabrała im to prawo. Nie wierzono praktycznie w Boga, wierzono w przetrwanie, w szczęście, w dobrych ludzi. Klaudia spoważniała, ale widać było po niej, że znosi ciężko trudy podróży, nawet Osa docenił, że jest przydatna, czego nie wspomniał jeszcze wcale, niedobitki w grupie się scalały, grupa się połączyła w sensowną całość. Mathias z Izą zostali sami, w mieszkaniu... Iza poszła pod poranny prysznic, cudem miasto miało dostatnio dużo wody i nie tylko. Mathias siedział na łóżku, na stole chusta, pod stołem broń i plecak, za oknem słychać było chodzących ludzi oraz ich rozmowy w tle. Chłopak poczuł się prawie jak swoim domu, gdzie prawie cały czas chodzili obok jego klatki ludzie, żule i pijaki gadały pod oknem, psy szczekały i biegały luzem, dzikie zwykle rude psy. Wspomnienia wróciły, część tego, co kiedyś było tylko zwykłym codziennym, co znikło na początku Apokalipsy, a jednak powróciło w nieoczekiwanym momencie. Dźwięki myśli zakłócały krople wody, które kapały w łazience obok, Mathias wyjął z kieszeni telefon, odruchowo chciał włączyć, ale bateria od kilku miesięcy jest wyczerpana. W kieszeni bluzy w najgłębszym zakątku miał pustą małą butelkę od antybiotyku, który zabrał z domu w dniu ucieczki, pusta szklana butelka, rzecz zbędna, lecz sentymentalna. Ostatnia rzecz jaka kupiła mu matka, kilka dni przed wybuchem epidemii.
(Iza) - Może się przyłączysz? Przyda ci się trochę odświeżenia, nie spałeś prawie ostatnio... To przez Osę, prawda? Czasem mnie jego obecność tutaj...
(Mathias) - Nie chodzi o niego - schował butelkę - Ostatnio przestałem myśleć... Nie wszystko jest takie proste.
(Iza) - Domyślam się jak mogłeś się czuć, kiedy dowiedziałeś, że zostałeś sam... Tęsknisz za nimi, za dziadkami, rodzicami?
(Mathias) - Przeklinałem ich wiele razy, ale byli dobrzy. Ja za dużo myślałem, za dużo chciałem, bo wiele mi dać nie mogli. Sporo wspomnień o nich jest niewyraźnych, niektórych nie mogę nawet odtworzyć.
(Iza) - Dobrze, że tak mówisz o nich. Rodzinę ma się tylko jedną. Może twój dziadek pił, może ojciec palił, ale powinno się ich szanować. Wtedy byłeś dzieckiem, nie zdawałeś sobie sprawy z powagi...
(Mathias) - Nadal czuje się dzieckiem...
(Iza) - Czy dzieci mogą uprawiać miłość francuską poniżej osiemnastu lat, dobra, szesnastu?
(Mathias) - Nie ma prawa, by to potwierdzić.
(Iza) - zaśmiała się - No widzisz, nie jesteś dzieckiem. Jesteś facetem.
(Mathias) - Wiesz, przypomniało mi się coś, jedna sytuacja po świętach, przed nowym rokiem.
(Iza) - Czy to przyjemne wspomnienie?
(Mathias) - Nie wystarczająco, jeszcze nie dobrnąłem do nich... Może z czasem...
(Iza) - wychodzi w ręczniku - To może opowiedz, zawsze chętnie posłucham. Może to ci pomoże.
(Mathias) - spojrzał na Izę - Trzydziestego grudnia, pamiętam. Wzięło mnie na rozmowę, ten urok świąt... Rzadko kiedy był czas, by o tym gadać. Mało takich dni było w roku, ten grudniowy ranek był wyjątkowym dniem. Wtedy śmiałem się z tego, teraz wszystko zrozumiałem. On myślę, że też zrozumiał w tej chwili - spojrzał w sufit
30.12.2013 Mieszkanie Mathiasa, Płock
(Ojciec Mathiasa) - Wstawaj, kto rano wstaje, temu pan Bóg daje!
(Mathias) - olewczo - Niech mi da jeszcze pospać... - nakrył się kołdrą
(Ojciec Mathias) - próbował ściągnąć kołdrę
(Mathias) - chwycił kołdrę - Sylwester dopiero jutro, możesz wyjść z pokoju... Zaraz wstanę...
(Ojciec Mathiasa) - Jak się ogarniesz, idź do babki, coś chciała, a ja muszę przy twojej mamie zostać, chory potrzebuje opieki.
(Mathias) - udaje głuchego
(Ojciec Mathias) - Nosiła Cię prawie dziesięć miesięcy, karmiła osiemnaście lat. Mógłbyś okazać wdzięczność. W domu jesteś odważny, a jak wyjdziesz z domu, to lejesz w spodnie przed innymi. Spuszczasz wzrok, udajesz ofiarę. Z takimi postanowieniami, nie osiągniesz nic. W przyszłości zginiesz w nędzy, nie masz przyjaciół, masz nas...
(Mathias) - wstał - Już idę, skoro trzeba...
Podszedł do drzwi, spojrzał w dziurkę od klucza. Dziadkowie kłócili się, bo żona nie chciała dać mężowi kolejnej paczki papierosów. Stawał się czasem agresywny i zwykle potem kłamał, że nie jest niczemu winien. Mathias wyszedł na przedpokój, a dziadek próbował przejść na palcach do pokoju żony i zabrać po cichu papierosy, wnuk go próbował powstrzymać. Podbiegł i podciął mu nogę. Natarczywy starzec odepchnął wnuka, ten odbił się od ściany i osunął się na ziemie. Wstał, a po chwili zamknął mu drzwi przed nosem i zagroził, że mimo iż są rodziną, prawo każdego obejmuje, że jak coś ukradnie i się nie przyzna, uderzy go, czego nigdy wcześniej nie zrobił. Wtem nadeszła babcia, w porę nakryła męża i odesłała go do pokoju.
(Babcia Mathiasa) - Dobrze zrobiłeś. Pewnie, gdyby nie ty, kradł by dalej i robił głupią ze mnie, że ja wypaliłam i zapomniałam.
(Mathias) - Czego chciałaś? Mam później coś nagrać i nie mam czasu.
(Babcia Mathiasa) - Jeszcze nie skończył się grudzień. Chcesz zmarnować czas na komputer? Kiedy byłeś ostatnio w sklepie i wyręczyłeś kogoś? Matka leży i cierpi, mógłbyś pójść do apteki po te leki na obniżenie gorączki.
(Mathias) - Co mnie to, nie może kto inny pójść?
(Babcia Mathiasa) - Na kogo ty wyrośniesz, skoro nawet dupska nie chce ci się ruszyć, by pomóc matce...
(Mathias) - Daj mi tą cholerną torbę i kasę, to pójdę...
(Babcia Mathiasa) - Pamiętaj, że jest zniżka - podała pieniądze - Nie targuj się. Wiem, że wrócisz i zapomnisz o tej pomocy i dalej będziesz miał nas za tych, którzy ciebie wykorzystują.
