#1 2014-10-11 16:55:11

 Matus95

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 217
Punktów :   

Rozdział 9 - Przeżyją nieliczni

W końcu do Mathiasa dotarło, że owy sen miał mu coś uświadomić. Że ludzie nie są bogami, więc mogą zginąć, wystarczy nieuwaga. Też zaczął myśleć nad tym, że Iza zaczyna dla niego więcej znaczyć niż jego dziewczyna, o której nie ma pojęcia czy żyje czy Klaudii mogło się to wydawać. Poszedł na dół, sytuacja niewiele się zmieniła od dnia wczorajszego.
(Ula) - Siadaj - wskazała miejsce
(Mathias) - Skąd macie jedzenie?
(Alan) - To trochę od nas. Resztę mam dla siebie i Lucy.
(Ula) - Pójdą z nami... Do Gdańska.
(Mariusz) - Przekonaliśmy ich, to znaczy bardziej Ula. Ja... Nie umiem sobie radzić w takich sytuacjach. Poza tym, ona ma już w tym staż.
(Ula) - Nic wielkiego, tylko wystarczy rozmowa.
(Mathias) - Wiele się zmieniło jak spałem?
(Ula) - Wiktoria pożyczyła sobie twoją broń, ma ją przy sobie, bo wypatrzyliśmy małe stado, około kilometr stad. Póki co spokojnie.
(Klaudia) - Nie wiem jak wy, ale muszę rozprostować nogi. Pójdę do Wiki, pewnie się nudzi.
(Mathias) - wstał - Zostawcie dla mnie coś, nie jestem na razie głodny. Zaczekaj - do Klaudii
(Klaudia) - Długi miałeś sen, przynajmniej Ula mogła Cię dobudzić.
(Mathias) - Sen nie należał do przyjemnych...
(Klaudia) - Pierwsza noc po ucieczce z Płocka też nie należała do przyjemnych... Potem zjawiłeś się Ty, choć Norik tego nie powie, to jestem wdzięczna, że już nie skrzywdzi nikogo.
(Mathias) - To raczej przypadek, że to się stało.
(Klaudia) - Co do ciebie nie mam wątpliwości, bo domyślam się przez co przeszedłeś...
(Mathias) - ... Myślę, że nie...
(Klaudia) - Jednak tobie staram się ufać, ale Mariusz... Spójrz na niego. Zmienił się... Ciągle widzę ten obraz ze wczoraj. Widziałeś to, strzelił do swojej dziewczyny, od tyłu... Zabrał jej broń, kazał odejść... A potem jak bandyta zabił... Co o tym myślisz?
(Mathias) - Też mi się to nie podoba...
(Klaudia) - Ruszamy bez niego? Dla dobra grupy? Wiesz co będzie jak Osa czy Iza się dowiedzą o Paulinie? Szczególnie Osa...
(Mathias) - Ufam mu, ale tracimy grupę. Osoby giną... Dlatego, że nienawidzi wszystkich powiązanych z Safe Zone... Może Wiki miała racje, może obie miałyście...
(Wiktoria) - Słyszałam o czym gadaliście - spojrzała na Mariusza
(Mathias) - Masz moją broń?
(Wiktoria) - oddała - Proszę. To było na chwilę. Teren jest czysty na razie. Sugeruję, że możemy w każdej chwili ruszać. My... Bez niego.
(Mathias) - Co planujesz?
(Wiktoria) - Wiemy to tylko my. Nasza trójka. Zwabicie tutaj go jak będziemy wychodzić. Będzie ostatni, sam zrozumie czemu i wtedy wkroczę ja.
(Mathias) - Nie pobijesz go. Widziałaś co zrobił Osie, co mógł zrobić.
(Wiktoria) - Będę potrzebowała twojej broni ponownie. Raczej bardziej kolby.
(Klaudia) - Zaczynam rozumieć.
(Wiktoria) - Wiem, że możesz mieć sentyment i być współodpowiedzialny, ale nie będziesz... Tylko broń. Resztę zrobię ja. Delikatnie jak tylko potrafię. Nie zabijemy go, nie będziemy jak on. Tylko zobaczy przez jakiś czas jak to jest cierpieć. Zrobił źle, zapłaci za to...
(Mathias) - podał broń - Obyś wiedziała co robisz...
(Wiktoria) - Wiem... Wracajcie zanim będą coś podejrzewać.
(Klaudia) - do Mathiasa - Co im powiemy?
(Mathias) - Tyle ile powinni. Jednak bądźmy poważni... Straciliśmy zbyt dużo, nie możemy stracić więcej. Zrobimy tak jak Wiki gadała.
(Klaudia) - Więc ciągnie swój do swego...
(Mathias) - Mam wyższe powody niż krew. Wiki ma rację, Mariusz staje się zagrożeniem... Chciał zabić Ulę, Paulina przyjęła atak na siebie...
(Klaudia) - Przebił jej dłoń na wylot, to było okropne, mięśnie jej wychodziły na zewnątrz... Zaraz się pożygam... - zatkała usta
(Mathias) - Nie zasłużyła na to. Bała się, nawet to da się wytłumaczyć. Jego działań nie...
(Mariusz) - Pogadaliście? Kiedy opuszczamy dziedziniec?
(Mathias) - W każdej chwili. Wiki mówiła, że jest bezpiecznie. Pójdziesz ostatni, dla bezpieczeństwa.
(Mariusz) - Nie ufacie mi nadal. Dobra, skoro tak chcecie. Będę ostatni, by przypadkiem nikogo nie zabić.
(Ula) - do Mathiasa - Dałeś mi wtedy coś do jedzenia, teraz ja dam tobie - podała kanapkę
(Mathias) - schował - Zostawię na później. Jeśli mamy iść, chodźmy. Nie jest tak daleko.
(Alan) - Zaledwie kilkanaście kilometrów. Na piechotę dotrzemy do wieczora.
(Lucy) - Szliśmy kilkanaście godzin łącznie z przerwami.
(Mariusz) - Żadnego auta, a do tego jeszcze noga mnie boli - spojrzał na Mathiasa
(Ula) - Wszyscy mają plecaki?
(Alan) - Mamy, a wy nie bierzecie swoich kurtek?
(Klaudia) - Ociepliło się. W dzień nie jest tak zimno.
(Ula) - To już ostatni etap podróży. Damy radę, tak jak dawaliśmy wcześniej.
(Mathias) - Chodźmy...
Kiedy wszyscy już byli za bramą dziedzińca, Mariusz szedł ostatni, lekko wolnym tempem z powodu swojej nogi. Mathias czekał na niego, Wiktoria była schowana za bramą, przy wejściu. Kiedy agresor był już w zasięgu, Mathias zapukał raz w beton, Mariusz się zorientował, że coś jest nie tak. Wiki wykonała zamach z kolbą, ale Mariusz się schylił i odepchnął dziewczynę. Spojrzał odruchowo na Mathiasa i próbował główną rękę go uderzyć w twarz, chłopak złapał jego pięść swoją dłonią, lecz Mariusz miał coś w zanadrzu, kopnął Mathiasa w kolanu, ten się ugiął i lekko cofnął krok do tyłu. Widząc, że Wiktoria wstaje, Mariusz podbiegł do niej i z całej siły kopnął butem ją w szczękę, upadła. Chciał ją kopnąć w brzuch, ale ta wykorzystała sytuację, że napastnik stał między jej nogami i zachwiała jego równowagę. Oszołomiony Mariusz działał pod silnym wpływem zemsty, wstał i próbował zadać ostateczny cios Wiktorii w brzuch, ale nagle zrobiło się cicho. Wiktoria myślała, że to koniec, otworzyła oczy i zobaczyła bluzę Mathiasa przed nią. Mathias stał nad dziewczyną i trzymał ręce wyciągnięte. Ostrze Mariusza wbiło się w dłoń chłopaka, na szczęście nie głęboko nie uszkadzając żadnych wiązań mięśniowych. Obaj mieli na sobie krew, Mathias dodatkowo trzymał dłoń na ramieniu Mariusza, próbując go oddalić od Wiktorii. Mariusz rozszerzył źrenice i wyciągnął ostrze. Mathias mimo rany zdrową ręką uderzył Mariusza w twarz, napastnik przyparł obrońcę do muru i trzymał w uścisku. Wiktoria leżała z bolącą szczęką, zwijała się z bólu, gdyż ból był nie do opisania, mocno krwawiła z ust.
(Mariusz) - Byłeś moim przyjacielem. Chroniłeś nas wszystkich... Byłem nieco innych przekonań niż ty, ale nie zważałem na to... - przyciskał dłoń przy gardle Mathiasa
(Mathias) - próbował się uwolnić
(Mariusz) - Jednakże... Wybaczyłem ci przeszłość, tak jak ty wtedy po ucieczce z Safe Zone, chciałeś mnie ratować, dzięki... Teraz wyszło kim się stałeś. Przeszedłeś na stronę tych, którzy chcą dla grupy źle... Zdecydowałeś, że lepiej jest się mnie pozbyć? Kto był za? Klaudia? Wiki? - zaciskał dłoń bardziej
(Mathias) - krztusi się - Nie rób... tego...
(Mariusz) - Miałeś w planach się mnie pozbyć, prawda? Nawet wtedy po Paulinie. Wtedy przy kraksie, spiskowaliście o mnie. Nie udało się, teraz ja mam kontrole nad wami. Nie chcę kończyć z tobą, ale nie mam wyjścia. Potem nie wrócę do reszty... Zostawię Cię tutaj, a dla Wiki przyszykowałem coś specjalnego. Dla przywódczyni spisku mam wielce specjalną atrakcje... - puścił Mathiasa - Zajmę się pierw naszą wielką panią... Gdzie ona? Zwiała?
(Mathias) - kaszle - Niezły z ciebie skurwiel... - spojrzał na swoją dłoń
(Mariusz) - odwrócił się do Mathiasa - Czyżby? Ty chciałeś mnie zabić...
(Wiktoria) - Refleks! - uderzyła Mariusza kolbą
(Mariusz) - upadł na ziemię - Myślałem, że uciekłaś... - wytarł krew z ust
(Wiktoria) - Nie zostawiam przyjaciół... - stanęła nad Mariuszem
(Mathias) - kaszle - To koniec, poddał się...
(Mariusz) - podciął nogę Mathiasowi
(Wiktoria) - Jeszcze nie... - uderzyła pięścią w głowę Mariusza
(Mathias) - dyszy - To koniec?
(Wiktoria) - Żyje - oddała broń - Nieźle dostałeś, jak ręką?
(Mathias) - Lewa, mogę nią ruszać. Co z nim?
(Wiktoria) - Widziałeś do czego był zdolny... Chciał zabić nas... Bo dowiedział się, że chcemy iść bez niego.
