#1 2014-06-29 22:38:04

 Matus95

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 217
Punktów :   

Rozdział 4 - Odnaleźć siebie

Mathias i Paulina wbiegli do domu. Zastali w środku chaos. Metr od nich leżał zużyty pocisk z pistoletu. Poszli w głąb, Mathias szedł przodem. Dotarli na miejsce.  Mariusz leżał nieprzytomny bez zmian, ale obok niego w rogu siedział Łukasz, ranny w lewe kolano. Nad rannym stał Osa i celował z pistoletu, Tomek postanowił nie interweniować.
(Mathias) - Osa...
(Osa) - Właśnie uratowałem wam wszystkim dupy, spójrzcie - pokazał na nóż na ziemi
(Paulina) - Mariusz... Czy on - spojrzała na ukochanego
(Osa) - Nic się nie stało mu, ale mogło. Przeczuwałem, że pan medyk coś wywinie...
(Łukasz) - Nic nie zrobiłem... - chwycił się za kolano
(Mathias) - Osa, co tu się właściwie stało?
(Osa) - Przychodzimy ot tak, położyliśmy Mariusza na ziemi, jak ten tutaj powiedział. Podszedł i zaproponował, że go dokładnie obejrzy... Wtedy zauważyłem, że sięga po coś do kieszeni... Wiemy już, co to było. Domyślcie się, co chciał z nim zrobić...
(Paulina) - Chciałeś go zabić... - spojrzała na Łukasza - Miej jaja i się przyznaj! - krzyknęła
(Mathias) - Paula[/b], nie... Ten strzał pewnie już każdy sztywny w okolicy usłyszał, nie potrzeba nam ich więcej. Osa, znów nas uratowałeś. Pozostaje jedno, co robimy teraz?
(Osa) - Bierzemy Mariusza i spadamy. A jak dla mnie tamten może zgnić w tym domu...
(Łukasz) - Nie zostawiajcie mnie...
(Osa) - Dałeś dobry powód byśmy ci nie ufali. Nie mamy gwarancji, że będziesz spokojny. Co będzie, jak będziemy spać, a tobie znów coś odbije...
(Łukasz) - Sorry... Ja tylko... Myślałem, że był ugryziony, miał charakterystycznie obciętą dłoń przy nadgarstku, tak się robi głównie, jak się zostanie ugryzionym... Ja... Ja... Pomyliłem się dobra, ale... Nie chcę tu zginąć...
(Osa) - Mi to wisi... Tomek, bierz Mariusza.
(Łukasz) - Może nie byłem do końca szczery... - pokazał ranne wcześniej ramię
(Osa) - What the kurwa fuck... Ugryzienie?
(Łukasz) - Wtedy przy ucieczce z domu, jeden mnie chwycił... Wgryzł się, zdążyłem odepchnąć go, ale przez to spadłem parę metrów w dół... Wiem, co się robi w takich przypadkach, ale sam nie potrafiłem... Dlatego szukałem grupy, która mnie zaakceptuje, a w razie czego, pomoże mi rozwiązać ten problem... - podniósł nóż
(Mathias) - ...
(Łukasz) - To jedyne wyjście, musicie mi pomóc... Ręka jest martwa, tylko tkanka i ubranie mnie tu trzymają...
(Osa) - Decyzja należy do ciebie, ale jak jego weźmiesz, to przy Włocławku się rozstajemy...
(Paulina) - Coś słyszałam chyba...
(Osa) - Kurwa, nie mamy czasu. Zaraz będziemy w większej dupie, niż teraz. My idziemy i spróbujemy opóźnić stado, jak tylko się da, a ty szybko zdecydujesz... - wybiegł
(Paulina) - Dziękuję... - wybiegła
(Łukasz) - Pomóż mi... - podał nóż
(Mathias) - Musimy robić to, co pozwoli nam przetrwać... Czasem coś szalonego i nieprawdopodobnego. Wiesz trochę o medycynie, sporo o tym świecie. Każdy by docenił jaki jesteś - spojrzał na nóż w swojej ręce - Chętnie bym pomógł, ale... - rzucił nóż - Muszę troszczyć się o tych, którym ufam...
(Łukasz) - Proszę... Umrę jak tu zostanę...
(Mathias) - To już twój problem - podniósł plecak Łukasza - Nie widzę innego wyjścia...
(Łukasz) - Osa uszkodził mi nogę, a ty kradniesz mój sprzęt... To niewdzięczność!
(Osa) - krzyk z zewnątrz - Nadchodzą!
(Mathias) - To nie niewdzięczność, to ratunek dla grupy... - podszedł do drzwi - Jeśli będziesz cicho i zostaniesz w tym miejscu, nic ci się nie stanie...
(Łukasz) - Sam sobie tej ręki nie ujebie! To tylko chwila, wróć i mi pomóż!
Mathias wybiegł z domu, zamykając drzwi i podsuwając pod nie rupiecie znalezione na ganku, licząc na to, że w razie czego zombie nie dostaną się do budynku za wcześnie. Osa pakował kulki w martwe łby, by dać Mathiasowi jak najwięcej czasu na powrót do reszty, a gdy to się stało, zaprzestał ognia i wolał się wycofać. Byli 50 metrów od budynku i mieli być bezpieczni, mogli ruszać w dalszą stronę, gdyż do Włocławka nie było daleko.
(Osa) - Kurwa, czyli dokonałeś wyboru. Wreszcie kierowałeś się dobrem grupy, a nie swoim sumieniem. Widzę, że idziesz moim tokiem myślenia, zabrałeś mu plecak. Jemu się już nie przyda, a nam jak najbardziej się przyda... Co do chuja... - spojrzał w stronę domu
(Mathias) - Idiota...
(Osa) - Czy ty jednak miałeś wyrzuty i zabarykadowałeś go? Coś słabo... Co ten dupek wyrabia...
(Ula) - Wnioskuję, że chce się wydostać... Nie ma jak, zaraz go otoczą...
(Osa) - Przynajmniej odwróci uwagę trupów, chodźmy...
(Łukasz) - krzyk - Pomocy... - potknął się - Mathias! Mat... - dopadły go zombie
(Iza) - Jezu...
(Osa) - Nie potrwa to długo, zabierajmy się stąd...
Grupa szła w stronę Włocławka, do południa mieli tam dotrzeć, jeśli by trzymali się głównej trasy. Wiedząc, że targanie nieprzytomnego Mariusza aż do miasta jest bez sensu, musieli przed celem znaleźć miejsce na odpoczynek, do czasu, kiedy nieprzytomny odzyska przytomność. Na reakcje innych nie trzeba było długo czekać, większość była przeciw. Osa jednak szedł w zaparte i przyrzekał, że jak natrafią od razu na jakiś pewny budynek, zatrzymają się tam na dłuższą chwilę. Opuszczona restauracja była jedynym rozsądnym miejscem, w miarę bezpiecznym, mała powierzchnia, ale na krótki pobyt się nada.
(Osa) - Wygląda na czyste miejsce. Dziwne, że żadnego ciała w środku. Można wchodzić. Połóżcie Mariusza na tej sofie, oby tylko szybko się wybudził. Dobre miejsce na schron, ale na krótką metę. Od razu jak się oswobodzi, spieprzamy w dalszą drogę. Mathias, chodź ze mną. Sprawdzimy toalety... - poszli na bok
(Mathias) - Chodzi o Łukasza, racja?
(Osa) - Nie? Chodzi bardziej o jego plecak. Zobaczymy co ma w środku?  Nie musimy się dzielić z resztą...
(Mathias) - Reszta zasługuje na tą wiedzę, siedzimy w tym razem.
(Osa)  - Skoro taki łaskawy jesteś, to mogłeś uratować tego dupka, a tego nie zrobiłeś. Masz jakąś podwójną osobowość czy jak? Raz gadasz do siebie, Raz liczysz się z każdym. Czas wybrać, jesteś Mathias[/b]em przodownikiem czy Mathiasem bobasem?
(Mathias) - Powiedz mi, czy ty jesteś Osą, który chce zaliczyć Ulę czy Osą, który pomaga innym? Rzuć to w cholerę człowieku...
(Osa) - Niektórych rzeczy nie da się rzucić... Dobra, wracajmy do reszty.
(Paulina) - Mathias, wydawało mi się, że Mariusz chwycił mnie za dłoń... Chyba się budzi...
(Osa) - Najwyższy czas, zobaczmy co tu mamy - otworzył plecak Łukasza
(Mathias) - Ula, mam sprawę...
(Ula) - Niech zgadnę, do kibla?
(Mathias) - ...
(Ula) - Się robi...
(Mathias) - Do tego co się wydarzyło na farmie...
(Ula) - Domyślam się co się wydarzyło, kiedy byłam nieprzytomna.
(Mathias) - Chodzi bardziej o to, co się mogło stać, w czasie gdy byłaś nieprzytomna.
(Ula) - Masz na myśli Osę i jego podryw? Domyśliłam się od początku, kiedy mnie ujrzał. Nie wiem czy widzi we mnie kobietę, czy tylko dupę i cycki, ale on jest takim dziwnym przypadkiem, nic o nim nie wiem. Jedynie, przez co przeszedł, zanim trafił do Płocka. Chciałabym poznać jego sekrety, może wtedy go zrozumiem...
(Mathias) - Masz coś konkretnego na myśli?
(Ula) - Spowiadał ci się pewnie, wy faceci macie tylko jedno w głowie... No wybacz, prawie wszyscy, ale Osa pewnie się zalicza do takich. Zrobię tak, by było mu przyjemnie, a potem znienacka uderzę, dowiem się przynajmniej czy jest taki jak inni...
(Mathias) - Chcesz go uwieźć?
(Ula) - Możliwe, jestem parę lat starsza od niego. Chwyci przynętę, będzie zabawnie. Powiedz mu, że tu czekam i oczekuj wkrótce efektów...
(Mathias) - No jasne... - wyszedł z toalety
(Osa) - Mathias, patrz co znalazłem... Prawie nieużywany mossberg 590, długo się nie nacieszył. Oprócz tego, domowa apteczka i  około tuzin małych saszetek z sypkim jedzeniem. Tyle widziałem, ale jedzenie z torebki, zabawny koleś...