(Mathias) - Dlatego wolisz Majkę? Bo jest młodsza, łatwowierna i nie zna życia? Jej wpoisz te swoje ideały? Życie jest brutalne, walczysz lub przegrasz. Strzelasz w łeb, by zabić za pierwszym razem i mieć 200pkt za zabójstwo plus headshot, strzelasz niżej, szansa iż zginiesz coraz większa...
(Babcia Mathiasa) - Ubieraj się i wyjdź... Co te gry z tobą robią...  Niedługo wyjdziesz z tą swoją bronią kupioną na ulicę i będziesz mordować ludzi, którzy nie zrobili ci nic złego...
(Mathias) - Nie ma życia bez ryzyka. Nie wpoiłaś mi swoich mądrości z dupy, to wpoisz tej małej. Mów jaki świat jest piękny, że nie ma wojen, że nie ma pobić, że nie ma kradzieży. Unikaj tego tematu, a potem ktoś ją skrzywdzi, bo rozmarzyła się przed twoje gadanie o różowym świecie z jednorożcami na ulicach, które ratują ludzi, że Bóg jej pomoże jak będzie w potrzebie. Gówno prawda. Czy Bóg pomógł mi jak byłem bity?! Czy Bóg pomógł mi jak prawie straciłem życie na pasach dla pieszych, gdy miałem zielone, a potrącił mnie żuk... - pod nosem - Tak jak kolę...  Czy Bóg pomógł mi jak prawie sam się zabiłem z powodu ataków psychicznych na mnie?! Nie... Nie ma Boga... Są tylko ludzi, dobre i złe uczynki!
(Ojciec Mathias) - wyszedł - Co się dzieje?
(Babcia Mathiasa) - wzruszyła ramionami
(Dziadek Mathiasa) - Za dużo komputera, zięciu ogranicz mu go lepiej...
(Mathias) - Shut the fuck up motherfucker...
(Dziadek Mathiasa) - Tylko tyle potrafisz?
(Mathias) - Staryy ebanyy ublyudok. Odnazhdy budesh mertvy. Zhelayu tebe blyat... By ty smog umeret kak skoree mozhno! - wyszedł z domu
Po wyjściu z domu, działo się to, o czym mówiła mu rodzina od wielu lat. Bez przyjaciół, bez dziewczyny, był tylko nikim w swoim mieście. Ludzie, po prostu go mijali, ten spuszczał wzrok, jakby ktoś miałby mu zrobić krzywdę. Idąc samemu czuł się obco. Widział szczęście innych, nie widział swojego. Grupka randomowych znajomych, czy sąsiad Norik z dziewczyną Klaudią razem z psem na spacerze. W drodze do apteki zaciskał co chwilę pięść, gdzie trzymał torbę na leki. Mógł płakać, padający śnieg zakryłby łzy pod tło lecących płatków z nieba. Złapał jeden, spojrzał na niego i rzekł do siebie - Nie chcę zostać sam - Po czym go zgniótł i poszedł dalej, a jako iż apteka była parę minut drogi od domu, trafił do niej bez problemu. Nie musiał targować się z aptekarzem, ten sprzedał mu po uczciwej cenie leki. Czekała Mathiasa droga powrotna, w której też myślał o tym, co mówią mu inni, co mówi mu jego rodzina. Przypomniał sobie sytuacje z Norikiem z roku 2012 i jego słowa - "Jesteś sam, bo sobie na to zasłużyłeś. Co z tego, że masz ruskie korzenie i tak chuja znaczyłeś dla ludzi. Dziwisz się, że nie masz kumpli? Nikt nie chce się z tobą zadawać. Sam zgotowałeś sobie taki los, jesteś frajerem, nikim innym". Wtedy Mathiasa pierwszy raz od dłuższego czasu poniosły nerwy i uderzył "odmiennnego" kolegę z taką siłą, że jego nos przekrzywił się w lewą stronę, potem według obdukcji wyszło iż nos został wtedy złamany, z powodu, ponieważ prędkość i siła była wielka, że pod wpływem grawitacji i masy własnej, ciało A zmiażdżyło słabsze ciało B stojące na drodze. Po wydarzeniu powiedział Mathias mu - Jestem kim jestem, możesz znać moje imię, możesz domyślać się co robię... Możesz rozpowiadać o mnie komu chcesz, że nie jestem jak wy. Ebanoe mudaki, które łażą po imprezach, chodzą na dziwki, są nie fair wobec innych. Nie macie prawa porównywać się do mnie. A ty co... Chodzisz z obstawą, bo boisz się, że ktoś ci sprzeda kosę od tyły? Pod kapturem w lato chcesz zakryć swój strach? Nawet teraz. Sądziłeś, że ucieknę jak płaczliwa dziewczynka. Pewnego dnia pokażę wszystkim, każdemu... Jak bardzo się mylili co do mnie! - Od tamtego momentu Mathias zaczął się zmieniać. Zaczął powoli dostrzegać błędy, zaczął pojmować słowa rodziny, że trzeba się starać w życiu i nie spuszczać gardy, nieważne jak byłoby ciężko. Umieć się przyznać, to dobry początek. Wrócił do domu, korytarz pusty. Wszedł do pokoju i postawił na szafce leki. Ojciec wstał od komputera i wyjął lekarstwa z torby.
(Ojciec Mathiasa) - Wszystko sobie wyjaśniłeś?
(Mathias) - zamyślony - W aptece? Bez problemu...
(Ojciec Mathiasa) - A jednak coś ci chodzi po głowie.
(Mathias) - Trochę myślałem po drodze o życiu.
(Ojciec Mathiasa) - Życiu? Coś nowego u ciebie. Co wywnioskowałeś?
(Mathias) - Że sam tworzę swoją historię i sam jestem odpowiedzialny za siebie, a raczej będę w przyszłości.
(Ojciec Mathiasa) - Coś pomiędzy. Wiesz jak wygląda za oknem. Nie chodź jak na ścięcie krzywy z garbem. Wyprostuj się i idź przed siebie z podniesioną głową. Mam by chciała mieć o jedno zmartwienie mniej. Może jesteś dorosły, ale dla nas zawsze pozostaniesz synem nazbyt rozpieszczanym. Popełniasz błędy, powiesz coś w złości, to zrozumiałe. To odróżnia nas od zwierząt, mamy dar mowy, by go używać. Mamy ręce, by robić z nich użytek. Mamy nogi, by móc z nich korzystać. Jak to lekko przełożyć na Rodzinny Dialekt. Dar mowy może służyć też do argumentowania decyzji ludzi, nie zawsze trzeba się bić. Rękami możesz obronić osobę, która jest dla ciebie ważna. Nogami dobiegniesz do miejsca i pomożesz komuś, tak jak to zrobiłeś teraz.
(Mathias) - Tylko przyniosłem leki...