(Mathias) - Mogliśmy z nim pogadać, bez tej walki... Zobacz na swoją twarz, może zrozumiałby...
(Wiktoria) - Nie, bardziej by się napalił, by nas ścigać. Dostał nauczkę. Nie jestem zwolennikiem walki, ale nie zostawił nam wyboru. W tamtym momencie, gdy miał mnie zabić, ty obroniłeś mnie... Wiedziałeś, że mogłeś zginąć dla mnie?
(Mathias) - Nie myślałem wtedy o śmierci. Tylko by nikt więcej nie zginął przez niego...
(Wiktoria) - Chodźmy stąd. Inni pewnie na nas czekają.
(Mathias) - Co powiemy jak zobaczą nas bez Mariusza?
(Wiktoria) - Ustalmy wersje, która jest prawdą. Zaatakował nas, a my się broniliśmy. Zostawiliśmy nieprzytomnego i odeszliśmy. Zrozumieją.
(Mathias) - Grupa serio się rozpada. Jak nie przez zabicia, to przez takie sprawy.
(Wiktoria) - Niedługo się obudzi. Widziałam to wiele razy. Parę minut i wróci do żywych. Zmiatajmy stąd, nie ma tu już czego oglądać.
Dwójka dołączyła chwilę później do reszty. Widząc zakrwawionych Mathiasa i Wiktorię, reszta nie zadawała pytań początkowo. Szli pół godziny w milczeniu. Grupa dziwnie patrzyła na nich, domyślali się co się stało na dziedzińcu i czemu nie ma z nimi Mariusza. Mathias dzięki opatrunkom Uli, lekko doszedł do siebie z ręką, wtedy dziewczyna miała szanse zapytać o zdarzenie w Malborku.
(Ula) - Zabiliście go...
(Mathias) - Co?
(Ula) - Mariusza? Zabiliście go?
(Wiktoria) - Nie...
(Ula) - Czemu go tu nie ma?
(Wiktoria) - Zostawiliśmy go tam.
(Klaudia) - Mathias mówił, że grupa przez niego się łamie...
(Mathias) - Bo tak jest. Sama byłaś za tym, by z nami nie szedł? Prawda? Ty odejdziesz...
(Ula) - A Osa razem ze mną... Pamiętam... Nie obwiniam Cię, ani Wiki, ale na stwórcę, powiedzcie mi, co się tam stało...
(Wiktoria) - Rzucił się na nas, chciał udusić Mathiasa, potem zabić mnie. Myślał, że grupa chciała dla niego źle, to powód, dla którego mieliśmy zginąć.
(Mathias) - Wiki mi pomogła, w porę...
(Wiktoria) - Spójrz na moją twarz, na jego rękę. Czy sami sobie to zrobiliśmy?
(Ula) - Ewidentnie ręka ma ślad dźgnięcia, więc to na pewno nóż, a twoja twarz obita, jakby kopana butem, racja? Wierzę wam. Mariusz był nieobliczalny. Wcale nie bronię Osy. ale zachowanie słodziaka miało sens, bo działał pod presją, a Mariusz działał z zazdrości o grupę.
(Wiktoria) - Nie chciał zostać sam, tak myślę, więc trzymał się z nami. To mocny typ, z mocną głową.
(Ula) - Czyli nic mu nie jest...
(Wiktoria) - Ma lekko uszkodzoną głowę, ale żyje... Żył jak go zostawialiśmy.
(Ula) - Jeśli nas znajdzie i będzie chciał zemsty?
(Mathias) - spuścił głowę - Wtedy będziemy musieli zatroszczyć się o to, by już nigdy nie skrzywdził innej osoby...
(Alan) - Zaczynam wątpić w ten powrót do Gdańska. Nie pisałem się na oddech psychola za plecami. Gdybym wiedział na co się piszę, zostałbym w zamku.
(Ula) - Co się stało, to się nie odstanie. Brutal... Jakby to mnie tak skatował, Osa nie darowałby mu... Zabiłby go na miejscu, to pewne...
(Alan) - Wiedzcie, że jak nas nie wpuszczą to my idziemy w swoją stronę.
(Wiktoria) - Gdzie?
(Alan) - Bałtyk. Morze pewnie zamarzło. Lucy ma znajomych we Szwecji. Tam chłodno, trupy pewnie tam długo nie przeżywają, tam można przeżyć dłużej niż w Polsce. Tylko tam, jeśli tu nam się nie uda.
(Ula) - Nie zmienimy kierunku, choćby niewiadomo co.
(Lucy) - To tylko warunek. Nie musicie iść z nami.
(Wiktoria) - do Mathiasa - Jak z tobą?
(Mathias) - Przeżyję... A jak twarz?
(Wiktoria) - Obrywałam gorzej, dam radę, ale w te miejsce nigdy nie dostałam.
(Ula) - Słońce świeci, wreszcie dobry znak od losu. Nie ustępujmy, a dotrzemy. Możemy robić postoje, bo może Mathias i Wiki...
(Mathias) - Nie będziemy nikogo spowalniać...
(Ula) - Słuchaj, to nie tyczy się spowalniania, tylko waszych obrażeń. Nie jestem pielęgniarką po wieloletnich kursach, tylko po 72 godzinach, choć wiem co się robi w przypadku waszych obrażeń, w Wiki w szczególności - do Wiki - Co jeśli wda się zakażenie?
(Wiktoria) - Nic mi nie będzie. Jeśli chcecie się zatrzymywać to ze względu na wszystkich, a nie dla nas. My mamy małą rolę w tym świecie.
(Ula) - Jak sobie chcecie...
(Mathias) - Początek dnia nie był zbyt udany. Jeszcze kilka godzin i dotrzemy, prawda?
(Ula) - Nie mam map, Mariusz miał... Ale możliwe, że masz rację...
(Wiktoria) - Znaleźć ogromne miasto w tej dziczy to nie problem. Takie coś się rzuca w oczy. Wystarczy wypatrywać, więc nie zbaczajmy z trasy. Prosty strzał. Wystarczy iść prosto.
(Alan) - Jesteście pewni siebie.
(Ula) - Bo mamy nadzieję, że znajdziemy w Gdańsku nie tylko naszych znajomych, też rodzinę... Dogadamy się jakoś z miejscowymi, mam sporo walorów do wyeksponowania...
(Wiktoria) - zaśmiała się - Domyślam się... - spojrzała na biust Uli
(Ula) - Ty też jesteś niczego sobie - spojrzała na biust Wiki
(Wiktoria) - Weź przestań, z taką twarzą raczej na związek nie liczę...
(Ula) - Gdybym była chłopakiem, to bym się w tobie zakochała. Szczerze. Czy w czasie apokalipsy, czy po... Znajdziesz kogoś, na pewno. Mówi ci to kobieta, która też na szczęście nie liczyła.
(Mathias) - Może znajdziemy Osę, Izę i pozostałych... Wtedy wszystko wróci do normy.
(Ula) - Nie wróci. Możemy odzyskać przyjaciół, przeżyć dalej, ale nie cofniemy tego, co już było... Mathias, wiesz to...
(Mathias) - Chciałbym zapomnieć o przeszłości, ale się nie da... Do tego ten sen, wiele mi uświadomił...
(Ula) - Sny są niezwykłe. Mówi się czasem, że kształtują rzeczywistość.
(Mathias) - Tęsknie za Izą...
(Ula) - Rozumiem. Mimo tych dni, nadal nasze uczucia nie maleją. Jak znajdziesz ją, powiedz, że ją kochasz. Zobaczysz jak się ucieszy. To rada od starszej koleżanki.
(Mathias) - Wiem, że powinienem... Tak, masz rację. Powiem jej to... Obiecuję...
Grupa mijała obok opustoszałą wioskę. Wejście zostało zastawione przez auta, a na ziemi leżały trupy, niektóre świeżo dobite, niektóre jeszcze dość żywe uwięzione pod żelastwem. Metalowy płot skutecznie zatrzymywał nowy nasyp zombie, ale też utrudniał życie ludziom. Ula zaproponowała by przeszukać niektóre trupy, gdyż może któreś truchło może mieć przy sobie broń lub amunicje, oraz należało przeszukać niektóre auta będące we wiosce. Ula zabrała ze sobą Mathiasa, a resztę pozostawiła Wiktorii.
(Mathias) - Pomyślałaś o wszystkim. W końcu potrzeba nam amunicji na zapas, gdyby nasza się skończyła. Chuj wie co spotykamy jeszcze na drodzę.
(Ula) - Szczerze to nie o tym pomyślałam. Niech się czymś wykażą. Przydadzą się na coś, Wiki ma nad tym kontrolę. Sprawdzimy w ten sposób jak sobie radzą, a jak ktoś zawiedzie... Sam rozumiesz...
(Mathias) - Zaczynam rozumieć... W takiej sytuacji byłem ja na początku tego. Nie paliłem się na kogoś w rodzaju dowódcy. Nigdy nim nie chciałem być, Osa to zaproponował, a raczej sam nakazał m.
(Ula) - Zachowujesz się jak lider. Nie rzucasz się na wszystko co się rusza, do wszystkiego podchodzisz z dystansem i nie każdemu ufasz. Sprawdźmy tych dwóch, bierzesz lewego.
(Mathias) - ukucnął - sprawdził boczne kieszenie - Masz jednak wadę, jesteś zbyt pewna.
(Ula) - wyjęła z marynarki portfel - Zdaje ci się - Zobacz, pusty... Co za niefart, a jak z tobą?
(Mathias) - Wydawało mi się, że coś widziałem pod nim. Weź go obróć na chwilę.
(Ula) - przesunęła szwendacza - Cholera... spojrzała na znalezisko
(Mathias) - podniósł - To jest... To wstążka Moniki...
(Ula) - Pokazywała mi w Bydgoszczy, nawet chciała mi dać, bo chciała zmienić styl... Nie chcesz chyba powiedzieć...
(Mathias) - schował do kieszeni - Nie wiem... Chodźmy dalej...
(Ula) - spojrzała na płot - Mathias... - pokazała na szwendacza w płocie
(Mathias) - spuścił wzrok - Nie... To nie może być... Ona... - zacisnął pięść
(Ula) - podeszła bliżej - Co powinniśmy zrobić?
(Mathias) - wyjął snajperkę - Uchrońmy ją od dalszego cierpienia... Jesteśmy jej to winni...
(Ula) - Nie lepiej użyć noża? Strzał rozniesie się na kilometry.
(Mathias) - Ten tłumik ogranicza hałas do 75% procent. Nawet najmniejszy słyszany strzał, będzie słyszany tylko na najwyżej kilkanaście metrów - wycelował w głowę Moniki
(Ula) - Chciała przetrwać... Nie udało się jej...