(Mathias) - Ula chciała się z tobą widzieć, to coś ważnego...
(Osa) - To już ten moment? Jak wyglądam?
(Mathias) - Zajebiście...
(Osa) - Szkoda, że nie mam kamerki, trzymaj kciuki...
(Mathias) - Chyba miała rację... - do siebie - Wiki, jak się trzymacie?
(Wiktoria) - Cóż, bywało lepiej. Mariusz raczej zaraz do nas wróci, mamy dodatkowy prowiant i broń, to są póki co plusy.
(Mathias) - Iza... - złapał za ramię
(Iza) - Nic mi nie jest, po prostu daj mi chwilę...
(Mathias) - Wpakowaliśmy Mariusza w takie gówno... Jeszcze dla nas wcześniej ryzykował, a my sprezentowaliśmy taki los. Tomek, potrzebujemy ręki dla niego.
(Tomek) - Sugerujesz, że mam znaleźć jakąś dłoń i mu przyszyć? Wiesz, że to by go zabiło, a do tego ja nie jestem lekarzem.
(Mathias) - Osa ciągle ma jego nóż, a my znajdźmy jakiś pojemnik, do którego można go przymocować. Jesteś specem od majsterkowania, jakoś dasz radę.
(Tomek) - Chodzi, by to coś robiło za zapasową dłoń? Kumam, ale gdzie ja ci znajdę takie idealne coś? Najlepiej jak zacznę szukać teraz, przeszukam plecaki...
(Paulina) - Nie przesłyszałam się? Chcesz coś zrobić z ręką Mariusza?
(Mathias) - Nie doda mu to pewności, ale będzie miał jak się bronić...
(Paulina) - Co we mnie wstąpiło... Po co ja zaciągnęłam go do tego auta... - zaczęła płakać
(Mathias) - Czasu nie cofniesz, ale nie obwiniaj się. On jest z nami, nie damy mu zginąć. Ochronimy swoich towarzyszy.
(Karolina) - Zacnie...
(Paulina) - Tak go kocham...
(Mathias) - A my go szanujemy. Rozwiążemy jego problem, przynajmniej tak możemy mu wynagrodzić cierpienia i to, przez co przeszedł.
W tym momencie Osa wyszedł z toalety, trzymając się za spodnie. Nie chciał nic powiedzieć, ale prosto powędrował do kuchni, gdzie obmywał twarz. Chwilę później pojawiła się także Ula, która wydawała się być zadowolona z zaistniałej sytuacji, ale ona też wyglądała inaczej. Bluzka rozsunięta przynajmniej do połowy, co lekko odsłaniało jej biust, a czapka założona na odwrót. Podeszła do Mathiasa, po czym oboje usiedli przy stoliku.
Osa spojrzał na niego i Ulę, po czym podszedł do Tomka, ale rozmowa nie mogła być usłyszana.
(Mathias) - Wyjaśnij mi coś, co ty z nim robiłaś? Co wy robiliście?
(Ula) - Był blisko, ale się przeliczył - zaśmiała się
(Mathias) - Blisko czego?
(Ula) - Blisko rozebrania mnie i zrobienia tego, czego każdy facet pragnie, oprócz ciebie oczywiście. Wyobraź sobie. Wchodzi Osa, a ja wdrążam swój plan. No wiesz, takie gesty znaczące jego stronę, parę miłych słówek... No i puściły mu zawory, przystawił mnie do ściany i próbował pocałować, ale nie wiedział z kim miał do czynienia. Zanim się zorientował, dostał prosto w nos. Resztę pewnie widziałeś.
(Mathias) - Myślałem, że mając na myśli uderzyć, mówiłaś o swoim planie teoretycznym, a czemu miał spodnie ściągnięte?
(Ula) - Nie zdążył ich podciągnąć, bo myślał, że mnie zdobędzie. Jakbym nie zareagowała, prawdopodobnie bym już klęczała między jego nogami. A myślałam, że pożąda mnie jako kobiety, a tu taka niespodzianka. Dupa i cycki, tylko to ma w głowie, a szkoda. Myślisz, że da się go nawrócić?
(Mathias) - Wątpie, ale ty chyba nie masz zamiaru się z nim przespać?
(Ula) - Mam przypomnieć, co robiłeś z Izą?
(Mathias) - Cofam pytanie...
(Ula) - Więzi są ważne w tych czasach, prawda? No to może on będzie tą więzią. Tomek jest ok, ale to tylko kolega, a Mariusz ma już kogoś. Ciebie wykluczyłam od początku, wiedziałam co się będzie święcić z tobą i Izą. Wydaje mi się, że Osa chce dobrze, tylko czasem nie przebiera w środkach, by to osiągnąć.
(Mathias) - To twoje życie, jeśli coś czujesz, to mu to powiedz. Tylko nie teraz, daj mu ochłonąć.
(Ula) - Pewnie, dzięki za rozmowę... - pocałowała w policzek - Potrzebowałam z kimś o tym pogadać - odeszła
(Osa) - Co to kurwa jest stary? - podszedł
(Mathias) - Hm?
(Osa) - Ty i Ula, co to miało być? Spisek? Pierw prosisz bym przyszedł do kibla, a potem widzę, jak cię całuje...
(Mathias) - W policzek, po przyjacielsku? Odczep się. Nie jest w moim typie, co się przejmujesz. Chcesz to ją bierz.
(Osa) - Ostatnio musiałem brać nogi za pas, kiedy jej dłoń spotkała się z moją twarzą. Pociąga mnie jej porywczość, ale nie rozumiem za co dostałem tym razem.
(Mathias) - Ula ma swoją zasadę, nie bije za nic.
(Osa) - Masz mnie, chciałem z nią to zrobić. Wyczułem moment i zacząłem działać. Łapiesz? Spodnie już w dole, ja gotowy do akcji, by ściągnąć więcej, a tu liść. Jakbyś ją widział, ten dekolt, ta mina...
(Mathias) - Przecież widziałem ją minutę temu...
(Osa) - Myślałem, że chciała tego co ja. Rozumiesz... Szybki blowjob i powrót do teraźniejszości. Się napaliłem na Ulkę, muszę ją zdobyć...
(Mathias) - Jasne, tylko wróćmy do teraźniejszości. Tomek zajmuje się szukaniem czegoś dla Mariusza, coś pomocnego dla jego lewej dłoni.
(Osa) - Wiem, widziałem, że coś znalazł i składa. Musiałem mu oddać nóż, zobaczymy jak to wyjdzie. Jak to podziała, chłopak będzie maszyną do zabijania, jak oswoi się posługiwać nową dłonią.
(Mathias) - ...
(Osa) - Przesadziłem?
(Mathias) - Dokładnie. On jest i tak ograniczony. Może będzie mieć coś, czym będzie mógł dźgać, ale nic nie chwyci. Lepsze to niż nic.
(Paulina) - Hej! Mariusz się budzi!
(Wiktoria) - Rzeczywiście...
(Paulina) - Kochanie... - przytuliła
(Mariusz) - Hej... - otworzył oczy
(Paulina) - Wystraszałeś mnie - wytarła oko
(Mariusz) - Jesteście tutaj, rany... Nie pomagajcie, sam usiądę... - wziął oddech
(Osa) - Żyjesz, jesteśmy kwita.
(Mariusz) - Co to znaczy? Wiem, że ległem na tamtej drodze, no i tyle. Teraz się budzę i jestem w zupełnie innym miejscu. Powiecie mi, co się stało?
(Mathias) - Się spieprzyło trochę, musieliśmy pospiesznie uciekać.
(Osa) - Ten dupek chciał Ci wbić nóż w głowę... Nie zdążył, na szczęście...
(Mariusz) - Łukasz? Ten medyk? Dlaczego?
(Osa) - Ugryziony medyk myślał, że ty byłeś ugryziony, a on chce wyeliminować ugryzionych, by ocalić grupę. Tak się tłumaczył wcześniej, wiem, że to bez sensu.
(Mariusz) - Czyli to nie była zwykła rana po upadku...
(Osa) - Prosił o łaskę, w chwili zagrożenia prosił nas, byśmy amputowali mu rękę. Nie było na to czasu, ja wolałem ratować ciebie, niż tego frajera. Mathias zadecydował ostatecznie, by go zostawić. Choć był dupkiem, mógł przeżyć i próbować odciąć rękę samemu, ale wciąż wierzył, że ucieknie... Dorwali go od razu jak wyszedł, zginął na własne życzenie...
(Mariusz) - Nie mogę go winić, miał prawo mi nie wierzyć. Amputacja w końcu musi być z jakiejś przyczyny, myślał o bezpieczeństwie... Ale cieszę się, że Ty pomyślałeś o mnie. Rachunki wyrównane - uśmiechnął się
(Tomek) - Wybaczcie, że psuję nastrój, ale mam coś dla naszego jednorękiego... to znaczy, dla niekompletnego kolegi. Włóż w ten otwór rękę, teraz przytrzymaj drugą metal, a ja zamocuję szyny mocujące na ramieniu, to na szczęście nie boli. Dzięki temu, będziesz miał kontrole nad ruchami, ale nieco ci ograniczy machanie. Ostatnim elementem jest pas, który będzie trzymał całość w stanie nienaruszonym, przykręcę to do szyn i powinno być cacy. Dziękować tym, co trzymają narzędzia w restauracji. Proszę, no i gotowe.
(Mariusz) - Mój nóż... Mówią, że prezenty się zwracają, zabawne - spojrzał na narzędzie
(Paulina) - Nie uwiera Cię?
(Mariusz) - Skarbie, wszystko gra. Co prawda to nie jest cud techniki, ale nie jestem już bezbronny. Za to szacun. Dzięki wszystkim.
(Mathias) - Powinniśmy wrócić na główną trasę.
(Osa) - Dokładnie. Zbieramy się i idziemy.
(Mariusz) - Czyli wydostaliśmy się z lasu... Nieźle. Możemy ruszać, Paulina będzie na mnie uważać w drodze. Trzymam się jakoś.
(Wiktoria) - Najważniejsze, że jesteśmy wszyscy w komplecie. Im szybciej ruszymy się, tym szybciej dotrzemy do Włocławka, zanim trupy nas uprzedzą.
(Osa) - To właśnie chciałem powiedzieć,  ja pójdę przodem, a reszta niech trzyma na dystans Ulę z waszym przewodnikiem.