(Ojciec Mathiasa) - Gdyby ci nie zależało, w głębi duszy byś nie poszedł. Dobry z ciebie chłopak. Mimo wieku wiele już przeżyłeś i zapewne przeżyjesz jeszcze przed sobą. Pamiętaj, że nawet jak nas nie będzie, bo kiedyś umrzemy, to zachowaj sobie nasze słowa. Nie zapominaj o nas. W ciężkich chwilach ci to może pomóc. Jesteśmy częścią twojego serca, wypełniamy swoimi częściami twoje. Kiedyś zostanie pustka i zostanie wypełniona inną częścią serca, poczujesz wtedy coś wyjątkowego...
(Mathias) - Co to znaczy?
(Ojciec Mathiasa) - Kiedyś się dowiesz. Wtedy zmienisz zdanie i staniesz się innym człowiekiem.
(Mathias) - Nie chciałem tego, co stało się wcześniej... Po prostu, on wkurza nie tylko mnie...
(Ojciec Mathiasa) - Jest jednak twoją rodziną. Choć wkurza każdego, to należy go szanować. Nawet najgorszego pijaka należy szanować, jeśli jest w rodzinie. Widź mnie jako twojego ojca, a nie Pana Prezesa Fundacji, dobrze?
(Mathias) - Często wywierałem na was presję. Czy to nowa komórka lub komputer.
(Ojciec Mathiasa) - W końcu uzbierałeś na swoją pierwszą ważną rzecz. Robisz co lubisz, a co mówią o tobie inni, to się nie przejmuj. Jesteś inny od nich, ale pomyśl, że tylko na swoją korzyść - uśmiechnął się
(Mathias) - Mogę już iść?
(Ojciec Mathiasa) - Możesz. Nie liczy się jaki jesteś, lecz jaki nie jesteś.
(Mathias) - Będziecie ze mnie dumni, kiedyś pokażę tym idiotom, jak źle mnie oceniali wcale mnie nie znając. Dzięki, przydałoby się więcej takich rozmów...
(Ojciec Mathiasa) - Będzie jeszcze wiele okazji. Na pewno tak będzie...
Czasy Teraźniejsze, pół godziny później
(Mathias) - rozszerzył oczy - Co do jednego miał racje, zmieniłem się...
(Iza) - Miałeś wyrozumiałego zatroskanego ojca, chora matkę, dbającą tylko o swoje sprawy babcie i zakłamanego dziadka. Nie ma rodziny idealnej... Zrozumiałam, o co chodziło z tą "Nową Częścią". Chodziło o kogoś, kto będzie miał tyle miłości jaką oni Cię darzyli.
(Mathias) - By wypełnić tamtą pustkę, twoją pustką... To potwierdza to, o czym myślałem od kilku miesięcy... Że miałem Cię spotkać, miałem ci ulec... Miało dojść do ataku... Wszystko szło tak, byś ty była bliżej mnie niż ja ciebie... Poplątane to i...
(Iza) - przyłożyła palec wskazujący mu do ust - Za dużo mówisz... - uśmiechnęła się - Może się rozerwiemy. Nie miej tego za złe, ale mam na ciebie chęć teraz, a nikogo nie ma...
(Mathias) - przypomniał sobie sen - Może z tym zaczekać... Jeszcze nie jestem gotowy...
(Iza) - Mathias, skup się na mnie wreszcie, bo poszukam ust na mieście...
(Mathias) - Wolę poczekać na Osę, może coś przyniesie do jedzenia...
(Iza) - Nie chcę robić tego z nim, tylko z tobą... - pchnęła na łóżko
(Mathias) - Iza - próbował się uwolnić
(Iza) - usiadła na nim - Pozwolę Ci wybrać, dobrze? Wolisz bym pierw podnieciła, a potem rozgrzała czy na odwrót?
(Mathias) - Jak będę głośniej się mocował, to jeszcze inni tu wpadną - do siebie - Mało mi kłopotów...
(Iza) - Co tak mruczysz do siebie? Jestem tu, czemu patrzysz na ścianę...
(Mathias) - uwolnił się - Nie teraz, ok?!
(Iza) - zasmucona - Przepraszam, chciałam ci tylko sprawić przyjemność. Od tygodnia chodzisz jak struty, byś się rozluźnił... Może wtedy...
(Mathias) - Nie tak to działa, doceniam, że chciałaś dobrze, ale seks nie rozwiąże wszystkich problemów. To, że po mnie poskaczesz czy potem dostanę ekstazy, to nie oznacza, że przestanę myśleć o tym, co mnie dręczy... Tak wiem, nie ma ich już, nikogo oprócz ciebie nie mam takiego wyrozumiałego, ale proszę nie wywieraj na mnie presji.
(Iza) - dała szybkiego buziaka - Przyznaj się, że wstydzisz się, ż ktoś nas przyłapie... Że wejdzie Osa - zaśmiała się - A my w trakcie... Mamy to czego chcieliśmy. Suche miejsce, bezpieczne, można się normalnie umyć. Myślałam, że tego dla nas chciałeś. Bezpieczeństwa...
(Mathias) - położył się
(Iza) - Jesteśmy bezpieczni, coś się nam należy od życia... Jesteśmy tylko ludźmi, mamy słabości. Umiemy podejmować decyzje, to nas odróżnia od zwierząt...
(Mathias) - spojrzał się na Izę
(Iza)(Mathias) - w tej samej chwili - No wiesz... Mathias... Iza... Przepraszam... - zaczęli się uśmiechać
(Osa) - Co to za odgłosy? Zaczęliście beze mnie?
(Iza) - przerażona - Co?
(Osa) - Kłótnie, odkąd wyszedłem miałem nadzieję, że poczekacie. Macie farta, jakieś drobne zakupy zrobiłem, ale nie oczekujcie cudów - położył torbę na stole
(Iza) - Nie musiałeś, wiesz... To był tylko...
(Osa) - Pretekst, byście wy sobie poromansowali bez mojej obecności. Wiem, wyczułem to, jak to ty mnie wygoniłaś, a nie on. Zawsze jak laska wygania, to potem coś chce zrobić z chłopakiem. Wy już tak oficjalnie?
(Mathias) - Daruj sobie chłopski humor. Skoro wiedziałeś, to po co poszedłeś jednak?
(Osa) - Bo mi zależało? Gdyby nie, miałbym w dupie i został tutaj.
(Mathias) - zdziwił się
(Osa) - Co tak patrzysz? Mam coś na twarzy? Znów jakiś żul mnie opluł?
(Mathias) - Nic takiego, to nic... Co planujemy na dziś, bym wreszcie wyszedł stąd.
(Osa) - Mam iść po innych?
(Mathias) - Nie, pójdźmy tylko w trójkę się przejść. Jak stoimy z amunicją?
(Osa) - Nie narzekamy, choć Ula tak rozdawała, że na braku jesteśmy. Dajesz wiarę, wymieniała pociski za jakieś rzeczy. Co to jest, ja się pytam? Metro 2033 czy 34? To nie je Moskwa, to je życie. Cenny surowiec tak oddawać, za jakieś parę bułek...
(Iza) - Potrzebujemy jedzenia, chcesz umrzeć i nas pozabijać w nocy?
(Osa) - Czyli teraz amunicja to takie nasze nowe pieniądze? To się doczekałem. Złotówki, miało być euro, wprowadzili Amunicje.