(Mathias) - do szwendacza - Przykro mi - strzelił w głowę
(Ula) - Też to zauważyłeś, prawda? Ugryzienie na szyi... To tak wyglądało jakby chciała uciec przez tą dziurę, ale zaklinowała się.... I wtedy musieli ją dopaść... Uciekała sądząc, że przeżyje... Pytanie tylko, czemu uciekała i co się stało do cholery z Osą. Musieli tędy przechodzić... Jestem tego pewna...
(Mathias) - Przechodzili i jej nie dobili?
(Ula) - Może stado ich znalazło i nie oglądali się za siebie... Sprawdzę czy nie miała czegoś przy sobie...
Wiktoria z resztą po usłyszeniu strzału przybiegli na miejsce. Pierwsze co zauważyli to Mathiasa ze snajperką w jednej dłoni i Ulę przeszukującą ciało Moniki. Niczego nieświadoma dwójka nie wiedziała, że grupa ich obserwuje. Dopiero po przeszukaniu, Ula zorientowała się, że ludzie widzieli co się stało, a raczej się tego domyślali. Wiktoria odruchowo wtuliła się w Ulę. Mathias założył broń znów na plecy i stał w bezruchu. Zerwał się zimny wiatr, taki jaki powinien być na jesieni, choć pora wskazywała na opady śniegu. Mathias w tej chwili przypomniał sobie moment gdy dobijał Oskara. Czuł się podobnie, nie mógł tego zaakceptować.
(Wiktoria) - To ona?
(Ula) - odetchnęła - To ona... Próbowała uciec, spodziewam się, że przed trupami. Mogła potknąć się o coś lub w czasie przechodzenia nie zdążyła się przedostać... Miała prawą dłoń włożoną między kratami,  mogła się zahaczyć... Boże... Biedna dziewczyna...
(Mathias) - Cokolwiek spowodowało, że ona zginęła, zapłaci za to. Czy trup czy człowiek... Ona nie była niczemu winna... Nie rozumiała dokładnie jak żyć, ale trzymała się z nimi by przeżyć... Mogła się z nimi rozdzielić lub to oni mogli się jej pozbyć...
(Ula) - Oni muszą wiedzieć czemu się odłączyła. Trzeba ich znaleźć.
(Wiktoria) - Możemy zostać jeszcze i przeszukać pozostałe rejony? Po strzale przybiegliśmy tutaj, nie zdążyliśmy sprawdzić kawałka terenu.
(Mathias) - Idźcie... My zaczekamy tutaj - usiadł pod płotem
(Ula) - Jesteś pewien, że jest tu bezpiecznie?
(Mathias) - Nie, ale nie mam siły na razie iść... Siadaj, też powinnaś odpocząć.
(Ula) - Odpocznę jak znajdę Osę.... Ale z drugiej strony - usiadła - Może masz rację...
(Mathias) - Jak myślisz, gdybyśmy trafili tu wcześniej, uratowalibyśmy ją?
(Ula) - Nie wiem... Ona była martwa według mnie od dwóch dni... Gdybyśmy nie robili postoju wtedy w tej chacie, gdybyśmy nie nocowali na dziedzińcu... Pewnie byśmy zdążyli, ale nie wiem... To ciężkie do wyobrażenia... Wiesz, ciągle widzę jej twarz... Jak wyciąga do mnie dłoń i mówi "Weź to", a ja odmawiam... Nie kontroluje tego, tylko...
(Mathias) - Nie kończ, wiem... Też tak miałem gdy do niej mierzyłem... Duchy przeszłości...
(Ula) - Co byś teraz robił, gdyby to się nie zaczęło?
(Mathias) - Pewnie bym grał w bf3 lub nagrywał jakiś gameplay... - zaśmiał się
(Ula) - Zapewne ja siedziałabym z Emilką w domu i uczyła ją jak być kobietą oraz... Nauczyłabym ją jak się bronić, to przede wszystkim.
(Mathias) - Nie wie ona nawet jaką ma dobrą starszą siostrę...
(Ula) - To nic. Twoja siostra też nie wie jakiego ma dobrego brata. Jesteś dobry, tylko nie chcesz się do tego przyznać.
(Mathias) - Może... Dziwne uczucie, sam nie ogarniam...
(Ula) - przytuliła - Trzymamy się w kupie i damy radę. Nawet jak świat dla nas miałby się skończyć jutro, to jestem rad, że Cię poznałam i mogłam przebywać blisko ciebie.
(Mathias) - lekko odsunął chustę - Pochlebiasz mi...
(Ula) - Tęskniłeś za świeżym powietrzem?
(Mathias) - wziął duży wdech - Nie, tylko przez chwilę chciałem poczuć ten zapach...
(Ula) - Ciężko wyjaśnić czemu, prawda? Fajnie, że nie boisz się odsłonić twarzy.
(Mathias) - Nigdy się nie bałem, tylko wolałem chronić twarz przy każdej sytuacji. Co kiedyś było tylko szpanem, teraz to dla mnie rutyna... - spojrzał w niebo
(Ula) - Czasem to Cię nie rozumiem - uśmiechnęła się
(Mathias) - Jesteś stara...
(Ula) - lekko pchnęła za ramię - Dzięki, wiesz? - uśmiech nie znikał
(Mathias) - Nie o to chodziło...
(Ula) - Przecież wiem...
(Mathias) - nałożył chustę na twarz
(Ula) - Jak mało jest takich osób jak ty. Takich z charakterem. Pomijam Osę, który ciągle chce kogoś zabić. Ty masz swój styl. To widać. Zależy ci na swoich kompanach... Dowiodłeś tego na zamku... Wiktorii by nie było tutaj, gdyby nie ty... Wiedziałeś, że możesz stracić życie, a naraziłeś je dla niej, odniosłeś ranę, ale ocaliłeś dziewczynę od śmierci. Cokolwiek ludzie o tobie mówili kiedyś, teraz ostro powinni zmienić zdanie. Zmieniłeś się, cenisz to co masz i chronisz. Jesteś naszym dowódcą oraz opiekunem. Choć nie zawsze spełniasz się w roli psychologa, to zawsze prowadzisz nas do przodu. Od kiedy jest nas o jednego mniej, to ja ci trochę pomagam, byś nie brał wszystkiego na siebie...
(Mathias) - Życie mnie nauczyło i nie tylko ono, że trzeba szanować to co się ma, bo można to w każdej chwili stracić.
(Ula) - O tym mówiłam. Dobrze, już starszy tych wyznań jak na ten krótki czas - wstała - sprawdźmy jak idzie tamtym, hm? - wyciągnęła dłoń w kierunku Mathiasa
(Mathias) - Masz rację - chwycił za dłoń Uli - wstał
(Ula) - Widzę, że ręka ci się szybko regeneruje skoro trzymałeś broń i nie odczuwałeś takiego bólu. Masz mocne ciało lub silną odporność na infekcje.
(Mathias) - zgiął rękę w nadgarstku - Owszem... Lekko boli, ale to nic w porównaniu ze wcześniejszym bólem. Przyznam, że wtedy z początku nie czułem bólu, dopiero po fakcie dokonanym nieźle mnie zaczęło nasuwać. Dzięki za opatrunek.
(Ula) - Choć tyle mogłam ci pomóc. Nie musisz dziękować, to przyjacielska pomoc.
(Mathias) - Racja, za wcześnie na to. Podziękuję Ci jak odzyskam w niej pełną sprawność.
(Ula) - Niech ci będzie - zaśmiała się
Mathias z Ulą cofnęli się trochę do miejsca, gdzie reszta grupy przeszukiwała teren. Wiktoria w ten czas chowała coś do plecaka, Alan, Lucy i Klaudia przeszukiwali auta. Kiedy Mathias zauważył, że Klaudia zbliżyła się do kolejnego auta i próbowała otworzyć drzwi, przypomniał mu się sen i to co stało się z dziewczyną. Pobiegł w jej kierunku, widząc od swojej strony, że w środku auta jest trup. Klaudia otworzyła drzwi, a Mathias od razu spojrzał do środka i strzelił w jednej chwili w szwendacza.
(Klaudia) - Skąd wiedziałeś...
(Mathias) - Sam nie wiem...
(Wiktoria) - Mathias, co jest?
(Mathias) - Nic po prostu. Chciałem być pewny, że zdążę.
(Klaudia) - Chciałeś mi pomóc? Ot tak?
(Mathias) - Był przy drzwiach, gdybyś nie zauważyła od razu, byłoby po tobie...
(Klaudia) - ...
(Mathias) - Nie ze względu na Norika... Chciałem pomóc - odwrócił się
(Ula) - Jest ok. Wiem, że chciałeś dobrze. Hej Wiki, znalazłaś coś?
(Wiktoria) - Kawałek przeterminowanej czekolady i pistolet z dwiema kulami, kule zabrałam dla ciebie - podała - Alan?
(Alan) - Nic co można zjeść...
(Lucy) - Mam batona, znalazłam w przedniej kieszeni. Lekko zakrwawione opakowanie, ale środek myślę, że jest dobry - podała
(Klaudia) - Sprawdźmy te auto i ruszajmy dalej...
(Ula) - Sprawdzimy to razem.
(Mathias) - Muszę pomyśleć - odszedł kawałek dalej
(Wiktoria) - Gdzie idziesz? Opuszczasz nas?
(Mathias) - Nie, tylko chcę coś przemyśleć. Ten mój sen. To on spowodował, że chciałem jej pomóc...
(Wiktoria) - Czyli gdyby nie to, nie pomógłbyś?
(Mathias) - Nie to chciałem powiedzieć.
(Wiktoria) - Bez obaw. Rozumiem. To musiał być dziwny sen. Też miałem trochę podobnych.
(Mathias) - Miałaś sen, w którym wszyscy twoi znajomi ginęli jeden po drugim?
(Wiktoria) - Nie... - opuściła głowę
(Mathias) - Więc nie wiesz co mówisz...
(Wiktoria) - ...
(Mathias) - Sorry, to przez... Monikę, myślałem, że spotkamy ją z Osą całą i zdrową... A tu idziesz i widzisz ją martwą, ugryzioną uwięzioną w płocie...
(Wiktoria) - Nic nie mogłeś zrobić. Była już taka.
(Mathias) - Mogłem zrobić dużo więcej, gdybym wiedział - spojrzał groźnie
(Wiktoria) - Nie poznaję Cię... - próbowała dotknąć
(Mathias) - odsunął się - Bo nie wiesz jaki jestem...
(Wiktoria) - Weź się... Znajdziemy ich... Tylko daj do siebie dotrzeć.
(Ula) - Mathias, zbladłeś, na pewno ok? Może chcesz skórę? W aucie znalazłam jedną...