(Mariusz) - Coś się stało jeszcze jak byłem nieprzytomny?
(Ula)  - Nic - zaśmiała się
(Osa) - Mathias... Jako, że ty pierwszy miałeś okazję zobaczyć mossberga, powinien należeć do ciebie, łap - rzucił - Resztę poniosę ja, chodźmy czym prędzej.
(Mariusz) - Idźcie przodem, ja z Paulą tyłem.
(Osa) - Ulę też weźcie na tył, będzie bardziej bezpieczna z wami, niż ze mną.
(Tomek) - Nie kłóćmy się dobra?
(Osa) - A czy ja się kłócę?
Grupa opuściła gościnny budynek restauracyjny. W pełnym składzie obrali kierunek stały, na północ. Osa zwarcie prowadził wszystkich, kiedy Mariusz, Paulina i Ula szli na ostatniej pozycji. Mathias szedł na jednej linii z Izą i Wiktorią, a Tomek z Karoliną po bokach. Ula spoglądała na Osę, myśląc o tym, co powiedział jej Mathias. Jemu samemu nie było łatwo. Na plecak nosił karabin snajperski, a w ręku dzierżył shotgun. Obecność Izy sprawiała, że zapominał o ciężarze, jaki nosi. W tej chwili zaczął padać deszcz, wszyscy szli dalej. Mathias miał wtedy przebłysk w głowie, miał w głowię scenę błagającego Łukasza, któremu mógł pomóc, ale zdecydował poświęcić go. Choć zrobił, co powinien, sama śmierć nowego nie daje mu spokoju i męczy go obraz podjętej decyzji, tak samo jak wcześniej Osę.
(Osa) - Słyszycie to?
(Tomek) - Co do...
(Osa) - Trupy, kurwa... Myślałem, że stado skierowało się na południe... Kurwa, nie jesteśmy w dobrej sytuacji. Tu ot tak nie ominiemy ich. Potrzeba planu...
(Mariusz) - Pamiętacie to, co mówiłem w obozie? Wtedy, kiedy myśleliście jak się przedostać przez ostatnie drzwi... Być może to się teraz przyda...
(Klaudia) - O czym on mówi?
(Wiktoria) - Chodzi mu o zamaskowanie naszej obecności.
(Mariusz) - Może to dla was dziwne, ale to niemal pewny sposób na wyjście z tego cało. Pod warunkiem, że nie będziemy stwarzać wrażenia, że jesteśmy żywymi ludźmi...
(Osa) - W małej grupie to by nie robiło nam problemu, ale spójrz na naszą liczebność. Może wydostalibyśmy się, ale ktoś by zginął, a tego nie chcemy. Proponuję iść okrężną droga. Stracimy trochę czasu, ale wyjdziemy bez szwanku.
(Mariusz) - Zróbmy głosowanie. Jesteśmy w końcu grupą. Mój głos i Osy się nie liczy.
(Osa) - Proszę was... mamy czas na to?!
(Tomek) - Zależy nam na czasie, naszym Osa, nie twoim. Pomysł Mariusza też nie lepszy, ale co innego nam pozostaje. Pójście na łatwiznę nic nam nie da.
(Wiktoria) - Cokolwiek by się miało wydarzyć, idę drogą najszybszą.
(Ula) - Jeśli to zadziała, to się zgadzam z Mariuszem.
(Iza) - Nie chcę być tu adwokatem diabła, ale powinniście posłuchać Osy, proszę.
(Klaudia) - Ja... Boję się krwi...
(Paulina) - Nie ma innego wyjścia. Też się boję jak każdy, ale zrobimy jak mówi Mariusz.
(Karolina) - Wiecie, że lubię iść na hardkora, ale nie tędy droga.
(Mathias) - Więc ustalone, zróbmy to.
(Osa) - Wasz plan ma mały defekt. Jak zdobędziecie krew zombie? Musicie przyprowadzić paru, by się wytrzeć o ciało. Nie da się osobno ich sprowadzać, to sprowadzi ich więcej...
(Mariusz) - Poszczęściło się nam, patrzcie - wskazał na małą grupę szwendaczy
(Osa) - Chcesz ich tu zwabić?!
(Mariusz) - A mamy inne wyjście? Schowajcie się, Mathias i PaUla, pomożecie mi.
(Osa) - Niech będzie, ale mój pomysł był lepszy - odszedł w stronę lasu
(Mathias) - Jesteś pewny, że dasz radę? Twoja ręką...
(Mariusz) - Jest ok. Sprawdzę w praktyce moją nową dłoń. Wyciągnijcie noże i po cichu zdejmijcie tyle ile się da. Liczmy, że odgłosy nie przyciągną większej części stada tutaj.
(Paulina) - Zawszę będę przy tobie.
(Mariusz) - Dzięki sweetie. Gotowi? Będzie krwawo!
Furia Mariusza się zaczęła, nie pozwolił się zbliżyć przez to towarzyszom. Dźgał jeden cel i błyskawicznie przenosił się na kolejny. Gdy szła na niego trójka, rzucił jednego na ziemię i przygniótł nogą, a pozostałych dwóch pozbawił życia obu przez wbicie na wylot noża w głowę jednego, który przebił się do drugiego trupa. Po chwili było po wszystkim. Mathias i PaUla spojrzeli na Mariusza, który stał niewzruszony odwrócony tyłem. Osa widział starcie, nakazał wtedy reszcie wyjść z ukrycia i zacząć operację.
(Mariusz) - Przepraszam, trochę mnie poniosło...
(Osa) - Poniosło? Odjebałeś kombo jak szatan. Możliwe, że się myliłem. Straciłeś część siebie, a nadal masz siłę walczyć.
(Paulina) - Kto się zajmie tym... czymś?
(Tomek) - Dobra, nie mamy czasu już na głosowanie. Dajcie mi nóż, a zajmę się resztą.
(Mathias) - Wiesz co robisz? - podał nóż
(Tomek) - Nie... Ale ktoś musi to zrobić - pochylił się nad ciałem - Postaram się zrobić to szybko. Polecam się odwrócić, to nie będzie przyjemny widok.
(Iza) - Nigdy bym nie pomyślała, że będę musiała pokryć się czymś takim, by przeżyć.
Po kilku minutach wszystko było gotowe, Tomek nagle upadł. Nawdychał się za dużo odoru wnętrzności, ale wykonał dobry kawał roboty. Osa pomógł mu wstać i wpatrywali się w zwłoki. Mathias pochylił się ponownie, za nim pojawił się Mariusz.
(Mariusz) - Teraz ta gorsza część... Ja się tym zajmę. Odwróć się - sięgnął ręką w ciało
(Mathias) - Tylko nie ubabraj mi głowy, krew ciężko się zmywa stamtąd...
(Mariusz) - Jasne, tylko się nie ruszaj, bo się omsknę przypadkowo - zaczął nacierać tył bluzy
(Mathias) - Widzę, że reszta już też się za to bierze. Los bywa zabawny.
(Mariusz) - Potem się zamienimy. Teraz przód.
(Mathias) - odwrócił się  - Zrób to szybko.
(Mariusz) - Tak szybko, jak potrafię - zaczął nacierać przód bluzy - Zatkaj nos dla pewności.
(Mathias) - Zawsze wolałem rozwiązywać problemy drogą najprostszą, ale nie myślałem o czymś podobnym.
(Mariusz) - Iza sobie poradziła, właśnie skończyła smarować Paulinę. Jeśli ona dała radę, ty też dasz. Przynajmniej ty masz obie ręce. Tobie pójdzie szybciej. Dobra, to chyba na tyle. Teraz pora na mnie - odwrócił się plecami - Włóż rękę w ciało ostrożnie i staraj się wydostać ze środka jak najwięcej krwi. Potem sam wiesz. Prędko, zanim krew zastygnie.
(Mathias) - sięgnął ręką w ciało - Boże, chroń mnie i prowadź.
(Mariusz) - Teraz prędko nacieraj moje tyły.
(Mathias) - zaczął nacierać tył kurtki - Jak długo powinienem to robić?
(Mariusz) - Dopóki masz czym, w przeciwnym razie będziesz musiał zdobyć krew ponownie.
(Mathias) - Dobrze jest. Jakoś idzie, kurde... Jedzie okropnie...
(Iza) - Dasz radę - uśmiechnęła się
(Mariusz) - Ciesz się, że nie jesteś zombie. Będziesz nim tylko przez chwilę. Ostatnia część zadania, przód teraz - odwrócił się
(Mathias) - zbierało się mu na wymioty - Nie... Nie teraz...
(Mariusz) - Ani mi się waż... PaUla, wyciągnij z jego plecaka wodę, migiem!
(Paulina) - Robi się - zajrzała do plecaka - Mathias, pij szybko - przyłożyła butelkę do jego ust
(Mathias) - odgłos picia - Dzięki, było blisko... Szlak, skończyło mi się...
(Mariusz) - Dawaj ostatni raz...
(Mathias) - sięgnął ręką w ciało - oczy mu łzawiły - Nie...
(Mariusz) - Uda ci się!
(Mathias) - opanował się - Uda mi się... - zaczął nacierać przód kurtki
(Mariusz) - Jeszcze kawałek i skończy się nasza męka.
(Paulina) - Kogo jeszcze pomacać? Mathias, twoja czapka zbyt bardzo rzuca się w oczy... Muszę ci w tym pomóc...
(Mariusz) - Ze mną już skończył, dzięki bracie. Dobra wszyscy, idziemy w samo centrum zagrożenia.
(Paulina) - wcierała krew w czapkę - Zamknij oczy...
(Mathias) - Skoro zdecydowałem się włożyć rękę w martwe ciało z otwartymi, nie zamierzam także w tej chwili oczu zamykać.
(Paulina) - Gotowe. Mariusz, już zrobione.
(Osa) - Kurwa, oby zadziałało.
(Mariusz) - Powinno. Jesteśmy teraz ich braćmi i siostrami.
(Osa) - Przekonamy się... Idziemy!
Grupa w dziwnych nastrojach. ruszyła w stronę stada. Znajdowało się one tuż parę minut od nich. Szli chodem zombie, cicho i bez gwałtownych ruchów. Za lekkim wzniesieniem ukazało się wszystkim wielkie stado, liczące kilkaset trupów. Wałęsały się po okolicy bez celu. Prawdopodobnie pobudził ich wcześniejszy strzał, a po nagłej ciszy, monstra szukają nowego pożywienia. PaUla próbowała złapać Mariusza za rękę, ale nie mógł sobie na to pozwolić. Każdy zły ruch miałby za sobą konsekwencje. Szli szeregiem, by łatwo przejść pomiędzy stadem, nie wzbudzając żadnych podejrzeń.