(Mathias) - Może pogadać z tym kimś, kto tu dowodzi?  By dali nam większy przydział...
(Osa) - Panie daj pan ammo, nie bądź żyła. Potrzebuje kasy więcej by potem ją wydawać. Myślisz, że nam da? Liczyłeś ludzi? Wiesz ile ich jest, bo ja wiem...
(Mathias) - Ile?
(Osa) - W chuj dużo... To wtedy jak kończą mi się cyfry po tysiącu.
(Mathias) - To co polecasz zrobić?
(Osa) - Wiesz, że mają tu generator prądotwórczy? Geniuszu, możemy naładować nasze komórki.  Nic nie działa tak na mnie jak dźwięki Nirvany.
(Iza) - Nie mamy ładowarek... Zostawiłam w domu...
(Osa) - Takie coś w chuj duże musi mieć jakieś źródła ładowania. Chodźmy. Sprawdzimy to. Przecie macie na pewno swoją muzykę na odstresowanie się.
(Mathias) - Yarmak "Mechta".
(Iza) - Linkin Park - What I've Done.
(Osa) - Widzicie, mamy coś wyjątkowego w tych blaszakach. Wystarczy to odblokować.
(Mathias) - Wiesz, gdzie jest ta "Elektrownia"?
(Osa) - Nie, skąd kurwa... Nie ufam ludziom, by samemu się pytać. Z wami będę pewniejszy.
(Iza) - Może weź Ulę... - zaśmiała się
(Osa) - Masz wyczucie. To idziecie, czy mam zabrać ze sobą naszego ludzkiego aimbota?
(Iza) - Nie gorączkuj się, pójdziemy.
(Mathias) - Co ty byś bez nas zrobił?
(Osa) - Zdechłbym, wtedy w nocy... Gdybyś działał w amoku, strzeliłbyś od razu, jak bym się pokazał. Więc cieszę się, że ktoś nade mną czuwał.
(Iza) - Miałeś szczęście, Marta pecha i cieszmy się z tego.
(Mathias) - Życie ma się jedno, byle go nie zmarnować.
(Ula) - Słyszałam głośne gadanie, to pomyślałam, że Osa wrócił. Widziałam jak wychodziłeś.
(Osa) - Śledzisz mnie?
(Ula) - Marta stała przy oknie i mnie informowała.
(Iza) - Idziemy właśnie do miejsca, co naładuje nasze telefony.
(Ula) - Robicie sobie jaja, prawda?
(Mathias) - Też nie chce mi się wierzyć, ale lepiej sprawdzić.
(Ula) - Mam iść z wami, tak dla bezpieczeństwa?
(Osa) - To bezpieczna strefa. Gdziekolwiek jest...
(Ula) - Nie sprawdziłeś nawet gdzie, ty głuptasie...
(Osa) - Ty niedowiarku, nie wierzysz we mnie...
(Iza) - Może pójdziemy przodem, a oni niech zajmą się sobą?
(Mathias) - Konkretna propozycja, chodźmy....
(Iza) - Coś zbladłeś, coś Cię znów trapi?
(Mathias) - Tylko co noc od tygodnia śni mi się wuj, a raczej jego ostatnie minuty życia. Nie byłem przy tym, ale widziałem czyimiś oczami wszystko. Jak ktoś trzyma nóż i każe mu wejść na stołek, by przewiesił przez poziomą kolumnę sznur. Był aparat, mógł być szantażowany. Było zdjęcie, ale ten skurwiel nie zrobił jak się domyślałem. Od razu pchnął stołek, a wuj się dusił i nic nie zrobił. Stał... - rozszerzył źrenice - Stał i czekał aż umrze... Po czym pociął mu lekko nadgarstki, rzucił nóż na ziemię i uciekł... Sen się zawsze kończy, że już widzę prawie twarz mordercy, a wtedy pojawia się światło otwartych drzwi i koniec.
(Iza) - Przykro mi, nie wiedziałam. Czyli wiesz, że to było o świecie. Złapali jego lub ją?
(Mathias) - Tak, po pół roku debilnego śledztwa. Jego żona, ciężko ją nazwać ciotką, na szczęście to była taka bardziej babcina ciotka. Dlatego przestałem ufać ludziom i lekko wróciłem do stanu kozła ofiarnego. Nauczyłem się, że nie można ufać każdemu.
(Iza) - Twoja siostra, czy gdybyś jej powiedział o wszystkim, jak jest na świecie? Przeżyłaby do tego dnia?
(Mathias) - Na pewno dłużej niż w tym fikcyjnym świecie, w jakim żyła. Babka gadała jej wiele, ona wierzyła... Ponoć tych, co się przeklina, potem się odczuwa jakąś tęsknotę... Przynajmniej jest teraz tam na górze i nie musi znosić tych warunków...
(Iza) - W niebie, czyli jednak wierzysz w Boga?
(Mathias) - Nie powiedziałem, że wierzę. Powiedziałem, że wierzę w niebo. Gdzieś dusza musi trafiać. Nigdy nie uznam formy, że po śmierci nie ma już śladu po człowieku. W każdych gadkach musi być coś z prawdy. A ty wierzysz w Boga?
(Iza) - złapała za jego dłoń - Wierzę w cuda... - uśmiechnęła się - Więcej nie potrzebuję...
(Mathias) - Cud sprawił, że tu dotarliśmy. Dobrze myślisz.
(Iza) - Czubku, nie cud. Sprawiło to szczęście. Byliśmy w grupie, rozdzieleni byśmy tu nie trafili. Tomek... Był stąd, może uczcimy go minutą ciszy? Do tej pory nie gadaliśmy o tym, co się stało z nim... Zróbmy to dla niego, należy mu się...
(Mathias) - Do końca wierzył, że wyjdziemy Wszyscy z tego... - zachował minutę ciszy
(Osa) - Dobra, co uciekliście... Coś powiedziałem nie tak?
(Mathias) - Nie, skądże...
(Osa) - Sporo ludu na ulicach. Od kogo zaczniemy? Może ten w kapturze? Ten w szarej bluzie, co wy na to?
(Iza) - A może ten dalej, z bejsbolem? Patrz, spojrzał sie...
(Mathias) - Ta przy straganie wydaje się spoko - poszedł
(Osa) - zaśmiał się do siebie
(Rakso) - do Kingi - Oszukałaś mnie! Oddaj co ukradłaś!
(Kinga) - Weź spieprzaj stąd człowieku, widzisz, że nie jesteś tu sam...
(Osa) - Co się dzieje? Ktoś potrzebuje obicia pyska? - dotknął strzelby
(Rakso) - zaniepokojony - Dorwę Cię suko... - odszedł
(Kinga) - Wreszcie się go pozbyłam, a raczej wy pomogliście. Dzięki.
(Iza) - Co mu chodziło ze słowem "ukradłaś" ?
(Kinga) - Dostał zużyty magazynek i miał pretensje, że podwyższyłam jego wartość. Sprzedaje co mam. I tak się nie przelewa, co dają, co sama dostanę, sprzedaje innym.
(Osa) - Za amunicje?