(Mathias) - Nie, poradzę sobie bez tego.
(Ula) - Masz tylko swoją bluzę, jesteś pewny, że ci wystarczy? Kto wie kiedy znów spadnie śnieg... Ale jak nie chcesz, to ja to założę.
(Wiktoria) - Idziemy?
(Ula) - Tak, tylko... Mathias? Co ty robisz?
(Mathias) - spojrzał na odciski butów za płotem - Chyba coś mam... - pochylił się
(Ula) - Co?
(Mathias) - To może nas doprowadzić do nich...
(Wiktoria) - To chyba zbacza z trasy. To nie droga na Gdańsk. Nasza droga jest prosto.
(Mathias) - W dupie mam Gdańsk... Idę ich znaleźć, z wami - spojrzał groźnie - lub bez was...- poszedł tropem
(Wiktoria) - Ma...
(Ula) - przytrzymała ją - Nie, to jego wybór. Nie przekonasz go...
(Wiktoria) - Powinnam iść z nim...
(Ula) - Ma amunicje od Alony, da sobie radę... Chodźmy dalej, Lucy, Alan... - poszli dalej
Mathias ruszył w swoją stronę śladami butów, które mogły należeć do Osy lub kogoś kto był z nim. Zostawił za sobą swoją aktualną ekipę, działając z zamiarem odnalezienia znajomych, nawet jeśli oznaczałoby to zmianę trasy i oddalenie się od Gdańska. Po godzinie wędrówki, mroźny wiatr zaczął mu doskwierać, szedł dalej. Nie przejmował się nawet szwendaczami, które swoim tempem podążały za nim, szedł przed siebie, trzymając w prawej dłoni nóż. Nie wiedział dokąd zmierza, ale prowadziły go ślady na ziemi. Prowadziły go aż do stodoły, gdzie ślad się urwał. Mathias wszedł do środka, zajrzał do pierwszych drzwi, potem kolejnych, nic nie znalazł oprócz śpiworów i zużytych konserw.
(Mathias) - do siebie - Nie wiem ile miało to jedzenie, ale śpiwory jeszcze nie ostygły dostatecznie... Musieli tu być - dmuchnął w zimne dłonie - Znajdę was, obiecuję...
Usłyszał odgłos szwendaczy, usiadł na chwilę i czekał aż zrobi się spokojnie. Położył snajpę obok siebie i policzył kule w magazynku, zostało tylko pięć, plus zapas z torby od Alony. Siedział sam pośrodku stodoły, został sam na własną prośbę, sam zadecydował.
(Mathias) - do siebie - Nie pomyślałbym, że mnie tak poniesie.... Siła znalezienia Izy... Mamo, chyba ją kocham... - mówił wolniej - Chciałbym móc spędzić... Więcej czasu z tobą, choć minutę dłużej... Zapomnieć o tym... Tym świecie... Przez to, że martwię się o innych, mogę właśnie stracić tych, na których mi zależy... -wypuścił z ust mroźną parę - Chciałbym znów zobaczyć ich wszystkich żywych... Czemu ja taki jestem... Czemu muszę popełniać takie błędy, których potem żałuje...
(głos Moniki) - Bo inaczej nie byłbyś człowiekiem...
(Mathias) - obejrzał się za siebie - Już wariuje...Chyba pora iść dalej... - założył broń na plecy - wyszedł z stodoły - Ula miała racja - chwycił się za ramię - Mróz znów atakuje...
Ponownie ruszył ślepo przed siebie, nie wiedząc nawet gdzie iść. Zaślepiła go chęć ponownego spotkania przyjaciół, nie zważał na mróz, choć odczuwał jego efekty w swoim ciele. Jego ciało szybko łapało zimno, choć ciągle szedł do przodu, nie chciał zawrócić. Co chwilę wypuszczał z ust mroźne powietrze. Jedyne co pomagało mu w sytuacji, to chusta, którą nosi, która zatrzymywała ciepło, ale nie dostatecznie w stu procentach. Oczy wytrzymywały powiewy wiatru, ale powoli tracił siły. Bluza, którą nosi nie utrzymywała ciepła prawie wcale, wręcz przeciwnie. Chłód nie miał problemu z dostaniem się do szyi i klatki piersiowej. Wolnym chodem, ale szedł dalej. Powoli zaczął zanikać mu obraz z oczu. Usłyszał kroki, lecz zanim się odwrócił, został uderzony. Padł na ziemię, a potem poczuł dźgnięcie w brzuch, ten cios pozbawił go przytomności.
Otworzył oczy, początkowo nie rozumiał co się dzieje, próbował wstać. Odruchowo złapał się za brzuch, który częściowo we krwi, spojrzał na dłonie, widział własną krew na rekach. Ponownie usłyszał kroki, spojrzał się w tym kierunku. Zorientował się, że był na jakimś dachu, a wokół była ciemność i na środku stała zamknięta brama, za nią schody, których koniec spowijała gęsta mgła. Odwrócił się ponownie, zobaczył to, czego się tak szybko nie spodziewał. Trzymając się za brzuch, pomagając sobie drugą ręką, wstał z zakrwawionej jego krwią podłogi.
(Monika) - Wszystko dobrze?
(Mathias) - cofnął się - To ty... Czy ja umarłem?
(Ojciec Mathiasa) - Nie, ale było blisko...
(Mathias) - Tata... - poleciała łza - Wszyscy jesteście tutaj?
(Łukasz) - Wszystkie ważne dla ciebie osoby tu są. To nie jest sen. To się dzieje na poważnie. Tam na dole zostałeś poważnie ranny.
(Mathias) - Na dole? Gdzie ja jestem?
(Ojciec Mathiasa) - Sami nie wiemy. Pewnie to czyściec. Czyli połowa drogi do wieczności.
(Mathias) - Więc mam wybór?
(Monika) - Ty jako jedyny z nas masz wybór. Możesz zostać tu z nami, w realnym świecie umrzesz. Możesz też wrócić do rzeczywistości.
(Łukasz) - Bóg chciał, że w takim momencie tu jesteśmy. Rozmawiamy twarzą w twarz, możemy się dotknąć... Od ciebie zależy co zrobisz.
(Mathias) - Gdzie Mama, gdzie Oskar?
(Ojciec Mathiasa) - Nie było im dane tu przyjść. Ale zapewne jak zdecydujesz się wrócić synu, będzie nam dane znów do nich dołączyć.
(Mathias) - Możecie iść ze mną.
(Monika) - Chciałabym...
(Łukasz) - Nawet jeśli byśmy chcieli, to nie jest możliwe. Nasze ciała już dawno zmarniały, nie mamy jak do nich wrócić... Zostałeś tylko ty.
(Mathias) - Zanim odejdę, chcę zapytać o coś, Monika... Co się stało tamtego dnia jak umarłaś? Co się stało z Osą i resztą?
(Monika) - Więc znaleźliście to co ze mnie zostało... - uśmiechnęła się - Wiesz, myślałam o jednym. By się wyrwać stamtąd. Próbowałam przez dziurę w płocie przejść, ale zawadziłam o coś i dorwali mnie... Osa to widział, krzyczałam by mi pomógł, ale on z resztą uciekł... Wiedział, że nie można było mnie ocalić... Zrozumiałam, że zostałam ugryziona, umarłabym i tak... Upuściłam wcześniej wstążkę jak pierw szliśmy w przeciwnym kierunku. Znalazłeś ją?
(Mathias) - Tak, mam ją nawet przy sobie - wyjął wstążkę
(Monika) - Chcesz mi ją oddać?
(Mathias) - Taka rozmowa prędko się nie powtórzy - podał do ręki - Upewniłem się, że nie skrzywdzisz już nikogo.
(Monika) - Dziękuję...
(Ojciec Mathiasa) - Zaczynasz zanikać... Teraz musisz wybrać. Jeśli brama otworzy się do końca, nie będzie odwrotu... Umrzesz i będziesz częścią nieba... Idź synu, wracaj do żywych. Pamiętaj, że z matką nadal w ciebie wierzymy i będzie zawsze tutaj - położył dłoń na klatce piersiowej Mathiasa
(Łukasz) - Znajdziesz ich, na pewno...
(Mathias) - No tak, wy wiecie o tym... Co mam zrobić jak wrócę?
(Monika) - Nie wiemy co się dzieje z tobą na dole. Dlatego, że jesteś tutaj. Ale uważaj, ktokolwiek cię tu sprowadził, nie chce zapewne byś szybko wrócił.
(Mathias) - Jak mam wrócić?
(Łukasz) - Obudzisz się sam, lecz my ci w tym pomożemy - wyjął z kieszeni ostrze
(Mathias) - Czy to jest to, o czym myślę?
(Ojciec Mathiasa) - Dzięki temu wrócisz. Dzięki temu sobie poradzisz tam na dole. W tym czymś jest przelana nasza krew. Przede wszystkim naszej rodziny, część mnie i twojej mamy... To dar, który nigdy nie zniknie.
(Monika) - Załóż go, a wtedy wrócisz na ziemię. Będziesz żyć dalej.
(Mathias) - Ukryte ostrze, to musi być sen - podwinął prawy rękaw
(Łukasz) - Masz silną wolę, dlatego masz wybór. Większość z nas nie miała, ty go masz.
(Mathias) - włożył na rękę ostrze - Macie racje... Czuję teraz bardziej swoje serce niż kiedykolwiek... Jakby coś ze mnie uchodziło... Wracam, prawda?
(Monika) - poleciała łza - Jak znajdziesz Osę, daj mu do zrozumienia, że nie postąpił źle, że uciekł, by nie czuł się winny... Dasz radę?
(Mathias) - Myślę, że tak, o ile go znajdę.
(Łukasz) - My nie potrafimy ci pomóc. Obiecaj nam najważniejsze... Że przeżyjesz.
(Mathias) - Obiecuję... - zsunął rękaw
(Ojciec Mathiasa) - chwycił za ramię - To prawdopodobnie nasza ostatnia rozmowa. Nie daj się tak łatwo, jasne? Znajdziesz swoich przyjaciół na pewno, również tą dziewczynę. Jesteśmy z mamą dumni, że zyskałeś to, czego kiedyś nie mogłeś - uśmiechnął się - Cokolwiek się stanie, wiedz, że wierzymy Ciebie, co wierzyliśmy przy twych narodzinach, będziemy wierzyć po twoim powrocie - lekko pchnął - Tylko mi się tu zbyt szybko nie pokazuj.
(Mathias) - spojrzał na Łukasza i Monikę - Zniknęli, też na nich pora?
(Ojciec Mathiasa) - Wracają na górę, tam gdzie jest twoja mama, za niedługo do niej wrócę...
(Mathias) - odetchnął - Ty też znikniesz?