(Tomek) - szepcze - Chyba narobiłem w gacie...
(Mariusz) - szepcze - Mordę w kubeł, wszyscy... Tylko spokojnie. Dokładnie jak teraz.
(Paulina) - szepcze - Boję się...
(Osa) - szepcze - Zamknij się...
(Mariusz) - szepcze - Widzicie ich, nie chcemy, by nas dostrzegli. Ja nie mam już nic do stracenia, ale wy macie. Nikt się nie poświęca, jasne?
(Klaudia)  - cicho szlocha
(Osa) - szepcze - Kurwa, przez nią wpadniemy... Mathias, weź ją ucisz.
(Mathias) - szepcze - Klaudia... Wiem, że nie mnie nie widzisz, ale usłysz... Przez ten moment nie wydawaj podobnych dźwięków...
(Klaudia) - głośniej szlocha - Norik...
(Osa) - szepcze - Nie podoba mi się to, dziwnie się na nas patrzą...
(Tomek) - szepcze -  Idzie grupa zombie i jedno z nich płacze... Nie dawajmy powodu do obaw... Klaudia do chuja...
(Wiktoria) - zasłoniła usta Klaudii - szepcze - To powinno wystarczyć...
(Klaudia) - niezrozumiale szepcze
(Mathias) - szepcze - Co?
(Wiktoria) - szepcze - Jeszcze z kilkanaście metrów... Mathias, gryzie mnie w rękę...
(Osa) - przemilczał
(Wiktoria) - zabrała rękę - Kurwa...
(Osa) - Kurwa...
Wiktoria przez to zdradziła pozycje grupy, przez co trupy miały nowy cel. Grupa była w centrum kłopotów. Bezwarunkowo wszyscy wyjęli broń, wszyscy oprócz Klaudii, która była zbyt przestraszona, by coś zrobić. Sytuacja była patowa, trupy stworzyły krąg, przez co nie było widać, gdzie jest dalsza droga.
(Mariusz) - Klaudia, rusz się! Bierz pistolet... Mathias, Osa! Zróbcie coś, ja mam plan jak nas wydostać - sięga do plecaka Mathiasa - To nam pomoże...
(Osa) - Ten gościu miał granat? Ostatnia sztuka? Pewnie zostawił go dla siebie, na czarną godzinę... Klaudia, tylko... Klaudia! - dziewczyna pobiegła w losową stronę
(Mariusz) - Rzucam! - rzucił granat - Teraz, albo nigdy! Wszyscy za mną do przodu! Wydostaniemy się stąd!
Grupa wydostała się z zagrożonego obszaru. Wydawało się, że wszystko będzie dobrze. Mariusz zaproponował, że razem zakończą z Mathiasem niewolę truposzy, przez które prawie zginęli. Reszta została, a chłopaki razem zaczęli wyżynać zombie po kolei, niczym Mariusz wcześniej. W biegu wybijali po kolei przeciwników. Mathias schylił się by dobić jednego, Mariusz przez niego przeskoczył i wbił się w ciało zombie, które było parę metrów dalej. Po rozwiązaniu problemu, dwójka powróciła do grupy.
(Mariusz) - Nieźle, choć do mnie ci brakuje - dyszy
(Mathias) - Oszczędzałem się...
(Osa) - Mam problem... Wielki kurewski problem...
(Mathias) - Brakuje kogoś?
(Osa) - Klaudii... Wtedy po eksplozji...
(Ula) - Widziałam ją przez chwilę, ale potem zniknęła.
(Mariusz) - Gdzie pobiegła?
(Ula) - Nie widziałam. Na pewno do przodu, ale gdzie dokładnie potem nie wiem.
(Osa) - No i co teraz?
(Mathias) - Była przerażona...
(Osa) - No i co?! KAŻDY z nas jest przerażony nowym światem. To żadna wymówka. Była słaba jak jej chłopak. On dostał kulkę bez poprawki, ją też ktoś dorwie i w najlepszym razie wykorzysta w podłym celu...
(Paulina) - Przesadziłeś...
(Mariusz) - Jest jedna opcja, jest parę dobrych minut przed nami. Może dociera w tej chwili do Włocławka. To już niedaleko. Pójdźmy w tą stronę. Może ją znajdziemy.
(Mathias) - Może znajdziemy Natalię - do siebie
(Osa) - Dobrze powiedziane. Chodźmy, Mathias idziesz?
(Mathias)- Jasne, zamyśliłem się...
(Iza) - Znów o niej?
(Mathias) - Zbliżamy się, może to znak... Sam nie wiem...
(Iza) - Jestem z tobą, do śmierci... Oraz poza nią... - złapała za rękę
(Mariusz) - Mathias, możesz może... Mathias i Iza, możecie bliżej? 
(Mathias) - Co jest?
(Mariusz) - Gdy ty oszczędzałeś się, ja znalazłem to na ziemi... - pokazał pistolet
(Iza) - Czy to nie ten pistolet jej wcisnąłeś na siłę?
(Mariusz) - Dokłądnie...
(Mathias) - W biegu musiała zgubić... Jest bezbronna... Jeśli jej nie znajdziemy, nie dożyje jutrzejszego dnia...
(Osa) - głos z tyłu - Próbowaliśmy jej pomoc. Ja próbowałem, wtedy w tamtym domu. Chwilowo to coś dało, później widocznie wróciło wszystko do punktu wyjścia. Spójrzmy na to inaczej. Umie szybko biegać, możliwe już gdzieś dobiegła. Więc ruszmy się...
Mariusz się nie mylił. W oczy już rzucała się brama Włocławka, która była zniszczona. W zbliżeniu można było zauważyć wbite trupy w ostre barierki, a na ulicach ciała z rozwalonymi głowami. W mieście było głucho. Żadnych oznak, że ktoś ostał się na miejscu.
Mathias upadł na kolana, pochylił głowę i zamknął oczy. Iza stanęła za nim i położyła dłoń na ramieniu.
(Mathias) - Nie... Nie ma jej...
(Osa) - Ogar, to dopiero kawałek okolicy. Rozdzielimy się i rozkurwimy każde drzwi, jakie znajdziemy stojące...
(Mathias) - Rozumiesz, że jej tu nie ma... - wstał
(Iza) - Tylko spokojnie - zatrzymała go
(Osa) - Są trzy drogi. Ja mam wybierać? To otwarta przestrzeń. Tomek i Wiktoria ze mną sprawdzimy prawą stronę. Wydaję mi się, że prowadzi to do kościoła, takie mam przeczucie. Widzicie te boisko, około stu metrów stąd? Tam się spotkamy. Za około godzinę.
(Mariusz) - Paula i Karolina. Sprawdzimy lewą stronę, tam budynki się ostały. Możliwe, że tam są ocalali. Sprawdzimy większą część, dla pewności.
(Mathias) - Więc, Iza i Ula...
(Osa) - Za boiskiem możliwe, że znajdziecie sklep. Warto go przeszukać. Bierzcie tylko jedzenie...
(Mathias) - Skąd to wiesz?
(Osa) - Łukasz mi powiedział, wtedy... Na warcie, jak ciebie zmieniłem... Sporo wiedział o Włocławku... - zamknął oczy - No dobra, chodźmy nim się ściemni.
Grupa ponownie się rozdzieliła. Nie mogli opuścić miasta, bez sprawdzenia jego centralnych punktów.  Mathias miał z początku dość, ale coś go przekonało, by kontynuować szukanie. Jeśli nie dla jego dziewczyny, której szuka od początku apokalipsy, ale także dla ludzi, którzy przeżyli i mogą potrzebować pomocy. W jego głowie pojawiła się przedziwna scena. Natalia próbowała uciekać z domu, ale trup chwycił ją za nogę, a gdy go kopnęła, pojawiło się ich więcej i każdy się na nią rzucił, wgryzając w jej ciało. Iza musiała potrząsnąć Mathiasem, by ten się ogarnął w porę. Był na początku dobrym dowódcą, ale w aktualniej chwili zaczął wątpić. Wcześniej on pocieszał, teraz jemu jest to potrzebne.
(Ula) - Mathias, jak sobie radzisz?
(Mathias) - Liczyłem, że ONA tu będzie...
(Iza) - Znajdziemy ją. Masz moje słowo.
(Mathias) - W tej chwili te słowo nie ma wartości...
(Ula) - Wiesz, że każdy coś stracił. Ja możliwe straciłam moją siostrę...
(Mathias) - Może żyje...
(Ula) - Tak samo pomyśl o swojej dziewczynie. Doszliśmy aż tutaj. Nie skończmy tego przez jakieś załamania... Przepraszam. Nie będę wracała już do tego tematu. Sprawdźmy ten sklep najpierw. Pozwólcie, że tym razem pójdę pierwsza.
(Iza) - Doprowadziłeś nas tak daleko... - próbowała podać rękę
(Mathias) - zignorował gest Izy - Nie... - wszedł do sklepu
(Ula) - Cii... Mathias, chodź tu. Zobacz co znalazłam.
(Mathias) - Ciało... Czy ona żyje?
(Ula) - Sądząc po reakcji, to nie twoja poszukiwana. Właśnie miałam to sprawdzić. Kurde.. Nie zauważyłam na początku... Obok niej ktoś leży... A ta skała nad nimi, w każdej chwili może się załamać i spaść. Ubezpieczaj...
(Iza) - ...
(Ula) - Sprawy mają się tak. Dziewczyna żyje, a druga martwa. Wyciągnę ją, ale nie będzie łatwo. Muszę mieć pewność, że ktoś będzie trzymam to coś, zanim spadnie na nią, bądź na mnie. Mathias lewa strona, Iza prawa! Uwaga, wyciągam... Boże, przygniotło ją od tamtej strony. Spróbujcie lekko podnieść skałę... Jeden... Dwa... Trzy! Jeden... Dwa... Trzy! Mamy ją... - dyszy -  Spróbujcie ją dobudzić, a ja upewnię się, że jej martwa koleżanka nie powstanie... - wyjęła nóż
(Iza) - Przytrzymaj ją tak, mam pomysł - odsunęła się
(Mathias) - Co ty planujesz?