(Kinga) - Niektórzy wciąż się nie mogą oswoić z tym, że wszystko się pokręciło. Złote nie mają już wartości. Teraz nie zabijają za złote, zabijają za amunicje.
(Osa) - Doszło tu do zabić?
(Kinga) - Wiele razy, ale trzymają "władze" poziom. Przesłuchują, potem jak coś jest nie tak jak być powinno, wyrzucają... To największe miejsce w kraju, się dziwicie. Mamy prawie wszystko, oprócz bliskich, których raczej nie wrócimy do życia... Co was sprowadza tu, trochę się rozgadałam.
(Mathias) - Macie coś podobne do agregatu prądotwórczego?
(Kinga) - W sensie maszyna do prądu? Osobiście nie widziałam, ale ludzie gadają. Co jakaś osoba w słuchawkach, może się ich spytajcie...
(Osa) - Pytamy się ciebie, wiesz gdzie to jest?
(Kinga) - Wiem, ale nigdy nie musiałam tam chodzić. Wyrzuciłam swoją komórkę, teraz żałuje... Dobrze, powiem już. Wiecie, gdzie jest Stare Miasto? Tam w centrum stoi taka drewniana chałupa, więcej nie wiem.
(Iza) - Stare Miasto i drewniany dom, dużo mi to nie mówi, ale lepszego tropu nie mamy.
(Osa) - Pomogliśmy ci z tym gościem, możesz nam dać trochę amunicji?
(Kinga) - Ale przecież... Dobra, uznajcie to za dobry gest - podała magazynek - Jest w nim trzydzieści kul, więcej nie mogę. Tylko mnie wydajcie, że dałam coś wam za nic, to uduszę...
(Osa) - Raczej powinnaś obawiać się tamtego palanta - odszedł
Godzinę później, okolice Starego Miasta
Znaleźli się w dobrze znanym miejscu, gdyż tak się złożyło, że trójka była w Gdańsku kawałek czasu przed epidemią i znali Stare Miasto. Jednak musieli zorientować się na nowo w nowym wyglądzie dzielnicy. Ulica mająca kilka metrów szerokości i kilkadziesiąt długości z blokami po obu stronach, sporo było zrujnowanych z drewnianymi dachami i ścianami, sypiącymi się. Owy poszukiwany drewniany dom stał na środku. Tablica na drzwiach głosiła "Brak w dostawie prądu do odwołania". Osa załamał ręce. Zajrzał przez okno, wydawało się, że nikogo nie ma. Podniósł z ziemi kawałek drutu, obejrzał się wokół własnej osi, po czym ukucnął przy drzwiach.
(Iza) - Co robisz?!
(Osa) - A na co ci wygląda? Włamuje się - włożył wytrych do zamka
(Iza) - Ludzie przechodzą, co będzie jeśli...
(Osa) - Jak zobaczycie coś podejrzanego to reagujcie.
(Mathias) - Mamy bić ludzi? W tej chwili to my działamy przeciw innym...
(Osa) - Działamy przeciwko systemowi. Jak gościu używa energii tylko dla siebie, to jest przeciwko innym. My pomagamy innym, przy okazji sobie.
(Iza) - Dostrzegam bardziej, że te drugie...
(Osa) - Pierdolenie o Szopenie - otworzył zamek
(Iza) - No otwórz to...
(Osa) - Ja otworzyłem zamek. Niech będzie - kopnął w drzwi
(Mathias) - Ciemno... Może ktoś zostanie?
(Osa) - Iza, umie czarować ludzi...
(Iza) - Ha Ha...
(Osa) - To zadanie dla prawdziwych facetów.
(Iza) - Bo ty nim jesteś.
(Osa) - Ja mam większe jaja niż Ty.
(Iza) - A ja mam co innego - uśmiechnęła się
(Osa) - facepalm - Mathias, idziemy... - weszli
(Mathias) - zawadził się o dywan - Blyat...
(Osa) - Ostrożnie. Jak by tu były trupy, byśmy mieli przeeeejebane...
(Mathias) - Nie, byłoby o wiele gorzej. Moglibyśmy trafić na gejów.
(Osa) - Podoba mi się twój tok myślenia. Dokładnie, każdemu trupowi łeb rozłupie, ale w geja... Przecież tego aż żal uderzyć...
(Mathias) - No tak... - poczuł dotyk broni wycelowanej w plecy
(Osa) - Co tak zamilkłeś? - spojrzał na szafę
(Mathias) - spojrzał kątem oka za siebie
(Osa) - zajrzał do szuflady - Gówno widać. Jest tu jakaś świeca? - szukał - Po ciemku gówno zobaczę...
(Kuba) - Złodziejom się łapy ucina...
(Mathias) - nadepnął mocno na stopę Kuby
(Kuba) - Kurwa...
(Mathias) - uderzył z łokcia w brzuch - zabrał broń
(Kuba) - To bolało...
(Osa) - Co do chuja? - zapalił świece
(Mathias) - celował do napastnika
(Osa) - Mathiasik, spokojnie. Calm Down and Love Mercy. Gościu, zapytam kulturalnie i konkretnie, co Ty chciałeś kurwa zrobić z tą pukawką? Chciałeś zajebać mojego przyjaciela, który jest dla mnie jak brat?
(Mathias) - Dzięki...
(Osa) - Radzę ci odpowiedzieć, kolega dziś nerwowy. Od tygodnia nie zarżnął sztywnego, a kilkadziesiąt do dla niego jak splunąć...
(Kuba) - zaczął się pocić - Że co pro...Proszę?
(Osa) - Już Iza jest bardziej męska niż on... Bitch please... Masz prąd i nie chcesz się podzielić? Gdzie go masz?
(Kuba) - Skończył się... Nie mam więcej... Przepraszam, możesz powiedzieć mu, by do mnie nie celował, to mnie stresuje...
(Osa) - A wiesz, że mu pozwolę? Tak jakoś mam dobry dzień dziś. Gdzie... Masz... Maszynę?
(Kuba) - Wiedziałem, że jak wpuszczą wszystkich, to w końcu w mieście powstanie gildia złodziei... Nic ode mnie nie dostaniecie, bo nic nie mam...
(Mathias) - uderzył kolbą w klatkę - Nie jesteśmy złodziejami...
(Kuba) - Zachowujecie się jak oni... Włamujecie się i kradniecie... Nienawidzę tego miasta, chciałem przeżyć i mieć spokój...
(Osa) - To pakuj swój shit i wypierdalaj za mury. My chcemy tylko trochę prądu. Mathias nie jest bandytą, ani ja. Tylko czasem trzeba użyć czegoś innego. Nie zawsze argumenty słowne wystarczą. Uznaj to za perswazję.
(Kuba) - A jak nie powiem to mnie skatujecie jak skatowaliście innych?
(Osa) - wzdychał - A mogłem zabrać Ulkę, ona to ma siłę perswazji...
(Mathias) - wycelował w nogę
(Kuba) - Odłóż to, zanim zrobisz sobie krzywdę...
(Mathias) - wcisnął za spust - brak reakcji - Pusty magazynek...
(Kuba) - uderzył Mathiasa w twarz - zabrał broń - wyjął nowy magazynek
(Osa) - No bez jaj...