(Ojciec Mathiasa) - Odejdę, tak, lecz pozostanę nadal w twoim sercu, tak jak mama, tak jak ta dziewczyna, którą kochasz...
(Mathias) - wzruszył się - Powiedz mamie, że ją Kocham i niech się nie martwi. Nie poddam się tak łatwo. Przeżyję i pokaże innym co we mnie nie wierzyli jak bardzo się mylili...
(Ojciec Mathiasa) - Moja krew. Powodzenia, wszystko w twoich rękach... - zniknął
(Mathias) - zamknął oczy - Dziękuję, tato...
Po zamknięciu oczu, poczuł chwilowy zastój serca, a potem wróciło do niego życie. Wiedział, że jest ranny. Wiedział też, że ma na ręku w rękawie broń, której atakujący się nie spodziewa. Otworzył oczy i zauważył, że jest zamknięty w oświetlonej celi 5mx5m. Miał związane ręce, ale dzięki ostrzu mógł delikatnie odciąć parę wiązań. Zorientował się, że nie ma obok jego plecaka i snajperki. Słyszał, że nie jest w okolicy sam. Słyszał rozmowy, słyszał kroki. Ktoś otworzył drzwi, miał on zakrwawione ubranie i nóż w jednej dłoni.
(Kamil) - Witam pana. Cieszę się, żeś się obudził...
(Mathias) - Po co ci nóż? Przyszedłeś mnie uwolnić? - próbował przeciąć więzy
(Kamil) - Nie wierć się, osobiście wiązałem. Bez noża takiego jak ten, nie da rady. Ale nie po to przyszedłem. Nie mam nic do ciebie, nawet nie wiem kim jesteś, ale musimy przeżyć jakoś. Mogłeś się nie budzić, mniej by bolało...
(Mathias) - Więc na drodze chciałeś mnie zabić... Bo to wsadziłeś mi w żołądek ten jebany nóż?! Jesteś jakimś kanibalem czy co?! - przeciął większość więzów
(Kamil) - Nie jestem sam, my po prostu musimy jakoś przeżyć. Łapiemy słabych, którzy pewnie i tak by zginęli i odciążamy ich od bólu tego świata. Prędzej i później ty też umrzesz. Nie opieraj się, zrobię to szybko, by mięso było w miarę świeżę. Zamknij oczy, nie musisz na to patrzeć...
(Mathias) - Mogę mieć ostatnią prośbę? Chcę ci powiedzieć na ucho, tylko dla twojej informacji - przeciął więzy
(Kamil) - Dobra, skoro to ma ci jakoś pomóc - zbliżył się
(Mathias) - Mogę?
(Kamil) - Nie krępuj się, tylko szybko zanim... - został dźgnięty w brzuch
(Mathias) - To jest moja odpowiedź... - wyjął ostrze
(Kamil) - złapał się za brzuch - Skurwielu... Wiesz co ty zrobiłeś... - kaszlał - Zaraz reszta tu przyjdzie... Będziesz miał przejebane...
(Mathias) - Zanim tu przyjdą, mnie już nie będzie, a ty będziesz martwy - dźgnął ponownie
(Kamil) - Zwykły kurwi syn... - przestał oddychać
(Mathias) - wyjął ostrze - Kurwa... - do siebie - Muszę odzyskać swoje rzeczy... Nie jestem tu sam. Muszę się rozejrzeć po okolicy... - wychylił się z kabiny
Zobaczył trójkę ludzi przy stole, ucztowali. Mogło to być ludzkie mięso. Krew ociekała z ust przebrzydłych kanibali, była szansa by się wymknąć. Mathias zakradł się do tylnych drzwi, kiedy przypadkowo stanął na skrzypiącej desce. Ucztujący usłyszeli to. Mathias próbował po cichu wrócić do kabiny, ale zastał już kogoś za swoimi plecami z pistoletem.
(Hubert) - Ani kroku dalej... Delikatnie się odwróć!
(Mathias) - Jesteście chorzy. Jecie ludzi...
(Hubert) - Jesteś niebezpieczny dla środowiska. Zabiłeś naszego kolegę. Odpowiesz za to - wyprowadził na zewnątrz - Zobaczcie, nasz posiłek zajebał Kamila. Co z nim robimy?
(Mathias) - Może pierw dobijcie go...
(Edyta) - Zamknij się.
(Hubert) - Może rozprujemy mu brzuch i na żywego wyżremy mu flaki. Może też odetniemy mu fiuta i zjemy zawartość jajek. Może rozpłatam Cię jak świnie i będę patrzył jak zdychasz.
(Mathias) - Wróćcie tam. Nie wiecie co się stanie!
(Hubert) - uderzył Mathiasa w twarz - Odważny, bo w masce. Zabiłeś nam kumpla, cóż, o jednego miej. Wiem co zrobimy - wyjął nóż - Wsadzę ci to w dupę i przebije na wylot z przodu. Będziesz miał ładną dziurę.
(Edyta) - Brzmi strasznie smakowicie... - oblizywała usta
(Mathias) - szarpał się - Nie możecie...
(Michalina) - Hubi, zabij go wreszcie!
(Hubert) - do Mathiasa - Obyś był smaczny - przyłożył nóż do tyłu Mathiasa
(Edyta) - Ja pierwsza używam jego kutasa jak mu odetniesz - do Huberta
(Hubert) - unieruchomił Mathiasa - zrobił zamach - poczuł ugryzienie w nogę - Kurwa!
(Edyta) - Co jest?!
(Hubert) - upadł - Kamil! - odpychał nogą - Spierdalaj!
(Edyta) - Pomogę ci! Już idę... - dostała strzał w głowę
(Michalina) - pobiegła w inną stronę - O kurwa... - zobaczyła kogoś
(Ula) - Game Over - strzeliła w jej głowę
(Mathias) - Ula?
(Wiktoria) - podbiegła do Mathiasa - podała rękę -Już lepiej? Możesz się ruszać?
(Hubert) - na kuckach próbował uciec przed Kamilem zombie - Niech ktoś coś zrobi!
(Wiktoria) - strzeliła w zombie
(Hubert) - Dzięki... Skurwiel ugryzł mnie...
(Mathias) - Dobrze ci tak. Chciałeś mnie zabić...
(Hubert) - Chciałem Cię zjeść... Ale te dwie laski też mogą być. Pociągłe twarze, krągłe tyłki, dobrze kształtne cycki... Kobiety mają więcej białka w sobie...
(Ula) - Jesteś chory, wiesz?
(Mathias) - Jest kanibalem...
(Hubert) - No co wy, możemy się dogadać...
(Mathias) - podszedł do niego - Trafiłeś na złych ludzi - dźgnął w szyję
(Hubert) - Zabijasz! - kaszle - Tak jak my!
(Mathias) - wyjął ostrze
(Hubert) - Jesteśmy tacy sami...
(Mathias) - Nie. Nie jesteśmy... Chodźmy stąd... - odeszli
(Hubert) - Ofiara pokąsała drapieżnika... - padł
(Ula) - Chciałam Cię zapytać, skąd masz to coś w rękawie?
(Mathias) - Sam nie wiem jak to wyjaśnić... Chciałem też was zapytać o coś. Skąd się tu wzięłyście? Nie miałyście iść w innym kierunku?
(Ula) - Bo tam było, ale jesteś naszym przyjacielem, na dobre i złe. Cofnęłyśmy się, widziałyśmy jak oberwałeś. Nie interweniowałyśmy, bo sądziłyśmy, że doprowadzi nas do Osy. Na szczęście tobie nic się nie stało...
(Mathias) - dotknął brzucha - Nie tak całkiem nic...To był nóż... Nie wiem skąd mam siłę by chodzić. Ula, spojrzysz na to jak zastopujemy gdzieś?
(Ula) - Pewnie. Nie wolałbyś teraz?
(Mathias) - Dam radę jeszcze przejść kawałek.
(Wiktoria) - Zjawiłyśmy się w dobrej chwili. Gdyby choć minuta opóźnienia, byłoby pozamiatane...Ten dupek i tak by zginął, a te laski zabiłby cię dodatkowo...
(Mathias) - Gdzie Klaudia, Alan i Lucy?
(Ula) - Czekają w miejscu, gdzie ich zostawiłyśmy.
(Mathias) - Zostawiłyście Klaudie gdzieś na zadupiu?
(Wiktoria) - Dałam jej pistolet, niech się uczy. Jak nam się coś stanie, będzie musiała sobie jakoś radzić. Wiem, że mówiłeś już, ale ta broń mnie zadziwiła. Nigdy wcześniej jej nie widziałam w akcji, tylko w grze... Wbiłeś centralnie to w człowieka...
(Mathias) - Wytrzymalsze niż nóż i bardziej skuteczne, bez ryzyka, że wypadnie... Ale powiem wam, że byłem o krok, od odejścia... Nie pytajcie skąd to wiem, ja sam do końca tego nie rozumiem...
(Ula) - Wali mnie co sprawiło, że żyjesz. Obchodzi mnie jedynie, że przeżyłeś.
(Wiktoria) - Nie gniewaj się, że wcześniej nie pomogłyśmy, ale czekałyśmy na moment - uśmiechnęła się - Ten trup pasował idealnie. Zgaduję, że to twoja sprawka?
(Mathias) - pokazał ostrze - Rozciąłem tym liny i zaatakowałem, w najmniej spodziewanym dla niego momencie. Zbliżyłem się i wyeliminowałem... - zakrył ostrze
(Wiktoria) - Cokolwiek lub ktokolwiek to ci dał, wiedział co robi... Lepiej, że ty to masz niż dla przykładu ktoś z Safe Zone. Zaszliby nas od tyłu i wiesz...
(Ula) - podała plecak - Zapomniałeś o czymś? Coś za lekko masz - zaśmiała się
(Mathias) - założył - Przez to wszystko, faktycznie...
(Wiktoria) - podała snajperkę - O tym też? Ponoć się z tym nie rozstajesz?
(Mathias) - założył na plecy - Nie myślałem wtedy o tym, raczej o tym jak uniknąć śmierci...
(Ula) - Jedna z tamtych lasek miała na ciebie ochotę, lub ja tak to zrozumiałam. Słyszałam coś o twoim... ehem... wiesz - uśmiechnęła się
(Mathias) - Chcieli mi pierw odrąbać, a potem się zabawiać, zaskakująca różnica.
(Ula) - Wie nasza trójka, że u twoim boku jest tylko Iza. Wszystko teraz robisz dla niej. Prawda? Mówisz, że dla Osy i reszty, ale chodzi głównie o nią.
(Mathias) - Możemy nie rozmawiać o tym teraz?
(Wiktoria) - Skoro nie chcesz, ale mógłbyś spróbować... Inaczej... - spojrzała na Ulę
(Ula) - Inaczej zmusimy cię w inny sposób do mówienia...