(Iza) - uderzyła dziewczynę w twarz - Próbuję ją obudzić... Chyba podziałało.
(Mathias) - Ula zrobiłaby to bardziej profesjonalnie...
(Ula) - Obudziła się? Dobra robota, hej! Jak się nazywasz?
(Monika) - Monika? - otworzyła oczy - Monika Smeja, a wy?
(Ula) - Ula, a to Mathias i Iza. Długo już tu jesteś?
(Monika) - Parę godzin? Nie pamiętam. Razem z kumpelą siedziałyśmy na piętrze, kiedy się to wszystko zaczęło. Wojsko w nerwach. Roznieśli pół miasta. Nie zdążyłyśmy uciec. Gdzie ona jest? Jej też pomogliście? - rozglądała się
(Ula) - Niestety... Jak tu przyszliśmy, już była sztywna i zimna. Musi nie żyć od paru godzin. Powinniśmy się ulotnić stąd, tylko pierw przeszukajmy miejsce. Nic nam na razie nie grozi.
(Monika) - Pokaże wam schowek rodziców - wstała - Tylko ja i rodzice mieliśmy klucz do tego. Chowaliśmy tam rzeczy na czarną godzinę. Zobaczę, czy coś zostało - otworzyła  - Mamy szczęście, wszystko jest. Strzykawki, bandaże, aspiryna i woda utleniona - podała Uli
(Ula) - Zajmę się tym. Wy dwoje bierzcie z półek co się da i jest w miarę bezpieczne do spożycia, ja opatrzę naszą młodą damę, pochyl się - wyjęła apteczkę
(Mathias) - Nie ma tego dużo. A plecak już na pograniczu możliwości. A jak z twoim?
(Iza) - Też się kończy miejsce. Mamy szanse zabrać około 4 rzeczy, po 2 na plecak. Ula w swoim nie ma już miejsca. Zdecyduj co mamy zabrać.
(Mathias) - Ciastka czekoladowe, dawno nikt z nas nie miał nic słodkiego w ustach. Przechowasz to u siebie - podał - Butelka 1l energetyka, trzymaj.
(Iza) - Teraz najtrudniejszy wybór.
(Mathias) - Nie wybiorę stąd już nic. Ale wezmę to - podniósł z podłogi pojemnik z amunicją
(Iza) - Skąd wiedziałeś?
(Mathias) - Przeczucie. Ktoś tu był po wypadku. Ktoś z bronią. Wtedy zgubił to przy uciekaniu. Dwadzieścia pocisków do pistoletu - włożył do plecaka
(Ula) - Zebraliście? Ja w międzyczasie opatrzyłam naszą podopieczną. Chodźmy dalej. Za niecałą godzinę mamy się spotkać ze wszystkimi.
(Monika) - Jest was tu więcej? Skąd przyszliście?
(Iza) - Płock.
(Monika) - Dotrwaliście aż do tej chwili? Ile osób liczy grupa? Mogę iść z wami? Nie ma mam gdzie pójść... Gdzie się udajecie?
(Ula) - Spokojnie, oszczędzaj się.  Mathias jest za nas odpowiedzialny, ostatnio podupadł na zdrowiu psychicznym, ale w tych czasach to norma. Nie ma nas więcej niż tuzin, a jeśli chodzi o dołączenie, to śmiało. Pierwotnie mieliśmy iść do Gdańska, a wcześniej dotrzeć tu, by znaleźć jedną ważną osobę, ale nie udało nam się...
(Monika) - Szukacie kogoś? Ja miejscowa, może znam.
(Mathias) - Natalia... Natalia Miotk...
(Monika) - Natalunia, to jej szukasz. Stara dobra luzerka.
(Mathias) - Znasz ją?
(Monika) - Razem się na jednym podwórku wychowałyśmy. Zasmucę was, nie widziałam jej. Ostatni raz parę dni temu, jak było jeszcze spokojnie. Nie wiem, gdzie może być...
(Mathias) - Kurwa...
(Monika) - Choć sprawdziłabym starą stację na obrzeżach, jak była smutna często tam chodziła się wypłakać.
(Ula) - Nie zdążymy sprawdzić teraz i wrócić. Zbierzemy się wszyscy i wtedy. Mathias?
(Mathias) - Pewnie...
Godzinę po przeszukaniu większej części miasta, grupa spotkała się na omówionym boisku. Wszyscy byli cali, ale nastrój się wcale nie poprawił, kiedy reszta ujrzała odnalezioną ocalałą osobę. By zebrać siły, wszyscy usiedli na ziemi, wiedząc, że nie grozi im niebezpieczeństwo. Płot był masywny i wszelki atak na niego, byłby usłyszany. Iza wyjęła znaleziony prowiant i trzeba było podzielić go pomiędzy wszystkich. Mathias, Iza, Ula, Monika, Osa, Wiktoria, Tomek, Mariusz, Karolina, Paulina. Dziesięć osób na jedno opakowanie ciastek. Ich było tylko dziewięć, więc jedna osoba nie dostałaby porcji. Mathias przekazał znalezioną amunicję Osie, a ten wyznaczył go do wydania jedzenia wyznaczonym osobom. Pierw Iza, następnie Osa i Mariusz. Zostało tylko sześć sztuk. Kolejne ciastka dostała Paulina i Wiktoria. Tylko cztery sztuki pozostały do rozdania. Ciężki wybór był. Ostatecznie Monika i Tomek otrzymali przedostatnie sztuki. Zostało ostatnie ciastko, a wybór był prosty. Mathias mógł zostawić jedzenie dla siebie lub podarować Tomkowi. Z pustym żołądkiem towarzysze nic nie zdziałają, odpuścił swoją osobę i podał ostatnie ciastko Tomkowi. Pozostał Mathias głodny, ale zrobił ten gest dla grupy. Zamknął na chwilę oczy, pozwalając sobie na krótką drzemkę.
(Osa) - Nie doceniłem go. Ja bym zachował ostatnią porcję dla siebie. Mam jeszcze pewnie jakieś resztki w plecaku, ale zachowam na czarną godzinę...
(Iza) - Zatroszczył się o nas.
(Mariusz) - Znaleźliście coś przydatnego, oprócz tego?
(Osa) - Kompletna klapa... Chodzenie na marne...
(Ula) - My mieliśmy farta, a raczej on miał nas.
(Monika) - Jestem wam coś dłużna... Pomogliście mi...
(Osa) - Wystarczy, że żyjesz. Życie jest bezcenne w tym momencie...
(Mariusz) - Znaleźliście Klaudię lub Natalię?
(Osa) - Trop się urwał.
(Ula) - Wcale nie. Sprawdźmy stację. Tam podobno chodziła Natalia. Nie mamy nic do stracenia.
(Osa) - Mam go obudzić? - spojrzał na Mathiasa
(Mariusz) - Nie, zasłużył na chwilę odpoczynku.
(Osa) - Ale jakby coś, ty go obudzisz... Też zrobię sobie przerwę...
(Mariusz) - A kto obudzi ciebie?
(Osa) - Sam się obudzę...
(Monika) - Płot ma ostre kolce. W najlepszym wypadku same odgłosy cię obudzą. No cóż, słyszałam, że wszyscy idziecie na północ. Czemu akurat tam?
(Wiktoria) - Gdańsk posiada największy obóz dla ocalałych. Całe miasto ponoć jest twierdzą. Chciałabym to zobaczyć.
(Monika) - Co ma północ, czego nie mają pozostałe rejony w kraju?
(Mariusz) - Schronienie dla każdego. Nikt z nas nie wie, co czekałoby nas na zachodzie lub wschodzie, a z południa to cholerstwo się zbiera.
(Tomek) - Większe gówno, że nie ma na zarazę lekarstwa. Można tylko zniszczyć mózg...
(Mariusz) - Widziałaś zombie?
(Monika) - Tylko na filmach...
(Mariusz) - Z grubsza jest jak mówił Tomek. Jeśli ujrzysz jęczącego trupa, musisz albo uciekać, lub uszkodzić jego mózg. Te drugie chyba wydaje się logiczne. Coś ostrego, co się wbije w głowę... Ewentualnie broń palna, ale z nią trzeba uważać.
(Karolina) - W cholerę ciał leżało przy wejściu do miasta. Coś je tu sprowadziło.
(Monika) - Wojsko tu było wcześniej. Może chcieli wytępić te stwory.
(Mariusz) - Właśnie, dźwięk broni palnej i pancernej. Hałas tego rodzaju sprowadza zombie wprost pod źródło dźwięku. Jeśli strzelisz, musisz mieć świadomość, że trupy mogą zjawić się na miejscu w ciągu kilku minut. Zapamiętaj sobie moją radę... Jeśli jesteś sama to nie ryzykuj, nie próbuj na bohatera zabić zombie, bo oni dorwą ciebie. Używaj broni palnej w ostateczności, a najlepiej jest jak się oddalisz od miejsca. Oni są wolniejsi niż ty, to twój atut.
(Monika) - Skąd tyle wiesz?
(Mariusz) - pokazuję dłoń - Swoje przeżyłem...
(Monika) - Czemu ty nie masz lewej ręki?
(Paulina) - Ponieważ musiał ją stracić...
(Monika) - Myślałam, że ugryzł cię zombie?
(Mariusz) - Dobrze pojmujesz. Ugryzienie wymaga odcięcia, ale nie każda amputacja jest dzięki zombie... Ja zostałem tak potraktowany przez współczłonków obozu... Przeszłość...
(Monika) - Jeśli mnie coś ugryzie, od razu wam powiem.
(Tomek) - Módl się, byś była cała. Życie z ugryzieniem jest do dupy. Zawsze jest jakaś szansa, że wirus się odnowi, mimo odcięcia...
(Mariusz) - Spotkaliśmy na swojej drodze chłopaka, który nam pomógł, głównie im. Ja dotarłem później. Chciał mnie zabić, ale mu wybaczyłem to... Sporo wiedział ponoć o świecie, tak jak my. Osa wie więcej niż ja.
(Monika) - Czemu nie ma go z wami? Poszedł w swoją stronę?
(Paulina) - Poświęcił się...
(Iza) - Umierał na naszych oczach. Wziął stado na siebie... Osa dał ultimatum, on lub Łukasz... Musiał wybrać...
(Mariusz) - Co?!
(Iza) - Łukasz mógł być tutaj z nami, ale Osa chciał, by on zginął, dlatego go postrzelił wcześniej...
(Mariusz) - Wiedziałem, że było ciężko, ale nie, że aż tak...