(Mathias) - Myślałem, że był pełny... - ogarnął się
(Kuba) - przeładował - Teraz ja jestem tym lepszym - wycelował w Osę - powiedzcie mi, ładnie jest kraść?! Ktoś się stara tygodniami, a inni wbiegają i kradną... Miłe by to było dla was, jakby wam kradli prąd czy neta?! Pytam! Czy byłoby wam... - został uderzony drzwiami
(Iza) - Co się stało? - weszła
(Osa) - Iza, broń... Kopnij ją!
(Iza) - kopnęła
(Kuba) - rzucił się na Izę - próbował dusić
(Osa) - wycelował w Kubę
(Kuba) - Strzel, a całe miasto zwalisz na swoją głowę... Ja tutaj mam kontrolę. To mój biznes. Teraz zrewanżujecie mi się za straty. Wezmę waszą znajomą, pójdziemy sobie do mojego mieszkania, zrobimy swoje i oddam wam w jednym kawałku. Nazwaliście ją Iza... Izulka, potrafisz dobrze ssać kutasa?
(Mathias) - podszedł do Kuby niezauważony
(Kuba) - Wiem, że chcesz coś powiedzieć, ale nie teraz... Ty mała figlarna suczko... - macał jedną ręką jej tyłek
(Mathias) - uderzył Kubę w twarz - kopnął z kolana w brzuch
(Kuba) - przewrócił się
(Iza) - odetchnęła
(Osa) - opuścił broń
(Kuba) - Co kurwa - rozmazał mu się obraz
(Mathias) - kucnął - uderzał na oślep w twarz
(Iza) - Mathias...
(Osa) - Stary, on stracił świadomość...
(Mathias) - do nieprzytomnego - Nigdy nie nazywaj jej Suką...
(Osa) - chwycił za ramię - Chyba nici z włamania. Zaraz ktoś tu przyjdzie. Chodźmy stąd. Wezmę Ulkę i jutro spróbujemy sami, wy za bardzo się rzucacie w oczy.

Offline

 

#2 2014-11-19 01:34:48

Matus951

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-20
Posty: 150
Punktów :   

Re: Rozdział 11 - Bezpieczna strefa

(Iza) - Chodzi o mundur asg? Mogę chodzić bez niego, ale nie przy tobie.
(Osa) - Możecie zostańcie jutro sami, lepiej będzie. Możecie zrobicie to, co wam wtedy przerwałem.
(Mathias) - Do niczego nie doszło.
(Iza) - To nie było to...
(Osa) - Skoro jesteśmy tutaj. Obczajmy jakąś knajpę, usiądźmy i napijmy się czegoś.
(Mathias) - Z reguły nie pije.
(Osa) - Z kolegą i dziewczyną się nie napijesz?
(Iza) - Ja też nie pije.
(Osa) - Dobrali się... To może jakaś zapiekanka z pieczarkami?
(Mathias) - Tu? Zapiekanki...
(Osa) - Wtedy był taki lokal co serwował. Miałem tu znajomego znajomego. Jak ktoś go kojarzy, może da nam zniżkę.
(Mathias) - Ile to będzie, dwadzieścia naboi?
Wyszli z niegościnnego domostwa, idąc w stronę miejsca na Starym Mieście, o którym mówił Osa. Mathias nie był przekonany, że miejsce serwuje ciepłe jedzenie, to byłoby zbyt piękne jak na sytuacje podczas Apokalipsy. Jednak to okazało się być aż nadto piękne. Lokal stał, Osa już miał na twarzy banan. Da Grasso, znana marka w Polsce. Znana Mathiasowi także z Płocka. Drzwi były otwarte, lokal wyglądał na zadbany. Usiedli przy pierwszym lepszym stoliku. Podeszła do nich dziewczyna, trzymała w ręku notatnik do zapisywania zamówień.
(Klaudia) - Nowe twarze. Jesteście tu od niedawna, jeszcze was nie widziałam.
(Osa) - Od tygodnia jesteśmy. Zbyt nie ogarnialiśmy okolic. Przepych miasta sprawia, że trzymamy się wytycznych, że póki nie musimy, nie idziemy dalej.
(Klaudia) - Gadasz jak mój brat. Co chcecie zjeść, napić się?
(Iza) - Zapiekanki? 
(Klaudia) - Nie dziw się, mamy wszystko. Dobrze mieć kolesia, co ogarnia te potrawy. Macie czym zapłacić, to jednak kosztuje.
(Mathias) - Tylko trzydzieści.
(Klaudia) - Nie chcę wam zabierać wszystkiego. Połowę, tylko powiedzcie mi, czy wasza rodzina przeżyła.
(Osa) - Czemu interesuje Cię to...
(Klaudia) - Bo lubię zadawać pytania.
(Osa) - Moja rodzina nawet tu nie dotarła. Mathias miał domysły,  ale nie doczekał się spotkania. Izy rodziny nie znam, też gdzieś zaginęli.
(Iza) - Obstawiam, że zginęli. Musze żyć z takim przeświadczeniem.
(Klaudia) - Mój brat był tu ze mną, ale wyszedł kiedyś z kilkoma idiotami na poszukiwania siostry jedno z tamtych, wrócili bez niej, a on z ugryzieniem. Dowiedziałam się jak było za późno. Sama go przyłapałam na amputacji, było głośno. Na miejscu mnóstwo krwi, on z odciętą prawą ręką i piła elektryczna... Wykrwawił się...
(Iza) - Mieliśmy przyjaciela, co też stracił rękę. Trzeba po odcięciu szybko owinąć, by nie wdało się zakażenie, by zatamować krwawienie... Gdyby tu był, pewnie by ci więcej powiedział...
(Klaudia) - Gdzie jest teraz?
(Osa) - Nie wiemy... Zgubiliśmy go, poszedł gdzieś i nie wrócił.
(Klaudia) - Nie szukaliście go?
(Mathias) - Mógł być wszędzie...
(Klaudia) - Dobra, nie zamęczam was. Tak więc, trzy zapiekanki, hm?
(Osa) - Dodaj do tego jedno piwo.
(Klaudia) - A coś dla dwójki do picia?
(Iza) - Woda?
(Klaudia) - Złoże zamówienie. Czas oczekiwania to dziesięć minut - poszła
(Osa) - Kurwa, pierwsze gorące żarcie od miesięcy. Co wy tacy chłodni?
(Iza) - Nie jest ważne co zjem, nawet mogę surową rybę zjeść.
(Osa) - Mathias, co się zaparłeś i nic nie mówisz? Mathias...
4 Kwietnia 2014, osiedle Północne w Płocku
(Tomek) - wchodzi na ulicę "Walecznych" - Ula... - pokazał palcem
(Ula) - Cholera, masz jakiś plan?
(Tomek) - Na hardkora można iść do przodu, ale ryzykowne, nie widzę ich za autami... Jednak coś się uda, spójrz na balkony. Możemy przejść po nich, aż do tamtego zejścia w dół, to chyba ta środkowa klatka naprzeciw.