(Mathias) - ...
(Ula) - Jesteś jeden, a my dwie. Możemy się z tobą delikatnie zabawić, byś poluzował język...
(Mathias) - Dajcie spokój. Nie mam nastroju na takie rozmowy...
(Wiktoria) - Ale my przecież chcemy tylko pomóc - słodkim głosem
(Mathias) - Chcecie to usłyszeć? Tak! Szukam jej, bo wiele dla mnie znaczy, a ty Ula, nie szukasz też Osy?
(Ula) - Nie okazuje tego tak mocno jak ty... Ale spokojnie, chciałyśmy się rozweselić.
(Mathias) - Potraficie mieć humor, kiedy śmierć wokół. Śmiałaś się Wiki jak Karolina została dobita? Ula śmiałaś się jak Osa nieomal nas wszystkich nie zabił? Czy ja się śmiałem jak musiałem zastrzelić Oskara...
(Ula) - Aha...
(Mathias) - Wiecie co, będę szczery. Widziałem przed utratą świadomości stodołę. Były tam jeszcze ciepłe śpiwory i zużyte konserwy... Osa z resztą musieli tam nocować, może nawet wczoraj...
(Ula) - Jesteś pewny?
(Mathias) - Raczej, miałem chwilę by się przyjrzeć...
(Wiktoria) - Co patrzę na twoją ranę, to jestem bardziej za chwilą na postój. Półmartwy nam nie pomożesz. Znajdźmy jakiś budynek, melinę... Cokolwiek, Ula musi Cię obejrzeć. Ula - spojrzała - Masz jeszcze jakieś bandaże? Wodę utlenioną?
(Ula) - Coś mi jeszcze powinno zostać. Lecz tej rany nie zamierzam oczyszczać z całości, nie chce ryzykować, że znów odpłyniesz nam. Zadowoli Cię pewnie to, że jak Ty sobie odszedłeś, to my znaleźliśmy opuszczony spożywczak. Zebraliśmy parę rzeczy z dobrą datą, będzie co dziś wieczorem zjeść...
(Mathias) - Może w tym sklepie postój?
(Ula) - Odpada, teraz pewnie trupy tam krążą. Znajdziemy inne miejsce. Trzymaj się nas.
Trójka znajomych powróciła po kilku godzinach na swoją trasę, w miejscu gdzie się rozstali. Powrócili na drogę prowadzącą na Gdańsk. Na ich nieszczęście zaczął padać deszcz, a chmury ostro się zachmurzyły. Mathias ciągle trzymał się za brzuch, pod drugą rękę wzięła go Wiktoria, by przyjaciel nagle nie zemdlał. Każda godzina więcej groziła większym zakażeniem rany, a to dla chłopaka mogłoby być zabójcze. Część grupy się po jakimś czasie odnalazła. Deszcz stawał się mocniejszy, chwilo przemieniał się grad. Drużyna była w pełnej mobilizacji. Co Mathias wcześniej chronił innych, teraz oni chronią jego. Nawet Klaudia z pistoletem u boku, choć nigdy nie strzelała, a swoje KH trzymała w pogotowiu, gdyby skończyła się amunicja. Kiedy Mathias zaczął tracić świadomość Ula użyła metody by nie pozwolić mu zasnąć, uderzyła go w twarz, najsilniej jak potrafiła.
(Ula) - Nie waż mi się! Nie odpływaj!
(Wiktoria) - Kurwa, on zanika w oczach... Alan, widzisz coś w tym deszczu?
(Alan) - Nic... Może powinniśmy położyć go tu?
(Ula) - By się wykrwawił? Nie póki ja jestem. Znajdziemy coś, musimy... Nie opatrzę go na deszczu, potrzeba mi suchej przestrzeni...
(Klaudia) - Coś widzę, jakiś kawałek od nas!
(Ula) - przypatrzyła się - Za małe na dom... Walić to, prędzej do przodu!
(Mathias) - Co się dzieje...
(Ula) - Cii, wszystko będzie dobrze, słyszysz? Wszystko będzie dobrze, tylko nie odpływaj!
(Alan) - Mgła się wzmaga... Klaudia, dobry refleks...
Po kilku minutach dobiegli do budynku. Nosił napis GOŚCINIEC, miał wysokość dwóch pięter i dziurawy dach. Ula otworzyła drzwi, po wejściu wszystkich zamknęła. Na parterze były sucho, położyli Mathiasa na dywanie, pod głowę podłożyli jego plecak. Klaudia z Alanem stali przy drzwiach wedle prośby Uli. Lucy obserwowała co się dzieje za oknem. Wiktoria kucnęła przy rannym i obserwowała jego stan. Ula rozsunęła jego bluzę delikatnie, lekko podwinęła jego koszulkę i ujrzała ranę otwartą. Wyjęła ze swojej kieszeni zapasowy bandaż oraz ostatnią do połowy napełnioną wodę utlenioną. Mathias był świadomy, ale mało go dzieliło od utraty przytomności. Kiedy Wiktoria trzymała go, Ula oczyszczała ranę, a ból odczuł sam Mathias, niczym jakby był przypalany od środka żywym ogniem. Po największym bólu zawinęła Ula mu tors bandażem, tyle ile starczyło i zostawiła rannego na pewien czas, by komórki się zregenerowały.
(Wiktoria) - do Uli - Jak to oceniasz?
(Ula) - Miał szczęście. Na moje oko, podkreślam, nóż nie wbił się w żaden narząd. Uwierzysz? Obce ciało mogło uszkodzić jedynie niektóre naczynia, ale poza tym nic mu nie powinno być. Jedno pewne, dziś już nigdzie się nie ruszamy. Nie możemy ryzykować otwarcia się rany. On musi teraz odpoczywać, ale znając życie, wstanie wcześniej...
(Lucy) - To prawdziwa ulewa. Dobrze, że tu jesteśmy.
(Klaudia) - spojrzała na Mathiasa - Wyjdzie z tego?
(Ula) - Jak mówiłam kiedyś, ma silny organizm. Wydobrzeje. Tylko trzeba go pilnować, by za wcześnie nie wstał.
(Wiktoria) - Ja mogę to zrobić. A co wy zrobicie?
(Ula) - Będziemy siedzieć na dupie i czekać do jutra. Pierwsze to deszcz, drugie to Mathias. To dwa powody, dla których musimy tu siedzieć.
(Wiktoria) - To będzie naprawdę długi nudny deszczowy dzień... - oparła się o fotel
Pół godziny później gościniec był już całkowicie zabezpieczony. Wejście na górę zostało zaryglowane, a dolnego wejścia pilnowała Ula z Alanem. Wiktoria leżała obok Mathiasa, pełniąc do końca dnia rolę jego opiekunki. Mathias wtedy zaczął odzyskiwać zdrowe zmysły. Czuł pieczenie w sobie, lecz co by wyszło na dobre, jego wcześniej ranna dłoń odzyskała sprawność. Wypróbował to, poruszył dłoń w nadgarstku, nie czuł bólu. Poruszył palcami, objawy przeszły. Miał tylko na głowie swoją regenerującą się ranę brzucha.
(Wiktoria) - Ocknąłeś się...
(Mathias) - Czy my zrobiliśmy coś, o czym powinienem pamiętać?
(Wiktoria) - zaśmiała się cicho - Nie, tylko zobowiązałam się Cię pilnować. Przeżyłeś lekki szok po opatrzeniu rany. Ale dochodzisz do siebie, to dobrze. Przy okazji, musiałem Cię trzymać podczas zabiegu, wierciłeś się jak małe dziecko.
(Mathias) - Czyżby?
(Wiktoria) - Owszem. Najgorsze jednak minęło. Jesteś nadal z nami.
(Mathias) - Ta... Nigdzie się nie wybieram.
(Wiktoria) - Dobrze powiedziane. W obu znaczeniach. Jesteś tu udupiony.
(Mathias) - Może lepiej. Z otwartą raną lepiej nie wychodzić.
(Wiktoria) - spojrzała zalotnie - Cieszę się, że żyjesz - pocałowała w policzek
(Mathias) - ...
(Wiktoria) - wycofała się - Wybacz, to przez przypadek...
(Mathias) - dotknął twarzy Wiktorii - Czyżby?
(Wiktoria) - uśmiechnęła się - To twój stały tekst?
(Mathias) - Uznam to jako przyjacielski gest...
(Wiktoria) - otrząsnęła się - Dobra, bo coś zajdzie, czego będę żałować. Zrobię sobie przerwę. Sprawdzę czy jest tu jakieś wino, powinniśmy wypić za twoje zdrowie - wstała
(Mathias) - do siebie - Nic więcej nie zaszło... Martwiła się, dlatego to zrobiła... Nic więcej, tylko buziak w policzek, od tego dzieci się nie rodzą... - odetchnął - Jakby nie patrzeć, ona była jedną z tych, którzy mnie ratowali. Inni pozostawiliby mnie na śmierć... One wróciły parę kilometrów z buta w tył, tylko po ty by mi pomóc... - poleciała łza - Tyle co pamiętam z życia to obojętność do mnie... Jakbym nie istniał, tylko Natalia... Nie, miałem tego nie wspominać...
(Wiktoria) - wróciła - Jestem już. Została jedna butelka. Spróbujemy? Lepszej okazji nie będzie... - otworzyła - Ty pierwszy, zasłużyłeś - podała
(Mathias) - Nie jestem dość w formie by dokładać sobie tego... - napił się - Dzięki, nie jestem zwolennikiem, ale doceniam...
(Wiktoria) - napiła się - Odpoczywaj. Ja wypije za ciebie, a potem dam pozostałym...
(Mathias) - Dzięki... - oczy mu się zamykały
(Wiktoria) - Nie walcz z tym. Zaśnij. Będę... - beknęła - czuwać przy tobie...
Pod wieczór, gdy już ciemność okrywała świat, coś przerwało sen Mathiasa. Otworzył oczy i pierwsze co zobaczył to leżącą na nim Wiktorię, która trzymała swój język w jego gardle. Odruchowo Mathias próbował wstać, a tym ruchem, obudził niczego nie świadomą dziewczynę. Pomimo przeciwwskazań wstał. Wiktoria była zmieszana zaistniałym faktem. Obok niej leżała pusta butelka po wcześniejszym winie.
(Wiktoria) - Ja... Nie wiem co powiedzieć...
(Mathias) - Wiki...
(Wiktoria) - Ja...
(Mathias) - Czy coś zaszło?!
(Wiktoria) - Przepraszam, piłam, inni nie chcieli, to wypiłam resztę, a potem już nie pamiętam. Tylko wiem, że nie miałam siły i odruchowo na tobie zasnęłam. A ten język... Serio nie mam pojęcia co było... Nie odczuwam nic w tamtych rejonach, a ty?