(Monika) - Skomplikowana historia. Taki kawał z Płocka, strata ręki i poświęcenie przyjaciela. Nie zazdroszczę wam. Razem dotrwamy prawda? Wszyscy dotrzemy do Gdańska i będziemy bezpieczni?
(Mariusz) - Na pewniaka nigdy nie będziemy, ale lepiej będzie spać w miejscu, które jest pilnowane. Z każdym dniem w trasie, ryzykujemy. Straciliśmy trochę osób po drodze. Niektórych los nie jest nam znany...
(Monika) - Nie wyglądacie za dobrze, ale wam zaufam. Uratowaliście mnie, więc będę się z wami trzymać.
(Mariusz) - Zapamiętaj to, co ci z Tomkiem mówiliśmy... Więcej nie wymagamy...
(Osa) - z zamkniętymi oczami - Skończyłeś wykład?  Dzięki, wreszcie mogę zasnąć...
(Mariusz) - Nie ma za co...
Wszyscy z zebranych ucięli sobie krótką drzemkę. Nic po pobudce nie zagrażało im. Osa spał do tej pory, kiedy grupa już jakiś czas temu wstała. Mathias podszedł do niego kopnął go w but, następnie po przebudzeniu podał mu rękę, by pomóc się podnieść. Pierwotnie plan był taki, by udać się na stacje i sprawdzić, czy poszukiwana Natalia może tam przebywać. Ruszyli  w stronę budowli, wbrew pozorom nie była daleko.
(Osa) - To jest to wielkie coś? Jesteście pewni, że jest tam bezpiecznie?
(Mariusz) - Im dalej w las, tym więcej trupów. Miasto daje nam poczucie bezpieczeństwa, póki nikt czegoś złego nie zrobi.
(Osa) - Nie wypominaj mi tego, co się stało wcześniej. Strzeliłem, bo musiałem. Wtedy to ty byś był martwy. Ty byś leżał w tamtym domu bez życia.
(Mariusz) - Miałem na myśli kamuflaż, który się nie powiódł. Klaudia nie była wina, ty byłeś.
(Osa) - Jeszcze powiesz, że mam zawracać i jej szukać...
(Paulina) - Mariusz, nie ma powodu do takiego zachowania.
(Mariusz) - Powód bezpośredni jest tutaj z nami, a pośredni uciekł. Nie ja dowodzę naszą grupą, ale nad twoją obecnością bym się zastanowił. Nie po to wypchnąłem cię z Safe Zone, byś miał później tak mi dziękować. Osa, ogarnij swoją dupę, albo ja tym sztyletem rozpruje ci żołądek i zostawię na pastwę sztywnych.
(Osa) - O ty kurwa... Nie odważysz się! - rzucił się
(Mariusz) - odepchnął Osę - Założysz się?
(Osa) - Gnoju... - próbował uderzyć
(Mariusz) - Za wolno... - uderzył Osę w twarz
(Osa) - Skurwiel... - utrzymywał dystans
(Paulina) - stanęła między nimi - Chłopaki, nie! Jesteśmy przyjaciółmi, wszyscy...
(Osa) - Zaczynam się zastanawiać, czy jednak WSZYSCY...
(Mariusz) - Nie po to ci wtedy pomogłem, by teraz pomóc ci zginąć. Doceń to, że żyjesz.
(Tomek) - Powinniśmy iść dalej. Czuję jakby ktoś nas obserwował.
(Mariusz) - Trupy, nikogo innego żywego tu nie ma. Chodźmy.
(Mathias) - Osa...
(Osa) - Nie pora na to...
(Ula) - Nie byłam zorientowana. Kto zaczął?
(Mathias) - Osa się na niego rzucił. Nie wyglądało to za fajnie. Jeśli oberwałby drugą ręką, byłby kłopot. Wiesz jak ostre są sztylety, a te cacko zamontowane na dłoni Mariusza wygląda i jest solidne. Widziałaś tą akcje na drodze, on potrafi się obronić... Kto wie, co by się stało, gdyby nas tu nie było... Gdyby Paulina nie zareagowała...
(Ula) - Trzeba go utemperować, narzucić nowy typ myślenia. Potrafię zrozumieć ludzi, ale zachowania Osy nie rozumiem. Mariusz go uratował, a on ma mu to za złe? Może kieruje się czym innym... Nie wiem co siedzi w jego głowie. W jednej chwili był gotowy obronić go, kiedy groziła mu śmierć, a w drugiej chwili był gotowy bez zawahania pozbawić go tego życia. Pomyśleć, że prawie o włos z takim człowiekiem bym się przespała...
(Mathias) - Sugerujesz, że ja mam go utemperować? Biorąc twój przykład, podejść i dać mu w pysk? Wkurzy go to jeszcze bardziej.
(Ula) - Możemy spróbować razem. Słuchaj. Jak dotrzemy na stacje, podejdziemy do niego i się wytłumaczymy. Zaczynam się domyślać, jaki on miał powód.
(Mathias) -Myślisz, że mógł sobie ubzdurać, że nas coś łączy?
(Ula) - Tego nie powiedziałam. Dlatego musimy się upewnić. Zrobimy to?
(Mathias) - Umowa stoi - uścisnął jej dłoń
(Iza) - O co się zakładaliście?
(Mathias) - ...
(Iza) - Uścisnęliście sobie ręce. Czyli chodzi o zakład, prawda? Mi możesz powiedzieć.
(Mathias) - To sprawa między Osą, a Ulą...
(Iza) - Przecież każdy już wie, że Osa chce ją przelecieć. To ten zakład? Jak szybko to zrobi? Czy to próbował zrobić w restauracji? I czemu ty jesteś z tym powiązany?
(Mathias) - Nie chodzi o żaden zakład. Jestem związany, bo pomagam Uli...
(Iza) - Czy to taka wielka tajemnica? Znasz mnie, nie powiem nikomu.
(Mathias) - Chcę po prostu razem z nią przemówić Osie do rozumu. Nic więcej.
(Iza) - No dobra, niech będzie.
(Mathias) - Nie chciałem Cię po prostu w to wpakowywać. Mamy gorsze rzeczy, niż konflikt z Osą. Natalia może tam być, na stacji.
(Iza) - A co potem. Nigdy nie mówiłeś, co będzie później. Jak już ją odnajdziesz... Wrócisz do niej, prawda?
(Mathias) - Ciężko jest teraz o tym mówić...
(Iza) - Przecież między nami nie było źle. Powiedz mi szczerze, kogo wybierzesz?
(Mathias) - Jeśli będzie mnie potrzebować, będę przy niej. To wcale nie oznacza, że ty jesteś na ostatnim miejscu. Powiem jej o wszystkim, potem się zobaczy, co będzie. Serio Iza - chwycił za dłoń - Dobrze mi z tobą jest, ale Natalia to jednak osoba, którą kochałem. Ty też jesteś mi bliska, ale teraz najważniejszą rzeczą jest odnaleźć Natalię.
(Iza) - Co jeśli jej tu nie będzie? Nadal będziesz szukać? Będziesz błądzić ślepo po całym kraju, ryzykując swoim życiem? Nie chcemy byś zginął. Jesteś nam tu potrzebny. Bez ciebie nie dotrzemy na północ...
(Mathias) - W tej chwili interesuje mnie tylko odnalezienie Natalii. Jeśli jej nie znajdziemy, lub znajdziemy martwą, skończę się martwić i znów będę tym gościem, którego polubiłaś.
(Iza) - Ja nie...
(Mathias) - wziął wdech - Nie gadajmy o tym już, ok? Dość mamy kłopotów już teraz.
(Iza) - przycisnęła go do ściany - Nie można się od tego uwolnić!
(Mathias) - próbował złapać oddech - Iza...
(Iza) - Powiedz, że wybierzesz mnie. Nawet jeśli znajdziesz swoją dziewuchę, pozostaję jeszcze ja! Pamiętasz te chwilę w fabryce, w moim pokoju? Wtedy nie protestowałeś... Teraz też przyznaj mi rację...
(Mathias) - Mam ją ot tak porzucić...
(Iza) - Po prostu pozbądź się jej ze swojego życia. Może być z nami, ale obiecaj, że ją odprawisz. Powiesz, że wolisz mnie... - przycisnęła go bardziej - Zrobisz to, o co proszę?
(Mathias) - To wbrew moim zasadom, ale dobrze... Zrobię to...
(Iza) - Przykro mi, ale nie zostawiłeś mi innego wyjścia - puściła
(Mathias) - odetchnął - Jeśli coś do mnie czujesz, to pozwól mi samemu wybrać. Inaczej to, co było w fabryce, będzie zwykłym pieprzeniem, a nie uczuciem... - ruszył dalej
(Iza) - Myślisz, że to takie proste... - do siebie
Grupa bez większych problemów dotarła do stacji. Z zewnątrz wyglądała na solidną. Żadne okno nie zostało zbite, a na szyldzie widniał napis CENTRUM RATOWNICTWA MEDYCZNEGO. Drzwi były zaryglowane od środka, jakby ludzie wewnątrz zamknęli się od środka, przed zagrożeniem. Nie można było zbić okna, trzeba było znaleźć inne wejście. Osa zauważył na dachu urwaną drabinę, a wyżej niedomknięte okno. Mogli wykorzystać to. Należało wybrać w tym momencie osobę, która podjęłaby się ryzyka. W tej chwili Osa się wycofał, a Mariusz wyszedł przed wszystkimi. Spojrzał na drabinę i zostawił plecak na ziemi.
(Paulina) - Co chcesz zrobić?
(Mariusz) - A jak myślisz? Wejdę tam i otworzę wam drzwi.
(Paulina) - Nie możesz...
(Mariusz) - Posłuchajcie mnie przez chwilę. Jeśli w środku coś jest i mnie zaatakuje, to mniejsza strata. Ja nie mam nic więcej do stracenia, a wy macie. Niby co mi się przydarzy jeszcze? Ktoś mi odrąbie druga rękę? Taka prawda. Pójdę ja. Otworzę drzwi. Wejdziecie do środka - próbował chwycić drabiny
(Osa) - podszedł - Podsadzić Cię?
(Mariusz) -A nie wbijesz mi niczego od tyłu?
(Osa) - Mówię poważnie... - schylił się
(Mariusz) - wszedł na niego - Tylko się nie ruszaj... Zrobione - chwycił drabiny