(Ula) - Sugerujesz, że mamy podciągać się na nich i przesuwać?
(Tomek) - Raczej nie masz wyjścia - pokazał na idące trupy
(Ula) - Damn...
(Tomek) - chwycił się kraty balkonu - Lepiej nie puszcza, bo staniesz się ich posiłkiem - poruszał się w prawo
(Ula) - chwyciła się kraty balkonu - Mogłam więcej czasu poświęcić na wspinaczkę niż sprawność mojego sierpowego - poruszała się w prawo
(Tomek) - jeszcze moment - spojrzał w dół - Z tej perspektywy nie wygląda to za dobrze...
(Ula) - Nie patrz w dół!
(Tomek) - dotarł do krańca - wszedł na balkon - Co teraz?
(Ula) - Sądziłam, że nie nadążą za nami - dotarła do krańca - Pomóż...
(Tomek) - pomógł wejść - Nie ma szans, że zeskoczymy i pobiegniemy. Są za blisko. Masz pomysł jak się dostać na druga stronę?
(Ula) - Kamień... Musisz opuścić mnie na dół.... - położyła plecak na ziemi
(Tomek) - Co?!
(Ula) - Słyszałeś - zawiesiła się do góry nogami - Chwyć mnie...
(Tomek) - Dorwą Cię... - trzymał nogi Uli
(Ula) - Tylko powoli opuszczaj i sam nie spadnij... - próbowała dosięgnąć kamienia - Jeszcze!
(Tomek) - Ile ty ważysz...
(Ula) - Na pewno mniej niż Ty... - złapała kamień - Wciągaj! - chwycił ją zombie
(Tomek) - wciągał - Zaklinowałaś się...
(Ula) - wyjęła nóż - dźgnęła trupa - Wciągaj!
(Tomek) - wciągnął - dyszy - Pieprzyć to, nic ci nie jest?
(Ula) - Żyje... - pokazała kamień - Módl się, bym miała cela. Rzucę go w miejsce, z którego przyszliśmy. Może to ich odciągnie. Wtedy od razu wiejemy stąd i do mieszkania.
(Tomek) - Masz łeb.
(Ula) - Ktoś z nas musi - wymierzyła - rzuciła
(Tomek) - Chyba się udało, idą tam...
(Ula) - założyła plecak - Nie czekajmy aż zmienią zdanie - wyskoczyła
(Tomek) - wyskoczył
(Ula) - Szybciej... - wbiegła do klatki
(Tomek) - Jeszcze ja... - wbiegł - zamknął drzwi
(Ula) - Które to były drzwi?
(Tomek) - Wiesz, że zapomniałem. Sprawdźmy po kolei.
(Ula) - Gotowy? - otworzyła pierwsze drzwi
(Tomek) - Bardziej być nie można... - wszedł
(Ula) - Sprawdź lewą stronę, sprawdzę prawą...  - poszła
(Tomek) - Jasne - poszedł 
(Ula) - spojrzała na klatkę - Spory rozmiar. Na pewno tu mieszkało jakieś zwierzę, coś mniejszego na kota - otworzyła dolną szafkę - Siano dla gryzoni... - poczuła smród - Co tak wali... - No tak, odchody gryzonia...
(Tomek) - Masz coś?
(Ula) - Jeszcze nie, a ty?
(Tomek) - Oprócz ubrań i leków, nic...
(Ula) - Otwarte okno - zastanowiła się - Ślady krwi tu się zaczynają...  - poszła tropem dwa metry dalej - złapała za klamkę - Zamknięte...
(Tomek) - Tam chyba jakiś dziadek mieszkał, tyle leków na prostatę...
(Ula) - przyłożyła ucho do drzwi - usłyszała odgłos zombie - Bingo...
(Tomek) - Co nasłuchujesz?
(Ula) - Chyba znalazłam właściwe drzwi, otwórz drzwi. Będę ubezpieczać - wyjęła nóż
(Tomek) - włożył klucz do zamka - przekręcił - otworzył drzwi
(Ula) - poczuła zapach zwłok - Cholera - odruchowo zatkała nos
(Tomek) - Zapach rozkładających się ciał...
(Ula) - powoli zajrzała do pokoju - Mamy ją...
(Tomek) - Czyli to te mieszkanie?
(Ula) - spojrzała na zdjęcie na stole - Patrz, kto jest między rodzicami?
(Tomek) - Mathias... Tylko bez tej chusty, bym go nie poznał...
(Ula) - Spójrz na nią, nie ma siły się ruszyć. Zróbmy to humanitarnie.
(Tomek) - Po cichu?
(Ula) - Ty to zrobisz... - podała nóż
(Tomek) - Nie lepiej, żebyś ty to zrobiła?
(Ula) - Ty ponoć znałeś jego rodziców. Ciebie jako bliższego znajomego obowiązuje pierwszeństwo. Zrób to szybko, zanim nas coś tu jeszcze zeżre.
(Tomek) - podszedł do łóżka - To pewnie jego ojciec... A raczej szczątki...
(Ula) - schowała zdjęcie do kieszeni - Dam mu to w swoim czasie. Jeszcze nie teraz...
(Tomek) - Przepraszam, że ostatni cios muszę zadać ja. Mam nadzieję, że mi pani wybaczy... - dźgnął w głowę
(Ula) - Już ci jest wdzięczna, że nie musi już przeżywać tego koszmaru. Chodźmy już.
(Tomek) - Nie wyjdziemy klatką, już nas tam widzieli.
(Ula) - spojrzała na balkon - Możemy tędy - otworzyła - Jest prosta trasa. Jest tu ich tylko kilku. Tak jak wtedy, skaczemy i spieprzamy. Wielkim trafem nie sprowadzimy ich tam więcej.
(Tomek) - Trochę większy kawałek na dół.
(Ula) - Co ci jest?
(Tomek) - Mam jakąś migrenę, nic mi nie jest.
(Ula) - Więc biegiem - skoczyła
(Tomek) - Mam nadzieję, Mathias, że mi wybaczysz... - skoczył
Czasy Teraźniejsze, kilkanaście minut później
(Osa) - potrząsał - Mathias... Chłopie, nie odpływaj...
(Iza) - Byłeś nieobecny. Jakby miałeś oczy otwarte, ale jakiś zamyślony...
(Mathias) - Kolejne wspomnienie do mnie wróciło. Tylko, że mnie tam nie było. Patrzyłem innymi oczyma na to...
(Iza) - Tak jak wtedy ten sen o wujku?
(Mathias) - Ta...
(Osa) - Jakim wujku?
(Mathias) - To tylko obraz z przeszłości. Nic nam nie pomoże.
(Osa) - No właśnie. Zapiekanki stygną, piweczko się grzeje. Może zaprosić Wiki, ponoć lubi.
(Iza) - Pewnie odpoczywa. Wszystkim się należy.
(Osa) - napił się - Gdyby się uniknęło tych wpadek wcześniej, bylibyśmy tu z Oskarem. Też równy mnie piwożłop. Lubi mi podpierdolić browca, kiedy nie patrzyłem. Ojciec zawsze mu wierzył, matka mi i tak się ciągnęła ta bratnia wojna, kiedy ich wszystkich zabrakło. Mogła tu być też Natalia i Monika. Tylu rzeczy mogliśmy ominąć... Plan wypalił, ale za jaką cenę - pił dalej
(Mathias) - Ani Oskarowi, ani Natalii to życia nie wróci.