(Mathias) - Też chyba nic... Lepiej pójdę koło Uli przysnąć. Nie obrazisz się?
(Wiktoria) - Nie boisz się jej?
(Mathias) - Zajęła się mną, Będę tam bezpieczniejszy. Nie przejmuj się mną. Nie umieram. Wiem jedno, nigdy sam na sam nie będę pił, to pewne...
(Ula) - Nie możesz spać?
(Mathias) - Wiki...
(Ula) - Próbowała mnie upić tanim wińskiem znalezionym w jakimś gównie. A ty nie miałeś przypadkiem leżeć?
(Mathias) - Zamierzam. Przeniosłem się tu. Mam niespokojny sen.
(Ula) - Nie tylko ty. Nie przejmuj się innymi. Pierwszy raz pomyśl o sobie.
(Mathias) - Chcę... Czasem samo wychodzi, że chcę pomóc. Tak jak z Klaudią....
(Ula) - Posłuchaj, nie chciałam ci mówić od razu, ale jest coś co powinieneś wiedzieć. Tylko nie teraz. Tak za dwie godziny Cię obudzę i pójdziemy na piętro. Coś ci pokażę wtedy.
(Mathias) - Coś nam grozi?
(Ula) - Jeszcze nie, ale nie chce tego mówić przy wszystkich. Teraz spróbuj zasnąć. Potem możesz nie mieć okazji...
(Mathias) - Spróbuję...
Po raz kolejny Mathias zasnął. Tym razem udało mu się przysnąć na dłużej. Miał sen o rodzinie, jego rodzinie w komplecie jeszcze sprzed apokalipsy. On nadal przy komputerze pracując na rodzinę, wokół niego rodzice pracujący w fundacji. Za ścianą dziadkowie żyjący swoim życiem emerytalnym. Obok niego dziewczyna, lecz nie Natalia, ale Iza. W tle szczekanie psa i piskanie królika. Przez obecne wydarzenia Mathias przestał myśleć o rodzinie aż tak dosadnie, zobaczenie ojca dało mu trochę do myślenia. Przez sen odczuwał swoje wyobrażenie rodziny, w której nie byłoby już Natalii, tylko ta, dla której naraził wcześniej życie, Iza. Ze snu zbudziła go Ula, a ten odruchowo wysunął ostrze. Po cichu dziewczyna odblokowała drzwi i na palcach weszła na piętro. Mathias złapał się za brzuch i powoli szedł w kierunku schodów. Przy każdym stopniu obserwował innych śpiących, czy nadal śpią. Po chwili dostał się na piętro, zamknął za sobą drzwi.
(Mathias) - Co jest ważniejszego od snu?
(Ula) - Safe Zone, spójrz na budynek w oddali... Może kilometr stąd...
(Mathias) - Pali się światło w oddali, no i? Masz paranoję... Wracam spać.
(Ula) - Widziałam wcześniej gości w kapturach niedaleko z latarkami, byli uzbrojeni... Jestem pewna, że wiedzą, że tu jesteśmy. Powinniśmy przygotować broń i w razie czego zaatakować. Ty jednak się nie mieszaj. Naraziłeś się wystarczająco. Teraz my na chwilę się narazimy...
(Mathias) - Jeśli wy będziecie się bronić, ja też... Nie chcę by ktoś za mnie ginął... Może ci się to podoba lub nie, ale ja nie będę patrzył jak wy giniecie - zszedł na dół

Offline

 

#2 2014-10-11 17:29:58

Matus951

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-20
Posty: 150
Punktów :   

Re: Rozdział 9 - Przeżyją nieliczni

(Klaudia) - Głośniej się nie dało?
(Mathias) - Mamy problem. Ula tak uważa...
(Alan) - Jaki?
(Ula) - westchnęła - Ktoś z Safe Zone lub innej bandy wie, że tu jesteśmy. Miejmy broń w pogotowiu...
(Wiktoria) - Co z Mathiasem?
(Ula) - Uparł się, że chce pomóc...
(Klaudia) - To jego życie, zadecydował...
(Wiktoria) - Możemy go stracić!
(Mathias) - Jeśli mam zginąć za waszą wolność, może tak być. Nie przesadzajmy, biorę broń i będą na dole siedział, tylko ja... Wy będziecie na piętrze, obserwować teren...
(Wiktoria) - Chcesz sam zostać na dole w tym stanie?
(Ula) - Niech mu będzie...
(Wiktoria) - Co?
(Ula) - Przecież nie zmusimy go. Obie wiemy, że zrobi jak woli... Zgoda. Zostaniesz na dole... Tak czy siak, powodzenia... Chodźmy na górę, trzymaj się Mathias...
(Mathias) - Postaram się - podniósł snajperkę
Ula z Wiktorią, Klaudią, Alanem i Lucy siedzieli skryci na piętrze. Gotowi na odwet. Mathias wyjął stary magazynek, wyrzucił go i załadował nowy z 15 nabojami. Poprawił tłumik, zapominając całkowicie o ranie. Sam stał oparty o drzwi, czekała na zwykły dźwięk, który da mu znać, że ktoś się zbliża. Ustawił się, broń miał w gotowości. Minęła minuta jak z góry mógł usłyszeć decydujący znak od Uli. Zobaczyła cienie idące w deszczu we mgle. Mathias odbezpieczył spust, położył już na nim palec. Był zdecydowany zastrzelić każdego, kto będzie chciał się dostać do środka. Ktoś z zewnątrz strzelił tak, że kula przeleciała przez ścianę i wbiła się w drzwi, Mathias w porę się uchylił.
(Mathias) - do siebie - Było blisko... - podszedł do okna - Kto to jest... - uchylił się - kolejny strzał - Mają snajpera... Muszę to powiedzieć innym... Ula!
(Ula) - Wiem... Trzymaj się tam, Wiki, zejdź na dół. Mathias potrzebuje osłony...
(Wiktoria) - Ja... Nie wiem czy by...
(Klaudia) - Ja pójdę - zeszła na dół
(Mathias) - Widzieliście ilu ich jest? Stąd zauważyłem tylko snajpera...
(Klaudia) - Przynajmniej kilku... Przez ten deszcz nic nie widać... Co z tobą? Dostałeś?
(Mathias) - uśmiechnął się - Uchyliłem się... Ale nie mam szans nikogo trafić z tej pozycji. Muszę się zbliżyć... Pozwólmy się im dostać pod dom. Wtedy odpowiemy ogniem.
(Klaudia) - Nie muszę rozumieć, ale czy to nie przyprowadzi... Jak to się nazywa, stada?
(Mathias) - Za bardzo nie ma innego wyjścia...
(Klaudia) - Co więc teraz?
(Mathias) - Czekamy... Ula, słyszysz?
(Ula) - Wierzysz, że dadzą się zaskoczyć? Wiki, idziesz ze mną na strych. Chętnie wpakuję draniom parę kulek, Klaudia, rzuć mój pistolet, co ci dałam!
(Klaudia) - rzuciła do Uli - Wiemy co robimy?
(Ula) - Ja wiem, Wiki... Chodź! - poszły na strych
(Alan) - Mamy w końcu nawalać czy czekać?
(Mathias) - Dobra, inaczej. Alan, nakurwiaj w ich snajpera. Prawie mnie dekiel trafił. Widzisz go?
(Alan) - Nie... Chwila, widzę... Świeci mi po oczach...
(Mathias) - Głowa w dół!
(Alan) - schylił się - kula przeleciała przez okno - Stary, dzięki...
(Mathias) - Ze mną było tak samo. Pierw namierza, potem strzela. Wypatruj tego. Wtedy chowaj się. Lucy, masz coś przydatnego? Jakieś zapałki czy benzynę?
(Lucy) - Zapałki mam, ale po ci to?
(Mathias) - A benzyna?
(Lucy) - Nie...
(Alan) - Tam gdzieś stała na dole, poszukaj... Fuck... - uchylił się - padł strzał
(Mathias) - Klaudia, znajdź coś. Nie mam jak się ruszyć. Jebany snajper... - odgłos strzału
(Klaudia) - rozejrzała się - Ciemno jak w dupie...
(Mathias) - Cholera jasna, szukaj... - spojrzał się - Kurwa, zbliżają się... Alan! Zasyp ich ołowiem, nie pozwól się wszystkim zbliżyć!
(Alan) - Postaram się - zaczął strzelać w cele w oddali
(Mathias) - Klaudia!
(Klaudia) - Mam, końcówka... Co chcesz z tym zrobić?
(Mathias) - Niespodziankę dla gości. Lucy, rzuć zapałki!
(Lucy) - rzuciła - Czy ty chcesz w nich rzucić koktajlem mołotowa?
(Mathias) - Dobrze myślisz - podniósł pustą butlę wina - Da nam to chwilę czasu, zanim Ula się ustawi na górze!
(Klaudia) - Koktajl mołotowa?
(Mathias) - Za mało czasu by tłumaczyć - wrzucił kawałek patyka do butelki - wrzucił kawałek szmaty - Liczcie, że zadziała... - wlał resztki benzyny - zapalił zapałkę
(Klaudia) - Zapalaj! Znaczy, uważaj... - pchnęła Mathiasa - padł strzał
(Mathias) - Szlak... Butla, gdzie jest?
(Klaudia) - Tutaj - podała - Trochę się wylało, przepraszam...
(Mathias) - Oby zadziałało... - zapalił lont - Klaudia, okno!
(Klaudia) - otworzyła okno - Rzucaj!
(Mathias) - Nażryjcie się tego - rzucił z całej siły
(Klaudia) - zamknęła okno - dyszała - Udało się! Uciekają...
(Mathias) - Nie, zmieniają pozycje...
(Alan) - Ula, widzisz coś? Zniknęli mi z tej części budynku... - przeładowywał
(Ula) - Dupków tu nie ma, sprawdzę drugie okno, Wiki pilnuj pozycji...
(Mathias) - kaszlał
(Klaudia) - próbowała pomóc - Co ci jest?
(Mathias) - Nawdychałem się tego za dużo... Ale jest ok, żyję jak chodzi ci o to... Wracaj do Alana, przyda im się twoja pomoc...
(Klaudia) - A co z tobą? Znów sam?
(Mathias) - Pomogłaś mi, teraz nie marnuj czasu, idź na górę!
(Ula) - Chryste - uchyliła się - wpadł pocisk do środka
(Mathias) - Ula!
(Ula) - Jestem cała. Teraz przyszli na drugą stronę...  Nie ma szans, bym kogoś ustrzeliła... Dobra pozycja, ale co wychylam się, ten snajper nie daje mi spokoju... Albo dobrze strzela, albo ma cwel aimbota... - lekko się wychyliła - odwrót
(Wiktoria) - Z mojej strony nic... Niech ktoś wyjdzie oknem i ich zaskoczy...