Offline

 

#2 2014-06-29 23:17:05

Matus951

Administrator

Zarejestrowany: 2014-04-20
Posty: 150
Punktów :   

Re: Rozdział 4 - Odnaleźć siebie

(Paulina) - Uważaj...
(Mariusz) - Stójcie przy drzwiach... Zaraz przez nie wejdziecie... - wskoczył przez okno
(Ula) - do Mathiasa - Sumienie go ruszyło?
(Mathias) - do Uli - Osa i sumienie? Dwie różne osobowości.
(Mariusz) - Zaraz zdejmę te gówno. Szykujcie się... - zza drzwi
(Monika) - O czym szepczecie?
(Mathias) - ...
(Ula) - No... O nim... Gadaliśmy o Osie... Że ma... Niezły tyłek...
(Mathias) - Tyłek?
(Monika) - Uroczę... Jak tak spojrzeć, to masz rację. Całkiem niezły - zaśmiała się
(Mariusz) - otworzył drzwi - Teraz, wszyscy tutaj!
(Osa) - Dobra. Czego szukamy?
(Mariusz) - Czegoś przydatnego. Informacji. Każde biuro, każdą szafkę powinniśmy sprawdzić.
(Mathias) - Osa, musimy pogadać...
(Osa) - Teraz?
(Ula) - Tak...
(Osa) - Spoko, zejdźmy gdzieś na bok. Nie chce by wszyscy gadali o tym potem. Zaraz przyjdziemy - do Mariusza - Dobra wy dwoje, powiedzcie o co chodzi - poszli na bok
(Mathias) - Chcemy ci z Ulą coś powiedzieć...
(Osa) - Kurwa... Czemu przeczuwam, że to coś złego. Niech zgadnę,  jesteście w trójkącie. Ty, Ula plus Iza... Jeśli to wszystko, to oszczędźcie szczegółów.
(Ula) - Nie po to przyszliśmy... Nie jestem w żadnym związku. Chcieliśmy powiedzieć, że ta sytuacja w restauracji, to było przeze mnie. Mathias nie jest winny, zgodził się mi pomóc, bo go prosiłam...
(Osa) - Czyli ty wtedy... Udawałaś?
(Ula) - Wszyscy w grupie już wiedzą, że chciałeś się ze mną zabawić. Chciałam sprawdzić, czy to było na serio, się nie pomyliłam...
(Osa) - Testowałaś mnie? Że co?! A ja ci ufałem... - spojrzał na wzrok Uli - Dobra, ok... Już nic nie mówię...
(Mathias) - Sprawa wyjaśniona?
(Ula) - Definitywnie...
(Osa) - ...
(Mariusz) - Kiedy wy sobie gawędziliście. Ludzie wzięli się za poszukiwania. Może i wy coś zrobicie?
(Mathias) - Znów się rozdzielić?
(Mariusz) - Ty o tym już powinieneś coś wiedzieć. Weź Ulę ze sobą i sprawdźcie pokoje na piętrze. Osą zajmę się ja...
(Ula) - Jak coś znajdziemy, damy znać...
(Mariusz) - To mi się podoba. Nie udomawiajcie się, bo nie zostajemy tutaj. Szukamy do skutku. Później ewentualnie, ruszymy dalej przed siebie.
Ula wraz z Mathiasem przeszukiwali opuszczone pokoje. Co kolejny był bardziej zniszczony, niż poprzedni. Jeden gabinet był zamknięty, a klucz tkwił w środku. Być może tam mogły być jakieś informacje, lub osoba, która przeżyła i może wymagać pomocy.
(Ula) - Wiem jak to rozwiązać. Masz jakiś kawałek papieru?
(Mathias) - Po co?
(Ula) - Raczej dlaczego. Dlatego, że klucz jest włożony od drugiej strony. Mogę go strącić na ziemię, a prędzej na papier, który włożę pod drzwi, a potem wyciągnę dla nas klucz, którym otworzymy te cholerne drzwi.
(Mathias) - Mam jakieś śmiecie, których nie wykorzystałem... Torba po chipsach się chyba nada - podał - Tylko jak strącisz klucz, skoro on jest przymocowany przez mechanizm...
(Ula) - Z drzwiami jest jak z facetami. Trzeba wyczuć odpowiedni moment, by puścić.
(Mathias) - Nie rozumiem...
(Ula) - Pobędziesz z Izą dłużej, to zrozumiesz co będzie...
(Mathias) - Ej... Może... Po prostu zajmiemy się naszym zdaniem...
(Ula) - Ktoś się tu denerwuję - zaśmiała się - Spokojnie, chciałam rozluźnić temat. Teraz wezmę ten metalowy pręt i wsadzę w otwór, wyczekuj cudu... - włożyła pręt w zamek
(Mathias) - Udało się?
(Ula) - Jedno porządne pchnięcie... - dźwięk spadającego klucza - Teraz druga część planu. Liczmy, że klucz jest mały i przeciśnie się przez szczelinę... Udało się - podniosła klucz - Mamy to, czego chcieliśmy. Sprawdźmy, jakie tajemnice krył przed nami - włożyła do zamka - Spójrz na to... W porównaniu do tamtych rupieciarni, ten pokój świeci spokojem...
(Mathias) - Ciii...
(Ula) - Co?
(Mathias) - Zdawało mi się, że coś usłyszałem... - poszedł dalej - Mam coś... - spojrzał na szafę - Przygotuj się... - otworzył szafę
(Ula) - Mam się bać tego mebla... - natychmiastowo straciła humor - Chryste... Co tu się działo? Co tu się działo przed nami...
(Mathias) - Trzeba go dobudzić - sprawdził oddech - Oddycha!
(Ula)  - To już moja broszka - uderzyła w twarz mężczyznę
(Mathias) - Uważasz, że tak się budzi nieprzytomnych  ludzi?
(Ula) - Ty miałeś jakiś inny plan?
(-) - - kaszle - Safe Zone... Precz mi stąd!
(Mathias) - Nie jesteśmy z Safe Zone... Oni ci to zrobili?
(Ula) - Ponoć byli udupieni... Czyli kilku się udało...
(-) - Jak się tu dostaliście? Zamknąłem drzwi...
(Mathias) - Przyszliśmy po odpowiedzi... Czy była tu Natalia Miotk? Ktoś o takim nazwisku?
(-) - Przewijało się wiele osób - kaszle - Nie pamiętam każdego... Możecie sprawdzić księgi tam jest wszystko o wszystkich, którzy zginęli
(Mathias) - Prowadziliście tu obóz? Przyjmowaliście ocalałych, prawda? Gdzie są te księgi?
(-) - Za wami... - wskazał na gablotę - Znajdźcie, czego potrzebujecie... Ja... Przyszedł na mnie czas - opuścił głowę
(Mathias) - Co jest z tobą? - potrząsnął człowiekiem
(Ula) - Odwróć go na bok... Wiedziałam... Był ugryziony... To cud, że się obudził. Szkoda, że miał nas w ostatnich chwilach za członków Safe Zone. Tylko czego oni tu chcieli...
(Mathias) - Lekarstw? Amunicji? Tu przecież był obóz...
(Ula) - To co teraz robimy?
(Mathias) - Sprawdźmy te księgi, póki jest czas. Ty upewnij się...
(Ula) - Nie musisz dokańczać... - wyjęła nóż i podeszła do ciała
(Mathias) - Trzy księgi. BADANIA NAD RDZENIEM MÓZGU.  OPOWIEŚĆ O TYCH, KTÓRZY PORUSZAJĄ SIĘ MIMO WOLI. SPIS ZGONÓW MIASTA WŁOCŁAWKA. To raczej chodzi o ostatnią. Módlmy się, żeby nie było tam Natalii...
Mathias sprawdzał każdą stronę. Była spora teczka z nazwiskami przyczepionymi do stron. Od razu przerzucił się na kategorię M-N-O. Gdy dotarł do litery N, powoli palcem zjeżdżał po osobach spisanych i zatrzymał się na nazwisku Miotk. Nie była to jednak Natalia, ale jej mama. Mathias w tej chwili stracił koncentracje, musiał usiąść. Ula w porę zauważyła to i pomogła przyjacielowi wstać.
(Ula) - Była tam?
(Mathias) - Nie... Tylko była jedna Miotk... Jej Matka...
(Ula) - Sprawdziłeś do końca strony? Czasem sekrety tkwią na końcu. Nie chcę... Oj przepraszam...
(Mathias) - zajrzał na ostatnią stronę nazwisk na M - Mychulski... Mysłowska... Mżowiec...
(Ula) - O kurwa...
(Mathias) - najechał na ostatnie nazwisko - Miotk Natalia... - zamknął oczy
(Ula) - Mathias, może to nie prawda... - położyła rękę na ramieniu
(Mathias) - To spis zgonów. Notują każdego, kto umrze. Czy normalnie, czy po przemianie... Iza miała rację... Niepotrzebnie się trudziłem... - usiadł pod ścianą
(Ula) - Próbowałeś odnaleźć kogoś ważnego dla ciebie. Nie mów tak. Wielu takich jak ty już by się poddało. Wybucha apokalipsa i każdy myśli o sobie. Więzy rodzinne wygasają, a my chcemy przeżyć i to pierwotny cel... Lepiej, że dowiedziałeś się tego tutaj, niż w jakieś kostnicy lub jakbyś znalazł ciało na drodze. Przyjmij moje wyrazy współczucia - dosiadła się
(Mathias) - Uznasz mnie za idiotę.. Ale w tym momencie mi się coś przypomniało o niej...
(Ula) - Umówmy się tak, ja nigdy o tobie źle nie myślałam. Po drugie, chętnie posłucham.
(Mathias) - 15 Styczeń 2014, 3 miesiące przed apokalipsą, poznałem ją. Przez kolegę, który przypadkowo przyjechał z nią z Bolszewa. Poznał nas, parę dni później już byliśmy parą... Wystarczyły rozmowy o życiu, takie se zwierzanie i coś poczuliśmy. No i wtedy się pocałowaliśmy...
(Ula) - Love Story, jak ja to uwielbiam. Co było dalej, skoro zacząłeś, to powinieneś skończyć.
(Mathias) - Miesiąc się ukrywaliśmy, na początku u niej w domu, kiedy się jej rodzina przeprowadziła. Poznałem ich. Jej ojciec był przeciwko mnie, ale jej matka... Traktowała mnie jak syna, chciała bym prowadził jej córkę ku lepszemu życiu... Po miesiącu stwierdziliśmy, że moi rodzice powinni już poznać moją połówkę... Spodziewałem się protestów, ale przyjęli to normalnie. Natalia stała się częścią rodziny...