(Iza) - To jednak przypadek był, a skąd wiesz, że Natalia nie żyje?
(Mathias) - Gdyby żyła, pewnie byłaby tutaj. W biurze informacyjnym nikt nie kojarzy nazwiska - zdjął chustę - Nie ma jej tutaj, a skoro nie ma, to nie żyje - napił się wody
(Iza) - Znajdziemy ją, w jakimkolwiek stanie, mogę ci to obiecać.
(Mathias) - Co nagle jesteś po jej stronie?
(Osa) - Ta... - bek - Znajdziemy i porządnie obruchamy... Ja być nieczysty? Ja nieczysty... Klepnęłoby się długowłosą raz... A może dwa... - padł głową na stół
(Iza) - Jeśli to ci w myślach pomoże, chcę pomóc.
(Mathias) - Jakby coś tu jeszcze mogło pomóc...
(Iza) - Spójrz na niego, śpi jak zabity. Chyba to najbardziej ostra dawka od wielu miesięcy.
(Mathias) - Patrzy się na twój biust.
(Iza) - Co?!
(Mathias) - Tak głowa się ułożyła, że kierunek patrzenia ustawił się przy twoim dekolcie, chwalebne z jego strony.
(Iza) - zasunęła wyżej suwak - Zabawne. Idziemy stąd? Niech sobie odeśpi. A my wrócimy do pokoju.
(Mathias) - A co z jedzeniem?
(Iza) - Swoją porcję zjadłam, Osa też, najwyżej zje i twoją. Chodź, zanim się obudzi - pociągnęła za rękę
(Mathias) - Nie zaciągniesz mnie do łóżka - założył chustę
(Iza) - dezorientacja - Przecież nawet o tym nie pomyślałam.
30 minut później, mieszkanie na Oruni
(Iza) - droczyła się - No dalej, powiedz o czym myślałeś...
(Mathias) - Nie wyciągniesz tego ode mnie - odwrócił się
(Iza) - zawiesiła mu się na szyi - Nikogo tu nie ma. Mów póki Osa nie wróci - pchnęła na łóżko
(Mathias) - Nie zrezygnujesz?
(Iza) - Nigdy - uśmiechnęła się
(Mathias) - odetchnął - Wyjątkowo to nie było ze mną w roli głównej. Nie wiem co to spowodowało, nie wiem czemu akurat to, ale widziałem to.
(Iza) - Co widziałeś? - usiadła obok
(Mathias) - Pamiętasz kiedy wysłałaś Ulę z Tomkiem do mojego mieszkania? To było wtedy. Widziałem po kolei jak było. Zobaczyłem coś, czego nie powinienem, ale choć teraz wiem.
(Iza) - Wiesz co?
(Mathias) - Podczas wizyty w moim mieszkaniu, nie doszło tylko do zabicia. Ula zabrała ze stołu zdjęcie rodzinne. Do tej pory mi tego nie powiedziała.
(Iza) - Może to tylko pseudo majaki. Może tak nie było.
(Mathias) - Spytam się jej... - wstał
(Iza) - Chcesz teraz wbić jej do pokoju?
(Mathias) - podszedł do drzwi - Tak, lepiej późno niż wcale.
(Iza) - Mam iść z tobą?
(Mathias) - Nie, umiem rozmawiać z ludźmi - otworzył drzwi
Za drzwiami stała Ula. Lekko zaniepokojona z czymś zawiniętym w dłoni. Widząc Mathiasa miała ochotę wrócić na górę, ale coś ją powstrzymało. Spojrzała mu w oczy, wiedziała, że już on wie. Bez słów wpuścił ją do środka, zamknął drzwi i gdy usiadła, krążył Mathias od drzwi do okna spacerkiem. Izę to denerwowało. Ula spojrzała na chłopaka.
(Ula) - Zanim coś powiesz, wysłuchaj... Nie chciałam...
(Iza) - ...
(Ula) - Nie chciałam Ci dokładać więcej bólu, wiedząc przez co przeszedłeś i co straciłeś - pokazała zdjęcie
(Mathias) - spojrzał na zdjęcie - wyrwał z dłoni Uli - Miałaś mi to zamiar kiedy dać? Kiedy stracę wszystkich lub Ty będziesz umierająca?
(Ula) - Czułam się źle z tym, że ci tamtego dnia nie dałam, ale widząc to co się z tobą działo, nie chciałam Cię krzywdzić bardziej niż kto inny...
(Iza) - Każdy popełnia błędy, Mathias, wybacz jej.
(głos Tomka) - Mam nadzieję, Mathias, że mi wybaczysz...
(Mathias) - zamyślił się - Jestem choć rad, że zdecydowałaś się to oddać. Jedyna pamiątka, która mi została, której nie zabrałem...
(Iza) - ...
(Ula) - Będę wyrozumiała, jeśli będziesz się trzymał ode mnie z daleka.
(Mathias) - Każdy zasługuję na drugą szansę. Nie zawiodłaś mnie jeszcze ani razu, nie zawiodłaś nikogo. Trudno, stało się, ale ci wybaczam. Tak samo jak wybaczyłem Tomkowi, to co zrobił w fabryce - spojrzał na zdjęcie - Jesteśmy ludźmi. Czasem zbłądzimy w tłumie, lecz zawsze jest możliwość, że odnajdziemy swoją drogę, światło w tunelu, tym światłem jest zaufanie. Gdybym nie ufał żadnej z was, nie zaufałbym nikomu i dalej błądził w ciemnościach. Przyznanie się do błędu to coś, czego nie wolno się wstydzić, tak jak i łez - pomógł Uli wstać - Sama to kiedyś powiedziałaś - schował zdjęcie do kieszeni - Nie jest kwestią wybaczyć, tylko mieć odwagę i spróbować wybaczyć. Emocje właśnie odróżniają nas od zwierząt... A najważniejszą wspólną cechą jest chęć przetrwania.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POSTACIE, KTÓRE WYSTĄPIŁY W TYM ROZDZIALE :
- Mathias N
- Ula G
- Izabela K
- Mateusz C
- Tomek S (Wspomniany)
- Kuba G
- Kinga G
- Rakso Ś
- Klaudia Ż
- Piotr N (Wspomniany)
- Ewa G (Wspomniana)
- Babcia Mathiasa (Wspomniana)
- Dziadek Mathiasa (Wspomniany)

Zapraszam do dołączenia do grupy na facebooku : https://www.facebook.com/groups/560968130716467 <<<
Oficjalny fan page: https://www.facebook.com/apokalipsa.zombie.w.polsce <<<

Offline

 
Copyright © 2016 Just Survive Somehow. All rights reserved.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.przelecz.pun.pl www.final-fantasy-fan.pun.pl www.zoltysmok.pun.pl www.pozyczki-kredyty-forum.pun.pl www.wol.pun.pl