(Ula) - Nie! Wystrzelają nas jak świnie... Mathias, palant mierzy we mnie. Masz lepszy sprzęt, dojdź delikatnie do okna i spróbuj go ustrzelić, to mi pomoże...
(Mathias) - Jasne... - na kuckach wolno do okna - Klaudia, zostań tam. Ja się tym zajmę...
(Klaudia) - Dobrze...
(Mathias) - przystawił snajpę do okna - Widzę tylko błysk lunety, chyba leży w krzakach, nie mam jak trafić. Mogę jedynie go odciągnąć...
(Ula) - Nie strzelaj, jeśli nie jesteś pewny...
(Mathias) - Muszę coś zrobić, udupią nas... - podniósł celownik o jeden stopień - strzelił
(Ula) - Nie pomogło za bardzo, snajper nadal leży... To są chyba jakieś żarty, Mathias... Strzeliłeś w głowę?
(Mathias) - Tak mi się wydawało, chybiłem - przeładował
(Ula) - Świetnie - ironicznie
(Klaudia) - Coś słyszałam, chyba kogoś słyszałam blisko domu...
(Wiktoria) - Zakładam, że otoczyli dom...
(Klaudia) - Zabiją nas...
(Ula) - zbiegła na dół - Zamknij się - Mathias, mam tu odłamkowe pociski. Nie orientuję się za bardzo, ale są prawie jak od shotguna. Jeśli trafisz, a zakładam, że nie... To pocisk powinien odciągnąć ludzi stąd, cofną się... Wtedy ich rozwalimy - spojrzała ostrożnie przez okno - Tylko nie nawalmy teraz - podała magazynek
(Mathias) - zmienił magazynek - wymierzył w snajpera - strzelił - snajper zrobił przewrót
(Ula) - Trafiłeś bydlaka?
(Mathias) - facepalm - Schował się za drzewo...
(Klaudia) - Co teraz?! - nie chcę umierać
(Ula) - Nie umrzemy!
(Klaudia) - Ula...
(Ula) - Nie umrzemy, idź na górę! Ja z Mathiasem się tym zajmiemy...
(Mathias) - Ale co jeśli - unik - padł strzał - Zajdą nas od tyłu?
(Ula) - podeszła do okna - Wiki tam siedzi, oby nie dała się zaskoczyć...
(Mathias) - wycelował w biegnącego nieznajomego - strzelił - położył się na ziemi
(Ula) - strzelała w losowe osoby - Nie przerywaj, strzelaj!
(Mathias) - zaciął mi się zamek dwutaktowy - próbował odblokować
(Ula) - unik - padł strzał - Daj to...
(Mathias) - Umiesz się tym posługiwać?
(Ula) - Nie... - rzuciła na ziemię
(Mathias) - Co ty zrobiłaś - podniósł - Przecież ty... - próbował przeładować - Działa... Jak ty?
(Ula) - Kobieca magia...
(Wiktoria) - krzyk - Kurwa...
(Ula) - stała za osłoną - Wiki! Co się stało?!
(Wiktoria) - Zmieniłam okno, prawie zdjęłam snajpera... Kula minęła mnie o sekundę...
(Ula) - Uważaj... - do Mathiasa - To nie może być człowiek... Co się ruszy ktoś z nas, ten dupek od razu ma nas na celowniku.
(Mathias) - To nie ma sensu, możemy tak się strzelać całą noc... Stań po lewej stronie stronie od drzwi, ja po prawej... Poczekamy na nich, to jedyna opcja... Muszą wchodzić pojedynczo...
(Ula) - Słusznie... Wreszcie jakiś pomysł, bo od ostatnich kilku minut tak cos ubogo było... Słuchajcie mnie, nic nie róbcie, ty Wiki zwłaszcza... Czekamy na nich...
(Wiktoria) - Po to napieprzaliśmy do nich by teraz się poddać?
(Ula) - Też mi się to nie podoba, ale teraz sobie myślę, że to ma sens.
(Alan) - Jeśli to ma pomóc, warto spróbować...
(Ula) - To wygląda jakbyśmy się poddali, ale nie opuszczajcie broni... To jeszcze nie koniec.
(Mathias) - Przeżyją tylko nieliczni prawda, nam jest to dane... Choć mam stracha, choć mam dziurę w brzuchu... Nie chcę żyć jak tchórz do końca życia. Wtedy się poddałem, teraz naprawię ten błąd... Dla nas, dla naszych rodzin... - zasłonił twarz chustą - Doprowadzimy to do końca, tu i teraz... - do siebie
(Ula) - To było pięknę... - do Mathiasa
(Mathias) - Wiesz, ojciec by tego chciał... Bym spełniał pragnienia, a moim pragnieniem jest przeżycie. Ale co to za przeżycie z wieczną ucieczką, jak lata temu... Teraz nikogo nie zostawię.
(Ula) - Twój ojciec musiał być kimś wyjątkowym, skoro go tak wspominasz. W tej chwili... Musiał być kimś wyjątkowym, prawda?
(Mathias) - Zapewne... - odetchnął
Strzelanina ucichła. Atakujący gościniec przystopowali strzały, lecz nie inwazję. W tej martwej ciszy można było usłyszeć stąpanie nóg wokół domu. Oprócz Mathiasa i Uli, wszyscy usiedli pod oknami, by nie było ich widać. Światło latarki przeczesywało okna na parterze. Pojedyncza para butów stanęła przed drzwiami, reszta krążyła w okolicy. W tle Mathias z Ulą usłyszeli jak ktoś za drzwiami zmienia magazynek, dźwiękiem przypominał shotguna. Dwójka na parterze tylko czekała aż napastnik otworzy drzwi, wtedy mieli zaatakować. Co skończyła się mgła, to do deszczu dołączył wiatr. Ludzie za domem rozmawiali, ale przez szumy nic nie można było zrozumieć, nawet głosów. Klaudia prawie pisnęła, kiedy pająk wszedł jej pod koszulkę i wędrował ku dołowi, lecz Wiktoria odruchowo jak dawniej, zatkała jej usta swoją ręką, licząc, że tym razem dziewczyna nie nawali. Przez pół minuty nic nie było słychać. Gość przed drzwiami nie czekał, strzelił w drzwi, pocisk przeleciał przez drewno i wyleciał przez okno. Obawy się potwierdziły, ktoś dzierżył shotguna. Mathias wyczuwał, że ich obserwują, choć nie było widać nikogo. Jedynie domyślał się, że po to ktoś strzelił, by okiem obserwować co jest w środku. Z powodu, że zamek był zaklinowany przez Ulę, napastnik próbował kolbą zrobić większą dziurę w drzwiach i je samemu otworzyć. Drzwi zaczęły przestać się opierać. Ula przyszykowała pistolet. Mathias wstał, wiele ryzykując i miał snajpę w pogotowiu. Drzwi w końcu uległy, zamek został zneutralizowany poprzez strzelenie w niego. Ula delikatnie cofnęła się, nadal pozostając na lewej stronie. Klamka została objęta z drugiej strony, lekko została przechylona w dół. Drzwi się wolno otwarły, powoli ujawniając okupanta. Już można było wyczuć, że przeciwnik w trakcie otwierania drzwi, cały czas celował przed siebie. Mathias też wziął do obu rąk snajpę i wycelował z biodra w stronę drzwi.
(Osa) - otworzył drzwi - Ani kroku skurwiele! - wymierzył
(Mathias) - Jebany! - wymierzył
(Osa) - zdziwiony - Że co kurwa?! - spojrzał na Mathias
(Mathias) - zdziwiony - spojrzał na Osę
(Osa) - To ty? Nie śni mi się to? - opuścił broń
(Mathias) - To ty... - opuścił broń
(Ula) - ujawniła się - Poddaj się, albo cię... ! - wycelowała w Osę
(Osa) - uśmiechnął się - Ty też tutaj?
(Ula) - upuściła pistolet - Osa... - zamilkła - przytuliła się
(Osa) - Już jest ok. Też się martwiłem - objął - Tak na serio, wiedziałem, że dasz radę. Kawał z ciebie twardej baby...
(Ula) - Ty też ani trochę się nie zmieniłeś - uderzyła w twarz
(Osa) - Za tym też tęskniłem... - dotknął swojej twarzy
(Mathias) - Ty do nas strzelałeś?
(Osa) - Nie tylko ja... Wzięliśmy was za Safe Zone. Myślałem, że ten Mateusz się tu zaszył... Ktoś ciągle się wychylał z górnego okna. Marta widziała kogoś, nie mogła trafić. Pierw parter, potem piętro i strych. Przyznam, nieźle się okopaliście.
(Ula) - Marta? To był ten snajper?
(Osa) - Nie mów, że to ty byłaś na górze... Przepraszam, nikt nie wiedział kto siedzi w środku...
(Mathias) - Ja prawię zabiłem dziewczynę...
(Osa) - Jest ciemno w chuj. Możemy wejść? Znów się zjednoczyć? Wszystko wam opowiemy w trakcie, teraz musimy odpocząć. Wy pewnie po tym też - zaśmiał się - Hej, można wchodzić. Jest bezpiecznie, to swoi! - krzyknął przez okno
(Ula) - Pójdę na górę, powiem im, że sytuacja opanowana. Chwila moment.
(Osa) - Co ci się stało? - spojrzał na czerwoną plamę na bluzie Mathiasa
(Mathias) - To nic... Żyję nadal... Jak się tu znaleźliście? Byliście czasem od nas do przodu, hm? - usiadł
(Osa) - Wszystko po kolei - usiadł - Powiem co i jak, najlepiej zacząć od akcji w ruinach...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POSTACIE, KTÓRE WYSTĄPIŁY W TYM ROZDZIALE :
- Mathias N
- Ula G
- Wiktoria B
- Mariusz W
- Klaudia L
- Lucy M
- Alan K
- Piotr N (Czyściec)
- Łukasz J (Czyściec)
- Monika S (Czyściec)
- Kamil P
- Hubert K
- Michalina S
- Edyta J
- Mateusz C
- Marta M (Wspomniana)

Zapraszam do dołączenia do grupy na facebooku : https://www.facebook.com/groups/560968130716467 <<<
Oficjalny fan page: https://www.facebook.com/apokalipsa.zombie.w.polsce <<<

Offline

 
Copyright © 2016 Just Survive Somehow. All rights reserved.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.wol.pun.pl www.zoltysmok.pun.pl www.final-fantasy-fan.pun.pl www.pozyczki-kredyty-forum.pun.pl www.przelecz.pun.pl