(Ula) - Znam ten problem z ukrywaniem się. Dokładnie to samo przerabiałam ze swoim chłopakiem. Tylko, my ukrywaliśmy się pół roku, a dopiero go poznali przypadkowo w jego domu. Zapomniał zamknąć drzwi wejściowych, a akurat byliśmy w trakcie i... Nakryli nas - zaśmiała się - Leżałam, a on był w gotowości. Nie wyobrażasz sobie jego reakcji. Ja byłam na widoku centralnym, ale on przykrył poduszką swojego fiuta. Gdy to wspominam, uśmiecham się, zawsze tak mam przy tym wspomnieniu.
(Mathias) - Miałaś ciekawą przygodę...
(Ula) - Czy ciekawa... Raczej spontaniczna. Wracając do twojej historii, co się działo z Natalią później. Nie było jej z tobą w Płocku. Co się wydarzyło, że wróciła do Włocławka?
(Mathias) - Zadzwoniła do mnie, to był jej ostatni telefon. Mówiła o swoim ojcu. Że sytuacja w firmie się wali... Że są na krawędzi... Że prawdopodobnie się wyprowadzą... Uświadomiła mi, że musi wspierać rodzinę. Mieliśmy być rozdzieleni na jakiś czas, do wyjaśnienia... Tak szybko się rozłączyła, że nie zdążyłem jej powiedzieć KOCHAM CIĘ...
(Ula) - Ona na pewno doceniłaby to, że próbowałeś ją odszukać. Nie przeklinaj dnia, w którym zdecydowałeś, że ją odszukasz. Strata boli... Ale przejdzie... - spojrzała na niego
(Mathias) - Ula, nie musisz mnie pocieszać.
(Ula) - To nie pocieszenie... To moja opinia dla ciebie. Wiem, że kiepski moment, ale co z pozostałymi książkami? Może znajdziemy coś ciekawego.
(Mathias) - Czy te książki powiedzą nam jak wyleczyć kraj z tego? Wątpię...
(Ula) - Powinniśmy je zabrać i w wolnym czasie przejrzeć. Zakładam, że nie masz miejsca u siebie. Ja je wezmę.
(Mathias) - To nadbagaż. Po co nam wiedzieć coś, co już wiemy.
(Ula) - Biorę to na siebie. Wracajmy na dół, powiedzmy to, co wiemy.
(Mariusz) - Dziękować, że na was wpadam. Znaleźliście coś?
(Ula) - Mam przy sobie dwie książki.
(Mariusz) - Czyli mamy coś potrzebnego?
(Ula) - Jeszcze nie wiem.
(Mathias) - ... - dołączył do reszty
(Mariusz) - Co z nim? Czy tam były jakieś ciała? Cokolwiek, co go doprowadziło do tego stanu?
(Ula) - Znaleźliśmy przed tym człowieka, jeszcze żył. Powiedział, gdzie znajdziemy księgi. Księga o zgonach się przydała. Liczył, że nie znajdzie tam swojej dziewczyny, ale na końcu był wpis o jej śmierci. Dziwiłam się, że te jedno imię zostało potraktowane brakiem kolejności. Powinno być wcześniej, a pojawiło się później.
(Mariusz) - To go dobiło. Do tej pory żył z myślą, że odnajdzie tą jedyną. To go kierowało do przodu. A teraz co zrobi?
(Ula) - Próbowałam pocieszyć go. Nie wiem czy coś to dało.
(Mariusz) - Słuchajcie. Nie mamy tu czego szukać. Wracamy do głównego planu. W tej chwili powinniśmy wyruszyć na północ.
(Osa) - Nigdzie się nie ruszam, póki nie dowiem się, co się stało tam na górze. Mathias, mnie nie oszukasz. Widzę po tobie, że coś jest nie tak.
(Ula) - Odczep się od niego, niech nie mówi, jeśli nie chce. Ja uczynię to samo.
(Osa) - To jest jakaś zmowa? Czy to ważne, czy to może zaboleć go bardziej? Nikomu innemu się nie zwierzy. Powiedzcie wreszcie.
(Mathias) - Ja...
(Iza) - Mathias, nie musisz tego dusić...
(Ula) - Nie musi mówić...
(Mathias) - Ja...
(Mariusz) - Zamknijcie się wreszcie.
(Mathias) - spojrzał na Osę - Ona nie żyje... Natalia nie żyje... - opuścił głowę
(Iza) - przytuliła go - Wszystko będzie dobrze...
(Osa) - Stary... No tego... Przykro mi... Ja... Kurwa, jaki ze mnie debil...
(Mariusz) - Uczcimy jej pamięć później. Jeśli umrzemy tutaj, nic jej nie udowodnisz. Masz dla kogo walczyć. Teraz my jesteśmy dla siebie rodziną.
(Tomek) - patrzy prze okno - Nadchodzą, od bramy...
(Mariusz) - Wyjdziemy tak samo, jak się ja dostałem do środka. Górą przedostaniemy się na dach, a z dachu dotrzemy do muru, który otacza miasto. Dwa metry będą nas dzielić od ziemi. Więc skaczcie ostrożnie.
(Osa) - Wszystko jasne...
(Karolina) - Jest jedna taka kurewsko ważna rzecz. Będziemy się podsadzać, to kto podsadzi ostatnią osobę?
(Mariusz) - Ja pójdę ostatni. W takich operacjach, ja zawszę będę ostatni lub pierwszy. Zależy od ryzyka.
(Paulina) - Kocham Cię - pocałowała w usta
(Mariusz) - odwzajemnił - Nie bój się, tylko biegnij na górę.
Grupa czym prędzej pobiegła na górne piętro. Jedyną drogą było okno, którym wskoczył Mariusz. Osa jako, że należał do wyższych, podskoczył i wdrapał się na dach. Postawił plecak i wyciągnął rękę. Tak po kolei każdego wciągał na górę. W tej kolejności.
Iza, Ula, Wiktoria, Karolina, Monika, Tomek. Mathias się ociągał, a trupy zaczęły przekraczać bramę miasta.
(Mariusz) - No idź! Nie ma czasu, drugiej szansy nie będzie.
(Osa) - Mathias,  rozumiem, że jesteś przygnębiony, bo laska ci umarła, ale swoim zgonem nic nie zmienisz. No chyba, że się spotkacie i... Cofam to, zapomnij ostatnie moje zdanie...
(Iza) - Nie rób nam tego. Nie zostawimy Cię tutaj...
(Wiktoria) - ...
(Mathias) - Zostawcie mnie... Nie zdążyłem uratować życia Natalii, uratuje życie Klaudii...
(Osa) - Kurwa, nie wiesz gdzie ona spieprzyła. Pamiętasz wtedy przed domem, pamiętasz auto? Gdyby nie to, leżałbyś martwy na ulicy przed twoim domem. Byliśmy otoczeni i ta cholerna maszyna uratowała nam życie, twoje... moje... Oskara.
(Mariusz) - Wiem, że Osa to zdrowo pieprznięty sukinsyn i najchętniej dałbyś mu w mordę, ale posłuchaj go w tej chwili. Pakuj dupsko tam na górę!
(Tomek) - Około pięćdziesiąt metrów. Nie opierdalajcie się... - spoglądał na stado
(Mariusz) - wziął oddech - Co chcesz udowodnić? Sam w pojedynkę chcesz pokonać całe stado, które z łatwością pierw rozerwie ci brzuch, a potem kilka minut później staniesz się czymś innym. Uwierz, nie chciałbym ci strzelać w głowę. Zapewne nikt z nas by się nie odważył. Ty się odważ powiedzieć teraz NIE przeszłości.
(Paulina) - Mariusz dobrze mówi.
(Osa) - Ostatnia szansa, idziesz z nami lub nie? Bo jeśli nie... Ruszymy bez ciebie...
(Iza) - Jak możesz... Niech słuchaj tego idioty, Mathias...
(Mariusz) - Kurwicy można dostać. Osa, zaraz wrócisz tu na dół... Mathias, wchodzisz sam czy mam ci pomóc?!
(Tomek) - Oblegają wejście... Te drzwi długo nie wytrzymają...
(Mariusz) - Nie ruszam się nigdzie bez ciebie, a na pewno nie dam ci zginąć. Nie obchodzi mnie, w jakim gównie siedzisz. Nie mówię tego, by cię urazić. Chcę byś podał rękę Osie i wszedł na ten dach...
(Tomek) - Kurwa... - dolne drzwi się wyłamały - To jedyny moment! Mathias, Mariusz! Pakujcie się na górę...
(Mariusz) - Zaraz tu dotrą, to kwestia minut. Wyczuwają nas i za zapachem dotrą w te miejsce...
Mathias stanął pod ścianą, stracił chęci pójścia dalej. Stał i czekał na koniec. Grupa na dachu się niecierpliwiła, a Mariusz tracił resztki człowieczeństwa. Musiał dla dobra kolegi, zmusić go do współpracy. Ryzyko było ogromne. Trupy przedzierały się do budynku. Lepszej okazji nie było. To jedyna okazja, by grupa nie straciła dwóch ważnych osób.
(Mariusz) - chwycił Mathiasa - Słuchaj, bez ciebie nigdzie się nie wybieram...  Nie przerywaj... Przeszliśmy przez to razem, jedziemy na tym samym jebanym wózku... Straciłeś rodziców, rozumiem... Musiałeś zastrzelić jednego ze swoich, rozumiem... Jesteś wkurwiony i jednocześnie smutny, bo twoja ukochana nie żyje, rozumiem... Ale nie powinieneś...
(Mathias) - odepchnął - Nic nie wiesz o stracie kogoś tak ważnego... Twoja Paula żyje...
(Mariusz) - pchnął o ścianę - Daruj sobie... Tak ci śpieszno do ziemi? Miałeś wiele takich okazji... Czemu nie skorzystałeś?!
(Paulina) - Mariusz, proszę przestań!
(Mathias) - Nie zmienisz świata...
(Mariusz) - Świata może nie... Ale pomogę światu zmienić ciebie...
(Mathias) - spojrzał przez okno - Nic z tego...
(Osa) -  Pośpieszcie się, bo oboje zginiecie - usłyszał nadchodzące zombie
(Mariusz) - Nie pozostawiasz mi innego wyjścia... Nikt z nas dziś nie umrze...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POSTACIE, KTÓRE WYSTĄPIŁY W TYM ROZDZIALE :
- Mathias N
- Mateusz C
- Iza K
- Tomek S
- Ula G
- Wiktoria B
- Klaudia L
- Paulina M
- Mariusz W
- Karolina J
- Łukasz N
- Monika S

Zapraszam do dołączenia do grupy na facebooku : https://www.facebook.com/groups/560968130716467 <<<
Oficjalny fan page: https://www.facebook.com/apokalipsa.zombie.w.polsce <<<

Offline

 
Copyright © 2016 Just Survive Somehow. All rights reserved.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.zoltysmok.pun.pl www.pozyczki-kredyty-forum.pun.pl www.wol.pun.pl www.przelecz.pun.pl www.girlsgames.pun.pl